Grzegorz Żebrowski

Cud Fatimski w lupie i krzywym zwierciadle sceptyków

dodane: 2020-03-20
Polemika z filmem "Cud Słońca - ZDEMASKOWANY" z Lupy Sceptyka

Jakiś czas temu rozmyślając nad przesłankami które wg mnie przemawiają za wiarą w Boga, którą wyznaję, zadałem sobie pytanie "a co z Fatimą - co na ten temat mówią ateiści i co na ten temat wiadomo". Pierwszą moją reakcją - to był oczywisty odruch - sięgnięcie do Wikipedii - no i tam zetknąłem się po raz pierwszy z ateistyczną argumentacją, która została zajawiona w rubryce "Krytyczna ocena wydarzenia"1. A była tam właśnie mowa o tzw. złudzeniach optycznych, które wg niektórych sceptyków mogły stanowić wyjaśnienie tego fenomenu. No cóż... wzruszyłem jedynie ramionami i odstawiłem ten temat na bok. Po jakimś czasie natknąłem się na kanał "Lupa Sceptyka" w którym ku mojemu zaskoczeniu ten temat został rozwinięty2 - dokładnie w taki sposób, jak opisuje to Wikipedia w zakładce "Krytyczna ocena wydarzenia". Obejrzałem ten materiał do końca i szczerze powiedziawszy nie ukrywam swojego wielkiego zadowolenia z tej produkcji pana Bogumiła z Lupy Sceptyka, ponieważ dopiero teraz dało mi to możliwość, aby odnieść się do tej tzw. krytycznej oceny wydarzenia.

Zdarzają się sytuacje w dyskusjach światopoglądowych, kiedy zbijanie argumentów jakimiś kontrargumentami, czy też wykazywanie dowodów na poparcie swojej tezy, wykazywanie błędów logicznych, czy też kwestionowanie tez wysuwanych przez stronę przeciwną zdaje się być zupełnie zbędne. Czasami najmocniejszym argumentem może być odwołanie się do naturalnej inteligencji odbiorcy, ukazanie pewnych i elementarnych kwestii, które zdecydowanej większości ludzi są dobrze znane z życiowego doświadczenia i podstawowych zasad prawidłowego rozumowania. Aby zobrazować, co mam na myśli, posłużę się swoim ulubionym przykładem, który bardzo często wykorzystywałem w wielu innych swoich polemikach.

Sprawa w sądzie o zabójstwo teściowej Kowalskiego.
Kowalski – pyta sąd – czy przyznajesz się do zarzutu, że 7 razy dźgnąłeś swoją teściową? Nie, wysoki sądzie – odpowiada Kowalski. Już wyjaśniałem – obierałem ziemniaki i wypadł mi z ręki nóż. Akurat wtedy przechodziła teściowa, potknęła się i upadła na ten nóż… I tak 7 razy…

Co ja chcę w tym przykładzie ukazać? No przede wszystkim to, że teoretycznie to nawet i tutaj trudno by było zakwestionować wersję Kowalskiego, lecz w rzeczywistości w tym przypadku to żaden dowód nie jest do niczego potrzebny, bo dla każdego słuchacza to wyjaśnienie jest tak niedorzeczne, że nikt o zdrowych zmysłach tej wersji wyjaśnienia Kowalskiego zwyczajnie nie kupi. Dlatego też coraz częściej stawiam na ten aspekt, czy taka a nie inna argumentacja się sprzeda, czy też nie.

Po tym trochę przydługim wstępie czas przejść do konkretów. Swoje odpowiedzi będę pisał w kolorze czarnym, natomiast wypowiedzi pana Bogumiła z Lupy Sceptyka będę pisał kolorem niebieskim. Oczywiście jego wstęp w którym nie doszukałem się wartości merytorycznych pomijam i zaczynam od momentu, w którym pan Bogumił podnosi swoją argumentację, że tego dnia do żadnego cudo słońca do doszło, ponieważ jak mówi tutaj Bogumił:

Po pierwsze w obserwatoriach astronomicznych na całym świecie nie odnotowano tego dnia niczego dziwnego
Drugie - i najważniejsze. Gdyby słońce tego dnia faktycznie zaczęło się ruszać, to miałoby to katastrofalny wpływ na naszą planetę. A jak wiemy - takiego wpływu również nijak nie odnotowano.


- W tym momencie mamy pierwszą próbę narzucenia oczywistego scenariusza wydarzeń gdybyśmy tylko przyjęli założenie, że był to cud. No niestety, ale pierwszy błąd. Istotą tego cudu wcale nie musiało być to, że słońce faktycznie wirowało, ale to, że ludzie zgromadzeni 13 października 1917 roku w Cova da Iria widzieli je wirujące. I nie jest to jedyne alternatywne wyjaśnienie tego wydarzenia z punktu widzenia teistycznego.

Jeśli nadal można sądzić, że cud był czymś więcej, wymagałoby to jednak mnożenia bytów - naszych założeń. Otóż musielibyśmy dodatkowo stwierdzić, że Maryja w magiczny sposób zatrzymała wszelkie naturalne siły fizyczne na okres trwania cudu, by nie dopuścić do globalnej katastrofy.
oraz
że musiała zesłać iluzję na resztę ludzkości, że gwiazda zachowuje się normalnie, by tańczące słońce mogli widzieć tylko ludzie obecni na Cova da Iria.

Oczywiście nadal mogło tak być, to nie jest tak, że jest to niemożliwe. Jeżeli jednak tak sądzisz, to odpływasz w tym momencie w krainę dobudowywania komplikujących tezę założeń. Założeń, które sprawiają, że coraz mniej prawdopodobnym staje się to, że masz rację.


Po pierwsze, to wyjaśnienie może być jak najbardziej prostsze, o czym pisałem powyżej. Jednak nie oznacza to, że ten scenariusz wysunięty przez pana Bogumiła nie mógł być prawdziwy.
Przypomnę, że dyskutujemy o tym, czy był to cud, czy nie był to cud. Naturą cudu z teistycznego punktu widzenia jest to, że jest dziełem wszechmocnego Boga. I słowo "wszechmocny" każdy teista rozumie bardzo konkretnie i dosłownie, w absolutnym tego słowa znaczeniu. To oznacza, że dla mocy Bożej nie ma różnicy w trudności, czy uleczy z kataru, czy też dokona cudu z tymi wszystkimi elementami, o których mowa powyżej.


Prostszym zatem, a zarazem o wiele bardziej prawdopodobnym jest wyjaśnienie, że to ludzie z Fatimy ulegli iluzji.

- Czy aby na pewno jest to prostsze? Może i prostsze przy założeniu, że rzeczywistość nadprzyrodzona na pewno nie istnieje. I tylko i wyłącznie wtedy właśnie jest prostsze, jeśli z góry się założy, że istnienie wszechmocnego Boga to oczywista fikcja. W takiej sytuacji, gdy przyjmiemy prawdopodobieństwo istnienia Boga na liczbę absolutnego zera, to z pewnością prawdopodobieństwo z tysiącami zer po przecinku będzie i tak większe od tego absolutnego zera. To tak jakby powiedzieć, że bardziej prawdopodobne jest to, że każdego dnia tego roku trafisz 6 w totka jest bardziej prawdopodobne niż to, że trafisz choć jedną liczbę ujemną, albo ułamkową. Ale jeśli choćby dopuści się możliwość, że Bóg może istnieć, to jak za chwilę pokażę, to właśnie naturalistyczny sposób wyjaśnienia nastręcza nieporównywalnie większe problemy niż wyjaśnienie teistyczne.


I jeżeli w tym momencie możemy się zgodzić, jesteśmy już tak naprawdę na półmetku całej dyskusji. Ponieważ przed nami pozostaje tylko jeden punkt, w którym nie będziemy się zgadzać. Czyli, co było przyczyną owego wrażenia, owej iluzji. Czy była to Maryja. No właśnie. Zacznijmy od porozmawiania sobie o pewnym moralnym aspekcie tego zjawiska.
Długie wpatrywanie się w jasne źródło światła mo
że poważnie uszkodzić nasz wzrok. Nawet permanentnie. Czy nie powiedzielibyśmy zatem, że było to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie ze strony Maryi, by kazać się ludziom wpatrywać się w słońce w celu doświadczenia Jej mocy?

- No to już jest kuriozalne... Po pierwsze, to dlatego, że tak jak pisałem o tym wcześniej - przy założeniu że było to za sprawą wszechmocy Bożej (jak my teiści to postulujemy), to dla wszechmocnego Boga nie ma różnicy w trudności pomiędzy wyleczeniem z kataru, a dokonaniu cudu słońca + dodatkowo w sposób również nadnaturalny ochronienie wzorków obserwatorów. Skoro Matka Boża miała moc dokonać cudu słońca, to już nie miałaby mocy ochronić wzroku? Jak dla mnie takie rozumowanie to jest totalny nonsens. Po drugie. Nie wiem skąd pan Bogumił wziął informację, że Maryja kazała się wpatrywać długo w słońce. Jedyną informacją w tym zakresie jaką dysponuje, to słowa Łucji "Patrz na słońce". Ja nie widzę tutaj nakazu długotrwałego wpatrywania się w to słońce. Nie wiem jak Państwo (czytelnicy tego artykułu) by na to zareagowali - ale ja po takiej komendzie z pewnością nie wpatrywałbym się długo w to ostre światło bez zmrużenia oka. Po prostu zwyczajnie bym spojrzał. No i może od czasu do czasu odwracał wzrok i co jakiś czas bym zerkał, gdybym nie zobaczył czegoś od razu. No i po trzecie - nigdzie nie słyszałem, aby doszło tam do jakiegoś masowego uszkodzenia wzroku.


Ponadto wiemy, dzięki naszemu doświadczeniu, że długie wpatrywanie się w jasne źródło światła może powodować wystąpienie bardzo wielu iluzji i efektów wizualnych - zupełnie naturalnych. Jeśli mi w tym momencie nie wierzycie - sprawdźcie to sami. Jednak miejcie na uwadze, że może być to groźne dla waszego zdrowia. W zasadzie - to sam to sprawdzę.

 


Dalsza część jest nagrana w plenerze - tutaj pan Bogumił dokonuje eksperymentu polegającego na długim wpatrywaniu się w tarczę słoneczną - najpierw przez jakiś czas w okularach, a potem bez. Wg jego relacji słońce zaczęło się ruszać, potem były jakby dwa słońca, a potem zaczęło mu drgać, powiększać się, jakby pulsować, wirować i zmieniać kolory.

Odpowiedź:
Jak zaznaczyłem na wstępie, trudno tutaj zbudować jakiś wywód naukowy i przeprowadzić tok rozumowania oparty na niezbitych dowodach i badaniach naukowych, jednak mimo tego nie mogę się powstrzymać od komentarza. Otóż sam osobiście nie sprawdzałem, co to by było, gdybym patrzył się długo w słońce i szczerze powiedziawszy nie czuję takiej potrzeby. Ale panie Bogumile… Czy myśli pan, że ludzie są aż tacy naiwni,że nie potrafili by naturalnie rozpoznać zawirowanie wzroku spowodowane długotrwałym wpatrywaniem się w słońce od zjawiska, które spowodowałoby, że wykrzyknęli by ze zdumienia WOW i upadli na kolana? Oczywiście nie przeczę, że czasem mogłaby się trafić jakaś osoba, która takie zawirowanie zinterpretowałaby jako przejaw Bożej mocy. Nie wiem – może jedna osoba na 100 by to w taki sposób odebrała. Natomiast z tego co wiemy, to na tym wydarzeniu było obecnych pomiędzy 30 a 70 tysięcy ludzi. Myślę, że jakby taki tłum otrzymał komendę „patrz na słońce”, to po pierwsze zdecydowana większość zaniechałaby ciągłego patrzenia w to ostre światło, a jedynie co kilka sekund by zerkała na nie, patrząc, czy coś się nie zmieniło. A oprócz tego miażdżąca większość – jak mniemam – ma wrodzoną zdolność rozróżniania takiego zawirowania spowodowanego długotrwałym patrzeniem się w słońce od czegoś, co faktycznie wprawia w osłupienie. Śmiem przypuszczać, że gdyby sprawy miały się tak, jak próbuje to wytłumaczyć Bogumił, to po tym zdarzeniu by było więcej śmiechu i drwiny tudzież rozczarowania i zwątpienia, niż prawdziwej sensacji. Tak jak wspomniałem. Nie zamierzam niczego tutaj udowodnić, ale moim celem jest sprawienie, że to mój punkt widzenia państwo kupią, a nie Bogumiła. Wystarczy się tylko zastanowić – czy państwo patrząc się w słońce przez długi czas, po którym zacząłby wirować wzrok, zinterpretowali by Państwo jako coś szczególnie nadzwyczajnego? Ja z pewnością nie. W takiej sytuacji moim zdaniem o wiele głośniejsze by były głosy sceptycyzmu i dementujące te pogłoski o cudzie, niż to, że faktycznie coś wielkiego tam się dokonało.

No i jeszcze warto tu wspomnieć o kilku „drobnych szczegółach”, o których nie wspomniano w tym filmie na Lupie Sceptyka.

1. Teoria pana Bogumiła wymaga przyjęcia założenia, że prawie wszyscy ludzie (ok. 70 tys osób) usłyszało głos Łucji "patrz na słońce". Najczęściej głos w otwartej przestrzeni z ust dziecka roznosi się maksymalnie na kilkanaście metrów. No chyba, żeby założyć, że ludzie zaczęli dalej i dalej przekazywać tę komendę, tak że dotarło to do uszu wszystkich uczestników.
2. Wszyscy ci ludzie zrozumieli tę komendę "patrz na słońce" jako polecenie, aby wpatrywać się w nie długo i bez zmrużenia oka. No chyba, że założyć, że ci co przekazywali to dalej, to udzielali również instrukcji, aby wpatrywać się długo i bez zmrużenia oka (oczywiście najpierw ten mały dodatek sobie sami wymyślili). Jednak takich świadectw nie odnajdujemy. Powiedziałbym, że naturą ludzi jest to, że mogą się patrzeć bez przerwy w ostre światło jedynie po wyraźnej i jednoznacznej komendzie, aby to zrobić.
3. Całe zdarzenie trwało dosłownie chwilę. Przy założeniu konieczności przekazywania tej informacji, aby patrzeć się długo w słońce dziesiątkom tysięcy ludzi, to wydarzenie prawdopodobnie znaczenie rozciągnęłoby się w czasie. Dlatego dla mnie o wiele bardziej racjonalną wersją jest to, że te słowa Łucji były spontaniczne i cały tłum nie musiał słyszeć tej komendy Łucji (patrz na słońce), aby zauważyć, co się w tym momencie działo na niebie.
4. Tak jak wspomniałem - był tłum kilkudziesięciu tysięcy ludzi, większość widziała to zjawisko, ale uszkodzenia wzroku nie odnotowano. To niestety stwarza problemy dla teorii, że większość to widziała, bo większość długo patrzyła się w słońce, a bez tego długiego wpatrywania się w to światło, to by nie widzieli...
5. Wydarzenie było widoczne nie jako drganie słońca, ale jako duże zjawisko, które przyprawiło ludzi o gęsią skórkę. Słońce wirowało i zbliżyło się do ziemi (ruchem zygzakowatym) prawie jak na wyciągnięcie ręki.
6. Zjawisko było widoczne również w odległości wielu kilometrów od miejsca zdarzenia. Takie są świadectwa. Czy mamy założyć, że tym ludziom ni z tego ni z owego nagle strzeliło coś do głowy, aby długo wpatrywać się w słońce?
7. Przed tym zdarzeniem padał deszcz, a wg świadectw ludzi miało miejsce natychmiastowe wyschnięcie odzieży. To zdarzenie wywołało również nie mniejsze zdumienie. Czy nauka również potrafi wyjaśnić i ten fenomen? Owszem, z tego co słyszałem, to jest to jak najbardziej możliwe. Jedna bomba atomowa i wszystko momentalnie wyparowuje. Problem oczywiście w tym, że razem z wodą z ubrania, również wyparowuje cała woda z organizmu.

8. W tym wszystkim oczywiście można postulować jakiś spisek, jakąś zmowę, jakieś ukartowane oszustwo, że dzieci były w zmowie, że nikt się nie bał ówczesnej władzy, represji, że ktoś mógł na tym nieźle zyskać, zarobić, że ktoś tam zeznał, że był daleko i również to widział itp. Z drugiej strony wiemy, że same dzieci to zdaje się ubiły na tym słaby interes. Nie stały się bogate, dwójka szybko umarła, a Łucja do końca życia spędziła za klauzurą w zakonie. Ówczesną władzę raczej nie posądzałbym o jakieś wsparcie, a wręcz przeciwnie - byli do tego wrogo nastawieni i gotowi zrobić wszystko, aby położyć kres tym zabobonom, a winnych ukarać. Oczywiście mimo wszystko można to dalej postulować, ale pozwolę sobie skomentować słowami pana Bogumiła:

"[...] wymagałoby to jednak mnożenia bytów - naszych założeń. [...] Oczywiście nadal mogło tak być, to nie jest tak, że jest to niemożliwe. Jeżeli jednak tak sądzisz, to odpływasz w tym momencie w krainę dobudowywania komplikujących tezę założeń. Założeń, które sprawiają, że coraz mniej prawdopodobnym staje się to, że masz rację".



Po powrocie do studia Bogumił mówi:

Pytanie nasuwa się samo. Dlaczego Maryja dopuściła do tego, że możemy snuć wielorakie spekulacje co do tego, że to co widzieli ludzie z Fatimy, to był rzeczywisty cud, czy po prostu jeden z tych ciekawych efektów wpatrywania się w słońce - chociażby taki jak ten, który opisałem wam właśnie na podstawie mojego własnego doświadczenia.

- To nie wymaga komentarza, bo już wyżej omówiłem.

Kolejna ciekawą sprawą, o której warto wspomnieć, to że cud słońca w Fatimie wcale nie pozostał jednorazowym i unikatowym zdarzeniem. Po Fatimie rozpoczął się bowiem trend na tego rodzaju zjawiska i doniesienia o nich mamy z różnych części świata z różnych lat. M. in. z Teksasu, Colorado, Georgii w połowie lat 90-tych, oraz z wielu innych miejsc. Np. z Indii z roku 2008. I co potwierdza moje wątpliwości co do troski Maryi o nasze zdrowie - to właśnie z Denver i Indii posiadamy raporty, które mówią o tym, że wielu ludzi po rzekomym cudzie poważnie uszkodziło sobie wzrok. W wielu przypadkach mogły to być nawet uszkodzenia permanentne. Czy również te wszystkie inne cuda to również prawdziwe objawienia Maryjne? Czy może niektóre z nich były jak najbardziej autentyczne, a inne nie. Jak odróżnić jedne od drugich.

Panie Bogumile, gdzie podział się Pański racjonalizm i logika? Jeśli po jakimś wydarzeniu A nastąpiły wydarzenia, które są fałszywkami (B, C, D itd) to czy to oznacza, że nieprawdziwość wydarzeń B, C, D itd mają dowodzić nieprawdziwości wydarzenia A? Ich prawdziwość, albo nieprawdziwość ma się kompletnie nijak do prawdziwości, albo nieprawdziwości wydarzenia A. Jak odróżnić jedne od drugich? Nie ma na to ścisłej i naukowej reguły, jeśli o to się Pan pyta. Jednak dla mnie wystarczy to, że w takich miejscach doszło do uszkodzenia wzroku, w Fatimie natomiast nie... Oczywiście to jeden z bardzo licznych powodów dla których uznaję prawdziwość Fatimy i nieprawdziwość pozostałych.


Natomiast jeśli jesteśmy już przy raportach z innych cudów słońca na świecie, to warto wspomnieć o przypadku Georgii, gdzie Georgia Sceptic Group ustawiła tego dnia oko teleskopu wraz założonym na nim filtrem przeciwsłonecznym prosto w słońce. 200 osób obserwowało tego dnia naszą gwiazdę i ani jedna z nich nie zeznała potem, żeby zobaczyła cokolwiek dziwnego.
Obserwacja ta moim zdaniem dodatkowo potwierdza tezę, że zjawisko to jest co najwyżej iluzją nieznanego pochodzenia. I to taką iluzją, na którą trzeba patrzeć gołym okiem, by wystąpiła. Gołym okiem - czyli w sposób, który generuje największe szanse na wystąpienie zwykłych i powszechnych iluzji optycznych. I po za np. niemożliwością dostrzeżenia tego cudu za pomocą teleskopu - wydaje się on również umykać obiektywom kamer, co pokazuje przykład w Fatimie [...]


- Nie wiem w czym problem. Tutaj oczywiście możemy przystać na to, że w Georgii niczego nadzwyczajnego nie miało miejsca. Przecież rozmawiamy o Fatimie. Jeśli pan Bogumił chciał nas przekonać, że w Georgii niczego nadzwyczajnego nie miało miejsca - to brawo... udało mu się. A w zasadzie to nie udało mu się, bo do tego wcale nie musiał nas przekonywać, tak jak wcale nie musi nas przekonywać do tego, że na słońcu nie ma krasnoludków...

Całe zajście trwało ponoć około 10 minut. Autorytety Kościoła przez lata zajmowały się kolekcjonowaniem zeznań świadków i próbami znalezienia spójności ich reakcjach z tego co widzieli. Udało się ponoć osiągnąć quasi-consensus, że słońce miało tańczyć, wirować i zmieniać kolory. Jednakże autor Kevin McClure, który również zajmował się przez wiele lat zbieraniem świadków z cudu fatimskiego napisał w swoim raporcie coś takiego:
Nigdy jeszcze nie widziałem takiej kolekcji sprzecznych ze
sobą zeznań. W żadnym swoim badaniu, które przeprowadziłem w ostatnich dziesięciu latach swojej kariery. Niektórzy świadkowie zeznali, że rzeczywiście widzieli tańczące słońce. Ale inni

widzieli, jak gwiazda zbliżała się do nich ruchem zygzakowatym. Jeszcze inni mówili jak widzieli kulę światła, która przeciągała się ze wchodu na zachód. w majestatyczny sposób. Jeszcze inni zeznawali, że zaobserwowali coś jakby płatki śniegu - coś, co padało z nieba i znikało w zetknięciu się z ziemią.

Ale przecież te zeznania nie muszą wcale sobie zaprzeczać. Słońce mogło wykonać wszystkie te ruchy, część osób mogła widzieć tylko część tego zjawiska (mogła odwrócić wzrok, zasłonić oczy, a może nawet widzieli to samo, ale inaczej to opisali). Innym wytłumaczeniem może być to, o czym pisałem wyżej - że cudem było nie to, że słońce się zachowywało w sposób nienaturalny, ale to, że ludzie widzieli je jako wirujące. Podobnie mogło być z tymi płatkami padającymi z nieba. Podobną scenę obserwujemy w Biblii - w Dziejach Apostolskich, w scenie nawrócenia św. Pawła. W tym opisie to Paweł był ze swoimi towarzyszami. W pewnym momencie olśniła go jasność z nieba, zobaczył Jezusa i usłyszał jego głos. Natomiast jego towarzysze byli dokładnie na tym samym miejscu, ale oni dla odmiany zobaczyli tylko samo światło i jakiś odgłos. Czyli byli w tym samym miejscu, ale widzieli i słyszeli zupełnie coś innego niż św. Paweł (Dz 9.1-8).


A wiele innych osób zeznało, jak myślę można się domyślić, że nie widziało tamtego dnia niczego nadzwyczajnego.

- Jest to jak najbardziej zgodne z metodą działania Boga opisywaną na kartach Biblii. Jednym z takich przykładów jest scena z Ewangelii św. Jana, w której do Jezusa odezwał się głos Ojca. Jedni słyszeli to wyraźnie, a innym jedynie "zagrzmiało" (J 12:29). Również widać to na takim przykładzie, że Bogu nie zawsze zależy, aby ukazywać dosłownie wszystkim ludziom cuda (Mk 8:12).


Cud był też - jak już wspomniałem - zupełnie nieuchwytny dla obiektywów kamer i aparatów fotograficznych. Tutaj widzimy jedyne zdjęcie, jakie udało mi się znaleźć w sieci i które nie jest fotomontażem. Ja nie widzę na nim nic nadzwyczajnego. A wy? No cóż, można powiedzieć, że na zdjęciu nie uchwycono przecież ruch słońca i zmian kolorów, bo to jest zdjęcie czarno-białe, ale jeśli chodzi o kamery, to argument ten nie działa. I od razu, żeby nie było niedopowiedzeń - kamery w tamtych latach już jak najbardziej istniały. Pierwszą kamerę z napędem ręcznym wynaleziono już w roku 1888. Więc w roku 1917 była już jak najbardziej w powszechnym użyciu. Dlaczego zatem nic nie sfilmowano.

- Odpowiedź jest tutaj wręcz banalna i co więcej, bardzo naturalistyczna... Nie sfilmowano, bo... nie filmowano... A dlaczego nie filmowano, albo nawet jeśli filmowano a nie udostępniono - to już raczej powinny być pretensje do tych, którzy mogli filmować, mieli kamery, ale ich nie użyli (bądź też nie ujawnili nagrań, jeśli filmowali).

Dlaczego Maryja miałaby postanowić sobie, że aby iluzja i wrażenie tańczącego słońca działało - obserwator musi patrzeć na nie gołym okiem. Skąd tyle różnych rozbieżnych relacji z tego co miało się dziać ze słońcem tego dnia? W moim mniemaniu te dziwaczne okoliczności całego zjawiska mogą skłaniać nas do przypuszczenia, że być może wyjaśnieniem cudu słońca jest zjawisko naturalne lub ich kompilacja. Nim jednak przejdziemy do sedna analizy, zadajmy sobie ostatnie, prostsze, ale i najważniejsze pytanie: Czy gdyby cud słońca rzeczywiście spowodowany było mocą boską, to czy Maryja nie upewniłaby się, by zdarzenie było widoczne dla wszystkich i by nie kaleczyło wzroku ludzi? Czy nie powinna była uniknąć zamieszania które mamy, tworząc jedną, a nie różne wersje swojej iluzji dla tłumu z Fatimy?

- Mam nadzieję, że w świetle powyższych odpowiedzi, komentarz jest zbędny, żeby się nie powtarzać. Jednak argument, że było wiele sprzecznych relacji, podobnie jak kij - ma dwa końce. A tym drugim końcem, którego nie dostrzegł pan Bogumił jest to, że gdyby to zjawisko było faktycznie naturalne, to wówczas faktycznie cała ta relacja by była zbliżona do jednej i takiej samej wersji. A więc skoro są różne wersje tego wydarzenia, to niestety to o wiele bardziej komplikuje ateistyczną argumentację, że musiało to być jakieś naturalne zjawisko.

No i naprawdę - czy nie spodziewalibyśmy się że uczyniłaby ten cud czymś tak spektakularnym, by nie było miejsca na takie spekulacje na temat o wiele prostszych naturalnych wyjaśnień całego zjawiska?


A cóż takiego mogłoby być bardziej spektakularnego, niż wirowanie słońca, ciała niebieskiego tysiące razy większego od ziemi? Mam wrażenie, że skoro ateiści poradzili sobie z tzw. „wyjaśnieniem” cudu słońca, to to również z łatwością poradziliby sobie z wyjaśnieniem czegokolwiek innego…

OK, no dobra - niech będzie - faktycznie mogła faktycznie uczynić ten cud jeszcze bardziej spektakularny – np. żeby ziemia zrobiła się płaska, my wszyscy oderwalibyśmy się od ziemi, cały układ słoneczny zbliżyłby się do ziemi na wyciągnięcie ręki itp.

Ale z drugiej strony, to że ten cud nie był wystarczająco spektakularny dla niektórych ateistów to wcale nie musi wynikać z tego, że Maryja nie była taka błyskotliwa, aby wpaść na jeszcze lepszy pomysł i wymyślić coś jeszcze bardziej mega spektakularnego, aby nie pozostawić u najbardziej zacietrzewionych ateistów cienia wątpliwości.

Zastanówmy się, jakie mogą być przyczyny tego, że ktoś nie zrobił czegoś w sposób bardziej wyrazisty, albo lepszy, albo niezgodnie z naszymi oczekiwaniami.

Wyobraźmy sobie, że Kowalskiemu wzbudziła się myśl wykonania pewnej czynności X oraz wiemy, że Kowalski tej czynności nie wykonał. Co mogło być powodem, dla którego Kowalski nie wykonał tej czynności?

1. Jednym z tych powodów mogło być to, że Kowalski nie miał mocy, ani możliwości wykonania tej czynności X
Czy istnieją jeszcze jakieś inne możliwości?
Oczywiście, że tak. Tą drugą możliwością mogło być to, że Kowalski nie chciał tego zrobić. Żeby coś zrobić muszą zajść dwa konieczne warunki: Trzeba mieć taką moc i możliwość to zrobić oraz trzeba chcieć to zrobić.

I w tym przypadku odpowiedzią może być to, że być może nie został spełniony ten warunek drugi...

A dlaczego Maryja mogła nie chcieć tego zrobić? Nie wiem, ale może miała ku temu pewne powody. Jezus na kartach Ewangelii też odmówił uczonym w Piśmie uczynienia cudu, gdy oni tego się domagali. I nie dlatego, że nie potrafił, ale dlatego, że wyraźnie nie chciał (Mk 8:12).

 

W tym poniższym filmie przedstawiam dwa spojrzenia na ten cud – jedno właśnie takie, jak to widzi Kościół, ludzie wierzący, a drugie spojrzenie to takie, jakie próbują nam sprzedać ateiści.

 

https://www.youtube.com/watch?v=MnB_f95xTL8

Biorąc to wszystko pod uwagę sugeruję byśmy jednak sprawdzili te inne naukowe wyjaśnienia. Przyjrzyjmy się im zatem. Przede wszystkim już na samym wstępie pomińmy wyjaśnienie znane jako grupowe halucynacje.. jest to wyjaśnienie skomplikowane i nie musimy się wcale do niego odwoływać, ponieważ istnieją inne - o wiele prostsze.

Przed nami bowiem naturalne, proste, prawdopodobne wyjaśnienia naukowe, które mogą opisać całe zjawisko cudu słońca. Niestety w tym miejscu muszę was jednak ostrzec, że chociaż są to wyjaśnienia udowadnialne, obserwowalne i pełne, to jednak niestety cechuje je coś jeszcze. Otóż nie mają za za grosz poszanowania dla uczuć religijnych. (15:17)


Dalej pan Bogumił przedstawia kilka zjawisk optycznych zachodzących w atmosferze. Takie jak efekt Halo, zjawisko Iryzacji, oraz zjawisko, które towarzyszy długiemu wpatrywaniu się w tarczę słoneczną.
Jednak jak chwilę później słusznie pan Bogumił zauważa - wszystkie te zjawiska mają charakter statyczny. I to fakt, więc tym samym pomijam komentarz do tej części filmu.

Jednak ruch słońca pan Bogumił chce wyjaśnić jako efekt długiego wpatrywania się w tarczę słoneczną. To też pomijam, ale oczywiście dlatego, że ten problem omówiłem wyżej.

Dalej Bogumił mówi:
Hipotezę wspiera np. Auguste Meessen - profesor z Katolickiego Uniwersytetu Fizyki w Lowanium. Meessen argumentuje, że powstałe na siatkówce oka kontrasty następcze spowodowane długotrwałym okresem wpatrywania się w słońce są prawdopodobnie przyczyną zaobserwowanego efektu. Podobnie uważa, że zaobserwowane zmiany koloru najprawdopodobniej spowodowane były wybieleniem światłoczułych komórek oka. Z drugiego obozu - obozu sceptyków pojawia się natomiast John Nikel, który sugeruje np. że efekt iluzji tańczącego słońca wywołany był z kolei tymczasowym zniekształceniem siatkówki oka.

Ten profesor katolicki... Może tylko dodam, że na każdą katolicką herezję można z powodzeniem znaleźć przynajmniej kilku katolickich profesorów. Jak jest tylko jeden taki profesor, to i tak nie jest źle... Co do argumentów, to wyjaśniałem wcześniej, więc żeby się nie powtarzać, pomijam.


A od siebie dodam, że ostatecznym dowodem na brak nadzwyczajności iluzji ruchu obiektu będą te oto popularne obrazki z internetu, które wykorzystują konkretne złudzenie optyczne, by oszukać twój mózg:

 

W tym momencie pan Bogumił ukazuje obrazki ukazujące pewne złudzenia optyczne (jakieś wirujące wzory)

 

jak np. to:

 

 


- No bez przesady. Po pierwsze te rysunki zostały tak spreparowane, aby robiły złudzenie optyczne. Do ich tworzenia wykorzystano dość zaawansowaną technikę i ustawienia dość precyzyjnych wartości, konkretnych odległości, kontrastów od siebie na wzajem, pewnego schematu, który został starannie dobrany i wyliczony co do milimetra. Coś takiego w samoistnie w przyrodzie nie występuje. To po pierwsze, a po drugie, to porównanie jest o tyle słabe że ten ruch na tych obrazkach jest tak znikomy, że nie stosowne jest porównywać do takiego zjawiska w skali makro, gdzie słońce nie drgało, ale zbliżało się ruchem zygzakowatym, przemieściło się z jednego krańca na drugie itp.

Pamiętajmy też, by dodać na nasze prawdopodobne wyjaśnienia cudu słońca proste efekty psychologiczne. Tłum był spragniony cudu jak powiedzieliśmy już wcześniej, a ludzie są z natury podatni na sugestie i dostrzeganie wzorów zarówno tam, gdzie one są, jak i tam, gdzie nie występują. Nałóżmy na całość działanie prostego efektu potwierdzenia i mamy komplet. A zakończmy konkluzją Johna Nickella, że cud słońca to była najprawdopodobniej kombinacja czynników włączając w to zjawiska optyczne i meteorologiczne - słońce widziane przez cienkie chmury, powodujące, że wydawało się, że wydawało się ono np. srebrnym dyskiem, zmienność gęstości przepływających chmur, przez co słońce naprzemiennie

jaśniało i przyciemniało się, oraz zdawało się przybliżać i oddalać, pył, lub kropelki wilgoci w atmosferze nadającej światłu słonecznemu mnogość kolorów i/lub inne zjawiska włączając w to proste efekty psychologiczne, myślenie życzeniowe, czy np. zwyczajną masową histerię.

- Szkoda, że pan Bogumił nie dodał, że była tam również armia sceptyków, którzy wcale nie byli spragnieni cudu. A z tych osób, które tam były, jakiś nie przebiły się te głosy sceptycyzmu, że tak naprawdę nic się tam nie stało i że to była jakaś histeria. To był tłum ok. 70 tys. osób, a nie różańcowe kółko starych babci. Byli tam i sceptycy i ciekawscy i ateiści i ci, którzy mieli nie dopuścić do tego zbiegowiska. Efekt był taki, że to wydarzenie wywołało największą sensację w historii Kościoła, spowodowało tysiące nawróceń, najbardziej wykształceni i inteligentni ludzie stali oniemiali, jak małe dzieci3, a głosy sceptycyzmu jeśli faktycznie były jakieś, to były wyjątkowo marginalne. Naukowiec Pio Sciatizzi, który był świadkiem cudu, powiedział: "Nie może być jakiejkolwiek wątpliwości co do historyczności tego wydarzenia... tylko Bogu musimy przypisać najbardziej oczywisty i największy cud w historii..."4


Tak naprawdę została nam do wyjaśnienia jeszcze jedna, ostatnia zagadka. Zakładając, że objawienia fatimskie i cud tańczącego słońca w mniejszym, lub większym stopniu świadomym wymysłem Łucji: skąd wiedziała ona, że dane zjawiska atmosferyczne chociażby wystąpią dokładnie dnia 13 października. I jak mogła również przypuszczać, że cokolwiek ludzie zaobserwują, zrobi na nich aż takie wrażenie. Moim zdaniem Łucja tak naprawdę nie wiedziała wiele. Co jednak ważne - wcale dużo wiedzieć nie musiała. Musimy zdać sobie sprawę, że Łucja posiadała już pewne doświadczenie w interakcjach z tłumem ludzi spragnionych, by ich obserwacja nosiła jakiekolwiek znamiona cudu. Otóż w jednym z poprzedzających październik miesięcy wycieczce dzieci na wzgórze, gdzie mieli mieć kolejne widzenie z Maryją towarzyszyło im 50 osób. Z tamtego objawienia faktycznie nie mamy zeznań, by ktokolwiek zobaczył Matkę Boską. Oprócz oczywiście trójki naszych pastuszków. Jednak pamiętajmy, że również podczas cudu słońca nikt nie zobaczył Maryi. Rzecz jednak w tym, że ludzie jednak dopowiedzieli sobie, że coś wydarzyło się tamtego dnia. Wiele osób zeznało, że zobaczyło kłąb jakiejś chmury, który wyłonił się znad korony naszego drzewa, oraz, że gałęzie i liście tego drzewa poruszały się w taki sposób, jakby ocierała się o nie suknia tajemniczej pani. Tyle widziano i tyle wystarczyło, by cały tłum 50 osób był przekonany, że faktycznie objawienie miało miejsce, jest autentyczne i Łucja faktycznie mówi samą prawdę. Dlatego właśnie uważam, że 13 października Łucja mogła spokojnie założyć, że ludzie coś zobaczą i czegoś doświadczą. Być może wcale nie myślała, aż do ostatniej chwili o słońcu. Pamiętajmy, że o nim wspomniała dosłownie w ostatnim momencie krzycząc "patrzcie na słońce". Może zupełnym przypadkiem tamtego dnia zaszło jedno z opisanych zjawisk atmosferycznych i Łucja zwyczajnie wykorzystała okazję.

- Również i to wspomniałem wyżej. Można oczywiście postulować, że Łucja była wyrafinowaną manipulatorką, która mimo tak młodego wieku potrafiła zwieść tłumy, nie bała się represji ze strony władz, którzy zarówno przed jak i po tym wydarzeniu szaleli i dopuszczali się zbrodni, aby wyplenić tę wiarę z narodu, a jej największym życiowym marzeniem po tym wszystkim było wstąpienie do zakonu klauzurowego, w którym siedziała całymi dniami i rechotała z naiwności tych wszystkich głupich ludzi, którzy dali się nabrać. Czy jest to możliwe? No pewnie że tak... Podobnie jak w tym przykładzie z Kowalskim - też jest to możliwe, że teściowa upadła 7 razy na nóż.

Myślę, że w tym momencie można postawić kropkę. Na koniec ostatnie zdanie pana Bogumiła:

> Podsumujmy cud słońca. Ponownie.. .Nie jestem pod wrażeniem.

- Dziwne by było, gdyby ten cud robił wrażenie na jakimkolwiek ateiście. Gdyby zrobił, to wówczas nic chyba by nie usprawiedliwiało ich ateizmu. Natomiast w świetle powyższych rozważań, ocenę, czy argumentacja pana Bogumiła robi na Państwu wrażenie – to pozostawiam już Państwu. Tak więc podsumowując jego „wyjaśnienie” naturalistyczne – miało być niby proste, a okazuje się, że wcale takie proste nie jest i z punktu widzenia tych podniesionych wyżej problemów jest po stokroć bardziej nielogiczne, niż proste wyjaśnienie teistyczne.

 

1https://pl.wikipedia.org/wiki/Cud_S%C5%82o%C5%84ca

2https://www.youtube.com/watch?v=HPsh3pXiibk

3https://adonai.pl/cuda/?id=4

4Tamże

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane