Jan Lewandowski

Jezus w źródłach pozabiblijnych

dodane: 2004-09-10
Niniejszy tekst jest polemiką z tekstem Jerzego Sędziaka pt. Jezus w źródłach pozabiblijnych[1], opublikowanym w serwisie Racjonalista[2]. W tekście tym Sędziak powiela zarzut, że w źródłach pozabiblijnych z czasów bliskich Jezusowi zachowało się bardzo niewiele wzmianek (lub wcale) na temat Jezusa i chrześcijan. Zarzuty te nie są nowe ani oryginalne (czy ktokolwiek widział cokolwiek oryginalnego na Racjonaliście?) w zasadzie jest to odgrzewanie starych racjonalistycznych kotletów. Wcześniej zarzut ten stawiali już tacy racjonaliści, jak Kautsky[3], Kosidowski[4], Poniatowski[5], Keller[6], Deschner[7] itd. Uważam ten zarzut za wychodzący z błędnych i nieuzasadnionych założeń, stąd poniższa polemika z Sędziakiem, którym rozbudował argumenty poprzedzających go racjonalistów. Z owego komentowanego przeze mnie tekstu Sędziaka nic nie wycinam. Aby ułatwić odróżnienie moich wypowiedzi od komentowanego przeze mnie niżej tekstu Sędziaka, jego wypowiedzi zaznaczam za pomocą kursywy. Moje wypowiedzi pozostawiam natomiast bez zmian formatu czcionki. Na samym początku swego tekstu Sędziak pisze:

W kanadyjskich wypożyczalniach filmów video od paru lat dostępny jest film pod tytułem "The Greatest Story Ever Told" co można przetłumaczyć: "Największa opowieść jaką słyszał świat". Jest to oczywiście film o życiu i działalności Jezusa z Nazaretu. Ale co autor tego filmu powiedziałby, gdyby usłyszał, że ten największy bohater wszechczasów, za jakiego niewątpliwie uważa Jezusa z Nazaretu, podobnie jak wielu chrześcijan, był prawie nieznany historykom i kronikarzom jego czasów, to jest I-go wieku naszej ery? Co gorsza, są dowody na to, że nawet w II i III wieku Jezus nie był gwiazdorem w grecko-rzymskim świecie. A przecież nie wiek XX lecz właśnie tamten okres powinien dostarczyć nam dowodów wielkości Jezusa Nazarejczyka.

Odpowiedź:

Jak widać ateuszom wydaje się, że Jezus powinien być kimś w rodzaju Michaela Jacksona, a ówcześni kronikarze powinni być kimś w rodzaju redaktorów czasopisma „Bravo”, którzy nie mieli nic do roboty poza bieganiem za lokalnymi sensacjami i pogłoskami na temat konkretnego człowieka. Tymczasem ówcześni historycy nie mieli niestety do dyspozycji telewizji satelitarnej, która szybko mogłaby dostarczyć im (a tym bardziej potwierdzić) nadzwyczajnych wiadomości o Jezusie. Wiadomości rozchodziły się wtedy o wiele wolniej niż obecnie. Analizowanie dostępu do informacji w tamtych czasach przez pryzmat błyskawicznego (dzięki nowoczesnym mediom i wynalazkowi druku) rozchodzenia się informacji w czasach obecnych nie ma więc sensu. Po drugie – i co ważniejsze – ówcześni historycy nie zajmowali się też religioznawstwem w ścisłym tego słowa znaczeniu, byli raczej kronikarzami politycznymi, naukowymi, zainteresowanymi historią pod tymi właśnie konkretnymi kątami. Często pisali oni wręcz na życzenie swych cesarzy jako po prostu ich nadworni kronikarze lub ich opiniotwórcy (tak było m.in. z Flawiuszem, który „pisał tak, by przypodobać się władzom rzymskim i odciągnąć swych rodaków od idei mesjanizmu narodowego”[8]). Stąd nic dziwnego, że mało pisali oni o Jezusie. Jest to zupełnie zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę cele redakcyjne, jakie przyświecały tym pisarzom. Np. o Tacycie jeden z niewierzących historyków chrześcijaństwa pisze, że „Tacyt nie zajmuje się chrześcijanami, lecz wspomina o nich dlatego, że ich działalność wiązała się z działalnością Nerona”[9]. Jak zauważał inny z niewierzących badaczy, Tacyt „nie wspomina nawet o bardziej znacznych, stojących nad prokuratorem legatach, namiestnikach Syrii, w skład której wchodziła Judea”[10]. A więc widać, że główny cel redakcyjny historyków tego czasu był inny: pisać głównie o konkretnych politykach i możnych tamtego świata, a o innych rzeczach wspominać o tyle, o ile się one jakoś z tym zjawiskiem wiązały. Biorąc pod uwagę fakt, że Jezus i pierwsi chrześcijanie mieli z początku znikomy wpływ na główne wydarzenia polityczne i społeczne tamtych czasów, staje się zupełnie zrozumiałe, dlaczego ówcześni historycy ignorowali to zjawisko i poświęcali mu tak niewiele miejsca.

Pierwszy wiek naszej ery nie był bynajmniej epoką ciemnoty i zacofania, podobnie jak dwa następne stulecia. W grecko-rzymskim świecie, do którego należała wówczas terytorialnie również Palestyna, żyli znani do dzisiaj pisarze i kronikarze, którzy z pewnością nie przegapiliby wielkich rzeczy opisanych w Nowym Testamencie gdyby o nich słyszeli - jak choćby dwa przypadki cudownego nakarmienia kilku tysięcy ludzi paroma bochenkami chleba. Były to przecież wielkie wydarzenia publiczne, nieprawdaż?

Odpowiedź:

Ale nie były to główne wydarzenia polityczne i społeczne ani nie były one związane z możnymi ówczesnego świata, więc się tym nie interesowali. A nawet gdyby się interesowali, to cele redakcyjne ich dzieł wykluczały możliwość pisania o tym. Ktoś piszący np. dzieło o wypiekaniu ciast, nie pisze w swej książce o konfliktach na Bliskim Wschodzie, nawet jeśli bardzo się tym interesuje. Ktoś piszący historię Krakowa albo biografię Lecha Wałęsy nie wyskakuje nagle z głupia frant z opisami dziejów konkretnych osób żyjących na Białorusi czy w Szwecji, chyba że Lech Wałęsa urodziłby się i żył tam jakiś czas lub byłby związany z tymi konkretnymi postaciami. Tak samo ktoś, kto pisze dzieło o historii politycznej swego państwa, nie musiał pisać o Jezusie, nawet jeśli słyszał o Nim i o związanych z Nim niezwykłych wydarzeniach (jak rozmnożenie chleba) wystarczająco wiele. Warto też w tym miejscu wspomnieć, że esseńczycy też niewątpliwie istnieli w czasach Jezusa, nie znajdujemy jednak o nich nawet najmniejszej wzmianki w Nowym Testamencie. Czy to więc oznacza, że esseńczycy tak naprawdę nie istnieli? Oczywiście, że nie, to oznacza tylko tyle, że mamy tu kolejne potwierdzenie faktu, że nie pisano ani nie wzmiankowano o czymś, co nie należało do przedmiotu zainteresowań danego autora.

Judea była częścią wielkiego imperium rzymskiego i wszystko co się tam działo było łatwe do sprawdzenia.

Odpowiedź:

Ciekawe, jak? – za pomocą TV satelitarnej, a może za pomocą wideofonu? Jezus nie czynił cudów pod publikę, zwołując wcześniej niczym słynny David Copperfield jakieś wielkie zbiorowisko. Często dokonywało się to wszystko spontanicznie i bez wyraźnej zapowiedzi, że to się stanie, stąd świadkowie tych wydarzeń byli z reguły nieliczni i raczej przypadkowi.

Nie jest więc prawdą - jak próbują wmówić nam niektórzy - iż powodem tego, że mało kto słyszał wówczas o Chrystusie i braku informacji o tych wydarzeniach w źródłach świeckich, było to, że Judea była wówczas odizolowaną od reszty świata prowincją.

Odpowiedź:

Nawet jeśli nie była odizolowaną od ówczesnego świata prowincją, to nie były to rzeczy robione „pod publikę”.

Uważam za stosowne przytoczyć kilka faktów i cytatów, które wybrałem spośród kilkudziesięciu źródeł z jakimi zapoznałem się zanim zabrałem się do pisania tego artykułu. Plutarch (lata 46-120 n.e.), autor "Żywotów sławnych mężów" czyli 46-ciu życiorysów postaci tamtego okresu, nie ma nic do powiedzenia o Jezusie.

Odpowiedź:

Ten argument jest po prostu nonsensowny, i to z wielu powodów. Sędziak nie pisze tu całej prawdy, bo gdyby to zrobił, sprawa zaczęłaby wyglądać zupełnie inaczej, a jego argument natychmiast by wtedy upadł. Po pierwsze, z owych 46 życiorysów zawartych w Żywotach sławnych mężów nie zachowały się wszystkie. Nie mamy dziś wstępu do tego dzieła Plutarcha, a także brak w nim życiorysów Epaminondasa i Scypiona[11]. Nie można stanowczo orzekać, że ktoś, o kimś nie napisał w jakimś dziele, jak to czyni Sędziak wyżej, skoro owo dzieło jest dziś niekompletne i tym samym nie wiemy do końca, co się w nim znajdowało.

Po drugie, nawet gdybyśmy wspomniane dzieło Plutarcha posiadali w całości, to z tego też nie wynikałoby jeszcze, że Plutarch „powinien” napisać o Jezusie. Jak czytamy w jednym z opracowań, Żywoty Plutarcha zostały napisane w celu pokazania „związków, jakie zachodzą między Grekami i Rzymianami”, a także chodziło w nich o „ukazanie żywotów bohaterów greckich i rzymskich poprzez ich zestawienie w pary dobierane według możliwie największego podobieństwa charakteru lub przebiegu kariery”[12]. Sytuacja wygląda więc w tym nowym świetle zupełnie inaczej: wiemy już teraz, że Plutarch nie mógł w swych Żywotach napisać o Jezusie, nawet gdyby o Nim słyszał, bo jego dzieło było poświęcone precyzyjnie określonym i zupełnie innym niż Jezus postaciom i celom. W Żywotach Plutarcha nie było po prostu miejsca dla Jezusa, skoro to dzieło zajmowało się tylko życiorysami konkretnych osób. Z racji tego, że życiorysy konkretnych ludzi zawsze ograniczają się tylko do zawężonej grupy osób pochodzących z ich najbliższego otoczenia, staje się zupełnie jasne, dlaczego w Żywotach Plutarcha nie znalazło się miejsce dla Jezusa.

Pliniusz Starszy (lata 22-79 n.e.) był współczesnym Chrystusowi, ale nic o nim nie wspomina.

Odpowiedź:

Tu, podobnie jak wyżej, Sędziak znów nie ukazuje całej prawdy, bo to całkowicie zmieniłoby przedstawiany przez niego obraz. Ale od początku. Po pierwsze, w czasie gdy Jezus umiera, Pliniusz Starszy miał zaledwie w przybliżeniu 7 lat (patrz wyższe datowanie Sędziaka), poza tym mieszkał w Novum Comum, w Galii Nadpadańskiej, tzn. na terenie dzisiejszych Włoch[13]. Trudno w takim dziecięcym wieku być wnikliwym historykiem śledzącym i potwierdzającym wydarzenia ewangeliczne, zwłaszcza jeśli nie mieszka się na obszarze, gdzie rozgrywały się wydarzenia związane z Jezusem. Po drugie, i co ważniejsze, Sędziak znów nie ma prawa stwierdzać, że Pliniusz Starszy nic „nie wspomina” o Jezusie, skoro z 7 napisanych przez Pliniusza dzieł zachowało się (nie licząc krótkich fragmentów innych i mało istotnych dzieł Pliniusza zachowanych u innych pisarzy) tylko jedno – Historia naturalna[14]. Następnie, owa Historia naturalna – podobnie jak w przypadku wyżej wspomnianych Żywotów Plutarcha – w ogóle nie była poświęcona żadnym postaciom, była to po prostu Encyklopedia opisująca stan ówczesnej wiedzy naukowej z zakresu astronomii, kosmologii, zoologii, biologii, matematyki, geografii, botaniki, ogrodnictwa (!), medycyny, ówczesnej techniki i architektoniki itd.[15] Jak Sędziak może więc wymagać od publicystki tego rodzaju potwierdzenia istnienia Jezusa? Przecież to absurdalne, równie absurdalne byłoby zarzucanie współczesnym encyklopediom technicznym, medycznym czy botanicznym, że nie piszą o Jezusie. Po raz kolejny potwierdza się to, co pisałem wyżej: autorzy współcześni Jezusowi nie zajmują się nim nie dlatego, że nie istniał, ale dlatego, że ich zachowane do dziś szczątkowo dzieła miały z założenia zajmować się czymś zupełnie innym.

Pliniusz Młodszy (lata 62-110 n.e.) mówi o chrześcijanach w Poncie i Bitynii, ale ogranicza się tylko do wzmianki o tym, że Chrystus był obiektem ich kultu.

Odpowiedź:

Czy potrzeba czegoś więcej? Jak jakiś historyk starożytny nie wspomina o Chrystusie – źle, jak wspomina – też niedobrze. Niektórych malkontentów po prostu nic nie zadowoli – gdyby Pliniusz napisał jeszcze więcej i potwierdził cokolwiek z Ewangelii, wtedy też by było źle i zaraz krzyczano by, że Pliniusz przecież nie znał Jezusa i pewnie powtarzał jedynie obiegowe opinie, które usłyszał gdzieś od chrześcijan. Kij na te wszystkie świadectwa zawsze by się znalazł. Jeśli Pliniusz urodził się 30 lat po śmierci Chrystusa, to nie mógł mieć o Nim wiele do powiedzenia, skoro nie miał osobistego kontaktu z wydarzeniami z Nim związanymi. Zrobił więc to, co mógł zrobić najlepszego (i najbardziej obiektywnego), i potwierdził, że już w roku 112 chrześcijanie wierzyli w Jezusa jako Boga. To bardzo doniosłe świadectwo.

Tacyt, moralista i historyk, żył i pisał w tym samym czasie co autorzy tekstów nowotestamentowych, ale podobnie jak Pliniusz Młodszy, czyni o Jezusie tylko krótką wzmiankę, w kontekście opinii na temat chrześcijaństwa.

Odpowiedź:

Nic dziwnego, skoro „Tacyt nie zajmuje się chrześcijanami, lecz wspomina o nich dlatego, że ich działalność wiązała się z działalnością Nerona”[16]. Tacyt nie mógł więc napisać o chrześcijanach więcej, niż pozwalałby mu na to charakter jego dzieła. Jego wzmianka jest jednak doniosła, ponieważ jest to pochodzące już z początku II wieku niechrześcijańskie i niezależne potwierdzenie istnienia Jezusa oraz skazania Go na śmierć przez Piłata, a także prześladowań chrześcijan przez Nerona w latach sześćdziesiątych I wieku. Świadectwa tego nie negował nawet Karol Kautsky[17], który poza tym świadectwem nie uznawał autentyczności żadnego innego świadectwa niechrześcijańskiego na temat Jezusa. Znaczenia tego świadectwa nie jest w stanie zaćmić nawet fakt, że Dion Kasjusz nie wspominał nic na temat prześladowań chrześcijan przez Nerona. Pisał on zresztą sto lat po Tacycie, a opis prześladowań podany nam przez Tacyta potwierdzał żyjący niedługo po nim Swetoniusz[18]. Warto też dodać, że mamy tutaj do czynienia z sytuacją podobną jak w przypadku wcześniej omawianych autorów, bowiem do naszych czasów nie dotrwały wszystkie dzieła Tacyta ani Kasjusza[19]. Spośród 14 ksiąg Historii Tacyta zachowały się tylko 4 księgi, natomiast spośród jego 16 Roczników mamy tylko 10[20]. Znów nie możemy więc na podstawie zachowanych pism danego autora stanowczo orzekać, że pisał on o czymś mało lub wcale, skoro nie znamy większości jego spuścizny.

Innymi słowy, ludzie ci nie pisali nic, lub bardzo mało, do tego najczęściej krytycznie, o młodej religii chrześcijańskiej, lecz o jej centralnej postaci nic nie wspominali.

Odpowiedź:

Skoro przedmiot ich zainteresowań był zupełnie inny, to nic dziwnego, że ludzie ci mało pisali o chrześcijanach. Zarzut Sędziaka jest więc cały czas bezsensowny, bo wychodzi od błędnego założenia, że ktoś miał pisać o czymś, o czym wcale pisać nie zamierzał. Nie można zarzucać komuś, że o czymś nie pisał (lub pisał mało), skoro z założenia miał on pisać o czymś zupełnie innym. Poza tym, jak już wiemy z powyższego, zachowane dokumenty z tamtego okresu są szczątkowe, więc tym bardziej nie można na tej podstawie orzekać nic pewnego. Nawet Zenon Kosidowski, guru polskich „racjonalistów”, zwraca uwagę na fakt, że skoro w pożarze Rzymu za Nerona spłonęły archiwa państwowe i to samo spotkało archiwa Sanhedrynu w Jerozolimie za Tytusa, to tym samym dysponujemy tylko szczątkowymi dokumentami z pierwszego wieku[21]. W świetle tego faktu co najmniej nie na miejscu jest wyrzucanie chrześcijanom, że nie posiadamy zbyt obszernych relacji świeckich z I wieku naszej ery na temat chrześcijaństwa.

Następnie był Juwenal (lata 60-127 n.e.) moralny krytyk ówczesnych obyczajów, i stoik Epiktet z Hierapolis (50-130), którzy również nie mają nic do powiedzenia o Jezusie.

Odpowiedź:

Bo znów mieli oni coś do powiedzenia, ale o czymś zupełnie innym. Ale po kolei, najpierw Juwenalis. I znów w przypadku tego autora wiemy, że nie zachowało się wszystko, co napisał[22]. W tym wypadku znów nie można stanowczo orzekać, że nie pisał on o Jezusie. To po pierwsze. Następnie, w swych 16 satyrach Juwenalis zajmuje się przede wszystkim moralnym zepsuciem możnych i obywateli Rzymu, co wiązało się z osobistymi urazami do władzy rzymskiej (Juwenalius nie osiągnął wymarzonego stanowiska w administracji rzymskiej, w dodatku został wygnany z Rzymu[23]). Interesują go takie sprawy, jak: dążenie do władzy, bogactwa (satyra 1, 10, 11), zepsucie i okrucieństwo kobiet w Rzymie (satyra 6), zepsucie i okrucieństwo cesarzy i urzędników dworskich z Rzymu (satyry 1-5), dziedzictwo szlachectwa (satyra 8), bieda rzymskich intelektualistów (satyra 7), homoseksualizm (w satyrach 2 i 9 wyśmiewa homoseksualistów)[24]. Poza tym Juwenal porusza inne konkretne tematy, jak: różnica między prawdziwą i interesowną przyjaźnią (satyra 12), pożyczanie pieniędzy przez przyjaciół (satyra 13), skąpstwo (satyra 14), pewien bunt w Egipcie, podczas którego zjedzono człowieka (satyra 15), kwestia przywilejów zawodowych żołnierzy (satyra 16)[25] itp. Za pisanie o tym wszystkim Juwenalius został nawet na jakiś czas wygnany z Rzymu. Co do Epikteta z Hierapolis, to nie wiem, po co Sędziak go tutaj przywołuje, skoro „Epiktet niczego nie napisał”[26], a poza tym był on filozofem i etykiem[27]. Po raz kolejny widać więc, że także i u tych dwóch autorów nie możemy szukać żadnych wzmianek o Jezusie, skoro jeden z nich w ogóle nic nie napisał, a obaj dodatkowo zajmowali się oni w swych rozważaniach z założenia czymś zupełnie innym niż religie i wierzenia na całym terenie cesarstwa rzymskiego.

W literaturze świeckiej I wieku nie ma żadnej wzmianki o Chrystusie jako istocie boskiej czy ludzkiej.

Odpowiedź:

Nieprawda. W I wieku wzmiankował o Jezusie Józef Flawiusz, który w swych napisanych ok. 95 roku Dawnych dziejach Izraela pisał o skazanym na śmierć Jakubie, bracie „Jezusa, zwanego Chrystusem”[28] (por. też wzmiankę Pawła o nim w Ga 1,19), co wyraźnie koresponduje z opisem śmierci Jakuba opisanym niezależnie od Flawiusza przez Klemensa Aleksandryjskiego i Euzebiusza w Historii kościelnej[29], który przytacza ten opis za bardzo starymi Pamiętnikami Hegezypa żyjącego na przełomie I i II wieku (Hegezyp pamiętał bowiem jeszcze czasy cesarza Hadriana, jak sam wspomina w jednym ze swych tekstów[30]). Ten tekst Flawiusza, w przeciwieństwie do pewnych innych jego wzmianek o Jezusie, „nie budzi żadnych zastrzeżeń wśród krytyków”[31], z czym zgadza się także jeden z niewierzących historyków, który podaje o tym i jeszcze innym świadectwie z pism Flawiusza, że „nie budzą wątpliwości ani zastrzeżeń i są na ogół przyjmowane jako autentyczne”[32].

Brak wzmianki o Jezusie w pismach Plotyna (lata 204-269) i krytyczne opinie Porfiriusza (233-305) na temat chrześcijaństwa, to kolejny dowód na to, że chrześcijaństwo nie cieszyło się wówczas zbyt dobrą sławą, a Jezus ciągle nie był gwiazdorem.

Odpowiedź:

Bo Jezus nigdy nie miał być gwiazdorem. Coś się Sędziakowi kompletnie pomieszało, on chyba stanowczo za często ogląda show biznes w telewizji. Co do wzmianki o Jezusie u Plotyna, to ten argument jest tu chyba dołożony nieco w pośpiechu i raczej bez specjalnego namysłu, skoro Plotyn żył w latach 204-269 n.e. (jak sam wyżej przyznaje Sędziak). W tym czasie chrześcijaństwo i wiedza o jego Założycielu była już zjawiskiem międzynarodowym, znanym długo wcześniej już choćby poganinowi Lukianowi, który pisał w połowie II wieku o Jezusie jako „ukrzyżowanym mędrcu”, a także Celsusowi, który ok. 178 roku[33] napisał swoją słynną rozprawę przeciw chrześcijaństwu zatytułowaną Słowo prawdy. Niżej potwierdza to zresztą sam Sędziak, gdy pisze o tym, że Celsus żył w II wieku.

Jeszcze większe zastanowienie budzi fakt, że nie ma żadnej wzmianki o Jezusie w tekstach historyka żydowskiego Filona z Akeksandrii. Filon urodził się przed nasza erą i żył długo po śmierci Jezusa. Był on namiętnym kronikarzem i opisał historię Żydów obejmującą cały okres ziemskiego życia Jezusa, poza samym Jezusem oczywiście.

Odpowiedź:

Nieprawda, Filon nie napisał „historii Żydów”. Wszystko, co pisał z zakresu historii, było związane tylko z filozoficzną interpretacją Pięcioksięgu i współczesną historią Żydów żyjących w odległej od Palestyny diasporze aleksandryjskiej (o diasporze aleksandryjskiej napiszę jeszcze dalej). Wyczerpujący wykaz dzieł napisanych przez Filona (a także tych przypisywanych mu) wraz z krótkim streszczeniem i charakterystyką ich treści podaje jedna z publikacji[34]. Tam też podaje się, że nie zachowały się wszystkie dzieła Filona w całości[35], co po raz kolejny nie upoważnia nikogo do stanowczego orzekania, że Filon na pewno nie pisał o Jezusie.

Mieszkał przez długi czas w Jerozolimie lub w pobliżu tego miasta w okresie, gdy miały miejsce takie wielkie wydarzenia jak cudowne narodzenie się Jezusa i rzeź niemowląt z rozkazu Heroda. Musiał być również świadkiem lub wiedzieć dobrze o cudownym rozmnażaniu chleba, triumfalnym wjeździe Jezusa do Jerozolimy na ośle, następnie jego ukrzyżowaniu podczas którego zatrzęsła się ziemia, ciemność ogarnęła świat, a zmarli-święci powstali z grobów i ukazali się mieszkańcom Jerozolimy. Dlaczego Filon nie ma nic a nic do powiedzenia o tych wszystkich wydarzeniach?

Odpowiedź:

Bo nieprawdą jest, jakoby Filon „mieszkał przez długi czas w Jerozolimie lub w pobliżu tego miasta w okresie, gdy miały miejsce takie wielkie wydarzenia jak cudowne narodzenie się Jezusa i rzeź niemowląt z rozkazu Heroda”. Sędziak jest dobry w pisaniu historii „od nowa”. Prawda jest zupełnie inna, mianowicie taka, że w całym swoim życiu Filon był co najwyżej na jednej odbytej w młodości (zatem wtedy, gdy Chrystusa nie było jeszcze na świecie) pielgrzymce do Jerozolimy[36]. Poza tym mieszkał na stałe w odległej od Palestyny Aleksandrii, gdzie nie znano nawet hebrajskiego (dlatego właśnie stworzono tam grecką Septuagintę), sam Filon też go nie znał[37]. Tym samym niczym innym jak czczym wymysłem są powyższe stwierdzenia Sędziaka, że Filon „mieszkał przez długi czas w Jerozolimie lub w pobliżu tego miasta w okresie, gdy miały miejsce takie wielkie wydarzenia jak cudowne narodzenie się Jezusa i rzeź niemowląt z rozkazu Heroda. Musiał być również świadkiem lub wiedzieć dobrze o cudownym rozmnażaniu chleba, triumfalnym wjeździe Jezusa do Jerozolimy na ośle, następnie jego ukrzyżowaniu podczas którego zatrzęsła się ziemia, ciemność ogarnęła świat, a zmarli-święci powstali z grobów i ukazali się mieszkańcom Jerozolimy”.

Skoro Filon nie mieszkał w Palestynie, był zhellenizowanym Żydem z odległej Aleksandrii, to nie ma się co dziwić, że nie pisał o Jezusie (w przeciwieństwie do Flawiusza, który pisał o Jezusie, bo pochodził właśnie z rejonów Jego działalności). Wedle pewnego datowania Filon urodził się jakieś 30 lat przed Chrystusem[38] i jeśli wiemy tylko o jednej jego pielgrzymce do Jerozolimy[39], którą odbył w młodości[40], to nie ma się co dziwić, że nie pisze on o Jezusie. Te wydarzenia były dla niego zbyt odległe, poza tym nie żył on wiarą uprawianą na sposób palestyński, jego świat był światem Septuaginty i greckich filozofów[41]. Skoro nie znał on języka palestyńskich Żydów, to informacje o aktualnych wydarzeniach z Palestyny (w tym te dotyczące Jezusa) docierały do niego z dużym opóźnieniem. Wpływ informacji na temat aktualnych wydarzeń z rejonu Palestyny na Filona był tym bardziej ograniczony, że mało interesował się on życiem religijnym w tamtym regionie. Widzimy teraz, jak bardzo zmienia się obraz całej sprawy, gdy weźmiemy pod uwagę wszystkie te okoliczności, o jakich nie wspomina Sędziak.

John E. Remsburg w książce "The Christ: A Critical Review and Analysis of the Evidence of His Existence" (Chrystus-krytyczny przegląd i analiza dowodów jego istnienia) pisze: "Te wszystkie wydarzenia, które musiały wprawić świat w zdumienie były zupełnie nieznane Filonowi. Filon, który był twórcą nauki o "Logos" (Słowie wcielonym) jakoś nie widział tego Słowa, chociaż mieszkał w ziemi gdzie objawiło się ono tysiącom ludzi w naukach i cudownych znakach".

Odpowiedź:

Mamy tu powielania nonsensów ciąg dalszy. Całkowitą wyssaną z palca nieprawdą jest stwierdzenie, że Filon „mieszkał w ziemi, gdzie objawiło się ono tysiącom ludzi w naukach i cudownych znakach”. Szczegółowo pisałem o tym już wyżej.

Innym ważnym historykiem tamtego okresu był Justus (lata ok. 50-80 n.e.), rywal Józefa Flawiusza. Pochodził on z Galilei, czyli rodzinnych stron Jezusa, i w szczegółach opisywał wszystko co działo się tam w owych czasach. Pisma Justusa zaginęły w tajemniczych okolicznościach, podobnie jak wiele innych ważnych pism tamtego okresu, ale Fotiusz, patriarcha z Konstantynopolu żyjący w IX wieku pisze: "Przeczytałem kroniki Justusa z Tyberiady, zatytułowane "Kroniki królów Judzkich". Justus opisuje ich wszystkich, od Mojżesza aż do czasów króla Agryppy - siódmego władcy z linii Heroda, ale nie czyni on - stwierdza ze zdumieniem - najmniejszej wzmianki o pojawieniu się Chrystusa, jego śmierci i cudach jakich dokonywał w judzkiej ziemi."

Odpowiedź:

Ten sam Focjusz pisał też, że w owej wspomnianej wyżej przez Sędziaka Kronice Justus „większość niezwykle ważnych wydarzeń poruszył całkiem pobieżnie”[42]. Skoro Justus większość niezwykle ważnych wydarzeń potraktował w swym dziele bardzo zdawkowo, to nic dziwnego, że nie wspomniał on w nim także o Jezusie. Milczenie to, a także zdawkowe pisanie o innych wydarzeniach można wytłumaczyć tym, że kronika Justusa była poświęcona historii królów judzkich (patrz wyżej tytuł podany przez Sędziaka), a nie wydarzeniom religijnym. Warto dodać, że Focjusz twierdzi w przytaczanych wyżej przez Sędziaka słowach, iż przeczytał tylko owe Kroniki królów judzkich autorstwa Justusa. Tymczasem wiemy, że Justus napisał też inne dzieła (te także całkowicie zaginęły)[43], i co do nich Focjusz nie twierdzi już, że nie zawierały one wzmianek o Jezusie. W tym momencie nawet ktoś tak nieobiektywny jak Deschner jest obiektywny (ale nie Sędziak), gdy zauważa on, że „pisma Justusa zachowały się tylko we fragmentach, wobec czego nie wiadomo, co jeszcze napisał”[44]. Znów nie możemy więc orzekać, że jakiś autor nie pisał nic o Jezusie, skoro nie znamy wszystkich jego dzieł.

W najstarszych źródłach rabinicznych nie ma żadnej wzmianki o Jezusie z Nazaretu.

Odpowiedź:

Ależ są, jak pisałem wyżej o Jezusie pisał Flawiusz, który pochodził z rodu kapłańskiego i od 19 roku życia był faryzeuszem[45]. O Jezusie wspomina także w pewnym miejscu Talmud, w materiale datowanym na I wiek (z czasów Eliezera ben Hirkana i Akiby), o czym donosił (i z czym zgadzał się) nawet jeden z ojców racjonalizmu europejskiego, A. Robertson[46].

W źródłach późniejszych takie wzmianki wreszcie pojawiają się, ale są to najprawdopodobniej pierwsze reakcje Żydów na pisemne i ustne nauki chrześcijan. Nie zaprzeczają one temu, że Jezus istniał i został ukrzyżowany, a nawet temu, że czynił cuda, tyle, że określają je jako sztuczki szarlatańskie. W tekście "Babiloński Sanhedryn" czytamy: "Rabin powiedział: Jezus Nazarejczyk praktykował magię i zwodził Izrael". Talmud wspomina o Jezusie w kilku miejscach, ale jako Jezusie Ben Pandera, czyli synu Pandery lub Pantery (interpretacja tego imienia nie jest jednoznaczna).

Odpowiedź:

Talmud nie zawsze utożsamia Jezusa z ben Panderą. Czasem pisze o Jezusie Nazareńskim w kontekście najwyraźniej chrześcijańskim. Nawet niewierzący badacze chrześcijaństwa zgadzają się z tym, że Talmud mówi o Jezusie w swych najstarszych partiach[47] (patrz też wyżej wspomniany A. Robertson).

Celsus, jeden z pierwszych krytyków chrześcijaństwa i filozof z II wieku, opierając się zapewne na relacjach współczesnych mu Żydów, oskarżył Jezusa o to, że kłamał za życia mówiąc że narodził się z dziewicy, podczas gdy naprawdę pochodził z pewnej wioski żydowskiej i był synem wieśniaczki zarabiającej na życie jako tkaczka. Jej mąż, z zawodu cieśla, opuścił ją ponieważ była mu niewierna. Porzucona i zniesławiona kobieta - według tych relacji - potajemnie urodziła Jezusa, którego ojcem był żołnierz rzymski o imieniu Pantera. Lata wczesnej młodości Jezus spędził w Galilei, a potem udał się do Egiptu gdzie pracował jako najemny robotnik. W Egipcie nauczył się popularnej wśród Egipcjan sztuki magii. Następnie powrócił do Palestyny z nadzieją, że dzięki temu stanie się kimś wielkim, i zaczął mówić o sobie, że jest bogiem.

Odpowiedź:

To oczywiście jest polemiczna wersja, jaka powstała w środowisku żydowskim. Jest ona o tyle cenna, że pośrednio potwierdza relacje Ewangeliczne o Jezusie jako cieśli (Mt 13,55; Mk 6,3), cudach i zarzutach faryzeuszów, że Jezus czynił to za pomocą nieczystych sztuczek (Mt 12,24; Mk 3,22), a także potwierdza ona ideę boskości Jezusa (J 1,1; 20,28; Dz 20,28; 1 J 5,18).

Swetoniusz, rzymski historyk i biograf pisał w 120 roku n.e. w książce "Żywoty cesarzy", że "cesarz Klaudiusz wypędził z Rzymu Żydów, którzy nieustannie sieli niepokój w tym mieście za namową niejakiego Chrestusa - buntownika i agitatora". Ale ów Chrestus - wynikałoby z tego - żył kilkanaście lub kilkadziesiąt lat po śmierci biblijnego Jezusa.

Odpowiedź:

Niekoniecznie. Tekst Swetoniusza wcale nie podaje, że owe namowy odbywały się w tym czasie i na bieżąco. Można to zrozumieć w ten sposób, że owi Żydzi byli podburzeni wcześniej przez Chrestosa, np. jakimiś jego naukami. Inni tłumaczą ten tekst tak: „Klaudiusz wypędził Żydów z Rzymu, którzy podżegani przez Chrestosa wywoływali częste zamieszki”[48]. Słowo „podżegani” czy „podburzeni”, jak tłumaczą to słowo w tym tekście również trzej inni niewierzący badacze historii chrześcijaństwa[49], można z powodzeniem zrozumieć w ten sposób, że Chrestos nie podburzał ich osobiście, tylko że spowodowały to jakieś jego idee lub nauki. Korespondowałoby to doskonale z tym, co podają Dzieje Apostolskie, w których czytamy, że „Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów” (Dz 18,2). Żydzi nieraz wszczynali w Rzymie zamieszki z powodu nauczania Jezusa, co ukazuje choćby przykład opisany w Dz 22. Warto też dodać, że w przypadku dzieł Swetoniusza znów jest tak, iż posiadamy tylko fragmenty, nie możemy więc stanowczo orzekać, jak dużo napisał on w rzeczywistości o Chrystusie[50].

Nikt prawie nie zaprzecza dzisiaj temu, że podania Flawiusza na temat Jezusa pochodzące ze "Starożytności żydowskich" zostały w znacznym stopniu sfałszowane po śmierci autora przez co straciły na wiarygodności.

Odpowiedź:

Kolejne niepełne przedstawienie tego, jak jest naprawdę. Jak pisałem wyżej, Flawiusz w swych Dawnych dziejach Izraela pisał o Jakubie, bracie „Jezusa, zwanego Chrystusem”[51]. Tekst ten, w przeciwieństwie do pewnych innych wzmianek o Jezusie u Flawiusza, „nie budzi żadnych zastrzeżeń wśród krytyków”[52], z czym zgadza się także jeden z niewierzących historyków, który podaje o tym i jeszcze innym świadectwie z pism Flawiusza, że „nie budzą wątpliwości ani zastrzeżeń i są na ogół przyjmowane jako autentyczne”[53].

Natomiast co do innego świadectwa Flawiusza o Jezusie, tzw. słynnego Testimonium Flavianum[54], to rzeczywiście zostało ono częściowo przerobione przez jakiegoś kopistę. Uznaje się jednak ostatnio wśród historyków, że nie jest ono od początku do końca fałszerstwem i od czasów odkrycia w 1971 roku przez Salomona Pinesa arabskiej wersji Testimonium w jednej z kronik Agapiosa[55] z Hierapolis, za najprawdopodobniejszą wersję tego tekstu uważa się właśnie wersję zachowaną u owego Agapiosa, a także u Michała Syryjczyka[56]. Zgadza się z tym nawet jedno z cenionych w skali międzynarodowej i wydanych niedawno opracowań świeckich[57]. Z. Ziółkowski komentował w związku z tym: „Naturalnie, że urywek Flawiusza został spreparowany, najwybitniejsi jednak historycy są zdania, że w tym miejscu znajdowała się wzmianka o Jezusie, czego dowodem może być cytowany wyżej rękopis arabski”[58].

Z wersji Testimonium Flavianum zachowanej u Agapiosa wynika, że zdaniem Flawiusza Jezus był mądry i wielu Żydów poszło za Nim, uważając Go za Mesjasza, stając się również Jego uczniami. Piłat mimo to skazał Go na śmierć krzyżową, jednak potem Jego uczniowie nadal głosili Jego naukę, głosząc, że ukazał się im On żywy trzy dni po swym ukrzyżowaniu[59]. W. Bienert na bazie bardzo szczegółowej egzegezy tekstu i kontekstu okalającego Testimonium Flavianum doszedł do wniosku, że tłumacz starosłowiańskiej wersji Wojny żydowskiej Flawiusza przekazał najwierniejszą wersję Testimonium. Tekst tej wersji przekazuje on w jednym ze swych tłumaczeń, dokonując dodatkowo częściowej rekonstrukcji[60], i w zasadzie prawie w całości pokrywa się ona z wyżej wspomnianą wersją przekazaną przez Agapiosa, z tą różnicą, że w tej wersji tekstu Flawiusz nazywa Jezusa szarlatanem, a Apostołów złoczyńcami, którzy chcieli wejść na Górę Oliwną i wtargnąć siłą do Jerozolimy. Jeszcze bardziej interesującej rekonstrukcji Testimonium Flavianum dokonał profesor Dubarle, czyniąc to na podstawie krytyki tekstu dokonanej w oparciu o nowe odkrycia wyżej wspomnianych rękopisów (a także innych rękopisów zawierających Testimonium). Owa rekonstrukcja nie odbiega prawie wcale od tekstu, jaki przekazał nam w swej arabskiej recenzji wyżej wspomniany Agapios[61]. W związku z tym Radożycki stwierdza, że „Dziś już nie można twierdzić, że cały fragment zawierający «testimonium Flavianum» jest chrześcijańską interpolacją […]”[62].

Jakkolwiek by na to patrzeć, chcąc nie chcąc, mamy więc u Flawiusza aż dwie obszerne wzmianki o Jezusie, które mimo swej zwięzłości w dużym stopniu potwierdzają nie tylko to, że Jezus istniał, ale potwierdzają nam też częściowo główne rysy przesłania zawartego w Nowym Testamencie. Nic dziwnego zatem, że wyżej Sędziak tak pobieżnie i szybko przemknął nad tym najwidoczniej niewygodnym dla niego tematem.

Widzimy więc, że w żydowskiej literaturze rabinicznej - drugim ważnym źródle, w gruncie rzeczy pozabiblijnym, w którym szukamy informacji na temat Jezusa - znajdujemy, podobnie jak w źródłach grecko-rzymskich tylko krótkie i do tego krytyczne wzmianki o nim lub o kimś, kogo trudno byłoby utożsamić na sto procent z nowotestamentowym Jezusem z Nazaretu. Nie jest również tajemnicą, że w I, II i III wieku ojcowie kościoła oraz Rzymianie, poniszczyli wiele cennych pism, z rożnych powodów i w rożnych okolicznościach.

Odpowiedź:

W związku z faktem, że tak wiele dokumentów z tamtych czasów zaginęło, te kilka wzmianek, jakie zachowały się u autorów niechrześcijańskich na temat Jezusa i chrześcijan, można uznać za wystarczająco wiele, wręcz ponad potrzeby. Wyżej uzasadniłem już wyczerpująco, dlaczego autorzy ci nie mogli się rozpisywać o Jezusie i ograniczali się tylko do krótkich wzmianek na ten temat.

Profesor Gunter Borkam pisze: "Gdybyśmy chcieli "okroić" metodą krytycznej oceny obraz Jezusa jaki podaje nam tradycja, to znaczy ograniczyć się do tego co jest absolutnie pewne na jego temat z historycznego punktu widzenia, to pozostałby nam tylko sam tułów, który nie miałby prawie nic wspólnego z historią opisaną w ewangeliach".

Odpowiedź:

Jest dokładnie odwrotnie. Na zasadzie przeciwwagi zacytuję jak dokładnie tę samą kwestię ocenił Yamauchi, który ujął sprawę wyjątkowo trafnie:

„Nawet gdybyśmy nie posiadali chrześcijańskich ksiąg Nowego Testamentu, to na podstawie takich pozachrześcijańskich pism, jak Józefa Flawiusza, Tacyta czy Pliniusza Młodszego i Talmudu, moglibyśmy ustalić, że: (1) Jezus był żydowskim nauczycielem; (2) wielu wierzyło, że dokonuje On uzdrowień i egzorcyzmów; (3) został odrzucony przez przywódców żydowskich; (4) został ukrzyżowany za Poncjusza Piłata w czasie panowania Tyberiusza; (5) pomimo tak haniebnej śmierci jego zwolennicy, wierzący, że On wciąż żyje, rozproszyli się poza Palestynę, tak iż do 64 roku wielu z nich znalazło się w Rzymie; (6) na początku II wieku cześć jako Bogu oddawali Mu ludzie z najrozmaitszych warstw, z miast i wsi – mężczyźni i kobiety, niewolnicy i wolni”[63]. Czy potrzeba lepszych świadectw? Jeden z biblistów, podsumowując znaczenie posiadanych przez nas świadectw niechrześcijańskich na temat Jezusa, napisał, że „Pisarze pozachrześcijańscy dostarczają nam więc sporej garści wiadomości o Chrystusie”[64]. Jak widać, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Do podobnego wniosku doszedł przed odkryciem Zwojów Morza Martwego dr Albert Schweitzer, który w książce "The Quest for Historical Jesus" pisze: "świat chrześcijański powinien zawsze liczyć się z odrzuceniem autentyczności Jezusa."

Odpowiedź:

Oczekiwania Borkama i Schweitzera są nierealne. Nie można oczekiwać, aby w dziełach autorów niechrześcijańskich z czasów Jezusa znajdowały się elaboraty na temat wydarzeń ewangelicznych. Równie dziwaczne byłoby oczekiwanie od autorów Nowego Testamentu, że na kartach swych dzieł, zamiast zajmować się Jezusem i sprawami swej religii, będą się oni nie wiadomo ile rozpisywać np. o esseńczykach albo o kulcie Zeusa.

Rudolf Bultmann, jeden z najpopularniejszych komentatorów biblijnych XX wieku, wyraził się w taki oto sposób: "Teraz już wiem, że nie wiemy prawie nic na temat charakteru i życia Jezusa, bo autorów najstarszych tekstów chrześcijańskich Jezus na ogół nie interesuje, ponadto rzeczy jakie przekazują nam te źródła o nim, są fragmentaryczne i często legendarne." Dlatego Bultman uznawał tylko Pawłowy model chrześcijaństwa.

Odpowiedź:

Zdanie Bultmanna jest bez znaczenia, skoro w swoich ocenach chrześcijaństwa inspirował się on filozofią Heideggera[65].

Jednak dzięki manuskryptom znalezionym w Qumran, Jezus stał się mniej tajemniczą postacią, przynajmniej w sensie teologicznym, o czym pisałem obszerniej w artykule "Czy Jezus z Nazaretu był esseńczykiem?". Ale mimo wszystko uważam, że w świetle powyższych faktów nie pozostaje nam nic innego jak tylko ubolewać nad tym, że w świecie w którym żyjemy rozniecony został tak silny kult człowieka, o którym tak mało możemy dowiedzieć się z najważniejszych źródeł.

Odpowiedź:

Z najważniejszych? Sędziak nie podał żadnego powodu, z którego źródła pogańskie czy niechrześcijańskie miałyby stanowić lepsze źródło informacji na temat Jezusa.

I argument ostateczny: historycy czasów Jezusa zgodnie nie wspominali ani jednym słowem o istnieniu pewnych postaci historycznych, takich jak prokonsul Cypru czy tytuł namiestnika rzymskiego na Malcie. O istnieniu tych postaci wiemy jednak z pewnych odkryć archeologicznych (i z Biblii – por. Dz 13,7; 28,7)[66]. To ostatecznie przesądza o tym, że milczenie źródeł „świeckich” na temat konkretnych postaci historycznych o niczym nie świadczy. Niniejszym, nawet gdyby żadne źródło niebiblijne z I wieku naszej ery nie wspominało o Jezusie (a tak nie jest), to nie byłoby to żadnym argumentem przeciw historycznemu istnieniu Jezusa Chrystusa. Warto też dodać w tym miejscu, że argumentowanie ex silentio jest uważane za błąd logiczny, dlatego ci, którzy argumentują na podstawie milczenia źródeł świeckich o Jezusie popełniają ten właśnie błąd.

Jan Lewandowski

(maj 2004)



[1] Por. J. Sędziak, Jezus w źródłach pozabiblijnych, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3405 .

[3] Por. K. Kautsky, Pochodzenie chrześcijaństwa, Warszawa 1950, s. 6-7.

[4] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, Warszawa 1979, s. 31-33.

[5] Por. Z. Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, w: Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa, pod red. J. Kellera, Warszawa 1969, s. 71, 73.

[6] Por. J. Keller, Katolicyzm, Warszawa 1979, s. 24; por. też: tenże, Jezus, w: Od Mojżesza do Mahometa, Warszawa 1987, s. 118, 120.

[7] Por. K. Deschner, I znowu zapiał kur, t. I, Gdynia 1996, s. 25-27.

[8] J. Keller, Katolicyzm, dz. cyt., s. 25; por. też podobną ocenę Flawiusza w: A. Robertson, Pochodzenie chrześcijaństwa, [b.m.w.] 1961, s. 120; R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, Warszawa 1960, s. 79.

[9] Tamże, s. 27.

[10] R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, dz. cyt., s. 76.

[11]Encyklopedia Britannica, edycja polska, t. XXXII, Poznań 2003, s. 292.

[12] Tamże.

[13] Tamże, s. 281.

[14] Tamże.

[15] Tamże.

[16] J. Keller, Katolicyzm, dz. cyt., s. 27.

[17] Por. K. Kautsky, Pochodzenie chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 10-11.

[18] Tamże, s. 11.

[19] Z dzieł Kasjusza mamy np. tylko fragmenty biografii Augusta; por. D. Rops, Dzieje Chrystusa, Warszawa 1995, s. 117.

[20] Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Warszawa 2002, s. 36; por. też: F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, Katowice 2003, s. 21.

[21] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, Warszawa 1979, s. 33-34, 188.

[22] Por. Encyklopedia Britannica, edycja polska, t. XIX, Poznań 2000, s. 84.

[23] Tamże, s. 83-84.

[24] Tamże, s. 84.

[25] Tamże.

[26]Encyklopedia Britannica, edycja polska, t. XI, Poznań 1999, s. 82.

[27] Tamże, s. 82-83.

[28] Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, XX, 9, 1.

[29] Euzebiusz, Historia kościelna, II, 1, 3-5; 23-2-18, 22; III, 5.

[30] Tamże, IV, 8, 2.

[31] J. Kulisz, Wprowadzenie do teologii fundamentalnej, Kraków 1995, s. 85; tak samo: S. Mędala, w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, Kraków 1994, s. 270; E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, Poznań 1958, s. 382.

[32] J. Keller, Katolicyzm, dz. cyt., s. 26; por. też: tenże, Jezus, dz. cyt., s. 119.

[33] Por. A. Robertson, Pochodzenie chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 127. Za tą pracą podaję też wzmiankę o Lukianie.

[34] Por. E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, dz. cyt., s. 285-297.

[35] Tamże, s. 294.

[36] Tamże, s. 282.

[37] Tamże, s. 281.

[38] Tamże, s. 280. Jak podaje jedno z opracowań, wspólnota z Aleksandrii „przez prawie trzysta lat była niemal wyłącznie greckojęzyczna […]”, Encyklopedia Britannica, t. XII, Poznań 1999, s. 134.

[39] Filon Aleksandryjski, De Providentia, II, 7.

[40] Por. E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, dz. cyt., s. 282.

[41] Tamże.

[42] Focjusz, Biblioteka, I, za: S. Mędala w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 263.

[43] Por. S. Mędala w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 263.

[44] K. Deschner, I znowu zapiał kur, t. I, dz. cyt., s. 26.

[45] Por. Józef Flawiusz, Autobiografia, 2; S. Mędala, w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 265; por. też: Encyklopedia Britannica, t. XIX, Poznań 2000, s. 35-36; Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 20.

[46] Por. A. Robertson, Pochodzenie chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 123-124. Tam też przytoczono dłuższy fragment tego podania z Talmudu.

[47] Por. np. Z. Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 71-72; J. Keller, Katolicyzm, dz. cyt., s. 29; tenże, Jezus, dz. cyt., s. 122-123.

[48] J. Kulisz, Wprowadzenie do teologii fundamentalnej, dz. cyt., s. 76; por. też: Z. Ziółkowski, Najtrudniejsze stronice Biblii, Warszawa 1989, s. 260, przyp. 1.

[49] Por. J. Keller, Jezus, dz. cyt., s. 121; tenże, Katolicyzm, dz. cyt., s. 28; Z. Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 73; Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 17. Keller tłumaczy w trybie niedokonanym – „podburzani”. Jeszcze inni tłumaczą po prostu „pod wpływem Chrystusa” – por. D. Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 12.

[50] Por. D. Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 117.

[51] Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, XX, 9, 1.

[52] J. Kulisz, Wprowadzenie do teologii fundamentalnej, dz. cyt., s. 85; tak samo: S. Mędala, w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 270; E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, dz. cyt., s. 382.

[53] J. Keller, Katolicyzm, dz. cyt., s. 26; por. też: tenże, Jezus, dz. cyt., s. 119.

[54] Por. Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, XVIII, 3, 3.

[55] Por. J. Radożycki, Uzupełnienie do „Testimonium Flavianum”, w: Dawne dzieje Izraela, Poznań – Warszawa – Lublin 1979, s. 1059-1061; por. też: Z. Ziółkowski, Najtrudniejsze stronice Biblii, dz. cyt., s. 262.

[56] Por. J. Kulisz, Wprowadzenie do teologii fundamentalnej, dz. cyt., s. 85-86; por. też: S. Mędala, w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 270-271, który potwierdza to, pisząc, że „wielu uczonych” (jako przykłady podaje tu P. Wintera, J.R. Barletta) uznaje Testimonium Flavianum za autentyczny tekst, który poddano pewnym modyfikacjom. Już w latach 50. XX wieku częściową autentyczność Testmonium uznawali tacy poważni badacze i filolodzy, jak Thackeray i Laqueur, który wbrew szkole Nordena odrzucającej całość Testimonium uznawali jego częściową autentyczność – por. E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, dz. cyt., s. 386-389; por. też: tenże, Testimonium Flavianum, w: Dawne dzieje Izraela, dz. cyt., s. 877-878; tenże, Podręczna encyklopedia biblijna, t. II, Poznań – Warszawa – Lublin 1959, s. 615. Godne szczególnej uwagi jest to, że za autentyczny uznawali Testmonium tacy liberalni krytycy, jak Harnack, za autentyczny uważał go także Burkitt. Za częściową autentycznością tego tekstu opowiadali się też Reinach, Ricciotti i nawet żydowscy uczeni, jak Klausner i Winter – por. D. Rops, Dzieje Chrystusa, dz. cyt., s. 15-16; F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 140 i przyp.21-22; S. Mędala, Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 270.

[57] Por. Encyklopedia Britannica, t. XVIII, Poznań 2000, s. 381, gdzie najwyraźniej w nawiązaniu do recenzji Testimonium Flavianum zachowanej u Agapiosa stwierdzono, że „najbliższy pierwotnej wersji jest krótszy przekład arabski”. W ten sposób nawet Encyklopedia Britannica uznała za częściowo wiarygodne świadectwo Flawiusza o istnieniu i życiu Jezusa zawarte w jego Testimonium Flavianum.

[58] Z. Ziółkowski, Najtrudniejsze stronice Biblii, dz. cyt., s. 263.

[59] Por. J. Kulisz, Wprowadzenie do teologii fundamentalnej, dz. cyt., s. 85-86, gdzie przytoczono tekst Testimonium Flavianum w wersji zachowanej u wspomnianego Agapiosa z Hierapolis. Por. też: J. Radożycki, Uzupełnienie do „Testimonium Flavianum”, dz. cyt., s. 1059; oraz Z. Ziółkowski, Najtrudniejsze stronice Biblii, dz. cyt., s. 262 i przyp. 8, gdzie również znajduje się wspomniany tekst.

[60] Por. S. Mędala, w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 272, gdzie można zapoznać się z tekstem owej rekonstrukcji. Por. też: E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, t. II, dz. cyt., s. 389n, gdzie bardzo szczegółowo omawia się problematykę związaną z Testimonium Flavianum we wspomnianym przekładzie starosłowiańskim, omawiając także plusy i minusy rozwiązań Eislera i Bienerta. Na s. 399 tego opracowania znajduje się rekonstrukcja Bienerta Testimonium podana w języku greckim. Patrz też: tenże, Testimonium Flavianum, w: Dawne dzieje Izraela, dz. cyt., s. 883-886; tenże, Podręczna encyklopedia biblijna, t. II, dz. cyt., s. 616n; F.F. Bruce, w Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 141, przyp. 26, omawia kwestię Eislerowskiej rekonstrukcji Testimonium z wspomnianego starosłowiańskiego przekładu Wojny żydowskiej. Tam też znajduje się przytoczenie owej rekonstrukcji.

[61] Ową rekonstrukcję można odnaleźć w: J. Radożycki, Uzupełnienie do „Testimonium Flavianum”, dz. cyt., s. 1060.

[62] Tamże.

[63] Za: J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 134.

[64] Z. Ziółkowski, Najtrudniejsze stronice Biblii, dz. cyt., s. 263.

[65] Por. J. Myśków, Zagadnienia apologetyczne, Warszawa 1986, s. 78, 82n.

[66] Por. Wstęp do Nowego Testamentu, Poznań 1996, s. 286-287.

 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane