Włodzimierz Bednarski

Czy Świadkowie Jehowy są „domokrążcami”?

dodane: 2016-03-24
Świadkowie Jehowy obruszają się, gdy ich ktoś nazwie "domokrążcami". Ale czy oni rzeczywiście nimi są, czy nie? Nasz artykuł ukazuje całą historię metod "krążenia" od domu do domu, stosowanych przez Świadków Jehowy.

Czy Świadkowie Jehowy są „domokrążcami”?

 

         Na początku trzeba przyznać, że Świadkowie Jehowy obecnie mniej, niż kiedyś, chodzą „od domu do domu”, a więc coraz mniej są „domokrążcami”. Przyczyniły się do tego dwie rzeczy, to znaczy Internet i wprowadzone stojaki z literaturą, które wyjątkowo nie sprzyjają chodzeniu „od drzwi do drzwi”.

 

         Internet od roku 1997

 

         „Przez Internet. (...) Świadkowie Jehowy zaczęli robić użytek z tego środka masowego przekazu w roku 1997” (Królestwo Boże panuje! 2014 s. 74-76).

 

„Aby pomóc nam ‛dokładnie pełnić swe usługiwanie’, serwisy internetowe watchtower.org, jw-media.org i jw.org połączono w jeden przebudowany serwis jw.org” (Nasza Służba Królestwa Nr 12, 2012 s. 3).

 

         Stojaki z literaturą od roku 2011

 

W roku 2011 rozpoczęto testowanie w Nowym Jorku świadczenia ze „stojaków” (Nasza Służba Królestwa Nr 7, 2013 s. 4).

 

W Polsce w roku 2013 wprowadzono „przenośne stojaki z literaturą” do wystawiania na uczęszczanych przez przechodniów ulicach (Nasza Służba Królestwa Nr 7, 2013 s. 6). Na Zachodzie rozstawiano je o rok wcześniej (ilustracja Strażnica 15.10 2012 s. 1).

 

         A jak było w przeszłości?

         Otóż dawne ich metody nauczania i głoszenia były oparte na chodzeniu „od domu do domu”, więc nie dziwmy się, że zwano Świadków Jehowy „domokrążcami”. Te ich dawne formy nauczania związane z poruszaniem się „od drzwi do drzwi” to:

 

kolportaż czasopism, traktatów i książek;

używanie przenośnego gramofonu;

używanie kart świadectwa.

 

         Kolporterzy sprzedający publikacje od roku 1881

 

         „W kwietniu 1881 roku po raz pierwszy skierowano do oddanych Bogu kobiet i mężczyzn zachętę, by w miarę możliwości poświęcali znaczną ilość czasu na służbę kolporterską. Mieli oferować osobom prywatnym i przedsiębiorcom niewielką książkę objaśniającą prawdy biblijne oraz proponować prenumeratę Strażnicy” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 558).

 

„W roku 1908 siostra White oraz inni gorliwi głosiciele Królestwa proponowali ludziom taki zestaw sześciu tomów oprawnych w płótno za 1 dolara i 65 centów. Zamiast od razu wręczać domownikom książki, zbierali zamówienia i wracali później – zwykle w dniu wypłaty – aby dostarczyć publikacje w zamian za pokrycie skromnych kosztów druku (...) Pragnąc temu zaradzić, brat James Cole zaprojektował składaną, dwukołową ramę, do której za pomocą śrub można było przytwierdzić walizkę. Uwolniony od noszenia ciężkich kartonów z książkami, wynalazca tak to skomentował: »Nie zamierzam urywać sobie rąk«. Swój nowy wehikuł zaprezentował zachwyconej publiczności w roku 1908 na zgromadzeniu w Cincinnati w stanie Ohio. Po obu stronach ramy wygrawerowano angielską nazwę »Dawn-Mobile«, ponieważ jego głównym ładunkiem miały być tomy Brzasku Tysiąclecia (czyli Millennial Dawn). Po krótkim treningu transportowanie walizki wypełnionej tuzinami książek stawało się łatwą czynnością, do której wystarczała jedna ręka. Wysokość pojazdu można było regulować, a koła swobodnie toczyły się w koleinach zostawianych przez powozy. Po dniu spędzonym w służbie gumowe koła składało się do boku walizki i wygodnie wracało do domu pieszo lub tramwajem” (Strażnica 15.02 2012 s. 31-32).

 

         „Do roku 1938 liczba kolporterów, rozpowszechniających czasopisma i książki, wzrosła do 110 [w Japonii]” (Rocznik Świadków Jehowy 1998 s. 68).

 

         „Karty świadectwa” od roku 1933

 

„Pod koniec roku 1933 wprowadzono nową metodę głoszenia. Na wstępie wręczano domownikowi do przeczytania kartę świadectwa z krótkim orędziem. Stanowiła ona dużą pomoc szczególnie dla nowych głosicieli, którzy w tamtych czasach nie byli zbytnio zaprawiani do służby. Kiedy domownik przeczytał kartę, Świadkowie na ogół jedynie krótko ją komentowali; niektórzy rozwijali temat, korzystając przy tym z Biblii. Kart świadectwa używano jeszcze długo w latach czterdziestych. Dzięki nim można było szybko opracować teren, dotrzeć do większej liczby ludzi, wręczyć im sporo cennej literatury biblijnej, dawać jednakowe świadectwo, a nawet przekazywać orędzie w języku obcym. Niestety, dochodziło też do niezręcznych sytuacji, na przykład gdy domownik brał kartę i zamykał drzwi. Chcąc ją odzyskać, głosiciel musiał zapukać jeszcze raz!” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 564).

 

         „Bardzo ucieszyłam się z wprowadzenia kart świadectwa. (...) Nie wszyscy potrafiliśmy umiejętnie przedstawiać dobrą nowinę (...) wielu uważało, że nie umie się poprawnie wysławiać (...) czasem spotykaliśmy osoby, które sądziły, że jesteśmy niemowami. W pewnym sensie wielu z nas rzeczywiście nie potrafiło mówić” (Królestwo Boże panuje! 2014 s. 81).

 

         Gramofony od roku 1934

 

„Skuteczność posługiwania się tymi urządzeniami zachęciła do wprowadzenia jeszcze jednej nowości głoszenia od domu do domu z lekkimi gramofonami. W roku 1934 Towarzystwo rozpoczęło produkcję przenośnych gramofonów i serii płyt” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 87).

 

„Jehowa zrządził teraz tysiące aparatów głośnikowych czyli gramofonów z mową na płytach, aby były używane do kierowania uwagi ludzi dobrej woli na Króla i jego królestwo. Wierni świadkowie będą używali tych maszyn i płytów” (Strażnica 01.02 1939 s. 46 [ang. 01.12 1938 s. 365]).

 

Temu głosicielowi, który jest zdania, że nie potrzebuje używać gramofonu, brakuje wyrozumienia swojej odpowiedzialności, albo ośrodkowany jest samolubstwem” (Strażnica 15.04 1939 s. 128 [ang. 01.02 1939 s. 48]).

 

         Głoszenie, szczególnie od roku 1944

 

„Do roku 1944 Świadkowie Jehowy nabyli jednak więcej doświadczenia w samodzielnym wygłaszaniu kazań, wobec czego zaniechano pracy z gramofonem” (Przebudźcie się! Rok LXVI [1985] Nr 7 s. 6).

 

         Od roku 1943 rozpoczęto wszystkich Świadków Jehowy szkolić w nauczaniu i głoszeniu, ale dotyczyło to początkowo tylko mężczyzn (!):

 

„Od roku 1943 każdy zbór Świadków Jehowy na świecie organizuje w swej Sali Królestwa teokratyczną szkołę służby kaznodziejskiej” (Wspaniały finał Objawienia bliski! 1993 s. 63).

 

         „Szkoła ta od chwili powstania okazała się bardzo pomocna dla sług Jehowy. Dość szybko dało się zauważyć znaczną poprawę umiejętności przemawiania. Dlatego też po roku 1944 gramofony, którymi posługiwano się przez 10 lat, ustąpiły miejsca ustnemu świadectwu, dawanemu przez teokratycznych głosicieli przy drzwiach i w domach ludzi” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 93).

 

         Widzimy z powyższego, że stosowane przez Świadków Jehowy formy pracy w terenie powodowały, że ludzie zaczęli nazywać ich „domokrążcami”, bo rzeczywiście chodzili i sprzedawali, a później rozdawali, „od domu do domu” swoją literaturę.

         Robili to samo, co robił wcześniej prezes Towarzystwa Strażnica J. Rutherford (1869-1942), pracujący jako akwizytor, który później szczególnie kładł nacisk na chodzenie „od drzwi do drzwi”:

 

         „Ciekawe, że chcąc opłacić studia, Rutherford przez jakiś czas sprzedawał po domach encyklopedie [w ang. from house to house]. Nie była to łatwa praca – częstokroć szorstko go odprawiano. Pewnego razu w drodze z jednej farmy do drugiej wpadł do lodowatego potoku i omal nie przypłacił tego życiem” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 67).

 

         Jednak nie tylko ludzie z osobna uważali Świadków Jehowy za „domokrążców”, ale i władze cywilne, o czym samo wspomina Towarzystwo Strażnica:

 

„Głosiciele czy domokrążcy? U progu drugiej wojny światowej publiczna działalność kaznodziejska Świadków Jehowy znalazła się pod obstrzałem gwałtownej opozycji. Lokalne zarządzenia, wymagające od akwizytorów i domokrążców uzyskiwania zezwoleń, zastosowano niesłusznie do działalności kaznodziejskiej Świadków” (Przebudźcie się! Nr 7, 1988 s. 26).

 

         Dzisiaj Towarzystwo Strażnica uważa termin „domokrążcy” za obraźliwy i zaprzecza, że nimi są jego głosiciele.

My jednak dziś nie uważamy Świadków Jehowy za „domokrążców handlujących” literaturą, ale za chodzących „od drzwi do drzwi”. To jest istotą słowa „domokrążca”.

Oni zaś powołują się na dawne swe problemy z wymiarem sprawiedliwości w USA, dotyczące handlu publikacjami (patrz Królestwo Boże panuje! 2014 s. 140-142):

 

„sprawy sądowe: (...) nie są domokrążcami” (Skorowidz do publikacji Towarzystwa Strażnica 1986-2000, 2003 s. 507).

 

         Widzimy zatem, że Świadkowie Jehowy są dziś nazywani „domokrążcami” w zwykłym znaczeniu tego słowa, jako chodzący „od domu do domu”, a nie jako sprzedający (handlujący) swoją literaturę, jak to robili kiedyś. Chyba, że ktoś uważa, że oni „kupczą Słowem Bożym”, jak to napisano w Biblii:

 

         „Nie jesteśmy bowiem jak wielu, którzy kupczą słowem Bożym, lecz ze szczerości, jak od Boga mówimy w Chrystusie przed Bogiem.” 2Kor 2:17.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane