Profesor Marcin Majewski wygaduje głupoty w kwestii zburzenia Jerycha
Marcin Majewski, katolicki celebryta i youtuber, jak sam się określa, rozpowiada ostatnio po sieci, że biblijna relacja o zburzeniu Jerycha, opisana w szóstym rozdziale Księgi Jozuego, to tylko fikcja literacka, którą archeologia podobno obaliła. Majewski w ogóle bardzo często zarzuca Biblii fantazjowanie, nie tylko w Starym Testamencie, ale nawet w Nowym Testamencie. Zdaniem Majewskiego Biblia w wielu miejscach jest podobno niewiarygodna historycznie i sprzeczna z faktami archeologicznymi oraz historycznymi. Brawo. Całkiem nieźle, jak na wierzącego w Biblię katolika.
Ksiądz Bańka, nie mniej znany youtuber katolicki, podjął polemikę z Majewskim w kwestii zburzenia Jerycha, wskazując na to, że archeologia nie dysponuje wnioskami pewnymi i nieomylnymi. Mamy tu tylko co najwyżej niepewne interpretacje znalezisk. Wspomnianą polemikę księdza Bańki z Majewskim można znaleźć tutaj:
https://youtu.be/oQqwTPHbbhk?si=2diiZrAB_WRHb_TL
https://youtu.be/k1mAHPgY5Sk?si=PqjLH-OxPqKENtHh
Ksiądz Bańka jednak nie wszedł w techniczne szczegóły tego zagadnienia. Zrobię to ja w niniejszym tekście.
Majewski naiwnie mniema, że „nauka” bezspornie „ustaliła” jakieś niby „fakty” w kwestii zburzenia Jerycha. Tymczasem w archeologii nie ma czegoś takiego jak „fakt naukowy”. W archeologii mamy co najwyżej przesłanki i ich sporne interpretacje. To samo w dużej mierze tyczy się również historii. Marcin Majewski musiał aż zrobić doktorat i habilitację, tylko po to, żeby nadal o tym nie wiedzieć.
Majewski twierdzi też, że ci, którzy nie są historykami, naukowcami lub archeologami, nie powinni krytykować „naukowych ustaleń” historyków. A dlaczego nie? Problem w tym, że nie istnieją żadne „naukowe ustalenia” historyków, a zwłaszcza archeologów. Jak już wspomniałem, istnieją jedynie interpretacje danych i przesłanek historycznych, do których każdy ma w zasadzie taki sam dostęp. Po drugie, dlaczego nie moglibyśmy krytykować ustaleń historyków i archeologów? To twierdzenie Majewskiego zalatuje serwilizmem i brakiem samodzielności intelektualnej (trochę słabo jak na naukowca). Historycy, archeolodzy, a nawet naukowcy nie są żadnymi świętymi krowami lub depozytariuszami wiedzy tajemnej. Majewski robi z historyków, archeologów i naukowców kastę wiedzy tajemnej. Wszystko to po to, aby uciszyć krytykę. Jednak to nie uciszy krytyki. Historycy, archeolodzy i nawet naukowcy są zwykłymi ludźmi, czasem tylko trochę bardziej zorientowanymi w czymś od nas (a czasem mniej). Jak najbardziej możemy ich sprawdzać i krytykować. Nie tylko możemy, ale wręcz powinniśmy. W czasach, w których dostęp do wiedzy specjalistycznej stał się powszechny i bardzo ułatwiony, możemy sami stać się ekspertami w wielu dziedzinach akademickich. No może poza zaawansowaną medycyną, taką jak chirurgia mózgu. Na szczęście historia i archeologia starożytna to nie chirurgia mózgu (i na nieszczęście dla Majewskiego i innych takich jak on, którzy próbują kneblować niewygodną dla nich krytykę).
Nawet gdyby Majewski obronił jeszcze ze sto doktoratów i otrzymałby jeszcze z dwieście profesur, a nawet gdyby został cesarzem jakiejś planety, to i tak nie zmieni to tego, że promowana przez niego modernistyczna wizja historii biblijnej nie jest niczym więcej niż tylko przestarzałym i dawno już przeterminowanym zestawem racjonalistycznych bajań o siedmiu krasnoludkach i królewnie Śnieżce, które przeniknęły do teologii. A Majewski jest modernistą, choć modernizm został potępiony przez papieży.
Liberalna teologia modernistyczna jest tylko zbiorem takich sobie banialuk i fantazji o tym, że opowieści biblijne są rzekomo późnymi legendami lub plagiatem podań wytwarzanych przez politeistycznych sąsiadów Izraela. Ale na te bajdurzenia liberalnych teologów nie ma i nigdy nie było żadnych dowodów. To są jedynie mityczne mrzonki wytwarzane przez ludzi, którym wydaje się, że są „naukowcami”, tylko dlatego, że ktoś przez pomyłkę lub z powodu znajomości nadał im jakiś tytuł naukowy. Nie dajcie się nabierać. Tak zwana „nauka” to tylko współczesna religia świecka, tyle tylko, że wyjątkowo zabobonna. A tak zwani „naukowcy” to kasta wyjątkowych lizusów i karierowiczów, którzy sprzedadzą się za każdy grant, jak tania ladacznica stojąca gdzieś pod latarnią. Nauka już od dawna nie ma nic wspólnego z poszukiwaniem prawdy. Została zideologizowana i zmonetyzowana. Oczywiście nie chcę nikogo konkretnego piętnować, bo zdarzają się też uczciwi ludzie z tytułami naukowymi, którzy mogą jeszcze poszukiwać prawdy, ale to już niestety tylko ekstrawagancka mniejszość.
Wróćmy jednak do sedna niniejszego artykułu, czyli do zagadnienia zburzenia Jerycha, opisanego w szóstym rozdziale Księgi Jozuego. Czy Biblia jedynie zmyśla w tej kwestii? Każdemu, kto lekceważąco podchodzi do historii starożytnej, nie tylko tej opisanej w Biblii, warto na wstępie przypomnieć historię Troi, w istnienie której archeolodzy również kiedyś nie wierzyli. Jednak to właśnie nowe odkrycia ośmieszyły i skompromitowały archeologów. Choć większość historyków uważała, że Troja istniała tylko na kartach epickiej powieści fabularnej Homera zatytułowanej Iliada, niemiecki archeolog-amator Heinrich Schliemann postanowił wyruszyć na jej poszukiwania. Troja został odkryta przez Heinricha Schliemanna w 1870 roku.
Ta relacja, a właściwie cała historia ponownego odkrycia Troi, dostarcza pewnych interesujących paraleli do archeologii biblijnej. Co dziwne, chociaż istnieje wiele pozornych paraleli, archeologia Troi nie jest obecnie nękana zbyt wieloma argumentami.
Każdy archeolog nieuchronnie podchodzi do każdego zadania z pewnym zestawem założeń, a każda archeologiczna interpretacja obejmuje wysoce subiektywne osądy ze strony interpretatora.
Prace Garstanga (które potwierdziły biblijną relację) i prace Kathleen Mary Kenyon (która rzekomo obaliła Garstanga) są często cytowane w odniesieniu do biblijnego Jerycha (obecnie Tell es-Sultan).
Najpierw kilka informacji, które należy mieć na uwadze. Konwencjonalna chronologia dla tego okresu i miejsca jest następująca:
Środkowa epoka brązu 1 2150-2000 p.n.e.
2A 2000-1750 p.n.e.
2B 1750-1550 p.n.e.
Późna epoka brązu 1 1550-1400 p.n.e.
2A 1400-1300 p.n.e.
2B 1300-1200 p.n.e.
Choć rzadko jest to wyjaśniane w kontekście takich podziałów chronologicznych, żaden archeolog nie twierdzi, że dokładnie o północy 1 stycznia 1549 roku p.n.e. wszystkie wioski i miasta w regionie nagle wyrzuciły wszystkie swoje rzeczy ze środkowej epoki brązu i kupiły zupełnie nowe, nigdy wcześniej nie widziane rzeczy z późnej epoki brązu. Na pewno zachodzi tu jakieś nakładanie się. Bez wątpienia niektórzy ludzie trzymali swoje rzeczy ze środkowej epoki brązu po 1550 roku. Tak więc nie zawsze możemy ustalić dokładną datę ruin, tylko ogólną datę.
Standardowy argument jest jednak następujący: Jozue żył w późnej epoce brązu. Nie było Jerycha, poza być może małą wioską, w późnej epoce brązu, stąd opis w Biblii jest fikcyjny. Taki punkt widzenia prezentuje wielu dzisiejszych uczonych, nic więc dziwnego, że Majewski nie chce odstawać od tego peletonu i uległ ich wpływom.
Nowsze odkrycia sugerują jednak, że Jerycho Jozuego należy utożsamiać z innym poziomem stanowiska Tell es-Sultan w całości - datowanym na środkową epokę brązu, co rzeczywiście, jak wcześniej sugerowano, mogło być miastem, o którym mowa w Księdze Jozuego.
Część problemu polega na tym, że Garstang i Kenyon poszli za standardowym założeniem, że exodus miał miejsce około 1200 roku przed Chrystusem, opierając się przede wszystkim na domniemanym anachronizmie stwierdzającym, że Izraelici pracowali w Ramzes (Wj 1,11) i że miasto zostało nazwane na cześć Ramzesa II, a także na standardowym założeniu, że Izraelici nie najechali Palestyny, ale zaangażowali się w stopniowe osiedlanie.
Jednakże Stary Testament wskazuje na oś czasu, która umieszcza exodus na około 1447 rok przed Chrystusem. Oś czasu Starego Testamentu uznano za niedokładną, opierając się na założeniu stopniowego osiedlania się i na nazwie miasta Ramzes - pomijając oczywiste rozwiązanie, że nazwa miasta Ramzes była późniejszym komentarzem skryby, mającym zastąpić nazwę miasta, które już nie istniało, podobnie jak „Dan” jest nazwane w Księdze Rodzaju, chociaż miasto to nie istniało w opisywanym czasie.
Data 1447 p.n.e. umieszcza Jozuego bliżej środkowej epoki brązu, ale nadal w późnej epoce brązu - według konwencjonalnej chronologii - o około 100 lat później. Czy można zamknąć tę lukę tak, aby Jozue zdobył miasto w środkowej epoce brązu?
Pierwsze pytanie dotyczy tego, czy powinniśmy się tym w ogóle przejmować. Dowody z Jerycha środkowego brązu tak dobrze pasują do narracji Jozuego, że wydaje się, iż nie należy dopuszczać jakiegoś błędu w nowoczesnym datowaniu. Warto to rozważyć, ponieważ datowanie pozostałości Jerycha zmieniało się kilkakrotnie w historii wykopalisk na tym stanowisku.
Bryant G. Wood opublikował swoją analizę w 1990 roku (Bryant G. Wood, Did the Israelites Conquer Jericho?, „Biblical Archaeology Review”, marzec-kwiecień 1990). Nie jesteśmy w stanie oddać w pełni sprawiedliwości jego argumentom. Wystarczy powiedzieć, że na podstawie kilku czynników (dane ceramiczne, dowody skarabeuszy, datowanie radiowęglowe i rozważania stratygraficzne) stwierdził, że miasto środkowego brązu jest rzeczywiście tym, które padło ofiarą Jozuego (choć przypisuje on to zniszczenie trzęsieniu ziemi, a nie Bogu).
Często podkreśla się fakt, że datowanie radiowęglowe Wooda musiało zostać wycofane z powodu błędu British Museum (które musiało również wycofać inne ustalenia z tego samego powodu). Jednak datowanie przeprowadzono na przedmiotach drewnianych, a datowanie radiowęglowe podaje datę wzrostu drewna, a nie datę jego spalenia, a mało prawdopodobne jest, że przedmiot drewniany był używany przez dłuższy czas.
Główny argument Wooda dotyczył datowania Kenyon (tamże, s. 175) opartego na błędnym logicznie argumencie z milczenia – rodzaju ceramiki, której nie znaleziono. Argumenty oparte na takim wnioskowaniu z milczenia są dalekie od przekonujących, zwłaszcza że wykopano tylko minimalną część danego stanowiska, w tym Jerycho. Przypominam, że wnioskowanie ex silentio z milczenia jest błędne logicznie i więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:
https://www.apologetyka.info/ateizm/argument-ex-silentio-w-pracach-racjonalistow,258.htm
Co więcej, Kenyon nie miała racji, spodziewając się znaleźć ten konkretny rodzaj ceramiki w biedniejszej części miasta, gdzie prowadziła wykopaliska, zwłaszcza, że sama przyznała, iż Jerycho znajdowało się poza szlakiem handlowym dla bogatszych towarów. Aby przypieczętować sprawę Wood sprawdził raport Garstanga i znalazł przykład ceramiki, która była wyraźnie lokalnie produkowaną imitacją ceramiki, której Kenyon szukała i której nie znalazła – co wskazuje na świadomość jej istnienia. Wood uzupełnił swoje ustalenia badaniem lokalnej ceramiki.
Zignorowanie pracy Wooda byłoby obskurantyzmem, a podawanie Jerycha jako przykładu obalenia Biblii jest nieodpowiedzialne.
Drugi autor, który powiązał Jerycho w środkowym okresie brązu z podbojem Jozuego, obrał zupełnie inną ścieżkę niż Wood – ścieżkę, która nawet nie zaczynała się w Jerychu. David M. Rohl, egiptolog, próbował rozwiązać różne nieścisłości w standardowej chronologii egipskiej i tylko przypadkowo (ponieważ historie Egiptu i Izraela są tak ściśle powiązane) udało mu się rozwiązać całkiem sporo problemów biblijnych – wśród nich ten dotyczący Jerycha. Mówiąc wprost, Rohl dostarczył mocnych dowodów na to, że chronologię egipską należy przesunąć o jakieś 300-400 lat do przodu. Służy to również przesunięciu środkowej epoki brązu do przodu, wprost na ścieżkę Jozuego (David M. Rohl, Pharaohs and Kings: A Biblical Quest, New York: Crown, 1995, s. 303-304).
Jednak niezależnie od ich pracy, Środkowy Brąz Jerycha, do którego odwołują się Wood i Rohl, dostarcza uderzającej korelacji z relacją o podboju Jozuego. Mur z cegły mułowej, który był główną obroną miasta, i który w swoim pierwotnym stanie był raczej „wielkim średniowiecznym zamkiem” (John J. Bimson, Redating the Exodus and Conquest, Sheffield: JSOT, 1978, s. 128), w niektórych miejscach dosłownie zawalił się na zewnątrz (John R. Bartlett, Jericho, Grand Rapids: Eerdmans, 1982, s. 85), formując w ten sposób prymitywną rampę na drodze do miasta. Domy i budynki użyteczności publicznej miasta zostały wewnątrz zaczernione przez „poważny pożar” (David M. Rohl, Pharaohs and Kings: A Biblical Quest, dz. cyt., s. 304), „zniszczone gwałtownie przez ogień” (Piotr Bienkowski, Jericho in the Late Bronze Age, Aris and Phillips, 1986, s. 127), co jest zgodne z wydarzeniami opisanymi w Jozuego 6,24:
„Potem spalili całe miasto i wszystko, co w nim było”.
Znaleziono także „duże dzbany magazynowe wypełnione po brzegi zwęglonym ziarnem” (Piotr Bienkowski, Jericho in the Late Bronze Age, dz. cyt., s. 304; por. też John R. Bartlett, Jericho, dz. cyt., s. 88) – co jest zgodne nie tylko ze spaleniem, ale i z tym stwierdzeniem:
„Jordan jest wezbrany przez cały okres żniwa” (Joz 3,15).
Izraelici przekroczyli Jordan w czasie żniw – i wygląda na to, że dotarli do Jerycha tuż przed zakończeniem żniw.
Miasto, o którym mowa, charakteryzuje się również „dużą liczbą grobowców z wieloma pochówkami” (Piotr Bienkowski, Jericho in the Late Bronze Age, dz. cyt., s. 126; John R. Bartlett, Jericho, dz. cyt., s. 89), ze średnią liczbą dwudziestu pochówków w każdym (najwięcej w jednym grobowcu było czterdzieści), przy czym łącznie pochowano około tysiąc sto pięćdziesiąt osób. Te zgony są w większości powiązane z dżumą, co dobrze pasuje do informacji ze Starego Testamentu o zarazie w Lb 22-24 (John J. Bimson, Redating the Exodus and Conquest, dz. cyt., s. 131).
Bartlett podsumowuje dane w następujący sposób:
„Koniec Jerycha z epoki środkowego brązu był gwałtowny, co pokazują spalone ruiny ostatniego poziomu budynków ze środkowego brązu po południowo-wschodniej stronie Tell. Zrujnowane ściany pokryte są warstwą spalonych gruzów o grubości jednego metra, zmytych z wyższych partii zbocza. Ta warstwa wyraźnie pokazuje, że wyższe budynki zostały spalone, a po zniszczeniu terenu nastąpił znaczny okres erozji” (John R. Bartlett, Jericho, dz. cyt., s. 93).
Wreszcie, zgodnie z Księgą Jozuego 6,19, gdzie zapisano, że Izraelici zabrali z miasta naczynia ze srebra, złota, mosiądzu i żelaza, na tym terenie znaleziono bardzo mało złota.
Niektóre notatki w książce Chaima Herzoga i Mordechaja Gichona pt. Battles of the Bible dostarczają interesującego potwierdzenia relacji o Jerychu i odpowiadają na pewne sceptyczne zarzuty. Herzog i Gichon zauważają (tamże, s. 434-435), że wybór Jerycha jako punktu wyjścia do podboju Kanaanu jest logiczny. Zdobycie Jerycha zapewniłoby „ustanowienie przyczółka na zachód od Jordanu” i było jedyną realną opcją, aby to zrobić. Zdobycie Jerycha umożliwiło „pozyskanie żyznej bazy obfitującej w owoce i wodę, a także kontrolę nad źródłem wody, co było kluczowe dla wszelkiego ruchu w tym obszarze”. Rekrutacja Rachab (por. Joz 2,1n) jako źródła informacji jest zgodna z wykorzystaniem mieszkańców miast, zwłaszcza prostytutek (lub karczmarzy, którą mogła być Rachab) jako źródeł z powodu ich łatwego dostępu do niefrasobliwych rozmów gości.
Tekst z Joz 3,14-17 mówi o zablokowaniu Jordanu. Jeszcze w 1927 roku wydarzyło się to samo, gdy zawalił się klif i zablokował rzekę na dwie i pół godziny. W 1267 roku podobna blokada trwająca szesnaście godzin pozwoliła muzułmańskiemu sułtanowi zbudować fundamenty mostu (por. Ch. Herzog, M. Gichon, Battles of the Bible, dz. cyt., s. 46-47).
I na koniec - krytykanci historii biblijnej o zburzeniu Jerycha często pytają: co dobrego przyniosło Izraelitom tak częste obchodzenie Jerycha? (patrz Joz 6,11n). Herzog i Gichon zauważają, że jest to zgodne ze starożytną strategią wojskową. Przykład tego typu zajścia w historii starożytnej wojskowości podaje rzymski pisarz Frontinus:
„Gdy Gneaus Pompejusz pewnego razu nie mógł przeprawić się przez rzekę, ponieważ wojska wroga stacjonowały na przeciwległym brzegu, przyjął sztuczkę polegającą na wielokrotnym wyprowadzaniu swoich wojsk z obozu i z powrotem. Następnie, gdy wróg w końcu został oszukany i przestał pilnować dróg przed rzymskim natarciem, wykonał nagły skok i dokonał przeprawy”.
„Siedem okrążeń miasta” nie było zwykłą grą, ale sposobem na rozluźnienie się mieszkańców Jerycha i przyzwyczajenie ich do procesji, a także na danie im fałszywego poczucia bezpieczeństwa – co miało ich jeszcze bardziej osłabić i sprawić, że nie byliby przygotowani na ostateczny atak.
Podsumowanie
W ten oto sposób szybko i łatwo odparliśmy wszystkie tak zwane zarzuty archeologów i historyków wobec biblijnej historii o zburzeniu Jerycha z szóstego rozdziału Księgi Jozuego. Jakie były te zarzuty? Marne. Wcale nie są one solidne, jak wmawiają nam przeróżnej maści moderniści pokroju Majewskiego i inni rzekomi „racjonaliści”. Archeologia – choć niektórzy mogą niechętnie to przyznać – jest w równym stopniu sztuką, co nauką. Interpretacja i założenia nieuchronnie będą rządzić wynikami w pewnym stopniu, niezależnie od tego, kto wykonuje pracę – czy będzie to fundamentalista, czy tak zwany sceptyk. Jako podstawową przesłankę należy uwzględnić to, że archeologii rzadko kiedy udaje się dopasować źródła pisane do dowodów wykopaliskowych. Tylko odnalezienie niezwykle dobrze zachowanych inskrypcji może pozwolić na tak pozytywną korelację (i jest wiele przypadków, w których i to nie było wystarczające, aby osiągnąć wiarygodną rekonstrukcję historyczną). A tymczasem ruiny Tell es-Sultan, czyli biblijnego Jerycha, obejmują masywne, zawalone i spalone konstrukcje z cegły mułowej. I nie ma tu mądrych, z Majewskim włącznie, choćby nawet jeszcze sto doktoratów lub dwieście profesur mu nadali.
A zatem w kwestii biblijnej historii o zburzeniu Jerycha (i nie tylko w przypadku tej historii) nie istnieją żadne tak zwane „twarde fakty” historyczne i archeologiczne, które zaprzeczałyby Biblii, jak to wmawia nam Majewski i inni „racjonaliści” oraz moderniści. Mamy tylko archeologiczne dane i przesłanki, które możemy różnie interpretować, w tym też w taki sposób, że będzie to na korzyść biblijnej relacji o zburzeniu Jerycha i nie będzie z nią sprzeczne. Dlaczego tacy jak Majewski nam o tym nie mówią? Ano dlatego, że najwyraźniej nie jest to w ich interesie. Zamiast tego wolą oni uderzać w Biblię i podlizywać się tak zwanej „nauce” zahaczającej o obszar Biblii, która w zasadzie nie stała się już niczym innym, niż tylko nową świecką religią wojujących sekularystów. Takiemu oto złotemu cielcowi służą moderniści.
A zatem, reasumując, jak zwykle wyszło na to samo, co zawsze. To, co jest nam przez ateistów, „racjonalistów” i modernistów prezentowane jako „twardy fakt naukowy” („nie było zburzenia Jerycha”) okazało się być jedynie kłębkiem błędnych nadinterpretacji, naciąganych przesłanek i błędów logicznych (tak powszechny wśród ateistów i „racjonalistów” błąd logiczny ex silentio). Wyszło jak zwykle. Ateistyczne „fakty” nie są żadnymi faktami. Gdy ateista mówi ci, że coś jest „faktem”, to możesz być pewien, że właśnie wciska ci kit w biały dzień. Sprawdziłem to na przestrzeni wielu lat i zawsze tak się okazywało. Zawsze, gdy ateista wmawia ci, że coś jest „faktem”, to powinna ci się zapalać czerwona lampka.
Verificator, kwiecień 2025.
PS Niniejszy tekst powstał na podstawie artykułu Jamesa Patricka Holdinga pt. Jericho and the Bible. Nie jest jednak jego kompletnym tłumaczeniem. Wykorzystałem te spostrzeżenia Holdinga, które uznałem za najistotniejsze. Dodałem też dużo od siebie, niemal drugie tyle, co wykorzystałem od Holdinga. Z oryginałem tekstu Holdinga można zapoznać się pod tym linkiem:
https://www.tektonics.org/gk/jericho.php