Jan Lewandowski

Infantylny światopogląd Stephena Hawkinga

dodane: 2022-04-12
Recenzja książki apologetycznej Johna C. Lennoxa, polemizującej ze Stephenem Hawkingiem.

   Nie jest wielką tajemnicą dla apologetów chrześcijańskich to, że naukowcy, nawet ci o światowej renomie, są najczęściej kompletnymi ignorantami w dziedzinie filozofii i filozofii nauki. Często zwraca się uwagę, że nawet wiedza studenta pierwszego roku filozofii na pierwszym semestrze jest większa niż wiedza większości naukowców w dziedzinie epistemologii i kognitywistyki. Nic więc dziwnego, że ateiści parający się nauką i piszący zarazem książki atakujące religię popełnili w ostatnich latach całą serię publicznych blamaży. Na czele tego peletonu obciachu stoi Richard Dawkins, znany biolog, którego książka pt. Bóg urojony z 2006 roku została w środowisku filozofów i nawet wielu prominentnych ateistów uznana za kompromitację i szczyty żenady. Znany filozof analityczny Alvin Plantinga stwierdził swego czasu, że argumenty Dawkinsa z tej książki są tak słabe, że każdy nowo upieczony student filozofii otrzymałby za nie ocenę niedostateczną.


    Niemniej jednak nie zmienia to tego, że Dawkins zainicjował wśród ateistycznie zorientowanych pracowników instytucji akademickich modę na pisanie książek przeciw religii. Do Dawkinsa dołączyli więc swego czasu tacy jak Daniel Dennett, którego właśnie Alvin Plantinga zmiażdżył w pewnej debacie książkowej (patrz polskie wydanie ich polemiki w książce pt. Nauka i religia. Czy można je pogodzić?, Kraków 2014). Do Dawkinsa dołączył również słynny fizyk Stephen Hawking, który najwyraźniej nie chciał aby i jego ominęła ta chwilowa moda. Hawking napisał więc wspólnie z Leonardem Mlodinowem książkę pt. Wielki projekt, w której otwarcie atakują oni religię. Książka ta jest jednak kolejną ateistyczną kompromitacją, w której Hawking wprost jak na zamówienie podłożył się jako wygodny cel dla wielu apologetów teistycznych. Nic więc dziwnego, że apologeci wykorzystali tę okazję z ogromnym zadowoleniem, traktując ją niemal jako dar z nieba. Po raz kolejny można było bowiem pogrążyć scjentystyczny ateizm i zarazem wykazać, że nie da się w żaden sposób użyć nauki przeciw religii.


    Tak też się stało. John C. Lennox, profesor matematyki z Oxfordu, podjął wyzwanie rzucone przez Hawkinga. W 2011 roku opublikował on książkę pt. Bóg i Stephen Hawking (polskie wydanie W drodze, Poznań 2017), w której po prostu zmasakrował Hawkinga, punktując w jego wywodach całą masę sprzeczności, niekonsekwencji, bezzasadnych deklaracji i logicznych błędów na poziomie podstawowym. Apologeci nie mogli przepuścić takiej okazji. I nie przepuścili. Hawking być może i był wybitnym fizykiem. Jednak jako filozof jest do niczego. Lennox wykazuje to aż do bólu i nie bierze jeńców w swej polemice z Hawkingiem. Poniżej prezentuję kilka smaczków z książki Lennoxa. Niniejsze opracowanie nie jest jednak nawet streszczeniem książki Lennoxa. Gorąco zachęcam do zapoznania się z całą jego pracą. Warto tu dodać, że w języku polskim została przez to samo wydawnictwo opublikowana również inna książka apologetyczna Lennoxa, pt. Czy nauka pogrzebała Boga? (Poznań 2018). Praca ta jest istnym majstersztykiem. Na ponad czterystu stronicach Lennox prezentuje wirtuozerię apologetyczną najwyższych lotów, rozbierając krok po kroku głównie wywody Dawkinsa (ale nie tylko), tak, że na końcu nie zostaje z Dawkinsa już w zasadzie nic. Gorąco polecam obie te książki Lennoxa, których nie trzeba zresztą specjalnie reklamować ponieważ osiągnęły one znaczącą popularność nie tylko w światowym mainstreamie ale również i w Polsce. Jednocześnie zaznaczam, że nie czerpię żadnych profitów finansowych lub jakichkolwiek innych z tytułu rekomendowania tych książek. Czynię to wyłącznie z własnej inicjatywy dla dobra polskiej apologetyki. Dla porządku zaznaczam też, że Hawking zmarł w 2018 roku. Będę jednak pisał o nim w czasie teraźniejszym na uproszczone potrzeby redakcyjne niniejszego artykułu.


    Przejdźmy więc do omówienia książki Lennoxa pt. Bóg i Stephen Hawking. Poniżej podaję numerację stron za wspomnianym już wyżej polskim wydaniem tej książki. Już w przedmowie do swej pracy Lennox zauważa, że nie wszystkie twierdzenia naukowców są twierdzeniami naukowymi (s. 9). Trzeba więc być wyjątkowo ostrożnym gdy bierze się pod uwagę jakieś wypowiedzi naukowców o świecie lub religii. Na stronach 13-14 Lennox odnotowuje, że wbrew nachalnym twierdzeniem agresywnych sekularystów, obwieszających ciągle śmierć Boga, na świecie obserwuje się tendencję wręcz odwrotną, a mianowicie mamy do czynienia z powrotem religii i wzrostem zainteresowania Bogiem. Jest to porażka sekularyzmu, której już nie da się ukryć. O ile w Europie wciąż występuje pewien dekadencki marazm duchowy, który wcale nie musi być procesem trwałym i nieodwracalnym, to w skali globalnej, która jest już dużo szerszą perspektywą niż nasze niewielkie europejskie podwórko, występuje wyraźne ożywienie religijne.


    Od strony 21 Lennox zaczyna gromić Hawkinga. Przede wszystkim wytyka wewnętrzną sprzeczność w jego poglądach. Hawking błędnie mniema, że filozofia jest w obecnych czasach już martwa. Jednak Lennox pisze, że Hawking uprawia w swej książce polemizującej z religią wyłącznie polemikę filozoficzną (s. 21-22). Hawking najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego twierdzenie o filozofii samo jest filozoficzne. Nie jest to twierdzenie naukowe. Tym samym jego filozoficzne twierdzenie o tym, że filozofia jest już rzekomo martwa, samo w sobie jest wewnętrznie sprzeczne (s. 22-23, 26). Hawking uprawia metafizykę, którą przemyca do swych wywodów w sposób świadomy lub nie (s. 26).


    Hawking nie posiada też żadnych naukowych dowodów na to, że to właśnie nauka ma prymat w kwestii zdobywania najbardziej wiarygodnej wiedzy o świecie. Wcale tego nie wiadomo. To tylko filozoficzne twierdzenie Hawkinga o nauce ale nie jest to twierdzenie naukowe. Hawking po raz kolejny wpada tu w wewnętrzną sprzeczność (s. 23-24). Scjentyzm sam sobie zaprzecza i sam siebie obala. Twierdzenie, że tylko nauka prowadzi do poznania prawdy nie wynika bowiem z nauki. Nie jest to twierdzenie naukowe ale twierdzenie o nauce, które jest nienaukowe i metanaukowe. Jeśli więc podstawowa zasada scjentyzmu jest prawdziwa to jest zarazem fałszywa. Scjentyzm jest niespójny. Ponadto nauka nie zna odpowiedzi na wiele podstawowych pytań o świecie i nie ma żadnej gwarancji, że kiedykolwiek te odpowiedzi pozna. To jedynie myślenie życzeniowe scjentystów (s. 24). Nauka nie ma też żadnych podstaw aby twierdzić co jest moralne, a co nie. Po prostu się tym nie zajmuje (s. 25-26, 101).


    Następnie Lennox przechodzi do polemiki z Hawkingiem w kwestii początków Wszechświata. Hawking twierdzi, że Wszechświat powstał z niczego, wyłonił się z próżni kwantowej. Jest to jednak twierdzenie nieobserwowalne, a tym samym nienaukowe. Poza tym jest ono wewnętrznie sprzeczne ponieważ wygląda na to, że Hawking wierzy w powstanie świata jednocześnie z niczego i z czegoś. Próżnia kwantowa nie jest jednak czymś, co możemy uznać za nicość (s. 38). Mamy tam bowiem pola kwantowe (skwantowane), fluktuacje, cząstki, pary wirtualne, stany energii etcetera. Coś tam więc jest. Również twierdzenie Hawkinga, że Wszechświat jest przyczyną siebie samego jest wewnętrznie sprzeczne (s. 39-40, 42, 90). Deklaracja Hawkinga jest aż potrójnie wewnętrznie sprzeczna (s. 40-41). Nonsens pozostaje nonsensem, nawet jeśli głosi go światowej sławy naukowiec (s. 41). Prestiż i autorytet nie rekompensują wadliwej logiki (s. 42).


    Proponowanie ludziom wyboru między nauką i Bogiem jest nielogiczne (s. 48). To nie nauka wyklucza Boga ale metafizyczne światopoglądy ateistów (s. 51). Hawking uważa, że wystarczy wskazać na prawa rządzące Wszechświatem aby wyjaśnić skąd on się wziął. Jednak jest to wyjątkowo infantylne rozumowanie jak na tak znanego fizyka. Ktoś przecież może zapytać o to skąd wzięły się te prawa. Same prawa fizyki nie są w stanie niczego stworzyć (s. 52-53, 56, 91, 95). Prawo ma charakter jedynie opisowy, a nie twórczy (s. 53). Prawa rządzące działaniem silnika odrzutowego nie są przecież odpowiedzialne za powstanie silnika odrzutowego. Ktoś inny zbudował ten silnik (s. 49). Od siebie dodam, że ściśle rzecz biorąc to nie ma niczego takiego jak „prawa fizyki”. To tylko pewien lokalny antropomorfizm, myślenie magiczne zaczerpnięte z prawodawstwa ludzkiego. Więcej na ten temat pisałem tutaj:


https://www.apologetyka.info/racjonalista/czy-istnieja-prawa-przyrody,1064.htm 


    Już Wittgenstein zauważał, że to tylko iluzja modernizmu, że prawa przyrody wyjaśniają nam świat. Tymczasem opis nie jest wyjaśnieniem (s. 56) lub przynajmniej nie musi nim być.


    Hawking naiwnie wierzy też, że przyroda ma charakter jednorodny i prawa przyrody nie mogą robić wyjątków dla cudów. Lennox z tym polemizuje i stwierdza, że aby utrzymać takie roszczenie Hawking musiałby mieć całkowity dostęp do każdego wydarzenia we Wszechświecie w każdym miejscu i czasie. Oczywiście Hawking żadnego takiego dostępu nie ma. Ma jedynie dostęp do jakiejś cząstki zdarzeń. Nie może więc wiedzieć czy jakieś cuda nie zdarzały się w przeszłości i czy nie zdarzą się w przyszłości. Hawking jedynie wierzy w to, że cuda się nie zdarzają bo nie może tego udowodnić. Stwierdzając, że cuda nie mogą się zdarzyć zakłada jedynie odgórnie to, co ma dopiero udowodnić. Jest to błędne koło w rozumowaniu. Nie da się udowodnić jednorodności przyrody (s. 120-121). Tylko wiara w Stwórcę może dać podstawę dla przekonania, że przyrodę charakteryzuje jednorodność. Przecząc istnieniu Stwórcy ateiści wyciągają spod swoich nóg podstawę dla swego przekonania, że przyroda i jej prawa są niezmienne (s. 122-123).


    Ateiści uważają, że nauka wypędza Boga luk z nauki ponieważ coraz więcej wyjaśnia nam o świecie. Spekulacje nauki nie są jednak wyjaśnieniem żadnych luk lecz pozostają wyłącznie nieweryfikowalnymi spekulacjami (s. 61). Nauka tworzy coraz więcej luk zamiast jest zapełniać.


    Hawking wierzy, że jego propozycja wieloświata bardzo pomoże mu jako wyjaśnienie naszego Wszechświata bez Boga. Tymczasem wieloświat to jedynie niezweryfikowana koncepcja filozoficzna, a nie naukowa. Nie może więc ona wykluczyć istnienia Boga (s. 64-65, 70). Wieloświat jest dla nas czymś zupełnie niepoznawalnym (s. 66). Postulowanie wieloświata jako przyczyny powstania naszego Wszechświata to jedynie alternatywna wersja deizmu (s. 69). Nieładnie, panie Hawking.


    Hawking naiwnie wierzy też, że tak zwana M-teoria ostatecznie wyjaśnia nam świat i jest to wyjaśnienie, w którym Bóg jest zbędny. Tymczasem M-teoria nie jest w stanie stworzyć żadnego wszechświata (s. 67). Hawking po raz kolejny myli tu poziom opisowy ze stanem faktycznym. Ponadto fizycy stawiają wiele zarzutów M-teorii. Nie jest ona teorią naukową ponieważ nie można przetestować jej eksperymentalnie i jest tylko spekulatywna, nie jest zdefiniowana, nikt nawet nie wie co oznacza M w jej nazwie i do tego jest ona tylko jedną z kandydatek na teorię wszystkiego. Poza tym między M-teorią i koncepcją wieloświata zachodzi słaby związek (s. 70-74, 77, 104). Lennox zwraca uwagę na pewną schizofreniczność w poglądach Hawkinga, który czepia się cudów o to, że są mało prawdopodobne, nie przeszkadza mu już jednak zupełnie to, że idea wieloświata, pojawiającego się nagle znikąd, sama w sobie jest jeszcze mniej prawdopodobna (s. 122, 124). W dodatku idea wieloświata uderza bardzo mocno w sam ateizm, wbrew oczekiwaniom ateistów. Z idei wieloświata wynika bowiem, że skoro istnieje aż tyle wieloświatów to w zasadzie wszystko może się zdarzyć, włącznie z takim światem, w którym będzie istniał objawiający się temu światu wszechmocny i wszechobecny Bóg oraz cuda takie jak przemiana wody w wino. A skoro w jakimś wszechświecie będzie istniał wszechmocny i wszechobecny Bóg to nie ma takiego wieloświata, w którym nie ma Boga. A więc de facto istnieje tylko jeden Wszechświat stworzony przez Boga (s. 125).


    Lennox zauważa też, że światopogląd naukowca może wpływać na interpretację wyników jego eksperymentów i formułowane przez niego teorie (s. 78, 86). Percypujemy jedynie nasze poznanie, a nie rzeczywistość samą w sobie (s. 79-80). Nie jesteśmy w stanie zweryfikować naszych subiektywnych wrażeń (s. 80, 86). Nauka nie ma dostępu do prawdy absolutnej. Teorie naukowe są obciążone jakimiś pozaobserwacyjnymi ideami i tym samym nie są bezstronną relacją z obserwacji. W dodatku teorie naukowe są niedookreślone empirycznie i te same dane obserwacyjne mogą być wyjaśniane przez wiele niezgodnych ze sobą teorii. Nauka pozostaje niepewna (s. 86-87, 104). A zatem nawet nasze naukowe koncepcje nie są w stanie w żaden sposób wykluczyć istnienia Boga.


    W drugiej części swej książki Lennox polemizuje z naiwnym sjcentyzmem Hawkinga i Cricka, którzy uważają, że zagadnienie umysłu może być wyjaśnione przez prymitywny redukcjonizm umysłu do neurobiologii. Tymczasem taki redukcjonizm jest wewnętrznie sprzeczny. Jeśli umysł jest jedynie produktem iskrzących synaps to nie można przypisać naszym myślom funkcji prawdy i fałszu. Nie można też w tej sytuacji w żaden sposób racjonalnie skontrolować naszych myśli. A tym samym redukcjonizm ten jest niewiarygodny (s. 98-100, 109, 123). Ponadto jeśli zredukujemy nasze umysły jedynie do materialnych funkcji mózgu to nasze zachowania stają się nieodwołalnie zdeterminowane i wolna wola w tej sytuacji pozostaje jedynie iluzją (s. 106). Jednak zasada nieoznaczoności Heisenberga niszczy bezpowrotnie ideę determinizmu (s. 107).


    I to tyle jeśli chodzi o książkę Lennoxa. Wybrałem oczywiście tylko najciekawsze moim zdaniem kąski z tej książki. Jest ich bowiem znacznie więcej i jeszcze raz zachęcam do przeczytania całej tej książki. Niektórzy z was mogą być pewnie zaskoczeni tym, że tak znany fizyk jak Hawking rozumuje aż tak infantylnie i niekonsekwentnie. Też byłem zaskoczony. W sytuacji gdy widzę jak infantylnie rozumują ateistyczni naukowcy, zawsze nieodmiennie przychodzą mi na myśl te oto fragmenty z Nowego Testamentu:


„Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?” (1 Kor 1,20).


„A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie, dla niewiernych, których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4,3-4).


    No chyba, że cała ta infantylna retoryka akademickich ateistów to jedynie celowy zabieg mający za zadanie omamić maluczkich. Ale to wie już tylko Bóg i Stephen Hawking, który trafił już na sąd Boży i został z tego rozliczony.

John C. Lennox, Bóg i Stephen Hawking, Poznań 2017.


    Jan Lewandowski, kwiecień 2022.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane