Grzegorz Żebrowski

Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.1

dodane: 2019-08-16
Część pierwsza komentarza do prelekcji Karola Fjałkowskiego w debacie "Bóg Biblii - dobry czy zły?"[1]

Pojęcie dobra i zła

Zanim przejdę do głównej części meritum, chciałbym pochylić się nad zagadnieniem zła i jego moralnej oceny. Pojęcie dobra i zła jest w pewien sposób uzależnione od światopoglądu i to co w jednym systemie jest złe, to nie koniecznie w innym musi być również odbierane jako zło. My jako chrześcijanie opieramy nasz system moralny na Słowie Bożym oraz na nauce Kościoła (którym jak wierzymy - kieruje Duch Święty), ponieważ wierzymy, że pochodzi to od Boga, który jest absolutem, a tym samym przyjmujemy założenie, że tylko Jemu jest najlepiej znane, co jest dobre, a co złe. Podejmując polemikę pomiędzy jednym a drugim światopoglądem warto zwrócić uwagę na możliwe różnice pomiędzy moralną oceną danego czynu, jak i należy przyznać, że znaczna część tego zbioru jest postrzegana podobnie. Konkretnym przykładem oceny moralnej czynu, która może być inaczej postrzegana przez chrześcijan i ateistów jest kwestia odbierania życia człowiekowi przez Boga, nad czym zagłębię się trochę bardziej w dalszej części tej polemiki.

Podobnie jak Fjałkowski uważam, że każdy z nas ma wrodzoną zdolność, lub może lepiej by było tutaj powiedzieć - jakąś wrodzoną intuicję, która podpowiada nam, co jest złem, a co jest dobrem. Dlatego też nikt z nas nie ma wątpliwości, że takie zachowania jak kradzież, pozbawienie życia, czy też kłamstwo, czy sprawianie czyjegokolwiek dyskomfortu jest złem. innymi słowy, gdybym zrobił tabelkę z dwiema kolumnami "ZŁO" i "DOBRO", to nikt by nie miał wątpliwości, w którą kolumnę wstawić takie czyny jak: kradzież, zabójstwo, pomoc, poświęcenie, kłamstwo, prawdomówność, miłość, nienawiść itp.

Nikt z nas nie ma też wątpliwości, co do pewnych oczywistych wyborów, jeśli stajemy przed opcją oczywistego dobra i oczywistego zła - dla przykładu, jeśli mamy do wyboru, czy udzielić pomocy potrzebującemu, czy też wykorzystać sytuację i go okraść, to nie ma wątpliwości, że dobrem jest tutaj niesienie pomocy, a złem jest okradanie takiej osoby. Jednak prawdziwy problem zaczyna się wówczas, kiedy stajemy przed wyborem pomiędzy złem, a złem, oraz analogicznie - pomiędzy dobrem, a dobrem. I czasami rzeczywistość jest taka, że nie zawsze wybór zła powinien być negatywnie oceniony, ponieważ w sytuacji, kiedy wybieramy najmniejsze zło spośród wszystkich możliwych opcji (zaznaczam, że nie dokonanie żadnego wyboru i nie podjęcie żadnego działania też w rzeczywistości jest opcją wyboru), to taki wybór moim zdaniem należy ocenić jako dobro. Podobnie w sytuacji, kiedy mamy do wyboru albo bardzo wielkie dobro, albo bardzo małe dobro, to wybranie mniejszego dobra nie jest żadnym dobrem, ale raczej (w mojej ocenie) złem.

Takim dobitnym i chyba najbardziej jaskrawym przykładem ukazującym, że coś, co uchodzi za zło, może być ocenione jako dobro jest kłamstwo w celu udaremnienia innego i gorszego zła. Wyobraźmy sobie scenę z II wojny światowej, kiedy Niemcy wchodzą do naszego domu i zadają pytanie, czy przechowujemy tu jakiś Żydów, lub nie wiemy, gdzie oni mogliby się skrywać. W tej sytuacji bez wątpienia lepiej jest skłamać i powiedzieć, że "nie, nie przetrzymujemy i nie wiemy gdzie się skrywają", niż powiedzieć prawdę i sprawić, że zginęliby niewinni ludzie.

Zdarzają się sytuacje, kiedy pewien czyn oderwany od swojego kontekstu sytuacyjnego ma prawo być oceniony jako oczywiste zło, ale w swoim kontekście jego ocena może być już inna, lub przynajmniej przestać być taką oczywistą, jak bez tego kontekstu. Niektórzy z państwa znają film pod tytułem "Znachor", w którym sławny profesor medycyny ulega napaści, podczas którego doznaje urazu głowy, przez co zupełnie traci pamięć i świadomość tego, kim był w przeszłości. Tułając się trafił do jednego gospodarstwa i po jakimś czasie dał się poznać jako wybitnie utalentowany znachor. W pewnym momencie filmu wydarzyła się scena, w której jedna młoda dziewczyna uległa poważnemu wypadkowi, a lokalny lekarz odmówił jej udzielenia pomocy, stwierdzając, że jest ona nie do odratowania. Wówczas ten "znachor" UKRADŁ temu lekarzowi narzędzia chirurgiczne po to, aby móc samodzielnie ją zoperować i tym samym uratował jej życie. Jak widzimy - celowo podkreśliłem tutaj słowo "ukradł". Przecież kradzież to jest oczywiste zło - nieprawdaż? Czy więc zatem ta kradzież powinna zostać oceniona jako zło? Gdyby nie ukradł, to pozwoliłby jej umrzeć - wówczas zaniechanie kradzieży doprowadziłoby też do zła, tyle że gorszego...

Skoro jestem przy kradzieży, to chciałbym pochylić się jeszcze nad problemem jej moralności. Nie muszę nikogo przekonywać, że jest to oczywiste zło, gdy ktoś zamiast podejmować uczciwą pracę, to zajmuje się okradaniem innych w celu zaspokojenia swoich potrzeb. Jednak wydaje mi się, że ocenianie tego jako zło w sytuacji, kiedy ktoś potrzebuje środków na przeżycie i nie ma możliwości zarobienia, lub jego uczciwa praca nie została uczciwie nagrodzona, to w tej sytuacji może to być dyskusyjne.

Jeśli weźmiemy taką kwestię jak pozbawienie wolności, czy też w innych systemach prawnych - biczowanie, czy karę śmierci, to oczywiście takie czyny w oderwaniu od swojego kontekstu należy uznać za złe, bo sprawiają jakiś ból i dodatkowe cierpienie. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę ich kontekst, że służą one wychowaniu społeczeństwa w celu odstraszenia od dokonywania przestępstw, wówczas mają prawo być ocenione jako dobre zarówno przez teistów, jak i ateistów.

Również może zdarzyć się sytuacja, kiedy prawdziwy kontekst nie jest znany, albo nie jest oczywisty. Wyobraźmy sobie sytuację, w której Kowalski kradnie pieniądze Nowakowi. I w tym przypadku Nowak nigdy ani nie oszukał Kowalskiego, ani też Kowalski nie potrzebował tego, aby móc przeżyć kolejny tydzień. Czyli to co może się nasunąć do głowy, to że czyn Kowalskiego jest czymś oczywiście złym. Jednak może zdarzyć się sytuacja, że Kowalski wiedział (podsłuchał), że Nowak należał do jakieś sekty i planował przekazać te pieniądze w celu zorganizowania zamachu terrorystycznego. Tak więc nie ukradł, aby się wzbogacić kosztem Nowaka, ale żeby chociaż częściowo udaremnić jego nikczemny czyn.

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na konieczność państwa czujności przed różnymi manipulatorami, którzy bardziej lub mniej świadomie dokonują oceny moralnej na podstawie oceny samych czynów bez uwzględnienia ich kontekstu. Wyobraźmy sobie, że w tych powyższych scenach bohaterem jest ta sama osoba, która kłamała, by ocalić Żydów, która ukradła narzędzia, by uratować życie i dopuściła się przemocy, aby udaremnić morderstwo i jest sędzią sądu w procesie karnym, która wymierza karę złoczyńcom. Życie tej osoby przepełnione jest pięknymi i heroicznymi czynami, jednak przychodzi jakiś sceptyk i zaczyna głosić, że Kowalski jest zły, ponieważ kłamie, kradnie, pozbawia wolności i dopuszcza się przemocy...

 

Śmierć

Fjałkowski wielokrotnie podnosił zarzut, że Bóg karał śmiercią niewinnych ludzi takich jak dzieci Hioba czy też dziecko Dawida, które miał z żoną Uriasza, które przecież nic złego nie uczyniły, a jednak Bóg je zabił. Aby omówić tę kwestię chciałbym rozważyć dwie główne możliwości, jakie należałoby wziąć pod uwagę.

1. Pierwsza możliwość to taka, że chrześcijański Bóg istnieje, a tym samym - tak jak nas ten Bóg zapewnia - istnieje życie po śmierci.

2. Druga opcja to taka, że chrześcijański Bóg nie istnieje i wówczas możemy też założyć, że tak samo i życie po śmierci nie istnieje, czyli śmierć jest końcem naszego istnienia.

Jeśli przyjmiemy pierwsze założenie, a mianowicie to, że chrześcijański Bóg istnieje oraz istnieje życie po śmierci, to należy powiedzieć, że sama śmierć cielesna nie jest jeszcze żadną karą dla tego, kto umiera! Jego życie się w ten sposób nie kończy, ale ulega przemianie na swoją ostateczną formę, która w przypadku zbawienia jest o wiele lepszą formą, niż życie ziemskie. Więc tym samym z perspektywy Boga pozbawienie życia ziemskiego nie musi być od razu rozumiane jako kara. Śmierć cielesna może być karą lub ciężkim doświadczeniem dla osób bliskich. Może być też postrzegane jako kara, ale w innym sensie - jako środek karny odstraszający przed łamaniem prawa. W tej wizji śmierć może stać się karą, jeśli się okaże, że po tej śmierci nie dostępujemy zbawienia. W tym momencie zdaję sobie sprawę, że może być to trudne do zrozumienia również dla teistów, bowiem utarło się powiedzenie, że "życie ma się tylko jedno", oraz znaczna większość z nas czuje się dobrze na tej ziemi i perspektywa zakończenia tej "sielanki" może przyprawiać nas o dreszcze. Jednak z Bożego punktu może to wyglądać inaczej, niż nam się wydaje.


Jeśli natomiast przyjmiemy tę drugą opcję (np. z ateistycznego modelu), że Bóg chrześcijański nie istnieje i nasza śmierć jest naszym definitywnym końcem, to wówczas tak - możemy przystać na to, że śmierć jest karą również dla tego, kto ginie. Jednak w tej wersji oskarżanie o to chrześcijańskiego Boga mija się z celem, bo przecież On w tej wersji nie istnieje... Więc tym samym nie można już go o nic obwiniać...

 

System wartości

Kolejną, trzecią rzeczą, którą chciałbym omówić, to zwrócenie uwagi na pewne niewłaściwe (a w zasadzie to niekompletne) założenia, jakie przyjął sobie Fjałkowski. A mianowicie on w tej debacie przyjął założenie, że "jeśli Bóg istnieje, jest wszechmocny, wszechwiedzący i Biblia jest Jego prawdomównym słowem, to oznacza, że wg samych tych biblijnych kryteriów można wykazywać, że Bóg jest zły". Wszystko fajnie, tylko w takiej sytuacji jak najbardziej uprawnione jest narzucenie dodatkowych założeń, których powinniśmy się trzymać. A mianowicie, skoro Bóg istnieje, jest wszechwiedzący, wszechmocny i mówi prawdę w swojej Świętej Księdze, to również musimy mieć na uwadze Jego system wartości, ponieważ Bóg przy swoim postępowaniu ma prawo się kierować właśnie tym systemem wartości - a mianowicie powinniśmy wziąć pod uwagę, co dla Boga jest większym złem, a co jest mniejszym złem, co większym dobrem, a co mniejszym dobrem. Tym samym w Biblii odnajdujemy naukę, że gorszym od śmierci cielesnej jest życie w grzechu, ponieważ śmierć cielesna nie kończy naszego istnienia, lecz je przemienia, a grzech, egoizm, pycha, podłość itp mogą stać się przyczyną nieczystości na całą wieczność (na nieskończenie długi czas).

PAU Mt 10,28 Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, gdyż duszy zabić nie mogą. Bójcie się natomiast Tego, który i ciało, i duszę może oddać na potępienie.

Problem zła, grzechu i wolnej woli
Innym ważnym zagadnieniem wartym omówienia przed przystąpieniem do tej szczegółowej polemiki jest kwestia zła, grzechu i wolnej woli. Fjałkowski podnosi zarzut, że Bóg jest odpowiedzialny za zło i chce zla, ponieważ jego istnienie jest zgodne z Jego wolą.
Istnienie zła jest związane z tym, że Bóg chciał dać nam wolną wolę w wyborze pomiędzy dobrem, a złem. Gdybyśmy nie mogli wybrać zła, gdyby ono nie istniało, to wówczas byśmy mieli do wyboru tylko dobro (tak jak w tym dowcipie: "Kiedy miały miejsce pierwsze wolne wybory? Odp. W raju, kiedy Bóg przyprowadził Ewę do Adama i powiedział mu, żeby wybrał sobie kobietę"). Jest to podobne do paradoksu kamienia. Czy Bóg potrafiłby dać równocześnie wolną wolę i uniemożliwić nam czynienie zła? Nie da się tak. Albo jedno, albo drugie. Albo możliwość czynienia zarówno dobra i zła, ale za to mamy prawdziwą wolność, albo tej wolności nie mamy i jesteśmy automatami, które czynią tylko dobro.
Z pojęciem zła związane jest pojęcie grzechu. Naturą zaś grzechu jest to, że najczęściej kto inny go czyni, a kto inny najbardziej odczuwa jego skutki. Łatwo to pokazać na przykładzie kradzieży. Jeden dopuszcza się grzechu przez to, że kradnie, a ktoś zupełnie inny przez ten grzech cierpi, ponieważ został okradziony z owoców swojej uczciwej i ciężkiej pracy. Tym samym logiczną konsekwencją wolności jest to, że na świecie istnieje zło i cierpienie. Czy to oznacza, że Bóg tego chce? Moim zdaniem zdecydowanie nie chce, ale mając do wyboru: albo pozbawić nas wolności i w ten sposób zapobiec cierpieniu, albo dać nam wolność i spowodować cierpienie, to najwyraźniej wybrał opcję "dać wolność i spowodować cierpienie". Gdyby nie było zła i cierpienia, to wówczas tak samo można by było zarzucić Bogu, że nie dał nam wolności!


Koniec części pierwszej.

Kolejne części pod poniższymi linkami:

Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.2

Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.3

 

1. https://www.youtube.com/watch?v=Gc5hndrQHlw

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane