"Zrodzony", czyli stworzony?
Niniejszy tekst jest odpowiedzią na tekst Arkadiusza Wiśniewskiego pt. Początek Jezusa - otrzymanie życia od Ojca, jaki został zamieszczony w jego serwisie internetowym [1]. W tekście tym Wiśniewski twierdzi, że Jezus nie istniał odwiecznie i zaczął istnieć dopiero od pewnego momentu czasu, bowiem Pismo mówi, że Bóg Go zrodził. W celu ułatwienia odróżnienia moich odpowiedzi na to co pisze Wiśniewski, swoje wypowiedzi zaznaczam na niebiesko, natomiast jego tekst zaznaczam na czarno.
Bóg życiodawcą dla Syna.
Dla czytelnika Biblii nie ulega to chyba żadnej wątpliwości, iż Bóg jest nazwany Ojcem w stosunku do swoich dzieci. Bóg nazywa Kościół swymi synami bądź dziećmi.
1 Jan. 3:2
2. Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest.
(BW)
Rzym. 8:14-17
14. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi.
15. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!
16. Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy.
17. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli.
(BW)
Pomyśl teraz nad tymi stwierdzeniami. Co to znaczy, iż Bóg jest naszym Ojcem a my Jego dziećmi? Co łączy się ze słowem Ojciec? Oczywiście - życie. Ojciec to ktoś kto przekazuje życie swojemu synowi, to jednocześnie ktoś, kto przynajmniej do pewnego stopnia i do pewnego momentu sprawuje pieczę i władzę nad swym dzieckiem. Tak jest właśnie w naszych relacjach z naszym niebiańskim Ojcem. On dał nam początek nowego życia i On sprawuje nad nami władzę. Takie jest zadanie Ojca. Na co więc mają wskazywać słowa o Ojcostwie Boga względem Jezusa? Dlaczego Pismo nazywa 'pierwszą osobę Bóstwa' Ojcem a Jezusa - Synem skoro są oni równi co do atrybutów i wieczności istnienia?
Odpowiedź:
A choćby dlatego, żeby za pomocą relacji Ojciec i Syn wskazać na jak najściślejszą łączność Jezusa z Bogiem, łączność, na mocy której był On jedynym w swoim rodzaju "dziedzicem" (czyli posiadaczem) wszystkiego tego, co ma Ojciec. Każdy syn nie może być samozwańczym dziedzicem, który uzurpuje sobie prawo do tego, co mu się nie należy po ojcu, bowiem to mu się należy niejako z natury rzeczy, skoro z natury rzeczy jest on prawowitym dziedzicem tego, co przekazuje mu ojciec. Ukazanie uprawnionego związku między Jezusem a Bogiem za pomocą takiej trafnej paraleli było głównym celem Ewangelii, które stały w obliczu zarzutów uczonych w Piśmie, negujących związki Jezusa z Bogiem, Syna z Ojcem. Dobrze widać to zwłaszcza w J 8,13, gdzie Żydzi zarzucają Jezusowi, że jest samozwańcem, On chwilę dalej odpiera ten zarzut słowami, że "nie jestem sam, lecz ja i Ten, który mnie posłał" (J 8,16). Dlatego Jezus mówiąc o swej mocy pokazuje, że nie pochodzi ona od diabła, jak zarzucali Żydzi, co akcentują bardzo silnie aż trzy Ewangelie (Mt 12,24,27; Mk 3,22; Łk 11,15,18-19), tylko jego moc ma związek z Bogiem Ojcem, po którym jako Syn On tę moc odziedziczył. Dlatego Jezus aby zanegować te zarzuty tak często powołuje się w Ewangeliach na Ojca, gdy rozmawia z uczonym w Piśmie (por. np. J 10,18,25,37, itd.). Ktoś kto jest Synem Boga, a tym samym Jego "dziedzicem", nie może być sługą diabła. Takie jest sedno wprowadzania relacji Ojciec i Syn między Jezusem a Bogiem. Pismo nie powstawało w próżni, będąc oderwanym od realiów, w jakich poruszał się Jezus, powstawało w obliczu konkretnych pytań i wymogów otoczenia, z jakimi musiał się On zmagać.
Zanim dojdziemy do tej na pozór nieistotnej kwestii "dziedzica" w relacji Jezus i Bóg (kwestii zupełnie przegapianej przez antytrynitarzy w ich interpretowaniu relacji Ojciec i Syn w przypadku Boga i Jezusa), zacznijmy od tego, że wprowadzanie w Piśmie terminologii nawiązującej do relacji ojciec - syn w ogóle ma na celu ukazanie jakiegoś ścisłego związku między osobami. Dobrą ilustracją tego jest biblijne Abba, które jest nowotestamentalnym novum, ukazującym nowy rodzaj takiej bardzo intymnej synowskiej relacji między ludźmi a Bogiem, która na miejsce wiernopoddańczego stosunku wprowadza szczególny nowy rodzaj relacji. W tej nowej relacji aspekt dziedziczenia odgrywa szczególną rolę. Bardzo ładnie widać to choćby w tym miejscu Pisma:
"Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej" (Gal, 4,6-7; Biblia Tysiąclecia, dalej: BT).
Spójrzmy też na inny werset:
"Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale" (Rz 8,17,BT).
Bycie synem Boga (w powyższych wersach chodzi oczywiście o przybrane synostwo ludzi - por. Gal 4,5; Ef 1,5) oznacza zatem uzyskanie nowej szczególnej relacji z Bogiem, w której ktoś staje się dziedzicem tego, co ma Bóg. Syn bowiem jest dziedzicem tego co ma ojciec. M.in. w takim właśnie celu Pismo wprowadza w swym języku pojęć relacje "Ojciec i Syn" między Jezusem a Bogiem, czy między ludźmi a Bogiem. ów aspekt dziedziczenia w świetle bycia Synem Boga akcentuje się też w Ps 2,7-8, wobec króla, a także wobec Jezusa w Hbr 1,2. Por. też Ap 21,7. Jezus podkreślał swoje wyjątkowe synostwo ze względu na fakt, że jako jedyny w swoim rodzaju Syn Boga był posiadaczem tego wszystkiego, co ma Ojciec (J 16,15; J 17,10), w tym także natury Boga.
Antytrynitarze czytają Pismo pod tezę, stąd przegapiają te wszystkie niuanse ojcostwa i synostwa, za pomocą których Pismo odmalowuje relację między Bogiem a Jezusem (czy nawet ludźmi), chcąc nam uświadomić pewne rzeczy. Nic dziwnego, skoro antytrynitarzom wszystko odpowiednio się "kojarzy", od razu w sposób antytrynitarny, stąd widzą w Piśmie nie to, co ono chce nam naprawdę powiedzieć, tylko to, co oni chcą widzieć. Określony zestaw antytrynitarnych tez na temat Jezusa, tzn. "jest On stworzony", "miał początek", itd., musi zostać potwierdzony przez cokolwiek, co się jakoś z tym kojarzy. Jak to mówią - głodnemu ciągle chleb na myśli. Stąd nic dziwnego, że biblijna analogia Ojciec i Syn zamiast być analizowaną bez uprzedzenia doktrynalnego, w celu odszukania jej prawdziwego głębokiego znaczenia, od razu się antytrynitarzom skojarzyła w określony sposób ("zrodzony" znaczy stworzony) i od razu została przez nich wykorzystana właśnie do tego, żeby dowieść, iż Jezus miał początek w czasie. Nie trudno znaleźć w Piśmie to co się chce, przy odrobinie wysiłku. I antytrynitarze to znajdują.
Czy jest to jednak w pełni uzasadnione? Czy skoro Pismo wprowadza relację Ojciec i Syn między Jezusem a Bogiem, to musi ona odpowiadać w pełni relacji, jaka zachodzi między ojcem i synem rozumianym na sposób ludzki? Wcale nie. Równie dobrze może chodzić tu o istnienie analogii do tylko niektórych aspektów ojcostwa i synostwa, rozumianego na sposób ludzki. Uzasadnię to "piętro" niżej.
Jeśli jesteś trynitarzem - czy potrafisz wskazać choćby jeden werset z Pisma, w którym ojciec danej osoby nie byłby sprawcą zaistnienia tejże osoby? Czy potrafisz wskazać choćby jeden werset z Pisma, który wskazywałby, iż ojciec danej osoby zaistniał w czasie nie wcześniej niż jego syn?
Odpowiedź:
Najpierw należałoby wykazać, że Bóg jest takim samym ojcem dla Jezusa, jak wszyscy inni ojcowie w Piśmie. Jest kimś takim? Czy w taki sam sposób jak ojciec ludzki płodzi? Czy ma żonę, z którą miał Syna? Czy wpierw sam był synem? Czy ma matkę? Czy sam miał Ojca? Czy w końcu stał się dziadkiem? Czy potem był jeszcze pradziadkiem? Czy jego Syn z czasem też stał się takim samym Ojcem dla kogoś innego? Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi: nie, i tu właśnie problem. Jak widać, relacja Ojciec i Syn w Piśmie, wprowadzona pomiędzy Jezusem i Bogiem, nie odpowiada w pełni analogii ojciec i syn, rozumianej na sposób czysto fizyczny i ludzki. Nie pociąga za sobą wszystkich tych konsekwencji, które niesie ze sobą ojcostwo ludzkie, dające komuś początek życia na sposób czysto fizyczny. W takim razie aspekt ojcostwa wiążący się z powoływaniem kogoś do życia również nie musi się przenosić ze stosunków ludzkich na relacje Ojciec i Syn jaka zachodzi między Jezusem a Bogiem. I w tym cała rzecz.
Wszystkie aspekty ojcostwa ludzkiego nie przenoszą się zatem na aspekt ojcostwa Boga względem Syna, bo Ojciec i Syn nie są bytami istniejącymi tak jak ludzie, czyli rodzącymi się jak ludzie, płodzącymi jak ludzie, itd. Antytrynitarze, a także Wiśniewski [2] zgadzają się (choćby na podstawie tekstu z Prz 8,22), że Bóg Syn istniał przed zrodzeniem z Marii jako nie człowiek (preegzystencja). Biorąc to wszystko pod uwagę nie możemy więc na podstawie analogii względem ojców ludzkich wyciągać wniosków, które wyciąga Wiśniewski co do ojcostwa Boga względem swego Syna, tzn. wniosków mówiących o powoływaniu Jezusa do istnienia przez Ojca, tylko dlatego, że taka sytuacja w występuje w przypadku ojców ludzkich. W definiowaniu istoty ojcostwa pomiędzy Bogiem Ojcem a Bogiem Synem musimy się więc trzymać ściśle tego co mówi Pismo. Ono zaś nigdzie nie stwierdza, że ojcostwo Boga Ojca względem Boga Syna należy rozumieć tak właśnie, jak to proponuje Wiśniewski.
Nie ulega wątpliwości, iż Bóg w swoim Słowie używa terminów i pojęć, które mają nam pomóc w zrozumieniu Jego natury i relacji pomiędzy Nim a Jego stworzeniami. Te terminy mają nam pomóc rozumieć, a nie powodować zamieszanie w rozumieniu.
Odpowiedź:
Gorzej, jak ktoś wyczytuje z czegoś wszystko, co mogłoby tam być, choć tego tam nie ma.
Gdyby Jezus nie otrzymał życia od swego Ojca, Pismo nie używałoby określeń w rodzaju Ojciec i Syn
Odpowiedź:
Nie, ta argumentacja jest czysto zwodnicza i naciągana zresztą. Ojcostwo w swym aspekcie nie musi ograniczać się tylko do kwestii obdarzania kogoś życiem. Zauważmy, że w Gal 4,6-7 Pismo nazywa również ludzi synami Boga, który jest ich Ojcem (Abba). Czy to oznacza więc, że Bóg spłodził tych ludzi z ich matkami? Nie, mają oni innych ojców, ziemskich. Kiedy więc Pismo mówi o ojcostwie Boga, to wcale nie musi mieć na myśli aspektu obdarzania kogoś życiem. Pismo wyjaśnia w Gal 4,6-7, że chodzi tu o inny aspekt ojcostwa - szczególny rodzaj nowej relacji, bardziej intymnej, prócz tego podkreślono też aspekt dziedziczenia przez syna tego, co ma ojciec. Ten aspekt dziedziczenia jest też w Piśmie podkreślony względem Jezusa jako Syna (por. Hbr 1,2), który ma wszystko to, co Ojciec (J 16,15; J 17,10). Sam fakt dziedziczenia również nie musi być tu rozumiany aż tak dosłownie, tzn. że Syn dostał coś czego wcześniej nie miał. Niżej napiszę o tym bardziej szczegółowo, poświęcając uwagę temu, że gdy Pismo mówi, iż Jezus otrzymał coś od Boga, to nie znaczy, że nie mógł mieć tego wcześniej.
Widać więc, że brana z ludzkich stosunków analogia ojciec i syn, przenoszona w Piśmie na Boga i inne byty, nie dotyczy niczego, co jest kojarzone z wyłącznie prokreacyjnym pojmowaniem ojcostwa, które jest nierozerwalnie związane z aspektem dawania komuś nowego życia. Przenoszenie więc przez Wiśniewskiego tego aspektu ojcostwa na relację Ojciec i Syn, zachodzącą między Jezusem a Bogiem, jest bezpodstawne.
tylko np. Bracia, albowiem gdy usłyszymy słowo bracia, niemal od razu kojarzymy je z dwoma osobami o mniej więcej równym statusie.
Odpowiedź:
Problem w tym, że autorzy piszący w NT o relacji Ojciec i Syn zachodzącej między Jezusem a Bogiem wcale nie musieli być zainteresowani określaniem jakiegoś równego, lub mniej równego "statusu". Antytrynitarzom wydaje się, że pisząc o ojcostwie Boga względem Syna pisarze NT mieli taką samą manię jak oni, i chodziło im ciągle tylko o roztrząsanie "problemów rywalizacyjnych" typu Jezus jest równy Ojcu, lub trochę mniej, jest stworzony, ma względem Ojca taki a nie inny "status", który jest wyższy, niższy, równy, jest "mniej potężniejszy", itd. Jak widać po Gal 4,6-7, pisząc o ojcostwie Boga względem kogoś byli oni zainteresowani tak naprawdę czymś innym i akcentowali oni inne aspekty ojcostwa, niż te związane z dawaniem życia potomstwu, czy statusem i pozycją ojca względem syna.
Ponownie zwracam uwagę na to, iż to nie my musimy redefinować słowa Ojciec i Syn by je dostosować do swej własnej teologii. To WY musicie to robić przyjaciele trynitarze. I w dodatku musicie to robić nie mając w Biblii ani jednego przypadku będącego precedensem, w którym Ojciec nie byłby dawcą życia dla swego Syna i jednocześnie zaistniał w tym samym czasie co jego syn.
Odpowiedź:
Jak pisałem, najpierw należałoby wykazać, że Bóg jest takim samym ojcem dla Jezusa, jak wszyscy inni ojcowie w Piśmie. Dopiero wtedy można tworzyć takie analogie. W naszym przypadku są one nieadekwatne i bezpodstawne.
A oto teksty, które stwierdzają zgodnie z samym rozumieniem słów Ojciec i Syn, iż Jezus otrzymał swe życie od Ojca.
Jan. 5:26
26. Jak bowiem Ojciec ma żywot sam w sobie, tak dał i Synowi, by miał żywot sam w sobie.
(BW)
Jest sprawą oczywistą, iż Jezus jest odbiorcą "życia samego w sobie". Ojciec musiał mu je dać. Oznacza to brak posiadania takowego "z natury", samoistnie.
Odpowiedź:
Wcale nie. Język biblijny mówiąc o tym, że Jezus coś "otrzymał" od Boga Ojca nie musi zakładać, że Jezus nie miał już tego czegoś wcześniej. Spójrzmy na pewien przykład. W Flp 2,8-10 czytamy, że w zamian za trwające aż do śmierci krzyżowej posłuszeństwo Jezus został przez Boga wywyższony i otrzymał od Niego imię ponad wszelkie imię. W wersie następnym, tzn. w Flp 2,10 czytamy, że imieniem tym jest imię Jezus, na które ma zgiąć się każde kolano. Jednakże wiemy, że także przed śmiercią krzyżową Jezus nosił już to imię, które zresztą nadał mu Józef a nie Bóg Ojciec (Mt 1,25). Nie jest zatem tak, że imię to nadał Jezusowi dopiero Bóg, za posłuszeństwo, trwające aż do śmierci krzyżowej. Po tym przykładzie bardzo dobrze widać, że gdy tekst biblijny mówi o tym, że Jezus coś otrzymał od Boga Ojca, to nie oznacza to, że nie mógł On już tego posiadać wcześniej.
Spójrzmy też na inny przykład, tym razem tyczący się czci i chwały, którą został ukoronowany Jezus:
"Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci" (Hbr 2,9, BT).
Wers ten podaje, że Jezus został ukoronowany "chwałą i czcią" po śmierci krzyżowej, w nagrodę za swe cierpienie. W rzeczywistości Jezus miał już jednak tę "chwałę i cześć" wcześniej, w czasie widzenia na górze Tabor, o czym donosi inny wers:
"Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie" (2 P 1,17, BT).
Po tym przykładzie znów bardzo dobrze widać, że gdy tekst biblijny mówi o tym, że Jezus coś otrzymał, to nie oznacza to, że nie mógł On już tego mieć wcześniej.
Zresztą, nawet gdyby rzeczywiście była w J 5,26 mowa o tym, że Jezus otrzymał życie od Ojca, to czemu nie interpretować tego w znaczeniu Jego życia ziemskiego?
Jan. 6:57
57. Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten, kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie.
(BW)
Odnośnie tego ostatniego tekstu wypadałoby uwypuklić porównanie, którego użył nasz Pan. Ten kto 'spożywa' Jezusa będzie przez niego żyć, tak samo jak On żyje przez swego Ojca. Nie można chyba wyraźniej podkreślić faktu, iż Jezus otrzymał swe życie od Ojca tak samo jak Kościół otrzymuje swe życie dzięki Jezusowi. Ponownie powtórzę: nie musimy przedefiniowywać znaczenia słów 'ja żyję przez Ojca', nie musimy szukać filozoficznych wyjaśnień, nie interesuje nas pozabiblijna terminologia i wykręty. Interesuje nas mocne świadectwo Pisma: Jezus otrzymał swe życie od Ojca a wobec tego (chociażby z tej tylko i wyłącznie przyczyny) nie może być mowy o równości w sensie absolutnym między tymi osobami.
Odpowiedź:
Dość wąsko jest to wszystko interpretowane, tak zresztą, żeby pasowało do wcześniejszej tezy, że Jezus miał swój początek istnienia. Jak wyżej pisałem, to, że Pismo mówi, iż Jezus dostał coś od Ojca nie oznacza, że nie miał tego wcześniej. Po drugie, tekst ten nie musi mówić, że Jezus żyje "przez Ojca", bo w tekście greckim mamy tu dia, które może być przetłumaczone "dla". W tym wypadku zdanie to zgodnie z gramatyką ma sens taki, że Jezus żyje dla Ojca, ze względu na niego, nie tyle dzięki niemu [3]. Wreszcie, nawet gdyby ten tekst mówił, że Jezus żyje "przez Ojca", który dał mu życie, to można to też odnieść tylko do jego człowieczeństwa, nie do okresu preegzystencji. W wypadku J 6,57 nic nie wskazuje, że owo "dawanie życia" musi tyczyć się okresu preegzystencji Jezusa, a nie np. tylko ziemskiego aspektu tego życia.
Jezus jest 'zrodzony'.
Z Pisma wynika również, iż Jezus został przez Ojca zrodzony.
Jan. 3:16
16. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
(BW)
Słowo 'jednorodzony' oznajmia nam, iż był ktoś, kto owego 'jednorodzonego' zrodził. A jeżeli ktoś go zrodził, to znaczy, że zawdzięcza on (zrodzony) komuś swe istnienie. We wszystkich miejscach Biblii słowo 'zrodził' oznacza w przypadku osób zapoczątkowanie istnienia, albo cielesnego, albo duchowego. Nie ma ani jednego miejsca w Biblii, które byłoby precedensem stwierdzającym, iż ktoś może istnieć przed swoim zrodzeniem.
Odpowiedź:
To jest nieprawda. Mamy w Biblii pewne teksty i dane, z których wynika, że ktoś istniał przed momentem, który określano mianem "zrodzenie". Spójrzmy np. na Ps 2,7. Mowa tam o tym, że Bóg "dziś zrodził" (hebr. hajjom jelidetika; LXX - semeron gegenneka) kogoś. Najwidoczniej chodzi tu o króla, który siedział na tronie w Jerozolimie, być może nawet o samego Dawida. Jak podaje polski biblista Juliusz Synowiec, egzegeci coraz powszechniej utrzymują na podstawie solidnej analizy tego Psalmu w kontekście innych źródeł bliskowschodnich, że "Ps 2 pierwotnie odnosił się do któregoś z historycznych królów Jerozolimy" [4]. Septuaginta oddaje owo "zrodzić" za pomocą czasu perfektum, co oznacza, że skutek czynności dokonanej w przeszłości wciąż trwa. O wiele ważniejsze jest jednak coś innego, mianowicie to, że Ps 2,7 podaje, iż Bóg zrodził "dziś" króla i mówi mu o tym. Zanim Bóg mu o tym powiedział, król jednak istniał. Jest to dobry przykład na to, że czynność "zrodzenia przez Boga" nie musi oznaczać początku czyjegoś istnienia. Widać po tym, że słowo "rodzić" w Piśmie nie musi mieć nawet nic wspólnego ze swym potocznym znaczeniem. Prawdopodobnie słowo "zrodzić" znów występuje tu tak jak w powyższym tekście z Gal 4,6-7 (mówiącym o synostwie Boga) w znaczeniu zostać synem[5], a przez to dziedzicem, bowiem wers dalej, w Ps 2,8, mówi się właśnie o tym, że ten, kogo "dziś" zrodzono został dziedzicem. Wszystko więc się tu ładnie ze sobą zgadza. W tym wypadku w takim samym znaczeniu słowo "zrodzić" stosowałoby się do Jezusa w NT (por. Hbr. 1,2,5). Wiśniewski czyta Pismo bardzo pobieżnie jak widać, skoro pisząc o kwestii "zrodzenia" w Piśmie zapomniał o tak sławnym tekście jak Ps 2,7.
Inną wskazówką przemawiająca za tym, że termin zrodzenie w Piśmie nie oznacza stworzenia, jest narodzenie się Jezusa z Marii w połączeniu z faktem jego preegzystencji. Mianowicie, Pismo mówi, że Maria zrodziła Jezusa (Mt 1,16 - egennesen, od gennao), co nie ma jednak nic wspólnego z początkiem Jego istnienia, bowiem nawet Wiśniewski (inni antytrynitarze też) na podstawie m.in. Prz 8,22 [6] zgadzają się, że Jezus istniał już wcześniej, przy stworzeniu świata jako Mądrość, zatem przed zrodzeniem z Marii. Skoro więc o Jezusie Pismo mówi, że Bóg go zrodził, nie musi to oznaczać, że dopiero od tego momentu Jezus zaczął istnieć.
Jeżeli Jezus został 'zrodzony', to co się z Nim działo przed Jego zrodzeniem?
Odpowiedź:
Istniał, tak samo jak autor Ps 2,7 istniał przed tym, zanim Bóg powiedział mu, że go "zrodził".
Trynitarze po raz kolejny muszą redefinować znaczenie słów aby obronić swoją teorię. Do tego między innymi posunął się Orygenes twierdząć, iż słowo 'zrodzony' należy rozumieć jako 'odwiecznie rodzony'. Tyle tylko, że nie jest to terminologia biblijna.
Odpowiedź:
Tak, czy inaczej, pomijając już argumenty Orygenesa i ich zasadność, liczy się to, że termin "rodzić" nie musi znaczyć stworzyć - patrz wyżej. I to w tym momencie jest najważniejsze.
Nic nie stało na przeszkodzie, aby Bóg użył w stosunku do swego Syna określeń 'odwiecznie rodzony' w znaczeniu wiecznie trwającego procesu. Fakt, iż tego nie uczynił jest mocnym świadectwem przemawiającym za koniecznością rozumienia Jego słów tak jak zostały zapisane.
Odpowiedź:
Gadanie. Antytrynitarzom się wydaje, że Pismo było pisane specjalnie pod typowe dla nich trudności w ich rozumieniu czegoś w Piśmie. Lepiej niech zaczną od naprawiania braków w swoim rozumieniu Pisma i języka tamtych czasów, zamiast pouczać Pana Boga odnośnie tego, jak powinien On Biblię jeszcze raz napisać.
Przedefiniowanie danego słowa jest możliwe tylko w przypadku, gdy inne miejsce w Biblii do tego uprawnia. Nic takiego jednak nie ma miejsca w przypadku terminu 'zrodzony'.
Odpowiedź:
Ależ jest, trzeba było choćby psalmy dokładniej czytać.
Biblia stosuje język, który ma nam pomóc w zrozumieniu natury Boga a nie wprowadzać zamieszanie.
Odpowiedź:
Cóż, zamieszanie może równie dobrze być winą zwykłego niedoinformowania czytającego. Naprawdę nie trzeba wiele, aby zrozumieć wyżej nakreślone kwestie związane z rodzeniem przez Boga. Poza tym Biblia wcale nie stosuje aż tak prostego języka. Często musimy być zaznajomieni z rozumowaniem charakterystycznym dla kultury, w jakiej Biblia powstawała, aby zrozumieć jej pewne sformułowania. Weźmy np. sformułowanie z Ap 16,15, gdzie czytamy o pilnowaniu swych szat przez czuwającego. Wers ten staje się jasny dopiero wtedy, gdy odwołamy się do kultury i realiów z czasów Jezusa, dzięki którym wiemy, że istniał zwyczaj palenia szat strażnika, który zasnął na warcie i był przyłapany na tym przez dowódcę [7]. Tak niestety już jest, że aby rozumieć język pojęć Pisma nie możemy opierać się na dowolnej, luźnej i dopasowywanej pod tezę analizie (co jest normą u antytrynitarzy, choćby w przypadku tematu, jakiemu poświęcono tę rozprawkę), przeciwnie, musimy się wgryźć w realia w których powstawało Pismo, wczytując się dokładnie przynajmniej w samo Pismo, żeby być z tym wszystkim zgodnym. Rzeczywistość nie jest tak idealna, jak się niektórym zdaje.
Bóg posługuje się analogiami, wydarzeniami znanymi nam z naszego życia i naszych obserwacji, aby przekazać nam prawdy o Sobie. I te podobieństwa wskazują nam jak mamy rozumieć Jego stwierdzenia. Gdy mowa jest o zrodzeniu, zawsze mamy do czynienia z osobą przkazującą komuś życie.
Odpowiedź:
Nie - odsyłam do tego, co pisałem wyżej o Ps 2.
Jezus został nazwany Synem Jednorodzonym (gr. - monogenes) co wskazuje na Jego zrodzenie przez Ojca. Z faktem tym zgadzają się również trynitarze jednakże swoim zwyczajem zmieniają znaczenie słowa 'zrodzony'. Oto cytat z książki Josh'a McDowell'a i Bart'a Larson'a "Jezus, Biblijna Obrona Boskości Jezusa". "Niektórzy utrzymują, że określenie 'Jednorodzony' w J 3,16 (a też w 1,14.18; 3,18) przeczy boskości Jezusa, przedstawiając Go jako jeszcze jedną istotę stworzoną. Słowo 'jednorodzony' nie znaczy jednakże 'stworzony'. U św. Jana oznacza ono 'wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, szczególnie ubłogosławiony, ulubiony.[...] W Hbr. 11,17 Izaak nazwany został 'jednorodzonym synem' (w przekładzie Wujka, w Biblii Tysiąclecia 'jedynym' - przyp. tłum.), chociaż Abraham miał dwóch synów: Izaaka i Izmaela. Autor Listu do Hebrajczyków zatem pisząc 'jednorodzony' miał na myśli: 'wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, szczególnie ubłogosławiony lub ulubiony', znaczenia, o których wspomnieliśmy na początku. Tak samo jest w J 3,16 gdzie znaczenia te odnoszą się do Jezusa (z tą różnicą, że Bóg miał jednego Syna, a Abraham dwóch). Monogenes, słowo przetłumaczone jako 'jednorodzony', składa się z dwóch słów. Monos znaczy 'pojedynczy, jedyny, samotny', genes oznacza 'potomstwo, potomek, ród, rodzaj, gatunek'. Jest to słowo złożone i oznacza ono 'wyjątkowy rodzaj'." - Josh McDowell, Bart Larson, "Jezus - biblijna obrona Boskości Jezusa", Oficyna Wydawnicza "Vocatio", Warszawa 1998, str. 91-93. Jest to typowy przykład 'teologii' McDowell'a. Bardzo często 'omija' on argumentację antytrynitarną i obala uzasadnienia twierdzeń, których to uzasadnień nikt z nas nie używa. Pisze on 'słowo jednorodzony nie znaczy jednak stworzony'. Problem w tym, iż chyba nikt z antytrynitarzy nie definiuje tego terminu w ten sposób!
Odpowiedź:
Zatem słowo to samo w sobie nie niesie idei stwarzania. Brawo, Wiśniewski sam sobie strzela gola do bramki.
Więc z kim McDowell w tym momencie dyskutuje? Słowo 'jednorodzony' niesie z sobą jednak pewne ważne informacje. Nie ulega wątpliwości, iż do tych informacji należy zaliczyć 'jedyny w swoim rodzaju, ulubiony' itd... jak zauważa autor powyższej książki. Jednakże na tym przecież nie koniec. Gdyby tak było, natchniony apostoł Jan mógłby użyć wyłącznie słowa 'monos'. Użył jednak słowa złożonego 'monogenes'. Sami autorzy książki przyznają, iż 'monogenes' to potomek wyjątkowego rodzaju czy też gatunku. Ale zawsze jest to potomek, ktoś kto posiada swego życiodawcę, ktoś kto posiada swój początek. We wszystkich miejscach Biblii, zarówno Starego jak i Nowego Testamentu określa ono właśnie potomka! Tymczasem, jeżeli Jezus istnieje wiecznie to nie może być mowy o jakimkolwiek 'potomku'! Weź do ręki konkordancję i znajdź proszę miejsce, w którym słowo to występuje w innym kontekście! zawsze w Piśmie słowo "jednorodzony" oznacza kogoś kto otrzymał swe życie od innej osoby, jednym słowem - kogoś kto miał początek istnienia.
Odpowiedź:
Nic dziwnego, skoro zawsze chodzi tu o fizyczne zrodzenie człowieka przez człowieka, a nie o "zrodzenie" kogoś przez Boga (jak to ma miejsce np. w przypadku Jezusa). Analogia ta jest więc kompletnie nietrafiona względem kwestii zupełnie innej, jaką jest określenie w Piśmie Syna mianem "jednorodzony", który jest jednorodzonym Ojca. Warto tu wspomnieć, że wedle etymologów słowo monogones nie ma tak naprawdę nic wspólnego z żadnym rodzeniem. Zgodnie z najnowszymi badaniami leksykalnymi, słowo monogenes wywodzi się nie od gennao ("rodzić"), ale od genos, co oznacza "klasę", "rodzaj". Wedle słownika G. Liddela i R. Scotta w czasach klasycznych słowo monogenes nie miało nic wspólnego z rodzeniem [8].
Zupełnym nieporozumieniem jest natomiast budowanie swej argumentacji na Liście do Hebrajczyków. My nie zaprzeczamy, iż Jezus był synem 'szczególnego rodzaju', podobnie jak Izaak dla Abrahama. Nie zaprzeczamy, iż Izaak miał innych synów z innej żony i innej nałożnicy. Ale fakt pozostaje faktem, iż Izaak należał do grona osób zrodzonych przez Abrahama. Jego wyjątkowość dotyczy obietnicy złożonej Abrahamowi przez Boga. Podobnie jak Izaak zawdzięczał swoje narodzenie Abrahamowi i dlatego może być nazywany jego 'jednorodzonym synem', tak samo Jezus zawdzięcza swe zaistnienie Ojcu i dlatego (i tylko dlatego) może być nazywany Jego Jednorodzonym Synem. Sposób powołania Syna do istnienia oraz szczególne przywileje i błogosławieństwa, jakie otrzymał od Ojca w niczym nie zmieniają tego faktu. Świadectwo Pisma jest mocne i pewne - Jezus zawdzięcza swoje istnienie Swemu niebiańskiemu Ojcu.
Odpowiedź:
Znów mamy tu powtórzone to samo okrężne rozumowanie co wyżej, dokonywane za pomocą wątpliwych analogii. Odsyłam więc do tego co pisałem wyżej.
[1] Arkadiusz Wiśniewski, Początek Jezusa - otrzymanie życia od Ojca,
[2] Por. Arkadiusz Wiśniewski, Początek Jezusa - Przypowieści 8,22-31
[3] Por. Remgiusz Popowski, Słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 1997, str. 73.
[4] Juliusz Synowiec, Wprowadzenie do Księgi Psalmów, Kraków 1996, str. 235. Synowiec uważa, że najprawdopodobniej Psalm 2 odnosił się do Salomona - tamże, str. 236.
[5] Tamże, str. 232: "Jesteś moim synem, ja dzisiaj ciebie zrodziłem należy rozumieć jako formułę adopcyjną, [...]". Dalej (tamże, str. 232n) autor podaje wiele przykładów adopcji w starożytnym świecie semickim i biblijnym, cytując np. Kodeks Hammurabiego (170n), czy Sdz 17,10 i Wj 2,10.
[6] A. Wiśniewski, Por. Arkadiusz Wiśniewski, Początek Jezusa - Przypowieści 8,22-31, art. cyt.
[7] Por. Josh McDowell, Przewodnik Apologetyczny, Warszawa 2002, str. 232-233.
[8] Szerzej: Robert H. Countess, Błędy doktryny Świadków Jehowy, Warszawa 1998, str. 118.
Jan Lewandowski - Luty 2004