Jan Lewandowski

Zmyślony problem pedofilii w Kościele

dodane: 2022-10-05
Omówienie znakomitej i zarazem szokującej książki Sebastiana Karczewskiego pt. Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa (Warszawa 2019). W książce tej autor ujawnia przy pomocy dogłębnej analizy zagadnienia, że tak zwana "plaga pedofilii" w Kościele to jedynie wytwór medialny lewicowo-liberalnych publicystów, w rzeczywistości nie istniejący.

    Jedni mówią, że największym wrogiem Kościoła są masoni. Inni mówią, że Żydzi. Ja natomiast myślę, że największym wrogiem Kościoła są lewicowo-liberalne media, które wprost go nienawidzą. Większość współczesnych publicystów lewicowo-liberalnych to moralni degeneraci, którzy nie mogą znieść potępiającego głosu Kościoła, który przez swą katolicką naukę społeczną pośrednio piętnuje ich łajdactwa i niemoralny tryb życia (rozwody, seksualna rozwiązłość, skłonności pedofilskie - patrz choćby słynna już afera w sopockiej Zatoce Sztuki). To jedna strona medalu. Druga strona medalu jest taka, że współczesne media lewicowo-liberalne żyją ze straszenia i okłamywania ludzi. Artykuły są pisane za pieniądze, a więc i na zamówienie określonych ośrodków opiniotwórczych. Nawet w czasie wojny rosyjsko-ukraińskiej, gdy nagłówki są zdominowane wyłącznie przez ten jeden temat, lewicowo-liberalne media robią wyjątek tylko dla jeszcze jednego tematu: Kościół. Gdy na przykład otwieram raz dziennie lewacki Onet, to zawsze na samej górze jest tam wielki artykuł ze słowami „ksiądz pedofil”, używanymi jedynie w różnych kombinacjach. Szczucie na Kościół w liberalno-lewicowym rynsztoku publicystyki zawsze musi być obecne. Nawet wtedy gdy na Ukrainie giną codziennie niewinni ludzie. Pomijam już widoczne gołym okiem manipulacje i oszustwa w propagandzie liberalno-lewicowych publicystów od siedmiu boleści. Te manipulacje są łatwe do wyłapania nawet przez mało uważnych czytelników. Tak więc media liberalno-lewicowe głównego nurtu, tak zwany mainstream, to jeden wielki rynsztok, ściek kłamstw, zdegenerowany moralnie ośrodek złożony z ludzi o bardzo wątpliwej reputacji. Żyją oni w swego rodzaju bańce mentalnej i medialnej, którą próbują narzucać innym. Żerują na strachu i kłamstwach, tak samo jak muchy żerujące na odchodach.


    Tak też jest z informacjami, a raczej manipulacjami, które serwują oni szerokiej publice w temacie Kościoła. Non stop przekonują nas, że w Kościele jest kryzys i każdy przejaw słabości Kościoła próbują od razu nagłaśniać z wielkim hukiem i rozdmuchiwać aż na krańce świata. Tyle tylko, że tak zwany kryzys Kościoła to kolejna rzecz, która jest raczej wytworem medialnym. To coś, co te zdegenerowane media próbują za wszelką cenę wywoływać, a nie jedynie bezstronnie opisywać. Ani kryzys związany z pedofilią, ani nawet Covid-19 nie zdołały zniszczyć wiary religijnej w Polsce. Kościół w zasadzie przeszedł suchą nogą przez te zawirowania.


    No właśnie, czy rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem pedofilii w Kościele? To kolejny temat, który jest raczej wytworem medialnym, niż zastaną rzeczywistością. O ile na pewno mamy do czynienia z jakimiś przypadkami molestowania w Kościele, co zdarza się zresztą we wszystkich grupach społecznych, to najwyraźniej jest to w Kościele zjawisko marginalne, o skali promila. Lewicowo-liberalne media próbują to zaś rozdmuchiwać do skali rzekomej plagi ale wszystko wskazuje na to, że to tylko kolejna manipulacja tych ośrodków propagandowych.


    Takie wnioski płyną również z książki pt. Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa (Warszawa 2019), autorstwa Sebastiana Karczewskiego. Praca ta jest nie tylko jedynym głosem rozsądku pośród całego tego medialnego jazgotu na temat rzekomej plagi pedofilii w Kościele. Po lekturze tej książki ostatecznie przekonujemy się, że tak zwana plaga pedofilii w Kościele to jedynie wytwór propagandy lewicowo-liberalnej. Plaga pedofilii w Kościele nigdy nie istniała, a na pewno nie istnieje obecnie. Karczewski dogłębnie analizuje kulisy wywołania tej nagonki i okazuje się, że są one łudząco podobne do tej samej nagonki, która miała miejsce kilkanaście lat wcześniej w temacie papieża Piusa XII i jego rzekomo obojętnego stosunku do holokaustu Żydów. Te oskarżenia również okazały się kłamstwami, co Kościół udowodnił otwierając archiwa watykańskie. Temat więc ucichł i lewicowo-liberalni degeneraci przeskoczyli na inny temat i znaleźli sobie kolejny kij na Kościół: rzekomą plagę pedofilii.


    Jaka będzie następna kampania kłamstw przeciw Kościołowi, spreparowanych przez lewackie media? Czas pokaże. Osobiście mam pewne typy ale nie chcę ich zdradzać. W latach 90. media głównego ścieku kłamały, że Kościół był obojętny wobec holokaustu. Historycy ujawnili fałszywość tych oszustw. Obecnie grzany jest temat rzekomej plagi pedofilii w Kościele. Już wiemy, że jest to tylko kolejna mistyfikacja wściekłego lewactwa i ich mediów. Jaki temat będzie następny? Jaka będzie kolejna mistyfikacja chorych z nienawiści do katolicyzmu tęczowych marksistów i ich mediów? Zaczekajmy a już niedługo się o tym przekonamy.


    Książkę Sebastiana Karczewskiego czyta się jednym tchem. Jest ona znakomicie udokumentowana i naszpikowana mnóstwem informacji z różnych raportów, dokumentów prawnych i oczywiście zawiera też przebogate odniesienia do różnych źródeł. Z każdej strony bardzo mocno wyłania się obraz autora, który 20 lat spędził na bardzo intensywnym badaniu tego tematu. Nie jest to więc jakiś zbiór pustych opinii ale doskonale udokumentowana książka. Jej nakład rozszedł się błyskawicznie. Dzwoniłem nawet do kilku księgarń z pytaniem o to czy nie mają jeszcze kilku sztuk na stanie lub choćby jednej sztuki, która zapodziała się gdzieś między regałami. Niestety, nikt nie miał. Książkę udało mi się dopiero kupić na jednym z portali aukcyjnych. Nie wahałem się nawet przez chwilę. Wam też polecam zdobycie tej książki. Jeśli zależy wam na uzyskaniu pełnego obrazu w kwestii urojonej plagi pedofilii w Kościele, to powinniście dorwać tę książkę. Odkryjecie wtedy jak kłamliwe są media w temacie Kościoła i nie tylko. Współczesne media nie informują ale manipulują. Promują wizję świata lansowaną przez lewacko-liberalne lobby. Wnikliwi katolicy od dawna o tym wiedzą. Ale być może niektórzy dopiero budzą się w tej kwestii. Dla nich tym bardziej jest ta książka. Poniżej wynotowuję najciekawsze kąski z rzeczonej książki Sebastiana Karczewskiego. Numery stron podaję za wyżej wspomnianym już wydaniem.


    Cała książka Karczewskiego mogłaby się w zasadzie składać tylko z jednego zdania: według danych ze służby więziennej, na 800 pedofilów odsiadujących wyroki więzienne w całej Polsce jest tylko 4 księży rzymskokatolickich (s. 225). To do reszty obraca w pył mit o rzekomej pladze pedofilii w Kościele.


    Schemat jest zawsze ten sam. Atakowany jest największy kościelny konserwatysta. W rozdziale 12 i 13 Karczewski ujawnia konkretne przypadki atakowanych biskupów. Dziwnym trafem tak się składa, że najczęściej oskarżani o pedofilię są ci księża, którzy są właśnie tymi najbardziej konserwatywnymi i zarazem sprzeciwiającymi się związkom homoseksualnym, aborcji, in vitro i eutanazji. I oni wszyscy nagle okazują się pedofilami. Po prostu cud. Karczewski omawia konkretne przypadki księży oskarżanych o pedofilię i zawsze łączy je właśnie ta jedna kwestia, że są największymi obrońcami konserwatyzmu w Kościele (s. 143n). Dziwne, no nie? Dla mnie nie.


    Rzekoma plaga pedofilii wśród duchowieństwa to mistyfikacja i wytwór medialny, w rzeczywistości nie istniejący (s. 5-6, 60). Liczba duchownych skazanych za pedofilię jest mikroskopijna, dotyczy zaledwie ułamka procenta ogółu duchowieństwa i jest zdecydowanie mniejsza od liczby przestępców tego typu w innych grupach społecznych (s. 6, 11, 59-60, 87, 127, 231, 252). Dowodzą tego nawet ogólnodostępne dane publikowane na stronie internetowej Departamentu Sprawiedliwości USA (s. 60). Karczewski podaje tu dla przykładu też pewną inną statystykę. W 2010 roku w USA odnotowano 63 527 przypadków molestowania dzieci. W tej liczbie mamy zaledwie osiem przypadków gdy księży oskarżono o pedofilię (s. 60). Warto podkreślić, że oskarżenia nie są jeszcze równoznaczne ze skazaniem kogoś przez sąd. Podobne wnioski wynikają z innego raportu prezentowanego przez Karczewskiego. Dane amerykańskiego Departamentu Zdrowia i Służby Publicznej (US Department of Health and Human Service) pokazują, że w ponad 99 procentach sprawcami pedofilii są osoby świeckie (s. 61). Karczewski pisze, że to właśnie dlatego lewicowe media jak ognia boją się porównania liczby pedofilów w Kościele z liczbą pedofilów w innych środowiskach, ponieważ wtedy wyszłaby natychmiast na jaw skala tej medialnej manipulacji. Ludzie dowiedzieliby się też, że w Kościele katolickim odsetek pedofilów to zaledwie ułamek procenta (s. 62). Dowiedzieliby się też na przykład, że liczba amerykańskich nauczycieli, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych wobec osób nieletnich w ciągu 5 lat jest dziesięciokrotnie wyższa od liczby duchownych katolickich, którzy podobnych nadużyć dopuścili się w ciągu 50 lat (s. 62). I to jest dopiero prawdziwa plaga pedofilii w instytucjach oświatowych, którą zresztą amerykański departament oświaty tuszuje (s. 63-65, 157). Ale tego z lewicowych mediów i z mainstreamu już się nie dowiesz, które to ośrodki nagle jakoś dziwnie przestaje oburzać pedofilia gdy dochodzi do niej w środowiskach poza Kościołem. Nie żądają już rezygnacji ze stanowisk i nie oskarżają departamentu oświaty, któremu nakazywałyby wypłacenie odszkodowań (s. 65, 124-125, 178, 251). Dziwnie, prawda? Dla mnie nie.


    Takie samo tajemnicze milczenie dopadło nagle media gdy okazało się, że amerykańska organizacja skautów ukrywa informacje o 5 tysiącach dzieci molestowanych przez jej członków (s. 66). Karczewski opisuje też przypadki molestowania seksualnego w innych religiach, które nie zgłaszają takich przypadków na policję i jakoś nie słychać z tego powodu oburzenia w mediach (s. 66-67). Okazuje się, że pewien żydowski pedagog z Nowego Jorku o nazwisku Stanley Rosenfeld przyznał się do seksualnego wykorzystania około setki dzieci i został sądownie skazany (s. 67). W mediach głównego nurtu oczywiście cisza. Gdyby zrobił to jakiś ksiądz, to media linczowałyby go codziennie przez kilka lat. Ale zrobił to Żyd więc poprawne politycznie media momentalnie schowały głowę w piasek i oczywiście siedzą cicho. Nagle, cała ta ich udawana troska o dzieci gdzieś znikła, wyparowała momentalnie jak kamfora. Podobnie zamieciono pod dywan w mediach i nawet w sądach inne przypadki molestowania dzieci w ortodoksyjnych społecznościach żydowskich i muzułmańskich, których przypadki Karczewski opisuje (s. 67, 68-70, 130). Co ciekawe, gdy dochodzi do sytuacji w której oskarżany jest rabin, to wtedy jego zeznania przedkłada się nad zeznania ofiary, czyli odwrotnie niż w przypadku księży, gdzie zeznania księdza nie mają żadnego znaczenia. Widać tu odwrócone standardy i krzywdzące traktowanie katolików w aparacie sądowniczym (s. 68, 251). W kontekście podwójnych standardów Karczewski omawia też jakże wymowny przykład niemal oficjalnej pedofilii w Hollywood, o której głośno mówili znani aktorzy, tacy jak Mel Gibson oraz Elijah Wood, znany z roli Frodo w filmie Władca Pierścieni (s. 70-71, 251). W tej kwestii też oczywiście cisza w mediach głównego nurtu, tak podobno przejętych losem molestowanych i krzywdzonych dzieci (s. 71, 76-77). Warto też wspomnieć o pedofilii w szeregach członków personelu ONZ, gdzie z powodu molestowania dzieci zawieszono aż 700 osób z marokańskiego kontyngentu wojskowego, a potem sprawę zatuszowano (s. 73-74). I też cisza na ten temat w mediach.


    Lewicowe media kreują też mit globalnej zmowy środowisk kościelnych, które rzekomo mają zatajać przypadki pedofilii w Kościele. O zatajanie oskarża się już nawet papieża Jana Pawła II i Benedykta XVI. Nie ma na to żadnych dowodów (s. 6, 10, 87, 141, 182, 184).


    Media stworzyły mit plagi pedofilii w Kościele i zrobiły ludziom pranie mózgów po to aby wykluczyć katolików z debaty publicznej i zakneblować ich oraz poniżyć (s. 6-7, 12, 22, 42, 60, 122). Karczewski przekonująco argumentuje, że ma to związek z próbami uciszenia Kościoła w kwestii związków homoseksualnych i adopcji dzieci przez te pary. Chodzi po prostu o odebranie Kościołowi moralnego autorytetu w takich kwestiach jak aborcja, eutanazja i inne kwestie drażliwe dla środowisk libertyńskich (s. 24-25, 27, 123, 126n, 137, 141, 184). Wiele wskazuje na to, że gdy Kościół wraz ze swym moralnym sprzeciwem zostanie już zneutralizowany, to wtedy libertyńska zaraza zabierze się za legalizację właśnie pedofilii, jako kolejnego objawu „postępu” i „wyzwolenia” lewaków z opresji religii. Karczewski odnotowuje, że już w 2013 roku w nowej edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych (DMS-5), przygotowanej przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, pedofilia określona została mianem orientacji seksualnej, a nie zaburzenia psychicznego (s. 142). Zdaniem Karczewskiego ataki medialne na Kościół katolicki są również odwetem masonerii wobec niektórych księży wskazujących na masonerię jako poważne współczesne zagrożenie dla katolików (s. 27).


    Tymczasem według badań empirycznych Kościół katolicki jest najbezpieczniejszym miejscem dla młodzieży w USA po tym gdy wyeliminowano w nim i tak już mikroskopijnie małą ilość pedofili wśród księży (s. 6, 41-42, 233, 251).


    Media wytwarzają jakiś problem w celu manipulowania społeczeństwem i uzyskania pożądanej reakcji u ludzi (s. 5-6, 180). W tej manipulacji biorą udział nie tylko media ale też organizacje pozarządowe, rządy, instytucje wymiaru sprawiedliwości etcetera (s. 6, 186, 202-203). Media nie relacjonują już rzeczywistości ale służą po prostu niektórym środowiskom jako narzędzia manipulacji i propagandy. To nie jest dziennikarstwo ale już tylko patologia (s. 209). Media już w zasadzie więc nie informują ale posługują się określonymi mitami aby naiwni i bezkrytyczni ludzie przyjmowali je za prawdziwe (s. 8, 180).


    Media musiały aż wykopywać sprawy sprzed kilkudziesięciu lat bo tak mało było doniesień o przypadkach pedofilii w Kościele. Oskarżeni często nie mogli bronić się bo już nie żyli (s. 9-10). Dziennikarze zastąpili sądy i ich oskarżenia są prezentowane publice jako prawomocne wyroki, choć żaden sąd nie wydał w tej sprawie werdyktu. Jednocześnie media tendencyjnie nie informują swych odbiorców o wątpliwościach w swych oskarżeniach i prezentują sprawy tak, jakby wszystko już było dowiedzione ponad wszelką wątpliwość (s. 10-11). Media notorycznie nie informują też o sądowych uniewinnieniach księży oskarżanych wcześniej przez te media o pedofilię (s. 53, 55, 56, 59, 155, 206, 208, 234, 252, 255). A nie są to pojedyncze przypadki lecz takich przypadków jest tysiące (s. 55, 59).


    Choć problem pedofilii w szkołach publicznych jest kilkusetkrotnie większy niż w Kościele katolickim, to mimo to tylko w pierwszej połowie 2002 roku 61 największych gazet w Kalifornii opublikowało aż 1744 artykuły o rzekomej pedofilii wśród duchowieństwa, a tylko 4 artykuły poświęcone temu samemu problemowi w amerykańskich szkołach publicznych. A zatem na jeden artykuł o pedofilii w szkołach przypadało aż 436 artykułów o Kościele. Widać tu ewidentną tendencyjność mediów i całkowite odwrócenie proporcji (s. 11). Mediom wcale nie chodziło więc o troskę w sprawach dzieci lecz o zrobienie z księży dewiantów i z katolików ludzi zagrażających społeczeństwu (s. 11, 12, 130, 193, 228). Ogromną hipokryzją jest to, że amerykańska gazeta „Boston Globe”, która jako pierwsza nakręciła przeciw Kościołowi histerię pedofilską w mediach, sama jednocześnie broniła homoseksualistów przed karaniem ich za wykorzystywanie seksualne nieletnich chłopców. Gazeta ta zachęcała też nastolatków do szukania kontaktów seksualnych z dorosłymi i przekonywała, że w takich kontaktach między nieletnim i nauczycielem nie ma nic złego. Ta sama gazeta broniła też Romana Polańskiego gdy wykorzystał seksualnie trzynastolatkę. Widać tu wyjątkową obłudę mediów (s. 13, 77). To po prostu jakiś obłęd, na który stać jedynie lewactwo. Karczewski podaje też inne przykłady takiej niesłychanej obłudy, gdzie jakiś prawnik zaangażowany w skarżenie Kościoła o pedofilię był jednocześnie związany z organizacjami lobbującymi w sprawie legalizacji seksu dorosłych z nieletnimi (s. 51-52).


    Karczewski pisze też dużo o tym, że media przemilczały istotną kwestię polegającą na tym, że dawniej prawo nie zobowiązywało do kierowania pedofila na policję lecz do psychiatry. Media manipulują więc gdy oskarżają Kościół o to, że dawniej nie kierował pedofilów na policję lecz do psychiatrów (s. 16-19, 22).


    W USA tak zmieniono prawo w 2002 roku aby działało wstecz ponieważ wiele przypadków rzekomej kościelnej pedofilii uległo już przedawnieniu (s. 30-31, 45, 50, 112). Sądy amerykańskie wprowadziły też zasadę, że do oskarżenia księdza wystarczyło samo zeznanie rzekomej ofiary, które nie było w żaden sposób potwierdzone lub zweryfikowane przy pomocy jakichś świadków lub dowodów. Słowo księdza, który chciał się bronić, nie miało w tej sytuacji żadnego znaczenia. Domniemanie niewinności zamieniono na domniemanie winy (s. 32-33, 38, 44). Tymczasem w 2010 roku Donald Steier, znany adwokat z Los Angeles i były zastępca prokuratora okręgowego oraz uczestnik ponad stu postępowań w sprawie oskarżanych księży stwierdził, że większość zarzutów o pedofilię wobec duchownych w Stanach Zjednoczonych jest całkowicie fałszywa. Steier przypomina też, że w przypadku każdego zarzutu badał księdza na wykrywaczu kłamstw. Wariograf niemal zawsze potwierdzał niewinność księdza. Natomiast rzekomo molestowani oskarżyciele księży odmawiali zbadania się na wykrywaczu kłamstw (s. 39, 59, 89). Sądy i prokuratorzy też są bardzo tendencyjne wobec oskarżanych księży. W jednym przypadku, gdy w Melbourne ława przysięgłych orzekła niewinność księdza, wymieniono skład ławy przysięgłych na taki, który orzekł już winę księdza, bez przesłuchiwania świadków i oskarżycieli (s. 154, 186, 202-203). Tak to się robi.


    Książka Karczewskiego jest wręcz naszpikowana faktami i przeróżnymi dokumentami, raportami sądowymi i rządowymi, opiniami biegłych, wypowiedziami prawników, prokuratorów, adwokatów etcetera. Zawiera też mnóstwo udokumentowanych opisów przypadków oszustów, którzy wpadli na pomysł aby wyłudzić od Kościoła odszkodowanie za przestępstwa, które nigdy nie zaszły. Nie będę opisywał ogromnej ilości tych przypadków gdyż musiałbym przepisać trzy czwarte książki. Zainteresowanych odsyłam więc do omawianej publikacji. Ja wypisałem tylko najlepsze rodzynki. Karczewski nazywa robienie w USA biznesu na oskarżeniach wobec Kościoła „przedsiębiorstwem pedofilia” (s. 48, 54-55). Pisze też, że w amerykańskich sądach spory toczą się nie o prawdę lecz o pieniądze (s. 49).


    Karczewski poświęca też jeden z rozdziałów temu, co nazywa „raportowym łajdactwem”. Okazuje się, że są publikowane tak zwane raporty na temat rzekomej liczby pedofilów i ich ofiar w Kościele katolickim. Problem w tym, że te raporty podają zupełnie niewiarygodne liczby. Na przykład Karczewski omawia raport prokuratury ze stanu Pensylwania z 2018 roku, która miała na celu znaleźć jak najwięcej pedofilów w Kościele więc sięgnęła aż do okresu minionych 70 lat. Ilu rzekomych pedofilów wśród księży odnotowuje więc ten raport? Podobno 301. Ale to oczywiście pic na wodę i fotomontaż bo z tych 301 księży skazano sądownie zaledwie 18. Co oczywiście media znowu przemilczały (s. 78-79). A zatem przez 70 lat skazano zaledwie 18 pedofilów w sutannach. Gdzie ta rzekoma plaga pedofilii w Kościele?


    Karczewski zwraca też uwagę na kolejną istotną rzecz. Otóż media i te wszystkie funta kłaków warte raporty o rzekomych pedofilach w sutannach naruszają Powszechną Deklarację Praw Człowieka, która w punkcie 14 orzeka, że każdy jest niewinny dopóki nie udowodni mu się przestępstwa. Tak samo orzeka prawo Stanów Zjednoczonych (s. 79-81). A zatem media i tego typu raporty powszechnie łamią prawa człowieka w przypadku księży. Jednak nie sądzę, że dla nich księża w ogóle są ludźmi. W swej kłamliwej publicystyce media głównego ścieku już dawno odczłowieczyły księży i katolików, sprowadzając ich do poziomu podludzi dokładnie w taki sam sposób jak robili to naziści z Żydami. Przecież nie można inaczej potraktować tego co robią media, za wszelką cenę chcące utrwalić w powszechnej świadomości skojarzenie, w którym sutanna i pedofilia to tak naprawdę synonimy jednego i tego samego (s. 228-231).


    Wróćmy jednak do wspomnianego raportu z Pensylwanii, aby jeszcze bardziej naświetlić absurdalność tego dokumentu przy pomocy danych jakie podawano na jego temat. Karczewski zwraca uwagę na to, że raport ten zawierał 1300 stron (wedle innych danych zawierał 900 stron) i podobno w celu jego sporządzenia przesłuchano ponad połowę z 3,2 milionów katolików z Pensylwanii. Jak to możliwe? Przecież nawet gdyby to śledztwo trwało przez dwa lata, to należałoby przesłuchiwać 2191 osób na dobę bez jakichkolwiek przerw (s. 82). Podobnie absurdalny obraz wyłania się z tak zwanego raportu Deetmana z 2011 roku, dotyczącego rzekomych przypadków pedofilii w kościele holenderskim w latach 1945 do 1981. Nietrudno się domyślić, że również i tutaj mieliśmy do czynienia z tak absurdalnymi liczbami, że wiarygodność tego raportu jest po prostu zerowa. Tak też jest. Przez zaledwie półtora roku komisja ta zbadała rzekomo od 10 do 20 tysięcy przestępstw od 1945 roku, sporządzając na ten temat 1500 stron raportu. Jak to możliwe, że zbadano tak ogromną liczbę rzekomych przestępstw od czasu zakończenia drugiej wojny światowej? Przecież przez półtora roku niejeden sąd nie jest w stanie rozstrzygnąć winy nawet jednego człowieka. A tu taka liczba rzekomych przestępstw. Od razu widać, że raport Deetmana na temat rzekomej pedofilii w Kościele holenderskim jest tylko kolejną mistyfikacją (s. 92).


    Podobnie media nakręciły spiralę kłamstw na temat Kościoła irlandzkiego, w którym w latach 1940 do 2000 udowodniono molestowanie seksualne zaledwie dwunastu księżom (s. 97). Mało, no nie? No więc media zaraz „dorobiły” tam hurtowo tysiące rzekomych pedofilów kościelnych, których żaden sąd nigdy nie skazał za jakiekolwiek nadużycie seksualne. Jaki był efekt tego lewackiego szczucia? Dziewięciu fałszywie oskarżonych księży załamało się psychicznie i popełniło samobójstwo (s. 103).


    Karczewski zwraca też uwagę na to, że tak zwany irlandzki raport Murphy był bardzo tendencyjny w stosunku do księży, których wymieniano z nazwiska. Gdy natomiast opisywano przypadki działań urzędników państwowych, to wtedy już utajniano ich nazwiska (s. 96). Irlandia była jednym z ostatnich państw Europy, gdzie aborcja była zakazana, stąd ten wściekły atak lewactwa na Kościół irlandzki przy pomocy zmyślonych zarzutów o pedofilię (s. 102).


    Widzimy teraz, że tego typu raporty o rzekomej pedofilii w Kościele to po prostu absurdalne fejki, służące do medialnej walki z Kościołem katolickim (s. 82-83, 86-87). Karczewski zaleca katolikom rozsądny sceptycyzm wobec tak zwanych raportów na temat pedofilii w Kościele, hucznie nagłaśnianych przez media (s. 91). Karczewski w pewnym momencie ironizuje nawet, że skoro komisje do spraw pedofilii znajdują rzekomo aż tylu przestępców, to może po prostu zlikwidujmy sądy i policję a na ich miejsce wstawmy dziennikarzy i takie komisje, skoro mają one aż tak wysoką skuteczność w wynajdywaniu przestępców (s. 91, 124). Warto dodać, że oczyszczaniem Kościoła są zainteresowani najbardziej ci, którzy mają z nim jak najmniej do czynienia (s. 86).


    Karczewski zadaje bardzo dobre pytanie: dlaczego większość osób twierdzących, że byli molestowani przez duchownego, nie zgłasza tego organom ścigania? (s. 187, 190, 226-227, 236-237, 239). Mamy ostatnio taką modę wśród tak zwanych celebrytów, którzy prześcigają się w zmyślaniu przypadków rzekomego molestowania ich przez księdza w dzieciństwie. No właśnie, dlaczego nie zgłaszają tego do prokuratury lub innych organów ścigania? Pomijam już ewidentny idiotyzm tego typu przypadków, gdy ktoś nagle w cudowny sposób odzyskuje pamięć o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat (s. 209). Wcześniej dopadła go jakaś niepojęta amnezja.


    Łączenie celibatu z przypadkami pedofilii wśród duchownych jest błędem (s. 117). To prędzej homoseksualizm jest przyczyną pedofilii. Karczewski obszernie porusza zagadnienie związku pomiędzy homoseksualizmem i pedofilią. Ten temat ponownie jest całkowicie przemilczany przez politpoprawne media (s. 126, 128, 138-140). A tymczasem okazuje się, że nawet 40% pedofilów deklaruje jednocześnie homoseksualizm, co znacznie przewyższa odsetek pedofilów wśród duchowieństwa (s. 127-128). Jeszcze bardziej potwierdza się to w danych, które dotyczą księży skazanych za pedofilię: aż 80-90% katolickich księży, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych w stosunku do nieletnich, deklarowało jednocześnie swój homoseksualizm (s. 128, 192). Z kolei aż 86% pedofilów określa się zarazem jako homoseksualiści i biseksualiści (s. 140). Pod względem historycznym początki ruchów pedofilskich były związane właśnie ze środowiskami homoseksualnymi. Za wzrost liczby pedofilów odpowiada tak zwana rewolucja seksualna z końca lat sześćdziesiątych XX wieku oraz środowiska homoseksualne, które zabiegały o legalizację pedofilii razem z homoseksualizmem (s. 131-132, 137, 192). Karczewski ujawnia też, że lobby homoseksualne jest jawnie wspierane i nawet finansowane przez Komisję Europejską (s. 132) oraz przez niemiecką administrację samorządową (s. 133) i frakcje niemieckiego Bundestagu (s. 135). Niemiecka Partia Zielonych już w latach osiemdziesiątych domagała się legalizacji pedofilii i wielu jej członków jest dziś znanymi politykami oraz członkami Parlamentu Europejskiego (s. 135-136). Nie jest to zresztą nic nowego dla bardziej konserwatywnych osób czytających ten artykuł.


    Media walczą z Kościołem. Pamiętaj o tym katoliku, jeśli wierzysz bezkrytycznie papce medialnej. To nie antykatolickie media będą nam dyktować, którego księdza mamy uznawać za winnego (s. 191). A my katolicy nie musimy się tłumaczyć antykatolickim dziennikarzom i gejowskim działaczom, dla których sensem istnienia jest walka z Kościołem (s. 227). Grzesznicy nie będą pouczali Kościoła co ma robić (s. 246).


    W 1989 roku upadł komunizm ale komuchy wcale nie zniknęły. Wcześniej wychwalali Marksa i Lenina, walcząc zaciekle z Kościołem katolickim. Dziś ci sami ludzie nie wychwalają już Lenina ale przefarbowali się na tak zwanych nowoczesnych Europejczyków, liberałów, postępowców, wolnościowców. Gdzie są teraz? Pozakładali media i wpływowe portale informacyjne. Nadal atakują Kościół, jak za dawnych czasów. Cały sekret polega na tym, że niektórzy się jeszcze nie zorientowali, że są to wciąż te same komuchy, choć prędzej we wcieleniu ich dzieci i wnuków. Ale poglądy mają nadal te same bo to po prostu kwestia wychowania. Tak więc jak kogoś dziwi to, że codziennie na Onecie lub innym podobnym szmatławcu na pierwszej stronie znajduje na samej górze artykuł łączący pedofilię z sutanną, to niech się przestanie dziwić. Bo mnie to już od dawna nie dziwi. Może jest tak dlatego, że mam zbyt dobrą pamięć.


    Reasumując i kończąc ten temat: media prowadzą walkę z Kościołem. Nie istnieje też zmyślony przez media spisek z tuszowaniem pedofilii w Kościele. Istnieje za to spisek mediów przeciw Kościołowi. Katoliku, nie daj się nabierać. To fejk. Geje, lewacy i ich media robią cię w konia. Rzekoma plaga pedofilii w Kościele to tylko wymysł i zarazem kij służący do bicia katolików, w tym i ciebie. Dla nich najlepiej by było gdybyś przepraszał za samo to, że w ogóle jesteś. A najlepiej jakbyś zniknął. Obudź się.

     I to tyle co chciałbym wynotować z książki Sebastiana Karczewskiego. To co wyżej omówiłem jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Rzeczona publikacja ujawnia o wiele więcej manipulacji i kłamstw stosowanych przez przedsiębiorstwo pedofilia w stosunku do Kościoła i księży. O tym czytelnik jednak dowie się sięgając po tę pracę, do czego osobiście bardzo zachęcam.


Sebastian Karczewski, Michele Celli, Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa, Warszawa 2019.


    Jan Lewandowski, październik 2022.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane