Jan Lewandowski

Czy Jezus zapowiadał koniec świata na I wiek naszej ery?

dodane: 2020-07-10
Czy Jezus był fałszywym prorokiem i zapowiadał koniec świata na I wiek naszej ery? Tak sugerują niektórzy ateiści. Bliższa analiza tekstów Nowego Testamentu ujawnia jednak, że takie wnioski są oparte na nadinterpretacjach tekstu biblijnego. Co więcej, analiza literatury pozabiblijnej z okresu powstawania pism Nowego Testamentu ujawnia, że proroctwa Jezusa były trafne. Jezus nie tylko poprawnie zapowiedział zburzenie Jerozolimy w 70 roku n.e. ale sprawdziły się również Jego inne zapowiedzi z tym związane.

     Po sieci krąży od lat zarzut gimboateistów, że Jezus rzekomo zapowiadał koniec świata, który miał się wydarzyć najpóźniej w I wieku naszej ery. Zarzut ten jest bardzo słabo uzasadniony i łatwo go odeprzeć. Odpowiadaliśmy już na niego przy okazji różnych tekstów ale były one dość rozbudowane i nie zawsze dotyczyły tylko tego zagadnienia. Odpowiedzi te były rozsiane. W niniejszym tekście postaram się krótko zawrzeć samą esencję tego tematu i przy okazji dodać kilka nowych uwag, jakie nasunęły mi się w ostatnim czasie w wyniku dalszych przemyśleń nad tym zagadnieniem. Chciałbym tę sprawę podsumować, domknąć ją i zwięźle uporządkować. Na końcu tekstu podam też linki do naszych wcześniejszych opracowań zajmujących się tym tematem oraz link do jednego filmiku z YouTube, którego autor zaproponował dość oryginalne rozwiązanie tego (pozornego) problemu. Z rozwiązania tego skorzystam również w niniejszym tekście więc tym bardziej wypada wskazać linkiem na pomysłodawcę tego rozwiązania.


    Gimboateiści podają w zasadzie tylko dwa teksty, w których Jezus rzekomo zapowiedział koniec świata na I wiek naszej ery. Pierwszym takim tekstem jest fragment z Mk 9,1, w którym czytamy:


„Mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy»”.


    Zarzut zbudowany na tym tekście jest bardzo łatwy do odparcia. We fragmencie tym nic bowiem nie czytamy na temat jakiegoś „końca świata”. Pada tu jedynie sformułowanie „królestwo Boże przychodzące w mocy”. Co to jest? Można to zrozumieć dość wieloznacznie, nawet w taki sposób, że chodzi o duchową fazę królestwa Bożego (patrz choćby przypis do Mt 16,28 w Biblii Tysiąclecia). Interpretacja ta może się wydawać na pierwszy rzut oka nieco naciągana ale wcale taka nie jest. Sam Jezus mówił bowiem wyraźnie w Łk 17,21 do uczniów, że królestwo Boże jest już pośród nich. Zarzut o koniec świata za życia apostołów, zapowiedziany rzekomo w Mk 9,1, można odeprzeć jeszcze na inny sposób. Sposób ten jest skorelowany z wspomnianym przed chwilą fragmentem w Łk 17,21, ale zarazem wykracza poza ten fragment. A mianowicie, gdy przeczytamy fragment z Mk 9,1 w szerszym kontekście to wtedy zauważymy, że jest on wprowadzeniem do wizji na górze Tabor. Jezus zabrał apostołów na górę Tabor i ukazał im się w chwale wraz z obecnymi tam Mojżeszem i Eliaszem, z którymi rozmawiał (Mk 9,2-7). To właśnie było to zapowiedziane w Mk 9,1 królestwo Boże przychodzące w mocy, które niektórzy mieli zobaczyć aż nie zaznają śmierci. Jezus nie mówił więc o żadnym „końcu świata” w Mk 9,1, jak zarzucają niektórzy ateusze, którzy po prostu wyrywają ten werset z kontekstu. Ten zarzut możemy więc niniejszym uznać za odparty.


    Jest jednak jeszcze drugi tekst, w oparciu o który internetowi gimboateiści zarzucają Jezusowi zapowiadanie końca świata na I wiek naszej ery. A mianowicie, chodzi o 24 rozdział Ewangelii Mateusza. Rozdział ten jest dość długi i nie chcę go cytować całego w niniejszym tekście, który z założenia miał być zwięzły. W kilku słowach zreferuję więc kluczowe punkty tego rozdziału i wszystkich oczywiście zachęcam do uważnego przeczytania całego 24 rozdziału Ewangelii Mateusza. Ateiści w oparciu o ten rozdział zarzucają, że Jezus zapowiedział koniec świata na 70 rok naszej ery, czyli czas, w którym została zburzona Świątynia w Jerozolimie. Kluczowe są takie fragmenty jak Mt 24,3, 24,14 oraz 24,29-31. Z tych fragmentów Ewangelii Mateusza gimboateiści wyczytują koniec świata rzekomo zapowiedziany przez Jezusa na 70 rok naszej ery.


    Jednak uważna lektura 24 rozdziału Ewangelii Mateusza wcale nie doprowadza nas do wniosku, że Jezus połączył zburzenie Jerozolimy w 70 roku naszej ery z końcem świata. O wyraźnym końcu świata czytamy tylko w Mt 24,3 i 24,14. Problem jednak w tym, że jedynie fragment z Mt 24,3 zdaje się jakoś domyślnie łączyć koniec świata ze zburzeniem Jerozolimy. Nawet gdyby tak było to jest to tylko pytanie uczniów i z samego tego pytania nie wynika jeszcze, że koniec świata miał zdarzyć się w tym samym czasie co zburzenie Jerozolimy w 70 roku naszej ery. Uczniowie mieli ponadto wiele błędnych mniemań i nie rozumieli wielu spraw przed ukrzyżowaniem Jezusa, o czym wyraźnie wspominają same Ewangelie (Mk 9,32; Łk 9,45; 18,34; J 12,16; 20,9). Jezus wcale nie musiał się więc przychylać w swej odpowiedzi do łączenia końca świata ze zburzeniem Jerozolimy, tak jak to zdawali się czynić uczniowie. Kolejny fragment, w którym czytamy coś o końcu świata w 24 rozdziale Ewangelii Mateusza, to wspomniany tekst z Mt 24,14. Ale i tu pada jedynie luźna wzmianka o tym, że koniec świata kiedyś nastąpi. Ten fragment nic jednak nie mówi o tym, że będzie to akurat w 70 roku naszej ery, kiedy to zburzono Świątynię w Jerozolimie.


    Im bardziej wtapiamy się w uważną lekturę 24 rozdziału Ewangelii Mateusza, to tym mniej widzimy tam przesłanek za tezą, że Jezus rzeczywiście łączył zburzenie Świątyni w Jerozolimie w 70 roku n.e. z końcem świata jako takim. W całym 24 rozdziale Ewangelii Mateusza najbardziej decydujący dla takiej interpretacji wydaje się być wspomniany już wyżej fragment z Mt 24,29-31. Czytamy tam, że „zaraz po ucisku owych dni” Słońce się zaćmi, Księżyc nie da swego blasku, gwiazdy zaczną spadać z nieba, moce niebios zostaną wstrząśnięte i narzekające narody ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Kluczowa jest tu fraza „zaraz po ucisku owych dni”. Ale o które „dni” chodzi? To wcale nie jest jasne. Wcześniej czytamy w tym tekście o „owych dniach” i „ucisku” w Mt 24,19 i 24,21. Ale cały problem polega na tym, że tekst z Mt 24,21, w którym czytamy o „ucisku”, brzmi już jak dygresja. Jezus nie precyzuje już tutaj, że ten „ucisk” zdarzy się akurat w 70 roku. Może zdarzyć się w dowolnym innym czasie historii ludzkości. Gdy więc tekst z Mt 24,29-31 nawiązuje do owego ucisku, wspominając, że po tym ucisku przyjdzie Jezus, to wcale nie wiemy o jaki czas chodzi. Sugestia, że chodzi tu akurat o 70 rok naszej ery jest już nadinterpretacją ateistów, czytających 24 rozdział Ewangelii Mateusza pod odgórną tezę o końcu świata w czasie zburzenia Świątyni w Jerozolimie.

 
    Co więcej, przed wspomnianym fragmentem z Mt 24,29-31, w którym czytamy o Jezusie przychodzącym na obłokach niebieskich, znajduje się również dość długa jednostka tekstu z Mt 24,23-28, która jest jeszcze inną dygresją, tym razem dotyczącą przestrogi aby uczniowie Jezusa nie dali się zwieść przez fałszywych mesjaszy i proroków. Widzimy zatem, że cała ta mowa Jezusa jest przemieszaniem wielu oddzielnych wątków. Nie jest tu prowadzony żaden linearny opis wydarzeń końca świata następujących po sobie w jakimś rzekomo chronologicznym porządku. Mamy tu do czynienia prędzej z jakimś tyglem różnych wątków, konglomeratem dygresji.

 
    Nie istnieje zatem w 24 rozdziale Ewangelii Mateusza żadna jednoznaczna linijka tekstu, z której moglibyśmy wyczytać, że Jezus stanowczo łączył zburzenie Jerozolimy w 70 roku naszej ery akurat ze swoim przyjściem na końcu dziejów. Jedynym faktem jaki możemy tu ponad wszelką wątpliwość stwierdzić jest tylko to, że 24 rozdział Ewangelii Mateusza jest tekstem typowo apokaliptycznym. Zburzenie Świątyni w Jerozolimie było dla Jezusa niewątpliwie początkiem szeregu wydarzeń eschatologicznych. Kiedy nastąpi koniec tych wydarzeń? Tego nie wiemy. Podobnie jak w apokaliptycznych tekstach prorockich Starego Testamentu, tak i w 24 rozdziale Ewangelii Mateusza mamy do czynienia z pewną mocno skompresowaną kondensacją wizji zdarzeń. Koniec czasów został w tym tekście zmieszany z pewnym tragicznym wydarzeniem z historii Żydów w 70 roku naszej ery. Jezus uważał to tragiczne wydarzenie za otwarcie pewnego eschatologicznego okresu w dziejach całej ludzkości. Ale kiedy Jezus widział koniec tego okresu? Tego już nie wiemy. Tekst z Mt 24 już tego nie precyzuje. Podobnie jak nie precyzują tego prorocy Starego Testamentu, którzy potrafili w niezbyt długiej jednostce tekstu streścić niemal całe dzieje święte wraz z ostatecznym apokaliptycznym rozstrzygnięciem.


    A teraz będzie gwóźdź programu. Jeszcze ciekawsze jest bowiem co innego. A mianowicie to, że w Mt 24,29-31 Jezus wcale nie musi mówić o żadnym „końcu świata” gdy relacjonuje uczniom, że pojawi się On na obłokach niebios. Jak to jest w ogóle możliwe? Jak już wspomniałem wyżej, o wyraźnym końcu świata w 24 rozdziale Ewangelii Mateusza czytamy jedynie w Mt 24,3 i 24,14. Nigdzie więcej. Jednak w Mt 24,29-31, który mówi o przyjściu Jezusa na obłokach niebios, nie pada już nigdzie wyrażenie „koniec świata”. Sami sobie przeczytajcie. Tekst ten co prawda mówi nam o tym, że Jezus pojawi się na obłokach niebios i Jego wybrani zostaną zgromadzeni z czterech stron świata ale czy to na pewno oznacza „koniec świata”? Niekoniecznie. O co więc tutaj chodzi? Niespodziewanie z pomocą przychodzi nam Józef Flawiusz, który pisał w I wieku naszej ery. W swej Wojnie Żydowskiej (6,V,3) wspominał on, że dnia dwudziestego pierwszego miesiąca Artemisius (Jyar), w roku 68 naszej ery, pojawiło się na niebie ogromne zjawisko, które było widziane przez wielu. Flawiusz donosi, że „przed zachodem Słońca widziano w tym dniu pomiędzy obłokami rydwany i oddziały wojska w zbroi otaczające miasta”. Co ciekawe, pisze o tym nie tylko Flawiusz ale również i Tacyt żyjący i piszący mniej więcej w tym samym czasie co Flawiusz. Tacyt wspomina, że „Na niebie pojawiła się wizja armii staczającej bitwę w lśniących zbrojach” (Tacyt, Historie, V,13). Do wizji obu tych starożytnych historyków nawiązywał potem także średniowieczny historyk żydowski Sepher Yosippon, który pisał, że „w tych dniach widziane były rydwany ognia i jeźdźcy, z wielką mocą płynący po niebie zniżając się do ziemi i nadchodząc przeciw Jerozolimie i całej ziemi judzkiej, wszyscy oni to ogniste konie i jeźdźcy z ognia”. Czy te wizje, opisane przez niezależnych od chrześcijan historyków, nie pasują do opisanej w Mt 24,29-31 wizji Jezusa na obłokach niebieskich, który przychodzi z wielką mocą i chwałą wraz ze swymi aniołami? Jak najbardziej pasują. Jak zatem widać, fragment z Mt 24,29-31, w którym czytamy o przyjściu Jezusa na obłokach niebieskich, wcale nie musi być łączony z końcem świata. Mamy tu tylko jeden z wielu etapów apokaliptycznych opisanych przez Jezusa w Mt 24 i zarazem powiązanych kontekstowo ze zburzeniem Jerozolimy wkrótce potem. Wcale nie musi to być jednak etap ostatni. Mówiąc jeszcze inaczej, w Mt 24,29-31 Jezus mówi o swoim przyjściu ale nie o powrocie. Pewnym problemem może być tutaj jedynie wers z Mt 24,31, w którym czytamy o zgromadzeniu wybranych z czterech stron świata. Czy ten tekst mówi o Sądzie Ostatecznym? Nic nam o tym nie wiadomo. „Zgromadzenie wybranych” ponownie może być zrozumiane dość wieloznacznie. Słowo „sąd” nigdzie w tym fragmencie nie pada.


    Na koniec warto wspomnieć jeszcze o paru ciekawych kwestiach pobocznych związanych z rozdziałem 24 Ewangelii Mateusza i zapowiedziami Jezusa odnośnie do końca świata. Zastanawiające są szczególnie dwie rzeczy. Zdaniem współczesnych krytyków Nowego Testamentu, Ewangelia Mateusza powstała dopiero po 70 roku naszej ery. Krytycy ci uważają, że słowa Jezusa o zburzeniu Jerozolimy zostały Mu włożone w usta już po fakcie. Gdyby jednak była to prawda to dlaczego końcowy redaktor 24 rozdziału Ewangelii Mateusza sformułował swój tekst tak, że zburzenie Jerozolimy w 70 roku naszej ery wydaje się być łączone z końcem świata zapowiadanym przez Jezusa w tym rozdziale? Odpowiedzi mogą być tu tylko dwie i żadna nie jest korzystna dla ateistów i współczesnych krytyków Nowego Testamentu. Albo wbrew współczesnym krytykom uznamy, że Ewangelia Mateusza powstała przed 70 rokiem naszej ery i wtedy zrozumiemy czemu autor Mt 24 nie rozdzielił wyraźnie zapowiedzi zburzenia Jerozolimy od zapowiedzi końca świata. Albo uznamy z kolei, że Ewangelia Mateusza mogła powstać po 70 roku naszej ery ale jej autor wcale nie łączył zburzenia Jerozolimy z końcem świata w zapowiedziach Jezusa. Ta druga opcja jest zgodna z moją interpretacją Mt 24 przedstawioną wyżej. Warto tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną niekonsekwencję ateistów. A mianowicie uważają oni, jak już wiemy, że Jezus rzekomo pomylił się w swoich zapowiedziach końca świata na rok 70 naszej ery. A jednocześnie ci sami ateiści już milczą wobec faktu, że Jezus poprawnie zapowiedział zburzenie Jerozolimy na okres życia apostołów, którzy Go słuchali. Widać tu ewidentny brak konsekwencji u ateistów.


    Należy wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce. Niektórzy uważają, że można wybronić Jezusa jeszcze inaczej przed zarzutem o zapowiadanie końca świata na I wiek naszej ery. Jak wiemy z teologii, Syn Boży był w kenozie (uniżeniu) w czasie swego ziemskiego pobytu (por. Flp 2,5-8). Oznacza to, że jako człowiek nie posiadał pełnej wiedzy o planach Boga Ojca i mógł niejako pomylić się w tej kwestii. Taką opcję zdaje się wspierać notatka zawarta w Mt 24,36, w której czytamy, że o dokładnym terminie końca świata wie tylko Bóg Ojciec. Jeszcze dalej idzie notatka paralelna u Marka, który wręcz bezpośrednio stwierdza w Mk 13,32, że Syn nie zna dnia końca świata. Teksty te jakby na zasadzie notatek marginesowych wyjaśniają czytelnikom czemu wraz ze zburzeniem Jerozolimy w 70 roku naszej ery nie nastąpiło powtórne przyjście Jezusa. Ale wcale nie musi tak być i można to zinterpretować wręcz odwrotnie. Wtedy z informacji tych ponownie wyniknie kilka wniosków, które nie są korzystne dla ateistów i współczesnych krytyków Nowego Testamentu. Po pierwsze, po co autor Ewangelii Mateusza miałby przy pomocy kenozy usprawiedliwiać rzekomo niespełnioną zapowiedź Jezusa? Dużo łatwiej byłoby jej nie zapisać lub zapisać ją w sposób jeszcze bardziej niejednoznaczny. Wynika z tego zatem, że autor Ewangelii Mateusza wcale nie uważał, że Jezus łączył koniec świata ze zburzeniem Jerozolimy w 70 roku naszej ery. Jego uwaga z Mt 24,36, o niewiedzy Jezusa w temacie terminu końca świata, nie była więc rzekomym usprawiedliwieniem pomyłki Jezusa na podstawie kenozy. Wręcz przeciwnie, uwaga ta była w pełni spójna z całą wymową Mt 24: Jezus wcale nie łączył końca świata ze zburzeniem Jerozolimy i właśnie dlatego w zgodzie z samym sobą Ewangelista Mateusz mógł napisać w Mt 24,36, że Jezus przecież o tym nie wiedział. Po drugie, skoro uwaga paralelna Marka o niewiedzy Jezusa, zawarta w Mk 13,32, była jeszcze bardziej dosadna niż mniej dobitna notatka Mateusza zawarta w Mt 24,36, to świadczy to o tym, że to Marek uzupełniał Mateusza, a nie odwrotnie. Wniosek ten znowu zaprzecza współczesnym krytykom Nowego Testamentu, którzy bezpodstawnie uważają, że to Ewangelista Mateusz poprawiał Ewangelistę Marka i bazował na nim. Warto też dodać, że 13 rozdział Ewangelii Marka, który jest paralelny do Mt 24, jest jeszcze bardziej niejednoznaczny w kwestii łączenia końca świata ze zburzeniem Jerozolimy w 70 roku naszej ery. Ponownie wynika z tego, że to właśnie Marek pisał po Mateuszu bo starał się już uniknąć problemu utożsamienia proroctwa końca świata ze zburzeniem Jerozolimy w 70 roku naszej ery. Ale to już tak całkiem na marginesie.


    Reasumując - całkowicie bezpodstawny jest zarzut ateistów wobec Jezusa, przypisujący Mu zapowiadanie końca świata w 24 rozdziale Ewangelii Mateusza akurat na I wiek naszej ery. Nie można tego zarzutu wyprowadzić lub uzasadnić w sposób dedukcyjny z Mt 24. W niniejszym tekście skupiłem się tylko na zapowiedziach Jezusa. Niektórzy gimboateiści czepiają się jednak również autorów listów w Nowym Testamencie, którym także zarzucają, że spodziewali się oni końca świata w I wieku naszej ery. Zarzuty te są równie bezpodstawne i naciągane jak te omówione wyżej i również opierają się na nadinterpretacjach tekstu. Nie będę ich jednak już tutaj omawiał. Wychodzę bowiem z założenia, że nawet jeśli niektórzy autorzy listów w Nowym Testamencie spodziewali się końca świata jeszcze za swego życia, to były to jedynie ich prywatne nadzieje i zarazem nie były to już oczekiwania samego Jezusa. Kwestie te być może omówię specjalnym tekstem kiedy indziej ale chciałbym jednocześnie zaznaczyć, że zajmowałem się już tym tematem kilkanaście lat temu. Poniżej podaję linki do tekstów, w których czytelnicy mogą znaleźć moje szczegółowe odparcie zarzutów tyczących się niespełnionych zapowiedzi końca świata zawartych rzekomo w listach Nowego Testamentu.


    Jan Lewandowski, lipiec 2020.


PS Na zakończenie obiecane przeze mnie wyżej linki. Argument z Flawiusza, Tacyta i Yosippona wykorzystałem za wykładem Stanisława Sylwestrowicza, który można znaleźć na YouTube pod adresem:


https://www.youtube.com/watch?v=ovdouCwryCA&feature=youtu.be%20(od%2054:55) (od 54:55)


A nasze wcześniejsze teksty, w których na niniejszej stronie Apologetyki zajmowaliśmy się już rzekomymi nowotestamentalnymi proroctwami końca świata na I wiek naszej ery, można znaleźć pod tymi linkami:


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-jezus-przepowiedzia-swoj-powrot-w-czasie-zburzenia-jerozolimy,1180.htm


https://www.apologetyka.info/racjonalista/czy-jezus-przepowiedzia-apostoom-koniec-swiata-za-ich-zycia,72.htm

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane