Włodzimierz Bednarski

Kto mógł zostać prezesem Towarzystwa Strażnica po śmierci C. T. Russella? (cz. 1)

dodane: 2018-11-14
Prezesem Towarzystwa Strażnica po śmierci C. T. Russella został sędzia J. F. Rutherford, czym przyczynił się do rozpadu tej organizacji na kilka grup badaczy Pisma Świętego. A kto mógłby zostać zamiast niego przywódcą Towarzystwa? Artykuł nasz daje odpowiedź na to pytanie.

Kto mógł zostać prezesem Towarzystwa Strażnica po śmierci C. T. Russella? (cz. 1)

 

         Na początku wymieniamy rozdziały, z których składa się nasz artykuł:

 

Testament C. T. Russella i Komitet Redakcyjny

Alexander H. Macmillan

William E. Van Amburgh

Alfred I. Ritchie

Andrew N. Pierson

 

         Trzy pierwsze rozdziały przedstawiamy w tym artykule, a pozostałe dwa w drugiej jego części.

 

Testament C. T. Russella i Komitet Redakcyjny

 

         C. T. Russell (ur. 1852), prezes Towarzystwa Strażnica, zmarł niespodziewanie w roku 1916 w pociągu podczas podróży po Stanach Zjednoczonych, gdy wygłaszał swoje kazania:

 

„W pewnym małym mieście tego stanu zwłoki jego wyniesiono z pociągu i ułożono na platformie przeładunkowej stacji kolejowej do czasu przewiezienia ich do Pittsburgha celem pochowania na tamtejszym cmentarzu” (Strażnica polonijna maj 1951 s. 75 [ang. 15.07 1950 s. 216]).

 

         W związku z tym nie zdążył on pozostawić po sobie konkretnych wytycznych dotyczących zarządzania Towarzystwem Strażnica. Został po nim jedynie testament z roku 1907 („Jedno z takich zabezpieczeń zostało wyłuszczone w jego testamencie z dnia 27 czerwca 1907 roku” – Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 13 s. 27-28), który jednak nie odnosił się do powyższego (do zarządu), a tylko do kolegium redagującego czasopismo Strażnica. Testament ten był napisany, jak widać, dziewięć lat przed śmiercią C. T. Russella i jedna ze wskazanych w nim osób już nie żyła (J. Edgar, zm. 1910). Oto kluczowe słowa z niego:

 

„Nazwiska braci komitetu redakcyjnego są następujące:

William E. Page,

William E. Van Amburgh,

Henry Clay Rockwell,

E. W. Brenneisen,

F. H. Robison.

Nazwiska pięciu innych, których polecam jako najodpowiedniejszych do zapełnienia wakującego miejsca w komitecie redakcyjnym są następujące:

E. Burgess, Robert Hirsch. Issaak Hoskins, Geo. H. Fisher (Scranton), J. F. Rutherford, Dr John Edgar” (Strażnica grudzień 1916 s. 5 [patrz też Kryzys sumienia R. Franz 2006 s. 463, por. fotokopia angielskiego oryginału s. 461]).

 

         Co ciekawe, choć C. T. Russell mówi o „pięciu” rezerwowych, to jednak wymienia ich sześciu!

         Towarzystwo Strażnica tak oto po latach komentuje ten skład komitetu i pierwsze jego zmiany:

 

„W testamencie Russella wymieniono następujących członków Komitetu Redakcyjnego: William E. Page, William E. Van Amburgh, Henry Clay Rockwell, E. W. Brenneisen i F. H. Robison. Podano też inne osoby, które mogłyby objąć wolne stanowiska: A. E. Burgess, Robert Hirsh, Isaac Hoskins, G. H. Fisher, J. F. Rutherford i John Edgar. Jednakże Page i Brenneisen od razu zrezygnowali – Page nie mógł się przeprowadzić do Brooklynu, a Brenneisen (znany później jako Brenisen) musiał podjąć pracę zarobkową, aby utrzymać rodzinę. W ich miejsce członkami Komitetu Redakcyjnego zostali Rutherford i Hirsh, których nazwiska zamieszczono w Strażnicy z 1 grudnia 1916 roku” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 64).

 

         Widzimy, że J. F. Rutherford dość przypadkowo i bardzo szczęśliwie oraz rychło, bo już w listopadzie 1916 roku, dostał się do Komitetu Redakcyjnego!

         Było to być może dla niego ‘trampoliną’ i pierwszym etapem do zostania w styczniu 1917 roku prezesem Towarzystwa Strażnica.

      

         W roku 1925 J. F. Rutherford zaczął rozprawiać się z Komitetem Redakcyjnym, pozostawionym testamentem przez C. T. Russella. Nie wiadomo czemu w polskiej Strażnicy angielski termin editorial committee (Komitet Redakcyjny) oddano dwukrotnie przez określenie „komitet śledczy” (czyżby ironicznie?):

 

„Artykuł pod tytułem »Narodzenie Narodu« wydrukowany był w Strażnicy z 1 marca (w języku polskim z 15 kwietnia) 1925 zaraz na początku pierwszego miesiąca żydowskiego i to pokazało, że królestwo zaczęło funkcjonować. Komitet śledczy [w ang. editorial committee], który był wybrany przez ludzi, wówczas miał przypuszczalną kontrolę nad wydawaniem Strażnicy. Większość tego komitetu nie chciała dopuścić do wydania artykułu pod tytułem »Narodzenie Narodu«, lecz z łaski Jehowy artykuł ten był wydrukowany. To rzeczywiście zaznaczyło początek końca tego komitetu śledczego [w ang. editorial committee] i pokazało, że Jehowa sam kieruje swoją organizacją” (Strażnica 15.08 1938 s. 249 [ang. 15.06 1938 s. 185]).

 

         Rzeczywiście w roku 1931 J. F. Rutherford wraz z podległym sobie zarządem Towarzystwa rozprawił się całkowicie z Komitetem Redakcyjnym, który zaistniał dzięki testamentowi C. T. Russella:

 

         „Strażnica jest jednym ze środków, które Bóg używa do pouczania swego ludu. Strażnica jest pod dozorem Strażnicy Towarzystwa Biblijnego i Broszur. W międzyczasie Rada Dyrektorów [ang. The Board of Directors] zgodnie z uchwałą obaliła Komitet Wydawczy [ang. Editorial Committee], który istniał i ukazywał się w Strażnicy, ponieważ nie widziała poparcia tegoż przez Pismo Święte. W miejsce Komitetu Wydawczego czyli Redakcyjnego znajduje się następujący tekst: »A wszyscy synowie twoi będą wyuczeni od Jehowy, i obfitość pokoju będą mieli synowie twoi.« (Izajasza 54:13) Poza tem przyjęto nową okładkę dla Strażnicy, co jest dostatecznie poparte przez Pismo Święte” (Strażnica 01.02 1932 s. 41 [ang. 01.12 1931 s. 360-361]).

 

         Interesujące jest to, że Komitet Wydawczy nie miał poparcia w Biblii, a Rada Dyrektorów ma rzekomo takie poparcie.

 

         G. H. Fisher, który był w Komitecie Redakcyjnym do roku 1924, zarzucił J. F. Rutherfordowi (opisał to w przywołanym poniżej liście z 1929 i 1932 r.), że odrzucił on następujące żądanie C. T. Russella co do Komitetu Redakcyjnego, wyrażone w testamencie:

 

         „Wszystkie artykuły jakie mają wychodzić w Zion’s Watch Tower (Strażnica), powinny mieć uznanie co najmniej trzech z komitetu składającego się z pięciu. Żądam także aby, jeżeli jaki artykuł uznany przez trzech a pozostały jeden lub dwóch członków komitetu nie zgadzali się na ich poglądy, takie artykuły powinny być zostawione do dalszej rozwagi, modlitwy i dyskusji; na przeciąg trzech miesięcy, zanim mógłby być publikowany i aby tak dalece, jak to możebne jedność wiary i związki pokoju mogły być zachowane w zarządzie redakcyjnym tego pisma” (Strażnica grudzień 1916 s. 4 [ang. 01.12 1916 s. 5999, reprint]).

 

         Oto słowa z listu G. H. Fishera:

 

         „Brat Rutherford powiedział, że da drukować co będzie chciał, bez względu na wydawców. (...) Potem brat Rutherford w celu unieważnienia mego protestu podał pod głosy, że głos jednego wydawcy nie może zatrzymać przedstawionego artykułu, ale że cztery głosy za artykułem mają być wystarczające, aby artykuł mógł być wydrukowany. Brat Rutherford zawsze głosuje za siebie i za brata Hemery, tak, iż teraz tylko większość jest potrzebna, aby artykuł mógł być umieszczony w Strażnicy i tym sposobem zabezpieczenie zastrzeżone przez brata Russella zostało ostatecznie usunięte. Potępiono mnie dwoma głosami i zażądano mej rezygnacji” (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 6, listopad 1932 s. 96).

 

         Natomiast sam „testament” C. T. Russella w roku 1931 J. F. Rutherford zlekceważył następującymi słowami:

 

„Prezydent Strażnicy Towarzystwa Biblijnego i Broszur umarł w roku 1916. Swego czasu znalazło się niejakie pismo przez niego podpisane i które nazwane było jego »ostatnią wolą czyli testamentem« [ang. “last will and testament”], lecz które w rzeczywistości było czem innem. Następnie okazało się, że Brat Russell, w kilka lat przed śmiercią, przyszedł do wniosku, że nie mógł uczynić takiego testamentu. Dzieło organizacji Bożej nie podpada pod kierownictwo człowieka, ani też może być kierowane wolą jakiegoś stworzenia. Było niemożliwem prowadzić pracę Towarzystwa ku chwale i czci Boga według piśmiennego wyszczególnienia na tym papierze zwanym »testamentem« [ang. “will”]” (Strażnica 15.02 1932 s. 56 [ang. 15.12 1931 s. 376]).

 

         W innym fragmencie J. F. Rutherford nie zaprzeczył zarzutom oponentów, ale stwierdził, że chcieliby oni, by organizacja kierowana była „wolą człowieka”, a według niego kieruje nią teraz Bóg:

 

         „Zaś wszyscy powybierani, członkowie klasy odrzuconej, płaczą i zgrzytają zębami przeciw braciom swoim z powodu, jak sami mówią, że »znieważono wolę Brata Russell i że Strażnica nie jest wydawana według jego polecenia«, przyczem podnoszą swe ręce do góry w świętym znaczeniu i wylewają łzy krokodyle, ponieważ organizacja Boża na ziemi nie jest kierowana zgodnie z wolą człowieka” (Strażnica 15.02 1932 s. 57 [ang. 15.12 1931 s. 376]).

 

         Już na samym początku J. F. Rutherford, nie będąc w przeciwieństwie do C. T. Russella, większościowym udziałowcem, uzurpował sobie prawa takie jak pastor:

 

         „Kiedy brat Russell był prezesem Towarzystwa, decyzje o wydawaniu nowych publikacji podejmował wspólnie z wiceprezesem i sekretarzem-skarbnikiem. Nie konsultowano się w tej sprawie z całym zarządem. Rutherford postępował podobnie. Stąd też po jakimś czasie tych trzech członków prezydium zarządu Towarzystwa podjęło ważną decyzję” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 35).

 

         Przez te działania J. F. Rutherford umacniał swoje samodzielne zarządzanie w Towarzystwie Strażnica, oczywiście przy współpracy życzliwych mu (A. Macmillan, W. Van Amburgh) i dobranych innych osób. Nie przez przypadek odsuwane były przez niego osoby, którym ufał wcześniej C. T. Russell.

 

         Te kwestie opisał też kiedyś Raymond Franz (1922-2010), były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, w latach 1971-1980 (patrz Kryzys sumienia 2006, s. 61-64).

 

         Jeszcze tylko wspomnijmy, że i za czasów C. T. Russella były zatargi w zarządzie Towarzystwa Strażnica kończące się odejściami, co obrazuje poniższy spis osób, które odeszły, oraz specjalna broszura wydana w roku 1894, o czym informuje nas skorowidz tej organizacji:

 

„1894: A Conspiracy Exposed and Harvest Siftings (Zdemaskowanie spisku oraz Odsiew w czasie żniwa) (w1894 25.4, wyd. nadzwyczajne)” (Skorowidz do publikacji Towarzystwa Strażnica 1986-2000, 2003 s. 428).

 

„Sześciu innych członków, wymienionych w Statucie (Charter), jako członkowie Rady Dyrektorów, zrzekło się związku z Towarzystwem rezygnując lub w inny sposób, w terminach wymienionych poniżej:

W. I. Mann April 11, 1892

T. F. Smith April 11, 1892

J. B. Adamson Jan. 5, 1895

W. C. MacMillan May 13, 1898

Mrs. M. F. Russell Feb. 12, 1900

S. O. Blunden Jan. 6, 1908” (ang. Strażnica 01.11 1917 s. 6163 [reprint]).

 

         Warto dodać, że jeszcze w roku 1894 w zarządzie Towarzystwa Strażnica figurowały dwie kobiety (Maria Russell i Rose Ball):

 

„C. T. Russell (prezydent), Henry Weber, (wiceprezydent), Maria F. Russell (sekretarz-skarbnik), W. C. McMillan, J. B. Adamson, Simon O. Blunden, Rose J. Ball” (ang. Strażnica, wydanie specjalne, 25.04 1894 s. 56).

 

         Przejdźmy jednak do roku 1916, w czas przed śmiercią C. T. Russella.

 

Alexander H. Macmillan

 

Alexander H. Macmillan (ur. 1877) zanim stał się zwolennikiem nauk C. T. Russella pragnął zostać kaznodzieją (już w wieku 16 lat). Nie wiemy nic na temat jego konkretnego wykształcenia, bo o nim nie wspomniał on w swoim życiorysie (patrz: Strażnica Nr 14, 1967 s. 9-12; ang. Rocznik Świadków Jehowy 1979 s. 83-84). Jednak w roku 1900 poznał prezesa Towarzystwa Strażnica C. T. Russella i w tym samym roku przyjął chrzest u badaczy Pisma Świętego:

 

„Latem 1900 roku spotkał brata Russella na zgromadzeniu Badaczy Pisma Świętego, jak wówczas nazywali się Świadkowie Jehowy. Niedługo potem został ochrzczony i zaczął pracować z bratem Russellem w Biurze Głównym Towarzystwa w Nowym Jorku” (Strażnica Nr 10, 1998 s. 12).

 

         A. Macmillan tak oto sam o sobie napisał:

 

„Niewielu członków organizacji Jehowy Boga miało taki przywilej, jaki mnie przypadł w udziale. Żyłem i usługiwałem jako świadek Jehowy podczas trzech różnych epok w historii tej społeczności. Z bliska stykałam się z trzema kolejnymi prezesami Towarzystwa Strażnica” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 9).

 

         Trzeba tu dodać, że A. Macmillan zmarł w roku 1966 i w związku z tym stykał się też z kolejnymi przyszłymi prezesami, którzy wtedy byli w zarządzie Towarzystwa Strażnica, już od lat 40. XX wieku (F. Franz, M. Henschel).

 

         A. Macmillan choć bardzo późno, bo w roku 1918, stał się członkiem zarządu Towarzystwa Strażnica (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 68), to jednak miał wyjątkowe względy u C. T. Russella, co zauważymy poniżej. Nie był też członkiem komitetu redakcyjnego. Jednak już od roku 1901 towarzyszył C. T. Russellowi w biurze głównym i w podróżach, a w roku 1905 poznał nieochrzczonego jeszcze J. F. Rutherforda:

 

         „Z bratem Rutherfordem zetknąłem się po raz pierwszy w roku 1905, kiedy wespół z bratem Russellem odbywaliśmy podróż po Stanach Zjednoczonych” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 10).

 

         W roku 1939 A. Macmillan przestał być członkiem zarządu Towarzystwa Strażnica i przeszedł do innych zadań:

 

         „W czasie drugiej wojny światowej przez pewien okres spoczywał na mnie obowiązek obsługiwania obwodu obejmującego 21 więzień. (...) Zanim rozpocząłem odwiedzanie więzień, pełniłem przez kilka lat służbę pionierską, a w roku 1941 zostałem pionierem specjalnym. Kiedy w roku 1942 prezesem został brat Knorr, otrzymałem zadanie odwiedzania więzień, a potem w roku 1947 zostałem sługą okręgu. W roku 1948 powróciłem do Domu Betel i w grudniu tegoż roku podjąłem pracę związaną z nadawaniem audycji, przez WBBR – rozgłośnię radiową Towarzystwa” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 11).

 

         Właściwie można zaryzykować tezę, że gdyby C. T. Russell nie umarł podczas swej ostatniej podróży, to prezesem po nim mógłby zostać w przyszłości Alexander H. Macmillan. Dlaczego tak uważamy?

Otóż dlatego, że C. T. Russell namaścił go jakby na swego zastępcę i następcę. Poniżej ukazujemy trzy relacje na ten temat (dwie z nich w tabeli).

 

Strażnica nr 14, 1967 s. 10

Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 27-28

„OPOWIADA A. H. MACMILLAN (...) W związku z tym przypominam sobie zdarzenie, które miało miejsce na krótko przed śmiercią brata Russella. Brat ten godziny między 8 rano a południem zazwyczaj spędzał w swoim gabinecie, przygotowując artykuły do Strażnicy oraz inne opracowania, które wymagały wnikania w treść Biblii. W tym czasie nikt nie zbliżał się do jego gabinetu, chyba że go zawezwano lub miał do załatwienia bardzo pilną sprawę. Jakieś pięć minut po ósmej zbiegł po schodach stenograf i powiedział do mnie: »Brat Russell chciałby z tobą pomówić w gabinecie.« Pomyślałem: »Cóż to takiego znowu zrobiłem?« Wezwanie do gabinetu z rana oznaczało coś ważnego. Poszedłem do gabinetu. »Wejdź, bracie«, usłyszałem. »Przejdź proszę do saloniku« – był to pokoik przyległy do gabinetu. Brat Russell rzekł: »Powiedz mi, bracie, czy twoje zainteresowanie prawdą jest nadal tak samo głębokie, jak na początku?« Popatrzyłem na niego zaskoczony. »Nie bądź taki zdziwiony, to tylko wstępne pytanie«, mówił dalej. Następnie przedstawił mi swój stan zdrowia, a ponieważ znałem się nieco na diagnozie, sam widziałem, że jeśli nie zostanie trochę odciążony, pożyje jeszcze zaledwie kilka miesięcy. Dodał potem: »Oto, co chciałem ci powiedzieć, bracie: Nie jestem w stanie dalej prowadzić dzieła, a jest jeszcze do wykonania dużo pracy. Czeka nas dzieło na skalę całego świata.« Pozostałem u niego przez trzy godziny, a brat Russell przedstawił mi rozległe dzieło głoszenia, które – jak dziś widzę – obecnie jest przez lud Jehowy wprowadzone w czyn. A on widział je wtedy na podstawie tego, czego się dowiedział z Biblii. »Bracie Russell« – powiedziałem – »w tym, co mówisz, coś mi się nie zgadza. Wydaje mi się to trochę pozbawione sensu.« »Co chcesz przez to powiedzieć?« – zapytał. »Spodziewasz się śmierci, a dzieło ma być prowadzone dalej?« – odparłem. »Przecież skoro ty umrzesz, to my wszyscy w spokoju ducha opuścimy ręce i będziemy czekać, aż zostaniemy zabrani do nieba, tak samo jak ty. Wtedy niczego więcej już nie dokonamy.« »Bracie« – powiedział – »Jeżeli jesteś takiego zdania, to nie zdajesz sobie sprawy z istoty rzeczy. Dzieło to nie jest dziełem człowieka. Moja osoba nie jest tutaj ważna. Światło świeci coraz jaśniej. Pozostała jeszcze do wykonania wielka praca.« Nie miałem racji twierdząc, że po Jego śmierci nic więcej nie uczynimy, tylko założymy ręce. Dzieło rozwijało się dalej i z biegiem czasu zaczęliśmy pracować nawet jeszcze intensywniej. Ogrom pracy wykonywanej obecnie przez lud Jehowy najlepiej świadczy o tym, jak bardzo się myliłem. Rzeczywiście, to nie jest dzieło ludzkie. Po przedstawieniu w zarysie przyszłego dzieła, brat Russell powiedział: »Rad byłbym, żeby teraz ktoś przyszedł w to miejsce i przejął na siebie brzemię odpowiedzialności. Nadal będę kierował dziełem, lecz nie jestem w stanie angażować się tyle, co w przeszłości.« W związku z tym rozważaliśmy kwalifikacje kilku różnych osób. Kiedy wreszcie wychodziłem z gabinetu na korytarz przez rozsuwane drzwi, brat Russell zawołał jeszcze za mną: »Chwileczkę! Pójdź teraz do swego pokoju i przedstaw Panu całą sprawę w modlitwie, a potem wróć i powiedz mi, czy tego zadania podejmie się brat MacmillanZasunął drzwi, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. Pamiętam, jak stałem tam wpół oszołomiony. Czyż potrafiłbym ulżyć bratu Russellowi w pracy? Dzieło wymagało człowieka obrotnego, mającego zdolności organizacyjne, a ja znałem się tylko na tym, jak głosić ewangelię. Przemyślałem jednak sprawę i po powrocie powiedziałem: »Bracie Russell, zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy. Bez względu na to, gdzie mi wyznaczysz miejscePrzekazał mi więc odpowiedzialność, gdy wyruszał w podróż do Kalifornii, z której już nie powrócił. Zmarł we wtorek, dnia 31 października 1916 roku, jadąc koleją do miejscowości Pampa (stan Teksas)”.

„Kiedy zjawiłem się w gabinecie, powiedział: ‘Wejdź, bracie. Przejdźmy do salonu’. Pokój ten był połączony z gabinetem. Następnie rzekł: ‘Bracie, czy równie żywo interesujesz się prawdą jak na początku?’ Spojrzałem na niego zdumiony. ‘Nie dziw się’, zaznaczył, ‚to było tylko pytanie wstępne’. Potem opisał mi swój stan zdrowia, a ja wystarczająco znałem się na medycynie, by zrozumieć, iż jeśli nie nastąpi jakaś poprawa, ma przed sobą najwyżej kilka miesięcy życia. Na koniec dodał: ‘Otóż chciałem ci, bracie, powiedzieć, że nie jestem już w stanie dalej przewodzić dziełu, a przecież zostało jeszcze wiele do zrobienia. (...)’ „Odparłem: ‘Ależ bracie Russell, to się nie trzyma jedno drugiego. To nie ma sensu’. ‘Co masz, bracie, na myśli?’ – zapytał. ‘Ty umrzesz, a dzieło ma być kontynuowane?’ – odpowiedziałem. ‘Po twojej śmierci wszyscy będziemy czekać z założonymi rękami, aż pójdziemy z tobą do nieba. Zakończymy wtedy pracę’. „Jeżeli tak to widzisz, bracie’, oznajmił, ‚nie pojmujesz sedna sprawy. To nie jest dzieło człowieka. Ja się tu nie liczę. Światło świeci coraz jaśniej. Jest jeszcze wielkie dzieło do wykonania’ (...) „Brat Russell opisał czekającą nas pracę, po czym powiedział: ‘Chciałbym teraz, żeby przyszedł tu ktoś, kto przejąłby po mnie odpowiedzialność. Będę nadal kierował dziełem, ale nie jestem w stanie zajmować się nim tak jak dawniej’. Zastanawialiśmy się więc nad różnymi osobami. W końcu, gdy już wychodziłem na korytarz przez rozsuwane drzwi, oświadczył: ‘Poczekaj jeszcze chwilkę. Idź do swego pokoju i przedstaw sprawę Panu, a potem przyjdź i powiedz mi, czy brat Macmillan podjąłby się tego zadania. Zamknął drzwi, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Stałem tam na wpół oszołomiony. Jakże ja mógłbym pomagać bratu Russellowi w tym dziele? Do tego trzeba kogoś, kto miałby trochę doświadczenia w prowadzeniu interesów, a ja umiałem tylko głosić. Jednakże po przemyśleniu sprawy wróciłem później do niego i powiedziałem: Bracie, zrobię wszystko, co tylko będę mógł. Wszystko mi jedno, gdzie mnie postawisz. C. T. Russell był przekonany, że lud Boży ma jeszcze wiele do zrobienia, toteż oznajmił swym najbliższym współpracownikom, aby się przygotowali na wzrost. Poczynił pewne zmiany, które miały bardziej zespolić organizację, i zalecił dalsze, w razie gdyby nie mógł przeprowadzić ich osobiście. Odpowiedzialność za biuro i Dom Betel powierzono A. H. Macmillanowi. Mimo gwałtownie pogarszającego się stanu zdrowia i dokuczliwych dolegliwości jesienią 1916 roku Russell pojechał w zaplanowaną wcześniej podróż, podczas której miał wygłosić serię wykładów”.

 

         Widać w pierwszej relacji takie oto charakterystyczne słowa dotyczące przekazywania władzy w Towarzystwie Strażnica:

 

„Rad byłbym, żeby teraz ktoś przyszedł w to miejsce i przejął na siebie brzemię odpowiedzialności. Nadal będę kierował dziełem, lecz nie jestem w stanie angażować się tyle, co w przeszłości”.

 

Pójdź teraz do swego pokoju i przedstaw Panu całą sprawę w modlitwie, a potem wróć i powiedz mi, czy tego zadania podejmie się brat Macmillan”.

 

„Bracie Russell, zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy. Bez względu na to, gdzie mi wyznaczysz miejsce. Przekazał mi więc odpowiedzialność”.

 

Druga relacja podaje kolejny szczegół, który jest jednak komentarzem Towarzystwa Strażnica, a nie słowami A. Macmillana:

 

„Odpowiedzialność za biuro i Dom Betel powierzono A. H. Macmillanowi”.

 

Obecnie bardzo tę wypowiedź skrócono, pozbawiając ją głównej myśli, to znaczy przewodzeniu Towarzystwem Strażnica:

 

„Następnie w roku 1916, krótko przed podróżą z wykładami, w czasie której zmarł, poprosił do biura swego zastępcę do spraw administracyjnych, A. H. Macmillana. Powiedział mu między innymi: »Nie jestem już w stanie przewodzić dziełu, a przecież zostało jeszcze wiele do zrobienia«. Przez trzy godziny przedstawiał bratu Macmillanowi wizję rozległej działalności kaznodziejskiej, której przeprowadzenie przewidywał na podstawie Pism. Kiedy brat Macmillan wyraził swe wątpliwości, usłyszał w odpowiedzi: »To nie jest dzieło ludzkie«” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 623).

 

         Widzimy z powyższego, iż niewykluczone, że gdyby C. T. Russell przeżył swoją ostatnią podróż, to A. Macmillan mógłby z jego ‘namaszczenia’ powoli przejmować zarządzanie Towarzystwem Strażnica (w grę wchodziłoby też przekazanie mu udziałów). Niestety przedwczesna i niespodziewana śmierć prezesa podczas podróży w pociągu przerwała te ewentualne plany.

         Wcześniej tak oto C. T. Russell wspominał o swych udziałach, które pozwalały mu rządzić Towarzystwem Strażnica:

 

         „Mając do dnia 1 grudnia 1893 roku trzy tysiące siedemset pięć (3705) udziałów, uprawniających do głosowania – spośród ogólnej liczby sześciu tysięcy trzystu osiemdziesięciu trzech (6383) udziałów – oczywiście siostra Russell i ja wybieramy urzędników. W ten sposób zarządzamy Towarzystwem. Zamiar ten członkowie zarządu rozumieli w pełni od początku. Ich użyteczność – zgodnie z tym zrozumieniem – wysunie się na pierwszy plan wraz z chwilą naszej śmierci” (ang. Strażnica 25.04 1894 s. 59, wydanie specjalne pt. A Conspiracy Exposed and Harvest Siftings [Zdemaskowanie spisku oraz Odsiew w czasie żniwa]).

 

         Pisał też on, jaki charakter ma działalność jego i Towarzystwa Strażnica:

 

„Jest to po prostu stowarzyszenie biznesowe. Zostało ono zarejestrowane jako korporacja przez stan Pensylwania, a jest upoważnione do posiadania własności i dysponowania nią w swym własnym imieniu, tak jakby było ono poszczególną osobą. Nie ma ono credo ani wyznania wiary. Jest to po prostu biznesowe udogodnienie w rozsiewaniu prawdy” (ang. Strażnica listopad 1891 s. 1338 [reprint]; w tekście oryginalnym jest to styczeń 1891 r. s. 16). Patrz też ten sam tekst ang. Strażnica 25.04 1894 s. 57, wydanie specjalne pt. A Conspiracy Exposed and Harvest Siftings [Zdemaskowanie spisku oraz Odsiew w czasie żniwa]).

 

         Trzeba tu dodać, że A. Macmillan był jedyną osobą (oprócz prezesa), która za czasów prezesa N. Knorra (zm. 1977) napisała i opublikowała książkę. Wydana została ona poza Towarzystwem Strażnica, ale reklamowano ją i opisywano w publikacjach Świadków Jehowy (patrz ang. Strażnica 15.05 1957 s. 302-304; ang. Przebudźcie się! 22.05 1957 s. 13-15). Był to Pochód wiary (po polsku brak), którą wydano po angielsku w roku 1957 (Faith on the March). Uchodziła ona za opracowanie historyczne o Świadkach Jehowy, które później nawet cytowano w innych publikacjach:

 

„Wypowiedzi A. H. Macmillana w tym rozdziale zaczerpnięto z jego książki Faith on the March (Pochód wiary), opublikowanej w roku 1957 przez wydawnictwo Prentice-Hall, Inc.” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 61).

 

         Jednak dość szybko, bo w roku 1959, wyparło ją kolejne opracowanie historyczne o Świadkach Jehowy. Wydane było ono przez Towarzystwo Strażnica i miało tytuł Jehovah’s Witnesses in the Divine Purpose (Świadkowie Jehowy w zamierzeniu Bożym; po polsku brak). W latach 90. XX wieku obie te książki zastąpił podręcznik pt. Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego (1995; ang. 1993), a w roku 2014 wydano kolejną, tym razem okrojoną, historię tej organizacji pt. Królestwo Boże panuje!

 

William E. Van Amburgh

 

         William E. Van Amburgh (ur. 1869) zanim stał się zwolennikiem nauk C. T. Russella ukończył w roku 1883 wyższe studia (studiował łacinę i grekę).

https://pl.wikipedia.org/wiki/William_Edwin_Van_Amburgh

 

Van Amburgh (ochrzczony jako badacz Pisma Świętego ok. 1895 r.) od roku 1901 był członkiem zarządu, a od roku 1903 sekretarzem-skarbnikiem Towarzystwa Strażnica (ang. Strażnica 01.03 1947 s. 66), o czym napomknął też w roku 1916:

 

         „Przez przeszło lat dwadzieścia byłem osobiście znajomym z drogim nam Bratem Russell’em, a przez lat piętnaście żyłem w ścisłych stosunkach, dlatego mówię o tym co wiem i co ściśle obserwowałem” (Strażnica grudzień 1916 s. 17 [ang. 01.12 1916 s. 6006, reprint]).

 

         Współpracował on z trzema prezesami (Russell, Rutherford, Knorr) i jednym przyszłym prezesem (wtedy wiceprezes F. Franz, od roku 1945), a kolejny przyszły prezes (Henschel) został powołany do zarządu z chwilą jego śmierci. Zmarł on w roku 1947. Jego funkcję sekretarz-skarbnika objął G. Suiter (powołany do zarządu w roku 1938 [ang. Rocznik Świadków Jehowy 1939 s. 195]).

 

„Sekretarz i skarbnik Towarzystwa, W. E. Van Amburgh, wskutek podeszłego wieku i choroby z coraz większym trudem pełnił swoje obowiązki, aż w końcu zrezygnował z tej funkcji. Mnie wybrano na jego miejsce 6 lutego 1947 roku, a brat Van Amburgh zmarł następnego dnia” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 7 s. 17-18).

 

         Van Amburgh był więc odpowiednim kandydatem na to, by zostać prezesem Towarzystwa Strażnica po śmierci C. T. Russella. Był on przygotowany do tej funkcji poprzez długi staż w organizacji, jak i poprzez znanie jej tajników, będąc sekretarzem-skarbnikiem Towarzystwa Strażnica. Choć urodził się w tym samym roku, co J. F. Rutherford (1869), to jednak miał o wiele dłuższe obycie w organizacji C. T. Russella.

 

         Ciekawe jest to, że podczas pierwszych wyborów do zarządu, po śmierci pastora, Van Amburgh zdobył podobno tyle głosów co J. F. Rutherford:

 

            „Sześćset osób było obecnych w sobotę 6 stycznia na zebraniu gospodarczym, gdzie, bądź to osobiście, bądź w zastępstwie, oddano jednomyślnie w przybliżeniu 150.000 głosów na J. F. Rutherforda jako prezydenta i na W. E. Van Amburgha jako sekretarza-skarbnika oraz większość na A. N. Piersona jako wiceprezydenta” (Nowożytna historia świadków Jehowy 1955 cz. I, s. 56 [ang. Strażnica 15.03 1955 s. 175]).

 

         Warto wspomnieć, że Van Amburgh był jedyną osobą (oprócz prezesa), która za czasów prezesa J. F. Rutherforda (zm. 1942) napisała i opublikowała książkę w Towarzystwie Strażnica. Była to Droga do raju (po polsku brak), którą wydano po angielsku w roku 1924 i 1925 (The Way of Paradise). Książka szybko się skompromitowała i zaprzestano ją drukować, bo uczyła o roku 1925 i Wielkiej Piramidzie (patrz s. 156-158, 171, 220, 223; por. s. 224-232 – scenariusz dotyczący wskrzeszania ludzi poprzez zamówienia ich telefoniczne u Abrahama).

 

         Trzeba tu dodać, że zazwyczaj sekretarze-skarbnicy bardzo długo urzędowali w Towarzystwie Strażnica, przeważnie aż do swej śmierci. Oni często spinali kadencje i rządy poszczególnych prezesów.

         Oto następcy Van Amburgha (sekretarz-skarbnik w latach 1903-1947):

 

         G. Suiter, sekretarz-skarbnik w latach 1947-1983.

         L. Swingle, sekretarz-skarbnik w latach 1983-2000 (zm. 2001).

         W roku 2000 przekazano te i inne funkcje w zarządzie osobom z „drugich owiec” (Strażnica Nr 2, 2001 s. 31). Sekretarzem-skarbnikiem został wtedy R. E. Abrahamson.

 

Wcześniej, w latach 1884-1896, zanim sekretarzem-skarbnikiem został Van Amburgh, funkcję tę pełniła Maria Russell, a po niej w latach 1896-1902 E. C. Henninges. Jeszcze wcześniej, w latach 1881-1884, funkcję tę obejmował sam C. T. Russell (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 576).

 

         W części drugiej będziemy kontynuować nasz temat w następujących rozdziałach:

 

Alfred I. Ritchie

Andrew N. Pierson

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane