Ateizm, czyli wiara negatywna
Jakiś czas temu ukazała się dobra książka apologetyczna autorstwa Romana Rożdżeńskiego, pt. Ateizm, czyli wiara negatywna. Ateistyczne przeświadczenia z perspektywy pytań granicznych (Kraków 2016). Autor jest osobą duchowną i polemizuje z tak zwanymi neoateistami. Jak pisałem niedawno, recenzując znakomitą książkę Arlie J. Hoovera, pt. Drogi Agnosie. Listy w obronie wiary (Warszawa 1999), w ciągu ostatnich lat ukazuje się coraz więcej książek apologetycznych polemizujących z ateistami. Niektóre z nich są pisane przez osoby duchowne. Poniżej dokonam krótkiego opisu zawartości treściowej książki Rożdżeńskiego, którą uważam za godną zrecenzowania. Zaznaczam jednak, że ten opis nie jest nawet streszczeniem tej książki i nie zastąpi jej samej. Numery stron podaję za wspomnianym wydaniem. Jednocześnie zaznaczam, że czynię to całkowicie pro publico bono. Nie jestem w żaden sposób związany ani z autorem tej książki, ani z jej wydawnictwem. Nie ponoszę też żadnych korzyści finansowych lub jakichkolwiek innych z tytułu jej recenzowania. Dokonam jedynie pewnego mocno wyselekcjonowanego wyboru tego, co uważam za warte przybliżenia w tej książce.
Jak zauważa Rożdżeński, Sartre stwierdził sobie jedynie arbitralnie, że wszystko jest bezcelowe i przypadkowe. To tylko jego bezzasadne przeświadczenie (s. 60, 65).
Rożdżeński zwraca również uwagę na to, że scjentystyczne podejście do nauki, tak często forsowane przez ateistów, uważane jest już za anachronizm (s. 72). Scjentyzm jest wynikiem pozytywistycznego ujęcia nauki (s. 303), które jest już przestarzałe. Ponadto znany filozof nauki Karl Popper wykazał bezzasadność pozytywistycznej wizji nauki (s. 58). Od siebie dodam, że tak często wyznawana przez ateistów pozytywistyczno-scjentystyczna interpretacja nauki nie jest jedyną słuszną opcją. Istnieją też inne ujęcia statusu poznawczego nauki, takie jak choćby interpretacja instrumentalistyczna. W tej wersji nauka nie odkrywa żadnej prawdy ale jest jedynie opisem powiązań danych. Instrumentalizm głosi, że teorii naukowych i twierdzeń nie można oceniać z punktu widzenia ich prawdziwości lub fałszywości, ponieważ są jedynie regułami wnioskowania, intelektualnymi narzędziami porządkowania danych pochodzących z doświadczenia. Odsyłam choćby do instrumentalizmu w wersji Ernsta Macha. Jak podaje Popper w jednej ze swych prac, w latach sześćdziesiątych XX wieku już ponad połowa fizyków była zwolennikami instrumentalistycznej interpretacji nauki, w której nauka nie odkrywa żadnej prawdy o świecie i opisuje jedynie związki między danymi (por. Karl R. Popper, Droga do wiedzy. Domysły i refutacje, Warszawa 1999, s. 173-174). Tak więc scjentystyczna interpretacja nauki (nauka odkrywa niezaprzeczalną prawdę o świecie), wyznawana przez tak wielu współczesnych ateistów, to już tylko anachronizm i do tego nie jest to jedyna możliwa interpretacja wyników nauki. Istnieją też bowiem ujęcia alternatywne, niezgodne z interpretacją scjentystyczną, takie jak choćby właśnie instrumentalistyczna interpretacja nauki, konwencjonalizm i tak dalej. Jak zilustrować różnicę między scjentystyczną i instrumentalistyczną interpretacją nauki? Opowiem ci o tym na przykładzie. Weźmy zwykły kamień, który leży na drodze. Scjentysta powie, że nauka wyjaśniła już prawie wszystko w kwestii tego kamienia. A jeśli czegoś jeszcze nie wyjaśniła, to zrobi to niewątpliwie w przyszłości. Natomiast instrumentalista powie, że nauka posiada jedynie strumień danych na temat tego kamienia i stara się je tylko powiązać. Dla scjentysty nauka wszystko wyjaśnia. Dla instrumentalisty nauka jedynie coś opisuje. Ten opis nie jest jednak wyjaśnieniem. Tak z grubsza wygląda różnica między scjentystyczną i instrumentalistyczną interpretacją wyników nauki.
Rożdżeński zauważa też, że scjentystyczni ateiści nie odróżniają naturalizmu metodologicznego od naturalizmu ontologicznego (s. 72-73). Z założeń naturalizmu metodologicznego, praktykowanego przez naukowców, wynika jedynie tyle, że Bóg nie ingeruje w obszar eksperymentu. W żaden sposób nie można więc wywnioskować z metodologii naukowej i samej nauki, że Bóg nie istnieje. Jest to częsty błąd wśród ateistów, którym miesza się metafizyczny naturalizm ontologiczny z materializmem metodologicznym. Jednak są to zupełnie odrębne koncepty.
Materialistycznie rozumiana teoria ewolucji wymaga wielkiej wiary w naturalistyczne cuda i jest czarodziejską bajką dla dorosłych (s. 95).
Rożdżeński pyta: Dlaczego Bóg miałby się ujawnić bezpośrednio ateiście? To tylko zachcianka ateisty, nie ma on tu żadnego dowodu na to swoje kapryśne chciejstwo (s. 98). Warto o tym wspomnieć ponieważ wielu neoateistów stawia wręcz jako warunek swojej wiary w Boga to, że Bóg powinien im się objawić. Tymczasem ukrycie się Boga stanowi niezbywalny element naszej wolności sumienia. Bez tej wolności bylibyśmy tylko mechaniczną zabawką (s. 100). Gdyby Bóg interweniował w nasze czyny to nie tylko nie moglibyśmy robić nic złego ale nie bylibyśmy też w stanie robić nic dobrego. Tylko dyktatorzy kontrolują całkowicie jednostki (s. 109). Warto o tym wspomnieć ponieważ ateiści często zarzucają Bogu, że powinien zainterweniować w kwestii zła na świecie. Od siebie dodam, że jednocześnie ci sami ateiści nie życzą sobie aby Bóg ingerował w ich moralne decyzje. Widać tu brak konsekwencji i pogubienie się u ateistów.
Z faktu, że nie możemy mieć w pełni adekwatnego pojęcia odnośnie do nieskończoności boskiej Rzeczywistości, w żaden sposób nie wynika, że nie możemy mieć o niej w ogóle pojęcia. Bóg zechciał nam objawić pewne tajemnice (s. 104). Warto o tym wspomnieć ponieważ ateiści często sugerują, że nawet jeśli Bóg istnieje to i tak nic o Nim nie wiemy. Jak widać, takie zerojedynkowe podejście jest czysto arbitralne bo nie ma tu dychotomii: wiemy o Bogu wszystko albo nie wiemy nic. Jest to po prostu fałszywy dylemat.
Ateista jedynie wierzy w to, że pragnienie Boga u teisty jest nierealną zachcianką (s. 119).
Informacja genetyczna konieczna do zaistnienia życia składa się co najmniej z 380 genów. W 1999 roku stwierdzono, że kod genetyczny jest niewiarygodnie doskonały ponieważ realizuje w sobie tę możliwość, która jest najlepsza spośród miliona innych, wybranych losowo (s. 155). To wyraźnie wskazuje na boski plan w przyrodzie.
Na gruncie konsekwentnego materialistycznego ateizmu nasze poczucie wolności musi zostać uznane za iluzję bo jesteśmy odgórnie zdeterminowani (s. 158-159). Taki świat jest sam w sobie pozbawiony również zróżnicowania na jakiekolwiek obiektywne dobro i zło (s. 163). Obiektywne dobro i zło może pochodzić jedynie z sacrum gdyż nie wytwarza go żadne badanie empiryczne (s. 166). Dlaczego więc ateiści-liberałowie głoszą apoteozę naszej wolności i uważają, że jesteśmy wolni? Przecież w deterministycznym świecie materialisty wszystko jest z góry zdeterminowane i tym samym bezwolne (s. 159). Konsekwentny ateista jest nihilistą, którego to nihilizmu nie jest on w stanie przezwyciężyć w swym światopoglądzie po pozbyciu się metafizycznego odniesienia, jakim jest Bóg. Niekonsekwentny ateista zapożycza z chrześcijańskiego systemu wartości etycznych (s. 134-137, 144-145).
Ateiści doprowadzili do masowych ludobójstw w XX wieku (s. 125). Rewolucja francuska była jawnie ateistyczna i kosztowała życie wielu tysięcy księży i zakonników (s. 177). W regionie wandejskim miało miejsce pierwsze nowożytne ludobójstwo. Chrześcijanie byli topieni na starych statkach, które celowo uszkadzano w ten sposób aby zatonęły. Tych, którzy próbowali się ratować dobijano szablami. W samej Wandei zginęło około pół miliona ludzi (s. 179-180).
Raoul Rigault z komuny paryskiej, powiedział do jednego z wierzących: „Nie ma Boga! Nasza rewolucja jest robiona przeciw twemu Bogu, twojej religii i twoim księżom” (s. 183). 20 kwietnia 1871 roku dziennik komunardów „La Montagne” stwierdził, że „rewolucja 1871 roku jest ateistyczna” (s. 183). Marks przyznał, że nienawidzi każdego boga. A Lenin wyrzucił swój krzyżyk do kosza na śmieci (s. 186, 187-188).
Lenin powiedział też: „Powinniśmy właśnie teraz wydać decydującą i nieubłaganą bitwę czarnosecinnemu duchowieństwu i złamać jego opór z takim okrucieństwem, żeby nie zapomniało tego przez następne dziesiątki lat”. W efekcie, w Rosji leninowskiej rozstrzelano od 14 000 do 20 000 popów. Lenin powiedział też: „Im większą liczbę przedstawicieli reakcyjnego duchowieństwa i reakcyjnej burżuazji uda się przy tej okazji rozstrzelać, tym lepiej” (s. 191). Warto o tym wszystkim wspomnieć ponieważ bardzo często ateiści wypierają rzeczywistość i wmawiają naiwnym, że ateizm nigdy nie był bezpośrednią przyczyną zbrodni w historii ludzkości. Jak widać po cytatach jakie przytacza Rożdżeński, nie jest to prawdą. Patrz też choćby hasło Ateizm państwowy w Wikipedii.
Z drugiej strony, cytowany przez Rożdżeńskiego ateista Comte-Sponville przyznaje, że to nie wiara w Boga popycha ku masakrom (s. 196).
Wszelkie naukowe osiągnięcia poznawcze, choćby najbardziej spektakularne, zawsze mają charakter ograniczony i tymczasowy (s. 203). Jest to kolejna polemika Rożdżeńskiego z ateistycznym scjentyzmem pozytywistycznym, który jest już anachronizmem i który rości sobie pretensje do tego, że wcześniej lub później nauka odkryje wszystkie tajemnice o świecie.
Rożdżeński pisze, że ateiści już zrozumieli, że nie da się udowodnić nieistnienia Boga i wielu z nich przyznaje, że ich antyteistyczne przekonania same są rodzajem jakiejś wiary (s. 203, 328-329, 330). Na stronie 204 Rożdżeński przytacza ateistyczne oświadczenia, w których czytamy, że ateizm jest wiarą negatywną i ateista może jedynie wierzyć w nieistnienie Boga. Prawdziwości ateizmu nie da się udowodnić (s. 205, 240). Tu na marginesie dodam od siebie, że niektórzy ateiści mają gotową ściemę na stwierdzenie, że ateizm jest wiarą w nieistnienie Boga. Twierdzą oni mianowicie, że niewiara w Boga nie jest wiarą w nieistnienie Boga. Przeczy temu jednak praktyka. Wielu ateistów stanowczo wypowiada się choćby w Internecie (tak zwani twardzi ateiści), że Boga nie ma. Nie są to jedynie ich deklaracje o braku wiary ale pozytywne twierdzenia o charakterze afirmatywnym. Nie dajmy się więc nabierać.
Rożdżeński przytacza też pewną interesującą opinię na temat Woltera. Rousseau uważał, że Wolter nie jest zdolny do wielkich myśli (s. 265). Jest to o tyle ciekawe, że Wolter po dziś dzień cieszy się dużym autorytetem wśród tak zwanych ateistów.
Pod koniec swej książki Rożdżeński wykonuje dużą pracę badawczą w zakresie cudów i uzdrowień w religii chrześcijańskiej. Badanie to jest o tyle cenne, że wielu ateistów wmawia innym, że żaden bezstronny lekarz nigdy nie potwierdził istnienia cudownych uzdrowień dzięki wierze chrześcijańskiej. Jest to kłamstwo. Ateista Alexis Carrel przeglądał w Biurze Stwierdzeń Lekarskich z Lourdes rejestry niewytłumaczalnych naukowo uzdrowień i dostrzegł tam nazwiska wielu znanych sobie lekarzy. Carrel również podpisał się pod raportem opisującym natychmiastowe i całkowite uzdrowienie umierającej 21-letniej Marii Bailly, którego był naocznym świadkiem. Potem opublikował w miejscowej prasie artykuł dotyczący jej nadzwyczajnego uzdrowienia. W roku 1912 Carrel otrzymał Nagrodę Nobla z zakresu medycyny i fizjologii (s. 300-301, 304, 315). Warto o tym wspomnieć ponieważ ateiści często sugerują, że nikt z nagrodą Nobla nie może powiedzieć nic, co wsparłoby religię.
Kontynuujmy jednak zagadnienie cudownych uzdrowień opisywanych przez Rożdżeńskiego. 26 czerwca 1896 roku w Lourdes została nagle uzdrowiona z nieuleczalnej deformacji obu stóp dwuletnia Iwonka Aumaître. Wiara i autosugestia nie istnieje u tak małego dziecka (s. 301-302). Również Magdalena Guinot, dogorywająca gruźliczka, została uzdrowiona 3 lipca 1934 roku wbrew własnej woli i niewierze (s. 302). Warto wspomnieć o takich przypadkach ponieważ ateiści często sugerują, że cudowne uzdrowienia to jedynie efekt autosugestii u samych wierzących.
Nawet zatwardziały ateista Emil Zola był świadkiem nagłego odnowienia zniszczonych płuc (s. 306). U Marii Lemarchand widział nagle zabliźniającą się ranę (s. 308). Warto o tym wspomnieć ponieważ ateiści często sugerują, że nikt nie był naocznym świadkiem natychmiastowego uzdrowienia. Jak widać jest to po prostu nieprawda.
Międzynarodowy Komitet Medyczny Lourdes stwierdził nadzwyczajność 4000 uzdrowień ludzkich (s. 312-313). Koniecznie trzeba to podkreślić ponieważ ateiści często kłamliwie sugerują, że o uzdrowieniach mówi jedynie sam Kościół i żaden bezstronny lekarz tego nie potwierdza.
Na samym końcu swej książki Rożdżeński dokonuje ciekawego spostrzeżenia i zauważa, że bezpodstawne jest przekonanie, iż ateistyczna racjonalność ma rzekomo wyższość nad teistyczną racjonalnością. Teistyczna racjonalność ma dużo lepsze podstawy niż ateistyczna, która nie ma żadnych podstaw i startuje z epistemologicznej próżni. Teizm jest w zasadzie jedynym racjonalnym wyborem, zauważa Rożdżeński (s. 329).
I to tyle jeśli chodzi o ciekawostki w niezłej książce apologetycznej Romana Rożdżeńskiego. Jest tych ciekawostek oczywiście dużo więcej i ja wybrałem jedynie kilka, które z mojego punktu widzenia były najbardziej interesujące. Mój wybór jest jednak mocno subiektywny, stąd zachęcam do zapoznania się z treścią całej tej książki.
Roman Rożdżeński, Ateizm, czyli wiara negatywna. Ateistyczne przeświadczenia z perspektywy pytań granicznych, Kraków 2016.
Jan Lewandowski, marzec 2022.