Jan Lewandowski

Czy ateizm nie jest światopoglądem?

dodane: 2020-05-22
Czy ateizm jest jedynie brakiem teizmu? Taki oszukańczy pogląd krąży po sieci od lat. Przyjrzyjmy się więc bliżej tej demagogii.

       Ciągle gdzieś w dyskusjach przewija się to stare ateistyczne oszustwo, że ateizm nie jest światopoglądem. Jest to oczywiście permanentne łgarstwo. Zainscenizujmy pewną typową dla tego problemu wymianę zdań w ramach takiej oto scenki rodzajowej:


Teista: Ale ateista wierzy w wiele rzeczy. Wierzy w naukę lub różne byty, na przykład w samoistność materii. Ateizm jest więc też wiarą.

Ateista: Ateizm nie jest wiarą. Jest on po prostu brakiem wiary w bogów i tyle. Brak wiary nie jest wiarą. Ateiści wierzą w różne rzeczy, niektórzy z nich wierzą nawet w życie pozagrobowe, reinkarnację i horoskopy. Są i tacy ateiści, którzy chodzą do wróżki. Nie ma to jednak nic wspólnego z samym ateizmem. Ateizm jest brakiem teizmu i niczym więcej. Sam w sobie nie jest nawet światopoglądem.

Teista: Ale taki ateista jak X stwierdził, że Boga nie ma i wykazała to nauka.

Ateista: To tylko prywatny pogląd tego ateisty. Nie jest to treścią samego ateizmu. Ateizm to jedynie brak wiary w bogów, brak teizmu, i jako taki sam nie jest wiarą i światopoglądem. Tak samo jak nie jest światopoglądem to, że ktoś nie jest szachistą. Jeśli istnieje a-szachizm to nie jest on żadnym twierdzeniem ani światopoglądem. A-szachista po prostu nie gra w szachy i tyle.


    I tak dalej. I tak w koło Macieju. Na pewno spotkaliście się z taką bałamutną retoryką i to nie raz. Jest to zwykłe bawienie się z wami w kotka i myszkę. Po co ateista to robi? Powód jest głównie jeden: chce on uniknąć jakiegokolwiek uzasadniania swojego stanowiska. Byłby to dla niego już pewien kłopot. Okazałoby się bowiem, że już nie tylko wy coś „musicie” udowadniać w dyskusji. Co za pech. Takiego dyskomfortu w dyskusji z wami ateista się nie spodziewał. Cierpi on tu jednak na swego rodzaju schizofrenię. Gdy wojuje z waszym teizmem to przecież stwierdza mnóstwo rzeczy, na przykład to, że nauka już dawno rzekomo wykazała, że religie opierają się na zmyśleniach, że Boga nie ma lub brak jest podstaw do wiary w Niego i tak dalej. To wszystko stwierdza właśnie ateista. Na pewno stwierdzi on jeszcze sto innych rzeczy niż to wszystko. No więc gdy nagle zażądacie od niego uzasadnienia tych wszystkich stwierdzeń to wtedy dokonuje on eskapistycznego aktu schowania się do mysiej dziurki z napisem „ateista nic nie twierdzi bo ateizm to jedynie brak teizmu”. Koniec, kropka. Ale gdzie tu jest jakakolwiek konsekwencja u ateisty? Nie ma jej za grosz. Przecież dopiero co ateista stwierdzał mnóstwo rzeczy, nawet ten sam ateista, który zapewnia was, że ateizm rzekomo nic nie stwierdza. Daliście się nabrać na tę tanią erystykę? Bo ja nie. Było to zwyczajne kłamstwo.


    Spróbujmy tę sprawę rozkminić jeszcze bardziej i pójdźmy ateiście na rękę tak daleko jak on tylko zechce. Czy coś mu to pomoże? Absolutnie nic. No więc przypuśćmy, że ateizm jest jedynie niewinnym brakiem wiary w Boga i niczym więcej, jak chce ateista. Ateizm nie jest też rzekomo żadnym światopoglądem. Pomijając to, że jest to zwykłe oszustwo, gdyż ateista twierdzi w polemikach z nami dużo więcej niż tylko tyle, to faktem pozostaje, że samo stwierdzenie „ateizm jest jedynie brakiem wiary w Boga i niczym więcej” jest już przecież jakimś światopoglądem! Jest nawet gorzej: bez problemu będzie można znaleźć jakiegoś innego ateistę, który się z tym stwierdzeniem nie zgodzi. Będzie miał więc jeszcze inny światopogląd w tej kwestii. Kto ma rację? Nie wiadomo. Mamy tu tylko słowo jednego ateisty przeciw słowu innego ateisty. Jeden światopogląd przeciw drugiemu światopoglądowi.


    Nie da się nie posiadać światopoglądu i jednocześnie wypowiadać jakieś twierdzenia o świecie. Jeśli ateista się z tym nie zgadza to po prostu wpada w sprzeczność. Już sama struktura języka i słowa oraz pojęcia w nim zawarte są nośnikami bardzo głębokich światopoglądów, których te słowa i pojęcia są wytworem. Tylko ktoś, kto milczy, nie posiada żadnego światopoglądu. W momencie gdy otwierasz usta już deklarujesz jakiś światopogląd (a często już wcześniej, gdy o czymś zaledwie tylko pomyślałeś). Nawet wtedy gdy jedynie stwierdzasz, że „ateizm jest brakiem światopoglądu” (stwierdzenie to jest całkowicie arbitralne) to już deklarujesz jakiś światopogląd. Ponadto jak ateista udowodni pogląd, że ateizm jest brakiem światopoglądu? Nie ma na to stwierdzenie żadnego dowodu. Jest ono bezpodstawne, będąc jedynie deklaracją wiary ateisty i przy okazji wpędza to sam ateizm w kolejną sprzeczność ponieważ ateizm odżegnuje się za wszelką cenę od wiary (podobno, co też jest nieprawdą, o czym wiemy równie dobrze).


    No właśnie. W ten sposób rodzi się nam kolejny problem i to ateista ma tu znowu problem. Jeśli ateizm jest niby tylko „brakiem teizmu” to wszystkie poglądy ateisty są bezzasadne. Chcąc uciec przed tą trudnością ateista musi powołać się na jakieś „fakty” aby zaatakować teizm i najczęściej tak właśnie robi. Ateista musi zastąpić teizm czymś lepszym, czymś bardziej pewnym i wiarygodnym (najczęściej jest to „nauka”). No ale wtedy mamy kolejny problem, a raczej ateista znowu go ma, który polega na tym, że ateista ponownie zaprzeczył sam sobie. Przecież przed chwilą dopiero co twierdził on, że ateizm nie potrzebuje żadnego uzasadnienia.


    Gdy już to wszystko uzmysłowimy ateiście to często łapie się on ostatniej deski ratunku pod tytułem „logika” i „weryfikacja”. Tym dwóm pojęciom ateista często nadaje pewne znaczenie magiczne. Mają to być takie ateistyczne samograje i użycie ich ma zakneblować teistę oraz załatwić ten niewygodny temat raz na zawsze, niczym przy pomocy bomby atomowej. No więc znowu ateista sobie stwierdza, że on nic nie twierdzi i jedynie przy pomocy „logiki” i „braku weryfikacji” orzeka o bezpodstawności teizmu. Daliście się zakneblować? Daliście się nabrać? Bo ja nie. Taka odpowiedź ateisty znowu bowiem nic nie rozwiązuje i wpędza go w kolejne sprzeczności. Przecież dopiero co ateista stwierdzał, że ateizm jest jedynie brakiem teizmu. A tu nagle dostajemy kolejne dwa dodatkowe terminy, takie jak „logika” i „weryfikacja”, które są bardzo rozbudowanymi zagadnieniami w filozofii i epistemologii. A więc ateizm tym bardziej nie jest jedynie jakimś niewinnym brakiem teizmu. Ateista znów nas okłamał. Nie pierwszy i nie ostatni raz.


    Skupmy się jednak na tej rzekomej „logice” i „weryfikacji”. Czy ten swoisty knebel jest w stanie cokolwiek pomóc ateiście? Oczywiście, że nie. Taka odpowiedź niczego bowiem nie rozwiązuje skoro sama w sobie domaga się niekończących uzasadnień i doprecyzowań. Jest wiele „logik” i koncepcji „weryfikacji”. Jest nawet gorzej bo jedne logiki przeczą innym logikom i wcale nie są jedynie ich uzupełnieniem (logiki wielowartościowe wprost odrzucają pewne reguły logiki dwuwartościowej). Na domiar złego niejaka Szkoła Edynburska twierdzi, że logika jest jedynie socjologicznym wytworem kulturowym swego czasu i nie jest niczym absolutnym ponieważ podlega i będzie podlegać korektom oraz modyfikacjom. Dla ateisty jest to istny dramat ponieważ w tym momencie właśnie utracił on możliwość apelowania do logiki jako absolutnego i niezależnego arbitra.

 
    Zawsze możecie zapytać o to, którą z „logik” lub koncepcji „weryfikacji” ateista ma akurat na myśli i dlaczego właśnie tą i nie inną. Ja od żadnego ateisty nigdy nie uzyskałem odpowiedzi na to pytanie, choć zadaję je w dyskusjach już od 20 lat. Nie tylko nie uzyskałem sensownej odpowiedzi ale wręcz nie uzyskałem żadnej odpowiedzi w tym temacie. Odpowiedź taka po prostu wychodzi poza możliwości intelektualne sztampowego gimboateisty. Wątpię, że i wy tę odpowiedź uzyskacie. Możecie jednak próbować. Gdy już będzie choć cień nadziei na uzyskanie odpowiedzi to następnie zapytajcie przy pomocy której logiki ateista wybiera akurat tę logikę i nie inną. Przecież wybierając daną logikę już wcześniej musi dysponować jakąś logiką wyboru, co samo w sobie jest wewnętrznie sprzeczne. Ten sam problem wewnętrznej sprzeczności ateista napotka wtedy gdy będzie musiał opowiedzieć się za jakąś koncepcją weryfikacji. Aby zweryfikować, która koncepcja weryfikacji jest akurat tą właściwą, ateista będzie musiał posiadać już wcześniej jakąś koncepcję weryfikacji, która pomoże mu zweryfikować wybór jego koncepcji weryfikacji. Powstaje tu zatem znowu sprzeczność. Po prostu nie można samego siebie wyciągnąć z bagna za włosy. Rozumiecie to? Tak czy inaczej, bez względu na to jak potoczy się ta dyskusja to każda próba uzasadnień i doprecyzowań ze strony ateisty sprawi, że będzie on tylko jeszcze bardziej wikłał się w sprzeczność. W jaką sprzeczność tym razem? Ano przecież twierdził on na początku, że ateizm nic nie twierdzi i jest jedynie brakiem teizmu oraz światopoglądu. A tu nagle okazuje się, że ateizm musi stwierdzić mnóstwo rzeczy o „logice” i „weryfikacji” aby się wybronić przed waszymi pytaniami. Cóż za dramat.


    Na koniec warto jeszcze odnotować, że powyższa analogia ateizmu do a-szachizmu jest oczywiście fałszywa. A-szachizm nie pociąga za sobą jakiejś ideologii. Nie znam ideologicznie zapiekłego a-szachisty. Za to znam mnóstwo zacietrzewionych ateistów, którzy wysuwają wiele stanowczych twierdzeń przeciw religii.


    No więc daliście się nabrać na to oszustwo, że ateizm nic nie stwierdza i jest jedynie brakiem teizmu oraz jakiegokolwiek światopoglądu? Bo ja nie.


    Jan Lewandowski, maj 2020.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane