Grzegorz Żebrowski

Czy niezawinione cierpienie zaprzecza istnieniu Boga?

dodane: 2016-07-04
Problem niezawinionego cierpienia jest dość trudnym do zrozumienia w kontekście dobrego, sprawiedliwego i miłosiernego Boga. Jest to też często podnoszony argument przez ateistów, oraz innych sceptyków, którzy często zadają nam pytania w stylu: „skoro Bóg jest dobry, wszechmocny, sprawiedliwy i On naprawdę istnieje, to dlaczego dopuścił do tego, aby takim kataklizmie tylu niewinnych ludzi zginęło i tak dotkliwie ucierpiało”.

Muszę przyznać, że ten problem jest dla nas wierzących nie jest łatwy do wyjaśnienia, ponieważ objawienie Boże nie udziela nam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Owszem, w Piśmie Świętym możemy przeczytać, że cierpienie i śmierć jest skutkiem grzechu pierworodnego, że wszyscy ludzie zgrzeszyli i nie masz ani jednego sprawiedliwego. Jednakże takie wytłumaczenie na gruncie teologii nie jest w zupełności wystarczające, ponieważ kłóci się z elementarnym poczuciem sprawiedliwości – np. dlaczego małe dzieci, które nawet nie miały sposobności do zgrzeszenia niejednokrotnie ucierpiały w stopniu znacznie większym, niż grzesznicy większego kalibru?

 

Faktem jest, że Biblia nie udziela nam odpowiedzi w sposób wyczerpujący, co jednak nie oznacza, że takiej odpowiedzi nie ma. To wyjaśnienie, które przedstawię poniżej jest jedynie hipotezą, pewnym filozoficznym rozważaniem i na dobrą sprawę wcale nie musi pokrywać się w 100% ze stanem faktycznym, jednak moim celem jest ukazanie, że jednak wytłumaczenie tego problemu nie jest zupełnie niemożliwe. Oczywiście to wyjaśnienie jest wyjaśnieniem z punktu widzenia teologii, a nie tzw. „racjonalizmu” - ale to akurat nam w niczym nie przeszkadza, bo odpowiadając na ten „racjonalistyczny” powyższy zarzut w zupełności możemy się ograniczyć do takiej argumentacji.

 

Otóż w tym wyjaśnieniu pozwoliłem sobie przyjąć pewne założenia:

 

1. Dla Boga najważniejszym jest nasze zbawienie, nasze życie w niebie, a nie życie na ziemi – to ono ma największą wartość, ponieważ będzie trwało wiecznie. Życie na ziemi jest jedynie sprawdzianem naszej miłości, tego, w jaki sposób wykorzystujemy swoją wolność, jakich dokonujemy wyborów. Ile życie ziemskie jest warte w porównaniu do życia w niebie – tutaj z pomocą przychodzi nam elementarna matematyka – wystarczy podzielić 80 lat / nieskończoną liczbę lat. Kto wie, ile to wychodzi? Gdybyśmy stanęli przed wyborem: komfort trwający 80 lat, a po nim dyskomfort trwający wieczność, lub sytuacja odwrotna. Jak się wam wydaje, co jest lepsze?

 

2. Począwszy od tzw. grzechu pierworodnego grzech wszedł na trwałe w naturę człowieka. Od kiedy zaczyna mu się kształtować zdolność dokonywania wolnych wyborów, wówczas zaczyna grzeszyć i nie potrafi bez grzechu już żyć.

 

3. O ile są nieszczęścia spowodowane jedynie siłą wyższą (trzęsienia ziemi, suszy, wybuchy wulkanów, powodzie itp), to jednak przeważająca ilość ludzkiego cierpienia wynika bezpośrednio z czyjegoś grzechu – wojny, morderstwa, przemoc, oszustwa, ubóstwo, przeróżne choroby itp. W tym drugim przypadku cierpienie nie jest spowodowane przez Boga, ale przez nieposłuszeństwo Bogu, który dał nam przykazania po to, abyśmy właśnie uniknęli tego typu cierpienia. Ktoś kto grzeszy sprowadza cierpienie na innych, a często również i na siebie.

 

Opierając się na powyższych założeniach pozwoliłem sobie wysnuć przypuszczenie, że niezawinione cierpienie jest pewnym środkiem, a może nawet darem od Boga, które jest antidotum na naszą grzeszną naturę. Innymi słowy – w nas działa siła grzesznej natury, która powoduje oddalanie od Boga, oddalanie od świętości, a przeciwwagą tej siły oddalającej jest inna „siła” w postaci cierpienia, która działa przeciwnie – a mianowicie uświęca nas i zbliża do Boga. Oczywiście nie zawsze cierpienie nas uświęca, bo to od nas zależy, jak je przyjmiemy, ale zawsze daje nam sposobność do tego, abyśmy zwrócili się w stronę Stwórcy, daje nam sposobność do wzbudzenia w nas szlachetnych postaw (np. współczucie, solidarność, heroizm). Niestety, ale praktyka często pokazuje, że ludzie, którym nic nie brakuje, nie mają żadnych zmartwień, zapominają o Bogu, odwracają się od Niego, obrastają w pychę i stają się samowystarczalni. Dzieje się tak dlatego, że w nich zadziałała tylko jedna siła mająca źródło w grzechu i ta siła była podsycana, pielęgnowana, rozwijana, a tej drugiej siły „przeciwwagi” już nie ma, bo została stłumiona.

 

Podsumowując chciałbym zaznaczyć, że cierpienie zostało nam dane nie po to, aby nas unieszczęśliwić, ale wręcz odwrotnie – aby dać nam sposobność do uświęcenia, jako antidotum na działającą w nas siłę grzechu, abyśmy byli szczęśliwi nie przez 80 lat, ale przez całą wieczność.

Ślady takiej koncepcji obecne są również w pierwszym liście św. Piotra apostoła:

1 P 4,1 "Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał grzechu,"

 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane