Włodzimierz Bednarski

M. Henschel w wypowiedziach różnych

dodane: 2013-10-11
M. Henschel był ostatnim prezesem Towarzystwa Strażnica, który miał powołanie niebiańskie. Był też pierwszym prezesem, który zrezygnował ze swego stanowiska. Jakie były tego powody? Odpowiadamy na te pytania w artykule.

M. Henschel w wypowiedziach różnych

 

         Milton George Henschel (1920-2003) prezesem Towarzystwa Strażnica został w 30 grudnia 1992 roku. Wcześniej był prawdopodobnie wiceprezesem tej organizacji od roku 1977 (gdy wiceprezes F. Franz został prezesem), choć ta jego funkcja nie jest wymieniana w publikacjach Towarzystwa Strażnica. Jedna z nich, z wcześniejszych lat, mówi o nim:

 

         „nadzorca oddziału na Stany Zjednoczone - Milton Henschel” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 16 s. 19).

 

         Podobnie wyraża się o nim pewna książka:

 

         the American branch overseer, Milton Henschel (1976 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 238; por. ang. Przebudźcie się! 08.11 1973 s. 26).

 

         Henschel był też rzecznikiem Towarzystwa Strażnica:

 

         „Latem 1963 roku zaproszono mnie do Nowego Jorku (...) Razem z Miltonem Henschelem, oficjalnym rzecznikiem naszej społeczności, wziąłem udział w wywiadzie radiowym...” (Przebudźcie się! Nr 16, 2004 s. 22).

 

         W każdym razie członkiem zarządu Towarzystwa Strażnica M. Henschel stał się już w roku 1947, gdy zmarł Van Amburgh, sekretarz-skarbnik tego gremium. Wtedy ‘zwolniło się’ jedno miejsce w zarządzie, bo funkcję Van Amburgha przejął jeden z członków G. Suiter (zm. 1983).

 

         W Domu Betel Henschel pojawił się jako młody chłopak. Jeśli, jak podaje Towarzystwo Strażnica, sekretarzem nadzorcy drukarni N. Knorra został on już w roku 1939, gdy miał 19 lat, to zapewne był w Betel kilka lat wcześniej.

         I rzeczywiście, według oficjalnej strony informacyjnej Towarzystwa Strażnica, Henschel już w wieku 14 lat (w roku 1934), wraz z ojcem Hermanem przybył do Domu Betel w Brooklynie.

         Organizacja Świadków Jehowy niewiele ogólnikowych danych podaje o M. Henschelu. Oto przykład:

 

         „W młodym wieku Milton Henschel rozpoczął pracę w Biurze Głównym Świadków Jehowy, gdzie wiernie służył ponad 60 lat. (...) W roku 1939 został sekretarzem Nathana H. Knorra, wówczas nadzorcy drukarni...” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

 

         Wydaje się, że Henschel nie był w dzieciństwie członkiem żadnego z kościołów chrześcijańskich. Jego ojciec był zapewne Badaczem Pisma Świętego od wielu lat i od urodzenia wychowywał w tym duchu Miltona i jego starszego brata Warrena (Strażnica Nr 17, 1989 s. 26). Jednak nigdy nie podano w jakich okolicznościach przyjął on chrzest (w którym roku?), jak miało to w zwyczaju podawać Towarzystwo Strażnica, wspominając innych prezesów.

         W publikacjach Świadków Jehowy są wzmianki o bracie i ojcu Miltona:

 

         „brat Herman Henschel, który sam był ogrodnikiem” (Strażnica Nr 24, 1969 s. 13);

 

         „Pamiętam, jak na nasz teren przyjeżdżał ciężarówką z megafonem, należącą do Towarzystwa Strażnica, Herman G. Henschel z rodziną. Zatrzymywali samochód na gęsto zaludnionym obszarze, odtwarzali krótki wykład, a potem osobiście odwiedzali ludzi, by podać im dalsze wyjaśnienia. Dewey junior chętnie przebywał w towarzystwie syna Hermana, Miltona, wówczas kilkunastolatka” (Strażnica Nr 23, 1999 s. 22);

 

         „W roku 1939 w naszych stronach zamieszkał kaznodzieja pełnoczasowy Warren Henschel. (...) Warren był starszym bratem Miltona Henschela...” (Strażnica Nr 21, 2003 s. 20).

 

         M. Henschel zrezygnował w roku 2000 z funkcji prezesa Towarzystwa Strażnica, ale to zagadnienie omówimy w rozdziale Jako jedyny prezes rezygnujący ze stanowiska.

 

         O ile C. T. Russell (zm. 1916) określany jest najczęściej w publikacjach Towarzystwa Strażnica terminem „Pastor” (pastor), J. Rutherford (zm. 1942) tytułem „Sędzia” (sędzia), N. Knorr (zm. 1977) określeniem „prezes” (ang. president), to M. Henschel dziesiątki razy zwany jest „sekretarzem”. Nie dlatego, że był sekretarzem Towarzystwa Strażnica (był nim Van Amburgh [do 1947], Suiter [do 1983] Swingle [1984-2000]), ale dlatego, że w czasie wyjazdów prezesa N. Knorra był on jego „osobistym sekretarzem”. Tę jego funkcję omówimy w rozdziale Jako ‘sekretarz’.

 

         Artykuł ten nie jest życiorysem M. Henschela, a tylko ukazuje niektóre epizody z jego życia. Jednak z racji tej, że Towarzystwo Strażnica zamieszcza w swych publikacjach niewiele wypowiedzi o omawianej osobie, więc w niektórych sprawach odwołamy się też do relacji Raymonda Franza (ur. 1922), byłego członka Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy w latach 1971-1980, który właśnie przez wiele lat znał Henschela i zasiadał z nim w jednym gremium. Ma więc on wiele osobistych wspomnień związanych z prezesem Towarzystwa Strażnica.

 

         Oto rozdziały jakie zamieścimy w tym artykule:

 

         Jako ‘sekretarz’.

         Jako słabo wykształcony?

         Jako pionier ‘handlujący’ literaturą.

         Jako ‘wilk w owczej skórze’ powiadamiający policję.

         Jako ‘udzielający’ ślubu młodej parze.

         Jako mąż swojej żony.

         Jako witany przez ‘zaspanych’ misjonarzy.

         Jako ‘smakosz’.

         Jako gość z ‘kurtuazyjną’ wizytą w Polsce.

         Jako ‘wyciszacz’ roku 1975.

         Jako ‘zwolennik’ służby wojskowej w kopalniach?

         Jako ‘małomówny’ człowiek z ‘mocą’.

         Jako prezes ogłoszony ‘jednym zdaniem’.

         Jako prezes ‘przemilczany’ w historii Towarzystwa Strażnica.

         Jako ‘przeceniający’ Świadków Jehowy.

         Jako odżegnujący się od ‘wywrotowych’ akcji.

         Jako mierny biblista i pisarz?

         Jako sceptyk wobec nauki o „pokoleniu roku 1914”?

         Jako człowiek ‘bez wad’?

         Jako posiadający ‘wyjątkową pamięć’ ‘żartowniś’.

         Jako jedyny prezes rezygnujący ze stanowiska.

         Jako ‘zapomniany’ po śmierci.

 

Jako ‘sekretarz’

 

         Wydaje się, że Towarzystwo Strażnica nigdy nic nie pisało o „osobistym sekretarzu” Rutherforda, Franza czy Henschela, gdy byli oni prezesami. Jedynie Russell wcześniej posługiwał się tego typu urzędnikiem („jego sekretarz Menta Sturgeon” - „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 63).

         Później właśnie M. Henschel został „osobistym sekretarzem” N. Knorra i to na wiele lat, pomimo że sam należał od roku 1947 do zarządu Towarzystwa Strażnica. Czyżby Knorr zawsze potrzebował jakiegoś pomocnika? Z drugiej strony Henschel, gdy zaczynał ‘sekretarzowanie’ w roku 1939, miał zaledwie 19 lat (ur. 1920). Czyżby już wtedy był on odpowiednim ‘suflerem’ dla przyszłego prezesa? A może Knorr, już w dawnym latach, gdy został prezesem w roku 1942, chciał po sobie zapewnić organizacji następcę? Zapewne nie przypuszczał, iż jego zastępca F. Franz będzie żył aż do prawie 100 lat i że wiceprezes ten go przeżyje. Wszak Franz był starszy od Knorra o 12 lat. I rzeczywiście, ale dopiero po Franzu (1977-1992), nastał czas ‘prezesowania’ Henschela (1992-2000).

 

         Określenie „sekretarz Nathana H. Knorra” tak przylgnęło do niego, że później w publikacjach Towarzystwa Strażnica pojawia się ono blisko 100 razy.

 

         Oto przykłady:

 

         „W roku 1939 został sekretarzem Nathana H. Knorra, wówczas nadzorcy drukarni Świadków Jehowy w Brooklynie. Kiedy w roku 1942 brat Knorr objął przewodnictwo nad działalnością Świadków na całym świecie, zatrzymał brata Henschela na stanowisku swego sekretarza” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31);

 

         „wraz ze swym sekretarzem, Miltonem G. Henschelem, wybrał się w listopadzie 1945 roku w podróż do Wielkiej Brytanii...” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 96);

 

         „prezes Towarzystwa Strażnica i jego sekretarz, Milton G. Henschel, wyruszyli 6 lutego 1947 roku w podróż służbową dookoła świata...” (jw. s. 98).

 

         „W marcu 1949 z Nowego Jorku przyjechał brat Knorr ze swym sekretarzem Miltonem Henschelem...” (Przebudźcie się! Nr 24, 1996 s. 22);

 

         „Na początku roku 1954 w kinie Globe w Georgetown przemówienia wygłosił Nathan Knorr i jego sekretarz, Milton Henschel” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 152).

 

         Te ‘przywiązanie’ do bycia sekretarzem sprawiło, że nawet w czasie, gdy R. Franz był w Ciele Kierowniczym (1971-1980) Henschel służył temu gremium jako ‘sekretarz’ (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 86).

 

         Jednak wydaje się, że Henschel nie był do samego końca ‘pupilkiem’ Knorra. R. Franz o tym wspomniał następująco:

 

         „W ostatnich latach stosunki pomiędzy Knorrem a Henschelem nie układały się najlepiej” (jw. s. 107).

 

Jako słabo wykształcony?

 

         Wydaje się, że M. Henschel nie skończył żadnych szkół, prócz podstawowej, bowiem jak widzieliśmy już w wieku 14 lat wstąpił do Betel i tam udzielał się od dzieciństwa. Gdy miał 19 lat został już sekretarzem N. Knorra. Prócz tego Towarzystwo Strażnica nigdy nie napisało nic na temat jego wykształcenia, a opisując życie innych prezesów wspominało ich drogę szkolną.

 

         Jednak brak wykształcenia nie przeszkadzał mu w tym, by być „rektorem szkoły” Gilead (Strażnica Nr 23, 1994 s. 25; w ang. Strażnicy: Milton Henschel, president of the school).

 

Jako pionier ‘handlujący’ literaturą

 

         „Brat Henschel dużo uwagi poświęcił potrzebom misjonarzy i pionierów specjalnych. Zaprosił ich wszystkich na szczególne spotkanie, na którym opowiadał własne przeżycia z czasów, gdy był pionierem w latach wielkiego kryzysu gospodarczego. Mówił, jak pionierzy wymieniali literaturę na kurczaki, jajka, masło, warzywa, okulary, a nawet kiedyś na szczeniaka! Dzięki temu mogli kontynuować służbę w ciężkich czasach i nie brakowało im rzeczy niezbędnych do życia” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 244-245).

 

         Jak wymiana literatury na okulary i szczeniaka przyczyniła się do tego, że „nie brakowało im rzeczy niezbędnych do życia” pozostanie chyba tajemnicą Henschela.

 

Jako ‘wilk w owczej skórze’ powiadamiający policję

 

         „W grudniu 1951 roku ogromną radość sprawiła braciom na Cyprze wizyta brata Knorra, któremu towarzyszył Milton Henschel. (...) Biorąc pod uwagę cały ten rozgłos, zastanawialiśmy się, jak zareagują nasi przeciwnicy religijni. Wkrótce dali o sobie znać. Pewnej nocy zerwanotransparenty na kinie Royal. Powiadomiliśmypolicję. Arcybiskup wydał ulotkę, w której nawoływał: ‘UWAGA! TRZYMAJCIE SIĘ Z DALA OD MILLENNARYSTÓW!’ Napisano tam między innymi: ‘(...) Są to wilki w owczej skórze, które przybyły pożreć rozumne owieczki. (...) Nie podchodźcie do nich, nie zwracajcie na nich żadnej uwagi...’.” („Rocznik Świadków Jehowy 1995” s. 84-85).

 

Jako ‘udzielający’ ślubu młodej parze

 

         „Zaproszono nas na międzynarodowe zgromadzenie, które miało się odbyć w lipcu 1953 roku na stadionie Yankee w Nowym Jorku. W poniedziałek 20 lipca, w przerwie między sesjami, Milton Henschel udzielił nam ślubu. Było to niezwykłe wydarzenie w tym światowym centrum baseballu” (Strażnica Nr 23, 2007 s. 16).

 

         Czyżby Henschel naśladował księży katolickich, czy raczej Koreańczyka Moona, uważanego przez swych wyznawców za Mesjasza, który na stadionach udzielał ślubów?

 

Jako mąż swojej żony

 

         „W roku 1956 brat Henschel ożenił się z Lucille Bennett i odtąd już jako małżeństwo dzielili radości i trudy życia” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

 

         Jak wszyscy, którzy chcą mieszkać w Betel, M. Henschel nie mógł posiadać dzieci. Spłodzenie ich powoduje bowiem oddalenie z Betel, do innych zadań w terenie.

         Dlaczego dopiero w roku 1956 Henschel ożenił się? Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam inny fragment dotyczący N. Knorra i jego ‘żeniaczki’:

 

         „Począwszy od lat dwudziestych ubiegłego wieku betelczycy, którzy wstępowali w związki małżeńskie, proszeni byli o podjęcie służby chrześcijańskiej poza Domem Betel. Ale na początku lat pięćdziesiątych kilku nowo poślubionym parom pozwolono zostać w Betel (byli to bracia i siostry już dość długo tu usługujący). Dlatego gdy zainteresował się mną Nathan Homer Knorr, który w owym czasie nadzorował światowe dzieło rozgłaszania Królestwa Bożego, pomyślałam: oto człowiek, który na pewno stąd nie wyjedzie! (...) pobraliśmy się w środku zimy 31 stycznia 1953 roku” (Strażnica Nr 13, 2004 s. 26).

 

         Tak więc dzięki decyzji prezesa N. Knorra w latach 50-tych M. Henschel mógł się ożenić.

         Żona jego była absolwentką Szkoły Gilead z roku 1949:

         „W kolejnych ciekawych wywiadach udział wzięli: Lucille Henschel (14 klasa - służba w Wenezueli)...” (Strażnica Nr 11, 1993 s. 27).

         Prawdopodobnie w Wenezueli, gdzie jego przyszła żona była misjonarką, Henschel w roku 1953 poznał właśnie Lucillę Bennett, gdy wizytował u tamtejszych Świadków Jehowy:

 

         „w listopadzie 1953 roku Wenezuelę odwiedzili bracia Knorr i Henschel” („Rocznik Świadków Jehowy 1996” s. 248).

 

Jako witany przez ‘zaspanych’ misjonarzy

 

         „Brat Henschel pierwszy raz przyjechał do Islandii w maju 1970 roku. Przywitało go kilku zaspanych misjonarzy. Powodem była nie tylko wczesna pora przyjazdu brata Henschela, ale również to, że poprzedniego dnia uaktywnił się słynny wulkan Hekla i część misjonarzy w nocy obserwowała erupcję” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 244).

 

Jako ‘smakosz’

 

         „Do miejscowych specjałów należy hardfiskur - suszony filet rybny. Je się go na surowo, często z odrobiną masła. Zazwyczaj jest dość twardy i trzeba go trochę zmiękczyć przez ubijanie. Misjonarze bardzo chcieli zobaczyć reakcję brata Henschela na tę rybę. Kiedy spróbował, zapytali, jak mu smakuje. Pomyślał chwilę i dyplomatycznie odpowiedział: ‘No cóż, myślę, że to najsmaczniejsze drewno, jakie kiedykolwiek jadłem’” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 245).

 

Jako gość z ‘kurtuazyjną’ wizytą w Polsce

 

         „W następnym roku [1978] odwiedzili Polskę bracia Milton Henschel i Teodor Jaracz. Tym razem złożyli kurtuazyjną wizytę w Urzędzie do Spraw Wyznań. Powstała możliwość, by w kolejnych latach Ciało Kierownicze poświęciło więcej uwagi dziełu w Polsce i zacieśniło więzi z nadzorcami w całym kraju” („Rocznik Świadków Jehowy 1994” s. 241).

 

Jako ‘wyciszacz’ roku 1975

 

         R. Franz, były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, wspomina omawianą sprawę „roku 1975” następująco:

 

         „W roku 1976, po upływie rozpropagowanej szeroko daty, kilku członków Ciała Kierowniczego zaczęło nalegać, że powinno zostać wydane oświadczenie przyznające, że organizacja była w błędzie, że jest ona odpowiedzialna za wzbudzenie fałszywych nadziei. Inni członkowie Ciała byli jednak zdania, że nie powinniśmy tego robić, bowiem ‘dostarczyłoby to amunicji wrogom’. Milton Henschel zasugerował, że mądrym rozwiązaniem będzie po prostu nie zajmować się sprawą, a z biegiem czasu bracia przestaną o niej mówić. Wyraźnie brakowało dostatecznego poparcia dla przegłosowania wniosku aprobującego oświadczenie” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 292).

 

Jako ‘zwolennik’ służby wojskowej w kopalniach?

 

         R. Franz, były członek Ciała Kierowniczego, wspomina też M. Henschela w związku z dyskutowaną od dawna przez to gremium sprawą zastępczej służby wojskowej, którą w końcu zaakceptowano w roku 1996 (patrz Strażnice: Nr 9, 1996 s. 19-20; Nr 21, 1996 s. 27; Nr 15, 1997 s. 12; Nr 16, 1998 s. 17).

         Oto relacja R. Franza:

 

         „we wrześniu 1979, Ciało Kierownicze na nowo podjęło nierozstrzygniętą sprawę służby wojskowej. Tym razem na pierwszym planie stanął list z Polski. Ostrzegając, że służba zastępcza może być ‘pułapką służącą indoktrynacji braci’, Milton Henschel wezwał do jak najdalej posuniętej ostrożności w tej sprawie. Opowiedział się on za praktyką wielu polskich Świadków Jehowy, którzy - aby uniknąć poboru - podejmowali pracę w kopalniach węgla kamiennego” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 175).

 

         Ciekawe czy M. Henschel osobiście by chciał trochę popracować w kopalni. Sam jako ‘kaznodzieja’ korzystał w USA ze zwolnienia ze służby wojskowej, a innym odmawiał prawa do normalnej służby zastępczej, proponując im raczej pracę „na przodku”.

 

         Przypomnijmy tu, z jakich praw Henschel prawdopodobnie sam korzystał:

 

         „Działalność kaznodziejska sług Jehowy uprawnia ich do domagania się zwolnienia od ćwiczeń wojskowych i służenia w siłach zbrojnych kraju, w którym zamieszkują. Takie zwolnienie świadków Jehowy, na przykład w USA, dotyczy także robót rządowych, na jakie zazwyczaj kieruje się tam ludzi, którzy idąc za głosem sumienia odmawiają pełnienia służby wojskowej z bronią lub bez broni, ponieważ świadkowie Jehowy są sługami ewangelii, a nie politycznymi, studenckimi czy religijnymi pacyfistami. Jako wysłannicy, czyli ambasadorowie Królestwa Bożego pragną zachować neutralność i korzystać z praw przysługujących tym, którzy są neutralni (...) Obecnie jeden z czołowych członków Organizacji Narodów Zjednoczonych, jakim są Stany Zjednoczone Ameryki, oświadczył oficjalnie, że świadkowie Jehowy są uznaną organizacją religijną i że jej kaznodzieje są zwolnieni od ćwiczeń wojskowych i od służby w siłach zbrojnych” („Niech Bóg będzie prawdziwy” 1954 rozdz. 20, par. 6-7).

         Dodajmy tu, że pierwsze wydanie angielskie cytowanej książki ukazało się w 1946 roku (polonijne 1950 r.) i również zawiera tę informację.

 

         Również wcześniej o swoim zwolnieniu ze służby wspominał F. Franz (1893-1992):

 

         „Gorliwie uczestniczyłem już wtedy [w 1914 r.] w działalności zboru Badaczy Pisma Świętego. Później zostałem starszym tego zboru. Kiedy więc Stany Zjednoczone przystąpiły do pierwszej wojny światowej [1917 r.] po stronie Ententy i zaczęto powoływać młodych mężczyzn do wojska, zwolniono mnie od tego jako kaznodzieję” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

 

Jako ‘małomówny’ człowiek z ‘mocą’

 

         R. Franz, były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, wspomina osobę Henschela następująco:

 

         „Milton Henschel, wysoki i zwykle poważny mężczyzna, w dyskusjach wypowiadał się raczej rzadko, lecz kiedy to czynił, robił to z wyraźną mocą i zdecydowaniem” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 86).

 

Jako prezes ogłoszony ‘jednym zdaniem’

 

         „Dnia 30 grudnia 1992 roku wybrano następcę brata Franza. Piątym prezesem Towarzystwa został brat Milton G. Henschel” (Strażnica Nr 6, 1993 s. 31).

 

Jako prezes ‘przemilczany’ w historii Towarzystwa Strażnica

 

         Dziwny jest fakt, że historyczne opracowanie wydane przez Towarzystwo Strażnica w roku 1993 (ang.) pt. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” nie wspomina ani jednym słowem, że prezesem został wybrany 30 grudnia 1992 roku M. Henschel.

         Tym bardziej to dziwne, że Towarzystwo Strażnica zdążyło w tej książce poinformować, że 22 grudnia zmarł F. Franz, którego Henschel zastąpił:

 

         „Umarł 22 grudnia 1992 roku, mając 99 lat” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 [ang. 1993] s. 111).

 

         Czyżby te kilka dni, między śmiercią prezesa a wyborem następcy zaważyły, że nie uporano się z zamieszczeniem informacji o tym, że Henschel został prezesem?

         Mało tego, polska edycja tej książki wydana została w roku 1995, a więc było wystarczająco dużo czasu by zamieścić w niej jakiś komunikat.

 

Jako ‘przeceniający’ Świadków Jehowy

 

         W liście do premiera Singapuru, zamieszczonym w jednej z publikacji, M. Henschel o Świadkach Jehowy między innymi napisał:

 

         „W gruncie rzeczy na całym świecie mają opinię ludzi usposobionych pokojowo, pracowitych, strzegącychzasadmoralności i szanujących prawo (...) Okazują szacunek miejscowej władzy, płacą podatki i obstająprzywysokichwartościachmoralnych. Są uczciwymi i prawymi obywatelami” (Strażnica Nr 19, 1995 s. 30).

 

         Wydaje się, że M. Henschel trochę przecenił w cytowanym liście moralność swych głosicieli. Przecież w tym samym czasie w wewnętrznym biuletynie Towarzystwo Strażnica, któremu on ‘prezesował’, podawało:

 

         „Niektórzy jednak nie stosują się do zalecenia i organizują spotkania towarzyskie tak duże, iż nie sposób roztoczyć nad nimi odpowiedniego nadzoru, co prowadzi do nieprzyjemnych sytuacji. Czasami na huczną zabawę, na której dominuje świecka rozrywka, zaprasza się setki osób. Od uczestników nieraz żąda się opłaty za wstęp albo ponoszenia innych kosztów. Takie spotkania łudząco przypominają świeckie imprezy, na których przekracza się wszelkie granice przyzwoitości i łamie zasady biblijne (...). Nadchodzą informacje, że duże grupy Świadków zbierają się w wynajętych obiektach, gdzie korzystają z niezdrowych świeckich form rozrywki i gdzie brak jest należytego nadzoru. Podobne zabawy, zachwalane jako ‘weekendy Świadków Jehowy’, urządza się w hotelach i innych lokalach. Tak licznym grupom trudno zapewnić odpowiedni nadzór, co stwarza kłopoty. Nieraz dochodzi do awantur, nadużywania trunków czy wręcz do niemoralności (...). Takie spotkania towarzyskie nie przysparzają czci Jehowie. Ściągają raczej hańbę na dobre imię zboru i gorszą drugich...” („Nasza Służba Królestwa” IX 1995 s. 2).

 

         Również wydana w roku 1995 książka przedstawiała cały przekrój historyczny dotyczący niemoralności wśród Świadków Jehowy:

 

         „niektórzy Świadkowie Jehowy dochodzili do wniosku, że dopóki się pilnie głosi, pozwalanie sobie na nieco swobody w dziedzinie moralności płciowej jest sprawą czysto osobistą. Wprawdzie w Strażnicy z 1 marca 1935 roku otwarcie powiedziano, że udział w służbie polowej nikogo nie upoważnia do niemoralnego postępowania, ale nie wszyscy wzięli to sobie do serca. (...) Z czasem w celu zachowania czystości moralnej w obrębie organizacji zaczęto podejmować jeszcze bardziej stanowcze środki” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 173-174);

 

         „Wpływ rewolucji seksualnej z lat sześćdziesiątych nie ominął Świadków Jehowy. Co roku wykluczano kilka tysięcy osób - niewielki ułamek ich ogólnej liczby - przeważnie za niemoralność” (jw. s. 103);

 

         „W ostatnich latach na całym świecie młodzi ludzie coraz częściej współżyją ze sobą bez ślubu. Młodzież z rodzin Świadków Jehowy znalazła się pod presją otoczenia i zaczęła czasem przyjmować styl życia tego świata” (jw. s. 175);

 

         „Niestety, ostatnimi czasy trzeba było co roku wykluczaćkilkadziesiąttysięcyzatwardziałychgrzeszników. W gronie tym znaleźli się także znani starsi” (jw. s. 187).

 

         Patrz też inne wypowiedzi na stronach 172-177, 187.

 

Jako odżegnujący się od ‘wywrotowych’ akcji

 

         W liście do premiera Singapuru, zamieszczonym w jednej z publikacji, M. Henschel o Świadkach Jehowy między innymi napisał:

 

         „Nigdy nie biorą udziału w żadnej działalności wywrotowej...” (Strażnica Nr 19, 1995 s. 30).

 

         Wydaje się, że M. Henschel nie powinien zaklinać się, że Świadkowie Jehowy „nigdy” nie brali udziału w jakichś akcjach ‘wywrotowych’, które siały niepokój. Oto tylko jeden przykład z roku 1938 dotyczący N. Knorra, któremu on później ‘sekretarzował’, a może też i brał sam udział w tej 1000 osobowej ‘imprezie’ osobiście:

 

         „Przed pierwszym takim marszem informacyjnym brat Rutherford poprosił mnie do siebie. Omawialiśmy sprawy związane z kongresem, ale kreślił coś na kartce, jak to miał zwyczaj niekiedy robić. Potem wydarł ją z notatnika, podał mi i zapytał: ‘Co o tym sądzisz?’ Było tam napisane: ‘RELIGIA TO PUŁAPKA I OSZUSTWO’. ‘Bardzo ostre’ - odparłem. ‘Chciałem żeby to brzmiało mocno’ - powiedział. Następnie polecił, by plakaty z tym hasłem były gotowe przed naszym pierwszym kongresowym pochodem informacyjnym, planowanym na środę wieczór. Tegoż dnia razem z Nathanem Knorrem poprowadziliśmy grupę około tysiąca braci 10-kilometrową trasą przez centrum Londynu. Nazajutrz rano brat Rutherford wezwał mnie do swego biura, by złożyć mu sprawozdanie. ‘Wielu brało nas za ateistów i komunistów i obrzucało obelgami’, powiedziałem” (Strażnica Rok CIX [1988] Nr 12 s. 22).

 

         Takich akcji jak ta, w dawnych latach Świadkowie Jehowy organizowali wiele. Wystarczy poczytać w ich publikacjach wspomnienia uczestników.

 

Jako mierny biblista i pisarz?

 

         W przeciwieństwie do F. Franza, Towarzystwo Strażnica nigdy nie napisało, że M. Henschel jest dobrym pisarzem czy biblistą.

         Oto co pisano o tym pierwszym:

 

         „Ma opinię wybitnego uczonego biblisty” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 1 s. 20; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 109).

 

         R. Franz, były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, tak porównał obu byłych prezesów:

 

         „Głos Freda Franza miał siłę, nie z powodu urzędu, który piastował w korporacji, lecz z tej racji, iż uważano go za największego uczonego organizacji. Jego następca, Milton Henschel, nie posiadał takiego prestiżu” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 440).

 

         Nigdy też Towarzystwo Strażnica nie wspomniało, że Henschel ‘coś’ napisał, a o F. Franzu podawano:

 

         „Wspaniałym wzorem pokory był także czwarty prezes Towarzystwa, Fred W. Franz. Przez 32 lata, w czasie których usługiwał jako wiceprezes, napisał wiele artykułów do czasopism oraz materiałów kongresowych, ale nigdy się tym nie afiszował, nigdy nie chciał być w centrum uwagi” (Strażnica Nr 23, 1993 s. 19).

 

Jako sceptyk wobec nauki o „pokoleniu roku 1914”?

 

         Jeśli M. Henschel był tak sceptyczny co do nauki o „pokoleniu roku 1914”, jak N. Knorr w stosunku do roku 1914 i innych dat (opisaliśmy to w artykule o nim), u którego on ‘terminował’ jako sekretarz, to nie można się dziwić, że w roku 1995 wraz z Ciałem Kierowniczym odrzucił tę wykładnię. Właśnie Strażnica Nr 21, 1995, w której na stronie 2 wymieniony jest Henschel jako prezes, wycofała naukę o „pokoleniu roku 1914”.

         Czy tego sceptycyzmu odnośnie dat ‘nauczył się’ Henschel od Knorra?

 

Jako człowiek ‘bez wad’?

 

         „Szybko dał się poznać jako człowiek odznaczający się rozwagą, szczerze zainteresowany dziełem głoszenia o Królestwie. (...) W zmaganiach z trudnymi problemami brat Henschel miał opinię osoby praktycznej, elastycznej i rozsądnej. Współpracownicy szczególnie cenili sobie jego zorganizowanie, skromność i poczucie humoru. (...) Bóg pragnie, byśmy ‘miłowali życzliwość’. Milton Henschel zapisał się w pamięci jako piękny przykład pod tym względem. Pomimo rozlicznych obowiązków był bardzo przystępny, delikatny i życzliwy” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

 

Jako posiadający ‘wyjątkową pamięć’ ‘żartowniś’

 

         „Miał wyjątkową pamięć, dzięki czemu sprawiał przyjemność wielu misjonarzom, pracującym w różnych zakątkach świata - pamiętał ich imiona, potrafił powiedzieć kilka zdań w miejscowym języku i z błyskiem w oku opowiadał anegdoty” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

 

Jako jedyny prezes rezygnujący ze stanowiska

 

         Pierwszym, który zrezygnował z ‘wysokiego’ stanowiska w zarządzie Towarzystwa Strażnica, był wiceprezes Hayden C. Covington (ur. 1911, zm. ?), który funkcję tę pełnił w latach 1942-1945 (w zarządzie od roku 1940; w organizacji od 1934; prawnik Towarzystwa Strażnica po J. Rutherfordzie).

         Towarzystwo Strażnica tak relacjonuje tę rezygnację:

 

         „We wrześniu 1945 roku brat Covington uprzejmie zrezygnował z pełnienia funkcji wiceprezesa Pensylwańskiego Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego - Strażnica, wyjaśniając, iż chciałby uwzględnić panujące wówczas zrozumienie, że zgodnie z wolą Jehowy wszyscy członkowie zarządu i prezydium powinni być chrześcijanami namaszczonymi duchem, gdy tymczasem on zaliczał siebie do ‘drugich owiec’. Dnia 1 października wybrano na członka zarządu Lymana A. Swingle’a, a 5 października wiceprezesem został Frederick W. Franz” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 91).

 

         Prawdziwy przełom w Towarzystwie Strażnica nastąpił w październiku 2000 roku.

         Strażnica Nr 2, 2001 s. 31 podaje, że 7 października 2000 roku „pewni członkowie Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy dobrowolnie zrezygnowali z funkcji członków zarządu i prezydiów wszystkich korporacji” Towarzystwa Strażnica.

         Ta enigmatyczna informacja dotyczyła też prezesa Henschela.

 

         „Na ich miejsce wybrano godnych zaufania braci z klasy drugich owiec” (jw. s. 31).

 

         Tym samym obniżyła się ważność osoby prezesa i członków zarządu Strażnicy, którzy pochodzą z klasy ziemskiej i są mało znaczącymi działaczami w stosunku do faktycznie sprawujących władzę członków Ciała Kierowniczego z klasy niebiańskiej (patrz też Strażnica Nr 8, 2001 s. 29).

         Ciekawe, że w Strażnicy nie podano nawet nazwiska nowego prezesa, którym został Don Adams (ur. ok. 1925). To też świadczy zapewne o jego randze, choć stał się prezesem korporacji pensylwańskiej tzn. ogólnoświatowej.

         Ponieważ Henschel dzierżył wcześniej dwie funkcje prezesa (pensylwański i nowojorski), więc drugi ‘fotel’ otrzymał Max Larson (ur. 1915, zm. 2011), który od roku 1977 był wiceprezesem właśnie w nowojorskim Towarzystwie Strażnica (w USA do roku 2000 istniały też trzy inne korporacje, którymi zarządzał prezes Towarzystwa Strażnica: Watchtower (...) of New Jersey [od 1955], Watchtower (...) of Florida [od 1986], Valley Farms Corporation [od 1987]; istniała też korporacja brytyjska, którą on zarządzał: International Bible Students Association; one wszystkie mają dziś osobnych prezesów). Nazwisko Larson, oraz jego funkcja, widnieje dziś w stopce redakcyjnej angielskiej Strażnicy na stronie 2 (do lutego 2012 r., choć zmarł 24 września 2011 r.).

 

         Henschel po rezygnacji z tytułu prezesa zarządów wszystkich korporacji Towarzystwa Strażnica stracił na prestiżu. Stał się bowiem tylko jednym z członków Ciała Kierowniczego. Odtąd miał tylko jeden ‘zwykły’ głos podczas obrad tego gremium, w którym było wtedy 13 osób. A przypomnijmy jak było wcześniej:

 

         „Przez wiele lat prezes korporacji pensylwańskiej był zarazem najważniejszym członkiem Ciała Kierowniczego. Teraz miało się to zmienić” (Strażnica Nr 2, 2001 s. 29).

 

         Na koniec powróćmy do wiceprezesa Covingtona. Otóż ciekawe, że jemu ‘przeszkadzało’ to, iż nie należąc do „klasy niebiańskiej” (ale do „ziemskiej”) zasiadał w zarządzie i dlatego zrezygnował z niego i swej funkcji, natomiast teraz właśnie do tego gremium powołano ludzi z klasy ziemskiej!

         Dla kogoś, kto stoi z boku, wydaje się to absurdalne. Najpierw ktoś rezygnuje z zarządu Towarzystwa Strażnica dlatego, że należał do „klasy ziemskiej”, a później inni porzucają to gremium dlatego, że przynależą do „klasy niebiańskiej”. Czy nie jest to zwrot o 180 stopni?

 

Jako ‘zapomniany’ po śmierci

 

         M. Henschel zmarł prawie w trzy lata później, gdy zrzekł się funkcji prezesa na rzecz członka „klasy ziemskiej” Dona Adamsa. Może to, że przestał być prezesem, spowodowało w części, że dopiero po kilku miesiącach poinformowano w Strażnicy o jego śmierci. Wcześniej nie podano komunikatu nawet w wewnętrznym biuletynie Świadków Jehowy pt. „Nasza Służba Królestwa”.

         Henschel zmarł 22 marca 2003 roku, a informację o tym zamieszczono dopiero w publikacji z datą 15 sierpnia 2003 roku (!):

 

         „Milton G. Henschel, długoletni członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, zakończył swój ziemski bieg w sobotę 22 marca 2003 roku. Miał 82 lata” (Strażnica Nr 16 [15 sierpnia], 2003 s. 31).

 

         O ile o śmierci F. Franza poinformowano w publikacjach po prawie 3 miesiącach, to w przypadku M. Henschela po niespełna 5 miesiącach!

 

         Oto porównanie dat śmierci i informacji o niej u poszczególnych prezesów Towarzystwa Strażnica:

 

         Russell (zm. 31.10 1916) - „Ogłoszenie o jego śmierci zamieszczono w Strażnicy z 15 listopada 1916 roku” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 63). Po 2 tygodniach.

 

         Rutherford (zm. 08.01 1942) informacja o śmierci ang. Strażnica ang. 01.02 1942. Po prawie miesiącu.

 

         Knorr (zm. 08.06 1977) - informacja o śmierci ang. Strażnica 15.07 1977 s. 441 (pol. Strażnica Rok XCVIII [1977] Nr 20 [15.10] s. 15). Po ponad miesiącu.

 

         Franz (zm. 22.12 1992) - informacja o śmierci Strażnica 15.03 1993 s. 31. Po prawie 3 miesiącach.

 

         Henschel (zm. 22.03 2003) - informacja o śmierci Strażnica 15.08 2003 s. 31. Po prawie 5 miesiącach.

 

         Widać z powyższego, że im większą komputeryzacją Towarzystwo Strażnica się szczyciło, tym później jego głosiciele dowiadywali się o śmierci prezesów.

         Natomiast o wyborze D. Adamsa na prezesa ‘zapomniano’ nawet poinformować w Strażnicy. Ciekawe czy zamieszczony będzie komunikat w jakiejś publikacji, gdy zejdzie on z tego świata (ur. ok. 1925)?

 

         Dodajmy, że w powyższym komunikacie nie wspomniano ani słowem, że Henschel był w przeszłości prezesem Towarzystwa Strażnica, a nadmieniono, że był sekretarzem N. Knorra.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane