Jan Lewandowski

Mit Wypraw Krzyżowych

dodane: 2023-04-21
Krótkie omówienie rozdziału o krucjatach z książki Rodneya Starka, pt. Nie mów fałszywego świadectwa. Odkłamywanie wieków antykatolickiej narracji (Warszawa 2018). Autor odkłamuje w tej książce potoczne mity i kłamstwa na temat historii Kościoła katolickiego, które zakorzeniły się we współczesnej popkulturze. Co ciekawe, autor jest protestantem.

     W 2018 roku ukazała się w języku polskim niezwykła książka autorstwa Rodney'a Starka, pt. Nie mów fałszywego świadectwa. Odkłamywanie wieków antykatolickiej narracji (Warszawa 2018). Dlaczego książka ta jest niezwykła? Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze jest to bardzo dobra książka. Po drugie, Stark jest uznanym autorytetem w sprawach socjologii religii. Po trzecie, co najważniejsze, książkę tę napisał protestant. Tak, Stark jest protestantem. Co w tym niezwykłego? Ano to, że cała jego książka broni historii Kościoła katolickiego. Co prawda, Stark nie pozostaje bezkrytyczny względem Kościoła katolickiego i jego historii, jak przystało na protestanta, niemniej jednak jego książka posiada ogromną wartość i jest ewenementem. Tym bardziej, że trudno posądzić Starka o bezkrytyczność i służalczość względem Kościoła katolickiego. To w końcu protestant. Nie ma takiej drugiej książki, a przynajmniej ja nie znam takiej, w której protestant broniłby historii Kościoła katolickiego i odkłamywał tak popularne mity w popkulturze, mocno zakorzenione już przez setki lat antykatolickiej narracji.

     Nie jest żadną tajemnicą dla każdego ciut bardziej uświadomionego katolika (pomijam katolików zaczadzonych antykatolicką i lewicową narracją w mediach - takich też jest wielu), że obecna popkultura i media idące posłusznie na jej pasku są bardzo wrogo i agresywnie nastawione do instytucji Kościoła katolickiego oraz jego historii. Historia Kościoła katolickiego jest notorycznie przekłamywana i powielane są ciągle pewne mity, niektóre jawnie kłamliwe i wręcz absurdalne (tak jak choćby mit o Galileuszu, który miał być spalony na stosie, choć w rzeczywistości dożył spokojnej starości w luksusie). Trwa to w zasadzie od dekad, a nawet od setek lat, co najmniej od początku ery tak zwanego „Oświecenia”. Zarzuty o Inkwizycję i Wyprawy Krzyżowe to sztandarowe przykłady lewicowej wścieklizny, która całkowicie wypaczyła historię o tych zdarzeniach. Szczególnym tego przykładem jest historia tak zwanych Wypraw Krzyżowych, zwanych potocznie krucjatami. Prawda o krucjatach została wywrócona wręcz do góry nogami w papce liberalnych szczekaczek. Ktoś, kto zapoznaje się z prawdziwą historią krucjat doznaje wręcz szoku: było zupełnie odwrotnie niż mówi popkultura i cała ta antykatolicka narracja w liberalnych i wrogich Kościołowi mediach.

     15 lat temu napisałem tekst odkłamujący historię Inkwizycji. Można znaleźć go na niniejszym portalu – został zatytułowany po prostu Inkwizycja. Tematu krucjat postanowiłem natomiast nie ruszać. Uznałem, że zagadnienie to jest już na tyle oklepane i dobrze opracowane od strony katolickiej apologetyki, że nie ma co już tego omawiać. Uważam tak również dzisiaj. Niemniej jednak książka Starka podoba mi się do tego stopnia, że w niniejszym tekście postanowiłem wypisać kilka ciekawostek z rozdziału o krucjatach w jego pracy. Stark poświęca też cały rozdział odkłamywaniu Inkwizycji. Jakże mógłby to pominąć. W jego pracy omówione jest jeszcze wiele innych przykładów zakłamywania historii katolicyzmu, niemniej jednak w niniejszym tekście skupię się tylko i wyłącznie na rozdziale o krucjatach, który w książce Starka jest rozdziałem numer 5. W nawiasach podaję numery stron do wspomnianego już na początku niniejszego tekstu wydania polskiego jego pracy.

    Już na samym początku rozdziału o krucjatach Stark zauważa, że tak zwana epoka „Oświecenia” sama w sobie ma już zwodniczą nazwę. Nie było żadnego „oświecenia”. W tym czasie francuscy i brytyjscy intelektualiści wynaleźli „wieki ciemne”, aby gloryfikować samych siebie i oczerniać Kościół (s. 121).

    Prawdziwą przyczyną krucjat były islamskie prowokacje – wieki krwawych prób kolonizowania Zachodu oraz ataki na chrześcijańskich pielgrzymów i święte miejsca (s. 123, 124, 127). Krucjaty były wojnami obronnymi (s. 143). Mitem rozpowszechnianym przez lewicowych propagandystów jest również to, że krucjaty miały na celu wzbogacenie się Kościoła. Z historycznego punktu widzenia jest to piramidalna bzdura. Koszty krucjat znacznie przewyższały bardzo skromne zyski z tego przedsięwzięcia. Krzyżowcy brali cały koszt wyprawy na siebie, niejednokrotnie narażając się na bankructwo i spłacając długi do końca życia (s. 123, 128, 143). Krzyżowcy ryzykowali też własne zdrowie i życie (s. 143). Motywy tych wypraw były w zasadzie całkowicie religijne, a nie finansowe. Koszt wyprawy krzyżowej był ogromny. Aby wziąć udział w krucjacie wielu rycerzy wyprzedawało swe majątki, zapożyczało się u krewnych, narażając siebie i swoje rodziny na zubożenie. A po wszystkim jeszcze wracali do domów z niczym (s. 129, 139). Palestyna nie była miejscem gdzie można się było wzbogacić ale ubogim pustkowiem. Obszary te nie zawierały żadnych bogactw naturalnych z punktu widzenia ówczesnej polityki handlowej. Gdyby motywem działania krzyżowców była nie religia ale chęć zdobywania ziem i łupów, europejscy rycerze zareagowaliby wcześniej. Już bowiem w roku 1063 papież Aleksander II wezwał do wyprawy krzyżowej w celu przegnania muzułmanów z Hiszpanii. W przeciwieństwie do Ziemi Świętej, mauretańska Hiszpania była nadzwyczaj bogata. Miała żyzne ziemie, do tego znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Jednak mało kto odpowiedział wtedy na wezwanie papieża (s. 131). Wielkie bogactwa rycerskich zakonów krzyżowych nie pochodziły z łupów – ich źródłem były dotacje i spadki dziedziczone w Europie (s. 128). Krucjaty były finansowane przez świat chrześcijański, same zaś nie były źródłem finansowania gdyż wymagały ponoszenia ogromnych kosztów (s. 135).

    Muzułmanie zaczęli najeżdżać chrześcijańskie tereny jeszcze za życia Mahometa. Do roku 714 muzułmanie okupowali już znaczną część Hiszpanii i wkrótce zaczęli zapuszczać się w głąb Francji. W 831 roku muzułmanie najechali Sycylię i utrzymali ją aż do 1072 roku. W roku 846 złupili Rzym (!) i potem co prawda wycofali się ale wciąż okupowali południowe Włochy jeszcze przez dwa następne wieki (s. 124). Krucjaty miały więc charakter obronny przed muzułmańskim imperializmem oraz niszczeniem miejsc świętych w Jerozolimie i prześladowaniami wymierzonymi w pielgrzymów chrześcijańskich: mordy, tortury, niewola, grabieże. W 1009 roku na polecenie kalifa Al-Hakima muzułmanie zniszczyli w Jerozolimie Bazylikę Grobu Świętego (s. 124, 143).

    Muzułmanie pobierali też myto od chrześcijańskich pielgrzymów, których również chwytano i sprzedawano w niewolę, a także wręcz torturowano ich dla samej zabawy (s. 125-127, 128). Masakrom powodowanym przez muzułmanów w erze krucjat liberalne i lewicowe media poświęcają niewiele uwagi (s. 137). Głównym wrogiem i winowajcą za całe zło musi być przecież zawsze Kościół katolicki. Tymczasem największa masakra w erze krucjat była dokonana właśnie przez muzułmanów na chrześcijanach. Chodzi mianowicie o masakrę w Antiochii, dokonaną w 1268 roku przez niejakiego Bajbarsa, sułtana Egiptu. W 1266 roku Bajbars nakazał także wymordowanie wszystkich chrześcijańskich mieszkańców miasta Safed, choć w trakcie negocjacji przyrzekł ich oszczędzić (s. 138-139). Jakoś nie czytałem o tym nigdzie w laickich opracowaniach obwiniających Kościół o krucjaty.

    Mitem jest też współczesna popkulturowa narracja liberalna, która twierdzi, że krucjaty miały na celu nawracanie niewiernych. Krzyżowcy nie próbowali narzucać chrześcijaństwa muzułmanom. W efekcie, w państwach krzyżowców żyło więcej muzułmanów niż chrześcijan. Kościół sprzeciwiał się jakiemukolwiek łączeniu krucjat z nawracaniem (s. 135).

    Ciekawostką jest też to, że aż do końca XIX wieku krucjaty nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem wśród muzułmanów. Traktowali je z obojętnością i lekceważeniem. Nawet w czasie krucjat muzułmańscy kronikarze nie darzyli ich szczególną uwagą. Niewiele się tym przejmowali. Większość Arabów traktowała krucjaty lekceważąco, jako ataki na znienawidzonych przez nich Turków. Niektórzy arabscy kronikarze posuwali się wręcz do stwierdzeń, w których chwalili krzyżowców za to, że zapobiegają rozprzestrzenianiu się tureckich wpływów na ziemie Egiptu. Tak pisał w dwunastym wieku choćby Ibn Zafir al-Azdi (s. 140).

    Na sam koniec warto przytoczyć podsumowanie rozdziału o krucjatach w książce Starka, dokonane piórem samego Starka. Podsumowanie to jest wystarczająco wymowne:

Krucjaty nie były nieuzasadnione. Nie stanowiły pierwszej rundy kolonializmu europejskiego. Nie prowadzono ich z myślą o zdobyczach terytorialnych, łupach i konwertytach. Krzyżowcy nie byli barbarzyńcami, którzy prześladowali kulturalnych muzułmanów. Krucjaty nie są plamą na historii Kościoła katolickiego. Nie ma powodu do przeprosin” (s. 142).

    Wystarczająco wymowne podsumowanie, które wyklucza potrzebę mojego podsumowania. Dodam więc tylko na końcu, że znowu okazało się, iż lewicowo-liberalni propagandyści po raz kolejny zrobili sobie z Kościoła katolickiego kozła ofiarnego, odwracając rolę kata i ofiary. To takie typowe dla tych propagandystów. Zagadnienie krucjat jest wyjątkowo wymownym przykładem takiego przypadku. Tego wszystkiego o czym pisze Stark nie dowiesz się więc z lewicowych i liberalnych mediów. Trwa programowe przemilczanie wszelkich takich informacji historycznych. W powyższym opracowaniu wypisałem tylko kilka ciekawostek z rozdziału o krucjatach w książce Starka. Znajduje się tam dużo więcej interesujących informacji i przysłowiowych smaczków. Zachęcam do zapoznania się z nimi i z treścią całej książki Rodney’a Starka, która jest nietypową perełką na rynku wydawniczym.

     Rodney Stark, Nie mów fałszywego świadectwa. Odkłamywanie wieków antykatolickiej narracji (Warszawa 2018).

     Jan Lewandowski, kwiecień 2023.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane