Jan Lewandowski

Czy światopogląd ateisty jest „bardziej prawdopodobny” niż światopogląd teisty?

dodane: 2016-05-31
Ateiści w polemikach często przyznają, zwłaszcza po przyciśnięciu do muru, że cała wiedza ludzka jest czysto hipotetyczna i rzeczywiście nic nie da się do końca udowodnić na 100%. Niemniej upierają się jednocześnie, że ich wiedza jest jednak „bardziej prawdopodobna” niż światopogląd teistów ponieważ jest „oparta na empirii i nauce”. Twierdzenia te są całkowicie fałszywe a co najmniej bezpodstawne, co ukażę wyczerpująco w niniejszym eseju.

           Ateiści w polemikach często przyznają, zwłaszcza po przyciśnięciu do muru, że cała wiedza ludzka jest czysto hipotetyczna i rzeczywiście nic nie da się do końca udowodnić na 100%. Niemniej upierają się jednocześnie, że ich wiedza jest jednak „bardziej prawdopodobna” niż światopogląd teistów ponieważ jest „oparta na empirii i nauce”. Twierdzenia te są całkowicie fałszywe a co najmniej bezpodstawne, co ukażę wyczerpująco w niniejszym eseju.

            Jak pisał Imre Lakatos, „Wkrótce wykazano, głównie za sprawą uporczywych wysiłków Poppera, że w bardzo ogólnym przypadku wszystkie teorie mają prawdopodobieństwo zerowe, niezależnie od dostępnych świadectw: wszystkie teorie nie tylko są równie nieudowodnialne, ale też równie nieprawdopodobne[1]. Dlaczego tak jest? Powody są co najmniej dwa.

           Po pierwsze jakakolwiek hipoteza naukowa lub inna może być cały czas fałszywa, mimo wielokrotnych potwierdzeń empirycznych i na odwrót, może być nawet prawdziwa, pomimo oparcia jej na błędnych przesłankach. Ten drugi przypadek nie interesuje nas więc zajmijmy się tym pierwszym. Tak więc możemy mieć dowolną hipotezę i nawet potwierdzić ją ogromną ilością świadectw za nią przemawiających, jednak będzie ona mimo to nadal cały czas fałszywa[2]. Jak widać potwierdzona nie znaczy prawdziwa i to niezależnie od siły i ilości świadectw ją potwierdzających[3]. „Nawet teoria tak dobrze potwierdzona jak prawa Newtona okazała się na dalszą metę nie do utrzymania”[4], jak to ujął Kemeny[5], co Karl Popper wyraził w taki oto sposób: „Ale bez względu na to, co można myśleć o statusie teorii Einsteina, z pewnością każe nam ona uznać teorię Newtona za „zwykłą” hipotezę lub przypuszczenie”[6]. Hipoteza może być fałszywa albo dlatego, że źle lub zbyt selektywnie dobraliśmy przesłanki, albo dlatego, że nawet pomimo ogromnej ilości świadectw za nią przemawiających nie mieliśmy dostępu do przesłanek tę hipotezę obalających (które jednak gdzieś istnieją). W tym pierwszym przypadku mamy hipotezę, która jest fałszywa pomimo dużej ilości przypadków ją potwierdzających. Czymś takim była właśnie hipoteza Semmelweisa, która próbowała tłumaczyć gorączkę połogową[7]. Semmelweis rozumował w pierwszej wersji swej hipotezy, że przyczyna gorączki połogowej leży w substancjach ze zwłok, które znajdywały się na rękach lekarzy. Eksperyment wykazał, że implikacja testowa jego hipotezy była prawdziwa, jednak jego hipoteza okazała się z czasem pomimo to fałszywa gdyż wyszło na jaw, że gorączkę połogową mogły powodować również substancje gnilne pochodzące z żywych organizmów.

           W drugim przypadku może być tak, że możemy mieć dowolnie wielką ilość świadectw potwierdzających daną hipotezę a mimo to może ona być fałszywa gdyż nie dotarliśmy jeszcze do żadnego przypadku jej przeczącego (który jednak gdzieś istnieje). Przykład hipotezy „wszystkie łabędzie są białe” jest klasyczny. Przez długi czas sądzono, że wszystkie łabędzie są białe gdyż nie znano innych. Hipoteza „wszystkie łabędzie są białe” wydawała się bardzo solidnie potwierdzona empirycznie, można było wskazać na tysiące oddzielnych świadectw ją potwierdzających w niezależnych od siebie miejscach globu. Sytuacja niemal wymarzona dla każdej hipotezy, w tym naukowej. Hipoteza odnosząca się do białych łabędzi okazała się jednak całkowicie fałszywa gdy w Australii i Nowej Zelandii odkryto w końcu czarne łabędzie. Nawet takie z pozoru „oczywiste” i „oparte na obserwacji” tezy jak „Słońce wschodzi i zachodzi co 24 godziny w każdym miejscu globu” okazały się fałszywe gdyż wystarczy znaleźć się na dowolnym z biegunów aby obserwować Słońce niezachodzące przez całą dobę (tak zwany dzień polarny)[8].

            Tak więc niezależnie od ilości zgromadzonych świadectw potwierdzających może okazać się, że dana hipoteza lub nasza określona wiedza o świecie jest zupełnie fałszywa. Przyjmując, że Wszechświat jest nieskończony lub przynajmniej przeogromny, tworzenie jakichkolwiek tez mających być uniwersalnymi prawami o świecie nie ma większego sensu gdyż po prostu nie możemy być w każdym miejscu Wszechświata aby sprawdzić czy coś tym tezom gdzieś nie zaprzecza. Z konieczności rzeczy zawsze opieramy się tylko na wycinku danych i nie mamy prawa wydawać sądów uniwersalnych o świecie w tym momencie. W takiej sytuacji prawdopodobieństwo wszystkich hipotez naukowych jest równe zeru i wszystkie one pozostają tak samo nieudowodnione. To samo tyczy się wszelkich uniwersalnych osądów o świecie, w tym tak zwanego potocznie „światopoglądu”.

            Po drugie, nawet gdybyśmy mieli możliwość być w każdym miejscu Wszechświata i wszechstronnie sprawdzić naszą określoną wiedzę o świecie, czy hipotezę, to nie sprawiłoby to, że nagle znaleźlibyśmy się w specjalnie lepszej sytuacji. Dlaczego? Ano dlatego, że powtarzalność czegoś w przeszłości, na przykład jakichś obserwacji, nie gwarantuje wcale, że powtórzą się one w ogóle w przyszłości. Nawet to, że Słońce za naszego życia wschodzi codziennie rano nie uprawnia nas do wniosku, że wzejdzie ponownie jutro (wystarczy bowiem, że nastąpi jakiś kataklizm i już nie wzejdzie ono następnego dnia). Taki wniosek będzie już bowiem wykraczał poza empiryczną zawartość naszego postrzeżenia[9], które zawiera jedynie treść: „wcześniej Słońce wschodziło rano”. Tylko tyle i koniec. Nie mamy w treści empirycznej tego postrzeżenia żadnych danych, które mówiłyby cokolwiek o przyszłości i uprawniały nas do sądów odnoszących się do niej.

           Weźmy też dla przykładu choćby proch i strzelbę i wyobraźmy sobie, że ktoś tylko raz w całej historii ludzkości wystrzeliłby z niej. Obserwując kolejno pociągnięcie cyngla i wystrzał nie rozumielibyśmy co się dzieje i na tej podstawie wcale nie doszlibyśmy do wniosku, że to zdarzenie w sposób konieczny powtórzy się. Nikt nawet nie skojarzyłby tych dwóch wydarzeń[10]. Jedyne stwierdzenie do jakiego jesteśmy uprawnieni na gruncie logiki jest takie, że pociągnięcie cyngla poprzedziło wystrzał. To wszystko. Oto cała treść empiryczna jaką dysponujemy. Nie doszlibyśmy też do wniosku, że strzelba w ogóle wystrzeli na podstawie jedynie analizy składu chemicznego prochu. Zawartość empiryczna tych zdarzeń i przesłanek im towarzyszących nie uprawnia nas więc w żaden sposób do wniosku, że coś co zdarzyło się w przeszłości „musi” powtórzyć się w przyszłości[11]. Wniosek, że „coś co zdarza się wystarczająco często w przeszłości zdarzy się również w przyszłości” jest jedynie naszym subiektywnym wrażeniem opartym na przyzwyczajeniu i niczym więcej[12]. To zagadnienie wiąże się z tak zwanym wnioskowaniem indukcyjnym, na którym opiera się fundament niemal całej naszej dotychczasowej wiedzy o świecie, w tym całej wiedzy naukowej. Pierwszym, który zwrócił uwagę na sprawy omówione przed chwilą był słynny David Hume. Od tamtej pory mówi się o krachu indukcji, który zachwiał podstawami całego naszego myślenia, jakie uznawaliśmy wcześniej za pewne i racjonalne.

           Nie da się w żaden sposób obronić lub uzasadnić wnioskowania indukcyjnego i próbując to zrobić znajdziemy się nieuchronnie w błędnym kole. Powołanie się na złudzenie rzekomo „pewnej” powtarzalności z przeszłości jest właśnie błędnym kołem bo powołujemy się tu jedynie na złudną pewność owej powtarzalności, którą to pewność mamy przecież dopiero co udowodnić w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości[13]. Tak więc tą drogą nic nie uzyskamy. Możemy więc spróbować uzasadnić zasadę indukcji inaczej, na przykład przez powołanie do istnienia niezależnej oceny będącej swoistą meta-zasadą indukcji wyższego rzędu. Innymi słowy możemy uznać zasadę indukcji jako uniwersalną zasadę rządzącą światem i próbować ją uzasadnić przy pomocy stojącej nad nią zasady indukcji wyższego rzędu, która „ostatecznie” orzeka, że taka zasada działa w naszym świecie. Jednak w tym momencie tę zasadę wyższego rzędu również będziemy musieli uzasadnić i powołać kolejną taką stojącą nad nią zasadę indukcji wyższego rzędu i tak bez końca. W ten sposób nieuchronnie skończymy w regresie ad infinitum, bo będzie konieczne powoływanie do istnienia kolejnych takich meta-zasad, które wciąż będą wymagały tworzenia kolejnych uzasadnień i proces ten będzie nieskończony[14]. Wnioskowanie indukcyjne, które jest podstawą niemal całej naszej obecnej wiedzy i nauki współczesnej, jest więc nie tylko bezzasadne ale i nieudowadnialne. Jak pisał Popper, „zasada indukcji sama ma charakter metafizyczny”[15]. Każda próba jej uzasadnienia skończy się błędnym kołem, regresem ad infinitum lub aprioryzmem[16]. Wprawiło to w bolesne zakłopotanie nawet słynnego racjonalistę i ateistę Bertranda Russella, który stwierdził ze smutkiem, że w takiej sytuacji „każda próba wyprowadzenia wniosków ogólnych z poszczególnych obserwacji okaże się błędna i empiryk nie ma szans uniknąć Humowskiego sceptycyzmu”[17]. Popper stwierdził wręcz wprost, że obalona indukcja „zniweczyła zarówno empiryzm, jak i racjonalizm”[18].

            Przygnieceni tą przykrą sytuacją racjonaliści i ateiści próbują się jakoś ratować i twierdzą w dyskusjach, że co prawda nic nie da się udowodnić na 100% w zakresie naszych poglądów o świecie, to niemniej jednak możemy powiedzieć, że pewne sądy o świecie są „bardziej prawdopodobne” niż inne. Oczywiście te rzekomo „bardziej prawdopodobne sądy” mają już być w posiadaniu nikogo innego jak ateistów i racjonalistów. Niemniej jednak to twierdzenie jest tak samo nie do uzasadnienia jak stanowisko indukcji i przy próbie takiego uzasadnienia cierpi ono dokładnie na te same problemy co omówione wyżej. Przede wszystkim nie istnieje żadne kryterium przy pomocy którego można by ustalić prawdopodobieństwo sądów o świecie[19]. Jak pisał Popper, „Tak się bowiem składa, że estymację można podać dokładnie i że w wyniku zawsze otrzymamy prawdopodobieństwo zerowe[20]. Co więcej, „Twierdzę, że jeśli ktoś powiada, iż hipoteza nie jest prawdziwa, lecz „prawdopodobna”, to zdania tego w żadnych okolicznościach nie da się przetłumaczyć na zdanie o prawdopodobieństwie zdarzeń”[21].

            Popper zauważał również, że „hipotezy dotyczące prawdopodobieństw nie są ani weryfikowalne, ani falsyfikowalne z uwagi na ich formę logiczną […]. Nie są weryfikowalne, ponieważ są zdaniami uniwersalnymi, a ściśle falsyfikowalne nie są, ponieważ żadne zdanie bazowe nie może być z nimi logicznie sprzeczne. Są zatem (jak to ujmuje Reichenbach) całkowicie nierozstrzygalne[22]. Po czym Popper stwierdza, że „zdania probabilistyczne właśnie z powodu całkowitej nierozstrzygalności są metafizyczne” i „w ogóle nie podlegają empirycznemu potwierdzeniu[23].

            Na tym nie koniec problemów bo okazuje się, że hipotezy odnoszące się do probabilizmu osądów o świecie cierpią dokładnie na te same problemy co indukcjonizm i gdy chcemy je uzasadnić to niechybnie skończymy w błędnym kole, regresie ad infinitum lub aprioryzmie. Popper ujmuje to tak: „musimy sformułować nową ocenę: jak gdyby ocenę oceny, a zatem ocenę wyższego stopnia. To jednak oznacza, że uwikłaliśmy się w regressus ad infinitum. Jeśli zaś z drugiej strony przypiszą tej zasadzie „prawdziwość”, pozostanie im wybór między regressus ad infinitum a aprioryzmem […]. Nic więc nie zyskaliśmy, zastępując słowo „prawdziwy” słowem „prawdopodobny” […]”[24], podsumowuje słusznie Popper.

          Tak więc doszliśmy do końca rozważań. Wnioski są druzgocące dla racjonalistów i ateistów roszczących sobie prawo do tego, że ich poglądy są rzekomo w jakiś przedziwny sposób „bardziej prawdopodobne” niż poglądy innych. Jak widać światopogląd to niemal zawsze osąd uniwersalny o świecie. Jednakże żadne zdanie uniwersalne nie może być potwierdzone skończoną ilością obserwacji gdyż z racji swej uniwersalności wymagałoby nieskończonej ilości obserwacji, która nigdy nie mogłaby być dokonana ze względu na swą nieskończoną naturę i ograniczone warunki w jakich egzystujemy. Nie tylko wnioskowanie indukcyjne jest nieuzasadnialne w swej domniemanej prawomocności ale również i teza, że pewnym osądom o świecie można przypisać większe prawdopodobieństwo niż innym. Jak wskazały powyższe rozważania – nie da się tego zrobić. Nie stworzono żadnego wiarygodnego kryterium, które mogłoby przypisać niektórym osądom o świecie wyliczone jakkolwiek prawdopodobieństwo. Co więcej, każda próba stworzenia takiego kryterium może skończyć się jedynie błędnym kołem, regresem ad infinitum lub aprioryzmem, czyli poglądem odgórnie nieuzasadnionym. W tej sytuacji ateista nie jest w stanie w żaden racjonalny sposób wykazać, że jego sądy o świecie są bardziej prawdopodobne niż sądy kogokolwiek innego. Ateista nie jest też w tym momencie w stanie nic obalić, gdyż jak pisał już wyżej przytaczany Popper, wszelkie sądy, których pewność jest niższa niż 100% nie mogą niczego sfalsyfikować ani być sprzeczne z jakimkolwiek innym zdaniem bazowym lub sądem o świecie.

            Jan Lewandowski, czerwiec 2016



[1] Imre Lakatos, Pisma z filozofii nauk empirycznych, Warszawa 1995, s. 9. Pierwsza kursywa ode mnie. Patrz też Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, Warszawa 2002, s. 18, 44.

[2] Por. Carl G. Hempel, Filozofia nauk przyrodniczych, Warszawa 2001, s. 20.

[3] Por. tamże, s. 26, 41, 60. Hempel wielokrotnie podkreśla w swej książce ten doniosły wniosek. Patrz też J. G. Kemeny, Nauka w oczach filozofa, Warszawa 1967, s. 107.

[4] J. G. Kemeny, Nauka w oczach filozofa, dz. cyt., s. 49.

[5] Patrz też tamże, s. 127: „[…] prawa Newtona zostały obalone!”.

[6] Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 19. Patrz też tamże s. 121, gdzie Popper pisze, że „dynamika Newtona nie jest nauką obowiązującą a priori, ale tylko cudowną hipotezą - domysłem”. Nie sposób tu jednak zaprzeczyć w ramach należnego dla teorii Newtona obiektywizmu, że w pewnych zakresach sprawdza się ona dość dobrze po dziś dzień.

[7] Ten przykład referuję za Carl G. Hempel, Filozofia nauk przyrodniczych, dz. cyt., s. 20.

[8] Co wiemy już od czasów Phyteasa z Marsylii, por. Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 20, 127.

[9] Por. J. G. Kemeny, Nauka w oczach filozofa, dz. cyt., s. 60.

[10] Tamże.

[11] Por. Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 12, gdzie Popper cytuje Hume’a: „Czy mamy prawo rozumować z [powtarzalnych] przypadków, które znamy z doświadczenia, o innych przypadkach [wnioskach], których nie znamy z doświadczenia? Nie, bez względu na liczbę powtórzeń”. Por. też tamże, s. 131.

[12] Por. Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 118, 124.

[13] Por. J. G. Kemeny, Nauka w oczach filozofa, dz. cyt., s. 126-127.

[14] Por. Karl R. Popper, Logika odkrycia naukowego, Warszawa 2002, s. 23-24.

[15] Tamże, s. 251.

[16] Tamże, s. 23-24, 252. Por. tenże, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 120.

[17] Por. Karl R. Popper, Wiedza obiektywna, dz. cyt., s. 13-14, za którym cytuję zdanie Russella.

[18] Tamże, s. 119.

[19] Por. J. G. Kemeny, Nauka w oczach filozofa, dz. cyt., s. 112, 127.

[20] Karl R. Popper, Logika odkrycia naukowego, dz. cyt., s. 255. Kursywa ode mnie.

[21] Tamże.

[22] Tamże, s. 259.

[23] Tamże, s. 260.

[24] Tamże, s. 262-263.

 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane