Grzegorz Żebrowski

Jeśli nie staniecie się jak dzieci...

dodane: 2016-10-09
Niniejszy artykuł nie jest w żaden sposób związany z apologetyką, bo jedynie stanowi pewną rozprawkę, która burzy dotychczasowe schematy myślowe.

Tak sobie pomyślałem o tym, aby wykorzystując to oprogramowanie stworzyć narzędzie blogowe, które funkcjonowałoby obok apologetyki (chciałbym to w niedalekiej przyszłości w jakiś sposób połączyć, ale również żeby to było oddzielone, aby uporządkować ten serwis tematycznie). Jednakże na chwilę obecną zdecydowałem się zamieścić to tutaj, jako że nie znajduję odpowiedniego miejsca na tego typu notki (zmuszony byłem zamieszczać swoje notki na serwisie ekspedyta, jak np to: http://www.ekspedyt.org/grzesiekz/2015/10/04/40682_kto-jest-najwiekszy-w-krolestwie-niebieskim.html )
 

I to tyle wstępu - a teraz przechodzę do tytułowego zagadnienia. Chciałbym się pochylić na poniższym fragmencie:
    
Mk 10, 13-15 I przynosili do niego dzieci, aby się ich dotknął, ale uczniowie gromili ich. (14) Gdy Jezus to spostrzegł, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże. (15) Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego

Aby zrozumieć dobrze fragment tej Ewangelii, należy zadać sobie pytanie, dlaczego uczniowie szorstko zabraniali dzieciom przychodzić do Jezusa? Myślę, że bardzo pomocnym może się tutaj okazać sięgnięcie do kontekstu kulturowo-historycznego. W tamtym okresie dziecko było postrzegane jako osoba, która w hierarchii społecznej nie miała żadnego znaczenia, rozmowę z dziećmi uznawano za pewnego rodzaju stratę czasu (oczywiście rozmowa z własnymi dziećmi nastawiona na nauczanie i wychowanie, to zupełnie inna kwestia), ponieważ wyznacznikiem znaczenia w społeczeństwie i pobożności była znajomość Prawa. Tym samym z dziećmi nikt się nie liczył i miały one najniższy status społeczny. Tym samym w tym fragmencie jawią nam się apostołowie, dla których z jednej strony był wielki i wspaniały nauczyciel, Mesjasz, który cały swój cenny czas poświęca na nauczanie, niesienie Ewangelii, uzdrawianie, a z drugiej strony są dzieci – osobniki, które w społeczeństwie się w ogóle nie liczą, które nie mają żadnego znaczenia. przez które można jedynie stracić swój czas… I ten fragment jest kluczem do zrozumienia innego ustępu Ewangelii, w której apostołowie pytają się Jezusa, kto jest największy w królestwie niebieskim:

Mt 18,1-5 Wówczas uczniowie podeszli do Jezusa, pytając: Kto też jest największy w królestwie niebieskim? A przywoławszy do siebie dziecko, postawił je na środku i powiedział: Zaprawdę powiadam wam: Jeżeli się nie nawrócicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto zatem uniży się jak to dziecko, ten będzie największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął takie jedno dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.

Łk 9,46-48 Zaczęli zastanawiać się nad tym, kto z nich jest największy. Jezus, znając ich myśli, wziął dziecko, postawił je przy sobie i powiedział im: „Kto przyjmuje to dziecko w moje imię, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem wśród was wszystkich jest najmniejszy, ten jest wielki”.



W tym momencie Jezus przypomniał sobie, kto dla tych apostołów jawi się jako najmniej znaczący w społeczeństwie i… przywołał do siebie... właśnie dziecko. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że dla apostołów najmniejsze w społeczeństwie były dzieci, dla nich. którzy właśnie dopiero co kłócili się o to, który z nich jest największy i który ma siedzieć po jego lewej i prawej stronie w Królestwie Niebieskim. Czy były faktycznie najmniej znaczące, czy nie (może trędowaci mieli jeszcze mniejszą pozycję), to nie ma znaczenia, bo istotne jest tutaj to, że Jezus w ten sposób chciał nawiązać do ich zachowania, aby pokazać, żeby nikogo nie uważali za niższego od siebie. Dlatego wydaje mi się, że w tej nauce o wielkości w Królestwie Niebieskim nie jest najbardziej kluczowe doszukiwanie się cech dziecięcych, które my powinniśmy sobie zaaplikować, aby wejść do Królestwa Niebieskiego (że dziecko jest takie i owakie, że jest szczere, bezpośrednie, bezgranicznie ufające rodzicom, proste itp... - wg mnie to nie o to tu chodzi, choć wszystkie komentarze biblijne są w tej kwestii zgodne), ale zrozumienie czegoś zupełnie innego – że nie mamy prawa nikogo uważać za mniejszego od siebie, za mającego mniejsze znaczenie od nas. Jeśli będziemy się uważać za lepszych od kogokolwiek, to możemy mieć pewność, że w Królestwie Bożym będziemy na pewno od nich mniejsi.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane