Sceptyczny Chrześcijanin

Czy Bóg istnieje? Komentarz do debaty Wojtysiak vs. Fjałkowski cz. 1

dodane: 2019-06-30
0
Czy Bóg istnieje? To tytuł kolejnej z debat, którą stoczył szczęśliwy nihilista – Karol Fjałkowski – tym razem z wybitnym specjalistą w swej dziedzinie – profesorem Jackiem Wojtysiakiem, który zawodowo zajmuje się filozofią religii. Profesor miał bronić tezy, iż Bóg rzeczywiście istnieje, zaś Karol, że jest on jedynie ludzkim wymysłem.

Nie zamierzam tutaj streszczać całej debaty, a jedynie odnieść się krytycznie do różnych punktów w argumentacji obu panów – przede wszystkim jednak do argumentacji pana Karola. Polecam, aby przed przeczytaniem mojego tekstu zapoznać się z całą debatą (lub przynajmniej z pierwszymi 50 minutami, gdyż reszty jeszcze nie skomentowałem).

 

 

 

Na początku chciałbym zwrócić uwagę na to, jak profesor Wojtysiak postrzega filozofię i możliwość filozoficznego dochodzenia do przekonań, co przebija się przez całą jego działalność, nie tylko w tej debacie. W tym celu posłużę się tzw. Trylematem Agryppy, wywodzącym  sięze starożytnego sceptycyzmu, w którym dowodzi się niemożliwości dowodzenia (sic!) jakiejkolwiek tezy, co oczywiście zakrawa na sprzeczność. Otóż aby dowieść jakąś tezę, trzeba ją uzasadnić na podstawie innych tez, owe tezy można (1) albo przyjąć dogmatycznie – brak dowodu, (2) albo uzasadnić innymi tezami – i tak w nieskończoność, (3) albo oprzeć się na błędnym kole, a zatem uzasadniać je twierdzeniami, które się na nich opierają. Zdaje się nie być czwartej drogi. Jak zatem możemy dowieść cokolwiek? Jak widać z konieczności, czy to w matematyce, logice, czy w naukach przyrodniczych zawsze potrzeba przyjąć jakieś nieuzasadnione przesłanki, aksjomaty itp. Jako że przesłanki nigdy nie są i nie mogą z definicji być dowiedzione, najczęściej to one są kwestią dyskusji i niezgody. Przesłanki mogą oczywiście opierać się na doświadczeniu zmysłowym, wewnętrznym, byciu tezą oczywistą (ang. self-evident) czy właśnie intuicjach, co omówię bardziej szczegółowo w związku z konkretnymi argumentami z debaty.

Profesor Wojtysiak akurat uczciwie przedstawia przesłanki, które przyjmuje przyznając, że są dyskutowalne. Racją za istnieniem Boga, którą omawia najbardziej szczegółowo, jest współczesna wersja argumentu z przygodności świata. Następnie profesor wyprowadza z niej niektóre atrybuty Boga w rozumieniu chrześcijańskim. Swoją krytyczną uwagę do jednego z nich przedstawię na koniec (w kolejnym artykule), tymczasem zajmijmy się panem Fjałkowskim.

Głównym argumentem pana Karola za tezą, iż Bóg jest jedynie ludzkim wymysłem, jest fakt, że ludzie mieli potrzeby, aby Boga wymyślić. Z jednej strony chodzi tutaj o potrzeby związane z zapewnieniem ładu społecznego jak i potrzeby egzystencjalne takie jak poczucie sensu, czy strach przed śmiercią. Warto zwrócić uwagę, że pan Karol, jako konsekwentny nihilista, mówi jedynie o tych potrzebach w sposób opisowy, że one są, nie próbuje podać racji, z których mogłyby one wynikać. Obok przywołania tutaj odpowiedzi prof. Wojtysiaka – że istnienie motywów za uznaniem danej tezy nie ma za wiele wspólnego z tym, czy jest ona prawdziwa lub fałszywa – chciałem jeszcze dodać, że o ile w starszych religiach politeistycznych, może też w islamie, lub nawet judaizmie, hipoteza o wymyśleniu sobie Boga przez jakichś ludzi by pasowała, to w chrześcijaństwie potrzeba by jeszcze jakichś innych hipotez wyjaśniających zjawiska związane z osobą Chrystusa. Wszak Chrystus, według większości poważnych historyków, był postacią historyczną. Zdaję sobie sprawę, że zarówno na pusty grób i tym podobne wydarzenia istnieją ateistyczne hipotezy (których w tym tekście nie będę omawiał), tutaj chodzi mi jedynie o to, że w przypadku chrześcijaństwa hipoteza samego wymyślenia sobie Boga nie jest wystarczająca dla wyjaśnienia jego genezy.

 

Czy hipoteza Boga powinna być falsyfikowalna i precyzyjna?

 

To tyle z argumentacji pana Karola za bronioną przez niego tezą. Dalej zajął się on wykazywaniem słabości w argumentacji prof. Wojtysiaka. Profesor w swoim przemówieniu stwierdził, że Bóg, jako hipoteza wyjaśniająca, ma cechy, które są wartościowe dla hipotez w filozofii, m. in. unifikuje wiele zagadnień, a zatem stanowi jedno wyjaśnienie dla wielu zjawisk. Karol zaś zauważył, że Bóg jako hipoteza wyjaśniająca ma (też) cechy antywartościowe w poznaniu naukowym, wskazując na brak możliwości falsyfikacji tej hipotezy, oraz brak ścisłości pojęcia Boga.

Po pierwsze warto tutaj zwrócić uwagę, że profesor Wojtysiak mówił o cechach hipotez w wyjaśnianiu filozoficznym, Fjałkowski zaś przeszedł do wyjaśniania naukowego. Nauka zaś, moim zdaniem, choć oczywiście ma dość solidne metody poznawcze, to dzieje się to kosztem ograniczenia zakresu jej badań. Nie można naukowo badać etyki, czy chociaż podstaw samej nauki. Przykładowo hipoteza głosząca, że falsyfikacjonizm jest właściwą metodą nauki jest niefalsyfikowalna! Nauka z jej metodami tym samym nie nadaje się również do dyskusji na temat arche/zasady/podstawy wszechświata. W filozofii zaś metod jest więcej niż w nauce, choć oczywiście są one przez to bardziej dyskusyjne.

Po drugie pan Fjałkowski mówiąc o tym, że dobra hipoteza powinna być falsyfikowalna, a zatem powinien zawsze istnieć wyobrażalne empiryczne zjawisko obalające ją, powoływał się na Metodologię nauk prof. Groblera. Tak się jednak składa, że sam prof. Grobler w cytowanej książce we wnioskach opowiada się za abdukcjonizmem, przeciwko falsyfikacjonizmowi (i indukcjonizmowi) opisując wcześniej wiele problemów z nim związanych m. in.: problem uteoretyzowania obserwacji, problem bazy empirycznej, problem rewizji wiedzy zastanej itp. Wady te zostały w skrócony i przystępny sposób omówione w artykule Jana Lewandowskiego „22 powody, dla których nie jestem falsyfikacjonistą”. (Poza tym gorąco polecam książkę prof. Groblera, bo jest świetna i bardzo dobrze rozjaśnia zjawisko nauki.) Abdukcjonizm zaś to „zasada wnioskowania do najlepszego wyjaśnienia” w nauce, która jest podobna do metod stosowanych w filozofii przy dowodzeniu istnienia Boga. Tak ocenia ją prof. Grobler „abdukcjonizm (…) wydaje się metodologią o wiele bardziej obiecującą od alternatywnych, a zasada wnioskowania do najlepszego wyjaśnienia – bardziej wszechstronna i wiarygodna od falsyfikacjonistycznej zasady krytycyzmu czy bayesiańskiej zasady warunkowania” [Grobler, 2006, s. 133]. Być może jednak pan Fjałkowski nie doczytał do tego miejsca.

Po trzecie w związku ze ścisłością pojęcia Boga – o ile słowo „bóg” jest używane w wielu różnych kontekstach, kulturach, religiach itd., przez co samo w sobie bez doprecyzowania jest nieścisłe – to jednak w tej debacie profesor Wojtysiak nie tyle zdefiniował Boga, a potem go dowodził, ile raczej szukając wyjaśnienia świata doszedł do bytu o określonych cechach. Cechy o których mowa, to: transcendencja, osobowość – moim zdaniem dwa najważniejsze atrybuty Boga – doskonałość itp. Oczywiście owe cechy też nie są ścisłe tak, jak pojęcie potęgowania w matematyce, jednak po pierwsze (1) w rozważaniach stricte filozoficznych, nie zaś na debatach dla laików, są one uściślane, po drugie (2) zawsze w nauce i filozofii eksplanans – hipoteza wyjaśniająca  – jest mniej znana niż eksplanandum – to, co jest wyjaśnianie. Czyli rzeczy znane są wyjaśnianie przez mniej znane. I parafrazuję teraz profesora Jana Woleńskiego, agnostyka ze wskazaniem na ateizm, z innej debaty z profesorem Wojtysiakiem w zalinkowanym fragmencie . Uczciwie tutaj przyznać muszę, że w źródle, do którego się odnoszę później prof. Woleński dodaje, że hipoteza Boga – transcendentnego absolutu – w porównaniu z typowymi hipotezami w nauce jest znacznie mniej znana. Należy jednak zwrócić uwagę jakim zagadnieniem się tutaj zajmujemy – chodzi o pytanie o rację istnienia wszechświata. Alternatywne hipotezy, jak hipoteza wieloświata, zdają się być na podobnym poziomie mniejszego znania i nieprecyzyjności pojęciowej, nie wspominając już o ich niefalsyfikowalności.

Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na ciekawą tezę p. Fjałkowskiego z końcówki pierwszej  wypowiedzi: „hipotezę Boga można szeroko stosować oczywiście dlatego, że nie ma w nim żadnych cech innych niż te, które filozofowie-teiści w pojęciu Boga umieścili”. No cóż, jeśli mówimy o Bogu jako hipotezie wyjaśniającej to nie ma w tym nic dziwnego. Wszelkie hipotezy wyjaśniające w filozofii i nauce są wymyślane, aby tłumaczyć badane zjawiska. Wymyślone są elektrony, protony i neutrony, a zwłaszcza neutrina (polecam zapoznać się z historią ich wymyślenia) jako cząstki, a raczej zbiory własności, które tłumaczą obserwowane przez fizyków zjawiska. Często też te zbiory własności mogą wydawać się paradoksalne, jak w przypadku elektronu (i reszty cząstek subatomowych), który raz jest falą, a raz cząstką. Także również nie jest odkrywcze to, że w dociekaniu wyjaśnień wymyśla się hipotezy tak, aby pasowały do wyjaśnianych zjawisk. W przypadku hipotezy Boga jako absolutu wyjaśnia on wiele zjawisk przy niewielkim zbiorze postulowanych własności – choć oczywiście są to dość wyjątkowe i potężne własności (wszechmoc, absolutna doskonałość itp.).

W końcówce pan Fjałkowski wraca do wymienienia naturalnych przyczyn powstania religii wspominając o psychologii religii, socjologii religii itp. Warto jednak zdać sobie sprawę, że poziom naukowości psychologii, czy socjologii to nie jest to samo, co poziom naukowości nauk przyrodniczych. W psychologii i socjologii jest wiele wzajemnie sprzecznych ze sobą szkół, różnych metodologii, a w zależności od nich wychodzą też różne wnioski. Nie inaczej jest z różnymi teoriami na temat genezy religii. Antropolog Pascal Boyer w nawiązaniu do tego napisał: „kto poważnie chce badać początki religii (…) ten naraża się na spore ryzyko zawodowe. Nieustannie bowiem spotyka ludzi, którzy uważają, że znaleźli już całkowicie zadowalające rozwiązanie problemu.” [Schnabel, 2015, s. 306] Po czym wylicza on wiele teorii religii ukazując ich błędność. Choć następnie podaje swoją teorię genezy religii, nie zmienia to faktu jak duża niezgoda panuje wśród twórców tego typu teorii.

Na koniec zaś pada coś w rodzaju argumentu z wielości religii. Mianowicie p. Fjałkowski zauważa, że sami teiści przyznają, że bogowie w innych religiach zostali wymyśleni. Oczywiście w pewnym sensie ma rację, choć nie do końca. Przede wszystkim jak sam prof. Wojtysiak zauważył w każdej religii widać intuicję, że należy czcić pewnego rodzaju źródło, byt konieczny, z którego wywodzi się istnienie, czy też ludzkość. O ile w różnych religiach są bardzo różne i wzajemnie sprzeczne obrazy Boga, czy bogów, to akurat ten element jest im wspólny i zapewne nie został przez nikogo wymyślony. Poza tym kiedy jest mowa o ogromnej liczbie wymyślonych bogów – popełnia się błąd ekwiwokacji, tak jak w przypadku utożsamiania zamku jako budowli z zamkiem w drzwiach. Wszak bogowie w religiach politeistycznych mają zupełnie inny status i właściwości niż w judaizmie, islamie i chrześcijaństwie. Aby odnieść bogów politeistycznych do czegoś z religii monoteistycznych bardziej pasowałoby ich porównać do pewnego rodzaju aniołów. Co do islamu zaś, to wystarczy znać pobieżnie jego historię, aby wiedzieć, że był mocno inspirowany judaizmem i chrześcijaństwem. W przypadku judaizmu zaś, to chrześcijaństwo niejako dzieli z nim Boga. Przy okazji warto zauważyć, że chrześcijaństwo wyrosło z judaizmu też w sposób nie do końca arbitralny, wszak przyjście mesjasza jest zapowiadane w Starym Testamencie, a Żydzi wciąż na niego czekają.

Póki co odniosłem się jedynie do pierwszych wystąpień z debaty. W kolejnym artykule mam nadzieję odnieść się do kolejnych.

 

Źródła książkowe:
Grobler, A., 2006, Metodologia nauk, Kraków: Wydawnictwo Aureus, Wydawnictwo Znak .
Schnabel, U, 2015, Zmierzyć Wiarę, Warszawa: Wydawnictwo MUZA SA.

 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości