Jan Lewandowski

Inne katopatologie

dodane: 2004-09-10

   Niniejszy tekst jest odpowiedzią na tekst Mariusza Agnosiewicza pt. Inne katopatologie[1], który został zamieszczony w jego serwisie racjonalistycznym. W tekście tym Agnosiewicz stara się przy pomocy różnych i nie powiązanych ze sobą tematycznie argumentów po raz kolejny zaatakować katolicyzm. Postaram się niżej odpowiedzieć na te zarzuty. Tradycyjnie, dla ułatwienia odróżnienia moich wypowiedzi od wypowiedzi Agnosiewicza, jego tekst zaznaczam kursywą, zaś swój tekst pozostawiam bez zmian formatu czcionki. Na samym początku Agnosiewicz pisze:

 

Chrzest wewnątrzmaciczny (igłowy lub palcowy)

Czy słyszeliście o takich formach świętego sakramentu? Ha! Kościół o wszystkim pomyślał. Nawet o chrzcie embrionów w stadiach początkowych. Dziwić się jednak nie możemy, pomimo, że jest to przekomiczne, stawka jest niebanalna: niebo lub piekło. Nim jednak dziecku zapewni się zbawienie, a matce ukojenie, katoliccy specjaliści mają do rozstrzygnięcia wiele nasuwających się, a żywotnych kwestii, jak np. "Czy z ochrzczeniem płodu znajdującego się w zamkniętym jaju należy poczekać do czasu, gdy jajo się otworzy, czy tez można albo trzeba bezwarunkowo dokonać najpierw chrztu na powłokach zamkniętego jaja. Ta kwestia pozostaje przedmiotem sporu w kompetentnych środowiskach katolickich (...) Wszystkim, którzy chrzczą nie znając się na rzeczy, doradza się by dokonali chrztu spod wody, per immersionem, a mianowicie w taki sposób, by - trzymając płód ukośnie - rozedrzeć powłoki w wodzie lub pod wodą i jednocześnie wypowiedzieć zbawienną dla płody formułę chrztu. Instrukcja obsługi brzmi jak następuje: «Należy kciukiem i palcem wskazującym każdej ręki uchwycić po jednej fałdzie powłoki jaja, po czym tak ją rozedrzeć, by zawartość jaja wypłynęła, albo też tak, by woda użyta do chrztu wystarczająco opłukała całą zawartość jaja, następnie zaś trzeba płód wyjąć z wody, wypowiadając formułę chrztu (...) Do każdego przedmiotu (!) urodzonego przez kobietę odnosi się zatem, jako praktyczna reguła, zalecenie, by chrzcić zawsze, choćby warunkowo»"

 

Odpowiedź:

Skąd ta formuła? Czy jest obowiązująca w obecnym Kościele rzymskokatolickim? Deschner, na jakiego wyżej powołał się Agnosiewicz w ogóle tego nie podaje, cytuje jedynie tę formułę za jakimś opracowaniem katolickim z 1922 roku (niejakiego Capellmanna), co do którego zaznacza w przypisie nr 80 do rozdziału 33, że posiada ono Imprimatur. To jednak jeszcze nie rozstrzyga o tym, że ta formuła została wprowadzona przez Kościół, a nie jest na przykład propozycją jakiegoś ekscentrycznego teologa. Na to, że tak może właśnie być wskazują powyższe słowa samego Deschnera, który pisze, że kwestie te są dyskutowane w środowiskach katolickich. W zgodzie z tym jest nawet jedno z czasopism antyklerykalnych, na łamach którego publikuje Agnosiewicz[2], i które podało, że „Prawo Kościelne w ogóle nie wspomina o >>dzieciach poczętych<<”[3]. Zatem z tego, co Agnosiewicz zacytował wyżej nie wynika tak naprawdę nic konkretnego, ani obciążającego Kościół. Przechodzę do dalszej części tekstu:   

 

***

Biblia potępia czczenie aniołów

Jak doskonale wiemy katolicy pałają wielkim nabożeństwem do czeladzi anielskiej (od ok. 360 r.), zwłaszcza do ich dowódców (św. Michała, Gabriela i in.). niestety i tutaj rozchodzą się z Biblią, która potępia ten kult (Kol 2, 18). Św. Paweł potępił w ogóle oddawanie czci aniołom, katolicy sfałszowali ten fragment w Biblii Tysiąclecia pisząc o "oddawaniu przesadnej czci aniołów", kiedy w innych tłumaczeniach mowa jest o "oddawaniu czci aniołom" (tłumaczenie Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego). Podarujmy już im to pobożne kłamstwo, jednak i temu nie mogą dotrzymać słowa.

 

Odpowiedź:

            Tłumaczenie to wcale nie musi być traktowane jako jednoznacznie zafałszowane, bowiem w znaczeniu słów użytych w tekście greckim Kol 2,18 istnieją pewne uzasadnione podstawy dla takiego oddania tego wersu. W tekście greckim Kol 2,18 pada bowiem słówko thelon, charakteryzujące postawę wspomnianej osoby, która ma „zamiłowanie” (thelon) do oddawania czci aniołom i w uniżaniu siebie. Słowo thelon może z powodzeniem wskazywać właśnie na jakąś przesadę w Kol 2,18, bowiem w NT i LXX termin ten oznacza także silną determinację w uzyskaniu czegoś (por. np. thelo i terminy z nim związane w 2 Mch 14,42; Ps 33,13; Dn 2,3; Mt 5,42; Mk 10,35; Łk 12,49; 19,14; J 17,24; Rz 16,19; 1 Kor 7,32; 1 Kor 10,20; Kol 2,1; Gal 6,12; Rz 7,21; Gal 1,7; 4,21; 1 Tm 1,7; 2 Tm 3,12). Termin thelon w angielsko greckich słownikach biblijnych jest oddawany za pomocą słowa desire, które bywa tłumaczone w języku polskim za pomocą terminu „żądza”. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

 

Oto przytoczę jedną z katolickich modlitw do archanioła Michała (to ten co się z diabłem wadził o ciało Mojżeszowe):

Poświęcenie się Świętemu Michałowi

O wielki Książę niebieski, najwierniejszy Stróżu Kościoła Święty Michale Archaniele oto ja, chociaż bardzo niegodny Twego oblicza, jednak ufny w Twą dobroć, powodowany potężnym wpływem Twoich modlitw i licznymi Twymi dobrodziejstwami, staję przed Tobą w towarzystwie mego Anioła Stróża i w obecności wszystkich Aniołów niebieskich, których biorę za świadków mego nabożeństwa ku Tobie. Ciebie dziś obieram za swego szczególnego obrońcę i orędownika. Postanawiam sobie mocno czcić Cię zawsze i starać się usilnie o Twoją cześć. Bądź przy mnie przez całe życie moje, abym nigdy nie obraził Pana Boga myślą, słowem lub uczynkiem. Broń mnie przeciw wszystkim pokusom szatańskim, głównie przeciw tym, które atakują wiarę i czystość, a w godzinę śmierci uproś pokój mej duszy i zaprowadź do Ojczyzny Wiecznej. Amen.

 

Odpowiedź:

            Powyższa argumentacja Agnosiewicza jest mocno naciągana. Po pierwsze, z Kol 2,18 wcale nie musi wynikać, że jest coś niestosownego w oddawaniu czci aniołom. Agnosiewicz w typowy dla siebie sposób wyszarpał ten tekst z kontekstu, stąd wygląda na to, że rzeczywiście popiera on jego tezę. Wystarczy jednak przeczytać ten tekst w całości i w jego pełnym kontekście, aby zobaczyć, że nie ma w nim wcale potępienia czci dla aniołów. Tekst ten mówiąc o czci aniołów jest jedynie jakimś przywołaniem charakterystycznych cech kogoś, kogo Kolosanie dobrze znają i kto ich „odsądza od nagrody” (Kol 2,18). Z tego właśnie powodu autor Listu do Kolosan  krytykuje dalej tę postać (Kol 2,19n.), nazywając go „nadętym”. Cześć oddawana aniołom to nie jest przecież jeszcze powód do tego, aby nazywać kogoś nadętym, więc to też potwierdza, iż autor Listu do Kolosan nie krytykuje go za cześć oddawaną aniołom. Potwierdzeniem tego, że pisząc słowa z Kol 2,18 autor nie miał na myśli nic złego pisząc o czci aniołów (charakteryzując jedynie przy pomocy tych słów jakąś znaną Kolosanom postać) jest też fakt, że obok wspomnianego czczenia aniołów tekst wymienia też „zamiłowanie do uniżania siebie”, co na pewno nie jest dla niego negatywne, bowiem powinno to być głównym elementem chrześcijańskiego sposobu życia (por. Mt 18,4; Łk 1,48; 18,14; Flp 2,8; Jk 4,10).

Autor Listu do Kolosan nawet dalej w swym liście (Kol 2,21-23) nie neguje ostatecznie idei samouniżenia się, pisząc, że pewne pomysły związane z zakazem spożywania pewnych pokarmów, choć są niesłuszne, posiadają jednak dzięki temu pozory mądrości. Autor Listu do Kolosan charakteryzując opisywaną przez siebie bliżej nie określoną postać przez takie cechy jak cześć oddawana aniołom i uniżanie siebie nie musi więc wcale uważać tego za coś negatywnego.

Oddawanie czci komuś innemu niż Bóg (a więc także aniołom) nie jest negatywne także z punktu widzenia Biblii. Ona przecież podaje, że należy czcić rodziców (Mt 15,4), króla (1 P 2,17), współbraci (1 P 2,17; Rz 2,7,10; 12,10; 1 P 2,7), żony chrześcijan (1 P 3,7), wdowy (1 Tm 5,3), niewolnikom Biblia zaleca uważać ich panów za godnych „wszelkiej czci” (1 Tm 6,1).

Nawet Bóg Ojciec „uczci” ludzi i Syna (Hbr 2,7; 2,9; 2 P 1,17). We wszystkich tych wersach pada greckie timao, które jest w Biblii używane także na określenie czci oddawanej Bogu (por. np. Mk 7,6; J 5,23; Mt 15,8; Ap 4,9,11; 5,12-13; 7,12; 1 Tm 1,17; 6,16). Jak widać, w fakcie oddawania czci komuś innemu niż Bóg nie ma nic złego. Biblia wyraźnie mówi, że można czcić innych, co jeszcze nie zakłada, że w taki sam sposób jak Boga. Dlatego właśnie katolik nie oddaje Archaniołowi Michałowi czci takiej samej jak Bogu, bowiem jest to tylko tzw. kult względny[4]. Całe powyższe naciąganie Agnosiewicza polega na tym, że sugeruje on, że skoro w powyższej katolickiej modlitwie pada słowo „cześć” odniesione do kogoś innego niż Bóg (tzn. do anioła Michała), to katolik tego anioła czci tak samo jak Boga. Takie stawianie sprawy jest jednak manipulacją, bo Jak widzieliśmy Biblia też używa jednego i tego samego słowa „czcić” wobec Boga i kogoś innego niż Bóg, co nie znaczy jeszcze, że wszystkich wymienionych wyżej chrześcijanie mają czcić tak jak Boga. Tak samo w przypadku powyższej formułki, w której katolik zwraca się do Archanioła Michała, to, że w stosunku do Archanioła Michała użyto tam słowa „cześć” nie oznacza jeszcze, że autor tej formułki myślał o takiej samej czci jaką oddaje się Bogu. Wręcz idiotyczne byłoby twierdzić, że autor powyższej formułki uważa archanioła Michała za kogoś takiego jak Bóg. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

 

Księża do grzechu Was namawiają !

Bowiem ich Bóg nakazał w dekalogu:

"Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnego podobieństwa tych rzeczy, które są na niebie w górze, i co na ziemi nisko, ani tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią; nie będziesz się im kłaniał ani służył" Wj 20, 4-5

Czy Wasz ksiądz nie kazał Wam przypadkiem kłaniać się przed obrazami? Jeśli tak to powinniście się z tego grzechu jak najszybciej wyspowiadać, gdyż niemiłe to Bogu Waszemu jest. Jest to wyraźny zakaz czynienia obrazów. Całe przykazanie w pkt 4 mówi o zakazie wykonywania obrazów !

 

Odpowiedź:

            Mamy tu następny tekst, jaki Agnosiewicz wyrwał z kontekstu. Tymczasem tekst ten nie mówi o sporządzaniu jakichkolwiek obrazów, ale chodzi tu jedynie o obrazy pogańskich bóstw, bowiem wers ten jest rozwinięciem zdania z wersu poprzedniego (Wj 20,3), który o kulcie takich właśnie obcych bóstw mówi. Za traktowaniem Wj 20,3-4 jako jednej całości i jednego przykazania przemawiają również racje gramatyczne[5], co zmuszeni są przyznać nawet niekatolicy[6]. Owe racje gramatyczne to fakt, że wśród biblistów uważa się, iż sufiks lahem („im”) z Wj 20,5 odnosi się w tym wypadku do owych bogów obcych, wspomnianych w Wj 20,3, a nie do obrazów w ogólności. Przemawia za tym kilka racji, m.in. to, że zwrot „nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył” z Wj 20,5 zawsze (ok. 46 razy) odnosi się w ST do bogów obcych, zaś słowa o Bogu zazdrosnym z Wj 20,5 występują w ST również tylko w kontekście kultu bogów obcych. Żaden wers w Biblii nie jest samotną wyspą, tylko tkwi korzeniami w kontekście w jakim jest osadzony, wyrasta niejako z tego kontekstu, i w zgodzie z tym kontekstem należy go interpretować, a nie nadawać mu jakiś kontekst dyktowany swymi antykatolickimi uprzedzeniami (jak to mamy w tym przypadku). Dalej Agnosiewicz pisze:

 

***

Święcenie niedzieli

"Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić"(Wj 20:4-5; BT). Mówi dekalog aby święcić sobotę, ale nie wspomina nic o uświęcaniu świąt kościelnych wypadających w inne dni. Dalej Pan Bóg wyraźnie mówi, że on sam uświęcił tylko siódmy dzień pracy. Święcenie niedzieli pochodzi stąd, że w ten dzień wypadało święto konkurencyjnej religii - mitraizmu (święty dzień Boga Mitry), zdecydowano się więc na przeniesienie święta kościelnego z soboty na niedzielę (cesarz Konstantyn w 321 r.) [Z drugiej jednak strony są ponoć świadectwa mówiące o czczeniu przez część chrześcijan niedzieli już od II wieku

 

 

Odpowiedź:

            Zgadza się, są takie świadectwa. O święceniu przez chrześcijan niedzieli w zastępstwie za sobotę mówi już wyraźnie Ignacy z Antiochii ok. roku 110[7]. Potem, ok. 150 roku Justyn męczennik cytując swego oponenta Żyda potwierdzał, że chrześcijanie już nie święcą soboty[8]. List Barnaby[9] z ok. 130 roku, Didache[10], datowane na rok ok. 100, Terulian[11] i nawet Talmud[12] także wspominają o tym, że chrześcijanie świętowali niedzielę długo przed Konstantynem. Aluzji w świętowaniu niedzieli przez chrześcijan możemy się już doszukiwać w Dz 20,7. Mamy tu jeden z rzadkich przypadków (jak dotąd jedyny mi znany), gdy Agnosiewicz nie przedstawił sprawy wybitnie jednostronnie, skoro wspomniał, że są jakieś świadectwa z II wieku, które potwierdzają, że chrześcijanie już wtedy obchodzili niedzielę. Przechodzę do dalszej części tekstu:

 

 

"Jeden czyni różnicę między poszczególnymi dniami, drugi zaś uważa wszystkie za równe: niech się każdy trzyma swego przekonania!" BT, Rzym.14,5

 

 

Odpowiedź:

            Co nie sprzeciwia się idei niedzieli, skoro „niech się każdy trzyma swego przekonania!”. Zresztą, Paweł w powyższych słowach nie ma najprawdopodobniej na myśli niedzieli, lecz święta żydowskie (por. Ga 4,10; Kol 2,16). Dalej Agnosiewicz pisze:

 

***

Imię Pana

Katolicy zastąpili wszystkie miejsca w Biblii tam gdzie występowało imię Boga Jahwe słowem Pan lub Bóg, Biblia jednak wyraźnie mówi, aby to imię sławić i wychwalać. Np. Psalm 44(43): "W każdym czasie chlubimy się Bogiem i sławimy bez przerwy Twoje imię" (9, BT)

 

Odpowiedź:

            Nie ma w tym wersie nic o „imieniu Jahwe”. Agnosiewicz zdaje się nie wiedzieć, że określenie „imię” znaczy w Biblii również tylko i wyłącznie osobę. Widać to po zastosowaniu słowa „imię” w Biblii wobec Boga. Imieniu Boga można ufać (Ps 33,21; Iz 50,10). Chodzi tu o to, że Bogu można ufać, bo jak można ufać dosłownie rozumianemu imieniu Jahwe? Imieniu Boga można dziękować (Ps 138,2; 142,8). Chodzi tu o to, że Bogu można dziękować, bo jak można dziękować dosłownie rozumianemu imieniu Jahwe? Imię Boga jest potężną twierdzą (Prz 18,10), czyli sens: Bóg może zapewnić schronienie tym, co mu ufają, bowiem jak dosłownie rozumiane imię Jahwe może być twierdzą? W imieniu Boga można się chronić (Sof 3,12), czyli sens: Bóg zapewnia ochronę, bowiem jak można się schronić w dosłownie rozumianym imieniu Jahwe? Itd. Jak widać, powyższy zacytowany przez Agnosiewicza wers wcale nie musi mówić nic o sławieniu dosłownie rozumianego imienia Jahwe, co najwyżej wspomina o sławieniu samego Boga. Przechodzę do dalszej części komentowanego tekstu:

 

Święto Bożego Narodzenia

Obchodzone jest 25 grudnia wyłącznie dlatego, iż ten dzień w starożytnym Rzymie był dniem święta Natalis Solis Invicti (Urodziny niezwyciężonego Słońca). 25 grudnia obchodzono narodziny pogańskiego boga Mitry. Aby wyrugować obchodzenie przez lud pogańskiego święta, ustanowiono święto urodzenia Jezusa w dniu urodzenia Słońca. Najstarsza tradycja obchodzenia Narodzenia Pańskiego pochodzi z III wieku, wtedy jednak obchodzono ten dzień 20 maja (podawano też inne daty, m.in. 2 kwietnia). Po raz pierwszy o 25 grudnia wzmiankowano w 336 roku.

 

Odpowiedź:

Same nieprawdy. Po pierwsze, nieprawdą jest, że najstarsze świadectwo o narodzeniu Jezusa w dniu 25 grudnia pochodzi z 336 roku, bowiem o dacie 25 grudnia jako dacie narodzin Jezusa pisał już długo wcześniej Hipolit (urodzony przed rokiem 170) w swym Komentarzu do Daniela[13]. Po drugie, nieprawdą jest, że data Bożego Narodzenia została wyznaczona na 25 grudnia właśnie z powodu związanego z Mitrą święta Urodzin Niezwyciężonego Słońca, bowiem święto to zostało wprowadzone przez cesarza Aureliana dopiero w 274 roku, co było już po tym, gdy chrześcijanie zaczęli identyfikować datę narodzenia Jezusa z dniem 25 grudnia (patrz wspomniany wcześniej Hipolit). Posiadane dane przeczą więc temu, że utożsamienie przez chrześcijan dnia 25 grudnia z dniem Bożego Narodzenia ma cokolwiek wspólnego z dniem obchodów Mitry 25 grudnia. Dużo wskazuje na to, że była to raczej przypadkowa zbieżność. O taką zbieżność było wtedy nietrudno, bowiem poganie żyjący w cesarstwie rzymskim każdego dnia mieli święto
poświęcone jakiejś planecie, utożsamianej przez nich z jakimś bóstwem,
jak o tym świadczył ok. 150 roku V. Valens[14]. Nawet zresztą, gdyby nic na to nie wskazywało, to Agnosiewicz i tak nie przedstawił żadnych dowodów na to, że utożsamienie przez chrześcijan dnia 25 grudnia z dniem Bożego Narodzenia nastąpiło pod wpływem pogańskiego święta ku czci boga Mitry.  Dalej Agnosiewicz pisze: 

 

***

"Choinka" - pogańskie korzenie

Świerk, który dziś przyozdabia bożonarodzeniowe święta chrześcijańskie, był pierwotnie świętym drzewem boga pogańskiego Attisa, który zmarł pod tym właśnie drzewem i w nie został zamieniony, a w czasie misteriów związanych z tym kultem frygijskim ścinało się corocznie drzewo świerkowe na którym wisiał wizerunek Attisa. Podobieństwo z Jezusowym krzyżem dokonało reszty i tak misteria katolickie wzbogaciły się o nowy element.

 

Odpowiedź:

            To czyste spekulacje Agnosiewicza. Nawet gdyby zresztą zwyczaj choinki bożonarodzeniowej katolicy przejęli z pogańskiego kultu Attisa (na co Agnosiewicz nie podał żadnych dowodów), to i tak jest to bez znaczenia, skoro katolicy nie czczą dziś Attisa jako Boga, tylko Jezusa. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

***

Czym jest Kościół katolicki?

Mistycznym ciałem Jezusa składającym się z ludu Bożego pod przewodem pasterzy - tak odpowiemy dziś za katechizmem. Warto jednak zaznaczyć, że jest to mniemanie posoborowe. Do czasów II Soboru Watykańskiego (lata 60. XX w.) Kościół katolicki składał się tylko i wyłącznie z kleru, zakonników oraz zakonnic.

 

Odpowiedź:

 

            A także od samego początku choćby z diakonów, którzy byli właśnie świeckimi. Czyżby jakieś przeoczenie?

 

Jan Lewandowski

 


[1] Por. M. Agnosiewicz, Inne katopoatologie, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1257.

[2] Por. M. Agnosiewicz, Rozum przede wszystkim (2). Bracia polscy w XX wieku, „Fakty i mity”, nr 4 (99), 25-31 stycznia 2002, s. 11.

[3] A. C., Kościół w sidłach własnych, „Fakty i Mity”, nr 47 (194) 21-27 XI 2003, s. 9.

[4] Tak jest też nawet w przypadku kultu Najświętszej Marii Panny, której oddaje się w Kościele cześć, jednakże inną niż Bogu – por. Katechizm Kościoła katolickiego, Pallotinum 1994, 971. Jest to tzw. kult hiperduliczny. Świętym katolicy oddają szacunek określany mianem duliae, Boga zaś czczą tylko na sposób latreutyczny. Na temat kultu względnego por. też Konstytucja dogmatyczna o Kościele, 50-51.

[5] Por. Pismo Święte Starego Testamentu. Wstęp Przekład z oryginału. Komentarz, pod. red. dr S. Łacha, Księga Wyjścia, Poznań 1964, s. 184-189. Omawiam skrótowo te racje gramatyczne dalej.

[6] Por. Daniel Kaleta, „Na Straży”, nr 5 z 2000 roku. Omówienie tego tekstu można znaleźć w sieci, pod adresem: http://www.watchtower.org.pl/iszbin/2prz.htm.

[7] Ignacy antiocheński, Do Kościoła w Magnezji, IX, 1.

[8] Justyn męczennik, Dialog  Żydem Tryfonem, X, 3.

[9]List Barnaby, XV, 9.

[10]Didache, XIV, 1.

[11] Tertulian, O bałwochwalstwie, XIV, 7.

[12]Aboda zara, 6a.

[13] Hipolit, Komentarz do Daniela, IV, 23, 3. Wspomniany tekst Hipolita patrz choćby w: Józef Naumowicz, Geneza chrześcijańskiej rachuby lat, Kraków 2000, s. 72, przypis nr 126.

[14] Por. V. Valens, Anthologiarum, 5,10.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane