Jan Lewandowski

Filozof broni chrześcijaństwa

dodane: 2022-06-10
Recenzja książki apologetycznej pt. Wiara - racjonalna czy naiwna. Filozof broni chrześcijaństwa, autorstwa Stephena T. Davisa.

   W 2020 roku nakładem wydawnictwa W drodze ukazała się ciekawa książka apologetyczna pt. Wiara - racjonalna czy naiwna. Filozof broni chrześcijaństwa, autorstwa Stephena T. Davisa. Davis jest profesorem filozofii w Claremont McKenna College, znajdującego się w Kaliforni. Książka Davisa jest o tyle niezwykła, że broni on w niej chrześcijaństwa jako zawodowy filozof, co jest o tyle nietypowe, że współcześni filozofowie z reguły narzekają na chrześcijaństwo gdyż rekrutują się najczęściej z kręgów liberalno-lewicowej (nie)poprawności politycznej. Ale nie Davis. Książka Davisa nie jest zbyt obszerna lecz mimo to jest naszpikowana dużą ilością ciekawych spostrzeżeń i przemyśleń. W niniejszym tekście postanowiłem ją nie tyle zrecenzować, co wynotować z niej szczególnie te uwagi, które mi spodobały się najbardziej. Jednocześnie informuję, że nie czerpię żadnych korzyści finansowych lub innych z tytułu niniejszego tekstu. Nie jestem też w żaden sposób związany z autorem omawianej książki lub wydawnictwami z nim współpracującymi. Numery stron podaję za wyżej wspomnianym polskim wydaniem rzeczonej publikacji.


    Już na samym początku Davis zauważa, że moralność wymaga Boga (s. 12, 23-24). Polemizując z relatywistami moralnymi Davis opisuje przypadek pewnej kobiety ze środowisk feministycznych, która utrzymywała, że moralność to jedynie subiektywny punkt widzenia. Coś, co jest dobre lub złe dla jednej osoby, nie musi być już dobre lub złe dla innych. Davis zapytał więc tę feministkę o to czy gwałt jest jedynie kwestią subiektywnego punktu widzenia. Gwałciciel mógłby przecież bronić się, że nie podziela przekonań feministek w tym temacie. To, że gwałt jest zły jest tylko i wyłącznie subiektywnym punktem widzenia feministek, którego gwałciciel nie podziela. Opisywana przez Davisa feministka zamilkła i nie wiedziała co odpowiedzieć. Aby zatem uznać, że gwałt jest zły musi istnieć jakiś absolutny, Boski punkt widzenia, którego żaden człowiek nie może zmienić lub naruszyć. Tak Davis uzasadnia dlaczego uważa, że moralność bez Boga nie ma sensu (s. 24). Jeśli Bóg nie istnieje, moralność jest jedynie ludzkim wymysłem, który zawsze można zakwestionować (s. 25-26). Bez Boga nie znajdziemy żadnych dobrych powodów, aby postępować moralnie (s. 26). Uzasadnienia dla moralności nie znajdziemy również w empirii. Żadne odkrycie ujawniające jak się rzeczy mają nie mówi nic o tym, jak powinny się mieć (s. 27).


    W rozdziale o powodach swej wiary w Boga Davis zauważa, że nie znalazł nigdy żadnych przekonujących racji ku temu, aby w Boga nie wierzyć. Argumenty współczesnych ateistów przeciw teizmowi Davis ocenia jako frazesy i truizmy (s. 32). Jednocześnie Davis przyznaje, że klasyczne dowody na istnienie Boga pozostają niejednoznaczne ale muszą takie być ponieważ człowiek nie miałby intelektualnej wolności w sytuacji, w której coś przymuszałoby go do uznania istnienia Boga. Bóg musi więc w pewnym stopniu pozostać ukryty abyśmy byli moralnie wolni (s. 34-35, 169).


    Davis nie sądzi też, że cierpienie i zło na świecie są jakimś szczególnie silnym argumentem przeciwko wiarygodności chrześcijaństwa. Zarzuty ze zła i cierpienia przeciw istnieniu Boga mają wymiar przede wszystkim emocjonalny. Na gruncie intelektualnym zarzuty te można bez większych problemów odeprzeć. W utopijnym świecie, pozbawionym zła i cierpienia oraz idącej w ślad za tym naszej wolności, istoty ludzkie nie odczuwałyby potrzeby Boga z Jego pomocą, opieką i przebaczeniem (s. 35, 166, 171, 172). Kiedy cierpimy bywamy bardziej wrażliwi i ulegli, co może pobudzić nas do wzrostu duchowego, współczucia, odwagi, działalności dobroczynnej i heroizmu (s. 166, 168). Pewne wspaniałe dobra mogą zostać osiągnięte tylko wtedy gdy Bóg zezwoli na zło w doczesnym świecie (s. 168). Bóg przechytrzy szatana oraz człowieka i ostatecznie z każdego zła uczyni nieskończone dobro (s. 166, 170). Wtedy ujawni się Jego bezkresna mądrość, na przekór krytykantom. Na końcu dziejów świata nie będziemy niczego żałować (s. 172). Wtedy wszystkie złe doświadczenia ludzkości rozpłyną się w mrokach niepamięci, przyćmionej nieskończoną dobrocią Boga (s. 174).


    Davis przyznaje też, że nie jest przekonany co do rozumowania ateistów odnośnie do istnienia świata bez powodu. Ateiści sądzą bowiem, że Wszechświat może istnieć odwiecznie i nie ma sensu pytać o powody jego istnienia. Po prostu jest i już. Jednak Davis ripostuje, że nawet jeśli Wszechświat istnieje odwiecznie (a przeczy temu współczesna astrofizyka), to nie przekreśla to pytania o powody jego istnienia. Nie znamy bytów o których wiemy, że nie ma powodów ich istnienia. Nie ma więc sensu robić tu wyjątku dla całego Wszechświata (s. 38-39, 49). Davis polemizuje też z niektórymi ateistami twierdzącymi, że skoro Bóg nie ma powodu swego istnienia i po prostu jest, to tak samo może być z Wszechświatem. Jednak Davis ripostuje, że nawet byt konieczny, taki jak Bóg, może mieć swój pozafizyczny powód istnienia, taki jak to, że istnieje choćby dlatego, że jest bytem koniecznym (s. 38, przypis nr 5). Nie możemy jednak powiedzieć tego samego już o Wszechświecie, który z natury rzeczy jest bytem przygodnym. Nic we Wszechświecie nie wskazuje na to, że jest on bytem koniecznym. Przeciwnie, nic w nim nie pozostaje stałe i niezmienne (s. 49). Jest to dość ciekawa i oryginalna argumentacja, z którą nie spotkałem się nigdzie indziej. Warto więc wynotować te uwagi Davisa.


    Davis polemizuje też z krytykantami Nowego Testamentu, którzy tłumaczą początki chrześcijaństwa podług własnych widzimisię i z lekceważeniem traktują przesłanie najstarszych źródeł, takich jak Ewangelie, listy apostolskie i pisma wczesnochrześcijańskie. Krytycy, a raczej krytykanci, zupełnie odrzucają te najstarsze przekazy i snują własne fantazyjne rozważania, tak jakby te źródła historyczne nie istniały, tłumacząc sobie wszystko w ten sposób, że to tylko przekazy legendarne. Davis odpowiada na to, że wielu takich krytykantów ignoruje znaczenie stałej obecności świadków, którzy byli strażnikami owego przekazu krążacego w chrześcijańskich wspólnotach już od samego początku. To tak jakby świadkowie nagle zniknęli, a opowieści zostały wytworzone przez anonimowe wspólnoty (s. 60, 86). A wiemy, że tak właśnie nie było i nic takiego nie miało miejsca. Święty Paweł pisał swe listy o zmartwychwstaniu Jezusa zaledwie dwadzieścia lat po Jego ukrzyżowaniu, gdy wciąż żyli naoczni świadkowie tych wydarzeń (s. 86). Zwolennicy Jezusa nie oczekiwali zmartwychwstania i do tego nie istnieją zbiorowe halucynacje przy pomocy których krytykanci próbują nieporadnie tłumaczyć fenomen początków chrześcijaństwa (s. 87).


    Krytykanci zarzucają też, że istnieją pewne różnice w starożytnych rękopisach biblijnych. Jednak tylko nieliczne warianty stwarzają biblistom problemy. Przekaz Nowego Testamentu jest wystarczająco wiarygodny (s. 62).


    Davis polemizuje również z tymi, którzy twierdzą, że boskość Jezusa to dopiero późniejszy wymysł kościelny. Jednak ci, którzy opowiadają się za takim scenariuszem, nie przedstawiają przekonującej argumentacji i opisują jedynie swoje arbitralne domniemania. Analizując nawet najstarsze przekazy chrześcijańskie, wskazywane przez krytyków jako najbardziej archaiczne, nie znaleziono Jezusa, który byłby jedynie człowiekiem (s. 64-65). Wskazywane przez krytykantów rzekome niespójności w Nowym Testamencie, wyszukiwane przez nich z niemal inkwizytorskim zapałem, również nie są na tyle poważne, żeby nie można ich było z łatwością wyjaśnić (s. 65-66, 88). Nawet jeśli uznamy, że takie niespójności rzeczywiście występują, to tylko potwierdzają one, że relacje pierwszych chrześcijan nie były z rozmysłem fabrykowane (s. 89). Krytykanci upraszczają żywot Jezusa według własnych potrzeb ale w ten sposób tylko preparują i zafałszowują swój przekaz (s. 91).


    Obraz Jezusa przedstawiany w Nowym Testamencie najlepiej tłumaczy powstanie Kościoła. Alternatywne teorie „racjonalistów” różnej maści nie wyjaśniają tego już tak dobrze jak Ewangelie i są niespójne oraz cierpią na problemy eksplanacyjne innego rodzaju (s. 71, 74). Twierdzenie, że Jezus rzeczywiście powstał z martwych jest najlepszym wyjaśnieniem tego co się stało z wspólnotą chrześcijańską już w pierwszym wieku (s. 74-75).


    Davis wkłada też kilka szpilek w darwinowską teorię ewolucji i studzi zapał entuzjastów tej teorii. Ewolucja zdaje się odgrywać dzisiaj rolę świeckiego mitu stworzenia, który zastąpił tradycyjne narracje religijne (s. 113). Tymczasem wskazywana tak chętnie przez zwolenników darwinizmu mikroewolucja nie wyjaśnia jak powstają gatunki i ogólnie nie dowodzi teorii ewolucji (s. 111, 113). Skamieniałości również nie rozstrzygają o prawdziwości darwinowskiej teorii ewolucji. Z zapisu kopalnego ponadto wynika, że gatunki pojawiają się nagle, w pełni uformowane, bez wcześniejszych etapów pośrednich (s. 107, 111). Świadczą o tym choćby skamieniałości znalezione w łupkach z Burgess (s. 112). Teoria Darwina nie umożliwia ponadto stawiania trafnych prognoz, jak się tego wymaga od dobrej teorii naukowej (s. 108). Teoria Darwina nie potrafi też odpowiedzieć na pytania o początek życia. Istnieje kilka hipotez w tej kwestii ale to jedynie teoretyczne spekulacje i domniemania (s. 110-111). Nie jest więc wykluczone, że Adam i Ewa żyli naprawdę i jednocześnie byli archetypami. Jako pierwsi przedstawiciele gatunku homo sapiens zostali oni po spotkaniu z Bogiem przemienieni duchowo (s. 116).


    Davis zauważa też, że zawodzą sekularystyczne teorie twierdzące, że człowiek wymyślił sobie religię bo jest ona korzystna adaptacyjnie. Tymczasem fakty temu przeczą. Religia jest bardzo kosztowna dla jej wyznawców i Bóg chrześcijański nie jest taki jakiego człowiek by sobie wytworzył. Religia nie służy przystosowaniu do środowiska, głosi tezy sprzeczne z intuicją, stawia surowe wymagania i żąda wielu heoroicznych trudów, takich jak celibat osób duchownych lub męczeństwo za wiarę (s. 131, 136).


    Davis ma rację gdy również zauważa, że obecnie cała krytyka chrześcijaństwa została satysfakcjonująco odparta przez apologetów teistycznych. Można już dziś z powodzeniem uznać, że wierzący zwycięsko obronili swe poglądy przed zarzutami antyteistów (s. 139). Zgadzam się z tym. Dziś już nie znam ani jednego zarzutu ateistycznego, który nie zostałby z powodzeniem odparty przez apologetykę chrześcijańską i ogólnie teistyczną. Krytykanci teizmu chrześcijańskiego już tylko na okrągło powtarzają odparte dawno temu zarzuty.


    Książka Stephena T. Davisa to kolejna apologetyczna perełka, która ukazała się na naszym polskim rynku wydawniczym. Jak już wspominałem przy innych tego typu „streszczeniach”, przez ostatnie dziesięć lat ukazało się u nas mnóstwo książek broniących chrześcijaństwa i ogólnie teizmu. Ten prawdziwy wysyp tego typu publikacji bardzo cieszy, tym bardziej, że wcześniej książki apologetyczne na naszym rynku były niezwykłą rzadkością. Omawiana wyżej praca Davisa wpisuje się w ten wyraźny trend publicystyki broniącej wiary. Oby ta tendencja trwała jak najdłużej. Osobiście gorąco zachęcam do przeczytania książki Davisa. To czego dokonałem wyżej nie jest nawet recenzją tej pracy. Czytelnik na pewno znajdzie w tej książce o wiele więcej dla siebie niż ja tutaj wynotowałem. Publikacja Davisa jest o wiele lepsza niż mój skromny reportaż wynikający z lektury jego pracy.

Stephen T. Davis, Wiara - racjonalna czy naiwna. Filozof broni chrześcijaństwa, Poznań 2020.


    Jan Lewandowski, czerwiec 2022.
 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane