Jan Lewandowski

Ewangelia a wniebowzięcie Jezusa

dodane: 2004-09-10
    Niniejszy tekst jest polemiczną odpowiedzią na tekst pt. Wniebowzięcie, autorstwa Mariusza Agnosiewicza, zamieszczonego w internetowym serwisie racjonalistycznym[1]. W tekście tym Agnosiewicz utrzymuje, że Ewangeliści nie uczyli pierwotnie o wniebowzięciu Jezusa i idea ta została do Ewangelii dodana później.

 

Polemika

Agnosiewicz pisze:

 

Okoliczności Jezusowego odlotu do nieba w relacji Uty Ranke-Heinemann:

"Podczas posiłku [odbywanego wraz z Apostołami – przyp. J.L.] Jezus wstąpił na niebiosa. Powinien był przynajmniej dokończyć jedzenia. My, którzy znajdujemy się tu, na ziemi i spoglądamy w ślad za Nim, jesteśmy nieco bezradni wobec tak śmiałego przedsięwzięcia, jakim jest wydarzenie Wniebowstąpienia. Taka podróż jest bowiem mozolna, nawet jeśli Jezus coś jeszcze przedtem spożył, jest wreszcie czasochłonna. Nie wiemy, jak szybko Jezus jechał czy leciał i czy Jego podróż uległa przyspieszeniu. Ale nawet jeśli podróż dokonała się z prędkością światła, najbliższe niebo oddalone jest przynajmniej o kilka miliardów lat świetlnych; w każdym razie uzasadnione jest to, co katolicki nowotestamentowiec Gerhard Lohfink w swej małej, ale finezyjnie napisanej książce: Die Himmelfahrt Jesu - Erfindung oder Erfahrung(1972), wyraził tytułując żartobliwie jeden z rozdziałów: "On ciągle jeszcze leci". Z relacji Łukasza można wywnioskować, że ostatni posiłek, jaki Jezus spożył przed swym odlotem do nieba, odbył się na wolnym powietrzu. Nie dlatego, że Jezus nie potrafiłby się wznieść ku niebu z pokoju poprzez sufit i dach, ale dlatego, że wówczas śledzenie Jego wznoszenia się przez uczniów byłoby przecież utrudnione. David Friedrich Strauss w związku z relacją dotyczącą Wniebowstąpienia zauważa równie zjadliwie, co trafnie: "Kto pragnie dotrzeć do Boga i kręgu zbawionych, ten - to wiemy - podejmuje zbędny wysiłek objazdu, jeżeli mniema, że w tym celu musi się wznieść w wyższe warstwy atmosfery; Jezus… na pewno by tego nie zrobił, ani Bóg nie dopuściłby do wkroczenia przezeń na tak okrężną drogę. Należałoby więc tylko założyć pewnego rodzaju Boskie dostosowanie się (akomodację) do ówczesnych wyobrażeń o świecie i powiedzieć: aby przekonać uczniów o powrocie Jezusa do wyższego świata - chociaż świata tej rzeczywistości nie należy w żadnym wypadku szukać w górnych warstwach przestrzeni powietrznej - Bóg zorganizował przedstawienie takiego wyniesienia; to jednak przekształca Boga w artystę wprowadzającego w błąd, zwodzącego". Po Wniebowstąpieniu [przy rampie startowej] Jezusa ukazują się, według Dziejów Apostolskich, nagle dwaj mężczyźni w znanych białych szatach. W międzyczasie oswoiliśmy się już z takim widokiem. Tylko głęboki szacunek wobec aniołów stoi czytelnikowi na przeszkodzie, by uznać za nierozsądne postawione przez nich pytanie: "Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?" Również aniołowie mogliby wiedzieć, że Wniebowstąpienie jest wystarczającym powodem, aby spoglądać w niebo. (Nie i Amen)

 

Odpowiedź:

Właściwie, to nie wiem, z czym tu polemizować, bo cały ten tekst jest prędzej szyderstwem niż jakąś spójnie skonstruowaną argumentacją, i myślę, że należy go raczej traktować jako niezbyt udaną próbę błyśnięcia swym poczuciem humoru podjętą przez Utę Ranke Heinemann, autorkę Nie i Amen. Natomiast sam Agnosiewicz stara się być już o wiele bardziej rzeczowy w swym tekście, gdy pisze:

 

Ten wątek wierzeń chrześcijańskich [chodzi o wniebowstąpienie Jezusa – przyp. J.L.] został wymyślony gdzieś pod koniec I wieku. Pisarze tworzący ewangelie jeszcze nic o tym nie wiedzieli. Fragment mówiący o wniebowstąpieniu w Ewangelii Marka (najstarszej) jest sfałszowany, co przyznają również tłumacze katoliccy (patrz m.in. przypis do fragmentu 16, 9-20 w Biblii Tysiąclecia).

 

Odpowiedź:

Otóż wcale nie jest dokładnie tak, jak przedstawia tę sprawę Agnosiewicz. Egzegeci katoliccy mówią o tym, że w pewnych kodeksach greckich brak mówiącego o wniebowstąpieniu zakończenia Mk 16,9-20, co nie musi równać się od razu tezie Agnosiewicza o sfałszowaniu. W jednym z komentarzy biblistycznych do NT czytamy, że choć wspomniany fragment najprawdopodobniej nie wyszedł spod ręki Marka, to jednocześnie „Nie ma racji przemawiających za tym, że tekst ten nie pochodzi z czasów apostolskich”[2]. Niektórzy uważają, że uczniowie Marka będący jego słuchaczami mogli na jego prośbę (lub za jego aprobatą) i zgodnie z tym, co im opowiadał o Jezusie, dokonać ostatecznej redakcji końca tekstu jego Ewangelii[3]. Znane są przypadki, gdy pisarze NT zlecali napisanie czegoś swym uczniom. Tak czynił św. Piotr i św. Paweł (por. 1 P 5,12; Rz 16,22) i nikt z tego powodu nie mówi o fałszerstwie. Jest to logiczne, skoro fragment z Mk 16,9-20 był w Kościele uznawany za kanoniczny.

 

Jest też możliwe inne wyjaśnienie. Wskutek uszkodzenia ostatniej karty Ewangelii Mk niektórzy kopiści nie zdążyli przepisać wspomnianego fragmentu z Mk 16,9-20. W cytowanym komentarzu do NT czytamy: „jest rzeczą możliwą, że bardzo wcześnie została uszkodzona ostatnia karta Ewangelii i dlatego tekst zaginął. Najczęściej ulegają uszkodzeniu pierwsze i ostatnie karty kodeksu, początek i zakończenie zwoju. Ciekawym przykładem są teksty qumrańskie: w Regule wspólnoty brak początku, w rękopisie zaś Iz i Dokumentu damasceńskiego – zakończenia. Coś podobnego mogło się stać z rękopisem Mk”[4]. Może to zostać dodatkowo potwierdzone przez okoliczność, zgodnie z którą wiadomo, że Kodeks watykański również nie zawiera zewnętrznych kart z powodu zniszczenia się ich[5]. To wyjaśnienie jest dość prawdopodobne, bowiem Mk jest najstarszą Ewangelią i najwidoczniej pewni kopiści nie byli już w stanie przepisać jej w całości z powodu zniszczenia oryginału (ostatnia jej karta mogła ulec zniszczeniu). Warto też dodać, że choć pewni pisarze i kopiści starochrześcijańscy nie znają zakończenia z Mk 16,9-20, to posiadają go tak znakomite kodeksy jak kodeks aleksandryjski[6] (V wiek), który obok pochodzących z tego samego okresu kodeksów watykańskiego i synaickiego (oba z IV wieku) jest uważany za jeden z najstarszych i najlepszych tekstów NT[7]. Jak widać, po wzięciu pod uwagę wielu kwestii, jakie pominął Agnosiewicz, sprawa wygląda zupełnie inaczej, niż on nam wmawia. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

W drugiej Ewangelii św. Mateusza - nie występuje.

 

Odpowiedź:

Istnieją jednak w Mt wzmianki, które mówią o tym, że Jezus powróci na końcu czasów z nieba (Mt 24,30; 26,64), co automatycznie zakłada że autor Mt wiedział, iż po swym zmartwychwstaniu Jezus poszedł właśnie tam. Można by w zasadzie Agnosiewiczowi zadać pytanie: jeśli jego zdaniem autorowi Mt była obca koncepcja wniebowstąpienia Jezusa po zmartwychwstaniu, to jak jednocześnie mógł on pisać o powrocie tego samego Jezusa z nieba na końcu czasów?[8]Dalej Agnosiewicz pisze:

W Ewangelii Łukasza również zostało dopisane później, gdyż w najstarszych rękopisach nie występuje (występuje opis: "a kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi", dopisano "...i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon..." 24, 51-52).

 

Odpowiedź:

Zauważyłem, że szczególnie ulubioną sentencją wszelkiej maści krytykantów chrześcijaństwa jest powiedzenie: „w najstarszych rękopisach Biblii brak tych słów”, przy jednocześnie notorycznym braku konkretnego wskazania, o jakie manuskrypty im chodzi. Trochę mniej pewni siebie mają odmienną wersję tego powiedzenia i mówią już nie o najstarszych manuskryptach, ale o „wielu” lub „większości manuskryptów”, przy czym tu też nie uświadczysz wskazania na jakiekolwiek przykłady tej „większości” (nie mówiąc już o całkowitym braku sporządzania przez nich jakichkolwiek miarodajnych wykazów w tej kwestii).

 

W powyższym przypadku Łk 24,51 Agnosiewicz ewidentnie pisze nieprawdę, gdyż wcale nie jest tak, że „w najstarszych rękopisach [Łk – przyp. J.L.] nie występuje” opis wniebowstąpienia Jezusa. Żeby w tym miejscu obalić to, co pisze Agnosiewicz, wystarczy podać, że mówiące o wniebowstąpieniu Jezusa słowa kai anefereto eis ton uranon z Łk 24,51 znaleziono w papirusie P 75, który jest starszy od najstarszych i najbardziej wiarygodnych kodeksów NT – watykańskiego i synaickiego, o których pisałem wyżej. W zasadzie poza pewnymi rękopisami opis wniebowstąpienia Jezusa występuje również w innych niż P 75 bardzo starych kodeksach NT. Wystarczy tu podać, iż relacja o wniebowstąpieniu w Łk jest poświadczona przez pochodzące z tego samego czasu co P 75 koptyjskie wersje NT, istniejące w języku sahidyckim i bohairyckim, a także przez Peszittę syryjską i jej rewizję dokonaną przez Tomasza z Harklei. Lekcję tę poświadczają także ormiańskie tłumaczenia NT pochodzące z tego samego okresu, co wspomniane kodeksy synaicki (który pomija tę lekcję) i watykański. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

Z tego tez powodu dodane fragmenty nie zostały dołączone do pierwotnego greckiego tekstu Nowego Testamentu Nestle'a (w BT dopisany fragment jednak się znajduje).

 

Odpowiedź:

Nie ma to znaczenia, skoro współczesne krytyczne wydania greckie NT zawierają ten tekst. Swoją drogą to Agnosiewicz najwyraźniej przepisał zarówno ten jak i wcześniejszy swój argument od Uty Ranke Heinemann. W jej książce znajdujemy dwa powyższe „argumenty Agnosiewicza” w prawie identycznym brzmieniu[9]. Jest to chyba ulubiona argumentacja „racjonalistów” bo polscy krytycy laiccy okresu PRL też tę argumentację stosowali[10]. Stosuje tę argumentację również Deschner[11]. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

U Jana wniebowstąpienia brak.

 

Odpowiedź:

 

            W J 20,17 Jezus mówi o swym zamiarze „wstąpienia” do Ojca, który wedle tej samej Ewangelii jest w Niebie (J 12,28; por. J 17,1). Ciekawe więc, gdzie Jezus miał wstąpić do Ojca, jeśli właśnie nie do Nieba? Dalej Agnosiewicz pisze:

 

Podobnież nic o tym nie wie Paweł.

 

Odpowiedź:

 

            W Rz 10,6 Paweł pisze o tym, że Jezus jest w Niebie. W Ef 4,10 Paweł pisze wprost o wniebowstąpieniu Jezusa (por. też Ef 2,6). W Flp 3,20 Paweł pisał, że oczekuje Jezusa przychodzącego z Nieba. Tak samo twierdził w 1 Tes 1,10 (por. 2 Tes 1,7; 1 Tes 4,17). Warto też wspomnieć, że w Dz 22,20 (por. Dz 7,58) Paweł stwierdził, że był przy kamienowaniu Szczepana, tego zaś zaczęto kamienować właśnie za to, że wspomniał o swej wizji, w której zobaczył Jezusa stojącego obok Boga Ojca w Niebie (Dz 7,56). O co więc chodzi Agnosiewiczowi? W zasadzie to nie wiem, czego miałoby dowodzić to, że jakiś autor NT nie wspomina o wniebowstąpieniu Jezusa. Niektórzy lubują się we wszelkiego rodzaju dowodzeniu, że jakieś jedno czy dwa z całego szeregu źródeł chrześcijańskich pomijają coś (widocznie autorzy tych źródeł nie czuli akurat potrzeby, aby wspominać o wszystkim co tylko zamarzy się niektórym dzisiaj, krytykującym Biblię). Podobne podejście reprezentują niektórzy „chrześcijanie inaczej”, wojujący z głównymi nurtami ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Warto zwrócić uwagę, że często ci sami ludzie zaprzeczają sami sobie, bo wtedy, kiedy cały szereg źródeł już coś przemilcza lub czegoś nie potwierdza, natomiast oni znajdą gdzieś w jakimś źródle (często lichym) jakąś jedną pasującą im wzmiankę, za pomocą której mogą zaatakować chrześcijaństwo, wtedy nagle stanowi to dla nich nieoczekiwanie „niezbity dowód” ich tezy. Tak jest choćby w przypadku opowiadania z Talmudu o tym, że Jezus był synem rzymskiego żołnierza Pantery, które na swej stronie opublikował Agnosiewicz w wykonaniu pióra H. Mynarka[12]. Oczywiście ma to być dowód na to, że Jezus nie narodził się z Dziewicy. Dalej Agnosiewicz pisze:

 

Fragment o wniebowstąpieniu jest bez wątpienia autentyczny w Dziejach Apostolskich spisywanych pod koniec I w.

 

Odpowiedź:

Agnosiewicz, podając tę informację zaprzecza temu, co pisał wyżej, gdy twierdził, że Ewangelia Łk nie zawiera relacji o wniebowstąpieniu. Autorem Dziejów Apostolskich jest bowiem ten sam człowiek, który jest autorem Ewangelii Łk. Poświadczają to nie tylko stare przekazy chrześcijańskie, ale nawet współczesne badania krytycznoliterackie obu tekstów[13], i dziś powszechnie się uznaje, że tak jest, nawet wśród religioznawców niewierzących[14]. W zasadzie to nie wiem, po co było Agnosiewiczowi całe to udowadnianie, że Ewangelie nie uczą o wniebowstąpieniu Jezusa, skoro tu przyznał w końcu, że już w I wieku uczyły o tym Dzieje Apostolskie.

Jan Lewandowski

 

 



[1] Por. M. Agnosiewicz, Wniebowzięcie, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,139.

[2]Wstęp do Nowego Testamentu, Poznań 1996, s. 134.

[3] Por. tamże, s. 133-134.

[4] Tamże, s. 134 i przypis.

[5] Por. Wstęp ogólny do Pisma Świętego, Poznań – Warszawa 1986, s. 160.

[6] Por. Wstęp do Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 133.

[7] Zakończenie z Mk 6,19-20 posiadają też kodeksy: C, L, D, W, Delta, Theta i majuskuła nr 33; por. tamże.

[8] Wydaje się, że z trudności tej z kolei w przypadku Ewangelii według św. Marka zdaje sobie sprawę jeden z piszących artykuły na stronę Agnosiewicza, gdy zauważa: „Obaj [tzn. Ewangeliści Marek i Mateusz – przyp. J.L.], w przeciwieństwie do Łukasza, prezentują zagładę Jerozolimy w kategoriach apokaliptycznych i mitycznych, twierdząc, że w tym samym momencie z nieba powróci Syn Człowieczy (Mk 13,26: «I wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w chmurach z mocą wielką i chwałą»). Jest to o tyle dziwne, że Marek nie pisze nic o wniebowstąpieniu Pańskim, kończy swoją relację na odkryciu pustego grobu” (Krzysztof Sykta, Ewangelie powstały w II wieku, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,604 ).

[9] Por. Uta Ranke Heinemann, Nie i Amen, Gdynia 1994, s. 151.

[10] Por. Z. Poniatowski, Powstanie i rozwój wczesnego chrześcijaństwa, w: Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa, red. J. Keller, Warszawa 1969, s. 154 przypis nr 78.

[11] Por. Karlheinz Deschner, I znowu zapiał kur, tom I, Gdynia 1996, s. 147.

[12] Por. H. Mynarek, Nieślubne dziecko Boże, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1020.

[13] Por. choćby Wstęp do Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 280-283.

[14] Np. Zygmunt Poniatowski pisał: „Łukasz jest bowiem pierwszym historykiem chrześcijaństwa. I to nie tylko dlatego, że napisał Dz, nie tylko dlatego, że w Ewangelii próbuje koordynować biografię Jezusa […]”; Z. Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, w: Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 83. Tak samo Karlheinz Deschner, I znowu zapiał kur, tom I, dz. cyt., s. 47; Uta Ranke Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 221; Michael Grant, Święty Piotr, Warszawa 2001, s. 47.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane