Jan Lewandowski

Czy Bóg antytrynitarzy istnieje bez jakiegokolwiek początku? (2)

dodane: 2004-09-10

     Niniejszy tekst jest polemiką z artykułem Arkadiusza Wiśniewskiego pt. Bóg bez początku? [1], jaki został zamieszczony w serwisie Thaleia. ów artykuł A. Wiśniewskiego jest polemiką z moim artykułem pt. Czy Bóg antytrynitarzy istnieje bez jakiegokolwiek początku? [2], jaki został zamieszczony na niniejszej stronie www. W tekście tym zarzuciłem A. Wiśniewskiemu, że jego polemiczne twierdzenia odnośnie tekstów z Iz 9,5 i Mich 5,1, interpretowanych przez trynitarzy jako mówiących o odwiecznym istnieniu Jezusa (tzn. jako mówiących o istnieniu Jezusa bez jakkolwiek rozumianego początku w czasie) są w swych konsekwencjach autodestrukcyjne dla światopoglądu antytrynitarzy, zgodnie z którym tylko Bóg Ojciec istnieje bez jakkolwiek rozumianego początku w czasie. Aby ułatwić czytelnikowi odróżnienie moich wypowiedzi od komentowanych przeze mnie niżej wypowiedzi A. Wiśniewskiego, swoje wypowiedzi zaznaczam na niebiesko, natomiast wypowiedzi A. Wiśniewskiego zaznaczam na czarno. Na samym początku swego tekstu A. Wiśniewski pisze:


W serwisie Trynitaryści ukazał się tekst Jana Lewandowskiego Czy Bóg antytrynitarzy istnieje bez jakiegokolwiek początku? będący polemiką z moimi artykułami "Ojciec odwieczny" oraz Mich 5,1-3 - czy Mesjasz miał początek?. Autor artykułu przyznaje, iż z filologicznego i logicznego punktu widzenia jest możliwość przyjęcia, iż argumentacja przedstawiona w przedstawionych przeze mnie tekstach jest prawdziwa. Wyraża jednak przy tym pogląd, iż przyjęcie takiej interpretacji byłoby destrukcyjne. Spójrzmy jak to uzasadnia:

"Cała powyższa argumentacja jest zarówno z logicznego jak i z filologicznego punktu widzenia poprawna. Jednakże, sądzę, że argumentacja ta jest zarazem bezsensowna, ponieważ konsekwencje i wnioski z niej płynące są wprost katastrofalne i autodestrukcyjne dla teistycznego światopoglądu antytrynitarzy. Dlaczego? Ponieważ przy pomocy dokładnie takiego samego rozumowania jakie wyżej zaprezentował Wiśniewski można wykazać, że za pomocą Biblii nie da się również dowieść, iż Bóg Ojciec istnieje bez początku w czasie. Jest bowiem tak, że na podstawie właśnie tych samych a nie innych słów ST uczy nas o odwiecznym istnieniu Boga Ojca."
Autor przedstawia w dalszej części przykłady występowania hebrajskich słów olam, qedem, oraz greckiego aion, które to przykłady opisują długość trwania istnienia Boga, jednakże występują także przy innych pojęciach (pagórki i góry, które miały początek w czasie). Konkluduje więc:

"Wnioski z całej tej egzegezy są oczywiste. Jeśli antytrynitarze (mam tu na myśli przede wszystkim Wiśniewskiego) chcą się upierać, że z filologicznego punktu widzenia nie istnieją pewne podstawy dla dopatrywania się w Iz 9,5 i Mich 5,1 dowodu na odwieczne istnienie Jezusa, bo słowa te mogą też oznaczać coś bardzo starego i niekoniecznie istniejącego bez początku, to w tym wypadku antytrynitarze podcinają gałąź na której siedzą, skoro to samo można powiedzieć o wszystkich słowach w Biblii używanych w celu określenia długości czasu istnienia Boga. Jak wiemy, dla takich jak Wiśniewski to właśnie Biblia jest jedynym miarodajnym źródłem informacji o Bogu. Jeśli na jej podstawie nie udowodnią więc, że Bóg istnieje bez początku, to koniec dla ich własnej teologii. Ich własny sposób rozumowania 'zjada' ich samych."

Lewandowski żąda ode mnie udowodnienia tego, iż Bóg istnieje bez początku, skoro słowa olam, aion można rozumieć absolutnie i wężej. Przede wszystkim jednak, sam Lewandowski nie neguje tego, że takie znaczenie tych słów właśnie występuje w Biblii!

Odpowiedź:
     Wiśniewski albo nie zrozumiał tutaj mojej argumentacji, albo udaje, że nie wie o co chodzi, stawiając cały porządek tej polemiki na głowie. Otóż sedno mojego zarzutu polegało właśnie na tym, że skoro nie da się - jak twierdzi Wiśniewski - na podstawie samej Biblii i terminów w niej występujących jednoznacznie stwierdzić, że Jezus istnieje bez początku w czasie, to teza ta jest autodestrukcyjna i działa jak miecz obosieczny, uderzając na "zasadzie bumerangu" w podstawy poglądu antytrynitarzy, którzy wierzą w odwieczne istnienie Boga na podstawie tej samej Biblii i tych samych terminów o tym uczących. Jest bowiem tak, że wszystkie terminy tłumaczone w Biblii jako "odwieczny" są niejednoznaczne i mogą oznaczać też, że coś co istnieje miało początek. Mówiąc ściślej, z punktu widzenia czysto leksykalnego żaden z tych terminów nie musi oznaczać, że coś (w tym nawet Bóg) istnieje od początku, skoro każdy z tych terminów może oznaczać też, że coś miało początek (góry, pagórki, itd.). Zgadza się z tym Wiśniewski niżej. Natomiast to, czy Lewandowski uznaje, czy te słowa oznaczają, iż Bóg istnieje bez początku zupełnie nie ma tu już znaczenia, bo Lewandowski na zupełnie innej zasadzie niż opieranie się na samym leksykalnym zakresie znaczeniowym tych terminów uznaje istnienie Boga bez jakkolwiek rozumianego początku w czasie. Wiśniewski o tym dobrze wie tak naprawdę, bo niżej przytacza moje oświadczenie w tej kwestii. Lewandowski nie twierdzi, że tylko na podstawie Biblii wie o istnieniu Boga bez jakkolwiek rozumianego początku w czasie, skoro na podstawie samej tylko Biblii jest to nie udowodnienia w kategoriach rozumowania, jakie zaproponował Wiśniewski. Arek Wiśniewski chyba zapomniał, że to jego a nie swój sposób rozumowania analizowałem w artykule, na który on odpowiedział.

Równie dobrze więc mógłbym ja mu postawić zarzut podobny.

Odpowiedź:

     Oczywiście, że Wiśniewski nie mógłby mi postawić tego samego zarzutu, bowiem ja na zupełnie innej zasadzie niż Wiśniewski przyjmuję ideę odwiecznego istnienia Boga. Jak pisałem wyżej: Aby uniknąć dylematu w jakim tkwi Wiśniewski opieram się w tym wypadku na innych przesłankach dla swego światopoglądu, niż tylko sama Biblia. Aby wyjść z tego dylematu Wiśniewski niżej też pójdzie tą drogą, nie przyzna się jednak do tego wprost, aby uniknąć zarzutu (który stawia mi), że swój pogląd zbudował na czymś innym niż sama Biblia. Jest bowiem tak, że aby uniknąć dylematu w jaki wpadł Wiśniewski i uzasadnić pogląd o odwiecznym istnieniu Boga trzeba się powołać na coś innego niż sama Biblia, skoro sama Biblia o tym nie mówi jednoznacznie. Może to być osobiste założenie, czyjaś filozofia, lub postbiblijna nauka Kościoła. Ten ostatni sposób uzasadnienia swego światopoglądu w tej kwestii wybrałem ja. Wiśniewski o tym wie, bo niżej przytacza moje wyznanie w tej kwestii, komentując je nieco kąśliwie. Dalej to rozwinę, tymczasem wracając do tematu trzeba powiedzieć, że broniąc się przed zarzutem postawionym przesłankom odnośnie swego rozumowania nie można stawiać tego samego zarzutu osobie, która w jakiejś kwestii wykorzystuje już inne przesłanki w zakresie swego światopoglądu, bo wtedy ta krytyka wymija cel. A to właśnie robi tu Wiśniewski wobec mojego światopoglądu w tej kwestii, więc jest to oczywiście błędne.

Lewandowski pyta bowiem: skoro twierdzisz, że olam, qedem i aion nie są jednoznaczne, to jak udowodnisz absolutną wieczność Boga? Jednak Lewandowski nie neguje tego, że w/w słowa nie są jednoznaczne. Nie neguje prawdziwości przesłanki, którą ja się kieruję. Zatem jego pytanie odnosi się równie dobrze do mnie jak i do niego. Jeśli mój sposób rozumowania jest autodestrukcyjny, sposób rozumowania Lewandowskiego jest dokładnie taki sam. Tu nie ma znaczenia czy wierzy się w Trójcę czy też się w nią nie wierzy. Tak samo trynitarze jak i antytrynitarze zderzają się z wieloznacznością słów olam, qedem i aion. Zarówno jedni jak i drudzy muszą uznać, iż czasami to słowo odnosi się do isnienia bez początku jak również istnienia mającego swój początek. Problemem pozostaje jedynie to, do kogo stosuje te słowa Biblia w znaczeniu absolutnym a nie to czy stosuje je w takim znaczeniu do Boga. Problem, który postawił Lewandowski jest zatem sztuczny, dotyczy bowiem zarówno trynitarzy jak i antytrynitarzy. Stosując terminologię Lewandowskiego mógłbym napisać: "Ponieważ przy pomocy dokładnie takiego samego rozumowania jakie wyżej zaprezentował Lewandowski można wykazać, że za pomocą Biblii nie da się również dowieść, iż Bóg Ojciec istnieje bez początku w czasie."

Odpowiedź:

     Właśnie o to chodzi, że nie! Wiśniewski cały czas powtarza tu swoje błędne założenie (nie wiem, czy robi celowo) jakie zrobił powyżej, mianowicie próbuje ratować się przed dylematem w jaki go wpędziłem przez wrzucenie tegoż dylematu na moje barki. Potem triumfuje:

"
Zatem jego pytanie odnosi się równie dobrze do mnie jak i do niego. Jeśli mój sposób rozumowania jest autodestrukcyjny, sposób rozumowania Lewandowskiego jest dokładnie taki sam. Tu nie ma znaczenia czy wierzy się w Trójcę czy też się w nią nie wierzy. Tak samo trynitarze jak i antytrynitarze zderzają się z wieloznacznością słów olam, qedem i aion. Zarówno jedni jak i drudzy muszą uznać, iż czasami to słowo odnosi się do isnienia bez początku jak również istnienia mającego swój początek. [...] Problem, który postawił Lewandowski jest zatem sztuczny, dotyczy bowiem zarówno trynitarzy jak i antytrynitarzy".

     Problem, który postawił Lewandowski dotyczyłby w takim samym stopniu mnie jak i Wiśniewskiego, gdybyśmy obaj wnioskowali o odwieczności Boga na podstawie tych samych przesłanek (znaczenie pewnych terminów greckich i hebrajskich w Biblii). Tymczasem tak nie jest, o czym Wiśniewski zresztą wie, bo niżej cytuje moje jasne oświadczenie w tej kwestii. Problem ten nie dotyczy więc nas obu i tu jest pies pogrzebany.

     Jak pisałem wyżej, broniąc się przed zarzutem postawionym przesłankom odnośnie swego rozumowania nie można stawiać tego samego zarzutu osobie, która wykorzystuje już inne przesłanki w zakresie swego światopoglądu w danej kwestii, bo wtedy ta krytyka wymija cel. A to właśnie robi tu Wiśniewski, co jest oczywiście błędne.


Dla każdej osoby zajmującej się Biblią nie ulega wątpliwości, iż słowa zawarte w Piśmie mogą mieć różne znaczenia. Czasami znaczenie danego słowa łatwo nam rozszyfrować, czasami trudniej, czasami wydaje się to wręcz niemożliwe. Dlaczego tak jest? Dlatego, że słowa zamknięte są w zdaniu, w pewnym kontekście logicznym. Czasami ten kontekst jest dwuznaczny. Przykładowo, w zdaniu: "zamek został zniszczony" nie wiemy czy chodzi o budowlę, czy też o fragment naszej garderoby. Gdy jednak powiemy: "zamek został zniszczony i cała kurtka nadaje się do wyrzucenia", wówczas wiemy już, że słowo "zamek" ma w naszym zdaniu to drugie znaczenie. Nikt nie wpadnie na pomysł, iż skoro słowo "zamek" jest dwuznaczne, zatem nigdzie nie można stwierdzić czy odnosi się ono do budowli czy też do garderoby. A jednak taki wniosek wyciąga Lewandowski z faktu, iż słowa olam itd... są dwuznaczne. Z jego rozumowania wynika, że skoro my wnioskujemy, że w Mich. 5:1-3 słowa qedem i olam nie są jednoznaczne, zatem NIGDZIE nie mogą być jednoznaczne, również w przypadku gdy odnoszą się one do egzystencji Boga. Jest to oczywiście nieprawda. Tak samo jak nieprawdą jest, iż skoro w zdaniu "zamek został zniszczony" nie możemy jednoznacznie podać znaczenia słowa zamek, zatem nie możemy tego uczynić także w zdaniu "zamek został zniszczony i cała kurtka nadaje się do wyrzucenia".

Odpowiedź:

     Ta analogia jest fałszywa. Nigdzie w Biblii nie mamy bowiem takiej informacji o "garderobie", która w tym wypadku byłaby kompletnym i samowystarczalnym zespołem przesłanek, bezspornie dowodzącym, że Bóg istnieje bez jakkolwiek rozumianego początku. A przynajmniej to co niżej prezentuje Wiśniewski nie jest takim zespołem przesłanek. Nadal więc w tej kwestii mamy tylko słowo "zamek" i spór odnośnie tego co to słowo znaczy.

Zatem dla wyjaśnienia. Informacji o wieczności Boga (istnienia bez początku i bez końca) nie uzyskujemy JEDYNIE na podstawie znaczenia słowa olam, aion itd.. lecz także, a nawet przede wszystkim, na podstawie kontekstu w jakim to słowo zostaje użyte jak również z innych miejsc Pisma Św., które pośrednio nauczają nas o wiecznej egzystencji Boga.

Odpowiedź:

     Zauważmy, że Wiśniewski nie wskazuje tutaj żadnych takich miejsc, o których pisze, że "
pośrednio nauczają nas o wiecznej egzystencji Boga". Jego światopogląd opiera się więc tutaj na bezpodstawnym założeniu, czego oczywiście nie można traktować jako rzeczowego kontrargumentu.

Podobnie, informacji o tym, że góry miały swój początek pomimo użycia słów olam, qedem nie uzyskujemy JEDYNIE ze znaczeń tych słów lecz przede wszystkim na podstawie kontekstu. Bliższego lub dalszego (w tym wypadku raczej tego drugiego).

Odpowiedź:

     Przy czym w przypadku pagórków wiemy, że miały początek w czasie, bo Biblia o tym uczy wyraźnie mówiąc nam o tym, że Bóg uformował ziemię (por. Iz 45,18; Jr 33,2). Inaczej jest jednak z ideą, że Bóg nie miał początku istnienia w czasie, bo Biblia nigdzie o tym już wyraźnie nie uczy.

Na tej właśnie zasadzie potrafimy dostrzec różnicę pomiędzy znaczeniem słowa wieczność w wersetach Mich 7,14 a Ps. 90,2 pomimo użycia w nich tego samego słowa olam.

Odpowiedź:

     Nie możemy tego robić "na tej samej zasadzie", skoro Biblia nie uczy nas wprost o tym, że Bóg istnieje bez początku, tak jak uczy nas wprost o tym, że Bóg "ukształtował ziemię" (a więc i pagórki - patrz "piętro" wyżej). Wiśniewski dokonuje tu więc błędnej analogii.


Kontekst determinuje rozumienie. I o ile w Mich. 5,1 oraz Iz. 9,5 nie jest on jednoznaczny, o tyle w przypadku Ps. 90,2 wydaje się być jednoznaczny. Jeśli bowiem czytamy:
Mich. 5:1
1. Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych.
(BW)
... wówczas samo znaczenie tego tekstu może być co najmniej dwuznaczne. Albo chodzi o to, iż Mesjasz był wieczny (istniał bez początku) albo chodzi o to, iż początki Jego istnienia sięgają dni bardzo zamierzchłych.
Jeśli jednak mamy tekst:
Ps. 90:2
2. Zanim góry powstały, Zanim stworzyłeś ziemię i świat, Od wieków na wieki Tyś jest, o Boże!
(BW)
... wówczas nie ma wątpliwości, iż słowo olam ma znaczenie absolutnej wieczności. Jak bowiem wyrażenie "na wieki" nie ma końca w przyszłości (Bóg jest nieśmiertelny) tak samo równoważne mu wyrażenie "od wieków" nie ma początku w przyszłości.

Odpowiedź:

     Ten pogląd znów jest autodestrukcyjny dla tez Wiśniewskiego mówiących o tym, że Jezus nie jest odwieczny, bowiem opierając się na dokładnie tym samym schemacie rozumowania można by dowieść, że wedle Iz 9,5 Jezus istnieje bez początku w czasie. Skoro bowiem Wiśniewski zakłada, że słowo "wieczny", gdy mówi o tym jak długo istnieje Bóg ma być w Ps 90,2 rozumiane jako "istnieć bez początku" właśnie dlatego, że ten sam Psalm używa tego samego słowa "wieczny" aby określić istnienie Boga bez końca w czasie, to oznaczałoby to automatycznie, że słowo "odwieczny" w Iz 9,5 też oznacza istnienie Jezusa bez jakiekolwiek początku w czasie. Jest bowiem tak, że w tym samym fragmencie (Iz 9,5-6) słowo "wieczny" również jest użyte na określenie mesjańskiego i wiecznie trwającego panowania Jezusa, które również wedle pewnego jasnego oświadczenia w Nowym Testamencie (mam tu na myśli Łk 1,31-33; por. też 1 Krn 17,14) będzie istnieć właśnie bez końca:

"Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki. Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona" (Iz 9,6, BT).

     Jeśli więc istnienie mesjańskiego królestwa Jezusa (a tym samym i samego Jezusa) określono w Iz 9,5-6 jako trwające bez końca, wiecznie, to idąc za powyższym rozumowaniem Wiśniewskiego należałoby uznać, że słowo "odwieczny" mówiące w tym samym fragmencie ST o długości czasu od jakiego istnieje Jezus też uczy o Jego istnieniu bez jakiegokolwiek kresu, czyli bez początku. Jeśli więc powyższy argument Wiśniewskiego jest słuszny, to tym samym trynitarze mogliby udowodnić na podstawie Iz 9,5-6, że Jezus istnieje bez żądnego początku. Jeśli zaś nie jest słuszny, to Wiśniewski traci swój oparty na Ps 90,2 powyższy argument na rzecz tezy, że Biblia używając słowa "wieczny" uczy o istnieniu Boga bez żadnego początku w czasie. Zatem i tak źle, i tak niedobrze. W każdym razie Wiśniewski wciąż nie wybrnął w tym momencie z dylematów w jakich tkwi. Pomijam już fakt, że takie karkołomne rozumowanie przez analogie na zasadzie - słowo "odwieczny" powinno być rozumiane jako oznaczające istnienie czegoś bez początku, skoro mówi ono również, iż to coś będzie też istnieć bez końca, jest wątpliwe. O niebiosach też przecież Psalmy mówią, iż będą istnieć bez końca (Ps 148,6), mówiąc zarazem, że istnieją odwiecznie (Ps 68,34), co wedle powyższego rozumowania Wiśniewskiego powinno oznaczać, że określenie ich mianem "odwiecznych" w Ps 68,34 oznacza, iż nie miały początku. A jednak miały (por. Ps 184,5). Jak widać rozumowanie Wiśniewskiego jest nie tylko naciągane ale i zwyczajnie błędne w tym miejscu.

Również z faktu, iż Bóg jest stwórcą "wszystkiego" wynika, iż przed Bogiem nic nie istniało oprócz Jego samego.

Odpowiedź:

     Z czego też nie wynika, że Bóg istniał odwiecznie, bo jeśli tak by było, to w ten sam sposób można by dowieść, że i Syn istniał odwiecznie, bo wedle Pisma stworzył wszystko (Kol 1,16).

Biblia milczy o prachaosie, o którym wspomina Lewandowski i w związku z tym, to nie ja muszę udowadniać, iż Bóg się nie wyłonił z prachaosu, lecz osoba, która wierzy w to, iż tak właśnie było. To na niej spoczywa w tym przypadku ciężar dowodu.

Odpowiedź:

     Uzasadnienie swej tezy widzę w braku dowodu w Rdz 1 na to, że Bóg stworzył ziemię "z niczego". Jest bowiem tak, że czasownik bara w Rdz 1,1 wcale nie mówi nam o tym, że coś powstało z niczego. Jak podaje jeden z biblistów o słowie "stworzył" z Rdz 1,1, "Samo w sobie nie zawiera ono idei stworzenia z niczego [...]" [3].Tak więc moja idea jako kontrargument jest per se zawarta w braku stwierdzenia Biblii, że Bóg stworzył coś z niczego. Aby obalić moją tezę, że Bóg stworzył świat z niczego Wiśniewski musiałby znaleźć taki fragment w Biblii, który o tym mówi. 2 Mch 7,28 mówi co prawda o tym, że Bóg stworzył świat z niczego, ale Wiśniewski nie uznaje tej księgi za kanoniczną, więc można porzucić ten argument przy polemice z jego światopoglądem, który przede wszystkim tu poddajemy polemice i analizie. Również Iz 41,4, który pewne polskie Biblie (np. Biblia Tysiąclecia) tłumaczą w taki sposób, że wydaje się on mówić o stworzeniu "z niczego" nie musi o tym mówić. Tekst hebrajski ma w tym miejscu mero'sh, które znaczy "na początku" a nie "z niczego", dlatego tak też się to słowo tłumaczy w innych miejscach ST (por. np. Iz 40,21; 41,26; 48,16; Prz 8,23) a sam tekst z Iz 41,4 w anglojęzycznych Bibliach tłumaczy się nie w znaczeniu stworzyć "z niczego", tylko właśnie "na początku" (np. KJV, JPS, NAS). Septuaginta przetłumaczyła to słowo przez arches w Iz 41,4, co też znaczy "początek".

     Ktoś mało wnikliwy mógłby w tym momencie dojść do wniosku, że moja argumentacja jest coraz bardziej dziwna, skoro podważam najbardziej "oczywiste" nauki "biblijne", takie jak odwieczne istnienie Boga, czy stworzenie świata z niczego. Odpowiedziałbym: oczywiście, że nic takiego nie robię. Jedyne co robię to drobiazgowo analizuję założenia światopoglądowe antytrynitarzy pod kątem ich uzasadnienia w Biblii, ze zdziwieniem odkrywając, że owe elementy ich światopoglądu, które wydają się w ich opinii być nawet najbardziej jasno wyrażone w Biblii, wcale takie być nie muszą. Nie są takie właśnie z punktu widzenia stopnia krytycyzmu i analitycznej wnikliwości, które występują u antytrynitarzy podczas analiz założeń światopoglądowych trynitarzy. W tym momencie okazuje się, że również wiele antytrynitarnych założeń światopoglądowych tylko z pozoru okazuje się być "oczywistymi". Antytrynitarze nie zdają sobie sprawy, że założenia te są najprawdopodobniej pozostałościami po wielowiekowej tradycji Kościoła, w świetle której całe pokolenia rozumiały i interpretowały Biblię. Owe "eklezjalne memy" (że tak to ujmę), do tego stopnia zasadziły się w ludzkiej podświadomości, że ich nośnikami i "magazynami" stają się dziś nawet umysły tych, którzy interpretują Biblię w opozycji do ortodoksyjnej dogmatyki i myśli kościelnej (mam tu na myśli głównie antytrynitarzy). Stąd owe "ortodoksyjne memy" mogą wydawać się komuś w tym momencie czymś tak oczywistym, że odkrywanie w nich braku elementu solidnego zasadzenia w Biblii (lub jakiegokolwiek zasadzenia) może się komuś wydawać negacją rzeczy tak oczywistej, która byłaby niczym jakiś aksjomat. Jednakże to co nam się wydaje oczywiste wcale nie jest takie tylko dlatego, że my to tak odbieramy z powodu rutynowego przyzwyczajenia. Uświadamiają mi to za każdym razem na nowo właśnie te polemiki, które prowadzę z Arkadiuszem Wiśniewskim. Mam nadzieję, że proces owego uświadomienia nie jest tylko jednostronny.

Ciekawie natomiast brzmią słowa Lewandowskiego:

"Ja o odwieczności istnienia Boga mogę sobie wnioskować z nauki kościelnych soborów, czy orzeczeń tegoż Kościoła, ale skąd antytrynitarze to wiedzą, skoro z Biblii nie da się tego jednoznacznie wywnioskować?"

Z Biblii da się to jednoznacznie wywnioskować. Tak samo jak da się jednoznacznie wywnioskować, iż pagórki zaistniały w określonym czasie.

Odpowiedź:

     To proszę to zrobić, bo w tekście jaki właśnie komentuję nie znalazłem takiego "jednoznacznego wnioskowania".

Mam nadzieję, że sobory, do któych odwołuje się Lewandowski, uwzględniły w tym przypadku rozróżnienie znaczeń słów olam i qedem.

Odpowiedź:

     Nadzieję zawsze można mieć.


Natomiast wypowiedź Lewandowskiego ma pewną zaletę. Wskazuje bowiem na to, co tak w zasadzie jest dla niego autorytetem. Nie tyle jest to Biblia, ile pewne grono osób, które tę Biblię interpretują.

Odpowiedź:

     Myślę, że w tym wypadku jest to lepsze i bardziej konsekwentne, niż udawanie, że tak nie jest i że się jakiś pogląd przyjęło tylko z Biblii. Wiśniewskiemu jedynie wydaje się, że on swe przekonanie o odwiecznym istnieniu Boga przejął z Biblii. W rzeczywistości przyjął on to bardziej na zasadzie filozofii życiowej, niż wywnioskował z Biblii, która o tym nie mówi jednoznacznie, jak to było widać wyżej. Wiśniewskiemu jedynie wydaje się, że Biblia o tym mówi. Tak jest zresztą nie tylko w tej kwestii. Można by wykazać, iż Wiśniewski nie jest wcale lepszy ode mnie i wiele innych poglądów przejął tak jak ja - od pewnego grona osób. Tak jest chociażby z kanonem ST i NT, które Wiśniewski uznaje za autorytet swej wiary. Nie przejął on przecież poglądów na sprawę kanonu Biblii na podstawie jakiejś informacji z samej Biblii czy z nauk Apostołów, albo od Boga czy Jezusa, bo nie ma śladu po tym, że z tych źródeł mamy informacje w tej sprawie.

Reasumując sprawę wieczności, są teksty, które słowo oddane jako "wieczność" traktują absolutnie. Są też takie, które zawężają to słowo do pewnego zamkniętego okresu czasu (ograniczając istnienie gór czy też pagórków). W żadnym miejscu takie ograniczenie nie występuje w przypadku Boga, nie występuje nawet najmniejsza sugestia by tak uczynić. I gdyby takie "zawężenie" nie istniało w stosunku do Mesjasza, wówczas nie byłoby naszej dyskusji. O ile jednak o Bogu nie jest powiedziane, iż został "zrodzony", otrzymał od kogoś "życie w sobie", "żyje przez kogoś", jest "jednorodzonym Bogiem" czy też "jednorodzonym Synem", o tyle takie wyrażenia występują w stosunku do Jezusa. Wszystkie one sugerują zaś początek istnienia. Sugeruje to nawet credo, które Lewandowski powtarza co tydzień w kościele, wyznając, iż wierzy w Syna, który został "zrodzony a nie stworzony i jest współistotny Ojcu". Oczywiście, można to jakoś wyjaśniać, w stylu: "Logos był odwiecznie rodzony" albo, że "istniał wewnątrz Boga a jego zrodzenie należy rozumieć jako wydanie Go na zewnątrz". Jeśli kogoś to przekonuje to ok., każdy wszak odpowiada sam za siebie. Dla mnie jednak takie wyrażenia obnażają jedynie słabość doktryny o Trójcy, wskazując na potrzebę odwoływania się do wydumanych, nie uzasadnionych na podstawie Pisma twierdzeń.

Odpowiedź:

     Sęk w tym, że te wszystkie powyższe określenia odnoszące się do Jezusa w Piśmie wcale nie muszą pokazywać, że miał on początek istnienia. Szerzej omawiałem to w jednym z moich tekstów [4], do którego tutaj odsyłam aby nie rozwlekać za bardzo tej dyskusji. To po
pierwsze. Po drugie zaś, do powyższego rozumowania Wiśniewskiego wkradło się błędne koło, które polega na tym, że coś co ma zostać dopiero dowiedzione staje się argumentem za tym, co ma zostać dowiedzione. Wiśniewski pisze wyżej:

"Reasumując sprawę wieczności, są teksty, które słowo oddane jako "wieczność" traktują absolutnie".

     To nie zostało jednak wcześniej dowiedzione (ma dopiero zostać dowiedzione), a zaważa na całym powyższym wnioskowaniu jakie przeprowadził Wiśniewski. Klasyczne błędne koło w rozumowaniu.

Lewandowski porusza też kwestię logiki. Pisze:

Każda próba ucieczki od tego faktu w jakieś wymówki będzie wchodzeniem w konflikt z prawem logiki znanym jako prawo wyłączonego środka. Prawo to głosi, że w zależności od sytuacji nie można podtrzymywać jednocześnie sprzecznych ze sobą twierdzeń, czy oceny całościowego zespołu przesłanek. W tym wypadku antytrynitarze (mam na myśli przede wszystkim Wiśniewskiego, nie wiem jak inni) interpretowaliby słowo 'odwiecznie' jako coś co oznacza istnienie bez początku (kiedy to słowo odnosi się do Boga Ojca) i jako coś co jednocześnie nie oznacza istnienia czegoś bez początku (wtedy, gdy słowo 'odwiecznie' nie odnosi się do Boga Ojca, tylko do Jezusa).

Logika - dla amatorów.
To ciekawe. Nieco wcześniej Lewandowski pisze przecież:

"Cała powyższa argumentacja jest zarówno z logicznego jak i z filologicznego punktu widzenia poprawna."

... natomiast w tym miejscu zarzuca mi.. błąd logiczny :-). Obawiam się, że wypowiedź Lewandowskiego jest nielogiczna ponieważ jest sprzeczna z sobą.

Odpowiedź:

     Wiśniewski zarzuca mi sprzeczność w tym miejscu, manipulując lekko tym co napisałem. Przypomnę więc co napisałem naprawdę:

"Cała powyższa argumentacja jest zarówno z logicznego jak i z filologicznego punktu widzenia poprawna. Jednakże, sądzę, że argumentacja ta jest zarazem bezsensowna, ponieważ konsekwencje i wnioski z niej płynące są wprost katastrofalne i autodestrukcyjne dla teistycznego światopoglądu antytrynitarzy".

     Jak więc widać nie ma sprzeczności w tym co napisałem, ponieważ chodziło mi o to, że z logicznego punktu widzenia argumentacja Wiśniewskiego jest poprawna. Jednakże, konsekwencje i wnioski jakie płyną z tej argumentacji uważałem już za autodestrukcyjne i błędne z punktu widzenia logiki.

Druga sprawa: Lewandowski atakuje mnie, że skoro twierdzę, iż słowo "odwieczny" oznacza zarówno istnienie bez początku jak i istnienie z początkiem, to naruszam zasadę wyłączonego środka. Powiedzmy. To samo jednak czyni Lewandowski. Skoro bowiem twierdzi, iż słowo "odwieczny" (w przypadku Boga i Mesjasza) oznacza istnienie bez początku natomiast w przypadku gór oznacza ono istnienie z początkiem, zatem narusza zasadę wyłączonego środka :-).

Odpowiedź:

     Oczywiście, że tak nie twierdzę, Wiśniewski jest mistrzem w projektowaniu swoich poglądów na czyjeś. Dla mnie słowa tłumaczone w Biblii w sensie "odwieczny" są zawsze tak samo relatywne. Dlatego pogląd o odwiecznym istnieniu Boga przyjmuje nie na podstawie samych wspomnianych wyrażeń z Biblii, lecz "z zewnątrz" i nie mówię o "odwiecznym" istnieniu Boga, tylko precyzyjniej: o istnieniu bez początku.

Oczywiście w swym zarzucie Lewandowski jest niekonsekwentny. Na szczęście, ani ja ani on tej zasady nie naruszamy. Nie ma bowiem sprzeczności w zdaniach:

a) ho theos oznacza w Biblii byt, który jest Stwórcą wszechświata i źródłem prawdy
b) ho theos oznacza w Biblii byt, który nie jest stwórcą wszechświata i jest źródłem kłamstwa

Oba te przypadki mogą być prawdziwe ponieważ, w zależności od kontekstu, wyrażenia ho theos mogą być zastosowane zarówno do Boga jak i do szatana. W obu przypadkach ta sama nazwa posiada różne desygnaty. Podobnie jest w sytuacji rozważanej przez nas w związku ze słowem "odwieczny".


a) słowo "odwieczny" może oznaczać długi okres czasu bez początku
b) słowo "odwieczny" może ono oznaczać długi okres czasu z początkiem

W zależności od kontekstu. Jeden z błędów jakie popełnia tu Lewandowski jest taki, iż narzuca mi przyjęcie poglądu, iż twierdzę, że "odwieczny" JEDNOCZEŚNIE oznacza okres czasu bez początku i z początkiem. Aby zarzut Lewandowskiego był słuszny, musiałbym twierdzić, że "odwieczny" w tym samym wyrażeniu oznacza okres czasu bez początku i z początkiem. Oczywiście nic takiego nie twierdzę i dlatego Lewandowski nie może mi zarzucić błędu logicznego.

Odpowiedź:

     Wiśniewski może tego nie twierdzi wprost, ale konsekwencje jego twierdzeń są właśnie takie.

"Odwieczny" oznacza albo długi okres czasu bez początku albo długi okres czasu, jednak z początkiem. W zależności od tego w jakim kontekście to słowo jest użyte. Lewandowski po prostu musi się z tym zgodzić nie chcąc wpaść w pułapkę przyjęcia wierzenia w to, iż góry istnieją bez początku.

Odpowiedź:

     Wiśniewski znów wymusza na Lewandowskim swoje założenia. A Lewandowski podchodzi do tej sprawy zupełnie inaczej w celu uniknięcia konfliktu z zasadą wyłączonego środka - uznaje słowo "odwieczny" z Biblii za zawsze tak samo relatywne. Jest to konsekwentne i nie ma tu żadnego konfliktu.


Logika - dla koneserów.
Prawo wyłączonego środka dotyczy sytuacji, w których mamy do czynienia ze zdaniami sprzecznymi (p oraz ~p). Z dwóch zdań ze sobą sprzecznych obydwa nie mogą być jednocześnie prawdziwe ani jednocześnie prawdziwe. Zdania sprzeczne mielibyśmy, gdybym twierdził:

a) słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku w danym wyrażeniu
b) nieprawda, że słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku w tym samym wyrażeniu

Odpowiedź:

     Wiśniewski może nie twierdzi tego wprost, lecz takie są właśnie konsekwencje jego założeń. Skoro bowiem jedno i to samo słowo może oznaczać zarówno istnienie czegoś bez początku, jak i z początkiem, to mamy tu właśnie implicite naruszenie zasady wyłączonego środka w dokonywanej przez Wiśniewskiego interpretacji każdego z wyrażeń, które zawiera słowo "odwieczny".



Lub też (wprowadzając kwantyfikatory):

a) zawsze (dla każdego występowania słowa "odwiecznie") oznacza ono istnienie bez początku
b) czasami (dla niektórych występowań słowa "odwiecznie") oznacza ono istnienie z początkiem

Moja teza zaś brzmi:


a) czasami (dla niektórych występowań słowa "odwiecznie") oznacza ono istnienie bez początku
b) czasami (dla niektórych występowań słowa "odwiecznie") nie oznacza ono istnienia bez początku.

To nie są zdania sprzeczne. W logice tradycyjnej pierwszy typ wypowiedzi nazywany jest "I" drugi zaś "O". Formy te nie przeczą sobie i jako takie obydwie mogą być prawdziwe, co obala możliwość zastosowania w nich zasady wyłączonego środka.

Podobnie nie ma sprzeczności w zdaniach:


a) słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do Boga
b) nieprawda, że słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do Jezusa

Tak samo jak nie ma sprzeczności w zdaniach:


a) słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do Boga
b) nieprawda, że słowo "odwiecznie" oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do gór i pagórków

To po prostu nie są zdania sprzeczne! Z prostego powodu - nie są to zdania rodzaju p i ~p, ponieważ występują różnice w zdaniu orzekającym z punktu a) ("słowo 'odwiecznie' oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do Boga" i punktu b) ("słowo 'odwiecznie' oznacza istnienie bez początku gdy odnosi się do Jezusa/gór i pagórków). Zdania a) i b) nie stoją ze sobą w stosunku sprzeczności. Tylko w przypadku zdań ze sobą sprzecznych mamy do czynienia z prawem wyłączonego środka. Obawiam się także, iż zarzut Lewandowskiego bardziej powinien dotyczyć prawa niesprzeczności a nie prawa wyłączonego środka ale to już inna historia.

Odpowiedź:

     Wiśniewski dość sprytnie wybrnął z mojego zarzutu, przez wprowadzenie kwantyfikatorów. Twierdzę jednak, że tak naprawdę nadal nie jest to żadna ucieczka od problemu popełniania przez niego błędów logicznych, skoro przyjęcie powyższych kwantyfikatorów jest niczym innym jak ucieczką w błędne koło, czyli kolejny błąd logiczny. Jest bowiem tak, że wciąż przedmiotem naszego sporu jest przyjęta wyżej przez Wiśniewskiego teza, zgodnie z którą słowo "odwieczny", gdy odnosi się do Boga Ojca oznacza w Biblii istnienie bez początku w czasie. Jest to przedmiot naszego sporu, wniosek do którego Wiśniewski ma dojść na podstawie danych z samej Biblii (jeśli naprawdę tylko na niej się opiera), więc nie może on stosować go tutaj jako jednocześnie argumentu za tym, że słowo "odwieczny" gdy odnosi się w Biblii do Boga oznacza istnienie bez początku w czasie. Jedynym wyjściem z tego dylematu było dla Wiśniewskiego albo odwołanie się do autorytetu spoza Biblii w celu udowodnienia, że słowo "odwieczny" oznacza istnienie bez początku w czasie gdy odnosi się w Biblii do Boga (tego jednak Wiśniewski nie może zrobić, bo inaczej wyjdzie na to, że tak jak ja opiera się na czymś poza Biblią), lub udowodnienie za pomocą tylko Biblii, że słowo "odwieczny" oznacza w Biblii istnienie bez początku, gdy odnosi się do Boga. Jak dotąd Wiśniewski nie wykorzystał żadnej z obu tych dróg, pozostaje więc w dylemacie błędnego koła.


Kończąc swe artykuły odnośnie Mich. 5,1-3 oraz Izaj. 9,5 zacytowałem dwa teksty, które przekonują mnie o tym, iż słów wieczny w odniesieniu do Jezusa nie należy rozumieć w sposób absolutny. Ponieważ Lewandowski je skomentował, chciałbym je w tym miejscu jeszcze raz powtórzyć.

Jan. 5:26
26. Jak bowiem Ojciec ma żywot sam w sobie, tak dał i Synowi, by miał żywot sam w sobie.
(BW)


Jan. 6:57
57. Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten, kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie.
(BW)

Komentując pierwszy z nich, Lewandowski pisze:

Język biblijny mówiąc o tym, że Jezus coś "otrzymał" od Boga Ojca nie musi zakładać, że Jezus nie miał już tego czegoś wcześniej.

Powiem szczerze, właśnie tego rodzaju rozumowanie sprawia, że doktrynę o Trójcy uważam za naciąganą, którą na siłę próbuje się wybronić, na siłę szukać argumentów, które z rozsądkiem nie mają nic wspólnego. Aby bowiem ją obronić, trynitarze muszą stwierdzać, że "zrodzony" Jezus tak w zasadzie nie był "zrodzony" lecz "odwiecznie rodzony".

Odpowiedź:

     Oczywiście, że nie muszą. Nie wszyscy tak przyjmują. Można zupełnie inaczej objaśnić kwestię "rodzenia" Syna. Pisałem o tym w jednym z tekstów [5], do których odsyłałem wyżej.

Podobnie ma się sprawa z "otrzymywaniem" przez Jezusa pewnych praw (moc, królowanie itd..). Trynitarze twierdzą, iż tak w zasadzie Jezus tego nie otrzymał, bo miał to już wcześniej :-). Jeśli język cokolwiek znaczy, to "otrzymał" oznacza coś czego się wcześniej nie posiadało. Mówiąc słowami, z którymi się kiedyś spotkałem, musiałbym popełnić "intelektualne samobójstwo" aby przyjąć taki sposób rozumowania. Lewandowski próbuje biblijnie uzasadnić swoje twierdzenia odnośnie "otrzymywania" czegoś co się już wcześniej posiadało. Pierwszy przykład Lewandowskiego:

"W Flp 2,8-10 czytamy, że w zamian za trwające aż do śmierci krzyżowej posłuszeństwo Jezus został przez Boga wywyższony i otrzymał od Niego imię ponad wszelkie imię. W wersie następnym, tzn. w Flp 2,10 czytamy, że imieniem tym jest imię Jezus, na które ma zgiąć się każde kolano. Jednakże wiemy, że także przed śmiercią krzyżową Jezus nosił już to imię, które zresztą nadał mu Józef a nie Bóg Ojciec (Mt 1,25). Nie jest zatem tak, że imię to nadał Jezusowi dopiero Bóg, za posłuszeństwo, trwające aż do śmierci krzyżowej. Po tym przykładzie bardzo dobrze widać, że gdy tekst biblijny mówi o tym, że Jezus coś otrzymał od Boga Ojca, to nie oznacza to, że nie mógł On już tego posiadać wcześniej."

Filip. 2:8-10
8. Uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej.
9. Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię,
10. Aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią
(BW)

Jest sprawą oczywistą dla każdego, iż imię w Biblii może oznaczać nazwę odróżniającą daną osobę od innych osób, jak również może oznaczać autorytet, władzę, moc należną jakiejś osobie. Lewandowski pomylił te dwa znaczenia. Oczywiście Jezus otrzymał swe imię (w pierwszym znaczeniu) na długo przed wywyższeniem. Jednakże po swym zmartwychwstaniu, został obdarowany imieniem (władzą, autorytetem i mocą) jako Pan, Władca i Sędzia ustanowiony z ramienia Boga. Jest oczywistością, że Pawłowi nie chodzi o to, iż wszyscy będą Jezusowi posłuszni ze względu na brzmienie imienia jakie posiada, lecz ze względu na moc i autorytet jakie niesie ze sobą Jego osoba. Podobnie, gdy Jezus mówi o Bogu "objawiłem im Imię Twoje", nie ma na myśli, iż objawił Żydom i uczniom brzmienie imienia Jahwe lecz to, iż objawił pewne atrybuty Boga, które dotąd nie były im znane. Przykładów takich można znaleźć dużo więcej. Nie trzeba gwałcić zdrowego rozsądku i prawideł językowych by zrozumieć ten werset.

Odpowiedź:

     Niestety, ale Wiśniewski właśnie to robi i gwałci tu prawidła językowe. Ignoruje bowiem w tym miejscu kontekst najbliższy i to właśnie kontekst najbliższy objawia nam, że chodzi tu o imię Jezus a nie o jakieś rzekomo metaforyczne znaczenie imienia. Nie mówi się tu o żadnym innym znaczeniu imienia i trzeba tym samym przyjąć, że chodzi właśnie o to imię. W razie wątpliwości o jakie znaczenie danego słowa chodzi rozstrzyga kontekst najbliższy.

Drugi przykład Lewandowskiego:

'Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci' (Hbr 2,9, BT).


Wers ten podaje, że Jezus został ukoronowany 'chwałą i czcią' po śmierci krzyżowej, w nagrodę za swe cierpienie. W rzeczywistości Jezus miał już jednak tę 'chwałę i cześć' wcześniej, w czasie widzenia na górze Tabor, o czym donosi inny wers:


'Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie' (2 P 1,17, BT).


Po tym przykładzie znów bardzo dobrze widać, że gdy tekst biblijny mówi o tym, że Jezus coś otrzymał, to nie oznacza to, że nie mógł On już tego mieć wcześniej.


Pomijam sprawę tego, czy werset z Hebr. 2,9 odnosi się do Jezusa przed ukrzyżowaniem czy też po zmartwychwstaniu.

Odpowiedź:

     Jeśli chodzi o interesującą nas kwestię chwały to na pewno ten wers mówi o tym o okresie po Jego śmierci, skoro chwała wspomniana w tym wersie jest wyraźnie związana właśnie z tym.

Cytowany apostoł Piotr nawiązuje do widzenia na górze, którą to wizję szerzej opisuje Piotr:

2 Piotr. 1:16-19
16. Gdyż oznajmiliśmy wam moc i powtórne przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa, nie opierając się na zręcznie zmyślonych baśniach, lecz jako naoczni świadkowie jego wielkości.
17. Wziął On bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki go doszedł głos od Majestatu chwały: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem.
18. A my, będąc z nim na świętej górze, usłyszeliśmy ten głos, który pochodził z nieba.
19. Mamy więc słowo prorockie jeszcze bardziej potwierdzone, a wy dobrze czynicie, trzymając się go niby pochodni, świecącej w ciemnym miejscu, dopóki dzień nie zaświta i nie wzejdzie jutrzenka w waszych sercach.
(BW)

Ze słów Piotra wnioskuję, iż zdarzenie z góry było wizją Królestwa Bożego, wizją Paruzji Jezusa podczas której przychodzi On w chwale. "Słowo prorockie" zostało dzięki temu "jeszcze bardziej potwierdzone" przez widzenie, w którym uczestniczył m.in. Piotr, a które przedstawiało Paruzję Jezusa. W tym kontekście należałoby rozpatrywać słowa o "czci i chwale", które zapowiada owa wizja.

Odpowiedź:

     Kolejna dość życzeniowa i "przenośna" interpretacja. Nic w tekstach mówiących o wizji na górze Tabor nie mówi nam, że chodzi tu o chwałę w znaczeniu interpretacji "paruzji Jezusa". A nawet gdyby tak było, to z kolei nic nie wskazuje na to, że chwała z Hbr 2,9 jest czymś innym niż chwała wspomniana w 2 P 1,17. Wiśniewski w sumie musnął jedynie tę kwestię, prześlizgnął się obok tego i w ogóle z tym nie polemizuje. Warto też w tym miejscu dodać, że w J 17,5,24 Jezus twierdzi, że miał u Ojca chwałę jeszcze przed stworzeniem świata. Kiedy znów zestawimy to z Hbr 2,9, który mówi nam, że Jezus otrzymał chwałę od Ojca dopiero w nagrodę za śmierć krzyżową, to po raz kolejny widać, że skoro tekst mówi, iż Jezus otrzymał coś od Ojca, to niekoniecznie trzeba to rozumieć w ten sposób, iż otrzymał On coś czego wcześniej nie miał.


Lewandowski pyta także, dlaczego niby przytoczone przeze mnie teksty nie miałyby odnosić się do ziemskiego życia Jezusa. Wydaje się to mało prawdopodobne. Spójrzmy na pierwszy werset:

Jan. 5:26
26. Jak bowiem Ojciec ma żywot sam w sobie, tak dał i Synowi, by miał żywot sam w sobie.
(BW)

Życie, które posiadał Ojciec zostało przyrównane tutaj do życia, które otrzymał od Ojca Syn. Gdyby miało chodzić o ziemskie, ludzkie życie Jezusa, musiałoby zatem chodzić o taki sam rodzaj życia Ojca. Jest oczywistym, że to absurdalne. Ten tekst nie może się odnosić do życia Jezusa jako człowieka. Wskazuje natomiast na to, iż był moment, w którym Jezus takowego życia nie posiadał.

Odpowiedź:

     To jest interpretacja pod antytrynitarną tezę, więc jest niewiele warta. Jak wyżej argumentowałem w jednym z cytowanych przez Wiśniewskiego fragmentów mojego tekstu, gdy Biblia mówi, iż Jezus otrzymał coś od Ojca to wcale nie trzeba rozumieć tego tak dosłownie i płytko jak rozumieją to antytrynitarze, tzn. w takim znaczeniu, że Jezus otrzymał od Boga Ojca coś czego wcześniej nie miał. Chodzi tu raczej o to, że teksty o takiej wymowie wskazują nam na to, iż Jezus nie jest samozwańcem, tylko że działa w łączności z Bogiem. Należy pamiętać, że Pisma chrześcijańskie były polemiczne w swej wymowie względem zarzutów Żydów, którzy twierdzili właśnie, że Jezus nie działa w łączności z Bogiem tylko sam o sobie wydaje świadectwo (por. J 8,13) lub dzięki mocy Belzebuba (por. Mt 12,24). Jezus sam powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż gdyby sam o sobie świadczył, to nie byłoby to wiele warte (por. J 5,30). Stąd te częste wskazywanie Biblii na silną zależność Jezusa względem Ojcem, którą antytrynitarze rozumieją w ten sposób, jakby Jezus nie miał "nic swojego". Kwestię tę omawiałem już bardziej szczegółowo w jednym z moich tekstów [6], zatem nie będę tego tu już rozwijał. Odsyłam więc do tego tekstu.


Drugi tekst:

Jan. 6:57
57. Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten, kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie.
(BW)

To prawda. Tekst ten jest rzeczywiście mniej jednoznaczny niż poprzedni i można rozumieć go dwojako. Nie wiem tylko czy w myśl doktryny trynitarnej, życie Jezusa na ziemi było zapoczątkowane przez Ojca czy też przez Ducha Św. Nie czepiam się, po prostu sam jestem ciekaw jak to trynitarze a szczególnie katolicy widzą. Na koniec jeszcze kwestia słowa dia. Lewandowski powołując się na Słownik grecko-polski Nowego Testamentu stwierdza, iż dopuszczalny jest przekład: "Ja dla Ojca żyję". Mało przekonywujące. Przede wszystkim ten sam Popowski w Wielkim Słowniku Grecko-Polskim Nowego Testamentu na str. 126 werset z Jana 6,57 zalicza do grupy słów znaczących "przez, poprzez".

Odpowiedź:

     Popowski to nie wyrocznia odnośnie tego, jak w danym miejscu trzeba rozumieć dany zwrot, choć można go oczywiście rozumieć jako wskazówkę w tej kwestii, czemu się nie sprzeciwiam.

Po drugie, to samo słowo występuje w tym samym wersecie nieco dalej - oddane jest: "przeze mnie". Chcąc być konsekwentni musielibyśmy także tutaj przełożyć to "dla" a nie "przez".

Odpowiedź:

     Kolejne stwarzanie jakichś wydumanych i sztucznych założeń. Nie ma reguły, że dwa stojące w jednym wersie słowa należy tłumaczyć tak samo tylko dlatego, że stoją obok siebie. Dobrym przykładem sytuacji, gdzie dwa takie same słowa stojące obok siebie w jednym zdaniu tłumaczy się zupełnie różnie jest tekst z Rz 6,4, gdzie mamy właśnie sytuację idealnie analogiczną do omawianej wyżej sytuacji związanej ze słówkiem dia. W Rz 6,4 słówko dia tłumaczy się właśnie raz jako "przez" i drugi raz jako "dla", choć występują one obok siebie w jednym zdaniu i wersie (por. np. Grecko Polski Przekład Interlinearny Nowego Testamentu).

Nie spotkałem się z przekładem, który czyniłby w ten sposób. Co jednak oczywiście nie oznacza, że nie jest to możliwe.

Odpowiedź:


     Skoro tak Wiśniewski stawia tu sprawę, to nie będę tu polemizował.



[1]Por. Arkadiusz Wiśniewski, Bóg bez początku?, http://www.arekwis.republika.pl/doktryna/trojca/poczatekbogajl.html.
[2]Por. Jan Lewandowski, Czy Bóg antytrynitarzy istnieje bez jakiegokolwiek początku?, http://www.trinitarians.info/trojca/jezus-stworzony-czy-zrodzony/artykul.php?id=40 .
[3]Juliusz Synowiec, Na początku, Wybrane zagadnienia Pięcioksięgu, Warszawa 1987, str. 116.
[4]Por. Jan Lewandowski, "Zrodzony", czyli stworzony?, http://www.trinitarians.info/trojca/jezus-stworzony-czy-zrodzony/artykul.php?id=43 .
[5]Por. Jan Lewandowski, "Zrodzony", czyli stworzony?, art. cyt., http://www.trinitarians.info/trojca/jezus-stworzony-czy-zrodzony/artykul.php?id=43
[6]Por. Jan Lewandowski, Zależność Jezusa od Boga Ojca w interpretacji Świadków Jehowy, http://www.trinitarians.info/swiadkowie-jehowy/jezus-chrystus/artykul.php?id=45 .


 

Jan Lewandowski - kwiecień 2004

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane