Jan Lewandowski

Hitleryzm a katolicyzm - otwarta kolaboracja?

dodane: 2009-01-17

           Od już dość długiego czasu katolikożercy i antyklerykałowie wszelkiego sortu lubują się w przypinaniu Kościołowi rzymskokatolickiemu łatki kolaboranta, który współpracował z Hitlerem i nazistowskim rządem Niemiec. Przeróżnej maści manipulanci cytują różne wyrwane z kontekstu wypowiedzi hierarchów kościelnych z okresu III Rzeszy, którzy z kurtuazją wypowiadają się o Hitlerze i jego rządach. Oczywiście nie może to być dowodem na żadną kolaborację, gdyż dyplomacja i publiczna deklaracja zawsze jest pełna pustych frazesów, które zawierają dużo słów i niemal zero treści. Wystarczy przypomnieć, że znane są publiczne wypowiedzi Hitlera, który w przededniu inwazji na Polskę zapewniał, że nigdy na nią nie napadnie. Nawet dyplomatyczne spotkania zaciekłych wrogów politycznych potrafią być pełne równie ciepłych co pustych gestów, za którymi rzadko kiedy idą prawdziwe czyny, myśli i słowa. Wspomniani przed chwilą manipulanci lubują się też w cytowaniu wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, w których niektórzy hierarchowie wyrażają troskę o Hitlera, deklarując nawet potrzebę modlitwy za niego. No cóż, pomijając przypadki tzw. brunatnych biskupów (wspomnę o nich jeszcze dalej), których była garstka i którzy splamili się swym szczerym poparciem dla Hitlera, deklarowanie troski o tego ostatniego i wyrażanie potrzeby modlitwy za niego też nie może być żadnym dowodem na jakąś „kolaborację”. Kościół modli się przecież nawet za swych wrogów a Jan Paweł II modlił się za swego niedoszłego zabójcę, Ali Agcę, co wcale nie oznacza, że popierał jego czyny. Gesty miłosierdzia Kościoła i okazywanie przezeń posłuszeństwa wobec władzy świeckiej nie świadczą więc jeszcze o niczym złym. Jednocześnie ten sam Kościół potępiał przecież ideologię nazizmu oraz haniebne czyny tego systemu, co ma na celu ukazać mój poniższy tekst. Manipulujący historią katolikożercy oczywiście nigdy nie ukazują już tej drugiej strony medalu i pełni tego złożonego obrazu, lubując się tylko w równie selektywnym co skrupulatnym cytowaniu wyrwanych z kontekstu wypowiedzi pełnych kurtuazyjnej pustki, mających sugerować, że pomiędzy Kościołem a hitleryzmem istniała niemal idealna symbioza, zupełnie nie zabarwiona jakimkolwiek odcieniem konfrontacji.

 

            Ukażmy więc drugą stronę medalu, tak chętnie maskowaną przez antykatolickich manipulantów i zapytajmy - czy między rzymskim katolicyzmem a reżimem hitlerowskim rzeczywiście istniała rzekoma symbioza? Nie. Poza wzmiankowanymi pustymi gestami i słowami, przepełnionymi kurtuazją wobec Hitlera, stosunki między tymi dwoma organizmami były podszyte skrajną wrogością. Spójrzmy na fakty i czyny Kościoła, nie tylko na słowa. Już na samym początku istnienia nazizmu Kościół katolicki sprzeciwiał się doktrynom tej ideologii. Ojciec Erhard Schlund OFM określił wtedy NSDAP mianem neogermańskiego pogaństwa[1].

 

            W 1930 roku wikariusz Jakob Mayer z diecezji mogunckiej zabronił katolikom należeć do partii hitlerowskiej pod karą nieudzielania sakramentów i zakazu wstępu na nabożeństwa[2].

           

            10 lutego 1931 Konferencja Biskupów w Freising potępiła narodowy socjalizm jako doktrynę „nie do pogodzenia z katolicką nauką”[3]. Zakazywała też współpracy z NSDAP[4] i odmawiała sakramentów nazistom[5]. Tak samo stwierdzili biskupi kolońskiej prowincji kościelnej 5 marca tego roku, paderbornskiej 10 marca, i fryburskiej 9 dni później[6]. Ordynariat berliński poszedł za nimi 9 września[7]. Hitlerowcy uważali zresztą tak samo. W poufnym liście okólnym reichsleitera Bormanna do gaulaiterów z 9 czerwca 1941, który na nieszczęście dla nazistów przedostał się później do szerszej wiadomości, czytamy:

 

„Do ściśle tajnej wiadomości: Poglądy narodowosocjalistyczne i chrześcijańskie są nie do pogodzenia. […] Coraz bardziej należy odwracać naród od Kościołów i ich organów, proboszczów […] Nigdzie jednak nie należy pozwalać Kościołom na zyskanie ponownego wpływu na kierowanie narodem. Musi on być bez reszty i ostatecznie złamany. […] Podobnie jak szkodliwe wpływy astrologów, wróżbitów i innych oszustów są przez państwo eliminowane i likwidowane, musi także możliwość wpływu ze strony Kościoła bez reszty być usunięta”[8].  

 

            Antyklerykałowie często podkreślają, szczególnie za pomocą prezentacji sugestywnie dobranych zdjęć, na których widać swego rodzaju gesty jawnej kolaboracji (unoszenie rąk w nazistowskim pozdrowieniu, uściski dłoni itd.), że byli w Kościele niemieckim księża, którzy publicznie wspierali nazizm. Za pomocą takich odosobnionych przypadków próbuje się stworzyć wrażenie, że tak zachowywał się właściwie cały Kościół niemiecki. Jest to oczywiście manipulacja. Badania historyczne i statystyka pokazują, że postawy takie reprezentował jedynie marginalny odsetek duchownych. Jak podkreśla pewien z autorów, grupa owych tzw. brunatnych proboszczów była przez swe poglądy izolowana od ogromnej większości reszty księży[9]. Pozostała część duchownych niemieckich jawnie potępiała doktrynę narodowego socjalizmu z ambony, należeli do nich choćby: Antoni Scharnagl, Emil Mühler (obaj z Monachium), bp Michael Buchberger (Ratyzbona), Georg Moenius, F.X. Eggersdorfer (Passawa), F. Muchermann SJ (Monaster), J. Nötges SJ (Valkenburg), F. M. Gerlich, I. Naab OFMCap w „Der gerade Weg”[10]. W 1931 roku gazeta „Das Zentrum” drukowała enuncjacje biskupów przeciw narodowemu socjalizmowi[11].

 

            Konferencja Fuldajska Biskupów, która odbyła się 17 sierpnia 1932, ponownie potępiła błędy ideologii nazistowskiej[12]. Potępienie to powtórzyła rok później w czerwcu 1933[13] a 17 sierpnia tego roku ogłosiła, że przynależność katolików do NSDAP jest niedozwolona, ponieważ publikacje tej partii „posiadają wrogi wierze charakter”[14]. Na tym miejscu nie można też pominąć fragmentu orędzia fuldajskiej Konferencji Biskupów z 28 marca 1933, w której czytamy:

 

„Arcypasterze diecezji niemieckich w ostatnich latach […] zajęli wobec narodowego socjalizmu postawę negatywną poprzez zakazy i ostrzeżenia”[15].

 

            W dokumencie tym nakazano również, aby „w funkcjach kościelnych unikać […] demonstracji partyjnej lub politycznej”[16].

 

            A zatem tak często podkreślane przez antyklerykałów postawy nazistowskie wśród niektórych duchownych niemieckich nie były zgodne z ówczesnym stanowiskiem Kościoła niemieckiego i można je śmiało uznać za incydenty dysydenckie. 

 

Wcześniej, od 1930 roku również partia centrowa niemieckiej katolickiej mniejszości zaczęła oficjalnie występować przeciw nazizmowi[17]. Odezwa wyborcza 33 katolickich organizacji, wydana 17 lutego 1933, stanowiła, że to co się dzieje w Niemczech jest „zgubą narodową”[18]. 

 

            Katolikożercy często zarzucają antysemityzm Kościołowi niemieckiemu z czasów narodowego socjalizmu, tak, jakby to była niemalże jego oficjalna doktryna w tym czasie. Warto więc w tym kontekście przytoczyć wypowiedź sympatyzującego z Hitlerem górnobawarskiego premiera, który powiedział w styczniu 1939, że „tylko znajdujące się pod wpływem Kościoła kręgi nie idą jeszcze z nami w kwestii żydowskiej”[19].   

 

            W Niemczech wydawano także katolickie książki polemizujące z ideologią narodowego socjalizmu, na przykład Studia do Mitu XX stulecia, czy Prawdy Katechizmowe z 1936 roku[20].   

 

            Przykład szedł później również z zagranicy. W 1938 roku Watykańska Kongregacja Studiów wezwała do walki z ideologicznymi podstawami rasizmu a wychodzący w Rzymie „La Osservatore Romano” polemizował z ideologią rasistowską Hitlera[21]. W październiku 1939 roku Watykan wydał encyklikę pt. Summi Pontificatus, w której bronił Polaków przed hitlerowskimi atakami. Encyklika ta musiała naprawdę zdenerwować nazistów, gdyż Heydrich powiedział o niej, że jest to „jednoznaczne oskarżenie Niemiec”[22]. Podobnie skomentowano wcześniejszą encyklikę Piusa XII Mit brennender Sorge, o której minister ds. wyznań Rzeszy Kerrl powiedział, że jest to otwarte wypowiedzenie walki Niemcom[23], natomiast Goebbels zapisał wtedy w swym pamiętniku:

 

„Teraz księża będą musieli poznać nasz porządek i naszą nieustępliwość”[24].

 

            Konflikt zaostrzał się więc coraz bardziej i w 1937 roku hitlerowcy zakazali działalności Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej[25].  

 

Warto również pamiętać o tym, że Watykan nigdy nie uznał wojennych anektów Hitlera. Tuż po inwazji Niemiec papież Pius XII napisał telegramy do monarchów Belgii, Holandii i Luksemburga, w których potępił hitlerowski atak na ich kraje[26]. Nie poparł też inwazji na ZSRR, choć nie uznawał komunizmu[27]. Nie mógł być politycznie po którejś ze stron walczących na wojnie, ani otwarcie angażować się w polityczną rozgrywkę z ambony przeciw Hitlerowi, jak chcieliby obecnie antyklerykalni oskarżyciele Piusa XII, gdyż zabraniały mu tego kościelne zarządzenia uchwalone na mocy traktatu laterańskiego z 1929 i I Soboru Watykańskiego z 1870 roku. Pius XII mógł więc potępiać nazizm tylko z punktu widzenia moralno etycznego[28]. Niemniej jednak w sposób nieoficjalny mógł on również opowiadać się za pewnymi działaniami politycznymi, stąd jego uczestnictwo w pośredniczeniu pomiędzy Niemcami spiskującymi przeciw Hitlerowi a Anglikami[29].   

 

            Objawy wrogości były już od początku widoczne także z drugiej strony. Pruska frakcja NSDAP odrzuciła pruski konkordat w pruskim landtagu[30]. Katolicka strona nie pozostała obojętna na te polityczne objawy wrogości i w czasie wyborów do Reichstagu 5 marca Hitler nie pozyskał zwolenników w katolickich regionach Niemiec[31]. Poparcie dla NSDAP wynosiło tam grubo poniżej średniej wyborczej dla całej Rzeszy[32]. Jak pisze jeden z autorów, „Powierzenie władzy kanclerskiej Hitlerowi rozczarowało katolicyzm polityczny”[33].

 

            Antyklerykałowie lubią rozgłaszać tezę, zgodnie z która podpisanie przez Kościół konkordatu z Hitlerem było jawnym przypadkiem kolaboracji z nazistami. Jest to jednak teza fałszywa, oparta na noszącym cechy manipulacji powierzchownym ujęciu bardziej złożonych zagadnień, które tylko z pozoru wyglądają tak jak sobie życzą antyklerykałowie. Konkordat był bowiem czymś zupełnie przeciwnym, porozumieniem mającym zagwarantować Kościołowi koniec ataków dokonywanych wobec niego przez przedstawicieli narodowego socjalizmu w Niemczech, hitlerowcom miał on z kolei zagwarantować neutralność Kościoła na gruncie politycznym (nie mieszanie się Kościoła do polityki Trzeciej Rzeszy). Konkordat nie był więc bynajmniej ideologicznym porozumieniem Kościoła z nazistami lecz stanowił on wręcz przeciwieństwo tego stanu rzeczy. Sankcjonował oficjalną akceptację dla konfliktu istniejącego między Kościołem a Państwem niemieckim, która w sposób dyplomatyczny miała zapobiec dalszemu narastaniu napięcia[34]. Na tej samej zasadzie konkordat podpisany przez Kościół z Mussolinim w 1929 roku też nie był żadnym porozumieniem ideologicznym. Takie ujmowanie konkordatu włoskiego to nic innego niż, jak to ujął jeden z autorów, przeinaczanie tego porozumienia i przedstawianie go „jako kościelne uznanie dla faszyzmu”[35].

 

            Konkordat niemiecki miał dla hitlerowców jeszcze inne cele. Jednym z nich było na pewno storpedowanie działalności partii SPD w Niemczech[36]. 

 

Oczywiście konkordat był fikcją dyplomatyczną, hitlerowcy prędko zaczęli łamać zasady tej umowy. Następowało to już od 1934 roku[37] co sprowokowało protesty Pacellego wystosowane na piśmie do Hitlera[38]. Likwidowano szkoły kościelne a szkoły wyznaniowe zmieniano na szkoły narodowosocjalistyczne[39]. Począwszy od 1940 roku hitlerowcy wywłaszczali setki kościołów i zakładów kościelnych, zakazywali pielgrzymek, rekolekcji, procesji i działalności gazet katolickich. Zamknięto przedszkola katolickie (większość) i zniesiono wiele świąt kościelnych. Proboszczom zabroniono korespondencji z ich własnymi parafianami i żołnierzami. Ograniczono posługę chorych i zakazano duszpasterstwa polskich robotników przymusowych[40]. Kościoły w Polsce zdegradowano do roli stowarzyszeń[41]. Jak to ujął Hitler, żadne układy nie przeszkodzą mu „doszczętnie wykorzenić chrześcijaństwo aż do ostatniej jego nitki z Niemiec”[42]. Dodawał też: „Zmobilizuję przeciwko niemu prasę, radio, ekran. […] Ja wiem w jaki sposób ich złamać. Zmuszeni będą albo ulec, albo znikną z powierzchni”[43].    

 

            W 1940 roku hitlerowcy w Niemczech obrabowali 120 klasztorów i zakładów kościelnych[44]. W Dachau osadzono 477 duchownych niemieckich[45]. 800 zakonników niemieckich dotknęły represje nazistowskie[46]. 4000 duchownych zamordowano[47]. W Meppen wypędzono zakonników, nauczyciela religii Friedrichsa a wikarego Gillmana uwięziono[48]. Zabroniono wstępowania do zakonów, wydawania i sprzedawania pism kościelnych, zamykano biblioteki parafialne[49]. Inne zakony po prostu zamknięto, na co skarżyła się konferencja biskupów w Fuldzie[50]. Zaś co do prasy katolickiej, to w zasadzie była ona zniszczona w Niemczech już w 1935 roku[51], natomiast w 1937 roku została zniesiona nauka religii[52]. Demolowano domy duchownych, nawet wysoko postawionych, czego przykładem mogą być domy kardynała Innitzera i Faulhabera, zdemolowane w 1938 roku[53].

 

            20 marca 1942 biskupi paderbońskiej i kolońskiej prowincji kościelnej napisali, że wywiera się nacisk na ludzi aby występowali z Kościoła, same zaś kościoły zamyka się i ześwieccza je. Ponadto zabiera się Kościołowi przedszkola, zamyka szkoły katolickie, usuwa nauczanie religii, utrudnia druk publikacji religijnych, Biblii i katechizmów[54].    

 

            Kościół był moralnie podejrzany przez hitlerowców z powodu jego internacjonalizmu i judaistycznych korzeni, których Hitler kompletnie nie akceptował[55]. Nazywał katolików bastardami, tzn. bękartami[56] i uważał, że Kościół to największa hańba narodowa, która musi zostać zlikwidowana[57]. 

 

            W 1943 roku episkopat niemiecki potępił ludobójstwo Żydów w specjalnym liście pasterskim[58]. Niemniej jednak niektórzy antyklerykałowie używają argumentu, że Kościół w osobie papieża mógł publicznie potępić Hitlera i wcale nie wiązałoby się to z żadnymi represjami katolików, czy Żydów, choćby z takimi jakie nastąpiły w Holandii (po protestach arcybiskupa Utrechtu z 26 lipca 1942 przeciw nazistom nastąpiła deportacja katolików do obozu koncentracyjnego). Antyklerykałowie twierdzą, że dowodem na to jest choćby fakt, zgodnie z którym hitlerowcy nie zrobili nic w kwestii biskupa Galena, który otwarcie krytykował nazistów w Niemczech. Taki argument jest jednak manipulacją. Galen był niemieckim biskupem i nic mu nie zrobiono właśnie dlatego, żeby nie wywoływać protestów społecznych wśród społeczeństwa niemieckiego, którego poparcie było nazistom potrzebne z przyczyn czysto politycznych. Świadczy o tym właśnie list (z 13 sierpnia 1941) niejakiego Tiesslera dla Bormanna, który chciał powiesić Galena, w którym to liście stwierdza się, że Goebbels scedował decyzję w tej kwestii na samego Hitlera, ponieważ nierozważne podjęcie jej mogłoby skutkować utratą poparcia ze strony ludności Westfalii i Monastyru. Jak stwierdził Goebbels, lepiej nie prowokować Kościołów w Niemczech, lecz manipulować nimi. Uważał też, że po wojnie będzie można zagrabić ich własność, jednak póki co chciał pozorować wobec nich lojalność[59]. Jak to ujął jeden z autorów, „narodowy socjalizm starał się unikać zatargów i tarć z Kościołami”[60]. Z kolei Hitler jeszcze przed wojną unikał otwartego konfliktu z Kościołem niemieckim, bo „by dojść do władzy, nie mogę obejść się bez jego pomocy”[61].

 

Jak zatem widać, hitlerowcy mieli uzasadniony powód ku temu aby pozostawić Galena w spokoju. Ich bierność i obojętność w tej kwestii była pozorna i wcale nie można sugerować, że tak postąpiliby w każdym przypadku sprzeciwu Kościoła przeciw nim. Wspomniany przykład prześladowań w Holandii pokazuje, że tak właśnie nie było.

 

Podsumowanie

 

Stosunki pomiędzy Kościołem katolickim a reżimem hitlerowskim wcale nie były przyjazne. Była to w zasadzie walka na śmierć i życie, w której reżim hitlerowski chciał osiągnąć brutalne i bezlitosne zwycięstwo nad swym duchowym konkurentem, który został przeznaczony na unicestwienie w wymiarze społeczno kulturowym. Kościół nie pozostawał dłużny w tej walce i bez ogródek klasyfikował swego przeciwnika jako zbrodniarza. W tej sytuacji, cytowanie przez różnej maści antylerykałów wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, pełnych pustych frazesów i równie pozornej sympatii kierowanej w stronę Hitlera, nie dowodzi wcale, że istniała jakakolwiek ogólna kolaboracja Kościoła z reżimem hitlerowskim. Wręcz przeciwnie, jak ukazuje powyższy przegląd faktycznych sytuacji konfliktowych, które wystąpiły pomiędzy dwiema omawianymi frakcjami, przypadki wspomnianej kurtuazji zupełnie tracą na znaczeniu w tym świetle. Ich znaczenie jest zupełnie marginalne i mogą one przejść do historii co najwyżej jako ciekawostka, nie mająca większego wpływu na rzeczywisty kształt stosunków pomiędzy Kościołem a hitleryzmem. Kształt tych stosunków może być ostatecznie wyznaczony tylko poprzez fakty wydarzeń historycznych, które są nacechowane brutalną konfrontacją, nie zaś kolaboracją.

Jan Lewandowski, styczeń 2009 


[1] Por. Gotto, Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 11.

[2] Georg Moenius, „Allgemaine Rundschau”, 1930, s. 661, za Gotto, Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 13; por. też J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, Warszawa 1966, s. 14; tenże, Rola niemieckiej partii centrowej w latach 1930-1933, Warszawa 1970, s. 196.

[3] K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 13; J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 20; tenże, Rola niemieckiej partii centrowej..., dz. cyt., s. 198.

[4] Por. J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 20.

[5] Por. K. Piwarski, Watykan a faszyzm, Warszawa 1960, s. 39.

[6] Por. K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 14-15; J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 22; tenże, Rola niemieckiej partii centrowej..., dz. cyt., s. 199.

[7] Por. J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 24; tenże, Rola niemieckiej partii centrowej..., dz. cyt., s. 200.

[8] K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 116-117.

[9] Por. K. Gotto, K. Repgen, tamże, s. 14.

[10] Tamże.

[11] Tamże, s. 16.

[12] Tamże, s. 14; J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 29; tenże, Rola niemieckiej partii centrowej..., dz. cyt., s. 201.

[13] B.v. Schewick, tamże, s. 75.

[14] Por. K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 104.

[15] Tamże, s. 106.

[16]Tamże, s. 107.

[17] K. Gotto, K. Repgen, tamże, s. 15.

[18] K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 105.

[19] Tamże, s. 92.

[20] Ludwig Volg, tamże, s. 62; por. też J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 15.

[21] Dieter Albrecht, w: tamże, s. 37.

[22] Tamże, s. 40.

[23] K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 93.

[24] V. Messori, Czarne karty Kościoła, Katowice 1998, s. 143.

[25] Por. L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, „Chrześcijanin w świecie” nr 89, maj 1989, s. 12.

[26] Dieter Albrecht, w: K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 40.

[27] Tamże, s. 41. Już w 1931 roku biskupi bawarscy przestrzegali przed sympatiami dla NSDAP z tego powodu, że partia ta występuje przeciw bolszewizmowi – por. J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 21.

[28] Tamże.

[29] Tamże, s. 42; L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 15.

[30] K. Gotto, K. Repgen, w: tamże, s. 16.

[31] Tamże, s. 117; por. też V. Messori, Czarne karty Kościoła, dz. cyt., s. 146, 147.

[32] Ludwig Volg, tamże, s. 56.

[33] K. Gotto, K. Repgen, w: tamże, s. 16.

[34] Tamże, s. 20-21, 33.

[35] Tamże, s. 16.

[36] Dieter Albrecht, w: tamże, s. 33.

[37] Rudolf Lill, w: tamże, s. 27-28.

[38] Dieter Albrecht, w: tamże, s. 35-36; por. też V. Messori, Czarne karty Kościoła, dz. cyt., s. 154.

[39] Rudolf Lill, w: tamże, s. 28.

[40] Tamże, s. 30; L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 15.

[41] Tamże, s. 31.

[42] Tamże.

[43] K. Piwarski, Watykan a faszyzm, dz. cyt., s. 22.

[44] Ludwig Volg, w: K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 66.

[45] Tamże, s. 69. Inna publikacja mówi o liczbie 387 duchownych, z których 87 zmarło – por. L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 16.

[46] A. Słoma, Między akceptacją a opozycją, dz. cyt., s. 195.

[47] Por. V. Messori, Czarne karty Kościoła, dz. cyt., s. 148.

[48] Biskup von Galen do biskupa Berninga w liście z 26 maja 1941, za: K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 114.

[49] Por. K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 114; K. Piwarski, Watykan a faszyzm, dz. cyt., s. 23; L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 15.

[50] Por. K. Piwarski, Watykan a faszyzm, dz. cyt., s. 83.

[51] Por. L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 12.

[52] Tamże, s. 13.

[53] Tamże, s. 16.

[54] Por. K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, w: K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 119-120.

[55] Rudolf Lill, w: tamże, s. 23.

[56] B.v. Schewick, tamże, s. 74.

[57] Por. A. Słoma, Między akceptacją a opozycją, dz. cyt., s. 26.

[58] Por. Ludwig Volg, K. Gotto, K. Repgen [red], Kościół, katolicy…, dz. cyt., s. 53.

[59] Por. K. Gotto, Hocherts, K. Repgen, tamże, s. 118; J. Bartosz, Reszta jest milczeniem, dz. cyt., s. 18-19; L. Volk, Opór Kościoła katolickiego wobec nazizmu, art. cyt., s. 316.

[60] A. Słoma, Między akceptacją a opozycją, dz. cyt., s. 100.

[61] K. Piwarski, Watykan a faszyzm, dz. cyt., s. 39; por. też A. Rogalski, Już nigdy więcej, Poznań 1947, s. 20.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane