Verificator

Czajniczek Russella nic nie daje ateizmowi

dodane: 2022-02-01
Kolejny odcinek polemiki z kanałem ateistycznym Faust ciekawy świata.

   Na kanale YouTube Faust ciekawy świata, prowadzonym przez pewnego nieogolonego gimboateistę, pojawił się infantylny filmik pt. Czajniczek Russella czyli nie tłumaczmy się z niewiary. Gimboateista postawił sobie w tym filmiku pewien ambitny cel, który ujawnił w opisie do tegoż filmu:


„Dzisiaj chciałem zająć wam dosłownie chwilkę na przybliżenie postaci jednego z najważniejszych, moim zdaniem, ateistów w historii. Bertrand Russell ostatecznie wykazał swoim czajniczkiem, że to wierzący mają obowiązek wykazać, że istnieje Bóg. A nie niewierzący - że Boga nie ma”.


    Czy Russell „ostatecznie wykazał swoim czajniczkiem, że to wierzący mają obowiązek wykazać, że istnieje Bóg”? Sprawdzimy oglądając ten filmik. Poniżej podejmuję z tym filmikiem polemikę, podając momenty czasowe, do których się odnoszę.


    Już na samym początku (od 0:50) gimboateista stwierdza, że Russell rzekomo „był tym, który dowiódł, że ciężar dowodu w debacie między wierzącymi a niewierzącymi, spoczywa po stronie tych pierwszych”. Russell oczywiście nic takiego nie wykazał bo nie da się tego wykazać. Jeśli już przyjmujemy tezę o ciężarze dowodu to wtedy ciężar dowodu spoczywa na każdym twierdzeniu pozytywnym, włącznie z tezą, że ciężar dowodu stoi po stronie osoby, która wypowiada jakieś twierdzenie. Sama ta teza jest bowiem tezą pozytywną i nie jest ona upoważniona do żadnego wyjątku. Jednak Russell żadnego dowodu na tę tezę nie przedstawia, tak samo jak nasz gimboateista. Jest ona arbitralna. Teza ta jest więc wewnętrznie sprzeczna i sama siebie obala. Nie zauważyłem zresztą żeby Russell postawił taką tezę, omawiając swój przykład z czajniczkiem. Tezę tę stawia jak na razie jedynie sam gimboateista. Natomiast sam czajniczek Russella jest tylko niepoprawnym logicznie sofizmem, opartym na błędnym kole i samowywrotnym w swej istocie, który to sofizm nie jest w stanie nic wykazać, a na pewno nie wykazuje on tego, że ciężar dowodu spoczywa jedynie na teiście. Powiem o tym dalej ale zanim to zrobię, to na chwilę zatrzymam się jeszcze przy tym co twierdzi gimboateista w swym filmiku. A mianowicie, od 1:01 gimboateista upiera się, że to nie sceptyk ma wykazać fałszywość jakiejś tezy (w domyśle religii) ale odwrotnie. Jednak nie widzę żadnego dowodu na to stwierdzenie i jest ono jak najbardziej pozytywne. Ponownie obala ono samo siebie. Dlaczego sceptyk nie powinien wykazać zasadności swego sceptycyzmu? Nie ma tu żadnej taryfy ulgowej. Jest to takie samo przekonanie jak każde inne. Pomijam już to, że ateiści nie są żadnymi „sceptykami” bo wierzą w mnóstwo nieweryfikowalnych bzdur. Nie obrażajmy prawdziwych sceptyków.


    Od 1:28 gimboateista cytuje fragment nieopublikowanego artykułu Russella, w którym przedstawił on swe rozumowanie o czajniczku. Niemal każdy zna już te Russellowskie androny, bo gimboateiści z zachwytem rozdmuchują je po sieci, ale przypomnę je cytatem:


„Czajniczek krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie, lecz jest za mały do wykrycia przez nawet najlepsze teleskopy. W związku z tą jego właściwością nie można dowieść jego nieistnienia. Wyobraźmy sobie człowieka, który utrzymuje, że czajniczek niewątpliwie istnieje, a skoro nie da się udowodnić, że jest inaczej, to odrzucenie tego twierdzenia przez innych ludzi jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń. Słusznie uznano by, że taki człowiek prawi nonsensy. Jednakże gdyby obecność czajniczka potwierdzona była w starożytnych księgach, głoszona jako święta prawda każdej niedzieli i wtłaczana do umysłów młodzieży w szkole, jakiekolwiek wahanie w wierze w jego istnienie zostałoby uznane za oznakę podejrzanej ekscentryczności, a osobnika wątpiącego wysłano by do psychiatry w bardziej oświeconych czasach lub oddano w ręce inkwizycji w wiekach wcześniejszych”.


    Tyle Russell. Rozumowanie to aż jeży się od poważnych błędów, których nie dostrzega żaden zachwycony tym infantylnym rozumowaniem gimboateista. Pierwszy błąd Russella polega na tym, że jego przykład z czajniczkiem jest celowo tak dobrany, że z góry przesądza sprawę. Russell popełnia tu błędne koło, przemycając odgórne założenie z przesłanki do wniosku. Dla każdego jest teoretycznie oczywiste, że coś tak absurdalnego jak orbitujący czajniczek nie istnieje. Jednak w kwestiach sporów o istnienie Absolutu nie jest już oczywiste, że nie istnieje On tak samo jak czajniczek. Russell wpadł tu zatem w fałszywą analogię. Nawet nasz gimboateista w innym swoim filmiku pt. Apologetyka presupozycyjna/poważna analiza #1 stwierdził, że nie może udowodnić, że Bóg nie istnieje (od 9:41). Jednak w przykładzie z czajniczkiem jest to już odgórnie rozstrzygnięte, że on nie istnieje. Czajniczek Russella jest więc fałszywą analogią do Boga i tym samym nic ten przykład w kwestii Boga nie wykazuje.


    Wystarczy zamienić czajniczek w przykładzie Russella na coś, o czym nie wiemy na pewno, że to nie istnieje. Może to być nieznana galaktyka, nieznany gatunek zwierzęcia lub cokolwiek innego. Gdy to zrobimy to wtedy od razu zobaczymy, że dalsze rozumowanie Russella jest po prostu bezsensowne. Wróćmy jednak do filmiku gimboateisty o czajniczku Russella. Od 2:44 gimboateista stwierdza, że z przykładu Russella wynika, „że jeśli teza jest niefalsyfikowalna, to z definicji nie możemy dowieść jej nieprawdziwości”. Jednak klasyczny falsyfikacjonizm jest czymś zgoła innym niż Russellowski a-czajniczkizm. Falsyfikacjonizm to arbitralna i życzeniowa idea, rozpropagowana przez Karla Poppera i głosząca, że teorie naukowe powinny być falsyfikowalne aby być naukowe. Jednak ta idea nigdzie nie proklamuje, że walczy z założeniem, że teorie niesfalsyfikowalne powinny być uznane za prawdziwe. Nic takiego nie ma miejsca. Jak widać, ateiści nadużywają samej idei falsyfikacjonizmu do uwiarygodniania swych banialuk.


    Co do samego falsyfikacjonizmu jako idei, to jak do tej pory żaden spotkany przeze mnie gimboateista nie uświadamiał sobie nawet tego, że falsyfikacjonizm jest wewnętrznie sprzeczny. Gdyby falsyfikacjonizm został obalony to byłby bezsensowny. Ale gdyby falsyfikacjonizm nie mógł zostać sfalsyfikowany, a tak właśnie jest, to nie spełniałby własnego kryterium. I pozamiatane. Falsyfikacjonizm jest więc wewnętrznie sprzeczny, a do tego jest czysto arbitralną regułą i tym samym nie jest w stanie w żaden sposób zagrozić teizmowi lub stanowić dla niego jakikolwiek problem. Gimboateiści nie mają o tym wszystkim zielonego pojęcia. Odsyłam do artykułów, w których wykazaliśmy już to, że falsyfikacjonizm jest czystą mrzonką:


https://opoka.org.pl/biblioteka/F/FN/jl_falsyfikacja22.html


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-teizm-powinien-byc-falsyfikowalny,995.htm


    Przykład Russella nie wykazuje nawet tego, że jakiś czajniczek fruwający po orbicie na pewno nie istnieje (tylko ktoś wszechwiedzący może stanowczo wykluczyć istnienie jakiegoś bytu w całym universum), tak jak i nie wykazuje, że na pewno nie można obalić jego istnienia. Teoretycznie jest całkiem możliwe, że jakiś mały czajniczek wielkości elektronu krąży gdzieś po orbicie i ktoś kiedyś go wykryje przy pomocy jakiejś superczułej aparatury. Polecam też zrobić sobie mały eksperyment myślowy. Podstawmy sam falsyfikacjonizm za ideę czajniczka w przykładzie Russella i zobaczmy co nam z tego wyjdzie. To jest w końcu gdzieś ten falsyfikacjonizm czy go nie ma?


    Od 3:56 gimboateista stwierdza, że niewidzialny różowy jednorożec jest analogią do takiej cechy jak troistość Boga chrześcijańskiego. Jednak jest to tylko kolejna fałszywa analogia. A jeśli już mówimy o niewidzialnych cechach to czy ktoś widział gdzieś ideę falsyfikacji i jej cechy? Albo czy ktoś zaobserwował tak abstrakcyjną i nieweryfikowalną ideę jak ateistyczna racjonalność? Bo tak samo nie widziałem tego nigdy na oczy. Ateistyczna racjonalność to takie samo niewidzialne i niefalsyfikowalne mrzonki jak czajniczek Russella i niewidzialny różowy jednorożec. Zresztą coś, co jest niewidzialne, nie może być zarazem różowe. Żaden znany mi gimboateista nie dostrzega absurdalności przykładów na jakie się powołuje.


    Od 4:10 gimboateista przywołuje przykład Latającego Potwora Spaghetti. Jednak jest to tylko kolejny absurdalny wariant czajniczka Russella, który nie wnosi kompletnie nic nowego w kwestii tej całej gimboateistycznej paplaniny. Z pastafarianizmem rozprawiliśmy się już wyczerpująco tutaj:


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-latajacy-potwor-spaghetti-osmiesza-boga,1057.htm


    W 4:18 gimboateista przypomina, że idea potwora spaghetti została wymyślona przez Bobby Hendersona aby skompromitować ideę Inteligentnego Projektu. Jednak Henderson skompromitował wyłącznie siebie. Z tego, że jakaś idea została przyrównana przez niego do czegoś absurdalnego nie wynika nic niekorzystnego dla tej idei. Porównanie jest tylko porównaniem i nic z niego nie wynika. W swej rozumowej ciasnocie ateiści jednak już kompletnie tego nie rozumieją. Mogę porównać sobie na przykład jakiegoś nielubianego przez siebie polityka do babci klozetowej ale jak to ośmiesza tego polityka? W żaden sposób. Ośmiesza to jedynie mnie, jako autora takiego porównania. Tak samo potwór spaghetti nie ośmiesza nikogo poza Hendersonem i ateistami. Jest to jedynie kolejna fałszywa analogia ateistów, wymyślona przez nich tylko dlatego, że nie są w stanie merytorycznie polemizować z tezami ruchu Inteligentnego Projektu. Naśmiewanie się z jakichś tez nie jest jednak ich obaleniem, nie mówiąc już o tym, że nie jest to nawet jakąkolwiek polemiką z nimi. Polemizowanie przez naśmiewanie to błąd logiczny argumentum ad ridiculum.


    Od 4:44 gimboateista niezdrowo podnieca się tym, jakby odkrył co najmniej jeszcze raz Amerykę, że można skonstruować nieskończoną ilość niefalsyfikowalnych tez, które są ze sobą wzajemnie sprzeczne. No i co z tego. Ponownie nie jest to żaden problem dla teizmu. Jest to natomiast jak najbardziej problem dla gimboateisty ponieważ sam falsyfikacjonizm też jest niefalsyfikowalny i bez problemu można skonstruować sprzeczną z nim tezę, że falsyfikacjonizm został sfalsyfikowany (co przy okazji dodatkowo obaliłoby sam falsyfikacjonizm). Ponadto wszystkie znane mi popularne twierdzenia ateistów też są niefalsyfikowalne i tak samo można wobec nich skonstruować tezy sprzeczne z nimi. Istnieje nawet wiele niezgodnych między sobą ujęć ateizmu, które są tak samo niefalsyfikowalne bo jak niby miałyby one być sfalsyfikowane skoro sama idea falsyfikacji jest niefalsyfikowalną mrzonką. Tak więc gimboateista po raz kolejny wykopał pod sobą dołek zamiast zarzucić teistom cokolwiek w tej kwestii. Na marginesie warto tu dodać, że teza „istnieją ludzie” też jest niefalsyfikowalna (por. Andrzej Siemianowski, Pytanie, wątpienie, wybór, Warszawa 1967, s. 129). Nie jest ona też ściśle rzecz biorąc weryfikowalna (już na starcie są bardzo poważne problemy z podaniem samej definicji człowieka). Jednak jakoś żaden gimboateista nie przyrównuje ludzi do czajniczka.


    Od 6:08 gimboateista ponownie stwierdza, że z przykładu Russella z czajniczkiem rzekomo wynika, że „ciężar dowodu stoi po stronie osoby, która wypowiada jakieś twierdzenie”. Jednak z przykładu Russella nie wynika żaden taki wniosek. Jest on jedynie arbitralnie i na zasadzie chciejstwa dołączony do przykładu Russella. Twierdzenie, że „ciężar dowodu stoi po stronie osoby, która wypowiada jakieś twierdzenie”, samo jest podane bez dowodu i tym samym jest wewnętrznie sprzeczne. Poza tym Russell nie podał dowodów na żadne swe twierdzenie, wygłosił jedynie same arbitralne tezy, nie mógł więc udowodnić, że „ciężar dowodu stoi po stronie osoby, która wypowiada jakieś twierdzenie”. Nawet jeśli zgodzimy się z tym, że przykład Russella jakoś od biedy ilustruje (co nie znaczy wykazuje) to, że brak wykazania fałszywości tezy nie dowodzi jej prawdziwości, to i tak w żaden sposób nie sankcjonuje to ateizmu. To właśnie ateiści popełniają ten błąd w rozumowaniu bo bardzo często stwierdzają, że brak dowodu na prawdziwość tezy o istnieniu Boga dowodzi jej fałszywości (ateiści popełniają tu błąd logiczny argumentum ad ignorantiam). Tak więc omawiamy filmik gimboateisty nawet w najmniejszym stopniu nie wykazał tezy, której miał dowieść, a mianowicie, że to wierzący mają obowiązek wykazać, że istnieje Bóg. Brak wynikania tej tezy z czegokolwiek, co zaprezentował w swym filmiku gimboateista, a do tego teza ta jest wewnętrznie sprzeczna bo sama jest podana bez żadnego dowodu. Nie ma tym samym żadnego dowodu i powodu żeby ateiści nie wykazywali swych tez, które są w zasadzie od początku do końca arbitralnym myśleniem życzeniowym.


    Verificator, styczeń 2022.
 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane