Jan Lewandowski

Jak Wiśniewski diabła przed piekłem ocalił

dodane: 2004-09-10

Niniejszy tekst jest polemiką z tekstem Arkadiusza Wiśniewskiego pt. Torturowanie diabła - Objawienie 20,10 [1], który został zamieszczony w jego serwisie. W tekście tym A. Wiśniewski próbuje walczyć z ideą kary piekielnej, jako wydarzenia kontynuowanego w czasie po Sądzie ostatecznym. Dla ułatwienia odróżnienia moich wypowiedzi od poniższych wypowiedzi A. Wiśniewskiego, które będę komentował, partie tekstu napisane przeze mnie oznaczam kolorem niebieskim. Tekst A. Wiśniewskiego pozostawiam natomiast bez zmian koloru czcionki. Z tekstu z jakim polemizuję nic nie wycinam, poza jednym passusem, w którym Wiśniewski rozprawia się za argumentacją, za którą nie widzę potrzeby się opowiadać. Na samym początku swego tekstu A. Wiśniewski pisze:

    "A diabeł, który ich zwodził, został wrzucony do jeziora z ognia i siarki, gdzie znajduje się też zwierzę i fałszywy prorok, i będą dręczeni dniem i nocą na wieki wieków." - (BW)



Jednym z najtrudniejszych wersetów dla zwolenników nauki o niekaraniu przez Boga nieposłusznych istot wiecznymi mękami jest wyżej wspomniany werset. Od lat cytuje się go jako argument w dyskusjach z nami i od lat jest on przez nas wyjaśniany. Chciałbym zebrać tutaj najważniejsze argumenty dowodzące, iż nie należy rozumieć go w sposób tradycyjnie przyjęty przez większość chrześcijan. Artykuł ten powstał na bazie polemiki na jednej z list dyskusyjnych i nie ukrywam, iż dzięki tejże dyspucie tekst ten stał się dla mnie dużo bardziej "jaśniejszy" niż był poprzednio. Zacznijmy zatem od początku. Oczywiście większość osób z kręgów "badackich" wie o tym, iż cała sprawa rozbija się tutaj o słowo oddane w większości przekładów jako "dręczenie", zaś w oryginale greckim występujące jako czasownik "basanizo".

Odpowiedź:

         Raczej basanidzo.


Co ono oznacza? Oto definicje z dwu słowników: "trzeć o probierczy kamień; stąd met. Torturować, męczyć, dręczyć, nękać, zadawać katusze, katować" - Wielki Słownik Grecko - Polski Nowego Testamentu, Ks. Remigiusz Popowski SDB, Vocatio. "na kamień probierczy położyć i trzeć: t.j. dochodzić szczerości, tudzież w ogóle próbować, doświadczać, badać, zbadać, wysłuchać kogo, wybadać, zwłaszcza torturami; stąd brać na tortury. W ogóle dręczyć, znęcać się" - Słownik Grecko - Polski, Zygmunt Węclewski, Lwów 1929.
Inne słowniki oddają ten wyraz podobnie. Co to zmienia? Bardzo wiele. Albowiem równie dobrze werset ów możnaby oddać:

    "A diabeł, który ich zwodził, został wrzucony do jeziora z ognia i siarki, gdzie znajduje się też zwierzę i fałszywy prorok, i będą BADANI (doświadczani) dniem i nocą na wieki wieków."


Innymi słowy, sposób postępowania diabła, budowanie przez niego swego królestwa grzechu na ziemi, jego bunt i upadek będą dla przyszłych stworzeń jak i dla wszystkich ludzi, którzy przejdą przez ten "padół płaczu i łez", nauką i kamieniem probierczym wskazującym na zawsze (na wieki wieków) jakie są skutki sprzeciwienia się woli Bożej.

Odpowiedź:

          Nie trudno zauważyć, że cała ta argumentacja jest bardzo koślawa, wręcz pokraczna, a co najmniej życzeniowa. Prześledźmy jednak szczegółowo i od początku powyższe rozumowanie Wiśniewskiego. Jak widać, najpierw Wiśniewski próbuje osłabić wymowę słowa basanidzo, wynajdując dla niego znaczenia inne od "męczyć, nękać, dręczyć, zadawać katusze", itd. W samym takim analizowaniu innych znaczeń danego słowa w Biblii nie ma oczywiście nic złego, jednakże, z drugiej strony wiadomo też, że nie możemy przekroczyć pewnej granicy wykraczającej poza zakres pola znaczeniowego, które w danej sytuacji wyznacza nam wymowa danego tekstu. Tak jest w przypadku dokonywania tłumaczenia z każdego języka. Weźmy choćby język angielski, który wręcz słynie z tego, że jedno i to samo słowo bardzo często może znaczyć w nim zupełnie różne rzeczy. Np. słowo incense może oznaczać po prostu "kadzidło", ale w innym znaczeniu jest ono czasownikiem oznaczającym czyjś gniew. I tak, w zdaniu "there stood only one incense in the temple" słowo incense nie może być przez nas rozumiane inaczej jak tylko "kadzidło". Gdybyśmy chcieli słowo incense przetłumaczyć w tym zdaniu jako "gniew", zdanie to byłoby bez sensu i brzmiałoby - "w świątyni stał tylko jeden gniew". Podobnie w drugą stronę, w zdaniu "proposed pay freeze cuase incense among people" nie możemy słowa incense przetłumaczyć w znaczeniu "kadzidło", bo zdanie to w tym wypadku miałoby sens "zaproponowane zamrożenie płac spowodowało kadzidło pomiędzy ludźmi", co oczywiście byłoby bez sensu. Widzimy więc świetnie na tym przykładzie, że w przypadku danego języka to nie samo słownikowe znaczenie danego słowa (które może być bardzo szerokie) wyznacza w konkretnym zdaniu zakres znaczeniowy owego słowa, ale decydujący jest tu właśnie sens własny owego zdania, w którym to słowo występuje. Podobnie jest też w języku greckim. Weźmy choćby greckie epididomi. Słowo to również w zależności od sensu własnego zdania znaczy zupełnie różne rzeczy, z jednej strony może ono oznaczać "wręczyć coś komuś", zaś z drugiej może znaczyć "zdać się na łaskę czegoś", "ulec czemuś". Widać, że znów mamy tu dwa odmienne znaczenia, choć słowo jest tylko jedno. Zilustrujmy teraz na przykładzie Biblii, jak w zależności od sensu własnego zdania słowo to diametralnie może zmieniać swe znaczenia. I tak, np. w 2 Mch 11,17 (LXX) epididomi występuje właśnie w znaczeniu "wręczyć" (epidontes) list, zaś w Dz 27,15 znaczy "zdać się na łaskę" (epidontes) wiatru. Oba znaczenia tego słowa są w tym wypadku jak najbardziej zgodne ze słownikiem, nie oznacza to jednak, że możemy dowolnie sobie podkładać lub podmieniać te znaczenia do tłumaczenia danego tekstu. Wystarczy zauważyć, że gdybyśmy tak zrobili w przypadku choćby wspomnianych dwóch tekstów z Dz 27,15 i 2 Mch 11,17, wersy te byłyby bez sensu, bowiem w przypadku 2 Mch 11,17 mielibyśmy sens "zdać się na łaskę listu", natomiast w przypadku Dz 27,15 mielibyśmy sens "wręczyć wiatrowi".

         Tak więc podczas tłumaczenia znaczenia danego słowa w zdaniu nie możemy - jak to robi wyżej Wiśniewski w przypadku słowa basanidzo - kierować się jakimiś naszymi osobistymi zachciankami, doktrynalnymi uprzedzeniami, usprawiedliwiając nasze tłumaczenie jedynie słownikiem, ale musimy przede wszystkim podporządkować to tłumaczenie pod sens własny zdania, żeby nie wpaść z nim w konflikt znaczeniowy. Innymi słowy, tłumaczenie konkretnego terminu w Biblii nie może się kłócić z sensem własnym i wymową danego wersu, jeśli już proponujemy znaczenie inne od powszechnie przyjętego. Odnośnie powyższego wyrazu basanidzo, które Wiśniewski próbuje wyżej w przypadku wersu z Ap 20,10 tłumaczyć w znaczeniu innym od przyjętego, następuje właśnie sytuacja, w której zaproponowane znaczenie danego słowa nijak nie pasuje do wymowy tego zdania. Proponowanie bowiem w odniesieniu do diabła słownikowego znaczenia "badać", w kontekście wspomnianego w owym Ap 20,10 wrzucenia diabła do jeziora ognistego, nieodłącznie kojarzącego się każdemu z miejscem męki, po prostu nie ma sensu, nawet, jeśli bezsens tego znaczenia Wiśniewski próbuje wyżej łagodzić za pomocą słowa "doświadczać", dodanego w nawiasie. Słowo "doświadczać" nie pasuje tu zresztą zbytnio do słowa "badać", chyba, że słowo badać rozumiemy w sensie przesłuchiwania kogoś za pomocą tortur, ale tortury znów Wiśniewskiemu by tu nie pasowały, skoro neguje on ideę męki zawartą w Ap 20,10. Słowo "doświadczać" prędzej bowiem pasuje do słowa "dręczyć", które to znaczenie Wiśniewski w przypadku Ap 20,10 odrzuca.

         Mówiąc prościej, skoro w Ap 20,10 jest mowa o wrzuceniu kogoś do miejsca męki (trudno bowiem jezioro ogniste skojarzyć z czymś dostarczającym przyjemności), to występujące w tym wersie mówiące o męce słowa nie mogą być przez nas rozumiane inaczej, czyli niezgodnie z tym właśnie (suponującym cierpienie istoty wrzuconej do ognia) sensem własnym zdania, bowiem wtedy wprowadzamy anarchię w rozumieniu tekstu, sprzeciwiamy się jego jasnej wymowie, wykoślawiając ją z powodu swej niewystarczającej wiary w to, co przekazuje nam dany tekst. Jeśli zaś tego nie przestrzegamy, to wtedy pozostaje nam tworzenie interpretacji przenośnych, daleko odbiegających od wymowy danego tekstu, i tworzonych tylko po to, byleby uciec od wystarczająco oczywistego sensu owego tekstu. Tak właśnie robi Wiśniewski wyżej z Ap 20,10, jest gotów przyjąć każdą interpretację tego tekstu, byleby tylko nie była ona zgodna z najbardziej bezpośrednią wymową tego tekstu (suponującą cierpienie istoty wrzuconej do ognia). Nie trzeba tu nawet dodawać, że snucie takich daleko przenośnych interpretacji nie może być w żadnym wypadku jakoś potwierdzone, sprawdzone. Nie mamy natomiast tego problemu, gdy rozumiemy słowo basanidzo z Ap 20,10 w sensie "dręczyć", bowiem wymowa tego wersu (kojarzące się z cierpieniem jezioro ognia) jest zgodna z podstawowym znaczeniem słowa basanidzo z Ap 20,10 (tzn. "dręczyć"), co stanowi zgodną w sobie autoweryfikacje znaczenia tego wersu.

         W przypadku tekstów mówiących o piekle tacy jak Wiśniewski mają po prostu za mało wiary aby wierzyć to, co w sposób wystarczająco dobitny przekazuje tekst, stąd wykoślawiają wymowę tych tekstów w sposób niezgodny z tym przekazem, nadając im jakieś daleko przenośne i wręcz dziwaczne znaczenia. Tekst z Ap 20,10 mówi wprost, że ktoś będzie dręczony w miejscu męki a oni (w tym wypadku Wiśniewski) rozumieją to w ten sposób, że słowo dręczony należy w tym miejscu interpretować w znaczeniu "badany przez przyszłe pokolenia chrześcijan, czerpiących z tego naukę, niczym z kamienia probierczego". Tak jakby jezioro ognia miało być jakimś "laboratorium historii zbawienia". Nie rozumiem takich ludzi, skoro mają zbyt małą wiarę ku temu, aby przyjąć to, co w sposób dobitny mówi dany tekst Biblii, to po co w ogóle biorą się za praktykowanie chrześcijaństwa w zakresie swego światopoglądu? Niech sobie znajdą inną religię, która o piekle nie uczy, lub niech sami stworzą taką religię, która jest w pełni zgodna z ich subiektywnym pojmowaniem Boga. To już będzie jakaś konsekwencja.


Przeciwko takiej interpretacji mogą być postawione dwa zarzuty. Pierwszy z nich opiera się na tekście z księgi Izajasza 65.17:

Odpowiedź:

          Moja argumentacja nie idzie po tej linii, stąd nie będę bronił tej argumentacji. Wycinam więc to co dalej tyczy się tego typu argumentacji.


Drugi argument przeciwko interpretacji słowa "basanizo" jako "badać, doświadczać" jest stwierdzenie, iż tłumaczenie takie jest mocno naciągane albowiem we wszystkich innych wersetach Pisma ma ono znaczenie "dręczenia, męczenia". Na pierwszy rzut oka rzeczywiście tak to może wyglądać. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Po pierwsze określenia "badać, doświadczać" są definicjami słownikowymi i w związku z tym mogą być zastosowane w tym tekście.

Odpowiedź:

          Niestety, nie mogą. Muszą zajść ku temu odpowiednie warunki leksykalne, w czasie tłumaczenia każdego tekstu musimy się stosować do odpowiednich reguł, inaczej nastąpi zupełna anarchia w zakresie znaczeń, która doprowadzi do zafałszowań tekstu. Sam słownik to jeszcze za mało do tego, żeby w danym tekście opowiadać się za jakąś konkretną propozycję przekładu. To sens własny zdania ma znaczenie rozstrzygające w przypadku wybrania takiego a nie innego znaczenia danego słowa podczas tłumaczenia, słownik może zaś w tym przypadku służyć jedynie jako określenie zakresu proponowanych znaczeń tego słowa. Słownik sam w sobie nie może być więc argumentem za propozycją takiego, czy innego tłumaczenia. Myślę, że jest to oczywiste dla każdego, kto zna jakiś język obcy, lub choćby interesuje się własnym językiem. W tym miejscu odsyłam do tego co pisałem wyżej o warsztacie translatorskim na przykładzie tłumaczenia wieloznacznych słów epididomi i incense. Jak widać, Wiśniewski w ogóle nic sobie nie robi z tych tak podstawowych kwestii, elementarnych zasad znanych każdemu tłumaczowi jakiegoś tekstu, zamiast tego wprowadza on po prostu zupełną anarchię i samowolkę, aby tylko przeforsować swoją (polemiczną wobec obowiązującego powszechnie standradu) propozycję tłumaczenia słowa basanidzo w Ap 20,10.


Po drugie istnieją jeszcze inne czynniki przemawiające za takim oddaniem tego słowa. Pierwszym z nich jest sam szatan. Zacytuję ponownie werset z Ezechiela.

    Ez 28:18-19
    18. Mnóstwem twoich przewin, nieuczciwością twego handlu zbezcześciłeś swoją świątynię. Sprawiłem, że ogień wyszedł z twego wnętrza, aby cię pochłonąć, i obróciłem cię w POPIóŁ na ziemi na oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli.
    19. Wszystkie spośród narodów, które cię znały, zdumiały się nad tobą. Stałeś się dla nich postrachem. PRZESTAŁEŚ ISTNIEĆ na zawsze. (BT)

Szatan zostanie obrócony w popiół na oczach wszystkich narodów i przestanie istnieć na zawsze. W takim przypadku oczywiścia nie ma mowy o jego wiecznym istnieniu w piekle.

Odpowiedź:

          Problem w tym, że ten tekst dotyczy Tyru a nie szatana, co wyraźnie zaznaczono w Ez 28,11. To, że w tekście tym Tyr został za pomocą pewnych obrazów z historii zbawienia przyrównany w swej pysze do szatana nie oznacza jeszcze, że proroctwo to tyczy się szatana. Wiele opisów miast, czy osób w Biblii jest odmalowywanych za pomocą odwołania się do wydarzeń i postaci z odległej przeszłości w historii zbawienia, nikt jednak nie twierdzi, że to co tyczy się jednej rzeczywistości musi idealnie przenosić się na drugą. Dobrym przykładem jest tu Jezus i Dawid. NT przypisuje Jezusowi wiele tekstów z ST, które odnosiły się pierwotnie do Dawida (por. Ps 16,10n. w zestawieniu z Dz 13,35-37; por. też Ps 2,2n. - Dz 4,25-28; Ps 2,7 - Hbr 1,5, Dz 13,33, itd.), nie znaczy to jednak wcale, że to co wedle NT i ST nastąpi jeszcze w przyszłości w życiu Jezusa spełni się w przyszłości co do joty również na Dawidzie. Zresztą, nawet gdyby było tak jak chce wyżej Wiśniewski, i tekst z Ez 28,19 byłby proroctwem jakie ma w szczegółach wypełnić się na szatanie, to i tak słowa z Ez 28,19 mówiące o tym, że Tyr "przestał istnieć na zawsze" nie musiałyby w tym miejscu być rozumiane dosłownie, bowiem mimo, że tekst mówi iż Tyr "przestał istnieć", to i tak Tyr nie przestał istnieć na zawsze, miał się bowiem całkiem nieźle jeszcze później (Jl 4,4; Am 1,9-10; Mi 7,12; Zch 9,2-3), istniejąc sobie wciąż w czasach Jezusa a nawet jeszcze później (por. np. Dz 12,20; 21,3,7; Łk 6,17; Mk 3,8;7,24,31; Mt 15,21). Jezus zapowiadał, że Tyr będzie istniał jeszcze w Dniu sądu (Łk 10,13-14; Mt 11,21-22).


W Obj. 20,10 czytamy, że oprócz szatana w jeziorze ognia znajdzie się również "bestia" lub też jak mówi Biblia Warszawska "zwierzę". Jego tożsamość jest bardzo ciekawa. Aby jednak się o niej więcej dowiedzieć sięgnijmy do jej opisu z księgi Objawienia i porównajmy ją z 7 rozdziałem Księgi Daniela:

Obj. 13:1-7
1. I widziałem wychodzące z morza zwierzę, które miało dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jego dziesięć diademów, a na głowach jego bluźniercze imiona.
2. A zwierzę, które widziałem, było podobne do pantery, a nogi jego jak u niedźwiedzia, a paszcza jego jak paszcza lwa. I przekazał mu smok siłę swoją i tron swój, i wielką moc.
3. A jedna z głów jego była śmiertelnie raniona, lecz śmiertelna rana jego była wygojona. I cała ziemia szła w podziwie za tym zwierzęciem.
4. I oddali pokłon smokowi za to, że dał zwierzęciu moc, a także zwierzęciu oddali pokłon, mówiąc: Któż jest podobny do zwierzęcia i któż może z nim walczyć?
5. I dano mu paszczę mówiącą rzeczy wyniosłe i bluźniercze, dano mu też moc działania przez czterdzieści i dwa miesiące.
6. I otworzyło paszczę swoją, by bluźnić przeciwko Bogu, bluźnić przeciwko imieniu jego i przybytkowi jego, przeciwko tym, którzy mieszkają w niebie.
7. I dozwolono mu wszcząć walkę ze świętymi i zwyciężać ich; dano mu też władzę nad wszystkimi plemionami i ludami, i językami, i narodami. (BW)

Dan. 7:7-12,21.25
7. Potem spojrzałem i w widzeniu nocnym pojawiło się czwarte zwierzę, straszne i groźne, i nadzwyczaj silne; miało ono potężne żelazne zęby: pożerało i miażdżyło, a co pozostało, deptało swoimi nogami, było ono inne aniżeli wszystkie poprzednie zwierzęta, a miało dziesięć rogów.
8. Gdy uważnie przypatrywałem się rogom, zaczął wyrastać między nimi inny, mały róg, i trzy spośród poprzednich rogów zostały wyrwane. Na tym rogu były oczy jakby oczy ludzkie i usta, które mówiły zuchwałe słowa.
9. A gdy patrzałem, postawiono trony i usiadł Sędziwy. Jego szata była biała jak śnieg, a włosy na głowie czyste jak wełna. Jego tron jak płomienie ogniste, a jego koła jak ogień płonący.
10. Ognista rzeka wypływała i wychodziła sprzed niego. Tysiąc tysięcy służyło mu, a dziesięć tysięcy razy dziesięć tysięcy stało przed nim; zasiadł sąd i otworzono księgi.
11. Potem, na dźwięk zuchwałych słów, które wypowiadał róg, spojrzałem i widziałem, jak zwierzę zostało zabite, jego ciało zniszczone i wrzucone do ognia na spalenie.
12. Również pozostałym zwierzętom odebrano ich władzę, a długość ich życia była ograniczona do pewnego okresu i czasu.
21. A gdy patrzyłem, wtedy ów róg prowadził wojnę ze świętymi i przemógł ich,
25. I będzie mówił zuchwałe słowa przeciwko Najwyższemu, będzie męczył Świętych Najwyższego, będzie zamyślał odmienić czasy i zakon; i będą wydani w jego moc aż do czasu i dwóch czasów i pół czasu. (BW)

Te zwierzęta są oczywiście tożsame. Podobieństwa zaznaczono przez podkreślenie. Daniel mówi, iż na czwartym zwierzęciu skończy się panowanie królestw ziemskich. Zatem nie może być innego piątego zwierzęcia. Kim są więc te cztery wymienione przez proroka? Wśród badaczy proroctw biblijnych nie ma w zasadzie rozbieżności co do ich identyfikacji. Pierwsze z nich to Babilon, drugie - Medo-Persja, trzecie - Grecja, czwarte i ostatnie - Rzym. To czwarte zostaje ZABITE a jego ciało wrzucone na spalenie. Rozpatrzmy to w kontekście Obj. 20,10. Mówi ono nam o tym, iz w jeziorze ognia znajduje się również to czwarte zwierzę. Biorąc pod uwagę to, iż zwierzęta w Piśmie oznaczają polityczne imperia nie należy chyba sądzić, iż będą one "męczone" z diabłem na wieki wieków. Ktoś mógłby powiedzieć, że imperia składają się z ludzi i w związku z tym wiecznie cierpieć będą nie same imperia lecz ich twórcy. Niestety, werset 12 mówi o śmierci pierwszych trzech zwierząt nie w znaczeniu zniszczenia ludzi je tworzących lecz raczej w znaczeniu systemów politycznych i ich wpływów jakie wywierały na pozostałe narody. Zwierzęta nie są symbolem ludzi lecz systemów. A te oczywiście nie mogą być wiecznie męczone.

Odpowiedź:

         Niestety, ale w tym przypadku znów nie jest tak pięknie, jak chciałby Wiśniewski. W Biblii pewne symbole są wielopłaszczyznowe, dany symbol nie musi znaczyć tylko jednej rzeczy. Wiśniewski przemilczał już, że ten sam Daniel, który podaje, że owe bestie znaczą królestwa (Dn 7,23), oznaczają jednocześnie również królów tych królestw (Dn 7,17). W tym wypadku owe bestie symbolizują więc jak najbardziej także pojedynczych ludzi, którzy w tej sytuacji mogą spokojnie trafić do piekła wedle Ap 20,10.


Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, iż w "jeziorze ognia" znajdą się także śmierć i hades. Mówi o tym następujący werset:

    Obj. 20:14
    14. I śmierć, i piekło (gr. hades) zostały wrzucone do jeziora ognistego; owo jezioro ogniste, to druga śmierć. (BW)

Trudno wyobrazić sobie aby w jakikolwiek sposób śmierć i hades miały wiecznie cierpieć męki.

Odpowiedź:

         Nikt sobie tego nie wyobraża. W tym właśnie tkwi sęk, że autor Apokalipsy nie pisze, iż śmierć i hades cierpią w piekle, pisze tak zaś w przypadku diabła (Ap 20,10). To ukazuje, że cierpienie w piekle nie było dla niego jakąś abstrakcją i symbolem, którym można sobie szastać na prawo i lewo. Dalej to jeszcze rozwinę. Natomiast co do "śmierci w piekle" wspomnianej w powyższym wersie, to wcale nie musi to oznaczać, że w piekle się umiera, bowiem Pismo mówi o czyjejś śmierci w kategoriach nie dosłownych, np., że ktoś już za życia umarł będąc grzesznikiem (por. np. 1 Tm 5,6; Mt 8,22; por. też miejsca, które mówią o byciu umarłym już za życia dla Chrystusa - 1 Tes 5,10; Kol 2,20; 3,3; Rz 6,8).


Natomiast werset ten staje się zupełnie zrozumiały w przypadku gdy przez jezioro ognia rozumiemy wieczne zniszczenie i co za tym idzie stan nieistnienia. Jest to równie pięknie wyrażone w słowach apostoła Pawła:

    1 Kor. 15:24-26
    24. Potem nastanie koniec, gdy odda władzę królewską Bogu Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc.
    25. Bo On musi królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje.
    26. A jako ostatni wróg zniszczona będzie śmierć. (BW)

Zwróćmy uwagę na to co Jezus zrobi ze wszystkimi swoimi wrogami: zwierzchnością, władzą i mocą - On je ZNISZCZY. To samo dotyczy śmierci, zostanie ona ZNISZCZONA. A zatem wrzucenie do jeziora ognistego należy rozumieć jako zniszczenie na zawsze.

Odpowiedź:

         Te analogie są dość pochopne. Wiśniewski wrzuca wszystko do jednego worka i uogólnia swe wnioski z części na całość. Jest to typowy błąd logiczny zwany pars pro toto. Tymczasem nie możemy tak czynić, że interpretujemy wszystko jak gdyby to było jednym i tym samym, bo w tym wypadku tak nie jest. Śmierć i hades są czymś innym niż człowiek i szatan, które są bytami jak najbardziej realnymi. Rzeczywistości te nie mają charakteru bytu spersonifikowanego. Nikt normalny nie upierałby się, że hades i śmierć żyją i cierpią, tego autor Apokalipsy św. Jana zresztą nie mówi. Gdy więc pisze on, że śmierć i hades zostały wrzucone do piekła, ma na myśli tylko i wyłącznie koniec panowania tych rzeczywistości. Nie mówi on jednak ani tego, że one cierpią, ani tego, że umarły. To już bowiem inny aspekt tej sprawy, ten, którym zajmował się on już wcześniej (tzn. w Ap 20,10) odnośnie diabła. Teraz zaś, w Ap 20,14 zajmuje się on już innym aspektem piekła, tzn. piekło jest dla niego miejscem, gdzie zło (szatan) i konsekwencje jego działań (śmierć) tracą wpływ na dzieje ludzkości. Stąd umieszcza on te wiążące się ze sobą rzeczywistości w jednym miejscu (piekło), podkreślając w ten sposób, że nie odgrywają one już znaczenia w nowych dziejach ludzkości, nie mogą już nikomu zaszkodzić (idea ta jest wyrażona bardzo silnie w Ap 20,1-3 odnośnie do diabła). Nie można jednak na tej podstawie wnioskować, że egzystencja bytów realnych (takich jak człowiek, szatan) w piekle nie istnieje. To po prostu logicznie nie wynika z tych przesłanek, jest to już inny aspekt tej kwestii, jakby przeciwny biegun tego, na co autor Apokalipsy chce nam zwrócić uwagę.

         Aby ukazać sensowną pozorność argumentacji Wiśniewskiego uczynię tu pewną analogię. A. Wiśniewski mówi nam: patrzcie, w piekle nie może istnieć świadoma egzystencja, bowiem trafia tam śmierć, która przecież nie egzystuje i nie może cierpieć. Piekło jest więc symbolem, oznaczającym po prostu brak jakiejkolwiek egzystencji. Takiego argumentu używają również Świadkowie Jehowy, tak oto komentując Ap 20,14: "Tak, jezioro ognia oznacza wtórną śmierć, z której nie ma zmartwychwstania. Z całą pewnością to «jezioro» jest symbolem, ponieważ wrzucono do niego śmierć i piekło. Nie można literalnie spalić śmierci i piekła". [2] Odpowiadając na ten argument spytajmy więc: czy w Królestwie Bożym też nie będzie istnieć świadoma egzystencja ludzi, natomiast biblijne opisy mówiące o życiu będących tam ludzi mamy rozumieć jedynie czysto symboliczne, skoro wedle symbolicznego opisu księgi Izajasza (Iz 55,12) znajdujące się w królestwie mesjańskim góry i pagórki podniosą okrzyki? Też moglibyśmy w tym miejscu argumentować, że przecież pagórki nie mogą wznosić okrzyków, one nie egzystują, więc biblijne opisy szczęścia i egzystencji ludzi w raju też należy traktować jako teksty opisujące tę egzystencję czysto symbolicznie, jako egzystencję, która tak naprawdę nie będzie mieć miejsca. Czy ktokolwiek zgodzi się z taką argumentacją? Oczywiście, że nie. Na tej samej zasadzie możemy więc odrzucić argument, zgodnie z którym w piekle nie ma egzystencji, skoro znajdzie się tam śmierć i hades, które realnie przecież nie egzystują.

         Niniejszym, tacy przeciwnicy biblijnej idei piekła jak Wiśniewski tylko wtedy mogliby dowieść, że cierpienie w piekle powinno być rozumiane symbolicznie w Apokalipsie św. Jana, gdyby tekst ten podawał, że śmierć i hades też cierpią w piekle. Cała istota rzeczy tkwi właśnie w tym, że Apokalipsa nie mówi, iż hades i śmierć cierpią w piekle, jak wielokrotnie już wspominałem, czysto bezpodstawne jest zatem wnioskowanie na podstawie takich zawodnych analogii o tym, że w piekle ludzie też nie egzystują.


Biorąc pod uwagę wszystkie te argumenty uważam, iż księga Objawienia 20,10 nie naucza o wiecznych torturach szatana. Przyznaję, iż nie jest to werset łatwy i może stanowić mocny argument dla osób wierzących w nieśmiertelność duszy. Wiedząc jednak o tym, iż Objawienie jest księgą symboli oraz patrząc na ów tekst w świetle innych, wspomnianych już wersetów Pisma, odrzucenie wykładni braci wierzących w wieczne męki diabła wydaje mi się w zupełności uzasadnione.

Odpowiedź:

          Myślę, że ten argument jest samowywrotny. Dlaczego? Otóż negowanie interpretacji tekstów z Apokalipsy św. Jana mówiących o piekle przez uciekanie się do faktu istnienia symboliki w tej księdze sprawia, że w tym wypadku wszystko można w tej księdze zanegować, także te teksty, które mówią przy pomocy tych samych symboli o historii zbawienia i szczęściu wiecznym. Nie jest bowiem tak, że księga ta używa języka symbolicznego tylko w stosunku do idei piekła. Ona tego języka używa wobec wszystkich rzeczywistości ważnych dla wierzących. Jeśli zatem ktoś mówi, że wyrażona w Ap 20,10 idea męki jest tylko symbolem, to w tym momencie można go spytać skąd wie, czy np. idea raju też nie jest tylko jakimś mało znaczącym symbolem, który wcale nie musi się spełnić w takim właśnie zarysie, jaki jest przedstawiony w tej ostatniej księdze Biblii? Oczywiście, ktoś mógłby odpowiedzieć mi, że raj i życie wieczne obiecywał też Jezus w Ewangeliach. Wtedy ja mogę jednak odpowiedzieć, że obiecywał też istnienie świadomej egzystencji i cierpienia w piekle, czyniąc to w tych samych Ewangeliach (Mt 5,22,29-30; 13,40-42,50; 18,9; swoją drogą to ciekawe, czemu Wiśniewski zupełnie pominął w swym tekście te jakże jasne i nie pozostawiające żadnych wątpliwości oświadczenia Jezusa w sprawie istnienia realnej świadomości i cierpienia u tych, którzy znajdą się w piekle). Jak widać, nie tędy więc droga w tym rozumowaniu, do niczego ono nie doprowadzi. Myślę, że w tym wypadku trzeba poszukać złotego środka i zgodzić się z tym, że gdy Apokalipsa św. Jana mówi o stanie ludzi to wypowiada się o jak najbardziej realnych rzeczywistościach, czyniąc to jedynie przy pomocy języka symboli. Inaczej nie byłoby sensu traktować tej księgi jak czegoś, co jest tylko jakimś przekazem dotyczącym ważnych prawd z naszego życia. Byłby to co najwyżej zbiór bajek dla niegrzecznych dzieci. Tak jednak chrześcijanie wierzyć nie mogą. W takim wypadku, biblijna nauka mówiąca o cierpieniu dla potępionych odnosi się do jak najbardziej realnie istniejącej rzeczywistości, i powinna być przestrogą dla wszystkich ludzi, zwłaszcza tych, którzy uważając się za chrześcijan negują tę naukę.


[1] A. Wiśniewski, Torturowanie diabła - Objawienie 20,10
[2]Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, Brooklyn 1989, 1990, str. 87, par. 15.


 

Jan Lewandowski - Luty 2004

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane