Mark Balaguer - ateista, który obalił wszystkie ateistyczne zarzuty przeciw istnieniu wolnej woli
Od jakiegoś czasu wśród ateistów modne stało się negowanie istnienia wolnej woli. To tylko kolejna ateistyczna wymówka, bardzo wygodna. Skoro bowiem wolna wola rzekomo nie istnieje, to ateista nie musi już czuć się odpowiedzialny za swoje grzechy przed Bogiem i ludźmi. To Bóg jest odpowiedzialny za grzechy ateisty, bo to Bóg stworzył ateistę takim, jaki on jest. Takim Panie Boże mnie masz, jakim mnie stworzyłeś. Jakie to proste i piękne zarazem. Ale tylko pozornie, jak przekonamy się dalej. Oczywiście negowanie wolnej woli jest jak miecz obosieczny i uderza jednocześnie w sam ateizm. Skoro wolna wola nie istnieje, to ateista nie jest wolny w momencie wygłaszania żadnej swej deklaracji, włącznie z deklaracją, że wolna wola nie istnieje. A więc żadne twierdzenie ateisty nie jest weryfikowalne, bowiem proces weryfikacji wymaga wolności. Nie ma weryfikacji bez wolności. W tej sytuacji ateista podlega niekontrolowanym przez siebie czynnikom (procesy biochemiczne w jego mózgu), które mogą robić go od początku do końca w konia, nawet wtedy, gdy ateista twierdzi, że nie ma wolnej woli. Szach i mat. Nie można zjeść ciastka i mieć go dalej, koledzy ateiści. Napiszę o tym jeszcze trochę więcej w dalszej części niniejszego tekstu.
Nieoczekiwanie, na pomoc teistom w kwestii odparcia ateistycznych zarzutów przeciw istnieniu wolnej woli przyszedł nikt inny jak właśnie pewien ateista. Mark Balaguer jest profesorem na Wydziale Filozofii California State University w Los Angeles. Jest ateistą. Jako ateista nie tylko wierzy on w to, że ma wolną wolę, ale uzasadnia to bardzo wszechstronnie i zarazem obala z hukiem wszystkie współczesne ateistyczne zarzuty przeciw istnieniu wolnej woli. Balaguer napisał na ten temat całą książkę. A ta książka została jeszcze dodatkowo przetłumaczona na język polski. Oto jej tytuł i namiar na wydawnictwo: Czy mamy wolną wolę?, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2023. Ileż to aktów wolnej woli było niezbędne do tego, aby książka Balaguera najpierw powstała i potem została jeszcze przetłumaczona na język polski. Poniżej z ogromną przyjemnością i z własnej woli dokonam streszczenia rzeczonej książki Marka Balaguera. Numery stron i cytaty podaję za wspomnianym przed chwilą polskim wydaniem tej pracy.
Na samym początku Balaguer słusznie zauważa, że nie wolno ufać ludziom, nawet takim z doktoratem i w fartuchu laboratoryjnym, którzy twierdzą, że jakieś (szalone) twierdzenie jest prawdziwe (s. 10-11).
Na stronie 15 Balaguer wprost oświadcza, że jest ateistą. Pragnie znaleźć odpowiedź na argumenty przeciwników wolnej woli z punktu widzenia ateisty, nie angażując w to poglądów religijnych. Wolna wola jest kluczowa dla moralności, polityki, religii i naszego systemu prawnego (s. 14-15). Ateiści zainteresowani tematyką wolnej woli mogą więc śmiało wziąć do ręki książkę Balaguera, bez obawy o to, że jest on religijnym obrońcą idei wolnej woli. Pod tym względem książka Balaguera jest bardzo oryginalna i wyjątkowa.
Jeśli nikt nie ma wolnej woli, to nie powinniśmy karać przestępców (s. 16-17). Idee mają swoje konsekwencje. Ateiści zwalczający ideę wolnej woli proszą się o kłopoty, bowiem jeśli system prawny uwzględni kiedyś ich uwagi, to nie będą oni mogli domagać się sprawiedliwości za wyrządzone im krzywdy. Szach i mat ponownie, koledzy ateiści.
Balaguer dość obszernie zarysowuje zarzuty przeciwników wolnej woli, choć zarzutów tych jest tak naprawdę tyle, co kot napłakał. Myślę, że zarzuty te są dość powszechnie znane ateistom zwalczającym ideę wolnej woli i tym, którzy dali się nabrać na tę ateistyczną erystykę. Nie będę więc tego tematu rozwijał. Wspomnę tylko, że w skrócie chodzi o to, że jeśli jako ludzie jesteśmy jedynie sumą procesów chemicznych i fizycznych, to wszelkie nasze decyzje są poza naszym zasięgiem i tylko wydaje nam się, że podejmujemy jakieś wolne decyzje. W tej sytuacji bowiem to nie my podejmujemy decyzje, ale procesy fizyczne i chemiczne w nas. Jesteśmy całkowicie uwarunkowani procesami fizykalnymi, które są od nas niezależne. Nie mamy żadnego wpływu na te procesy, czyli nie są to nasze decyzje. Tak naprawdę nie ma tu żadnych naszych decyzji. W świecie fizycznym zachodzi bowiem determinizm, czyli wszystkie procesy są tak ze sobą zazębione, że nie możemy nic zmienić i wpłynąć na przyczyny oraz skutki. Jedno od drugiego jest tu ściśle zależne. Wszystko to, co robimy teraz i wszystko to, co kiedykolwiek się wydarzy lub co kiedykolwiek zrobimy, zostało już ustalone w momencie Wielkiego Wybuchu, zdaniem deterministów. Mechanika kwantowa zakwestionowała determinizm w fizyce, na który to determinizm żadnych naukowych dowodów nie ma, ale to nic tu nie zmienia, zdaniem ateistycznych przeciwników idei wolnej woli. Jeśli bowiem z kolei nie jesteśmy niczym uwarunkowani, bo rządzi indeterminizm zamiast determinizmu, to w tej sytuacji też nie podejmujemy wolnych decyzji. Nasze decyzje są jedynie owocem chaotycznego błądzenia molekuł w naszym mózgu, owe decyzje powstają w zasadzie bez żadnego powodu, czyli jest to czysta loteria, której nie możemy przewidzieć. Takie decyzje również nie są owocem wolnej woli, ale są one co najwyżej produktem chaosu. Tak w skrócie wyglądają zarzuty przeciwników wolnej woli. Balaguer dość obszernie je zarysowuje i bardzo szczegółowo je omawia (s. 21-47, 118-119).
Balaguer słusznie też zauważa, że ateistyczne argumenty przeciw istnieniu wolnej woli są filozoficzne, a nie naukowe. Ateistyczne argumenty przeciw istnieniu wolnej woli nie opierają się na żadnych dowodach naukowych (s. 47). Warto o tym pamiętać, bo ateiści często kłamią, że to rzekomo nauka obaliła istnienie wolnej woli. Jest to nieprawda. Balaguer zauważa też, że przeciwnicy istnienia wolnej woli nie są w stanie nawet zdefiniować tego, czym wolna wola miałaby być. Materialistyczni przeciwnicy wolnej woli są generalnie zdezorientowani i niespójni w różnych kwestiach (s. 74-77, 161).
W drugiej połowie swej książki Balaguer zaczyna ostatecznie rozprawiać się z wszystkimi argumentami przeciwników wolnej woli. Najpierw Balaguer wprowadza pojęcie rozdartej decyzji (s. 86). Decyzja rozdarta to taka, która musi wybrać pomiędzy dwiema równoważnymi kwestiami lub propozycjami. Mogą to być dwie takie same puszki napoju w sklepie lub dwie identyczne drogi na rozwidleniu dróg. Tu nic nie warunkuje naszych wyborów. Nasz wybór może być tutaj losowy, ale nie musi. Tu wybieramy z powodu naszych wolnych decyzji. To są te momenty, w których najlepiej widać działanie naszej wolnej woli. Ostatecznie nic nie spowodowało, że twoja decyzja wyboru pomiędzy jednakowymi lub podobnymi opcjami była czymś uwarunkowana. Możesz na przykład wybierać pomiędzy dwiema rzeczami, które lubisz tak samo, na przykład pomiędzy czekoladą lub wanilią. Nic nie spowodowało twojego wyboru w tym momencie, nic go nie uwarunkowało ani nic na niego nie wpłynęło. Ty sam wybrałeś i nie był to też wybór losowy lub przypadkowy (s. 92-94, 98-99, 103-111, 115, 116, 119, 125-126, 150 przypis nr 1). Balaguer udowadnia też, że neuronauki nie są naukami deterministycznymi (s. 118-122, 125, 126). A to obala twierdzenie przeciwników wolnej woli, że mamy być zdeterminowani w swych działaniach, co ma niby wykluczać wolną wolę (z tym ostatnim nie zgodziliby się na przykład kompatybiliści).
Od strony 123 Balaguer omawia słynne badania Libeta i Haynesa, które są sztandarowymi argumentami w arsenale przeciwników wolnej woli (o Libecie Balaguer wspominał już na stronach 43-45). Balaguer zostawił te najlepsze dwa kąski na sam koniec i dosłownie zmasakrował te dwa sztandarowe argumenty przeciwników wolnej woli, nie zostawiając na nich suchej nitki. Libet niby wykazał, że przed świadomym podjęciem przez nas decyzji nasz mózg uaktywnia się w sposób nazwany potencjałem gotowości. To ma rzekomo oznaczać, że decyzja w naszym mózgu zapada przed momentem, w którym uświadamiamy sobie, że chcemy podjąć lub podejmujemy decyzję. Ma to niby przeczyć wolnej woli, bo to mózg ma podejmować za nas decyzję zanim sobie to jeszcze uświadomimy. Tymczasem są to tylko takie sobie bajeczki przeciwników wolnej woli. Wskazania wykresów mózgu są niejednoznaczne i nie wiadomo jaką dokładnie aktywność one wyłapują przed świadomym podjęciem przez nas decyzji. Wcale nie musi to być proces związany z naszymi decyzjami. To są tylko niejasne domysły. Wykres mózgu nie zawiera podpisu, że dotyczy akurat naszych decyzji (s. 124-128, 140-141, 145-146). To pierwszy problem, ale jest ich dużo więcej.
Balaguer analizuje też argument przeciwników istnienia wolnej woli oparty na badaniach Haynesa, które okazują się dużo bardziej problematyczne po dotarciu do oryginalnych prac opisujących to badanie, niż chcieliby przeciwnicy istnienia wolnej woli (s. 129-130). Niektóre szczegóły badania Haynesa wręcz całkowicie podważają argument przeciwko wolnej woli, który jest oparty na tymże badaniu. Haynes miał rzekomo dzięki obserwacji aktywności mózgu uczestników badania odgadywać z wyprzedzeniem, którą ręką dokonają oni wyboru jednego z dwóch guziczków - lewą ręką lub prawą (pod każdą z dłoni badani mieli guziczek, który wciskali). Jednak Haynes był w stanie odgadnąć to ze skutecznością niewiele większą niż odgadywanie na ślepo i w ciemno, czyli tak naprawdę nie był w stanie tego odgadnąć (s. 130-131, 137, 143-144). To całkowicie podważa oparty na badaniu Haynesa argument przeciwko istnieniu wolnej woli. Mówiąc wprost - przereklamowane przez przeciwników istnienia wolnej woli wyniki badania Haynesa w żaden sposób nie udowadniają, że nie mamy wolnej woli. To samo tyczy się badań Libeta. Co gorsza, okazało się potem, że obszary mózgu, które badał Haynes (PC i BA10), w ogóle nie dotyczą tych obszarów naszego mózgu, jakie są związane z naszą decyzyjnością (s. 127, 131, 137, 138-139, 141-146). Balaguer omawia też pewien metodologiczny problem związany z badaniem Haynesa. Otóż badani wiedzieli z wyprzedzeniem na czym będzie polegać to badanie, co oznacza, że podejmowali wcześniej świadome decyzje odnośnie kwestii, które miały być nieuświadomione aż do ostatniej chwili (s. 132-137).
Ale najlepsze zostawiłem na teraz. Kompletnym obaleniem założeń związanych z badaniem Haynesa są eksperymenty i doświadczenia, które pokazują, że podejmujemy nasze decyzje znacznie szybciej niż założył Haynes w swoim badaniu. Otóż okazuje się, a wiemy to nawet z własnego codziennego doświadczenia, że jednostki ludzkie (na przykład lotnicy i w ogóle sportowcy w dziedzinach wymagających szybkiego refleksu) podejmują decyzje w czasie krótszym niż pół sekundy. To kompletnie i doszczętnie obala eksperyment Haynesa, który próbuje przekonywać nas, że podświadomie podejmujemy decyzje już od 7 do 10 sekund przed naszym uświadomionym wyborem (s. 142-143). Ale to jest właśnie zwyczajna nieprawda. Podejmujemy decyzje już zaledwie na pół sekundy przed naszym wyborem. Haynes pomylił się. W żadnym wypadku nie wykazał, że podejmujemy decyzje aż od 7 do 10 sekund przed naszym świadomym wyborem. Eksperyment Haynesa zarejestrował tylko jakąś aktywność w naszym mózgu w czasie od 7 do 10 sekund przed naszym wyborem, która nie ma jednak nic wspólnego z naszym wyborem. Haynes i Libet zostali pozamiatani przez Balaguera. A razem z nimi Balaguer pozamiatał przeciwników istnienia wolnej woli, którzy powołują się na eksperymenty Libeta i Haynesa.
Kilka uwag ode mnie na koniec. Moim zdaniem Balaguer mógł jeszcze bardziej docisnąć ateistów przeczących istnieniu wolnej woli, niemniej jednak w kilku punktach niepotrzebnie odpuścił. Zatem to ja ich docisnę. Balaguer na przykład nie dostrzegł, że to, iż coś ma wpływ na nasze wybory (predeterminuje je) nie sprawia, że nasze wybory nie są wolne. Po prostu nie ma tu wynikania. Czynnik wpływający na nasz wybór nie jest bowiem czynnikiem determinującym. To my ostatecznie decydujemy przecież o tym, czy uwzględnić ten wpływ. Mamy na przykład ochotę zjeść ciastko z wystawy w cukierni, ale ignorujemy wpływ tego uwarunkowania i idziemy dalej. Nie musimy nawet mieć żadnego powodu do takiego zignorowania. Co chwila dzieją się takie rzeczy, wręcz co kilka sekund. Znamy je z własnego doświadczenia. To my ostatecznie decydujemy. Pozostańmy przy kulinariach i rozwińmy te przykłady, które są oparte na codziennym doświadczeniu dobrze znanemu nam wszystkim. Powiedzmy, że wybrałem zupę ogórkową, bo ją lubię. Jednak czy to determinuje lub predeterminuje mój wybór? Oczywiście, że nie. Mogę wybrać zupę ogórkową, ale mogę też po prostu jej nie wybrać. Wybieram ją dlatego, że tak chcę, a nie dlatego, że muszę. Zamiłowanie do tej zupy jest czynnikiem w jakiś sposób wpływającym na mój wybór, niemniej jednak nie decydującym. W danym dniu mogę wybrać zupę ogórkową z innych powodów niż jej smak, który lubię. A mogę wybrać ją wręcz bez żadnego konkretnego powodu. Mogę na przykład uznać, że słowo „ogórek” jest na literę „o”, a żadna z nazw dni tygodnia nie zaczyna się w języku polskim na literę „o”. Oznacza to, że skoro nigdy nie będzie dnia tygodnia, którego nazwa zaczyna się w języku polskim na literę „o”, to zjem zupę ogórkową akurat dziś. Czemu? Bo tak. Po prostu, bez powodu. Nie ma powodu, nie ma predeterminacji. Tak sobie zdecydowałem i koniec. Tak właśnie wybrałem. Mogłem też zdecydować, że nic już nie zjem tego dnia. I zauważmy, że to nie jest tak, iż jakiś czynnik losowy tu decyduje za mnie. To ja tu decyduję. Ja. Tak objawia się moja wolna wola. A tak w ogóle, to jakoś specjalnie nie przepadam za zupą ogórkową. To zależy od dnia. Generalnie wolę grochówkę lub rosół, choć niektórzy twierdzą nawet, że rosół to nie zupa. Ale to już mało mnie obchodzi.
W Zakończeniu swej książki Balaguer podsumowuje, że - warto zacytować go tutaj dosłownie i obszernie - „argumenty przeciwko wolnej woli, które zostały ostatnio wysunięte przez filozofów, psychologów i neuronaukowców, po prostu są niewiarygodne. I dlatego nie mamy żadnego dobrego powodu, by wątpić w istnienie wolnej woli. [...] Po prostu obaliłem argumenty na rzecz twierdzenia, że nie mamy wolnej woli. [...] ciężar dowodu spoczywa na przeciwnikach wolnej woli. [...] ich argumenty nie działają. [...] argumenty przeciw wolnej woli nie bronią się” (s. 149, kursywa jak w oryginale). I dalej: „[...] przeciwnicy wolnej woli poważnie przeceniają swoje argumenty. Prawda jest taka, że nie wiedzą nawet w przybliżeniu wystarczająco dużo o tym, jak działa ludzki mózg, aby z całą pewnością stwierdzić, że nie mamy wolnej woli. Jak już się przekonaliśmy, argumenty przeciwko wolnej woli opierają się na pewnych założeniach, które są całkowicie bezpodstawne. Twierdzę, że nie powinniśmy popełniać tego samego błędu, który popełniają ci ludzie” (s. 152). „Powinieneś zawsze uważać na kogoś, kto rzuca w ciebie garścią badań naukowych i mówi ci, że te badania ustalają X, Y lub Z. Nie możesz ufać ludziom w takich sprawach. Musisz sam przeczytać odnośne artykuły, aby zobaczyć, co one dokładnie pokazują. A jeśli nie masz na to czasu, powinieneś być sceptyczny. Krótko mówiąc, powinieneś pozostać nieprzekonany” (s. 153). Tyle Balaguer. Bardzo trafna puenta jego książki o argumentach przeciw istnieniu wolnej woli, które z hukiem on obalił. I to wszystkie, jakie obecnie istnieją we współczesnym dyskursie myślowym na ten temat.
Balaguer jest sceptyczny wobec religii i choć jego książka jest poświęcona przede wszystkim obronie wolnej woli, za co możemy być mu bardzo wdzięczni jako osoby religijne, to mimo to nie ustrzegł się on przed przemyceniem kilku krytycznych uwag wobec religii. Odpowiem na te uwagi teraz, choćby z tego względu, że publikuję swój niniejszy tekst na stronie apologetycznej i nie wypadałoby zostawić tego bez odpowiedzi. Balaguer nie atakuje jakoś szczególnie zaciekle religii, interesuje go raczej co innego (obrona wolnej woli), po prostu raz lub dwa razy w swej książce wyraził delikatną krytykę w związku z religijną koncepcją duszy. Na stronie 147-148 Balaguer zadaje czytelnikowi pytanie odnośnie do tego, po co mielibyśmy mieć duszę, skoro mózg jest niby w stanie poradzić sobie bez niej w takich sytuacjach jak przechowywanie wspomnień, planowanie, wykonywanie mentalnych działań. Balaguer uważa, zgodnie z materialistyczną filozofią, że wszystkie nasze stany mentalne odpowiadają zdarzeniom neuronowym i są z nimi skorelowane w proporcji jeden do jednego. Jednak nie jest to prawdą, nie mamy na to żadnych dowodów, a mamy dobitne dowody na to, że jest wręcz przeciwnie. Zjawiska NDE (near death experience) i zagadnienie qualiów oraz nierozwiązany twardy problem świadomości, jak również słynny nierozwiązany problem mind and body pokazują, że fałszywa jest teza, zgodnie z którą wszystkie nasze stany mentalne odpowiadają zdarzeniom neuronowym w proporcji jeden do jednego. Obszernie, wraz z podaniem wielu innych argumentów wykazałem to w tekście:
https://www.apologetyka.info/ateizm/neuronauki-nie-sa-w-stanie-zanegowac-istnienia-duszy,1656.htm
Odpowiadając zaś na pytanie Balaguera: po co nam dusza, skoro mózg jest w stanie niby poradzić sobie bez niej? Otóż nie jest to prawdą, że mózg jest w stanie poradzić sobie bez duszy. Mózg nie jest w stanie wytworzyć świadomości. Dowodzi tego ponad wszelką wątpliwość właśnie nierozwiązywalne (a nie tylko wciąż nierozwiązane) na gruncie materialistycznego ujęcia zagadnienie twardego problemu świadomości, qualiów i NDE. Mózg jest zatem tylko swego rodzaju proxy dla duszy. Dusza steruje mózgiem i używa go tak, jak użytkownik joysticka używa komputera. Albo raczej tak, jak za pomocą oprogramowania do komputera używa się samego komputera. Sam komputer bez oprogramowania jest tylko kupą złomu. Tak samo mózg bez sterującej nim duszy też jest tylko kupą nieożywionego białka i niczym więcej. Myślę, że w pełni odpowiedziałem tu na wątpliwości i zastrzeżenia Balaguera odnośnie do duszy. Zresztą sam Balaguer przyznaje na końcu swej książki, że nasza obecna wiedza o mózgu nie jest duża (s. 150). Kawałek dalej Balaguer nawet pisze, że pod względem naszej wiedzy o przyczynowości stanów neuronowych w mózgu „jesteśmy całkowitymi ignorantami”, a neuronauka to nauka, która „jest wciąż w powijakach” (s. 153). A to oznacza, że w żadnym wypadku nie możemy ostatecznie wyrokować, za co mózg konkretnie odpowiada, a za co nie. Wszystko tu jest owiane mgłą tajemnicy i dysponujemy jedynie bardziej lub mniej wiarygodnymi hipotezami i domysłami w tych kwestiach. Niczym więcej. A na pewno nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że mózg może coś zastąpić lub nie. Nie mamy nawet najmniejszego pojęcia o tym, jak rozwiązać zagadnienie świadomości z neuronalnego punktu widzenia, a co dopiero mówić o tym, że mózg może zastąpić duszę lub wykluczyć jej istnienie per se. Nie mamy prawa do żadnych tego typu rozstrzygnięć, a wręcz możemy być bardziej pewni czegoś przeciwnego, a mianowicie tego, że mózg nie jest źródłem świadomości oraz qualiów i tym samym nie może zastąpić duszy. To nie jest tak, że powołujemy się tu na brak rozstrzygnięcia lub na tajemnicę jako argument. To jest wniosek dedukcyjnie pewny i nieprzezwyciężalny, że materialistyczna teoria umysłu nie jest w stanie wyjaśnić jedynie za pomocą stanów neuronalnych zagadnienia świadomości, qualiów i zjawisk NDE.
Na stronie 58 Balaguer z kolei popadł w fałszywą dychotomię, gdy utożsamił decyzję z przekonaniem. Jednak decyzja nie jest przekonaniem. Możemy podjąć decyzję wbrew naszemu przekonaniu. To zresztą jest pospolity błąd wśród ateistów krytykujących istnienie wolnej woli i wolnych decyzji, że mylą oni decyzję z przekonaniem. Decyzja nie jest przekonaniem. Balaguer najwidoczniej niedostatecznie przemyślał to zagadnienie lub przeoczył je. Można mu to wybaczyć, wziąwszy pod uwagę to, że jego książka jest dość wartościowa, gdyż bez angażowania argumentacji religijnej obala wszystkie argumenty przeciwników istnienia wolnej woli na płaszczyźnie czysto naukowej i filozoficznej. I to tyle, jeśli chodzi o moje drobne zastrzeżenia polemiczne do książki Balaguera. Poza tym jego praca przedstawia ogromną wartość dla chrześcijańskich obrońców wolnej woli, choćby dlatego, że Balaguer broni idei wolnej woli na gruncie całkowicie niezwiązanym ze światopoglądem religijnym. Jego książka uderza więc przede wszystkim w ateistycznych negacjonistów istnienia wolnej woli, takich jak Sam Harris, Robert Sapolsky i David Pinker.
Nie streściłem szczegółowo całej zawartości książki Balaguera. Coś przecież trzeba zostawić czytelnikom na deser do degustacji. Czytelnicy mogą sobie wybrać ten deser do degustacji lub nie wybrać go. Pozostawiam tę decyzję ich wolnej woli. Reasumując, mimo pewnych niedoróbek i drobnych niedoskonałości książkę Marka Balaguera broniącą istnienia wolnej woli warto mieć lub przynajmniej przeczytać ją. Warto ją też polecać innym. Przy okazji stanowi ona bardzo dobry zarys przekrojowy tego zagadnienia. Samo to, że taka książka została napisana i wydana sprawia, że tak pewni siebie przeciwnicy istnienia wolnej woli staną się mniej pewni siebie i ujdzie z nich trochę powietrza. Są oni bowiem bardzo nabzdyczeni i napuszeni. A czemu przeciwnicy istnienia wolnej woli są tak pewni swoich racji? W sumie to nie wiadomo i nie mają ku temu żadnych sensownych powodów, nawet najmniejszych. Przecież - zgodnie z ich przekonaniami - nie mają oni wolnej woli i tym samym nie mają jak zweryfikować (potrzebujemy wolnej woli i wolnych decyzji, aby móc coś zweryfikować), czy jakiś proces chemiczny w ich mózgach nie robi ich permanentnie w konia w zakresie nie tylko tego zagadnienia, ale w ogóle w zakresie wszelkich zagadnień. Procesy chemiczne są bowiem poza zasięgiem zwolenników czysto materialistycznego poglądu na człowieka, nie mogą oni więc tych procesów kontrolować, bo do kontrolowania czegoś potrzebna jest właśnie wolna wola. I tak kółeczko zamyka się. Świat przeciwników istnienia wolnej woli to jeden wielki absurd, w którym wąż zjada sam siebie od strony ogona. Smacznego.
Mark Balaguer, Czy mamy wolną wolę?, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2023.
Jan Lewandowski, maj 2025.
PS Obrony wolnej woli podjąłem się już kiedyś w tekstach zamieszczonych na niniejszym portalu pod adresami:
https://www.apologetyka.info/ateizm/obrona-wolnej-woli,1227.htm
https://www.apologetyka.info/ateizm/determinizm-a-wolna-wola,985.htm
Książka Marka Balaguera broniąca istnienia wolnej woli jest świetnym uzupełnieniem tych dwóch opracowań.