Jan Lewandowski

Czy skuteczna praktyka dowodzi skuteczności poznania w poglądach ateisty?

dodane: 2017-04-28
Ostatnim przyczółkiem, próbującym ratować bezsens ateistycznej propagandy, jest powoływanie się na praktykę, w celu ratowania tezy głoszącej wyższość ateizmu nad teizmem. Przyjrzymy się jeszcze wnikliwiej tej tezie.

        Ostatnim przyczółkiem, próbującym ratować bezsens ateistycznej propagandy, jest powoływanie się na praktykę, w celu ratowania tezy głoszącej wyższość ateizmu nad teizmem. Ateiści twierdzą, że ich światopogląd jest w jakiś sposób wciąż „lepszy” niż teistyczny bo jest „bardziej praktyczny” jako rzekomo oparty na nauce. Komputery działają, samoloty latają, więc ateizm coś poznaje, w przeciwieństwie do teizmu.

         Ta demagogia jest merytorycznie pusta i powołuje się na technikę a nie naukę. To technika stworzyła naukę, nie odwrotnie, więc powoływanie się przez ateistę na naukę nie ma sensu i jest nadużyciem. Nawet gdyby to nauka tworzyła te wynalazki, jak chce ateista, to i tak zbyt wycinkowo mówi ona o świecie żeby uzasadnić światopogląd tak uniwersalistyczny jak ateizm. Czy przy pomocy instrukcji obsługi komputera można zbudować światopogląd na temat Boga i całego Wszechświata? A może przy pomocy instrukcji obsługi żelazka? Nie. Poza tym nauka prezentuje jedynie hipotezy a więc przypuszczenia, a przypuszczenia nie mogą wykazać wyższości czegokolwiek nad czymkolwiek.

         Ateiści jednak wiedzą, że ich światopogląd wali się w tym miejscu w gruzy, więc nie odpuszczają tak łatwo i twierdzą, że gdybyśmy mieli tylko nieprawdziwe hipotezy, to nic z naszych wynalazków nie działałoby w praktyce. Z takim stanowiskiem wiąże się jednak pewien poważny problem gdyż wedle tych samych ateistów kompletnie ślepa i bezrozumna ewolucja darwinowska jest w stanie doprowadzić zupełnym przypadkiem i bez jakiegokolwiek „procesu rozumnego” do zaistnienia praktycznie skutecznych „samolotów”, takich jak ptaki. Można też czegoś skutecznie używać bez poznania natury tego, na przykład budujemy urządzenia wykorzystujące światło, choć natura światła nie jest procesem poznanym. Argument z praxis (praktyka) na korzyść episteme (poznanie) jest więc słabo przekonujący gdyż praxis można osiągnąć wyłącznie na drodze metody prób i błędu, przy pomocy ślepego przypadku, wyłączając nawet całkowicie proces rozumny.

         Ateiści powołują się na to, że praktyka jednak „jakoś współgra” z poznaniem episteme. Jednak taka choćby astrologia też „jakoś tam współgra” ze strukturami świata. Z tego, że co piątek 13 mamy pecha wynika niby, że piątek 13 jest pechowy. Hipoteza wydaje się spójna i potwierdzona empirycznie. Praxis współgra tu z episteme a praxis jest nawet powtarzalne. Hipoteza o pechowym piątku 13 jest związana po części z astrologią, będąc zarazem mocno osadzoną w potocznej świadomości. Można znaleźć milion przypadków tę hipotezę potwierdzających, każdego piątku 13 na całym świecie komuś w taki dzień zdarzy się pech, być może nawet nam za każdym razem. Mamy tu odpowiedniość, mamy przypadki potwierdzające, mamy co tylko chcemy, a hipoteza ta nie jest wcale bardziej prawdziwa niż hipoteza, że czwartek dwunastego jest pechowy, lub dowolny inny dzień z kalendarza w roku. Wspomniane współgranie nie dowodzi tu więc absolutnie niczego.

         Ze skutecznegopraxis wynikają niejednokrotnie błędne wnioski. Tłumaczenie, że zwłoki zmarłych powinny być jakoś oddalane, usuwane, może odbywać się u Aborygenów przez tłumaczenie „nie dotykaj zwłok, bo stąd wychodzą złe duchy”. Jeśli tak umotywowany nakaz będzie przestrzegany, to mamy przykład jak najbardziej skutecznego praxis, z którego wynika jak najbardziej błędne episteme. Również plemię afrykańskie Azande podejmuje wiele decyzji po odwołaniu się do czarów i magii, co pozwala im przetrwać i tym samym również jest to postępowanie jak najbardziej skuteczne w praktyce.

         Zdarzało się też tak, że w oparciu o błędne episteme budowano skuteczne praxis również w samej nauce. Na przykład w oparciu o błędną teorię flogistonową poprawnie argumentowano na rzecz pewnych koncepcji w fizyce (że spalanie i rdzewienie to ten sam proces). Przy pomocy błędnej teorii cieplika wyjaśniano zasady działania skutecznych w praktyce silników cieplnych. Prawa Keplera są do dzisiaj użyteczne i stosowane w różnych celach, choć teoria Keplera została obalona i jest nieprawdą. Teoria newtonowska też okazała się błędnym poglądem o świecie, co nie przeszkadza jej w tym, że pewne jej założenia do dziś są skuteczne w praktyce. Również teoria geocentryczna była błędnym poglądem o świecie a mimo to była jak najbardziej skuteczna w praktyce gdyż umożliwiała przewidywanie ruchów planet (teoria geocentryczna była nawet bardziej zgodna z obserwacjami niż teoria heliocentryczna). Wnioskowanie indukcyjne bywa jak najbardziej skuteczne w praktyce, choć jest zarazem niepoprawne logicznie i tym samym błędne. Kolejny dowód na to, że błędneepisteme może być jak najbardziej skutecznew praktyce a więc skuteczność w praktyce żadnym dowodem na poprawność sądów o świecie nie jest, a przynajmniej nie musi być. Można znaleźć dowolną ilość podobnych przykładów. Starożytni metalurgowie mezopotamscy opracowywali poprawne metody wytapiania metali, wychodząc od błędnego założenia religijnego, że w określony sposób dokonują tego procesu bogowie. Świadczy o tym choćby pewien tekst znaleziony w pobliżu Bagdadu i pochodzący z około 1600 roku przed Chrystusem. Błędne episteme „współgrało” tu znowu ze światem i praktyką, czyli z praxis. Współgranie z praxis nie dowodzi po prostu niczego, a na pewno nie poprawności episteme.

         Zatem wątpliwości nie są tu powodowane przez praxis, ale właśnie przez episteme. Twierdzę wręcz, że wywodzenie episteme z praxis nie jest nam do niczego potrzebne. Świat zwierzęcy na przykład w ogóle nie poszukuje episteme a świetnie sobie radzi i funkcjonuje w zakresie samego praxis. Ptaki wykorzystują opony samochodów na zasadzie dziadka do orzechów i koncepcje fizyczne z tym związane w ogóle nie są im do niczego przydatne. Tak samo szympansy bez znajomości zasad matematyki, geometrii i fizyki posługują się techniką polegającą na łączeniu dwóch kijów aby sięgnąć po banany znajdujące się w wyższych i niedostępnych dla nich partiach drzew. 

         Episteme to wymysł dopiero homo sapiens i w pewnym sensie jest to koncept nadmiarowy. Jeśli przyjąć za punkt wyjścia darwinowski ateizm to pozostaje problem po co ewolucja miałaby nas wyposażyć w zdolność do osiągania episteme, które do przetrwania w żaden sposób nie jest nam potrzebne. Gdy goni nas tygrys możemy mieć milion błędnych episteme skłaniających nas do biegu w przeciwnym kierunku niż tygrys i przetrwamy mimo to. Ewolucja nie musiała nas wyposażyć w poprawne episteme. Możemy na przykład wierzyć, że biegniemy w przeciwnym kierunku niż tygrys bo ścigamy się z tygrysem. Albo możemy wierzyć, że tygrys jest duchową manifestacją Mzimu i to tylko zabawa polegająca na biegu w przeciwnym kierunku do ducha Mzimu. Albo możemy nawet wierzyć, że biegniemy w stronę tygrysa a nie oddalamy się od niego, mając całkowicie błędny pogląd w kwestii kierunków. Możemy mieć milion innych błędnych episteme na temat tygrysa, nie uświadamiając sobie nawet, że chce on nas pożreć, a mimo to możemy uniknąć pożarcia i tym samym przetrwać.

         Samolot działa, to prawda, ale przecież działa też silnik bakteryjny, funkcjonujący na zasadzie praktycznie rozplanowanej konstrukcji mechanicznej, z wbudowanym rotorem, turbiną, a nawet łożyskami i jest on ponadto w stanie sam się naprawiać. Ateiści wierzą jednak, że do powstania takiego silnika bakteryjnego doprowadził czysty przypadek oraz ślepy proces prób i błędów w przyrodzie. Nie była tu potrzebna jakakolwiek myśl, zamysł, wystarczyła ślepa ewolucja. W technice ludzkiej było jednak bardzo podobnie, powstała nawet cała książka na temat tego, że odkrycia nauki to sukces w zasadzie czystego przypadku i próbowania na ślepo, pt. Serendipity: Accidental Discoveries in Science (Ślepy traf: Przypadkowe odkrycia naukowe, Royston M. Roberts). Tak więc do dokonania jakiegoś odkrycia wystarczy przypadek zakończony sukcesem, jak choćby przy odkryciu działania penicylyny, które było klasycznym ślepym trafem. Promienie Roentgena też odkryto zresztą zupełnie przypadkowo. Ogrom skumulowania informacji i przeszłych doświadczeń w dzisiejszej technice jest tak wielki, że nikt już nie pamięta, iż osiągnięto te informacje na drodze ślepego próbowania.

         Proces konstruowania samolotu mógł bez problemu odbywać się na ślepo. Na początku można było po prostu naśladować aeorodynamikę ptaka i w zasadzie do dziś tak się robi, konstruując nowe modele samolotów. Przyznają to wprost inżynierowie z Uniwersytetu Vanderbilt. Z czasem dołączano kolejne elementy ulepszenia w drodze takich samych prób i błędów. Co nie działało odrzucano, co działało zostawiano. Można to robić zupełnie w ciemno, nie wiedząc nawet czym to poskutkuje. Przypomnij sobie zresztą jak sam pewnie nie raz próbowałeś coś naprawić lub uruchomić w ciemno bez instrukcji i kiedy się udawało to nawet nie wiedziałeś jak właściwie to zrobiłeś.

         Ateiści kontrargumentują w tym miejscu, że nawet jeśli umysł ludzki dochodzi do odkryć na ślepo, to i tak wiedzy przybywa. Wiedza ta ma być właśnie episteme. Jednakże wiedzy przybywa również w każdej encyklopedii, czy w zasobach komputerowych. Nie oznacza to jednak wcale, że encyklopedia lub komputer posługują się poprawnym myśleniem, czy w ogóle myśleniem. Wiedza to nie myślenie. Encyklopedia jest pełna wiedzy a jednak nie myśli. Wiedza to informacja. Genom posiada tony zakodowanej informacji a też nie myśli. Komputer tak samo. Jeśli zaś chodzi o proces eliminacji błędnej wiedzy to można zaobserwować bez użycia jakiejkolwiek myśli, że się pobłądziło. Jest to w stanie zrobić nawet pantofelek w jeziorze, który nie posiada żadnej myśli.

         Ptak lata lepiej niż samolot ale wedle ateistów to ewolucja była jego całkowicie bezmyślnym konstruktorem. Nie potrzebowała do tego jakiejkolwiek myśli. Z jednej strony ateiści więc twierdzą, że ów darwinowski „konstruktor” pod postacią ewolucji może być ślepy, bezrozumny i nie przeszkadza mu to w tworzeniu nadzwyczajnie sprawnej złożoności, kiedy indziej jednak ci sami ateiści zakładają, że konstruktor musi być rozumny i koniecznie powinien posługiwać się poprawną myślą aby skonstruować nawet najprostszy samolot. To jest ewidentna niekonsekwencja w twierdzeniach ateistów.

         Warto również wspomnieć, że wiele wynalazków i urządzeń bazuje na mechanice kwantowej, na przykład tranzystor, zegar atomowy, laser, ogniwa słoneczne i tak dalej, a przecież zasady fizyki kwantowej są dla nas w dużym stopniu niezrozumiałe, co nie przeszkadza nam jednak w skutecznym korzystaniu z niej na co dzień.

         Wracając do kwestii samolotu, nie ma żadnego dowodu, że wpierw była czysta myśl a potem samolot. Było raczej odwrotnie, patrzono na ptaki i przy pomocy prób i błędów próbowano je naśladować, jednak naśladownictwo nie jest dowodem na to, że istnieje w ogóle jakaś poprawna myśl o świecie poza imitacją, której potrafią też dokonywać zwierzęta lub nawet bezmyślne mikroby. Sama myśl była w tym wypadku wręcz w opozycji do latania, twierdzono bowiem coś zupełnie przeciwnego, że maszyny cięższe od powietrza nie mogą latać i mówili to sami naukowcy: „Maszyny latające cięższe od powietrza są niemożliwe” (Kelvin). Myśl więc pierwotnie mówiła, że samolot nie może latać. Była błędna czy prawdziwa? Trudno o lepszy dowód na to, że myśl nie doprowadziła do wynalezienia samolotu, tylko zwykły eksperyment oparty na metodzie próby i błędu, czyli stało się to po prostu w drodze przypadku. Poza tym również błędna myśl mogła doprowadzić do wynalezienia samolotu. Skuteczność może być osiągana wieloma drogami, nie tylko na drodze przypadku, ale nawet na drodze błędnej myśli. Kopernik używając błędnego rozumowania i wadliwych logicznie argumentów dochodził do prawidłowych wniosków.

         Tak więc skuteczność czegoś w praktyce nie domaga się uprzedniego poprawnego myślenia o świecie i nie może to być przez ateistów używane jako argument za poprawnością myślenia. Nawet ameba jest w stanie skutecznie działać w określonym środowisku dzięki instynktownej znajomości pewnych zależności oraz w oparciu o wcześniejszą metodę próby i błędu, a w ogóle nie myśli i nie potrzebuje myślenia. Plankton też jest w stanie skutecznie funkcjonować w środowisku ale czy to oznacza, że ma on jakieś poprawne myśli o świecie? W ogóle nie ma myśli. Moje nerki też skutecznie działają i dokonują homeostazy i endokryny, czy to też jest „dowód na poprawność myślenia”? Tak więc ateiści mylą skuteczność w praktyce praxis z zagadnieniem poprawności myślenia episteme. To w ogóle nie ma ze sobą nic wspólnego a przynajmniej mieć nie musi.

         Reasumując, ptak, komar i mucha też latają, ale czy wpadły na to za pomocą ciągu obliczeń lub hipotez z zakresu aerodynamiki? Ptak w ogóle nie potrzebuje jakiejkolwiek myśli aby latać, tak samo jak mucha i komar. Jaki „szereg praw” odkryła umiejąca latać mucha, która nie myśli? Ateista wierzy, że „konstruktorem” muchy i ptaka była ewolucja, czyli czysty przypadek, nie potrzebujący nawet grama myśli. Dlaczego więc ten sam ateista uważa, że posługujący się przypadkiem ludzki konstruktor nie mógł stworzyć nawet najprostszego samolotu?

         Idea poznania, czyli episteme, zawsze wiąże się z pewną błędnokołowością i z nieprzezwyciężalnymi problemami epistemologicznymi. Aby dowieść, że cokolwiek poznajemy, musimy jeszcze przed aktem dowodzenia przyjąć to, że nasze dowodzenie będzie opierało się na poprawnym rozpoznaniu czegoś, czyli musimy przyjąć za prawdę to, czego dopiero mamy dowieść. Tym samym meldujemy się więc na dzień dobry w błędnym kole. Ateista nie przeskoczy tego, że wszelkie poznanie musi rozpocząć się od aktu wiary w to, że cokolwiek on poznaje. Jeśli ateista chce wyminąć akt wiary jako punkt startowy w procesie poznania to czeka go błędne koło w rozumowaniu lub regres w nieskończoność gdyż będzie musiał wtedy po kolei cofać się w dowodzeniu sensowności wyznawanych przez siebie pojęć. Tak więc aby uniknąć błędnego koła i regresu w nieskończoność musi on rozpocząć niestety od aktu wiary w samo poznanie. „Racjonaliści” i „naukowi ateiści” jak ognia boją się aktów wiary w swych poglądach, co w żaden sposób nie zmienia faktu, że ich światopogląd jest przepełniony aktami wiary. Próbując ich uniknąć lub zamaskować je lądują co chwila w błędnych kołach lub konieczności regresu w nieskończoność.

         Wróćmy jednak do zagadnienia korelacji między praxis i episteme. Ostatecznie ateista może jakoś próbować zrównać praxis z episteme i stwierdzić, że nawet jeśli nie da się w sposób pewny wywieść episteme z praxis, to mamy jednak skuteczne praxis, które możemy potraktować jako skuteczne samo w sobie episteme. Jednak zasygnalizowane wyżej problemy nadal wtedy nie znikają i ponownie powracają. Ograniczając się wyłącznie do skuteczności praktycznej, którą możemy w zasadzie sprowadzić do skuteczności techniki, nie zbudujemy sobie żadnego uniwersalistycznego ani nawet sensownego światopoglądu. Światopogląd jest zbiorem powszechników a nie przepisem na ciasto lub instrukcją obsługi parasolki. Zresztą nawet wyrokowanie o skuteczności parasolki jest już jakąś filozofią. Zawsze można się przecież spierać czy parasolka była skuteczna gdy zamiast deszczu, jak się spodziewaliśmy, wyszło Słońce, bo wtedy parasolka może nas również ochronić przed Słońcem. W moim odczuciu próba sprowadzenia wiedzy wyłącznie do skutecznej w praktyce technologizacji nie stworzy żadnego światopoglądu. Chyba, że dla kogoś światopoglądem jest wiedza o tym jak uruchomić smartfona lub żelazko. Tylko technika jest skuteczna praktycznie w sposób obserwowalny a „światopogląd techniczny” jest absurdem i nie istnieje taki światopogląd. Technika nie może więc wesprzeć ateizmu. Sprowadzanie wiedzy wyłącznie do techniki i pragmatyki jest zubożeniem, pomijając to, że jest to samowywrotne, nie dając się uzasadnić wyłącznie w ramach tejże pragmatyki. Gdy jednak dla uniknięcia błędnego koła wyjdziemy poza obszar pragmatyki i wkraczając na teren filozofii zaczniemy oceniać skuteczność takiego światopoglądu w jakimś meta-systemie pojęć, to wtedy znowu nic nie uzyskamy poza pustymi treściowo poszechnikami. Powszechniki nie są już bowiem pragmatyczne i należą jedynie do obszaru abstraktów.

         Jan Lewandowski, kwiecień 2017

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane