Włodzimierz Bednarski

Rok 1925, piwo i kiełbasa od J. F. Rutherforda?

dodane: 2017-04-19
Rok 1925 i Dom Książąt to znane nauki i epizody z życia prezesa Towarzystwa Strażnica J. F. Rutherforda. Nie każdy jednak wie, że wymieniona data wiązała się później też w pewien sposób z piwem i kiełbasą. Artykuł nasz przypomina te dawne dzieje organizacji Świadków Jehowy.

Rok 1925, piwo i kiełbasa od J. F. Rutherforda?

 

         Z rokiem 1925, szczególnie z kwietniem tego roku, a także wcześniej z rokiem 1924 wiązano w Towarzystwie Strażnica wielkie nadzieje.

         Głównym propagatorem tych dat był prezes tej organizacji J. F. Rutherford (zm. 1942), który w tych kwestiach występował jako „dogmatyk”, choć się ośmieszył co do lat 1924-1925:

 

„Na przykład pewnego razu wypowiedział kilka dogmatycznych twierdzeń o tym, czego chrześcijanie mogą się spodziewać w roku 1925. Kiedy jego oczekiwania nie potwierdziły się, pokornie przyznał wobec bruklińskiej rodziny Betel, że się ośmieszył” (Strażnica Nr 23, 1993 s. 18; angielski odpowiednik The Watchtower 01.12 1993 s. 18 ma tu mocniejsze słowa, że Rutherford zrobił z siebie głupca, błazna: For example, he once made some dogmatic statements as to what Christians could expect in 1925. When events failed to support his expectations, he humbly told the Brooklyn Bethel family that he had made a fool of himself.).

 

         Przypomnijmy czego oczekiwali w tamtych latach głosiciele Towarzystwa Strażnica.

 

Zmartwychwstanie patriarchów

 

„Co więcej, szeroko rozpowszechniona broszura Miliony ludzi z obecnie żyjących nigdy nie umrą! przedstawiała pogląd, że w roku 1925 zaczną się spełniać zamierzenia Boże co do przywrócenia na ziemi raju i wskrzeszeniawiernychsługBożychzdawnychczasów. Wydawało się, że wytrwałość pomazańców niebawem zostanie nagrodzona” (Strażnica Nr 21, 1993 s. 11).

 

Koniec śmierci

 

„(...) słusznem będzie mniemać, że miliony ludzi z żyjących teraz na świecie będą jeszcze znajdować się na świecie w roku 1925-tym. A wtenczas, opierając się na obietnicach wymienionych w Słowie Bożym, musimy przejść do stanowczego i niezaprzeczonego wniosku, że miliony z żyjących teraz na świecie ludzi nigdy nie umrą” (Miljony ludzi z obecnie żyjących nie umrą! 1920 s. 65 [wydanie polonijne, s. 85]).

Patrz też Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 632.

 

Zabranie do nieba

 

„Lud Boży musiał na przykład skorygować swe poglądy na temat roku 1925. (...) A. D. Schroeder wspomina: »Uważano, że ostatek namaszczonych duchem naśladowców Chrystusa pójdzie w owym roku do nieba, aby tam wejść w skład Królestwa...«.” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 65).

 

Raj na ziemi

 

„Powszechnie uważali wówczas, że w roku 1925 rozpocznie się zmartwychwstanie, a naziemizostanieprzywróconyraj. Wielu służyło więc z myślą o określonej dacie. (...) Po roku 1925 święci już nie służyli Bogu z myślą o tym, że koniec nastąpi w konkretnym, niezwykle bliskim terminie” (Pilnie zważaj na proroctwa Daniela! 1999 s. 303-304).

 

Armagedon

 

„Członkowie pierwotnego ostatka, którzy przeżyli doświadczenia pierwszej wojny światowej, przytaczali zwykle Psalm 50:5: (...). Myśleli oni, że tylko ci święci mają być zgromadzeni czyli zabrani przed Armagedonem (...). Napomykano nawet, że to zebranie takich duchowych świętych mogłoby się skończyć w roku 1924, po czym nastąpiłoby uświetnienie w niebie tych pomazanych, spłodzonych z ducha naśladowców Chrystusa. /Zobacz Strażnicę ang. z 1 stycznia 1924 r. paragr. 11-32/” (Strażnica Nr 6, 1952 s. 9 [ang. 15.12 1951]).

 

Upadek organizacji szatańskiej

 

„W przekonaniu, że pozaobrazowy rok jubileuszowy rozpocząć się musi w roku 1925, owe poselstwo zapowiedziało upadek organizacji szatańskiej i oświadczyło, że nadszedł czas, kiedy lud powinien się stać wolnym” (Światło 1930 t. 1, s. 135).

 

Zniszczenie Babilonu Wielkiego

 

„Rzeczywisty koniec jubileuszu sprowadził zniszczenie prawdziwego Babilonu, a koniec siedemdziesięciu okresów (jak jest wskazane przez siedemdziesiąt jubileuszów) przy końcu 1925 roku, zada z pewnością śmiertelny cios figuralnemu Babilonowi” (Strażnica 01.08 1924 s. 233 [ang. 15.05 1924]).

 

Związanie szatana

 

„Obecnie toczy się walka decydująca i zwycięstwo jest pewne, albowiem jest to tylko sprawa kilku lat, gdy Szatan będzie skrępowany” (Strażnica 01.12 1922 s. 380 [ang. 01.11 1922]).

 

Ziemska faza królestwa

 

„Jak dotąd wskazaliśmy, cykl wielkiego lata miłościwego powinien się zacząć w 1925-ym roku. O tym czasie ziemskapostać tego królestwa zostanie rozpoznana” (Miljony ludzi z obecnie żyjących nie umrą! 1920 s. 60 [wydanie polonijne, s. 78]).

 

Odnowienie wszystkich rzeczy – restytucja

 

„(...) około 1 kwietnia 1925 roku, około którego czasu spodziewać się należy zmartwychwstania zasłużonych Proroków i początku błogosławieństwa wszystkich narodów ziemi, żyjących jak i umarłych. Ostatni rok tych 3500 lat będzie sam rokiem jubileuszowym, świadczącym o antysymbolu, wielkim Jubileuszu Restytucji” (Miljony ludzi z obecnie żyjących nie umrą! 1920 s. 76 [wydanie polonijne, s. 99]).

 

Tysiąclecie i jubileusz ziemi

 

„Słudzy Jehowy wiązali też pewne nadzieje z rokiem 1925. Uważano, że kiedy w owym roku skończy się cykl 70 prototypowych jubileuszy (70 x 50 lat), licząc od wejścia Izraelitów do Ziemi Obiecanej, rozpocznie się wielki pozaobrazowy Jubileusz, czyli tysiącletniekrólowanie Chrystusa Jezusa. Wszakże sprawy potoczyły się inaczej” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 16 s. 24-25).

 

         Właściwie tylko jedno zapowiadane wydarzenie miało zrealizować się po kwietniu 1925 roku, a mianowicie w październiku tegoż roku. Ponieważ jednak nie wypełniło się to wcześniejsze kwietniowe, więc nie czekano już na październikowe. Oto obietnica na październik 1925 roku:

 

Zarządzanie ziemią przez Abrahama

 

„Pełne 1924 lata okresu ery Chrystusowej skończą się 31 Grudnia R.P. 1924, a dodając jeszcze 3/4 roku, otrzymamy październik 1, 1925 R. P., o którym to czasie należy się spodziewać, że Abraham obejmie w posiadanie swoje dziedzictwo” (Miljony ludzi z obecnie żyjących nie umrą! 1920 s. 72 [wydanie polonijne, s. 95]).

 

Co zrobił prezes J. F. Rutherford, gdy już było widać, że nic nie nastąpi z oczekiwanych nadziei w roku 1925?

         Najkrócej mówiąc, ‘zaprosił’ głosicieli na „lekkie piwo”!

         Ale po kolei. Otóż prezes Towarzystwa Strażnica zaszczycił swoją obecnością konwencje (kongresy) w Europie, a szczególnie w Niemczech, w Magdeburgu, w ostatnich dniach maja 1925 roku, gdzie go przyjęto z istną pompą. Kongres ten nazwano prawie ‘wzorcowym’:

 

„Zielone świątki czyli Pięćdziesiątnica jest to czas świąteczny w Europie. Zarządca TOWARZYSTWA w Magdeburgu z początkiem zimy uczynił usilne staranie, by w Magdeburgu odbyła się konwencja dla braci niemieckich w czasie Pięćdziesiątnicy. I było w ten sposób uczynione.

Konwencja rozpoczęła się w piątek 29-go maja, a zakończyła się w poniedziałek wieczorem, l-go czerwca. Trudno jest znaleźć słów do opisania tej konwencji. Przyjezdni bracia z innych części Europy i Ameryki, słyszeli wszystkich mówiących: »Jest to cudowna; wspaniała!« (konwencja).

KONWENCJA W MAGDEBURGU

Na otwarciu konwencji było blizko l0,000 braci. Brat Rutherford rozpoczął konwencję swym wykładem który został przyjęty przez braci z wielką radością i entuzjazmem. Muzyka taka była, jaką tylko sami Niemcy mogą uczynić. Była tam orkiestra, która się składała ze 125-ciu instrumentów; i każdy kto grał, był poświęconym bratem lub siostrą. Orkiestra była pod dyrektywą brata, który jest zawodowym dyrygientem orkiestry. Śpiew był prowadzony przez zawodowego śpiewaka chórzystę. Wielkie zgromadzenie zdawało się być jakoby było ćwiczone, ponieważ czas był akuratnie trzymany, i śpiew był ożywiający. Główna sala pomieściła 8,000 braci. W niedalekiej przestrzeni od tej sali zbudowano namiot, i wtem namiocie było umieszczonych z górą 5,000 braci i sióstr. Inna sala w pobliżu która mogła pomieścić około 1.000 również była zapełniona. Przyrząd do powiększenia głosu był umieszczony na scenie głównej sali, który był połączony z innymi przyrządami na froncie namiotu i małej sali.

Bratu Balzereit przyszedł na myśl niezwykły pomysł: Wielki portret każdego mówcy był wymalowany; i gdy on przemawiał w głównej sali, jego portret był wystawiony na froncie namiotu jak i w mniejszej sali, tak, że mogli widzieć jego twarz i słyszeć głos jego.

W niedzielę popołudniu było z górą 14,000 braci w tych różnych salach. Oni nie rozmawiali o gruntach; lecz słuchali wykładów. Zdaje się nikt nie szukał rozrywek lub prywatnego miejsca na rozmowę, lecz każdy gorliwie nachylał się i słuchał co mówca mówił. Oni by siedzieli spokojnie przez całe godziny, przy śpiewie powstali, po śpiewie znów usiedli aby słuchać. Prawdopodobnie ona nie przewyższała liczbą konwencji w Columbus, lecz piszący nie był dotąd na żadnej konwencji na której by był taki spokój, uszanowanie, i ukazanie ducha poświęcenia przez wszystkich obecnych. Nie było tam pogadanek lub nieporządku. Wszyscy bracia na ziemi powinni wziąć dobry przykład z tej konwencji. Wierzymy, że nigdy nie było okazane takie prawdziwe poświęcenie, jak wtem zebraniu ludu Bożego. STRAŻNICA często zwracała uwagę tego faktu, że lud Pański gdy się zbierze powinien zachować spokój, uszanowanie, nawet wtedy, gdy mówca nie jest na scenie. Wiele jest trudności nauczyć się tego; lecz niemieccy bracia już się nauczyli. Przynajmniej. Jest to dla ich pochwały.” (Strażnica 01.09 1925 s. 265-266 [ang. 01.08 1925 s. 232-233]).

 

         Relacja z kongresu zamieszczona w Strażnicy przekazała nam też ucztę, którą zgotowali organizatorzy uczestnikom, wśród których przemawiającym był prezes J. F. Rutherford. Wtedy to właśnie podano między innymi „lekkie piwo” i „kiełbasę” „po najniższej cenie”:

 

„Inne miejsce zostało sporządzone do nakarmienia tej rzeszy. Tartynki, kiełbasa, woda, kawa i lekkie piwo były do użytku po najniższej cenie; i te miłe dusze trzymały w jednej ręce przekąskę, a w drugiej kufel; stali spokojnie i spożywali swoją porcję. Po spożyciu przekąski powrócili na miejsce zebrań do swych siedzeń. W czasie wystawy w przyległych budynkach głównej sali znajdowała się maszyneria i bydło. Te budynki zostały sporządzone na wzór wojskowych koszar, i tysiące braci spało na ziemi w tych ubikacjach. To zostało oddane dla nich bezpłatnie. Siostry znajdowały się w jednem wielkim miejscu, a bracia znów w drugim. Wielu z tych błogich dusz podróżowało długą przestrzeń na rowerach; wielu innych pieszo; niektórzy w samochodach, tak pasażerskich jak i ciężarowych podróżowali od trzysta do czterysta mil. Wielu urządziło specjalne pociągi na konwencję, i spodziewano się od kompanii kolejowej zniżki; lecz w ostatnim momencie zniżka została cofnięta. (...) To co Pan uczynił dla Niemiec od czasu wojny jest wprost cudownem w naszych czasach” (Strażnica 01.09 1925 s. 266 [ang. 01.08 1925 s. 233]).

 

         Nie wiemy czy podczas konwencji poruszany był temat niespełnionych proroctw na lata 1924-1925. Raczej nie, gdyż jak widzieliśmy z powyższego fragmentu J. F. Rutherford do błędów przyznał się „wobec bruklińskiej rodziny Betel” w USA, a więc w małym gronie, a nie wśród tysięcy słuchaczy w Europie.

         Z oczekiwanych wydarzeń na „rok 1925” prezes J. F. Rutherford musiał się tłumaczyć w rok później, w roku 1926, podczas kolejnej swej wizyty w Europie, a konkretnie w Szwajcarii, gdzie od roku 1920 było „Centralne Biuro Europejskie Towarzystwa Strażnica”. Odpowiadał tam na pytania, które później zrelacjonowano w jednej z publikacji. Czy mówił prawdę na temat zmartwychwstania proroków w „roku 1925”, według swej książki o „milionach, które nie umrą”? Odpowiedź na to pytanie każdy zapewne zna. Oto relacja ze spotkania z pytającymi go głosicielami:

 

„Także było bardzo interesujące zebranie pytań i odpowiedzi obsłużone przez prezesa Towarzystwa. W streszczeniu podajemy raport z tych pytań i odpowiedzi.

Zebranie Pytań.

Pytanie: Czy starożytni święci powrócili?

Odpowiedź: Oni nie powrócili. Nikt nie widział ich i byłoby rzeczą nierozsądną tak głosić. W broszurze »Miljony« było powiedziane że możemy się słusznie spodziewać ich powrotu wkrótce po roku 1925, lecz to orzeczenie było tylko wyrażoną opinią; ponadto nie jest bardzo daleko po roku 1925. Niema żadnego podstawowego powodu, abyśmy mogli spodziewać się powrotu starożytnych świętych zanim Kościół nie uzupełni się i zanim nie skończy swojej pracy na ziemi. W czasie teraźniejszym praca nie jest uzupełnioną i jest rzeczą widoczną, że wielu członków ciała Chrystusowego znajduje się na ziemi.

Pytanie: Czy praca Kościoła skończyła się w październiku 1925 roku, jak niektórzy powiadają, albo czy też jeszcze więcej jest co do czynienia?

Odpowiedź: Praca nie ustała w roku 1925 albowiem jest w dalszym toku. Pan jest Głową Swej pracy i nadal ją przeprowadza z takiem samym tempem jak i dotąd. Niektórzy w Szwajcarji uchwycili myśl, że praca skończyła się w roku 1925, że tylko mała garstka poświęconych pozostała, oraz wszyscy ci, którzy nie zgadzają się z tą myślą, zeszli na niewłaściwą drogę. Naturalnie taka myśl jest nierozsądną; ona powstała w rezultacie zburzonego umysłu, a nie w rezultacie pilnego badania Słowa Bożego. W Piśmie Świętym niema nic takiego, coby wskazywało, że Pan objawi Swemu kościołowi jak prędko praca się zakończy. (...) Przeto niech nikt nie będzie kłopotany nierozsądnem głoszeniem ze strony niektórych uwiedzionych braci i jak pod względem tego, że jakoby starożytni święci powrócili w roku 1925, tak pod względem że praca kościoła z ową chwilą ustała, oraz że ci, którzy nie zgadzają się z nimi są na błędnej drodze” (Strażnica 01.08 1926 s. 228 [ang. 01.07 1926]).

 

Słowa te częściowo przytacza w swej książce Raymond Franz (1922-2010), były członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy (w latach 1971-1980). Pisze on:

 

„W Roczniku z 1980 roku (wydanym w roku, w którym prezes Frederick Franz przytoczył prywatną uwagę Rutherforda w rozmowie z rodziną pracowników Biura Głównego) nadano sprawie podobny wydźwięk. Opowiada on o wizycie Sędziego Rutherforda w maju 1926 roku w Szwajcarii, dokąd udał się, aby wziąć udział w zgromadzeniu. Był on wówczas obecny na spotkaniu, na którym stawiano mu pytania. Doszło wtedy do następującej wymiany zdań [tu Raymond Franz cytuje tekst angielski, który opuszczamy, ale podajemy jego tłumaczenie na język polski]:

 

(...) »Pytanie: Czy starożytni mężowie wiary powrócili?

Odpowiedź [J. F. Rutherforda]: Oczywiście, że nie powrócili. Nikt ich nie widział i byłoby głupie dawać tego rodzaju ogłoszenia. W książce Miliony [...] ukazało się stwierdzenie, że rozsądną rzeczą byłoby spodziewać się ich krótko po roku 1925, lecz było to jedynie wyrażeniem opinii«. [1980 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 62]” (Kryzys Sumienia R. Franz, 2006 s. 275-276).

 

         Interesujące jest to, że w czasie gdy podano na kongresie „lekkie piwo”, J. F. Rutherford walczył w USA z prohibicją. Oto kilka jego wypowiedzi na jej temat:

 

„Niedawno temu prezes naszego Stowarzyszenia (...) powiedział: »Prohibicja to wymysł Szatana«, naturalnie odnosząc się do prawa powyżej wzmiankowanego. Niektórzy bracia bardzo ostro wystąpili przeciwko temu powiedzeniu” (Strażnica 15.11 1924 s. 339 [ang. 01.11 1924 s. 323]).

 

         „Na poniższych doniesieniach niech każdy sam rozsądzi, czy dowodzą one umieszczenia prohibicji w Ustawach zamiaru Bożego czy wymysłu diabła” (ang. Złoty Wiek 05.11 1924 s. 85 – Let each one judge whether the following proves that Prohibition was put on the Statute books as a scheme of the Lord or a scheme of the devil [tłum. wg M. Boczkowskiego]).

 

         „W tym samym 1924 roku wywołał wielką dyskusję plan pokojowy Boka, za który zapłacono wielką sumę pieniędzy. W tymże roku zerwana została maska idei o prohibicji i wystawiona została pod pręgierz jako podstępny plan djabła” (Światło 1930 t. 2, s. 27).

 

         Czyżby to pite piwo było jakąś manifestacją przeciwko krajowi, z którego pochodził J. F. Rutherford?

 

         Pożegnanie J. F. Rutherforda

 

         Po takiej ‘uczcie duchowej’ i pokarmowej uczestnicy kongresu w roku 1925 zgotowali odjeżdżającemu prezesowi J. F. Rutherfordowi pożegnanie jak „Kajzerowi”:

 

         „W poniedziałek o godzinie 5-tej po południu, Prezydent TOWARZYSTWA miał swój ostatni wykład na konwencji. Przewodniczący poprosił br. Rutherford aby zaczekał aż bracia urządzą mu pożegnanie w ich szczególny sposób. Niebyło znane co oni mają zamiar uczynić. Pomiędzy wyjściem z głównej sali a przejazdem, jest szeroka ulica, prawdopodobnie 1,500 do 2,000 stóp długa. Bracia maszerowali w dłuż tej ulicy i utworzyli dwie linie dziesięć lub piętnaście stóp szerokości po obu stronach wzdłuż całej ulicy i linja ta była skierowana do głównego przejazdu ulicy, i pozostawiono tylko wązkie przejście pomiędzy dwiema liniami. Przy wyjściu ze sali były samochody w których mówcy mieli jechać tym wązkim przejściem i w ten sposób uczynić pożegnanie się z braćmi. Jednak samochody nie były użyte. Byłoby niewłaściwym jechać, podczas gdy, inni stali więc brat Balzereit i brat Rutherford, szli naprzód, a za niemi postępowali wolno inni mówcy przez to wązkie i długie przejście, gdzie po obu stronach stali bracia, powiewając chusteczkami i śpiewali »Zostań z Bogiem« przy akompanjowanju orkiestry. Podczas tego pożegnania, bracia wykrzykiwali »Auf wiedersehn«, »Zostań z Bogiem aż się zejdziem znów«; »niech was Bóg błogosławi.« Gdyśmy doszli końca tej linji, spojrzeliśmy wstecz ujrzeliśmy wesołe twarze i powiewających chusteczkami 14,000 ludzi. To sprawiło takie wrażenie w sąsiedztwie, że mężczyźni, niewiasty i dzieci wyglądali oknami, podczas inni wspięli się na drzewa i wielu innych powychodziło na dachy aby się przyglądać. Wielka liczba policji była obecną i obchodzili się bardzo z uszanowaniem i poważnie. Kapitan z niektórymi porucznikami stał na samem końcu tego wązkiego przejścia w baczności oddając tem honor wojskowy gdy br. Rutherford przechodził; a nawet wrogo usposobieni urzędnicy prawa, nie mogli się powstrzymać od przyjemnego uśmiechu. Brat Martin zwrócił uwagę i rzekł »Kajzer nigdy nie miał takiego przyjęcia lub pożegnania jak to. On mógł to mieć uczynione, lecz nigdy dobrowolnie i z pobudek miłości.« Celem tej demonstrancji nie było, by uczcić kogokolwiek z ludzi, lecz ona była prawdziwie dobrowolnym wybuchem wdzięcznego poświęcenia się Panu, Królowi naszemu, i miłość dla tych, którzy stoją ramię w ramię, walcząc dla sprawy królestwa” (Strażnica 01.09 1925 s. 266-267 [ang. 01.08 1925 s. 234]).

 

         Trzeba tu koniecznie dodać, że obecność „kiełbasy” na kongresach w Niemczech nie było nowością, bo pojawiła się ona na nich już co najmniej rok wcześniej, to znaczy w roku 1924. Latem roku 1925 nowym, być może jednorazowym, zwyczajem było tylko podanie „lekkiego piwa” na konwencji. Oto relacja z roku 1924:

 

„Największym wydarzeniem w roku 1924 był kongres w Magdeburgu, na który przyjechał brat Rutherford. (...) Gdy w czasie wykładów głód dawał się we znaki, bracia sięgali po kęs suchego chleba. Brat Rutherford był tym tak wzruszony, że podjął starania, by na następny dzień każdy z około 4000 braci otrzymał bezpłatnie po dwie gorące parówki, dwie bułki i butelkę wody mineralnej. Możemy sobie wyobrazić radość obecnych, gdy nagle z dwóch stron sali wniesiono olbrzymie kotły z gorącymi parówkami. Bracia ustawili się w kolejce po posiłek. Pokrzepieni wracali na miejsca i czuli się jak goście na uczcie” (Działalność Świadków Jehowy w Niemczech w czasach nowożytnych 1975 s. 16).

 

         We wcześniejszej relacji z tego samego wydarzenia wspomniano o „chlebie”, a nie bułkach:

 

„Kiedy nieraz podczas konwencji głód tym braciom zaczął zbyt dokuczać, to wyciągali z kieszeni resztki suchego chleba. Na konwencję przybyła pełna cyfra 4,000 braci. W sobotę na wspólnym obiedzie każdy zjadł dwie kiełbaski frankfurckie, kawałek chleba i wypił flaszkę wody. Kiełbaski zaparzone były w wielkich kotłach w kilku miejscach sali. Każdy po kolei szedł do odpowiedniego miejsca, tam dostawał swoją porcję i wracał z powrotem do swego siedzenia. Rzeczywiście niezapomniane pozostaną te chwile” (Strażnica 15.08 1924 s. 244 [ang. 01.07 1924 s. 196]).

 

         A może te ‘uczty kiełbasiane’ miały w pewien sposób zastąpić wycofane zaledwie dwa lata wcześniej kongresowe tak zwane „uczty miłości”, które tak dziś oto wspomina organizacja Świadków Jehowy:

 

         „Podczas pierwszych zgromadzeń bracia urządzali na koniec tak zwane uczty miłości, które były wyrazem łączącej ich chrześcijańskiej więzi braterskiej. Jak one wyglądały? Na przykład tak: mówcy ustawiali się rzędem, trzymając talerze z chlebem pokrojonym w kostki, a słuchacze podchodzili do nich kolejno, brali po kawałku chleba i ściskali im dłoń, przy czym śpiewali: »Błogosławiona więź, co spaja serca nasze miłością chrześcijańską«. Nieraz płynęły im wtedy po policzkach łzy radości. Kiedy rozrośli się liczebnie, zaniechali uścisków dłoni i dzielenia się chlebem, ale kończyli zgromadzenie pieśnią i modlitwą i często wyrażali swą wdzięczność długimi oklaskami” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 257).

 

Owe „uczty miłości” organizowane były prawdopodobnie do roku 1922 (patrz ang. Strażnica 01.11 1922 s. 323, 352; ang. Strażnica 15.10 1920 s. 309).

 

         Na zakończenie warto wspomnieć, że Paul Balzereit, przewodniczący oddziału krajowego Świadków Jehowy w Niemczech, który organizował J. F. Rutherfordowi wizyty w tym kraju, porzucił ostatecznie Towarzystwo Strażnica w roku 1936 (patrz Działalność Świadków Jehowy w Niemczech w czasach nowożytnych 1975 s. 37-38). Był on później krytykiem tej organizacji, aż do roku 1959, kiedy zmarł.

         Patrz też https://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Balzereit

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane