Czy relacje biblijne są mniej wiarygodne niż relacje historyczne?
W tzw. naturalistycznym, racjonalistycznym czy obiektywnym nurcie analizy Biblii istnieje pewien zestaw uprzednio przyjętych założeń metodologicznych, który nie pozostaje bez wpływu na ostateczne wnioski wyciągane przez krytyków wyznających powyższe poglądy. Cechą wspólną owych założeń jest przedkładanie przekazu historycznego nad biblijny, a następnie dyskredytowanie Biblii za pomocą relacji historycznych lub twierdzeń, że Biblia jest niewiarygodna w jakimś punkcie, ponieważ historia nie potwierdza jakiejś jej relacji. W niniejszym tekście, który jest raczej tylko szkicem i przyczynkiem do poważniejszego opracowania na ten temat (zagadnienie to wymaga o wiele bardziej rozszerzonego studium i polemiki), chciałbym się zająć analizą tego typu twierdzeń i założeń, ponieważ tak naprawdę w całym sporze o wiarygodność Pisma Świętego między jej zwolennikami i przeciwnikami (a także w każdej analizie biblijnej podejmowanej przez tzw. niewierzących) założenia te odgrywają decydującą rolę. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wnioski, jakie ci „racjonalistyczni” i „niewierzący” krytycy Biblii wyciągają podczas swych analiz, to wynik „bezstronnego”, „naukowego” i „rozsądnego” rozumowania – „bezstronnego”, rzecz jasna: ich zdaniem, bo pozbawionego spojrzenia z perspektywy wyznaniowej. W rzeczywistości jednak to tylko pozory, bowiem przystępując do analizy biblijnej, owi krytycy tylnymi drzwiami wpychają w nią cały bagaż filozoficznych założeń, które z góry określają ich przyszłe wnioski. Nie jest to więc analiza bezstronna. Owe założenia przedstawiają się następująco:
1) Pisarze biblijni – w przeciwieństwie do innych historyków swego czasu – nie byli obiektywni, bowiem pisali z pozycji wyznaniowej i religijnej. Ich celem był przekaz z punktu widzenia ich wiary, a nie obiektywne relacjonowanie prawdy historycznej[1].
2) Jeśli jakieś inne źródła nie wspominają o czymś, co wspomina Biblia, to należy przyjąć, że prawdopodobnie jest to wymysł, oszustwo czy fantazja pisarzy biblijnych. W najlepszym wypadku należy wówczas powątpiewać w daną relację biblijną[2].
3) Pisarze biblijni popełniali czasem błędy historyczne, stąd ich relacje są niewiarygodne i należy odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat[3].
4) Pisarze biblijni mogli zmyślać, stąd należy w odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat[4].
5) Pisarze biblijni nie byli bezstronni, stąd należy odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat[5].
6) Poszczególne księgi biblijne powstały „długo” po opisywanych wydarzeniach, nie mogą więc stanowić wiarygodnego źródła informacji o tych wydarzeniach[6].
7) Nie posiadamy oryginałów Biblii, istnieje więc ryzyko, że kopiści sfałszowali tekst podczas przepisywania go[7].
Każdy, kto kiedykolwiek będzie rozmawiał z tzw. niewierzącym czy racjonalistycznym krytykiem Biblii, wcześniej czy później zauważy bez trudu, że w przypadku konfrontacji Biblii z historią cały spór będzie rozbijać się tak naprawdę właśnie o te wstępne założenia, przy których reszta sporu będzie stanowić jedynie dalszy plan. Każde rozumowanie, każdy wniosek krytyki tego pokroju na temat konkretnego tekstu Biblii przy jej analizie w konfrontacji z historią „świecką” wychodzi właśnie z tych założeń, a potem do nich wraca. Czasem prezentuje się tylko same te założenia jako „oczywiste fakty”, co oczywiście nie ma nic wspólnego z żadnym poważnym prezentowaniem uzasadnionego stanowiska, więc nie będę się tym dalej zajmował. Przejdę teraz do szczegółowej analizy powyższych punktów.
1) Pisarze biblijni – w przeciwieństwie do innych historyków swego czasu – nie byli obiektywni, bowiem pisali z pozycji wyznaniowej i religijnej. Ich celem był przekaz z punktu widzenia ich wiary, a nie obiektywne relacjonowanie prawdy historycznej.
Zarzut ten jest niekonsekwentny, skoro w zasadzie uznawani przez współczesnych historyków za wiarygodnych, wszyscy inni historycy czasów biblijnych również prezentowali swoją wizję historii z perspektywy wyznaniowej i religijnej. Dotyczy to także tych, których relacje porównuje się z relacjami biblijnymi (w celu zdyskredytowania tych ostatnich). Rozmaici zwolennicy przeciwstawiania historii i Biblii praktycznie nigdy nie wspominają, że starożytnymi kronikarzami byli przeważnie królowie lub ich nadworni kapłani, którzy również postrzegali historię z perspektywy religijnej. Jeśli chodzi o starożytnych historyków-kapłanów, to nie trzeba daleko szukać: wystarczy wspomnieć babilońskiego kapłana Berossusa, jednego z najsłynniejszych historyków starożytności, który napisał historię Babilonii pt. Babyloniaca, znaną też jako Chaldaica[8]. Wystarczy też przywołać postać Józefa Flawiusza, słynnego i często porównywanego z pisarzami biblijnymi historyka żydowskiego z czasów Jezusa, który pochodził z rodu kapłańskiego i sam był od 19 roku życia faryzeuszem[9]. Encyclopedia Britannica określiła go nawet mianem „historyka zakonnego”[10]. Flawiusz także opisywał historię świecką z punktu widzenia religijnego, twierdził na przykład, że pogański król Cyrus wydał swój dekret o uwolnieniu Żydów z Babilonu pod wpływem lektury Księgi proroka Izajasza[11]. Taki sposób relacjonowania historii jest oczywiście jaskrawym przykładem tego, jak czyjś pogląd religijny wpływa na sposób relacjonowania przezeń wydarzeń. Nie przeszkadza to jednak historykom ustalać pewnych faktów historycznych wyłącznie na podstawie relacji Flawiusza (jak dalej jeszcze ukażę na konkretnych przykładach). Także „racjonaliści” odwołują się często do Flawiusza, i to również wtedy, kiedy chcą przeciwstawić przekazom ewangelicznym jakiś przekaz „historii świeckiej”. Dalej napiszę o tym więcej, odwołując się do konkretnych przykładów, które łatwo sprawdzić.
Jeśli natomiast chodzi o pozabiblijne relacje historyczne przekazywane nam przez starożytnych królów-historyków, to przypatrzmy się na początek pewnej relacji historycznej uwiecznionej na steli z Tell Nimrud, zawierającej inskrypcję Aszurnasirapli II, w której król opisuje swoje osiągnięcia polityczne z takiej oto perspektywy religijnej:
„Król, który wyrusza z pomocą wielkich bogów, swoich panów, którego ręka podbiła wszystkie kraje i opanował wszystkie łańcuchy górskie, i otrzymał od nich trybut, wziął zakładników i umocnił swą władzę nad wszystkimi krajami”[12].
W pewnym asyryjskim dokumencie w ten oto sposób relacjonuje się historię:
„Potężną mocą, którą mi Aszur użyczył, silnym orężem, który podarował mi [bóg] Nergal, kroczący przede mną, pokonałem ich”[13].
Podobne wyznania możemy znaleźć w innych dokumentach starożytnych z rejonów Bliskiego Wschodu, w których również opisuje się historię z perspektywy religijnej:
„Ja zaś błagałem [bogów] Aszura, Sina, Szamasza, Bela, Nabu, Nergala, boginie Isztar z Niniwy i Isztar z Arbela, bogów, którym ufam, o pokonanie potężnego wroga. Mego błagania rychło wysłuchali, przybyli mi z pomocą”[14].
„Z pomocą Aszura, Sina i [innych] wielkich bogów, moich panów, jego siły zbrojne poniosły klęskę w walnej bitwie i uległy rozproszeniu”[15].
„Aszur, Sin, Szamasz, Bel, Nergal, Nusku, którzy kroczyli przede mną i niszczyli moich wrogów, wtrącili Szamasz-szum-ukina, mojego wrogiego brata, który mnie wzywał do walki, w otchłań płonącego ognia. I przerwali jego życie”[16].
Jednym z najbardziej wymownych przykładów opisywania historii z religijnego punktu widzenia jest słynny tzw. cylinder Cyrusa[17] (czy walec Cyrusa), spisany z okazji upadku Babilonu (539 rok p.n.e.). W taki oto sposób opisuje się w nim triumf Cyrusa:
„Bogowie, którzy wśród nich mieszkali, opuścili swe siedziby z gniewem za uprowadzenie ich do Babilonu. Marduk [jeden z bogów – przyp. J.L.] […] rozglądał się po wszystkich krajach, wypatrywał i szukał króla sprawiedliwego według życzenia serca swego (tzn. swojego zamysłu), aby ująć jego ręce (tzn. aby uprawomocnić jego władzę). Cyrusa, króla Anszan, wymienił nazwiskiem, do władania wszechświata ogłosił imię jego […]. Marduk, wielki pan, opiekun swoich ludzi, spojrzał radośnie na zbożne czyny jego i na jego sprawiedliwe serce, polecił mu udać się do Babilonu, swego miasta, a drogą go prowadząc, jako przyjaciel i towarzysz kroczył u jego boku […]. Bez walki, bez bitwy dał mu wkroczyć do Babilonu, swego miasta, uchronił Babilon przed niedolą. Nabunaida, bezbożnego króla, oddał w jego ręce”[18].
Kolejny dokument, tzw. słynna stela króla Meszy, znaleziona w 1868 roku w Dibanie (stolicy Moabu), podaje:
„[…] on [tzn. Kamosz, bóg moabski; por. 1 Krl 11,7.33; 2 Krl 23,13; Jr 48,13.46; Sdz 11,24 – przyp. J.L.] ocalił mnie przed wszystkimi królami i pozwolił mi patrzeć na wszystkich moich nieprzyjaciół z góry (tzn. z lekceważeniem) […]. Kamosz powiedział do mnie: «Idź, zdobądź Nebo, [które leży] naprzeciw Izraela». Poszedłem i walczyłem przeciwko niemu od świtu aż do południa […]. A król Izraela zbudował Jahaz i pozostawał tam w czasie wojny ze mną. Ale Kamosz przepędził go przede mną, gdy ja z Moabu przywiozłem 200 walecznych mężów”[19].
Również starożytni pisarze grecko rzymscy relacjonowali historię z punktu widzenia wyznaniowego. Wierzyli oni także – tak samo jak autorzy biblijni - w nadnaturalne zjawiska, które zawierali w historycznym opisie swych wydarzeń. Oto kilka przykładów. Swetoniusz nawet pisał o cesarzach rzymskich, że czynili oni cuda:
„Brakowało jeszcze Wespazjanowi powagi i jakby pewnej świętości, mianowicie z powodu jego nagłego i jeszcze niedawnego wyniesienia na pryncypat. Lecz i to także przyszło. Ktoś z ludu ociemniały, a ktoś drugi z bezwładną nogą jednocześnie podeszli do wzniesienia, na którym siedział cesarz, prosząc o pomoc w chorobie, jaką im wskazał Serapis w widzeniu sennym: niewidomy odzyska wzrok, jeśli Wespazjan zwilży mu śliną powieki, chromy odzyska władzę w nodze, jeśli Wespazjan zechce go dotknąć piętą. Nikt nie chciał uwierzyć w ogóle w skuteczność takiego zabiegu. Wespazjan nie miał odwagi nawet spróbować tego. Wreszcie za namową przyjaciół na publicznym zebraniu spróbował jednego i drugiego zabiegu, skutek okazał się pomyślny”[20].
„Dla powstrzymania zarazy i uzdrowienia ludności z chorób nie zaniedbał pomocy boskiej i ludzkiej, stosując wszelki rodzaj ofiar oraz środków lekarskich”[21].
Historycy grecko rzymscy sami wierzyli, że ich egzystencja jest ściśle związana z nadnaturalnymi zjawiskami. Herodot pisał, że „przede mną historyk Hekatajos podawał w Tebach swój rodowód i ród ten po ojcu odnosił do boga jako do szesnastego przodka […]”[22].
Ponadto Herodot również relacjonował historię z religijnego punktu widzenia:
„Ale oni nie mieli Heleny, żeby ją móc wydać, i choć mówili prawdę, Hellenowie im nie wierzyli, gdyż (żeby powiedzieć, co myślę) bóstwo tak zrządziło, aby zupełną swą zagładą objawili ludziom, iż za wielkie bezprawia wielkie są także kary ze strony bogów. A to powiedziałem tak, jak mnie się wydaje”[23].
Również inni wielcy historycy starożytności, tacy jak Ksenofont i Plutarch relacjonowali historię z wyznaniowego punktu widzenia:
„Król Agesipolis, gdy dowiedział, że on ma przewodzić wyprawie i gdy związane z nią ofiary wypadły dlań pomyślnie, wyruszył do Olimpii i tutaj, znów składając ofiary, zapytywał boga, czy byłoby dlań rzeczą zbożną nie przyjmować propozycji pokojowych Argejczyków, a to z tej przyczyny, że nie wtedy, kiedy nadchodzi czas właściwy, tylko wtedy, kiedy Lacedemończycy zamierzają wkroczyć, powołują się na miesiące świąteczne. Bóg zaś w odpowiedzi na to dał mu znak, że jest rzeczą zbożną nie przyjąć pokoju proponowanego na przekór sprawiedliwości. Stamtąd wnet udawszy się do Delf, zapytał z kolei Apollona, czy i on o pokoju tym nie sądzi tego samego, co jego ojciec. Apollon zaś na to dał odpowiedź jednoznaczną. Wtedy dopiero Agesipolis, zabrawszy wojsko z Fliuntu, bo się tam ono dlań zbierało, póki on po miejscach świętych wędrował, poprzez Nemeę wtargnął do Argolidy”[24].
„Kilonejski rozlew krwi już od dłuższego czasu niepokoił Ateny, od kiedy wspólników Kilona jako błagalników Ateny archont Megakles zmusił do zejścia w dół i stawienia się przed sądem. Schodząc trzymali się ukręconego sznurka przywiązanego do tronu bogini, ale gdy przechodzili koło świątyni Bogiń Czcigodnych, sznurek samorzutnie się urwał. Wtedy Megakles ze współarchon-tami ruszył, by ich pojmać, jako że bogini odmówiła przyjęcia modłów, i tych, co zostali na zewnątrz, ukamienowali, ale i chroniących się u ołtarzy na miejscu zabili. Tylko ci uszli cało, którzy wzywali pomocy swych żon”[25].
„Kimon jednak dla nabrania odwagi do rozpoczęcia działań, stanąwszy z flotą koło Cypru, wysłał ludzi do wyroczni Ammona, by u tego boga zasięgnąć rady w pewnej tajnej sprawie. Nikt nie wiedział, w jakiej sprawie ich wysłano. I bóg także nie dał im odpowiedzi, ale od razu, jak tylko pytający o radę doń przystąpili, kazał im odejść: >>Kimon sam już jest u niego<<.Usłyszawszy to wysłańcy wrócili nad morze, a gdy stanęli w obozie greckim, który wtedy znajdował się już w Egipcie, dowiedzieli się, że Kimon nie żyje. A licząc dni do chwili owej wyroczni zrozumieli, że zagadkowe słowa, że >>już jest u bogów<<, to koniec tego człowieka”[26].
„Epidamnijczycy widząc, że nie otrzymają żadnej pomocy od Korkirejczyków, nie wiedzieli, jak sobie poradzić. Wysłali więc delegację do Delf z zapytaniem do. boga, czy mają miasto oddać pod opiekę Koryntyjczykom jako założycielom i starać się u nich o jakąś pomoc. Bóg odpowiedział, że powinni miasto powierzyć Koryntyjczykom i przyjąć ich kierownictwo”[27].
„Otóż kiedy Kilon radził się wyroczni, bóg odpowiedział mu, żeby w dzień największego święta Dzeusa zajął akropole ateńską”[28].
„Bóg delficki kazał później Lacedemończykom przenieść grób Pauzaniasa na miejsce jego zgonu jeszcze teraz, jak głoszą napisy na stelach, grób jego znajduje się na placu przed świętym okręgiem. Ponadto, ponieważ dopuścili się świętokradztwa, bóg kazał ofiarować Atenie Chalkiojkos w zamian za jedno ciało — dwa ciała. Lacedemończycy więc, wykonawszy dwa spiżowe posągi Pauzaniasa, złożyli je w ofierze bogini w zamian za niego samego. Ateńczycy zaś, ponieważ sam bóg uznał ten postępek za świętokradztwo, domagali się od Lacedemończyków wygnania winnych”[29].
Liwiusz, kolejny z historyków starożytnych, pisał o zjawiskach nadnaturalnych jak o czymś jak najbardziej oczywistym:
„Znaki wróżebne, o których doniesiono w tym roku: na Polu Krustumińskim ptak, zwany ptakiem Sangusa, bił dziobem w święty kamień; w Kampanii przemówiła krowa; w Syrakuzach byk, który oddalił się od stada na polu, pokrył i zapłodnił krowę spiżową.Na terenie krustumińskim odprawiono na miejscu jednodniowe modły. W Kampanii oddano ową krowę pod opiekę na koszt publiczny”[30].
„Na terenie wejenckim urodził się chłopiec z dwiema głowami, a w Synuessie z jedną ręką; w Auksymum zaś dziewczynka z zębami. Nad świątynią Saturna na forum rzymskim widziano za dnia przy pogodnym niebie rozpiętą tęczę. Zabłysły naraz trzy słońca. Jednej i tej samej nocy leciało po niebie kilka pochodni. Lanuwińczycy i Cerycitwierdzili, że w ich mieście widziano węża z grzywą, nakrapianego złotymi plamami. Twierdzono też z całą pewnością, że na terenie kampańskim przemówił wół”[31].
„Wypadało się zatem spodziewać wojny macedońskiej i przed jej podjęciem uznano za stosowne zażegnać znaki wróżebne i szukać pokoju z bogami w modłach wskazanych przez księgi przeznaczeń. Mówiono zaś, że w Lanuwium widziano na niebie obraz wielkiej floty. W Prywernum wyrosła z ziemi czarna wełna. Na terenie wejenckim, koło Remensu, spadł deszcz kamienny. Cały obszar pomptyński pokryty został szarańczą jakby chmurami. Na Polu Gallickim za orzącym pługiem wypływały ryby spod skib ziemi”[32].
„Do tego doszły dalsze zjawiska mnożące u ludzi skrupuły religijne: w Saturnii przez trzy dni, jak donoszono, padał w mieście krwawy deszcz; w Kalacji urodził się osioł z trzema nogami, a byk i pięć krów zostało trafionych naraz jednym piorunem; w Auksymum padał deszcz ziemny”[33].
„Otóż w tym roku zameldowano z Anagnii dwa zjawiska wróżebne: widok pochodni na niebie oraz wydanie przez krowę głosu ludzkiego. Krowę tę chowało się tam na koszt publiczny. Podobnie w Minturnach w owych dniach widziano blask płonącego nieba. W Reate spadł deszcz kamienny. W Kumach na zamku przez trzy dni i trzy noce łzawił wizerunek Apollina. W mieście Rzymie dwaj słudzy świątynni zameldowali znaki wróżebne: jeden, że w świątyni Fortuny większa ilość ludzi widziała węża z grzywą; drugi, że w świątyni Fortuny Pierworodnej, na Wzgórzu Kwirynalskim, zaobserwowano dwa różne zjawiska: na placu świątynnym wyrosła palma, a za dnia padał krwawy deszcz”[34].
„Przed losowaniem przez konsulów terenów działania przedstawiono doniesienia o znakach wróżebnych. Na Polu Krustumińskim spadł z nieba kamień do gaju Marsa. Na Polu Rzymskim urodziło się dziecko bez kończyn. Widziano czworonożnego węża. W Kapui pioruny uderzyły w wiele budynków. W Puteolach od uderzenia piorunu spłonęły dwa okręty. Poza tym był wśród doniesień jeszcze wilk ścigany w Rzymie za dnia: wszedł do miasta bramą Kollińską, a uszedł z niego pędzony przez wielki tłum ludzi przez bramę Eskwilińską”[35].
„Dwa razy pod koniec tego roku zameldowano o deszczu kamiennym: raz spadł na Polu Rzymskim, raz na terenie wejenckim”[36].
„W Anagnii spadł deszcz ziemisty. W Lanuwium widziano na niebie pochodnię. Obywatel rzymski Marek Waleriusz donosił, że w Kalacji na polu własności publicznej przez trzy dni i dwie noce spływała z jego ogniska krew”[37].
Niektórzy historycy starożytni donosili też o cudach swych bogów:
„Posąg bogini przeniesiony został na okręt, kiedy jednak przybył do ujścia Tybru, bo Rzymianie posługiwali się nim podówczas jako portem, statek stanął mocą bożą zatrzymany. Rzymianie przez czas dłuższy usiłowali tedy cały- mi gromadami ruszyć okręt z miejsca, ale muł stawiał opór i statek nie pociągnął dalej, aż sprowadzono nań kapłankę bogini Westy. Jako taka powinna była zachować dziewictwo, obawiano się jednak, że dała się uwieść. Kiedy miał się odbyć sąd nad nią, uprosiła lud, aby rozstrzygnięcie w tej sprawie zostawili bogini z Pessinus, po czym rozwiązawszy przepaskę przyczepiła ją do przodu okrętu i zaniosła prośbę do bogini, aby pozwoliła, by okręt ruszył za nią, jeśli jest czystą dziewicą. Jakoż z chwilą, gdy przyczepiła do okrętu przepaskę, ten ruszył za nią bez trudności. Podziwiali więc Rzymianie i oczywisty cud bogini, i dowód cnotliwości dziewicy. Tyle zatem opowieści o bogini z Pessinus, którą tu przytoczyłem w ambitnym przeświadczeniu, że z wdzięcznością się z nią zapoznają ci, co nie znają dokładnie dziejów rzymskich”[38].
Także starożytny historyk żydowski Józef Flawiusz w swych relacjach historycznych donosił o zjawiskach nadnaturalnych:
„Tak samo było i wtedy, kiedy jeszcze przed powstaniem i zaburzeniami wiodącymi do wojny naród zebrał się na obchód Święta Przaśników — było to w ósmym dniu miesiąca Ksantyku — i koło dziewiątej godziny w nocy zajaśniał tak silny blask wokół ołtarza Przybytku, że wydało się, iż nastał biały dzień”[39].
Oczywiście można by takie przykłady mnożyć, ale nie ma takiej potrzeby. Z tego, co wyżej przytoczyłem, wyraźnie widać, że starożytni historycy żydowscy, grecko rzymscy i bliskowschodni – inni niż biblijni – też opisywali wydarzenia z perspektywy religijnej. Nie ma więc żadnych podstaw ku temu, aby twierdzić, że z powodu obecności wątku religijnego relacje biblijne dotyczące historii są mniej wiarygodne niż inne relacje historyczne z tego samego okresu. Nawet jeden z „niewierzących” napisał: „Innymi słowy – jeśli obiektywny badacz nie może bezkrytycznie przyjmować literalnie całości Nowego Testamentu tylko na tej zasadzie, że jest to Pismo święte, to nie powinien także odrzucać całkowicie jego przekazów – właśnie dlatego tylko, że jest to… «Pismo święte»”[40].
2) Jeśli jakieś inne źródła nie wspominają o czymś, co wspomina Biblia, to należy przyjąć, że prawdopodobnie jest to wymysł, oszustwo czy fantazja pisarzy biblijnych. W najlepszym wypadku należy wtedy powątpiewać w daną relację biblijną.
Jest to kolejny bezpodstawny zarzut. W obecnych ustaleniach dotyczących historii starożytnej uznaje się wśród historyków autentyczność wydarzeń, które były wspomniane tylko w jednym źródle. Z punktu widzenia niniejszego eseju najlepszym przykładem takiej sytuacji jest dokonany przez Kwiryniusza spis ludności, jaki odbył się na przełomie 6 i 7 roku po Chr. Ten fakt ustalono tylko na podstawie jednej relacji historycznej, której autorem był Józef Flawiusz[41], również tak jak autorzy Nowego Testamentu piszący swoją historię przez pryzmat swych poglądów religijnych (przykłady podałem wyżej). Nikt jednak z tego powodu nie odrzuca tego ustalenia[42] i nawet sami „racjonaliści” i tzw. nowocześni krytycy Biblii uznają je, gdy powołują się na wspomniany przez Flawiusza spis Kwiryniusza w celu zdyskredytowania relacji Łukasza zawartej w drugim rozdziale jego Ewangelii[43]. Jeden z „niewierzących” religioznawców zdobył się nawet na godny uwagi obiektywizm, gdy stwierdził: „Nie może być argumentem […] brak poświadczenia przekazów nowotestamentalnych przez inne, pozachrześcijańskie źródła (bo przecież w wielu innych przekazach starożytnych mamy do czynienia też z jednorazowością – a mimo to nie wątpimy w ich wiarygodność)”[44]. I choć krytyk ten nie był konsekwentny, skoro w innej swej pracy[45] zarzuca przekazowi nowotestamentowemu właśnie to, że pewne jego relacje nie są potwierdzone przez Pliniusza i innych, to jednak powyższa uwaga jest bardzo cenna dla naszych rozważań (biorąc pod uwagę to, kto jest autorem tej uwagi). Ponadto, historycy czasów Jezusa zgodnie nie wspominali ani jednym słowem o istnieniu pewnych postaci historycznych, takich jak prokonsul Cypru, czy nie wspominali nic o tytule namiestnika rzymskiego na Malcie. Nie wspominali też o nazwach nadawanych pewnym miastom i ludziom. O istnieniu tych nazw i postaci wiemy jednak z pewnych odkryć archeologicznych (i z Biblii)[46]. Jako przykład historyków pomijających w swych relacjach konkretne postacie historyczne można by tu podać Tacyta i Justusa. Jak zauważał jeden z „niewierzących” badaczy, Tacyt „nie wspomina nawet o bardziej znacznych, stojących nad prokuratorem legatach, namiestnikach Syrii, w skład której wchodziła Judea”[47]. Natomiast co do Justusa, to jak pisał znający dobrze jego prace Focjusz, „większość niezwykle ważnych wydarzeń poruszył całkiem pobieżnie”[48].
To ostatecznie przesądza o tym, że milczenie źródeł „świeckich” w temacie konkretnych danych historycznych nie jest żadną wskazówką za tym, żeby odrzucać jakąś relację biblijną. Historycy pozabiblijni po prostu nie wspominali o wszystkim, nie tylko nie było to im do niczego potrzebne, ale było to wręcz niewykonalne. Z punktu widzenia stosowanej przez historyków metodologii nie ma więc żadnych podstaw ku temu, aby odrzucać jakiekolwiek historyczne relacje Ewangelii tylko dlatego, że nie potwierdza ich inne źródło historyczne z tego okresu.
3) Pisarze biblijni popełniali czasem błędy historyczne, stąd ich relacje są niewiarygodne i należy w tym miejscu odwołać się do historyków świeckich.
Jest to kolejny już niekonsekwentny zarzut „szkoły racjonalnej”. Relacje historyków starożytnych piszących w czasach biblijnych nie są w żaden sposób pewniejsze pod względem ścisłości niż relacje biblijne. Weźmy największych kronikarzy starożytności, których relacje często stawia się wyżej niż relacje Biblii, czasem nawet dyskredytując jej przekaz za ich pomocą. Jednym z takich historyków jest Flawiusz. Czy był on rzetelny w relacjonowaniu historii? Jak podaje jedna z encyklopedii o międzynarodowej renomie, Flawiusz „popełnia te same błędy, co większość pisarzy starożytnych: jego analizy są powierzchowne, chronologia pełna nieścisłości, fakty przesadzone, a mowy wymyślone”[49]. Co ciekawe, jeden z czołowych polskich racjonalistów nawet gani Flawiusza za niedokładność w pewnej kwestii, stwierdzając jednocześnie, że pisarz NT (autor Dz) podał dokładniejsze dane w tej materii[50]. Zawarte w przytoczonym przed chwilą cytacie z encyklopedii słowa: „te same błędy, co większość pisarzy starożytnych”, są wymowne, bowiem ukazują, że większość starożytnych autorów popełniała nieścisłości, nie ma więc żadnych podstaw ku temu, żeby ich relacje w pewnych sytuacjach uważać za zdecydowanie bardziej wiarygodne niż niektóre relacje historyczne zawarte w Biblii. Warto też odnotować uwagę z jednego z opracowań na temat Herodota, innego wielkiego historyka starożytności, w którego dziełach dopatrzono się „błędów, niedokładności, a nawet oczywistych zmyśleń […]”[51].
4) Pisarze biblijni mogli zmyślać, stąd należy w odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat.
Przywołajmy więc znów zacytowany wyżej fragment charakteryzujący Flawiusza i innych pisarzy starożytnych, w którym stwierdzono, że ich analizy były „powierzchowne, chronologia pełna nieścisłości, fakty przesadzone, a mowy wymyślone”[52]. Zawarte w jednym z dzieł Flawiusza przemówienie Tytusa uznano w jednej z prac za „wymysł autora Wojny żydowskiej”[53]. Autor wspomnianej pracy nadmienia ponadto, że tacy historycy jak Tukidydes, Tytus i Liwiusz w ten sam sposób zmyślali przemówienia omawianych przez siebie postaci historycznych[54]. Tukidydes sam zresztą przyznaje, że niektóre mowy swych bohaterów ułożył sam[55]. Przywołajmy też znów uwagę jednego z opracowań na temat Herodota, innego wielkiego historyka starożytności, w którego dziełach dopatrzono się „nawet oczywistych zmyśleń […]”[56]. Nawet Kosidowski, guru polskich racjonalistów, przypomina czytelnikowi, że sam wielki historyk świecki (twórca „historii racjonalnej”, zdaniem Kosidowskiego) Tukidydes zmyślał mowy swoich bohaterów[57]. Kolejny z „niewierzących badaczy Biblii” rozszerza tę uwagę na innych historyków starożytnych, gdy pisze o nich, iż każdy z nich „uważał, że ma prawo swobodnie zmyślać przemówienia, które wkładał w usta swym bohaterom”[58]. Znów więc nie ma żadnych mocnych podstaw ku temu, aby w jakimś konkretnym przypadku zdecydowanie przeciwstawiać dany przekaz historyczny przekazowi biblijnemu.
5) Pisarze biblijni nie byli bezstronni, stąd należy odwołać się do historyków świeckich piszących na dany temat.
Historycy świeccy, z jakimi konfrontowany jest przekaz biblijny, też nie byli bezstronni, mimo to historycy ustalają na podstawie tych autorów fakty historyczne. Np. o Józefie Flawiuszu nawet jeden z racjonalistów był zmuszony napisać, że „jego opisy są tendencyjne, często krzywdzące i szkalujące własny naród. Józef pisał tak, by przypodobać się władzom rzymskim i odciągać swych rodaków od idei mesjanizmu narodowego”[59]. Inne opracowanie podaje na temat Dion Kasjusza, którego historia Rzymu, zwana Romaika, jest obecnie uważana za najważniejsze źródło na temat wczesnych lat cesarstwa rzymskiego, że jego Romaika „nie jest doskonała pod względem bezstronności”[60].
Nawet jeden z marksistowskich badaczy Biblii zdobył się na niesłychany obiektywizm i napisał:
„Nie może być argumentem […] «tendencyjność» opisów ewangelicznych. Ostatecznie bowiem każda – nawet najbardziej «obiektywna», czysto «faktograficzna» – historiografia pisana jest zawsze z jakichś pozycji metodologiczno-światopoglądowych […]”[61].
Uta Ranke Heinemann również przeżyła chwilę prawdy, gdy zauważyła, że „zawsze postrzegamy fakty już zinterpretowane i sami stale interpretujemy przy każdym własnym spostrzeżeniu”[62]. Tym samym bezstronność relacji jest nieosiągalna dla nikogo, nawet dla pisarzy historycznych, których relacje „racjonalistyczni” krytycy Biblii często ad hoc i w sposób bezceremonialny przeciwstawiają jakiejś relacji biblijnej o tym samym wydarzeniu historycznym.
6) Poszczególne księgi biblijne powstały „długo” po opisywanych wydarzeniach nie mogą więc stanowić wiarygodnego źródła informacji o tych wydarzeniach.
Ten zarzut jest bardzo często stosowany w stosunku do Biblii przez różnych tzw. niewierzących. W rzeczywistości jego siła może zostać zminimalizowana przez fakt, że bardzo duża część ustalonej współcześnie historii opiera się właśnie na relacjach spisanych długo po fakcie. Trafnie ujął to nawet jeden z „niewierzących” krytyków Biblii, który mimo swej niewiary przyznał, że fakt spisania wzmianek o życiu Jezusa dopiero kilkadziesiąt lat po tych wydarzeniach nie jest sam w sobie czymś dyskredytującym ten przekaz. Pisał on: „Nie musi to prowadzić do całkowitego odrzucenia zawartej tam tradycji. Korzystamy przecież, na przykład, z dzieł Liwiusza czy Tacyta, choć opisywali oni wydarzenia z bardzo nieraz odległej przeszłości”[63].
Jeśli zatem „racjonalni krytycy” chrześcijaństwa chcą być konsekwentni, to podważając przekaz biblijny, powinni równocześnie odrzucać sporą część ustaleń historycznych, bo te również opierają się na kronikach, które powstawały długo po omawianym fakcie. Owi krytycy tak jednak nie postępują, ich dzieła[64] raz po raz podpierają się ustaleniami opartymi na takich kronikach, co oczywiście naraża ich na zarzut braku konsekwencji.
6) Nie posiadamy oryginałów Biblii, istnieje więc ryzyko, że kopiści sfałszowali tekst podczas przepisywania go.
Jeśli ten zarzut jest słuszny, to powinniśmy też odrzucić współczesne ustalenia dotyczące niemal całej historii starożytnej, bowiem najstarsze zachowane kopie dzieł największych historyków starożytności pochodzą z okresu długo po spisaniu tych dzieł. I tak najstarsze zachowane kopie Historii Herodota (pierwszy poważny historiograf grecki), informującego nas o historii sprzed naszej ery, pochodzą dopiero z okresu o ok. 1350 lat późniejszego niż epoka, w której żył i pisał Herodot[65]. Identycznie wygląda sytuacja z Historią wspomnianego już wcześniej w tym tekście Tukidydesa: najstarsze kopie tego dzieła również pochodzą z okresu o ok. 1300 lat późniejszego niż sam Tukidydes[66]. Tak samo jest z Liwiuszem i jego Historią Rzymu, której najstarsze kopie pochodzą dopiero z okresu o 1000 lat starszego niż powstanie oryginału tego dzieła (jedynie pewne części są poświadczone w kopiach o 300 lat późniejszych od oryginału)[67]. Również najstarsze kopie Roczników Tacyta pochodzą dopiero z okresu o 1000 lat starszego niż oryginał[68]. Jeśli zaś chodzi o inne dzieła Tacyta, to wszystkie ich rękopisy również pochodzą z kodeksu o tysiąc lat starszego niż ich oryginały[69]. Natomiast najstarsze kopie Historii naturalnej, dzieła Pliniusza Drugiego, pochodzą dopiero z okresu o 750 lat późniejszego niż sam Pliniusz[70]. Wspomniana wyżej Romaika Dion Kasjusza też nie zachowała się w oryginale i mamy jedynie późniejsze kopie tego dzieła zachowane u Porfirogenety, Ksyfilina i Zonarasa[71].
Najwcześniejsze kopie dzieł Eurypidesa, Sofoklesa, Eschylosa, Demostenesa i Horacego również datują się na okres nie wcześniejszy niż tysiąc lat po spisaniu oryginału tych dzieł[72]. Jeśli chodzi o dzieła historyka żydowskiego Józefa Flawiusza (często będącego dla „racjonalistów” narzędziem konfrontacji i dyskredytowania przekazów biblijnych), to najstarsze rękopisy jego Dawnych dziejów Izraela pochodzą z okresu o ok. 500 późniejszego od powstania oryginału tego dzieła, a większość najlepszych kopii Dawnych dziejówIzraela jest datowana dopiero na połowę średniowiecza (blisko 1000 lat po powstaniu oryginału)[73]. Inne dzieło Flawiusza, zatytułowane Wojna żydowska, jest nam znane dopiero z rękopisów, które dzieli aż 1000 lat od powstania oryginału. Jedynym wyjątkiem jest tu przekład syryjski, który od powstania oryginału tego dzieła dzieli aż 500 lat[74].
Kolejne dzieło Flawiusza to Przeciw Apionowi, które zachowało się tylko w kodeksie L, pochodzącym z XI wieku po Chrystusie, czyli z okresu aż o 1000 lat późniejszego niż oryginał tego dzieła (wszystkie inne kopie są już tylko późniejszymi odpisami z kodeksu L). Kodeks L konfrontuje się z łacińskim przekładem Kasjodora, który pochodzi z VI wieku, czyli powstał aż 500 lat po powstaniu oryginału[75]. Z kolei dzieło Flawiusza pod tytułem Autobiografia jest nam znane z rękopisów, które pochodzą dopiero z połowy średniowiecza, czyli powstały ok. 1000 lat po powstaniu oryginału tego dzieła[76].
Greenlee zauważa: „Najstarsze znane manuskrypty większości greckich autorów klasycznych datuje się na tysiąc lub więcej lat po śmierci autora”[77]. Najciekawsze jest jednak to, że nawet jeden z czołowych „niewierzących” religioznawców okresu PRL ganił swych kolegów po fachu za to, że nadużywają oni zarzutu wskazującego na fakt zaginięcia oryginałów Biblii. Napisał on, że oryginały Biblii nie zachowały się, lecz nie ma w tym nic złego, skoro „jest to zresztą częste zjawisko w tekstach starożytnych”[78]. Następnie dodał on: „Wobec tego, że dzieła Homera, Platona, Arystotelesa i in. są znane jedynie z apografów – do tego zwykle o setki lat późniejszych niż okresy życia autorów – nie można czynić zarzutu «niewiarygodności» autorom Nowego Testamentu tylko dlatego, że posiadamy je jedynie w apografach, tak jak to widzimy w pracach wielu dyletantów «hurraateistów»”[79]. Kuriozum!
Mimo że nie posiadamy oryginałów dzieł autorów starożytnych, na podstawie których historycy współcześni odtworzyli dawną historię, nikt jednak nie odrzuca tych ustaleń, w tym sami „racjonalni” krytycy Biblii, którzy podważają wiarygodność jej przekazu właśnie dlatego, że nie posiadamy jej oryginałów. Gdzie tu konsekwencja? Jeśli „racjonaliści” byliby konsekwentni, to z tego samego powodu powinni odrzucić także wszystkie dzieła starożytnej historiografii wraz ze współczesną historią, jaką ustalono właśnie na podstawie tych dzieł. Tak jednak owi „racjonaliści” nie postępują, korzystają pełnymi garściami z tych dzieł, a nawet – o dziwo – przeciwstawiają ich przekazy przekazom Biblii. W tym kontekście warto tu przytoczyć uwagę F.F. Bruce’a, która może posłużyć jako trafna konkluzja tego akapitu:
„A przecież żaden uczony klasyczny nie słuchałby nawet opinii, poddających w wątpliwość autentyczność Herodota czy Tukidydesa ze względu na to, iż najwcześniejsze wiarygodne rękopisy ich dzieł są przeszło 1300 późniejsze od oryginałów”[80].
Jeśli natomiast chodzi o wiarygodność tekstu Biblii, to mimo braku oryginałów – dzięki mrówczej pracy zwanej krytyką tekstu – z Biblii wyeliminowano pomyłki i fałszerstwa kopistów i porównując tysiące dokumentów, ustalono z prawdopodobieństwem niemal bliskim pewności, jak naprawdę wyglądał jej pierwotny tekst. Żaden tekst starożytny nie jest poświadczony w takiej ilości odpisów starożytnych jak Biblia, które to kopie można porównywać i dzięki temu docierać do pierwotnej wersji tekstu. Sprawa ta jest dość złożona i omówienie jej wykraczałoby poza ramy niniejszego eseju, dlatego bardziej zainteresowanych kwestią krytyki tekstu biblijnego odsyłam do opracowań obszernie omawiających to zagadnienie[81].
[1] Taką zasadę rozumowania w kwestii różnych relacji biblijnych prezentują np.: Wiold Tyloch, Mojżesz, w: Od Mojżesza do Mahometa, red. J. Keller, Warszawa 1987, s. 25; Józef Keller, Jezus, w: Od Mojżesza do Mahometa, dz. cyt., s. 117, 124, 131; Zygmunt Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, w: Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa, red. J. Keller, Warszawa 1969, s. 96; Zenon Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, Warszawa 1979, s. 91, 111, 187-188, 244, 280, 292, 307, 317; Karol Kautsky, Pochodzenie chrześcijaństwa, Warszawa 1950, s. 7; Uta Ranke-Heinemann, Nie i Amen, Gdynia 1994, s. 267; Karlheinz Deschner, I znowu zapiał kur, t. I, Gdynia 1996, s. 159, 170, 173-174, 278; Michael Grant, Święty Piotr, Warszawa 2001, s. 31; Witold Tyloch, Dzieje ksiąg Starego Testamentu, Warszawa 1994, s. 76-77.
[2] Taką zasadę rozumowania w kwestii różnych relacji biblijnych prezentuje np.: Karol Kautsky, Pochodzenie chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 352, 357-358; por. też Józef Keller, Jezus, dz. cyt., s. 138; Zygmunt Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 73 i s. 114 – przypis nr 24; Zenon Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 32, 204-205, 227; Uta Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 42, 116, 126.
[3] Tak Józef Keller, Jezus, dz. cyt., s. 119; por. też Uta Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 22-23, 24-25.
[4] Patrz przypisy do punktu 1 i 2.
[5] Patrz przypisy do punktu 1.
[6] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 182,293; por. też U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 101-102, 107.
[7] Tamże, s. 41-42; por. też K. Deschner, I znowu zapiał kur, dz. cyt., t. I, s. 182-185.
[8] Por. C.O. Jonsson, Kwestia czasów pogan, Gdynia 2003, s. 36. Choć opracowanie to nie zajmuje się stricte Berossusem, to jednak ze względu na temat, jaki podejmuje, jest ono zmuszone do podawania stosunkowo szczegółowych informacji i analiz na jego temat, w tym na temat jego prac historycznych. Na temat Berossusa patrz też: Encyklopedia Britannica, t. IV, Poznań 1998, s. 94.
[9] Por. S. Mędala w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, Kraków 1994, s. 265; por. też: Encyklopedia Britannica, t. XIX, Poznań 2000, s. 35-36.
[10]Encyclopedia Britannica, t. IV, dz. cyt., s. 94.
[11] Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, XI, 1-6. Por. komentarz do tej relacji w: J. Bright, Historia Izraela, Warszawa 1994, s. 374 – przypis nr 48.
[12] Za: A. Tschirschnitz, Dzieje ludów biblijnych, Warszawa 1994, s. 67.
[13] Za: tamże, s. 70.
[14] Tamże, s. 80.
[15] Tamże, s. 82.
[16] Tamże, s. 83-84.
[17] Zdjęcie cylindra Cyrusa można zobaczyć np. w: S. Gądecki, Archeologia biblijna, t. II, Gniezno 1994, fot. 103.
[18] A. Tschirschnitz, Dzieje ludów biblijnych, dz. cyt., s. 96. Podobny tekst patrz w: S. Gądecki, Archeologia biblijna, dz. cyt., t. I, s. 353, 356.
[19] Tamże, s. 146. Ten sam tekst patrz też w: S. Gądecki, Archeologia biblijna, dz. cyt., s. 312-313.
[20]Swetoniusz, Żywoty Cezarów, VIII, 7.
[21]Tamże, VIII, 8.
[22]Herodot, Dzieje, II.
[23] Tamże.
[24]Ksenofont, Historia Grecka, IV, 7.
[25]Plutarch z Cheronei, Żywoty sławnych mężów, rozdz. Solon, 12.
[26]Tamże, rozdz. Kimon, 18.
[27]Tukidydes, Wojna Peloponeska, I.
[28] Tamże.
[29] Tamże.
[30]Liwiusz, Dzieje Rzymu od założenia miasta, 41,13.
[31] Tamże, 41,21.
[32] Tamże, 42,2.
[33] Tamże, 42,20.
[34] Tamże, 43,13.
[35]Tamże, 41,9.
[36]Tamże, 44,18.
[37]Tamże, 45,16.
[38] Herodian, Historia Cesarstwa Rzymskiego, I,11.
[39]Józef Flawiusz, Wojna Żydowska, VI,5,3.
[40] Z. Poniatowski, Powstanie i rozwój wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 137.
[41] Por. W.J. Harrington, Klucz do Biblii, Warszawa 1997, s. 166.
[42] Wyjątkowo trafnie podsumował to Ricciotti: „O tym, że August nakazał sporządzić spis ludności «całego [zamieszkałego] świata», czyli całego Imperium Rzymskiego, pisze co prawda tylko Łukasz. Jeżeli jednak inne dokumenty o tym nie wspominają, to jeszcze z tego nie wynika, że Łukasz nie ma racji. Dowód oparty na przemilczaniu, jak to powszechnie wiadomo, jest w nauce historii najsłabszym i zwodniczym argumentem. Wśród wielu przykładów, które by można przytoczyć na ten temat, wystarczy wspomnieć właśnie nasz przypadek, czyli spis dokonany w Judei w roku 6-7 po Chr., który został zanotowany jedynie przez Józefa Flawiusza, i chociaż nie brak w tej relacji pewnych nieścisłości logicznych i chronologicznych, to jednak na ogół nie podaje się go w wątpliwość”, G. Ricciotti, Życie Jezusa Chrystusa, Warszawa 1954, s. 189. Mniej więcej tak samo ujmuje to E. Dąbrowski: „Podobnie zresztą i o spisie późniejszym nie wspomina żaden z historyków rzymskich, ale jedynie Józef Flawiusz. A przecież na tej podstawie nie będziemy podawać w wątpliwość samego faktu” (E. Dąbrowski, Nowy Testament na tle epoki, Geografia, Historia, Kultura, tom I, Poznań 1958, s. 248).
[43] Por. np. U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 22,27. Ranke-Heinemann odwołuje się do relacji Flawiusza w celu zdyskredytowania przekazu Łukasza, określając relacje tego Ewangelisty mianem „wymysłów” (tamże, s. 21). Oczywiście ani słowem nie wspomina ona jednak już o tych wszystkich problemach, jakie wiążą się z przekazem Flawiusza. Mam tu na myśli fakt, że Flawiusz przecież sam zmyślał, a jego relacja na temat spisu Kwiryniusza jest odosobniona pośród przekazów historycznych (piszę o tym szerzej w polemice do punktu 2 i 4). Przeciwstawianie Flawiusza Łukaszowi dokonywane tu przez Ranke-Heinemann z taką pewnością siebie jest więc co najmniej komiczne. W najlepszym wypadku jest to tylko „słowo przeciw słowu”, nic więcej. Obaj historycy (Flawiusz i Łukasz) żyli i pisali dokładnie w tym samym czasie, ich wiarygodność jest stosunkowo jednakowa w kwestii spisów Kwiryniusza. Ranke-Heinemann w tym miejscu najprawdopodobniej nie jest w ogóle świadoma słabości swych argumentów, tak jak duża część „racjonalistycznych” krytyków poruszająca ten temat, którzy odwołują się jedynie do znanych już od dawna w liberalnej krytyce Biblii niemal zawsze tendencyjnie przedstawianych pobieżnych opisów tej kwestii.
[44] Z. Poniatowski, Powstanie i rozwój wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 137. Pogrubienie od J.L.
[45] Tenże, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 73.
[46] Por. Wstęp do Nowego Testamentu, Poznań 1996, s. 286-287.
[47] R. J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, Warszawa 1960, s. 76.
[48] Focjusz, Biblioteka, I, cyt. za Stanisław Mędala w: Wprowadzenie do literatury międzytestamentalnej, dz. cyt., s. 263.
[49]Encyklopedia Britannica, t. XIX, dz. cyt., s. 37.
[50] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 164.
[51]Encyklopedia Britannica, t. XVI, Poznań 2000, s. 57.
[52] Tamże, t. XIX, dz. cyt., s. 37.
[53] R. J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, dz. cyt., s. 107.
[54] Tamże, s. 106.
[55] Tukidydes, Wojna peloponeska, 1,XXII,1 – por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Warszawa 2002, s. 537.
[56]Encyklopedia Britannica, t. XVI, dz. cyt., s. 57.
[57] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, dz. cyt., s. 185.
[58] K. Kautsky, Pochodzenie chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 123.
[59] J. Keller, Katolicyzm, Warszawa 1979, s. 25.
[60]Encyklopedia Britannica, t. XIX, dz. cyt., s. 455.
[61] Z. Poniatowski, Powstanie i rozwój wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 137.
[62] U. Ranke-Heinemann, Nie i Amen, dz. cyt., s. 108.
[63] M. Grant, Święty Piotr, dz. cyt., s. 34.
[64] Tak zwłaszcza Wipper, który do tego stopnia negował wiarygodność przekazów chrześcijańskich, że odrzucał historyczne istnienie Jezusa. Jednocześnie jego praca była bardzo silnie osadzona w relacjach starożytnych pisarzy grecko rzymskich ; por. R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, dz. cyt., passim.
[65] Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 36, 37; por. też: F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, Katowice 2003, s. 21.
[66] Tamże; por. też F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 21; E. Dąbrowski, Ewangelie, Warszawa 1938, s. 33.
[67] Tamże; por. też F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 21.
[68] Tamże, s. 36; por. też F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 21; E. Dąbrowski, Ewangelie, dz. cyt., s. 33.
[69] Por. F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 21.
[70] Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 36.
[71] Por. Encyklopedia Britannica, t. XIX, dz. cyt., s. 455.
[72] Por. E. Dąbrowski, Ewangelie, dz. cyt., s. 33.
[73] Bardzo szczegółowe omówienie rękopisów, w jakich dotrwało do nas wspomniane dzieło Flawiusza, można znaleźć w: E. Dąbrowski, Kodeksy, wydania i przekłady „Antiquitates Iudaicae”, w: Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, red. E. Dąbrowski, Poznań – Warszawa – Lublin 1979, s. 53-68.
[74] Por. J. Radożycki, Wstęp.Józef Flawiusz – Jego życie i dzieło, w: Józef Flawiusz, Wojna żydowska, red. J. Radożycki, Warszawa 1995, s. 38-40, gdzie omówiono zwięźle, acz szczegółowo rękopisy Wojny żydowskiej, na podstawie których dokonano współczesnego wydania tego dzieła.
[75] Por. tenże, Wstęp.Przeciw Apionowi, w: Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi, Warszawa 1996, s. 21-22.
[76] Tamże, s. 22.
[77] Za: J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 36.
[78] Zygmunt Poniatowski, Źródła do wczesnego chrześcijaństwa, dz. cyt., s. 74.
[79] Tamże, s. 114 – przypis nr 26.
[80] F.F. Bruce, Wiarygodność pism Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 21-22.
[81] Por. J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, dz. cyt., s. 32n.; por. też: Wstęp ogólny do Pisma świętego, Poznań – Warszawa 1986, s. 162, 175-178.
Jan Lewandowski, czerwiec 2004