Jan Lewandowski

Jak nauka nas ogłupia

dodane: 2022-08-12
Recenzja książki Reinharda Kreissla pt. Dlaczego wiara w naukę nas ogłupia?

    W 2012 roku ukazała się w języku polskim niezwykła książka Reinharda Kreissla pt. Dlaczego wiara w naukę nas ogłupia?. Książkę wydało u nas katolickie wydawnictwo WAM. Niewiele jest takich książek na naszym rynku, w kulturze przeżartej już na wskroś wszechobecnym scjentyzmem. Publikacja ta jest więc niejako wyjątkowa. Nie jest to jednak książka apologetyczna, choć mocno atakuje scjentyzm i w ogóle całą naukę. Książka Kreissla jest o tyle nietypowa, że nie tylko atakuje scjentyzm przy pomocy charakterystycznych dla filozofów nauki zarzutów natury epistemologicznej. Kreissl idzie dalej i pokazuje pewne destrukcyjne procesy wewnątrz samej nauki. Procesy te mają najczęściej charakter instytucjonalny i niejako zżerają naukę od środka. Książka Kreissla jest zatem w głównej mierze krytyką socjologiczną. Kreissl pokazuje też, że nauka po prostu porzuciła już swoje pierwotne ideały o charakterze epistemologicznym, negując swój własny etos. Przestała hołdować zasadom poznawania świata i w tej chwili realizuje już głównie komercyjne zamówienia wielkich korporacji i polityki.


    Kreissl jest ironiczny i ostry jak brzytwa, nie przebiera w słowach. Nie ma dla niego nic świętego, nie patyczkuje się i nie ma zamiaru bić pokłonów przed panami w białych fartuchach laboratoryjnych. Kreissl jest Niemcem, a zatem jego arogancja nie powinna zaskakiwać, zwłaszcza nas Polaków, którzy jesteśmy do tego przyzwyczajeni już od wieków. Przechodzę zatem do omówienia książki Kreissla. Czyniąc to będę w nawiasach podawał odnośniki do numerów stron za wspomnianym wyżej wydaniem polskim WAM.


    Już na samym wstępie Kreissl zauważa, że zdrowy rozsądek nie jest chętnie widzianym w nauce gościem (s. 7). Zaczyna się ostro. Nauka żyje ze środków publicznych (s. 11), co rzuca podejrzenie na jej obiektywizm. Ten kto płaci wymaga przecież realizacji określonych postulatów ideologicznych lub komercyjnych celów innego rodzaju.


    Kreissl zauważa, że nauka raz mówi nam, że jedno i to samo jest zdrowe lub niezdrowe (s. 15, 65). Coś w tym jest. Pamiętam słynne boksowanie się gadających głów jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to panowie w białych kitlach raz wmawiali nam, że margaryna jest zdrowa, a kiedy indziej przekonywali nas, że niezdrowa. To tylko przykład w morzu innych przykładów. Sam znajdź następne. Czy ryby i niektóre owoce są zdrowe? Zależy kogo właśnie słuchasz. A najczęściej zależy to od tego kto płaci tym, których słuchasz.


    Kreissl przypomina, że szpinakowi przypisywano kiedyś wyjątkowe właściwości zdrowotne. Z czasem okazało się, że był to błąd rachunkowy bo przy obliczaniu wartości odżywczej przeoczono gdzieś potęgę dziesiątą (s. 15).


    W nauce często chodzi o mody, gdzie jak w dziedzinie mody odzieżowej jedne nowości są zastępowane kolejnymi (s. 17). Często jest też tak, że rozdmuchiwane przez naukę problemy nagle znikają, niemal w cudowny sposób (s. 73). Tak było chociażby ze słynną dziurą ozonową, którą straszono nas w latach osiemdziesiątych. O dziurze ozonowej też zresztą Kreissl wspomina.


    Nauka stopniowo ogłupia ludzkość (s. 18). Nauka co chwila wynajduje nowe choroby, często na życzenie zaprzyjaźnionych lekarzy (s. 23). Zwłaszcza wtedy, kiedy koncerny farmaceutyczne mogą na tym zarobić. Nauka jest czymś w rodzaju zastępstwa za dawne formy magii (s. 26-27). A naukowcy często są traktowani jak bogowie w bieli (s. 27). Udają, że posiadają wiedzę tajemną (s. 134). W nauce bardziej niż o prawdę chodzi o sprawowanie władzy nad ludźmi (s. 135, 142, 149).


    Ludzie wierzą w naukowców jak w religijne autorytety, których słów nie są w stanie zweryfikować. Naukowcy robią wszystko aby zastąpić dawnych kapłanów (s. 28, 41). Tymczasem nauka wpada w coraz większy obłęd (s. 42) i nie jest w stanie uniknąć naiwności w wielu kwestiach (s. 43).


    Kreissl zwraca uwagę na to, że ostatnio swoistą karierę w mediach robią tak zwane neuronauki. Naiwni laicy, karmieni papką medialną, zostali już niemal całkowicie oszukani, że nauka rozgryzła wszelkie tajemnice człowieczeństwa publikując kolorowe skany mózgu. Przedstawia się wykres aktywności fal mózgowych, który następnie jest kojarzony z jakimś zachowaniem człowieka i ma to rzekomo wyjaśniać zagadki ludzkości. Tymczasem Kreissl zauważa, że kolorowe skany mózgu mają tyle samo wspólnego z rzeczywistością co modele atomu, czyli w sumie nic. Kolorowe fotografie aktywności mózgu i model atomu to nie są odbicia rzeczywistości (s. 32). Wszystko to i tak podlega dalszej interpretacji, a więc neuronauki w sumie nic nam nie wyjaśniają. Wiemy tyle samo ile przed ich powstaniem. Zawsze można też postawić pytanie czy obliczenia zostały przeprowadzone prawidłowo, czy aparatura techniczna jest nastawiona dokładnie i czy dokonano poprawnej transformacji danych w kwestii badań mózgu (s. 36, 39). Już ludy pierwotne i ich szamani znały sposoby manipulowania postrzeganiem ludzkim. Nauka nie wniosła tu specjalnie wiele nowego (s. 39-40). Analiza procesów w mózgu nie jest w stanie rozszyfrować tajemnic człowieczeństwa (s. 33, 40).


    Pomysły tak zwanych oświeconych uczonych wcale nie czynią obywateli mądrzejszymi (s. 37). Nauka często rozpatruje człowieka jako wyizolowany przypadek ale przecież człowiek żyje wśród innych i jest w dużym stopniu produktem kultury (s. 53).


    Po tych uwagach Kreissl przechodzi do sedna swej krytyki, czyli analiz socjologicznych nauki od strony procesów, które są dla niej destrukcyjne w wymiarze instytucjonalnym. Nauka jest zjawiskiem społecznym i do tego politycznym (s. 70-71, 114-115, 150). Idea, że nauka bezinteresownie i niezależnie od czegokolwiek jedynie bezstronnie poznaje świat, to marketingowa fikcja (s. 71). Interpretacje nauki są podyktowane określonym interesem (s. 142), w tym politycznym (s. 150). Obiektywizm, z którym obnosi się wielu naukowców, to ułuda (s. 131, 135, 142). Nauka jest uzależniona od funduszy a fundusze są udzielane przez firmy i przedsiębiorstwa nastawione na uzyskanie określonych wyników (s. 103, 106, 114-115). Nauka jest napędzana przez żądzę sukcesu komercyjnego (s. 106, 114-115). Odbiega to od jej pierwotnych ideałów i etosu, kiedy to nauka była uprawiana wyłącznie dla niej samej i bezinteresownej chęci poszukiwania prawdy o świecie. W ten właśnie sposób nauka się ogranicza (s. 116, 130). Kreatywność naukowa i dawny ideał wbudowanego w nią krytycyzmu są w ten sposób tłumione (s. 130). Kiedyś jednak tacy fizycy jak Newton nie odkrywali swoich praw jedynie dla takich przedsiębiorstw jak Nokia czy Siemens. Trzecia zasada termodynamiki nie może być zawłaszczona przez żadną firmę do zarabiania pieniędzy (s. 105). Do tego włożono wielomilionowe kwoty w technologie, które zwyczajnie się nie sprawdziły i nie spowodowały wzrostu bezpieczeństwa publicznego. Tak było chociażby z systemem rozpoznawania twarzy na lotniskach, który okazał się finansowym i technologicznym fiaskiem (s. 128-129). Nauka ponosi szkodę będąc pod presją żądania praktycznego sukcesu wyników swych badań (s. 129). W efekcie okazuje się, że jeśli osiągnięto jakiś techniczny sukces, to odpowiedzialna była za to sama technologia, która nie potrzebuje nauki i jej wyników badań laboratoryjnych (s. 130). Większość odkryć naukowych zostało dokonane przez przypadek (s. 56). Nauka nie ma żadnej gotowej formuły na odkrywanie czegoś, to tylko taki potoczny mit.


    Kreissl pisze też o problemach epistemologicznych w nauce. Scjentyści często podkreślają, że nauka jest przedsięwzięciem obiektywnym ponieważ wyniki jej badań można powtarzać niezależnie w różnych miejscach globu. Tymczasem Kreissl zwraca uwagę na to, że związane jest z tym wiele problemów natury teoriopoznawczej. Nawet powtarzanie własnych badań nastręcza kłopotów. Naukowcy marszczą czoło na widok wyników jakie otrzymują przy powtórce własnych eksperymentów. Wyniki, które początkowo wydawały się jasne i wyraźne, przy wielokrotnym powtarzaniu doświadczeń stają się tak mgliste, że wyraźne związki i skutki nagle znikają w szumie wielości nieistotnych już danych (s. 69). Prawdy naukowe mogą regularnie się zmieniać w swoje przeciwieństwo (s. 69, 65). Do tego naukowcy często zaprzeczają sobie nawzajem (s. 117). Opisy nauki to nie są wyjaśnienia (s. 133, 135). Ponadto nadmiar wiedzy zwiększa jedynie niepewność. Kiedy próbuje się rozszyfrować świat, traci on swoją czytelność i efektem tych prób jest niepewność (s. 152). Nauka w niektórych kwestiach stoi na glinianych nogach (s. 124).


    Kreissl zwraca też uwagę na to, że nauka często prezentuje liczby i przez to wielu osobom wydaje się, że nie da się zaprzeczyć jej wynikom. Nie można przecież dyskutować z twardymi faktami. Ale liczby wcale nie muszą odnosić się do jakiejkolwiek rzeczywistości i co gorsza można interpretować te same dane liczbowe na wiele sprzecznych sposobów. Kreissl omawia kilka ciekawych przypadków, w których liczby wcale nie mówią nam nic oczywistego. Czy wzrost statystyki przestępstw dowodzi tego, że obywatel staje się coraz bardziej zagrożony? Wcale nie. Wystarczy, że prawo zostanie zaostrzone i Policja wykryje więcej przestępstw. Ale wzrost wykrywalności przestępstw nie oznacza wzrostu liczby przestępstw, które cały czas pozostają na tym samym poziomie (s. 135, 144-149). Liczbami można więc dowolnie manipulować, zwłaszcza w nauce. Te same liczby można interpretować nawet na dwa sprzeczne sposoby. Statystyki można ponadto fałszować (s. 135). Sprawy świata nie poddają się regułom prostej logiki (s. 152).


    Kreissl omawia też wiele destrukcyjnych procesów socjologicznych w łonie kadry akademickiej i podległych jej studentów. Niezależne myślenie studentów jest piętnowane i tępione już w zarodku przez kadrę profesorską. Student musi generalnie stosować się do utartych opinii w jego środowisku akademickim i ma być od tej opinii w pełni zależny (s. 86). Jeśli ma już dokonywać jakichś eksperymentów, to co najwyżej będzie to powtarzanie znanych już wszystkim doświadczeń i badań (s. 87). Kreatywność studentów i wolność ich myślenia jest tępiona w zarodku od samego początku.


    Wiele ocen Kreissla kierowanych w stronę nauki wydaje się nieco prowokacyjnych. To jednak tylko po to aby czytelnik nie przysnął. Ponadto Niemcy znani są już nam dość dobrze ze swojej wrodzonej arogancji, która jest ich swoistą cechą narodową. Poza nieco prowokującym tonem Kreissl zdobywa jednak u czytelnika zasługę tym, że jego analizy socjologiczne nauki od wewnątrz są naprawdę bardzo dojrzałe i głębokie. Prezentuje on dużo ciekawych spostrzeżeń i przemyśleń. Stąd bierze się niewątpliwa wartość książki Kreissla. Można mu więc wybaczyć tę swego rodzaju pisarską bezczelność bo za tą fasadą nadmiernej szczerości kryje się mimo wszystko autor wnikliwy, który przyłożył się do swej pracy. Tego odmówić mu już nie można. Niektóre zagadnienia przedstawił on wyjątkowo drobiazgowo i czasem czytelnik nawet zastanawia się czy taka mrówcza praca była za każdym razem konieczna. Ale pedantyczność i przesadna dokładność to też cecha typowo niemiecka. Książka Kreissla atakuje scjentyzm ale nie jest to główne ostrze jego krytyki. Główna jego krytyka spada na wewnętrzne procesy socjologiczne i kulturowe w obrębie samej nauki, które degenerują jej pierwotną wersję, wraz z jej etosem pełnym szlachetnych ideałów odnośnie do ciekawości w poznawaniu świata. I z tego punktu widzenia książka Kreissla posiada niezaprzeczalną wartość. Dlatego warto się zapoznać z tą publikacją i dość wnikliwymi analizami autora.


Reinhard Kreissl, Dlaczego wiara w naukę nas ogłupia?, Kraków 2012.


    Jan Lewandowski, sierpień 2022.
 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane