Grzegorz Żebrowski

Duch Święty osobą!

dodane: 2005-07-20
Dokument w fazie roboczej, ostatnia aktualizacja 25.07.2005
Dokładnie w którym momencie i skąd się wzięła wiara w osobowość Ducha Świętego? Na to pytanie trudno precyzyjnie odpowiedzieć, jednakże w tym artykule przedstawię argumenty przemawiające za tym, że wiara ta ma swoje bardzo mocne podstawy oparte przede wszystkim na Nowym Testamencie, na historii, logice i oczywiście na patrystyce. Niniejszy esej będzie w dużym stopniu odnosił się do argumentów Arkadiusza Wiśniewskiego z jego artykułu Przemawiający Duch Święty?, (którego czasami będę cytował, a te cytaty będą zaznaczone kursywą i w kolorze szarym), ale również (a właściwie przede wszystkim) pozwolę sobie na kilka dodatkowych moich myśli i spostrzeżeń, jakie mi się nasunęły podczas dyskusji z antytrynitarianami na ten tytułowy temat.

 

Na samym początku warto poruszyć kwestię interpretacji Pisma Świętego. Oczywistym błędem jest interpretowanie natchnionego tekstu „na wyrywki”. Całe nauczanie Biblii należy skonfrontować z całością nauczania Biblijnego. Jeśli dany fragment może być rozumiany na kilka sposobów, które się wzajemnie wykluczają, to w tym momencie nie wolno nam dostosowywać interpretacji tego fragmentu do własnych potrzeb, własnych „widzimisię”. W takim wypadku należy dopasować interpretację tego wersetu (spośród całego ich spektrum) do całościowego nauczania Biblii (lub w pewnych przypadkach wybierać interpretacje zdecydowanie najbardziej prawdopodobne), a nie całościowe nauczanie Biblijne dopasować do „ulubionej” interpretacji tego fragmentu. Dlatego też antytrynitarianie popełniają często błąd, kiedy nas krytykują za to, iż dany fragment stanowi dla nas dowód na osobowość Ducha, gdy przecież jego wymowa nie musi być taka, jaką my sobie byśmy życzyli. Otóż my nie opieramy naszej wiary na tylko i wyłącznie jednym wersecie, który nie jest w 100% jednoznaczny, ale sposób interpretacji tego konkretnego fragmentu wybieramy na podstawie kontekstu zarówno bliższego, dalszego, sytuacyjnego, jak i kulturowo-historycznego. Jeśli pewna nauka jest powtarzana w Biblii bardzo często i wręcz co chwilę i na kilka różnych sposobów, to w żaden sposób nie uprawnia to nas do tego, aby każdy z tych fragmentów wykręcić tak, aby nie przeczyło to naszej wydumanej nauce.

 

Inną ważną kwestią w tym rozważaniu jest analiza gatunku literackiego. W tym artykule będziemy się w największym stopniu skupiali nad księgą Dziejów Apostolskich. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że ta księga jest pewnego rodzaju kroniką, w której opisane są wydarzenia, konkretne sytuacje z życia apostołów, ich dialogi itp. Wszystkie wydarzenia i dialogi (na co chcę zwrócić szczególną uwagę) są osadzone w konkretnym punkcie czasu i przestrzeni i w zasadzie nie znajdujemy tam takich gatunków, które odnajdujemy chociażby w Księdze Przysłów. Na ten aspekt chciałem położyć szczególnie nacisk, gdyż często spotykamy się z argumentacją typu: „To, że Duch Święty mówi, to jeszcze nie jest argument przemawiający za Jego osobowością, gdyż również o krwi Abla jest powiedziane, iż przemawia (Hbr 12,24)”. Takie porównanie nie jest adekwatne, gdyż w Dziejach Apostolskich Duch przemawia bardziej konkretnie, bo w konkretnym punkcie czasu, przestrzeni, zwracając się do konkretnych osób i w konkretnej sytuacji, czego nie można z całą pewnością powiedzieć o krwi Abla z tego fragmentu z listu do Hebrajczyków.

 

Przechodząc do głównej części tych rozważań, na samym początku warto w skrócie przypomnieć meritum omawianego artykułu A. Wiśniewskiego. Autor ten polemizuje z argumentacją trynitarną opierającą się na tym, iż osobowość Ducha można uzasadnić na podstawie tego, iż On przemawia, mówi i do tego używa zaimków osobowych pierwszej osoby w stosunku do siebie „To JA (gr. ego) ich posłałem” (por. Dz 10,19-20). W swoim artykule A. Wiśniewski odwołuje się do kontekstu historyczno-kulturowego, mentalności Żydowskiej, z której miałoby wynikać, że dla ówczesnych Żydów takie personifikowanie mocy, obecności Bożej nie musiało od razu się wiązać z jej osobowością. Dla przykładu przytacza tam pojęcie szechiny, która nie była oddzielną osobą, a w pismach rabinicznych była rozumiana jako Boża obecność, jak i czasem utożsamiana z Duchem Świętym. Okazuje się, ze w pismach Talmudu i Tosifty, na które powołuje się A. Wiśniewski można znaleźć fragmenty, w których ta wspomniana szechina również mówi i do tego używa zaimków osobowych w pierwszej osobie. Co więcej, podobnie jak Duch Święty ta szechina była czasem utożsamiana z Bogiem Jahwe, słyszy, postanawia, oświeca itp. Dosyć istotnym problemem, z którym A. Wiśniewski musiał stanąć twarzą w twarz jest to, iż najstarsze fragmenty Talmudu i innych pism, w których występowała ta szechina powstały dopiero w II w.n.e. Sam ten fakt stawiał argumentację A. Wiśniewskiego w bardzo niekorzystnej sytuacji, więc aby z tego wybrnąć zauważył on, iż Talmud przecież nie powstał dopiero w II-IV wieku po Chrystusie, ale był on już obecny w ustnej tradycji, w której wychowywały się poprzednie pokolenia Żydów już dużo wcześniej.

 

Na samym wstępie warto zaznaczyć, że aby coś postulować, to antytrynitarianie powinni dysponować bardziej konkretnymi dowodami, niż tylko przypuszczeniami „bo mi się wydaje, że tak właśnie było”. To, że ta szechina wywarła wpływ na uczniów Jezusa (którzy w dużej mierze byli ludźmi prostymi, wziętymi z ludu, a nie ze środowisk rabinicznych), oraz że była personifikowana w taki sposób, jak zostało to przedstawione w artykule A. Wiśniewskiego w okresie Jezusa Chrystusa jest tylko przypuszczeniem i pobożnym życzeniem autora. Faktem jest, że w NT nie ma żadnego śladu o niej. Oczywiście jest uzasadnione twierdzenie, że istniała ona wcześniej w przekazach ustnych, jednakże nie ma mocnych podstaw do tego, aby twierdzić, iż była ona w ten sposób personifikowana, jak odnajdujemy to w cytowanych przez A. Wiśniewskiego pismach Talmudu. Nigdy wcześniej to się nie pojawiało w pismach hebrajskich (na dobrą sprawę nie można mówić nawet o starotestamentalnym Duchu Świętym, ale o tym za chwilę), a jak wiadomo każdy styl, sposób myślenia w danej kulturze również musiał mieć kiedyś swój początek. Przez cały swój artykuł A. Wiśniewski dla własnej wygody zakłada sobie, że jednak ta szechina była w taki właśnie sposób personifikowana, co wywarło taki, a nie inny wpływ na specyficzne myślenie autorów ksiąg NT. Oprócz tej szechiny są również świadectwa ST, w którym Duch Święty również mówił i zachowywał się sposób specyficzny dla osoby, mimo iż nie był rozumiany jako oddzielna osoba od Boga Jahwe (por. 2 Sm. 23,2; Hi 33,4; Ps 106,33; Ps 139,7; Ps 143,10; Iz 48,16; Iz 63,10; Ez 1,12.20; Ezd 11,5; Mi 2,7; Jdt 16,14). Jednakże w tym przypadku nie możemy zapomnieć o tym, że oprócz tego, iż w tamtym okresie Duch Święty był rozumiany jako moc Boża, to jeszcze bardzo często był rozumiany jako synonim Boga Jahwe. W takim wypadku nie powinno dziwić to, iż ten Duch Święty był momentami postrzegany przez ówczesnych czytelników ST jako osoba, gdyż w tym wypadku chodziło o Boga Jahwe. Wyjątek stanowi jednak Iz 48,16 w którym to Bóg Jahwe jest bardzo odróżniony od swego Ducha:

 

Iz 48,16 Zbliżcie się do mnie i słuchajcie tego! Od samego początku nie mówiłem w skrytości, odkąd się to dzieje, Ja tam jestem! A teraz Wszechmogący, mój Pan, posłał mnie i jego Duch. (BW)

 

Również często można się spotkać z takim tłumaczeniem:

 

Iz 48:16 Zbliżcie się ku Mnie, słuchajcie tego: Ja nie w skrytości mówiłem od początku; odkąd się to spełniało, tam byłem. Tak więc teraz Pan Bóg, posłał mnie ze swoim Duchem. (BT)

 

W tym drugim przypadku, który jest również dość często spotykany w różnych tłumaczeniach ten Duch mógłby być rozumiany w znaczeniu mocy, natchnienia Bożego.

 

Jednakże nawet jakbyśmy przyjęli to pierwsze tłumaczenie jako jedyne poprawne, to należy mieć na uwadze fakt, iż niektóre sprawy były obecne w ST, choć były w pewien sposób zakryte, nie były wyeksponowane. Przykładem jest chociażby Ps 110,1 „Psalm Dawidowy [...] Rzekł Pan do Pana mego [...]”, co Jezus wykazał w polemice z Żydami (Mt 22,41nn). Chociaż było to wyraźnie napisane, to jednak nikt z Żydów nie dostrzegł, że Mesjasz to będzie ktoś więcej, niż tylko syn Dawida, ktoś, kto nieporównywalnie przewyższy go godnością, gdyż już wtedy był dla niego tym niebieskim Panem. Inny tego przykład mamy w Zach 12,10, w którym znajdujemy proroctwo, którego spełnienie zostało opisane w ew. św. Jana 19,34.37 („wtedy spojrzą na mnie, którego przebodli”), co musiało budzić zdziwienie kopistów do tego stopnia, że niejednokrotnie decydowali się oni poprawiać natchniony tekst na „spojrzą na tego, którego przebodli”[1].

 

O ile Duch Święty w ST był bardzo często utożsamiany z Bogiem Jahwe, to sytuacja w NT przedstawia się zupełnie inaczej, gdyż tam Duch Święty jest wyraźnie odróżniony od Boga Ojca i do tego w sposób bardzo wyraźnie personifikowany. Takich wersetów jest bardzo wiele w NT – (który jest – w przeciwieństwie do ST - pełnią objawienia Bożego), mimo iż ST przekracza swoją objętością kilkukrotnie NT. Poparzmy się na przykłady tego:

 

 

Mat. 28:19 Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, (BW)

 

Jan. 16:7-15

7. Lecz Ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was.

8. A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie;

...

13. Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi.

14. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi.

15. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi.

(BW)

 

Łuk. 11:13 Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą. (BW)

 

Jan. 14:26 Lecz Pocieszyciel Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem. (BW)

 

Jan. 15:26 Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca wychodzi, złoży świadectwo o mnie; (BW)

 

Jan. 16:7 Lecz Ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was. (BW)

 

Dz.Ap. 5:32 A my jesteśmy świadkami tych rzeczy, a także Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy mu są posłuszni. (BW)

 

1 Kor. 6:19-20 19. Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? 20. Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym. (BW)

 

2 Kor. 13:13 Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga, i społeczność Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi. (BW)

 

1 Tes. 4:8 Toteż kto odrzuca to, odrzuca nie człowieka, lecz Boga, który nam też daje Ducha swego Świętego. (BW)

 

2 Tes. 2:13 My jednak powinniśmy dziękować Bogu zawsze za was, bracia, umiłowani przez Pana, że Bóg wybrał was od początku ku zbawieniu przez Ducha, który uświęca, i przez wiarę w prawdę. (BW)

 

1 Piotr. 1:2 Według powziętego z góry postanowienia Boga, Ojca, poświęconych przez Ducha ku posłuszeństwu i pokropieniu krwią Jezusa Chrystusa: Łaska i pokój niech się wam rozmnożą. (BW)

 

Jaka jest więc różnica pomiędzy Duchem Świętym w ST i w NT. Duch Święty jest personifikowany w ST bardzo sporadycznie, możemy znaleźć dosłownie kilka takich przykładów Jego personifikacji, które dało by się policzyć na palcach naszych rąk (2 Sm. 23,2; Hi 33,4; Ps 106,33; Ps 139,7; Ps 143,10; Iz 48,16; Iz 63,10; Ez 1,12.20; Ezd 11,5; Mi 2,7; Jdt 16,14), podczas gdy w samych dziejach apostolskich po zesłaniu tego Ducha Świętego personifikacje odnajdujemy z ogromną częstotliwością, która zdecydowanie nie była obecna nawet w Ewangelii św. Łukasza, która jak wiadomo, została napisana przez tegoż samego autora, co Dzieje Apostolskie[2]. Zwróćmy uwagę, że same dzieje apostolskie, które zajmują tylko mały fragment całego NT przewyższają w ilości tych personifikacji cały ST, który jest niemal 4-krotnie większą księgą od całego NT. Czasem można podciągnąć interpretację jednego, lub kilku wersetów, które dadzą się w łatwy sposób podciągnąć i pojawiają się w Piśmie od czasu do czasu, natomiast jak coś jest niemalże na każdym kroku powtarzane, to powinniśmy być w tej kwestii bardzo ostrożni.

 

Obecnie chrześcijanie uznający Trójcę Świętą inaczej odbierają starotestamentalnego Ducha Świętego (tzn. tego, który jest na kartach ST), niż robili to hebrajczycy przed Jezusem Chrystusem – my to odbieramy w duchu i z perspektywy Nowego Testamentu, co nie powinno nikogo dziwić, gdyż dla przykładu weźmy psalmy mesjańskie, które nierzadko zupełnie inaczej były odbierane w tamtym duchu, a inaczej w nowym (np. Ps 2,7; 8,5-7; 22,1nn; 35,19; 41,10; 69,10.22 itp.). Zazwyczaj odnosiły się one wyłącznie do króla Dawida, do władców, ludzi, natomiast w duchu NT zostały one przez apostołów zrozumiane jako odnoszące się do Jezusa Chrystusa.

 

Teraz chciałbym zwrócić uwagę na kilka fragmentów omawianego artykułu A. Wiśniewskiego:

 

Gdy Żydzi czytali świadectwa mówiące o tym, iż Duch  "naucza", "mówi" czy też "odpowiada", pojmowali to w kategoriach swojego języka jako zwroty personifikujące cechy Boga i Jego manifestacje na tym świecie. Poganie zaś - często niezaznajomieni w pełni ze  sposobem wyrażania się myśli żydowskiej - napotykając zwroty i przemawiającym Duchu, bardzo łatwo mogli ulec błędnemu wnioskowi, iż Duch ten jest osobą.

 

Jeśli założymy, że było to prawdą, to cóż to musiało być za niedopatrzenie ze strony apostołów, którzy przez tyle lat przebywali z poganami, odpowiadali na ich pytania (a przecież musiało pojawiać się ich setki, tysiące) i o dziwo nikt przez tyle lat nie zapytał się ich o to, nie zostali skorygowani przez apostołów, przez co ta nauka o nieosobowości Ducha nie zachowała się u żadnego z ojców, w żadnych znaczących świadectwach wczesnochrześcijańskich, gdyż wszyscy byli głęboko przekonani, że Duch to osoba. Hmmm. Ciekawa teoria...

 

Dodatkowo należałoby postawić pytanie: Jak wobec tego przedstawia się sprawa ze świętym Łukaszem, autorem Dziejów Apostolskich, w który Ducha Świętego w tej księdze personifikował najbardziej ze wszystkich autorów NT. Nie da się ukryć, że św. Łukasz był poganinem, był wolny od wpływów nauki rabinicznej, przebywał tylko z uczniami Jezusa, z chrześcijanami, którzy już w tym okresie zerwali z czystym judaizmem. Wiadome jest również to, że nauka rabiniczna zachowała się tylko częściowo w nauce apostolskiej. Nie ma wątpliwości, że do niej należy to, co nie było sprzeczne z nauką chrześcijańską i co miało odzwierciedlenie w pismach natchnionych, oraz to, co znalazło swoje wyraźne odbicie na kartach NT. Co do innych aspektów, to nie mamy prawa mieć pewności i w zasadzie nie powinniśmy tego używać, jako mocnego dowodu. Zwróćmy również uwagę na to, iż ten św. Łukasz wywodzący się z pogaństwa napisał swoją Ewangelię głównie dla pogan, a Dzieje Apostolskie napisał dla tego samego środowiska ludzi, o czym świadczy podobny wstęp tych obydwu ksiąg. W tym miejscu powstaje kilka problemów do rozważenia przez antytrynitarian. Po pierwsze, to należy zwrócić uwagę na to, że św. Łukasz musiałby być również przesiąknięty nauką o szechimie (??), która jednak nie znajduje żadnego odbicia na kartach NT. Jeśli zrozumiał personifikację Ducha tak jak rzekomo rozumieli to Żydzi (wg A. Wiśniewskiego), więc skąd się wzięła taka jego nieostrożność w swoich własnych pismach adresowanych do środowisk pogańskich. Czyżby nie przypuszczał, że taka przytłaczająca ilość fragmentów personifikujących Ducha (bez stosownego komentarza) nie będzie powodem tak wielkiego nieporozumienia w przyszłości? Dziwne by to było, gdyby on, jako człowiek posiadający mentalność hellenisty, nasiąkając nauką apostołów, w pewnym momencie dostrzegł, iż ta personifikacja Ducha nie oznacza Jego osobowości, a przy tym pisząc Dzieje Apostolskie nie zadbał o to, aby ta personifikacja była właściwie rozumiana przez adresatów. A może on nie dostrzegł tego faktu, że ta personifikacja nie musi się wiązać z osobowością? Jeśli tak, to wtedy należy Wam drodzy antytrynitarianie przypomnieć, że przecież św. Łukasz został uznany za autora natchnionego! Czyżby sam do końca nie rozumiał tego, co pisze?

 

Nie można jednak pominąć faktu, że jeśli chodzi o Ducha Świętego, to jak najbardziej można mówić o pewnego rodzaju przełomie, o czymś, co miało miejsce tylko w czasach NT, a czego nie było w czasach ST. Mowa tu oczywiście o zesłaniu Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,1-21) i szczególnego doświadczenia Jego działania przez apostołów. Jest to coś, co nie było obecne w czasach starego przymierza, więc można jak najbardziej mówić o przełomie, gdyż to wtedy uczniowie prawdziwie i w pełni doświadczyli tegoż Ducha Świętego. I to właśnie w Dziejach Apostolskich ten Duch został ukazany w sposób zupełnie odmienny niż był przedstawiony na kartach ST. O ile w ST Duch Święty był bardzo sporadycznie personifikowany (częstotliwość personifikacji nie odbiegała specjalnie od częstotliwości personifikowania innych rzeczy nieożywionych), to w samych Dziejach Apostolskich jest personifikowany na każdym kroku, z taką częstotliwością, z jaką są „personifikowane” prawdziwe osoby.

 

Jednakże największym atutem trynitarnej argumentacji są oczywiście świadectwa ojców Kościoła. Cała bowiem patrystyka, ci którzy przyjęli naukę Jezusa Chrystusa i Jego apostołów, nie mieli żadnych wątpliwości do tego, że Duch Święty jest osobą. Nie ma żadnych znaczących świadectw z tamtego okresu, z których by wynikało, że istniał gdziekolwiek, kiedykolwiek lub u kogokolwiek jakiś spór na temat osobowości, bądź też nieosobowości Ducha Świętego. Nawet sam Ariusz (ur. w 280) – największy historyczny wróg nauki o Trójcy Świętej głosił, że tylko Bóg Ojciec jest prawdziwym Bogiem, a Jego Syn i Duch Święty zostali stworzeni i są mu poddani. W tamtym okresie istniały różne pneumatologie. Zdarzały się takie, które uważały Ducha Świętego za Michała Archanioła, za Syna Bożego, ale nie istniała żadna pneumatologia mówiąca o Jego nieosobowości. Nawet ta wzmianka A. Wiśniewskiego o Grzegorzu z Nazjanzu (330r.), który wspominał o pewnych ludziach uznających Ducha Świętego za moc[3], niczego nie wnosi. Tenże Grzegorz nie przywiązuje do tego zbyt wielkiej wagi, gdyż najwyraźniej ten problem w rzeczywistości nie istniał – nikt nie brał tego na poważnie, nie wywoływało to żadnego sporu, schizmy, rewolucji, debat itp. Ludzie nie do końca zaznajomieni z tematem są wstanie wymyślać przeróżne teorie, tak jak i dzisiaj są ludzie, którzy twierdzą, że w Biblii w 2 Krl 2,11 znajdujemy opis UFO. W tamtym okresie istniały przeróżne pneumatologie głoszące, że Duch Święty jest Jezusem Chrystusem, Michałem Archaniołem itp. Jednakże ci ludzie stawiali sobie różne hipotezy, lecz nie potrafili zauroczyć swoją wiedzą, mądrością, a przez to pociągnąć innych, więc ich nauki nie były traktowane przez nikogo poważnie. Być może i była jakaś taka teza, ale tak szybko upadła jak tysiące innych, które sobie ludzie nie zbyt dobrze obeznani z tematem byli wstanie wymyślić. Warto jeszcze dodać, że Grzegorz z Nazjanzu i jego czasy to była dopiero druga połowa IV wieku, więc ponad 300 lat po Chrystusie – nie jest to wcześnie i o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że ta nauka wzięła się raczej z fantazyjnych wymysłów wolnomyślicieli, niż była przekazywana tradycją ustną od pierwszych apostołów. Dlatego dalej pozostaje faktem, że osobowość Ducha była dla ojców kościoła w zupełności oczywista i bezdyskusyjna. Jaki wniosek możemy z tego wyciągnąć? Albo ci ojcowie kościoła przejęli tę naukę o Duchu bezpośrednio od pierwszych świadków chrześcijaństwa, z ustnej tradycji, która była wciąż jeszcze żywa, albo ta osobowość tego Ducha jest bardzo wyraźnie widoczna w Piśmie Świętym i to do tego stopnia, że nikt, kto czytał tę Biblię nie miał najmniejszej wątpliwości co do tego faktu – był on dla tych największych myślicieli młodego chrześcijaństwa całkowicie bezdyskusyjny, a na ten temat w Piśmie Świętym napisano wystarczająco dużo, do tego stopnia, że więcej już nie trzeba było pisać. A przecież jak coś jest oczywiste, to nie ma sensu tego drążyć – oznacza to, że na ten temat napisano już wystarczająco.

 

Musimy jednak pamiętać o tym, iż przez kilkanaście stuleci myśli żydowskiej, obca była im wiara w odrębną osobowość Ducha Świętego istniejącego jako druga osoba w Bogu Jahwe. Wiara Izraela - ludu przymierza, któremu Bóg objawiał samego Siebie - była wiarą monopersonistyczną, wiarą w jednoosobowego Boga.57Biorąc to pod uwagę, ciężar udowodnienia hipotetycznej zmiany mającej nastąpić w pojmowaniu natury Ducha i osobowości Boga, spoczywa na trynitarianach. Innymi słowy, to nie my musimy udowodnić, że nie zaszła zmiana w pojmowaniu Boga - to na tych, którzy twierdzą, że taka zmiana nastąpiła, spoczywa ciężar udowodnienia tejże zmiany.

 

No pewnie! „...bo my jesteśmy cacy, my to mamy wszystko w nosie, to niech trynitarianie się wypruwają, to niech oni skaczą nad nami i niech nam udowadniają, że Duch Święty to osoba”. Rzeczywistość jest jednak nieco inna – my przecież w bardzo podobny sposób możemy powiedzieć: Skoro od samych początków chrześcijaństwa Duch Święty jest uważany za osobę (co więcej, brak jest wyraźnych świadectw przeczących temu, podczas gdy świadectwa o Jego osobowości są liczne), a wiadomo że chrześcijaństwo w wielu kwestiach zerwało z judaizmem, to właśnie to na Was drodzy antytrynitarianie ciąży ciężar dowodu, że z tą nauką o Duchu Świętym jest jednak inaczej! To nasza nauka jest nauką pierwotną, jeśli chodzi o chrześcijaństwo (podkreslam „chrześcijaństwo”, a nie „judaizm”). Warto zwrócić uwagę, że judaizm po dzień dzisiejszy oczekuje Mesjasza, po dzień dzisiejszy w sposób skrupulatny praktykuje wypełnianie szczegółowych przepisów prawa Mojżeszowego, sabatów, obrzezania, po dzisiejszy dzień jest przekonany o tym, że w dziele stworzenia świata uczestniczyła tylko jedna osoba – Bóg Jahwe, nie wierzy w preegzystencję Mesjasza itp. Wiele tych nauk judaistycznych zostało zmienionych nawet bezpośrednio przez Jezusa Chrystusa (np. Mt 5,33-44). Tych judaistycznych nauk, które są niezgodne z nauką pierwszych chrześcijan jest naprawdę wiele i nikt nie będzie się zabijać o to, aby wszystko teraz udowadniać i wykazywać 100% jednoznaczność wszystkich argumentów, aby przekonać, że jednak nauki chrześcijańskie są lepsze od judaistycznych. Jeszcze dodatkowo taka jedna uwaga na temat ciężaru dowodu – widzę, że sporo jest w tym temacie zamieszania, więc postaram się ująć to najprościej jak umiem: Ciężar dowodu jest na osobie, która twierdzi, iż „ja na pewno mam rację, ty tej racji na pewno nie masz”. Otóż jedyne, co można tak naprawdę żądać, to logiczne uzasadnienie przesłanek do stanowiska oponenta. Jeśli on takie wykaże (wykaże je jako możliwość w sposób spójnie logiczny), wtedy jedyne, co można zrobić, to wykazać alternatywę i w pewien sposób uzasadnić, że jest to bardziej możliwe, bardziej prawdopodobne. Natomiast zupełnie podważyć już tego się nie da. Można ewentualnie atakować przesłanki, którymi oponent się kierował wykazując, że są kompletnie bezpodstawne i/lub pozbawione logiki.

 

W momencie gdy zabrakło w młodym chrześcijaństwie ośrodka "decyzjnego" jakim był zbór jerozolimski (po zniszczeniu miasta w wojnie rzymsko-żydowskiej), rozziew pomiędzy wspólnotami żydowskimi i pogańskimi stawał się coraz większy, a co za tym idzie, wzrastało jeszcze bardziej prawdopodobieństwo błędnego odczytywania Pism Żydowskich, odartych z ich kulturowego kontekstu.

 

Nie przesadzajmy! Trochę jest to podobne do spiskowej teorii dziejów jakże bardzo popularnej w nauczaniu Towarzystwa Strażnica. W tej teorii wraz ze śmiercią ostatniego apostoła wymarła szczera prawda, a z kryjówek powychodzili wielcy odstępcy, którzy tylko czyhali na to, aż ten ostatni apostoł umrze, aby potem z zajadłością zacząć wprowadzać fałszywe nauki takie jak osobowość Ducha, Trójca itp., a ludzie jak bezmyślne i potulne barany wszystko bezkrytycznie przyjęli, odwrócili swoje nieskażone przekonania o 180 stopni i to tak trwało aż do 20 wieku, w którym kilku „uczonych” z Brooklynu odkryło, jak to było naprawdę. Nie zapomnijmy o tym, że w tym młodym chrześcijaństwie nie brakowało również prawdziwych Żydów, którzy też byli dobrze zaznajomieni z kulturą Żydowską. Chyba oni nie wymarli razem z ostatnim apostołem i chrześcijaństwo nie składało się tylko i wyłącznie z chrześcijan nawróconych ze środowisk pogańskich (por. Rz 11,1-5), nie zapomnijmy o tym, że wśród ludzi nie brakuje tych dociekliwych, a więc na pewno musieli być tacy z pogaństwa, którzy z pewnością nie jeden raz zadawali apostołom pytania odnoście Ducha Świętego, nie zapomnijmy o ustnej tradycji, która się przenosiła z pokolenia na pokolenie, a w czasach ojców kościoła była z pewnością wciąż jeszcze żywa, nie zapomnijmy o tym, że w kościele zawsze działał Duch Święty oświecający kościół, o którym zostało powiedziane, że zostanie na zawsze, oraz że wszystkiego nauczy i wszystko przypomni (J 14,16.26). Teoria o tym, że nauka o nieosobowości Ducha w czasach ojców Kościoła nie zachowała się, a powróciła dopiero po bardzo wielu wiekach chrześcijaństwa jest co najmniej dziwaczna.

 

Wszystkie podkreślenia dodane, a użyte skróty oznaczają:

NT – Nowy Testament

ST – Stary testament

BT – Biblia Tysiąclecia

BW – Biblia Warszawska

 

Grzegorz Żebrowski, lipiec 2005



[1] Więcej szczegółów na ten temat w artykule J. Lewandowskiego Zachariasz 12,10 pod ostrzałem antytrynitarzy

[2] Duch Święty w samych Dziejach Apostolskich: ma moc Dz 1,8; pozwala/uzdalnia do mowy w innych językach Dz 2,4; Mówi przez usta proroków Dz 1,16; 4,25; 21,11; 28,25; Można Go okłamać i kusić Dz 5,3.9; Jest Bogiem Dz 5,3-4; Jest świadkiem, zaświadcza Dz 5,32; Można się Mu sprzeciwiać Dz 7,51; Mówi Dz 8,29; 10,19-20; 11,12; 13,2; "Porywa" (wykonawca tej czynności) Dz 8,39; Wspomaga Dz 9,31; Wysyła Dz 13,4; Postanawia Dz 15,28; Przeszkadza w robieniu czegoś Dz 16,6; Zabrania Dz 16,7; "Zniewala" (w sensie pozytywnym) Dz 20,22; zapewnia Dz 20,23; Ustanawia Dz 20,28

[3] Grzegorz z Nazjanzu, Mowa o Duchu Św., V.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane