Verificator

Niespójności w relacjach o zmartwychwstaniu Jezusa?

dodane: 2020-04-04
Polemika z Andrzejem Boruszewskim z bloga Testimonia.

       Niniejszy tekst jest polemiką z tekstem Andrzeja Boruszewskiego pt. Niespójności nowotestamentowych opowieści o zmartwychwstaniu Jezusa, zamieszczonym na blogu Testimonia. Boruszewski przedstawia się pod swoim tekstem jako „weteran internetowych dyskusji na tematy związane z Biblią”. W rzeczywistości jest weteranem manipulacji i notorycznych przeinaczeń tekstów biblijnych, co w ostatnim czasie wielokrotnie wykazano mu choćby w tych oto dyskusjach na pewnym popularnym forum:


http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/problem-wiary-naiwnej-i-falszywej,14927-25.html#495623


http://www.sfinia.fora.pl/swiete-ksiegi,41/nauka-vs-swiete-ksiegi,12351-75.html#437349


http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateizm-wiara-czy-brak-wiary,13491-375.html#490521


    Polecam też obszerną polemikę zdanie po zdaniu z pierwszym tekstem Boruszewskiego z blogu Testimonia, która została zamieszczona pod samym jego tekstem:


https://testimonia.pl/kto-zrodzil-jezusa/

 
    Zapoznanie się z tą polemiką pomoże uzmysłowić czytelnikowi skalę manipulacji i nadinterpretacji w wykonaniu Boruszewskiego.    
    

    Pomimo, że w wywodach Boruszewskiego wielokrotnie wykazywano mu szereg błędów logicznych i manipulacji, które nagminnie on popełnia, to mimo to wciąż nadal uporczywie powtarza on swe błędy. Trudno odebrać to inaczej niż tak, że mamy do czynienia z permanentnym oszustem, który robi to cynicznie i z premedytacją. Do tego wielokrotnie wychodzi też na jaw indolencja Boruszewskiego i jego elementarne braki edukacyjne w kwestii egzegezy tekstów biblijnych, która to egzegeza wielokrotnie zniża się do poziomu jehowickiego. To też będę poniżej puntował.


    Poniżej przechodzę do polemiki z całym tekstem Boruszewskiego, z którego nic nie wycinam. Dla ułatwienia odróżnienia wypowiedzi Boruszewskiego od moich wypowiedzi zaznaczam jego tekst kursywą.

 
W co wierzył Paweł?


    Temat zmartwychwstania Jezusa rozumiany jest tutaj jako szereg zagadnień związanych z nowotestamentowymi wątkami narracyjnymi o kobietach i pustym grobie, uczniach i apostołach, którzy najpierw niedowierzali, później jednak uwierzyli, a także o Pawle z Tarsu, który po osobistym objawieniu zmartwychwstałego Jezusa stał się gorliwym wyznawcą wiary, którą wcześniej równie gorliwie prześladował. Zajmiemy się różnymi hipotezami zbudowanymi na bazie Nowego Testamentu osadzonymi w realiach epoki, przy czym nie będziemy się zajmowali hipotezami najmniej prawdopodobnymi (w zasadzie nieprawdopodobnymi), a mianowicie hipotezą zmyślenia przez wyznawców Jezusa wszystkiego od początku do końca, hipotezą spisku polegającego na sfingowaniu śmierci Jezusa oraz hipotezą, że Jezus przeżył ukrzyżowanie, wyszedł z grobu i się ukazywał.


Odpowiedź:


    Tutaj w zasadzie nie mam jakichś bardziej krytycznych uwag, poza zwróceniem uwagi czytelników na jedną rzecz: Boruszewski fantazjuje tu coś o jakimś bliżej nieokreślonym „prawdopodobieństwie”. Skąd jednak Boruszewski wie co jest „bardziej prawdopodobne”? Istnieje wiele koncepcji prawdopodobieństwa i są one niezgodne ze sobą. Boruszewski nie sprecyzował, o którą z koncepcji mu tutaj akurat chodzi więc jego wywody o „prawdopodobieństwie” są w tym momencie pustym zlepkiem słów pozbawionym sensu. Przyciśnięty w dyskusji ateista często wycofuje się z koncepcji „prawdy pewnej” i zaczyna wyznawać koncepcję „prawdy prawdopodobnej”. Odwołuje się do teorii prawdopodobieństwa, zwanej niekiedy probabilistyką. Twierdzi, że co prawda nie ma dostępu do żadnej prawdy pewnej ale może oszacować prawdopodobieństwo prawdziwości jakiegoś przekonania. Tymczasem z punktu widzenia światopoglądu ateisty, pozbawionego odnośnika do jakiejś prawdy pewnej (pochodzącej od Boga), nie może istnieć żadna prawda prawdopodobna bez jakiejś prawdy pewnej. A zdaniem filozofów nie może istnieć prawda prawdopodobna nawet wtedy jeśli mamy jakąś prawdę pewną na starcie. Nie istnieje żaden inny powód, by wprowadzić pojęcie prawdopodobieństwa, oprócz niedostatków naszej wiedzy. Mamy ponadto wiele różnych interpretacji idei prawdopodobieństwa oraz matematycznego rachunku prawdopodobieństwa, co stanowi kolejny problem.


    Jeśli stan ostateczny jakiejkolwiek nauki jest mrzonką to jaki sens jest mówić o zbliżaniu się nauki do prawdy? Jeśli ktoś jest ateistą to skąd wie, że zbliża się do prawdy? Jeśli dysponuje już jakąś prawdą, dzięki której wie, że się do niej zbliża, to po co w ogóle dokonuje wysiłków żeby zbliżyć się do tego co ma już w ręku? Jest tu ewidentnie ukryta sprzeczność. Ateiści z jednej strony twierdzą, że nauka odkrywa prawdę. Z drugiej strony, gdy się ich przyciśnie w dyskusji, zaprzeczają już temu. Jeśli jednak nie dysponują żadną prawdą pewną to nie mogą tym samym stwierdzić nawet tego, że nauka w ogóle zbliża ich do jakiejś prawdy. Nie mogą zaprzeczyć temu, że nauka może docierać jedynie do pewnej harmonii złudzeń. Ponadto nie da się wytłumaczyć co to znaczy być bliżej prawdy i podać kryteria oceny tego przybliżenia. Procedura pomiaru odległości zakłada znajomość dwóch punktów pomiędzy którymi mierzy się tę odległość. Skąd więc ateista wie jak daleko mu jeszcze do prawdy jeśli nie zna położenia punktu docelowego? Zwracam na to wszystko uwagę czytelnikom bo na pewno niejednokrotnie spotkają się w polemikach z ateistami, którzy będą się powoływać na „prawdopodobieństwo”. Nie dajcie się zwodzić - to tylko pusta gra słów, która ma zamaskować braki wiedzy u ateistów.

 

Zaczniemy od Pawła z Tarsu, jako że to jego listy są na tę chwilę najwcześniejszym dostępnym świadectwem tych wydarzeń, co zgodnie twierdzi większość badaczy Nowego Testamentu. Ponieważ po objawieniu w drodze do Damaszku (Dz 9,3-8) Pawła na pierwszy rzut zmieniły się diametralnie, to wydaje się  niemożliwe, żeby wizja ta nie była prawdziwa, by było to jakieś wytłumaczalne naturalistycznie przywidzenie albo zmyślenie. Sprawa jednak nie jest taka prosta, jakby się wydawać mogło. Paweł podzielał poglądy faryzeuszy, a być może nawet był faryzeuszem (Flp 3,5), a to znaczy, że prawdopodobnie interesował się losem biednych, był posłuszny Torze, oczekiwał Mesjasza i królestwa Bożego, wierzył też w zmartwychwstanie, sąd i karę/nagrodę po śmierci, czyli pod wieloma względami nie był zbyt odległy od nauk Jezusa i jego wyznawców. Dlaczego więc prześladował chrześcijan? Prawdopodobnie dla niego – jak i dla wielu innych Żydów – sama myśl, że ukrzyżowany Jezus miałby być Mesjaszem, była bluźnierstwem z powodu Pwt 21,22-23:


“Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie – trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga. Nie zanieczyścisz swej ziemi, danej ci przez Pana, Boga twego, w posiadanie.”


O tym, że tak traktowali Jezusa Żydzi (ale nie wyznawcy Jezusa), wspomina sam Paweł w 1 Kor 1,23:


“my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”.

 

Łatwo sobie wyobrazić, jak w drodze do Damaszku wykształcony i znający pismo Paweł (Dz 22,3) rozmyśla o tym wszystkim, zresztą pewnie nie pierwszy raz. Nie wiadomo, czy wtedy przyszła mu do głowy myśl: “A co, jeśli oni mają rację?” Jeśli tak, to mógł też pomyśleć, że wtedy zamiast “nagrody w górze”, czeka go kara za to, że zwalczając wyznawców Jezusa, walczy z Mesjaszem, mogły też pojawić się wyrzuty sumienia z powodu tego, co czynił chrześcijanom. Zmartwychwstanie Jezusa byłoby dla niego dowodem i nadzieją, że apokalipsa, którą w tamtych czasach wielu głosiło, skończy się szczęśliwie. Oczywiście pod warunkiem, że się uwierzy w Jezusa i będzie się głosiło ewangelię. (Głoszenie ewangelii uważał potem Paweł z Tarsu za swój obowiązek, a fakt zmartwychwstania Jezusa za warunek możliwości zmartwychwstania.) Pomyślał o tym, czy nie, to – jeśli wierzyć Dziejom Apostolskim – powaliła go na ziemię światłość z nieba (9,1-8). W Starym Testamencie Bóg czasami dotyka ludzi ślepotą, żeby przeszkodzić im w czynieniu złych uczynków (Rdz 19,11; 2 Krl 6,18-20), zaś grzmot pioruna brano za głos samego Boga (Wj 19,16-17; Hi 37,2). Znający Pismo Paweł mógł pomyśleć, że właśnie dostał ostrzeżenie od Boga.

 

Co dzieje się później? Paweł przez trzy dni nic nie widzi, nie je, nie pije i się modli (Dz 9,9), następnie zostaje uzdrowiony przez Ananiasza wysłanego przez Jezusa i ochrzczony. Co to znaczy? To znaczy, że opowieść w 9-tym rozdziale Dziejów Apostolskich jest nie tyle o ukazaniu się Jezusa, co o nawróceniu Pawła. Trudno nawet powiedzieć, czy to nawrócenie było wynikiem światłości z nieba wziętej za ostrzeżenie od Boga, czy też nagłe uświadomienie sobie błędu spowodowało u Pawła jakieś problemy zdrowotne skutkujące oślepieniem i upadkiem na ziemię. Nie można nawet wykluczyć, że wprawdzie Paweł po przemyśleniach się nawrócił, ale zdarzenie opisane w Dz 9,1-8 zmyślił, żeby mieć podstawy do uważania się za kogoś w rodzaju apostoła, nie był bowiem uczniem Jezusa, więc tylko w taki sposób mógł się na niego powoływać, jeśli chciał odegrać jakąś większą rolę w nowym ruchu religijnym judaizmu (a ambitny był na pewno). Możliwe też, że obawiał się, że jako dawny prześladowca zostanie odrzucony przez apostołów, a jako ten, któremu objawił się Jezus, zostałby łatwiej zaakceptowany. Przyszłość zresztą pokazała, że niełatwo mu było zdobyć zaufanie tych, których niedawno prześladował (Dz 9,26; Dz 9,27), a potem ciągle musiał walczyć o uznanie dla głoszonej przez siebie nauki oraz dla siebie samego, co robił powołując się na samego Jezusa (Dz 9,27; Ga 1,1; Ga 1,11; Ga 1,15). Zwłaszcza fragment Dz 9,27 jest tu dla nas ważny, bo widzenie Pawła jest tu ukazane jako argument mający przekonać do niego apostołów.


Odpowiedź:


    Tutaj Boruszewski męczy się niemiłosiernie, głównie sam ze sobą, chcąc przekonać również i czytelników, że Paweł zmyślił sobie wizję Jezusa pod Damaszkiem. No cóż, skoro Boruszewski też sobie zmyślił akurat swoją wersję tych wydarzeń to nie będę mu przeszkadzać. Może on sobie wierzyć w co chce, z każdym absurdem włącznie. Może sobie wierzyć nawet w to, że święty Paweł umierał męczeńską śmiercią za swe wymysły, o których wiedział, że są nieprawdą.


Hipoteza zmyślenia przez Pawła wizji ukazania się Jezusa ma kilka słabych punktów. Po pierwsze mógłby wymyślić bardziej wiarygodnych świadków (odmienne relacje w  Dz 9,7 i Dz 22,9). Po drugie wreszcie – i chyba najważniejsze –  samo przemyślenie jako powód uwierzenia w Jezusa to trochę za mało, jak na człowieka, który z prześladowcy stał się wyznawcą. Wprawdzie to się zdarza, ale w przypadku Pawła mamy do czynienia z podkreślaniem wagi wiary w zmartwychwstanie Jezusa (1 Kor 15,14), co prawdopodobnie musiało być wynikiem jakiegoś osobistego przeżycia, a nie tylko uwierzenia na podstawie odpowiedniego zinterpretowania sobie Pism (1 Kor 15,4).


 W każdym razie Paweł twierdził, że ukazał mu się Jezus i później powoływał się na to widzenie, głosząc jego zmartwychwstanie (1 Kor 15,5-8) i swoją równość apostołom: “Czy nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego?” (1 Kor 9,1). Wymieniając świadków zmartwychwstania w 1 Kor 15,5-8, Paweł nie wymienia kobiet, które znamy z Ewangelii (Mk 16,1-8; Mt 28,1-8; Łk 24,1-11; J 20,1-2). Czyni tak niekoniecznie dlatego, że jest to tradycja późniejsza, być może po prostu uznał, że kobiety nie byłyby świadkami wiarygodnymi dla tych, do których kierował swoje słowa. Dziwniejsze jest to, że w 1 Kor 15,12-20 nie wspomina o pustym grobie, a przecież zmartwychwstanie Jezusa podaje jako dowód możliwości zmartwychwstania (1 Kor 15,12; 1 Kor 15,22-23).


Odpowiedź:


    W tym ostatnim zdaniu Boruszewski zaczyna stosować błędną logicznie argumentację „z milczenia”, co jest bardzo typowe dla jego sofisytyki i co jest przy okazji bardzo częstym błędem logicznym u ateistycznych krytykantów Biblii. Rozprawiliśmy się z tym błędem już dawno temu choćby w tym tekście:


https://www.apologetyka.info/ateizm/argument-ex-silentio-w-pracach-racjonalistow,258.htm


    Następnie, z tego, że Paweł w 1 Kor 15 nie wspomina o pustym grobie nie wynika nic konkretnego. Paweł mógł mieć bowiem nieskończoną ilość powodów aby o tym nie wspomnieć i tym samym urojony przez Boruszewskiego powód, że o tym rzekomo „nie wiedział”, nie jest jedynym możliwym powodem. Św. Paweł mógł mieć mnóstwo powodów aby nie pisać o pustym grobie i każdy z nich był lepszy niż ten powód, który akurat uroił sobie Boruszewski. Informacja o pustym grobie była już powszechnie znana i zaakceptowana wśród pierwszych chrześcijan, którzy znali tradycję o pustym grobie z tradycji ewangelicznej. Wszystkie cztery Ewangelie zgodnie wspominają o pustym grobie. Nie było więc potrzeby aby św. Paweł od nowa o tym chrześcijanom pisał, tylko dlatego, że tak ubzdurał sobie Boruszewski 2000 lat później. Ponadto wspomniany argument „z ciszy” można bardzo łatwo odeprzeć i zneutralizować za pomocą jednego prostego przykładu. Zauważmy, że Nicejskie wyznanie wiary z 325 roku też nic nie wspomina o pustym grobie Jezusa, z czego w żaden sposób nie wynika, że tradycja pustego grobu nie była znana chrześcijanom w tym czasie i twórcom tego Credo.


Fragment 15,12-16 można rozumieć tak, że adresaci jego listu kwestionują zmartwychwstanie Jezusa dlatego, że „umarli nie zmartwychwstają”. Przedstawiając argumenty za czymś, przekonując kogoś do czegoś, przedstawiamy z reguły te według nas najmocniejsze i to niezależnie od tego, ile razy przychodzi nam to robić. Czy Paweł tak właśnie przedstawił sprawę zmartwychwstania Jezusa w swoich listach? Zdecydowanie nie, zwłaszcza zważywszy na okoliczności. Jak dowiadujemy się z 1 Kor 15,12, niektórzy nie wierzyli w zmartwychwstanie – dlaczego? Na pewno przynajmniej część (prawdopodobnie większa) koryntiańskich chrześcijan wywodziła się z pogan, czyli posiadała poglądy grecko-helleńskie. W Dz 17,32 czytamy, że gdy Paweł przemawiał w Atenach, jego nauki o zmartwychwstaniu wyśmiano. Niewierzący w zmartwychwstanie chrześcijanie wywodzący się z pogan mogli nie rozumieć zarówno natury zmartwychwstałych ciał, jak i samego aktu zmartwychwstania. Jak najłatwiej mógł im te problemy przybliżyć Paweł? Oczywiście wskazując na przykład Jezusa. Tymczasem jego wymienia jedynie ogólnie jako dowód możliwości zmartwychwstania. Jezus nie jest tu przykładem ani sposobu, w jaki odbywać się będzie zmartwychwstanie, ani na to, jaka będzie natura zmartwychwstałych ciał. Dywagując na ten temat w 1 Kor 15,35-53 w ogóle nie powołuje się na to, w jakim ciele ukazywał się Jezus. A przecież tym bardziej należałoby się spodziewać wzmianki o tym wszystkim, co opisują ewangeliści, że innych danych Paweł po prostu nie miał. Jedyne, co mogłoby mu podpowiedzieć cokolwiek o zmartwychwstałych ciałach, to byłby przykład zmartwychwstałego ciała Jezusa.


Odpowiedź:


    Boruszewski wyraźnie pogubił się w tym miejscu i popadł w wewnętrzne sprzeczności ze swoją własną argumentacją. Pisze on, że Paweł powinien użyć w stosunku do Koryntian argumentów Ewangelistów. Ale co by to dało? Nie miało to żadnego sensu skoro Koryntianie już je znali. Tradycja ewangeliczna krążyła wśród chrześcijan już przed Pawłem. Nawet zdaniem liberalnych krytyków jeszcze za życia Pawła powstały najstarsze Ewangelie i one same były zapisem tradycji ustnych, które istniały już przed spisaniem Ewangelii. Boruszewski sam wyżej wyraźnie przyznaje, że to filozofia grecka była problemem dla Koryntian, którzy odrzucali zmartwychwstanie Jezusa. Zdaniem Boruszewskiego Paweł powinien sprzeciwić się tej filozofii „wskazując na Jezusa”, który zmartwychwstał. Ale co to by dało? Nic. Przecież Koryntianie znali już naukę o tym, że Jezus zmartwychwstał. Problemem nie był zmartwychwstały Jezus bo Koryntianie już o Nim wiedzieli. Problemem była filozofia grecka i jej założenia, które przeszkadzały Koryntianom uznać naukę o zmartwychwstaniu Jezusa. To co pisze tu Boruszewski jest więc pozbawione najmniejszego sensu.

   
Wysoce prawdopodobne jest więc, że Paweł nie znał tych wszystkich opowieści o zmartwychwstałym Jezusie, który ma ciało i kości (Łk 24,39), którego ran można było dotknąć (J 20,27), który jadł ze swoimi uczniami (Łk 24,42). 


Odpowiedź:


    Boruszewski wyciąga tu błędne wnioski ze swych błędnych interpretacji, które już wypunktowałem punkt wyżej. Założenia Boruszewskiego są błędne, co kładzie się cieniem na jego wnioskach, które w tym momencie są również błędne.


Tym bardziej jest to prawdopodobne, że poglądy Pawła na temat natury ciał ludzi, którzy w przyszłości zmartwychwstaną (oraz tych, którzy żyjąc doczekają powrotu Jezusa) nie pokrywają się z tym, jak ewangeliści ukazali ciało zmartwychwstałego Jezusa. Twórca chrześcijaństwa napisał wyraźnie, że “ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego”. W 1 Kor 15, 44 czytamy: “zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie powstanie też ciało niebieskie.” Według Pawła chrześcijanina zmartwychwstali nie będą mieli ziemskich ciał, jedni zostaną przemienieni, drudzy dostaną nowe ciała, ale będą to ciała duchowe, “niebieskie”, nie ziemskie. Za to według ewangelistów przynajmniej zmartwychwstanie Jezusa polegało na powstaniu z grobu ziemskiego ciała skoro Jezus je i można wsadzić palce w jego rany. Tę rozbieżność zauważają także Geza Vermes i Richard Carrier, przy czym ten ostatni kwestię tego, co Paweł myślał o naturze zmartwychwstałych ciał, omawia tak szeroko, że nie sposób przedstawić tu jego argumentacji, ale na pewno warto się z nią zapoznać.


Odpowiedź:


    Boruszewski daje tutaj typowy dla siebie popis indolencji w kwestii egzegezy tekstów biblijnych i interpretuje teksty o „ciele duchowym” z 1 Kor 15 na sposób jehowicki lub na sposób spirytystyczny, jak kto woli. To właśnie spirytyści odczytują słowa „ciało duchowe” na sposób bezcielesny. Boruszewski wdrukowuje tę błędną interpretację w słowa Pawła. Ale to nie ma nic wspólnego z myśleniem biblijnym. Wypunktujmy kolejno błędy Boruszewskiego:


1) „ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego” - ten tekst jest idiomem semickim i oznacza grzeszną naturę człowieka. Ten tekst nie oznacza więc, że do Królestwa Bożego wejdą tylko spirytystyczne duszki. Boruszewski nie ma zielonego pojęcia o tych niuansach lingwistycznych i dlatego wyciąga tu takie błędne wnioski na poziomie domorosłego biblisty, którym tak nieudolnie próbuje być.


2) „zasiewa się ciało zmysłowe - powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie powstanie też ciało niebieskie” - nigdzie z tego tekstu nie wynika, że do nieba wejdą tylko „bezcielesne duszki”. Znowu Boruszewski wdrukowuje w Pismo swe spirystyczno-jehowickie fantazje i wychodzi mu co najwyżej tyle, że to jego fantazje są sprzeczne z tym co mówią nam Ewangeliści o ciele Jezusa.


    Jak wspomniałem, słowa „ciało duchowe” - soma pneumatikon, zawarte w 1 Kor 15,44, Boruszewski interpretuje tak jak spirytyści, czyli jako ciało niematerialne i astralne. Tymczasem wers ten nic o czymś takim nie mówi. On w ogóle nie mówi o żadnej materialności i niematerialności. Na bazie egzegezy tekstu oryginalnego przyjrzyjmy się jaką naprawdę wymowę w NT mają zastosowane w 1 Kor 15,44 dyskutowane przez nas słowa pneumatikon i psychikon i jak św. Paweł naprawdę rozumie te słowa:


„Ale człowiek zmysłowy [psychikon] nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy [pneumatikon] rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi” (1 Kor 2,14-15, Biblia Warszawska - dalej BW).


    Grzeszna zmysłowość jest tu wyraźnie przeciwstawiona duchowości. I tylko tyle. Najlepiej owo przeciwstawienie słów pneuma/duch i psychikoi/„fizyczne” (zmysłowe) widać tu:


„To są ci, którzy wywołują rozłamy, zmysłowi (psychikoi), nie mający Ducha (pneuma)” (Judy 1,19, BW).


    Wracając do wyżej przytoczonego 1 Kor 2,14-15 to jak widzimy jest w tym wersie mowa o ludziach żywych. Nie mamy w tym wersie żadnego rozróżnienia na żywych (materialnych) i zmartwychwstałych (w sensie proponowanym przez Boruszewskiego, czyli: ciała astralne niematerialnych duszków).


    Podobnie jest tu:


„I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych [pneumatikois], lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie” (1 Kor 3,1, BW).


    A jeszcze lepiej widać to tu:


„I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy [pneumatikon], w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 P 2,5, BW).


    Powyższy wers idealnie obala nadinterpretację w wersji Boruszewskiego, gdyż pokazuje, że słowo pneumatikon - duchowy jest zastosowane do żywych chrześcijan jeszcze przed śmiercią i zmartwychwstaniem. Zatem słowo to nie określa w NT rzekomej natury niematerialnej zmartwychwstałych ludzi, którzy mają po śmierci stać się jakimiś rzekomo niematerialnymi duszkami. A zatem słowo psychikon w 1 Kor 15,44 oznacza zmysłowość, grzeszność i nie ma na celu być wyróżnikiem czegoś materialnego względem czegoś niematerialnego, określonego słowem pneumatikon/duchowy (rozumianego przez Boruszewskiego w sensie jakiegoś bezcielesnego duszka astralnego). Widać to po innych kontekstach w jakich Paweł i autorzy NT stosują słowo psychikon tłumaczone przez Boruszewskiego w 1 Kor 15,44 jako coś fizycznego. Na przykład:


„Nie jest to mądrość, która z góry zstępuje, lecz przyziemna, zmysłowa (psychike), demoniczna” (Jk 3,15, BW).


    Po tym wersie bardzo wyraźnie widać, że słowo psychike i pochodzące od niego słowo psychikon, oddawane w 1 Kor 15,44 jako „fizyczne”, nie ma nic wspólnego z niczym materialnym i oznacza jedynie demoniczną zmysłowość. To jest właśnie to czego Boruszewski nie zrozumiał w swych domorosłych „egzegezach” tekstów z 1 Kor 15.


    Na zakończenie powyższych rozważań w ramach konkluzji warto zacytować omawiany 1 Kor 15,44 w przekładzie Biblii Poznańskiej, która oddaje ten wers najwierniej w stosunku do oryginału:


„sieje się ciało podległe zmysłom - powstaje ciało podległe duchowi. Jeżeli istnieje ciało podległe zmysłom, to musi również istnieć ciało podległe duchowi”.


Czytając Listy, co chwila też dowiadujemy się, że ktoś próbuje nauczać inaczej, ktoś się wyłamuje itp. (Ga 1,6-7; 1 Kor 1,10-12; 2 Tym 1,15), czyli Paweł musiał nieustannie przekonywać nowych wyznawców rodzącego się chrześcijaństwa do słuszności swoich nauk o Jezusie, co czyniłby – jak to się zwykle robi w takich przypadkach – powtarzając swoje najmocniejsze argumenty. Tymczasem nie wygląda na to, by Paweł swoje nauki mógł wesprzeć jakimiś dowodami, chociażby tradycją pustego grobu. Wprawdzie apologeci chrześcijańscy twierdzą, że Paweł mówi o pustym grobie w 1 Kor 15,3:


„Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem”


jednak taka interpretacja nie jest oczywista, równie dobrze można powiedzieć, że mamy tam zawartą jedynie informację, że Jezus został pogrzebany.


Odpowiedź:


    Boruszewski po raz kolejny jest tu w błędzie. Pusty grób nie jest żadnym argumentem za tym, że Jezus zmartwychwstał. Dla Żydów pusty grób miał oznaczać, że ciało Jezusa zostało wykradzione (Mt 28,13; Mt 27,64). Paweł sam był Żydem i wiedział jaka pogłoska krąży na ten temat wśród Żydów. Używanie argumentu z pustego grobu mogło więc przynieść tylko odwrotny skutek. Pusty grób może być jedynie przesłanką za zmartwychwstaniem i stanowi argument dla kogoś, kto nie jest uprzedzony ideologicznie do tej kwestii. Tego niestety nie rozumie Boruszewski, który ma obsesję na punkcie milczenia Pawła w temacie pustego grobu i ta obsesja przesłania mu zdolność trzeźwego myślenia w tej kwestii. 

Z faktu, że Paweł pisze też, że zmartwychwstał, nie wynika, że zmartwychwstał cieleśnie, nie pisze bowiem na czym polegało to zmartwychwstanie.


Odpowiedź:


    Niech więc Boruszewski wytłumaczy wszystkim co zmartwychwstaje podczas zmartwychwstania? Czyż nie coś, co umarło? A co umarło? Ciało. Co więc zmartwychwstaje? Ciało. To proste ale Boruszewski nie jest w stanie tego zrozumieć i kombinuje w tej kwestii jak świadek Jehowy.

Widzenie, które Paweł nazywa ukazaniem się Jezusa, nie jest widzeniem zmartwychwstałego ciała. Z tego wniosek, że nikt nie musiał widzieć zmartwychwstałego ziemskiego ciała Jezusa, żeby mieć widzenie, po którym uwierzył, że Jezus zmartwychwstał.


Odpowiedź:


    To tylko założenie Boruszewskiego, które wziął on sobie po prostu z sufitu. Nie znamy dokladnie natury objawienia się Pana Jezusa Pawłowi. Być może było więcej objawień. Żadne z tych objawień nie wyklucza, że Jezus dał się doświadczyć Pawłowi również cieleśnie. Prawdopodobnie była to taka sama wizja jaką miał Szczepan w Dziejach Apostolskich, który widział stojącego Jezusa po otwarciu się nieba (Dz 7,56). W żaden sposób nie wyklucza to cielesności Jezusa.


W najwcześniej powstałej Ewangelii, Markowej, w jej pierwotnej wersji, czyli bez końcowego fragmentu Mk 16,9–20, nie ma mowy o ukazywaniu się Jezusa, jedynie młodzieniec w białej szacie mówi kobietom, które zastały pusty grób, żeby powiedziały uczniom i Piotrowi, że Jezus idzie przed nimi do Galilei, „tam Go ujrzą, jak im powiedział” (16,6-8). Jeśli do tego dodamy fakt, że uczniowie mieli problem z uwierzeniem w relacje o ukazywaniu się Jezusa, to okazuje się, że być może widzenia Jezusa miały charakter osobisty i ci, co je mieli, z trudem przekonywali do nich innych, bo nie było czym tych widzeń poprzeć, na przykład pustym grobem, czy też wiarygodnymi świadkami-współudziałowcami widzenia.


Odpowiedź:


    Boruszewski wprowadza sobie w tym miejscu kilka arbitralnych założeń, które wcale nie są bezdyskusyjne. Oczywiście w tej kwestii wszystko zależy od tego czy przyjmiemy pierwszeństwo Ewangelii Marka i czy uznamy zakończenie Marka z Mk 16,9-20 za autentyczne lub nie. Obie te kwestie są dyskusyjne i nikt nie udowodnił, że jest tu dokładnie tak jak chciałby Boruszewski. Odsyłam do dwóch tekstów na ten temat, które były już u nas publikowane dawno temu:


Kwestia rzekomego pierwszeństwa Ewangelii Marka


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-ewangelista-mateusz-jedynie-przepisywa-z-ewangelii-marka,348.htm


Kwestia autentyczności zakończenia Ewangelii Marka


https://www.apologetyka.info/ateizm/sfaszowane-zakonczenie-ewangelii-marka,372.htm

 

     Polecamy też książkę pewnego biblisty, który wykazuje, że teoria o pierwszeństwie Marka jest wręcz błędna. Książka ta jest dostępna w całości w sieci w wersji pdf:

http://digital.fides.org.pl/Content/1500/Geneza_Marka.pdf

 

Pusty grób – fakt czy apologetyczny zabieg?


A jednak w najstarszej Ewangelii w jej pierwotnej wersji jedynym dowodem na zmartwychwstanie Jezusa, jaki się przedstawia – nie licząc słów młodzieńca, że Jezus „powstał” (Mk 16,6) – jest właśnie pusty grób. 


Odpowiedź:


    To jest kolejna nadinterpretacja Boruszewskiego. Nigdzie w Ewangelii Marka pusty grób nie jest przedstawiony jako „dowód” na zmartwychwstanie Jezusa. Kto nie wierzy ten niech przeczyta sobie 16 rozdział Ewangelii Marka. Ewangeliści po prostu informują nas o pustym grobie ale czy z tego wynika, że jest to jakiś „dowód”? Wcale nie. Pusty grób nie może być bowiem dowodem na zmartwychwstanie Jezusa z powodów o jakich wspomniałem już wyżej (Żydzi rozpowszechniali pogłoskę, że pusty grób Jezusa jest dowodem na wykradzenie ciała przez uczniów). Pusty grób jest jedynie przesłanką za zmartwychwstaniem Jezusa. To jest coś, czego Boruszewski cały czas nie rozumie.


Przyjmując wersję Marka za prawdziwą, musimy jakoś wytłumaczyć milczenie Pawła na temat pustego grobu. Być może pomijał ten argument, uznając go za słaby z powodu znanych mu przypadków wykradania zwłok. Jeśli ten argument uznamy za przekonujący, to zostanie tylko wytłumaczyć brak tradycji czczenia grobu Jezusa we wczesnym chrześcijaństwie, co jednak nie będzie proste. Wszystkie znane nam źródła milczą na ten temat, co jest zadziwiające zważywszy na fakt, że chodzi o grób – to nic, że pusty – nie byle kogo, bo samego Jezusa. Wprawdzie w późniejszych czasach teren z grobem włączony został w obręb miasta i nastąpiło szereg zdarzeń uniemożliwiających jego lokalizację, jednak wcześniej było to możliwe. Sensowne wydaje się być wytłumaczenie, że był to grób tymczasowy dla przestępców, być może nawet wieloosobowy, i jako taki nie nadawał się na obiekt kultu. Wtedy jednak musielibyśmy odrzucić wersję, że grób należał do Józefa z Arymatei (z wyjątkiem pewnej hipotezy, która zostanie omówiona później). Wprawdzie nie byłoby to zgodne z Ewangeliami, za to pasowałoby do praktyk grzebalnych w tamtym czasie i w tamtym miejscu.


Odpowiedź:


    Znowu Boruszewskiego ponosi fantazja i cały czas błędnie wnioskuje on z milczenia Pawła na temat pustego grobu, mniemając, że to milczenie można wytłumaczyć tylko na jeden sposób (że Paweł nic o grobie Jezusa rzekomo „nie wiedział”). Ale to tylko ciasne rozumowanie Boruszewskiego bo, jak już wyżej pisałem, milczenie Pawła na temat pustego grobu Jezusa można z powodzeniem wyjaśnić na inne sposoby (nie było sensu ciągle od nowa pisać o tym, o czym wszyscy chrześcijanie już od dawna wiedzieli). Co do braku początkowej tradycji czczenia grobu Jezusa to znowu można wytłumaczyć to dużo lepiej niż przy pomocy tendencyjnych wymysłów Boruszewskiego. Dla pierwszych chrześcijan dużo ważniejsze od grobu Jezusa było samo zmartwychwstanie Jezusa, które miało dla nich wymiar zbawczy. Możliwe jest też, że najstarsze ślady uczczenia grobu Jezusa nie zachowały się, z czego nie wynika, że nie istniały od początku. Brak dowodu nie jest dowodem na brak.


Według autorów Ewangelii Jezus kilkukrotnie zapowiedział swoje zmartwychwstanie (Mk 8,31; 9,31; 10,34 i paralelne fragmenty u Mateusza i Łukasza). Jest z tymi zapowiedziami jednak problem, bo nie pasują do późniejszego zachowania kobiet, uczniów i apostołów po śmierci Jezusa, a zwłaszcza do ich reakcji na wieści o pustym grobie. U Marka kobiety “wyszły i uciekły od grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach” (16,8), zaś dawni towarzysze Jezusa nie wierzyli Marii Magdalenie, która twierdziła, że ukazał jej się Jezus (16,11). Nawet Jedenastu Jezus skrytykował za „brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego” (16,14). Mateuszowi zachowanie kobiet przedstawione u Marka najwyraźniej nie odpowiadało, bo w jego wersji “pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom” (27,8), ale nawet u niego „niektórzy wątpili” (28,17). U Łukasza kobiety przypomniały sobie zapowiedź Jezusa i pobiegły opowiedzieć o wszystkim Jedenastu, lecz im ich słowa wydały się “czczą gadaniną i nie dali im wiary” (24,8-11). Także u Jana mamy niedowiarka, jest nim słynny Tomasz (20,24-25), a wcześniej Marii Magdalenie widzącej, że grób jest pusty,  możliwość, że Jezus zmartwychwstał, w ogóle nie przychodzi do głowy (20,2). Gdyby kobiety, uczniowie i apostołowie znali zapowiedzi Jezusa, że zmartwychwstanie trzeciego dnia, to, jeśli nawet by tego nie wyczekiwali, to przynajmniej ich reakcje na informacje, że to się stało, byłyby inne. Przecież właśnie dowiedzieli się, że wbrew temu, co myśleli, śmierć Jezusa nie była końcem historii, lecz jedynie jej częścią. Pogrążonym w smutku i żalu dawała przynajmniej nadzieję – dlaczego ją odrzucili zamiast się jej chwycić, jak przysłowiowej ostatniej deski ratunku? Przecież to wydarzenie – fakt, że niecodzienne – zapowiedział im człowiek, który na ich oczach uczynił wiele cudów, w dodatku wraz z zapowiedzią zmartwychwstania, zapowiedział też odrzucenie przez kapłanów, aresztowanie i swoją śmierć, a to się faktycznie wydarzyło. Fakt, że Mesjasz nie miał umrzeć i zmartwychwstać, nie tłumaczy ich wątpienia. Rozumieli przecież, co to znaczy zmartwychwstać, a możliwość takiego wydarzenia – zgodnie z wierzeniami Żydów – wzrastała w czasach mesjańskich (dlatego u Mateusza w 27,52 wraz z Jezusem zmartwychwstają święci żydowscy). Nie mogli też po prostu zapomnieć o słowach Jezusa (Łk 24,8), bo dotyczyły czegoś zbyt ważnego i niezwykłego. Nie widać też, by się bali sprawdzić, czy Jezus się nie pomylił, skoro mamy opisy odwiedzin grobu i to nie tylko kobiet (J 20,3-8). Strach zresztą tłumaczy opuszczenie Jezusa po jego aresztowaniu i tłumaczyłby niepójście do grobu, ale nie lekceważenie pogłosek o zmartwychwstaniu.


    Odpowiedź:


    W tym miejscu błąd Boruszewskiego polega na tym, że nie wziął pod uwagę czynników psychologicznych. Błędnie mniema on, że po śmierci Jezusa uczniowie wszystko sobie na spokojnie i racjonalnie analizowali. Pewnie nawet sobie siedzieli wygodnie w fotelu, jak Boruszewski. Mniemanie takie jest jednak nonsensem i jest typowym dla Boruszewskiego wdrukowywaniem swoich fantazji w myślenie Apostołów. Uczniowie byli przerażeni i zwątpieni, bali się przede wszystkim o swoje życie, że ich spotka to samo co Jezusa, o czym informuje nas czwarty Ewangelista (J 20,19). W takiej sytuacji nikt nie przeprowadza na chłodno takich rozumowań jak Boruszewski. W takiej sytuacji irracjonalizm i sceptycyzm rosną horrendalnie i nie jest też zupełnie istotne co Jezus robił i mówił wcześniej. Więcej na ten temat można znaleźć w tekście na naszej stronie:

https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-niewierny-tomasz-by-niekonsekwentny,1198.htm


    W tym miejscu warto też wypunktować pewną niekonsekwencję u krytykantów pokroju Boruszewskiego. Z jednej strony twierdzą oni, że jest to podejrzane, że uczniowie początkowo nie dali się przekonać o widzeniach Jezusa zmartwychwstałego, choć wcześniej mieli to zapowiadane. Z drugiej jednak strony ci sami krytykanci twierdzą coś zupełnie przeciwnego (z Boruszewskim włącznie), a mianowicie, że uczniowie Jezusa zmyślili sobie zmartwychwstanie aby desperacko uchwycić się jakiejś nadziei. Gdzie tu konsekwencja? Skoro uczniowie zmyślili sobie zmartwychwstanie to nie ma sensu im wypominać, że od razu w to nie uwierzyli. I odwrotnie, skoro od razu w to nie uwierzyli to nie ma sensu im zarzucać, że sobie to zmyślili. Nie da się jednocześnie podtrzymywać tych dwóch sprzecznych tez, jak robi to właśnie Boruszewski.


W tekście nowotestamentowym nie znajduje też pokrycia wyjaśnienie prezentowane przez niektórych apologetów, że jako ukrzyżowanego, uczniowie i apostołowie mieli Jezusa za przeklętego przez Boga. Nie dość, że się o tym nie wspomina ani słowem,


Odpowiedź:


    Boruszewski podaje tu ewidentną nieprawdę. Jak najbardziej się o tym wspomina i czyni to św. Paweł w Liście do Galatów (Ga 3,13).


to mamy coś, co takiemu wyjaśnieniu przeczy. Zgodnie z tym, co napisał Łukasz, już po śmierci Jezusa a przed uwierzeniem w jego zmartwychwstanie, jego uczniowie nazywali go “prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu” (24,19-21). Na podstawie wskazanego fragmentu możemy też wnioskować o powodach opuszczenia Jezusa przez jego wyznawców. Było to rozczarowanie co do pokładania w nim nadziei, że jest zapowiadanym przez proroków Mesjaszem, ponieważ zamiast wyzwolić Izrael, poniósł śmierć na krzyżu. O powodzie, że uznali go za przeklętego przez Boga nie ma ani słowa.


Odpowiedź:


    Bo nie musi być o tym akurat w tym fragmencie. Poza tym Boruszewski znów ewidentnie manipuluje tekstem biblijnym w tym miejscu. W Łk 24,19-21 czytamy o nieaktualnym mniemaniu uczniów Jezusa z przeszłości, które to mniemanie Boruszewski przytacza jako wciąż aktualne. Tymczasem wcale tak nie jest. W tekście tym pobrzmiewa nuta rozczarowania. W Łk 24,19-21 uczniowie mówią o tym, że uważali Jezusa za wielkiego proroka ale ostatecznie On się nim nie okazał. Boruszewski zmanipulował więc w tym miejscu tekst biblijny i przytoczył jako aktualne już dawno nieaktualne mniemanie uczniów Jezusa, o którym oni jedynie wspominają.


Problemy wynikające z rozbieżności między tym, że uczniowie i apostołowie podobno znali zapowiedzi Jezusa, że trzeciego dnia zmartwychwstanie, a ich sceptycyzmem wobec pogłosek, że to się faktycznie stało, najwyraźniej zauważyli też ewangeliści. Mateusz pomija bądź zmienia te fragmenty Marka, które mogą budzić niepokój czytelnika i ostatecznie mamy u niego tylko jedno takie zdanie: „Niektórzy jednak wątpili” (28,17). Łukasz sytuację tłumaczy tym, że zapomniano o słowach Jezusa (24,8), nie rozumiano proroctw (24, 25-26), a wreszcie, że… nie wierzyli z radości (24,41). U Jana nie rozumieją Pisma, czyli proroctw (20,9). Pisanie o proroctwach na pewno było zabiegiem mającym na celu przekonanie do Jezusa jako Mesjasza przede wszystkim Żydów, ale jest też pewnie odzwierciedleniem faktu, że także wyznawcy Jezusa znaleźli tam, jeśli nie dowód na jego zmartwychwstanie, to przynajmniej potwierdzenie, że – przy odpowiedniej interpretacji – wiara w nie nie jest sprzeczna z proroctwami mesjańskimi.


Odpowiedź:


    Tu Boruszewski bezpodstawnie zakłada, że Marek pisał pierwszy. Wyżej już jednak polemizowałem z tą tezą. Można równie dobrze zakładać odwrotnie, że to Marek rozszerzył tu to co znalazł u Mateusza. A może po prostu miał informacje z jeszcze innej ręki. Gdy tak przyjmiemy to wtedy powyższe spekulacje Boruszewskiego oparte na arbitralnie założonym pierwszeństwie Marka upadają z hukiem.


Nie możemy mieć pewności, czy najpierw uwierzono w zmartwychwstanie i potem potwierdzono je sobie Pismem, czy też to odpowiednia interpretacja Pisma była zalążkiem wiary, ale jednego możemy być pewni: ponieważ pierwszymi wyznawcami Jezusa byli Żydzi, każde przekonanie religijne musiało znaleźć potwierdzenie w Starym Testamencie.


Odpowiedź:


    A może było znowu odwrotnie i to wynikało im ze Starego Testamentu? Co wcale nie oznacza, że szukali potwierdzenia na siłę, jak chce Boruszewski.


Z zapowiedziami Jezusa, że trzeciego dnia zmartwychwstanie, kłóci się też fragment Mk 14,35-36. Kłóci się, ponieważ zdarzenie zapowiadane przez Jezusa ma charakter pewny i nieodwracalny, to się zdarzy, bo musi się zdarzyć:


„I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie».” ( 8,31-33).


Tymczasem w 14,35-36 Jezus mających nadejść wydarzeń nie ma za nieuchronne, nie muszą się zdarzyć, mogą nie nastąpić, jeśli tak zechce Bóg:


„I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty (niech się stanie)!»”


Odpowiedź:


    W rzeczywistości nie ma tutaj żadnej sprzeczności. Boruszewski nie rozumie, że mamy do czynienia z dwiema naturami w Jezusie. Ta boska natura mieszała się w czasie kenozy z naturą ludzką, z jej brakami i wątpliwościami, co właśnie powodowało takie zachowania Jezusa. Wypowiedzi Jezusa, w których jest On bardziej stanowczy w kwestii swego zmartwychwstania wydają się pochodzić od boskiej natury Jego osoby, która coraz bardziej przebijała się przez naturę ludzką i dochodziła do głosu. Są teolodzy, którzy twierdzą, że człowiek Jezus uświadamiał sobie swoją boską naturę stopniowo.


Ponieważ, jak pokazano wcześniej, wielce wątpliwe jest, by oczekiwano zmartwychwstania Jezusa, również niewiarygodny jest fragment Mateusza, w którym Piłat wystawia straże przy jego grobie w obawie, że uczniowie wykradną je, żeby rozpowiadać, że Jezus zmartwychwstał zgodnie z tym, co zapowiadał (27,62-66). 


Odpowiedź:


    Boruszewski opiera tu swe wnioskowanie na wątpliwym założeniu, które podważyłem już wyżej. Czy oczekiwano na zmartwychwstanie Jezusa? Zależy o kogo pytamy. Problem z Boruszewskim jest taki, że wrzuca on wszystkich z Ewangelii do jednego wora. Ale jest to niestety uproszczenie, jeśli wręcz nie prostactwo w podejściu do tej kwestii. Boruszewski sam wyżej pisze, że kobiety były mniej sceptyczne w kwestii widzeń Zmartwychwstałego gdy przypomniały sobie o Jego obietnicy powstania z grobu.

 
Dlaczego więc Mateusz o tym napisał? Najprawdopodobniej wymyślił to celem odparcia zarzutu, że zwłoki Jezusa wykradli jego uczniowie.

Odpowiedź:


    To są tylko kolejne wyssane z palca spekulacje Boruszewskiego. Boruszewski znowu powołuje się tu na jakieś bliżej nieokreślone „prawdopodobieństwo”, co jest pustą grą słów. Odsyłam do tego co na temat „prawdopodobieństwa” pisałem już na samym początku niniejszego tekstu. Czy Ewangelista Mateusz zmyślił sobie historię o wykradzeniu ciała? Nie mamy podstaw tak sądzić, póki co. Boruszewski co najwyżej zmyślił sobie to, że Ewangelista Mateusz coś sobie zmyślił. Pozostajemy tu w sferze czystych fantazji Boruszewskiego.


Jak pisze Paweł Janiszewski w „Pierwszych polemikach wokół zmartwychwstania…”, żydowskie oskarżenia opisane są w apokryficznej Ewangelii Piotra, ich istnienie potwierdza też Orygenes w „Komentarzu do Ewangelii według św. Jana”. Wystawienie straży przed prywatnym grobem (Mt 27,60) jest też niezgodne z tym, co wiadomo o praktykach grzebalnych w czasach Jezusa, bo jeśli straże by były, to strzegłyby nie prywatnego grobu, ale oficjalnego, tymczasowego grobu skazańców. Albo więc Józef z Arymatei pochował Jezusa w swoim grobie, jak chce Mateusz, albo grobu Jezusa strzegły straże, ale było to miejsce oficjalne i tymczasowe. Pochówek w prywatnym grobie należy wykluczyć (jednak hipoteza z taką wersją zostanie omówiona później), ponieważ, jeśli w ogóle Piłat wydałby ciało ukrzyżowanego skazańca, to nie po to, żeby je pochował ktoś z rodziny albo znajomych w sposób taki, jak to opisano w Ewangeliach, bo nie takie były zwyczaje Rzymian względem grzebania ukrzyżowanych.


Odpowiedź:


    Nie wiem skąd Boruszewski ma tę informację, że z jakichś rzekomych rzymskich „praktyk grzebalnych” wynika mu niby, że jeśli straże by były, to strzegłyby nie prywatnego grobu, ale oficjalnego, tymczasowego grobu skazańców. Był jakiś dekret na ten temat? Ktoś coś zarządził? Nie wiemy. Nie istnieją żadne dekrety na ten temat i mamy jedynie luźne wskazówki, o czym możemy przeczytać w obszernym tekście na ten temat na naszej stronie:


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-jezus-zosta-pochowany,1264.htm


Albo więc Boruszewski zmyśla ponownie, albo zmyśla Janiszewski, co w tym momencie na jedno wychodzi.


W dodatku wątpliwe jest, by Józef odważył się prosić Piłata jako osoba prywatna. Byłoby to posunięcie mocno ryzykowne, ze względu na to, że – o czym zapewne wiedział – mogło skutkować powiązaniem jego osoby z Jezusem, a co za tym idzie z jakimiś nieprzyjemnościami, które z kolei nie wiadomo, jak daleko by zaszły. Wątpliwe, by był aż tak odważny, przecież wszyscy Jezusa opuścili, a Piotr zaparł się go trzy razy, a było to – co istotne – w sytuacji wskazującej na to, że wyznawcy Jezusa nie mogli czuć się bezpiecznie (Mt 26, 69-75).


Odpowiedź:


    No cóż, bardzo ciasna jest wyobraźnia Boruszewskiego i tylko tyle wynika z tego co tu napisał. Dodajmy więc to co Boruszewskiemu umknęło: Józef z Arymatei był osobą wpływową i zamożną (Mt 27,57). A za pieniądze i wpływy można dostać wszystko, również i dziś, czego nie muszę już chyba nikomu tłumaczyć.


Co innego Żydzi (czy pojedynczy Żyd) występujący nie prywatnie, ale niejako urzędowo, im zwłoki mogły zostać wydane z uwagi na praktyki żydowskie. (Wskazują na to też Dzieje Apostolskie, w których to Żydzi zajmują się pochówkiem Jezusa, a nie jego wyznawcy – 13,26-29.).


Odpowiedź:


    Tym razem Boruszewski naciąga tutaj tekst z Dz 13,26-29, który wcale nie mówi, że to akurat Żydzi zajmują się pochówkiem Jezusa. Tekst ten mówi tylko tyle, że zajmowali się tym mieszkańcy Jerozolimy, którymi w tym czasie byli również i Rzymianie. Ale nie musimy aż tak szeroko interpretować tego tekstu bo przecież wiemy, że to właśnie Żyd Józef z Arymatei pochował Jezusa. Wszystko się więc zgadza. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Boruszewski ciągle się ekscytuje tym, że św. Paweł nie wspomina nic o grobie Jezusa. Tymczasem właśnie w tekście z Dz 13,29, który to przytacza tu Boruszewski, czytamy, że Jezus został złożony w grobie i mówi to tutaj właśnie św. Paweł! Coś tu mocno nie zagrało w teoriach Boruszewskiego. 


Według prawa żydowskiego ukrzyżowany powinien zostać zdjęty z krzyża i pochowany przed zachodem słońca. Jeśli więc – co jest najbardziej prawdopodobne – Żydzi zwrócili się do Piłata o  wydanie ciała celem pochowania go ze względu na  prawo żydowskie, a ten im je wydał, żeby nie doszło do zamieszek 10, to rodzi się pytanie, do jakiego grobu złożono Jezusa? Tutaj znowu trzeba oddać głos historykom. Paweł Janiszewski we wspomnianym już artykule “Pierwsze polemiki wokół zmartwychwstania…” wymienia szereg udokumentowanych powodów, dla których z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że był to grób tymczasowy, być może wieloosobowy, którego pilnowały straże, by ktoś nie wykradł ciała.


Odpowiedź:


    To bardziej potwierdza to co mówią Ewangelie niż to co mówią tacy jak Boruszewski bo wynika z tego, że grób jednak był. Nie przeszkadza nam to, że grób Jezusa był zaprojektowany z przeznaczeniem do pochówku większej ilości osób z Jego rodziny. Póki Jezus leżał sam w tym grobie nie ma tu niczego, co przeczyłoby relacjom Ewangelistów. A w temacie czy pochowali Jezusa wrodzy mu Żydzi to mamy tu już znowu jedynie fantazje Boruszewskiego. Nie ma tu nawet co obalać i z czym polemizować więc przejdźmy dalej.


Ponieważ szczątki skazańców wydawano rodzinie dopiero po tym, gdy ciało uległo rozkładowi, co miało miejsce mniej więcej po roku, to musimy się zastanowić, jak w tym kontekście umieścić opowieści ewangelistów. Fakt, że rodzina Jezusa w końcu uwierzyła w niego, wydaje się tu być kluczowym, bo skoro uwierzyli, to albo nie miało dla nich znaczenia, że szczątki Jezusa były, albo ich nie było, albo z jakiegoś powodu nikt po nie się nie zgłosił.


Pierwsza możliwość zależy od tego, czy mogli o zmartwychwstaniu myśleć w innych kategoriach niż cielesne. Według Richarda Carriera – wspomagającego się badaniami innego badacza Biblii, Gastera  – mogli. Carrier argumentuje, że wprawdzie faryzeusze nauczali o powstaniu zwłok, ale Paweł z Tarsu odrzucił wiele z ich nauk, więc mógł odrzucić i tę. Taki pogląd wspierają według niego te miejsca w Listach Pawła, w których mówi o ciałach, zwłaszcza w 1 Liście do Koryntian 15. Dodatkowo Carrier przywołuje – poprzez cytowanie Gastera – Księgę Henocha oraz poglądy esseńczyków. Jeśli rację mają ci, którzy twierdzą, że esseńczycy nie wierzyli w cielesne zmartwychwstanie (do nich należy także Geza Vermes, badacz rękopisów z Qumran), przestaje być pewne, że Ewangelie oddają w tej kwestii poglądy najwcześniejszych wyznawców Jezusa.


Odpowiedź:


    Boruszewski nawraca tu do swoich powyższych karkołomnych nadinterpretacji tekstów z 1 Kor 15, z czym polemizowałem już wyżej. Interpretacje te są błędne i wyżej już pokazałem dlaczego - zainteresowanych odsyłam więc do tego co już pisałem. Przy okazji widzę, że Boruszewski zaczął wspierać się Carrierem, który jest kolejnym ignorantem pokroju Boruszewskiego w tematach związanych z pierwotnym chrześcijaństwem. Nie ma sensu się tu na ten temat dłużej rozpisywać więc odeślę w tym miejscu do pewnej ateistycznej strony, która wykazała Carrierowi mnóstwo elementarnych błędów w temacie pierwotnego chrześcijaństwa. Tak jest - nawet ateistów razi indolencja Carriera:


https://historyforatheists.com/2018/10/richard-carrier-is-displeased-again/


    Również tak lubiany przez Boruszewskiego Ehrman wytykał Carrierowi błędy. 


Tym samym oznaczałoby to jednak, że po czasie doszło do zmiany koncepcji, bo Marek nie pisałby przecież o pustym grobie, gdyby nie uważał, że zmartwychwstanie Jezusa polegało na powstaniu zwłok z grobu.


Odpowiedź:


    Do żadnej „zmiany koncepcji” u Marka nie doszło. To po prostu błędne odczytanie 1 Kor 15,44 w wykonaniu Boruszewskiego jest niezgodne z Markiem, a nie sam tekst z 1 Kor 15,44.


Z kolei śladem wcześniejszej tradycji, tej bliższej poglądom esseńczyków, jest fragment 1 P 3,18, w którym Piotr pisze:
„Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.” (Dosłownie „ożywiony w duchu”).


Odpowiedź:


    Nie ma w tym tekście nic, co trzeba byłoby porównywać z tekstami esseńczyków. Duch Święty wskrzesił ciało Jezusa i ten fragment nic nie naucza o jakimś bezcielesnym wskrzeszeniu. Znowu Boruszewski nadinterpretowuje teksty biblijne pod swoje błędne tezy.


Żeby jednak nie było zbyt łatwo, w Dz 2,31 mamy odmienny pogląd Piotra, bo tam według niego ciało Mesjasza nie uległo rozkładowi, a skoro tak, to musiało opuścić grób w chwili zmartwychwstania. Możliwe, że mamy do czynienia ze śladem zmiany koncepcji w czasie. Różne przekonania, różne nauki, na pewno istniały we wczesnym chrześcijaństwie (istnieją zresztą do dziś), o czym świadczą fragmenty Ga 1,6-7, 1 Kor 1,10-12 i 2 Tym 1,15. Bardzo możliwe, że dotyczyły też tego, jak zmartwychwstał Jezus, skoro mamy w Nowym Testamencie fragmenty mogące potwierdzać różne wersje.


Odpowiedź:


    Istnieje też o wiele prostsze rozwiązanie. Teksty NT są zgodne w kwestii wskrzeszenia ciała Jezusa i niezgodności istnieją wyłącznie w nadinterpretacjach Boruszewskiego, które zaprzeczają same sobie. Wyżej już pokazałem za pomocą egzegezy tekstu greckiego dlaczego Boruszewski błędnie odczytuje takie fragmenty jak 1 Kor 15,44 i 1 P 3,18, w które wdrukowuje na siłę swe spirytystyczne fantazje o bezcielesnym zmartwychwstaniu, które de facto jest teologicznym oksymoronem.


Chociaż jak dotąd wiarygodniejsza wydaje się hipoteza, że nie było zdarzenia polegającego na odnalezieniu przez kobiety pustego grobu Jezusa, to załóżmy jednak, że tak się stało. Czy da się taką wersję pogodzić z tym, co napisano wcześniej? Teoretycznie da się. Możliwe jest bowiem, że Maria Magdalena z powodu pustego grobu miała widzenia – mogła być na nie szczególnie podatna z powodów opisanych w Łk 24, 44-45 – i w końcu stwierdziła, że Mistrz zmartwychwstał. Początkowo nie dawano jej wiary, ale zaczęto się nad tym zastanawiać. Jeśli wierzono w możliwość zmartwychwstania, ale duchowego (albo cielesnego, ale w innym ciele niż ziemskie), to grobu nawet nie sprawdzano, a jedynie dywagowano nad tym, co opowiadała im kobieta. Czy także z pomocą Starego Testamentu? Trudno powiedzieć, czy wśród pierwszych uczniów Jezusa oraz apostołów byli ludzie umiejący czytać, jeśli jednak założymy, że tak, to zasadnym będzie przyjąć, że Stary Testament już na samym początku rodzenia się wiary w zmartwychwstanie Jezusa odegrał znaczącą rolę. Jeśli zaś uczniowie i apostołowie rekrutowali się spośród analfabetów, to zrobiono to później, gdy do wyznawców Jezusa dołączyli ludzie bardziej wykształceni. Nie można wykluczyć, że w czasie tych rozmyślań (zapewne gorączkowych) dochodziło do widzeń zmartwychwstałego Mistrza. Po wielu latach, już bliżej Marka, z jakiegoś powodu nastąpiła zmiany koncepcji z tej bliższej esseńczykom na tę związaną z naukami faryzeuszy. Przypomniano sobie wtedy pusty grób z opowieści Marii Magdaleny. Do nowej koncepcji pasował jak ulał. Miał tylko ten minus – a może plus – że po tylu latach już nie można było sprawdzić, czy faktycznie jest pusty.


Jak mogło dojść do tego, że Maria Magdalena uznała, że grób Jezusa jest pusty? Prawdopodobnie zarzucano chrześcijanom, że kobieta pomyliła groby, dlatego już Marek zapewnia, że „Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono” (Mk 15,47), potem podobnie robią Mateusz (MT 27,61 ) i Łukasz (Łk 23,55). Pytanie tylko, na ile dokładnie to wszystko widziała, skoro porą pochówku był późny wieczór, a odwiedziny grobu miały miejsce o świcie, co zaświadczają ewangeliści (Mk 15,42-47 i 16,2; Mt 27,57-61 i 28,1; Łk 23,54 i Łk 24,1)? Teoretycznie jest więc możliwe, że groby pomyliła i odwiedziła jakiś pusty grób, w którym jeszcze nikogo nie złożono, a nikt nie poszedł tego sprawdzić, bo jej relacje miano za „czczą gadaninę”, jak to opisał Łukasz (24,11), a po jakimś czasie było na to za późno. Nie można nawet wykluczyć, że znikanie zwłok z grobów było czymś na tyle naturalnym, że samo w sobie niczego nie dowodziło nawet w opinii wyznawców Jezusa.


Czy mogło być tak, że Maria Magdalena grobów nie pomyliła, ale w tym czasie ciało Jezusa przeniesiono w inne miejsce? W Ewangelii Jana trzy razy wspomina się o tym, że zabrano ciało Jezusa: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” (20,2); „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono” (20,13) i „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”. Dlaczego ktoś miałby przenosić ciało Jezusa? Według Carriera powodem mogło być to, że charakter pierwszego pochówku – tego widzianego przez kobietę – był pośpieszny i tymczasowy, na co wskazuje Mk 15,46, i co można wytłumaczyć tym, że Jezus z powodu szabatu nie mógł być pochowany formalnie (nie zdążono dokonać obmycia i namaszczenia ciała). Carrier dodatkowo przytacza opinię izraelskiego archeologa Amosa Kionera, że Żydzi często praktykowali tymczasowy pochówek, i że najprawdopodobniej tak właśnie było z Jezusem. Człowiek nazywany przez Jana ogrodnikiem mógł być nadzorcą grobów, na co z kolei zwraca uwagę Janiszewski 13, objaśniając przy tym skąd w Ewangelii Jana mógł się wziąć nie tylko ogrodnik (J 20,15), ale i ogród (J 19,41).


Odpowiedź:


    Wszystko to są luźne i wyssane z palca dywagacje Boruszewskiego (może było tak, a może siak) snute alternatywnie względem scenariusza z Ewangelii więc nie ma tu nawet z czym polemizować. Zwrócę tylko ponownie uwagę na jedną rzecz: Boruszewski znowu podtrzymuje dwie wykluczające się wzajemnie tezy. Raz zmartwychwstanie jest tym czego uczniowie absolutnie nie mogli do siebie dopuścić, po czym nagle jest to coś, nad czym od dawna pracowali i udoskonali tę koncepcję. Raz Apostołowie są niepiśmienni, co nie przeszkadza im w tym żeby dopasowywać do Jezusa proroctwa z ST. Pełno tu sprzeczności i niekonsekwencji w wywodach Boruszewskiego. Chwyta on na raz za ogon wiele srok i wychodzi z tego generalnie jeden wielki chaos.


Okazuje się bowiem, że wprawdzie takie grobowce w ogrodach nie były powszechne, ale istniały. Problem w tym, że należały do ludzi zamożnych, więc trudno sobie wyobrazić, by w takim grobie pochowano człowieka ukrzyżowanego, by była to tymczasowa mogiła skazańców.


Odpowiedź:


    Z tego, że Boruszewski nie może sobie czegoś wyobrazić wynika tylko tyle, że Boruszewski ma problemy z wyobraźnią. Jezus nie był bandą skazańców ale stanowił dla Józefa z Arymatei osobowość wyjątkową skoro ten zdecydował się na Jego pochówek we własnym grobie (Mt 27,60). Żaden problem. Problemy mentalne Boruszewskiego nie musiały być problemami mentalnymi Józefa z Arymatei.


Być może jest to więc tylko przekonanie Jana związane z tym, jak wielki był według niego Jezus. Jeśli jednak rację mają Marek, Mateusz i Łukasz, u których Józef odpowiednio jest „poważnym członkiem Rady” (Mk 15,43),  „zamożnym człowiekiem” (Mt 27,57) oraz „członkiem Wysokiej rady” (Łk 23,50), to sprawa wygląda już na mniej nieprawdopodobną. Mielibyśmy wtedy do czynienia z sytuacją, w której jakiś bogaty i wpływowy Żyd (niech będzie, że Józef z Arymatei) wyprasza od Piłata ciało Jezusa, żeby je z powodu praktyk żydowskich pochować. Piłat mając do wyboru, czy zachować się zgodnie z praktyką Rzymu.


Odpowiedź:


    Przy czym zaznaczmy, że żadnej „praktyki Rzymu” Boruszewski w tej kwestii nie wykazał. To ponownie tylko pusta gra słów w wykonaniu Boruszewskiego.

 
i ciała nie wydać, czy też ciało wydać, żeby uniknąć prawdopodobnych rozruchów, robi to drugie. Z powodu szabatu pochówek jest pośpieszny i tymczasowy, także z tego powodu Józef z Arymatei zgadza się, żeby tymczasowo ciało Jezusa złożyć w prywatnym grobie, którym on dysponuje. Jak tylko to możliwe, ciało z prywatnego grobu zostaje przeniesione do grobu dla skazańców, więc Maria Magdalena przybywszy tam, zastaje go pustym. Być może nawet był i kamień, którym zasłonięto wejście i być może kobieta zastała go odsuniętym po tym, jak zabrano ciało Jezusa. Nie dano jej jednak wiary z powodów opisanych wcześniej.


Jak każda hipoteza dotycząca pustego grobu (i w ogóle zmartwychwstania Jezusa opisanego w Nowym Testamencie), tak i ta ma słabe punkty. Jednym z nich jest kwestia tego, czy prywatny, bogaty grób znajdowałby się blisko miejsca egzekucji i grobów dla skazańców. Jest jeszcze sprawa kolejności, w jakiej odbywałoby się przenoszenie zwłok: z grobu prywatnego do grobu dla skazańców, czy odwrotnie? Druga opcja wydaje się mniej prawdopodobna (chociaż ma zwolenników) ponieważ po to był tymczasowy grób i straż przy nim, żeby ciał nie zabierano i nie chowano w grobach rodzinnych. Ostatnia sprawa to wiarygodność Jana – dlaczego najpóźniejszy tekst miałby być wiarygodniejszy od wcześniejszych, w których nie ma nic, co by wskazywało na przenoszenie zwłok Jezusa? 


Odpowiedź:


    Znowu tylko luźne dywagacje Boruszewskiego i nie bardzo mam tu z czym polemizować. Poczynię więc w tym miejscu jedynie uwagę techniczną. Boruszewski najwyraźniej nie wie, że tekst późniejszy może zawierać zapisy bardziej archaiczne niż teksty wcześniejsze. Tak jest właśnie w przypadku Ewangelii Jana, o której pisaliśmy już w tym kontekście na naszej stronie:


https://www.apologetyka.info/ateizm/recenzja-ksiazki-johna-at-robinsona-redating-the-new-testament,1251.htm
    

     Wspomina też o tym cytowany dalej przez Boruszewskiego Vermes:


Powody takie, chociaż nie najmocniejsze, to jednak są. Przede wszystkim, jak uważa Geza Vermes, Jan miejscami lepiej broni się pod względem historycznym niż synoptycy, poza tym przynajmniej częściowo (sprawa ewentualnego korzystania z Marka) jest źródłem niezależnym od synoptyków.


    Tak więc znowu nie musi być tu wcale tak jak domniemuje Boruszewski.


Argumenty apologetów pod lupą


Niektórzy chrześcijańscy apologeci twierdzą, że sprzeczności w opisach wizyt kobiet są pozorne, ponieważ można je traktować jako uzupełniające się. Otrzymujemy wówczas pielgrzymki kobiet odbywające się do grobu i od grobu w różnych konfiguracjach, przy czym zawsze jest tam Maria Magdalena (Mt 28,1; Mk 16,1; Łk 24,10, J 20,1) i za każdym razem zachowuje się, jakby przy pustym grobie Jezusa zjawiła się po raz pierwszy. 


Odpowiedź:


    Nieprawda, Maria Magdalena wcale się tak nie zachowuje. To kolejne wyssane z palca insynuacje Boruszewskiego. Zaraz to wykażę.


U Mateusza z innymi kobietami jest świadkiem odsuwania przez anioła kamienia od grobu (28,1-2). U Marka kobiety – wśród nich jest Maria Magdalena – zastanawiają się, kto im odsunie kamień (16,2-4), a przecież Maria Magdalena powinna była wiedzieć, że kamień odsunął już anioł, bo zgodnie z hipotezą uzupełniania się ewangelistów, przy grobie była już wtedy, gdy anioł kamień odsunął.


Odpowiedź:


    A dlaczego „powinna”? Boruszewski wziął sobie to oczywiście z sufitu. Mogły jeszcze o tym nie zdążyć porozmawiać. A teraz co naprawdę mówi Marek - bo Boruszewski w tej kwestii prawdy wam już nie powie i tylko manipuluje Pismem cały czas: u Marka czytamy, że Maria Magdalena razem z innymi kobietami przygotowały wonności żeby namaścić ciało Jezusa (Mk 16,1). To wszystko. Wers następny podaje, że jakieś kobiety ruszyły do grobu Jezusa ale nie wymienia już wśród nich Marii Magdaleny. Marek wcale więc nie twierdzi w Mk 16,2, że Maria Magdalena z nimi wtedy akurat poszła. Nic nie przeczy możliwości, że poszła przed nimi i potem uciekła w popłochu. Samotną podróż Marii Magdaleny do grobu sugeruje Jan (J 20,1), który opisuje, że po odkryciu pustego grobu Maria Magdalena pobiegła do Apostołów, a nie do kobiet. Wcale nie musiała więc od razu rozmawiać z resztą kobiet i mówić im, że grób był otwarty. Dlatego Marek mógł spokojnie napisać w Mk 16,3, że nie wiedziały jeszcze kto im odsunie kamień. Nie ma tu żadnej sprzeczności między Markiem i resztą Ewangelistów. Marek jest dość lakoniczny w relacjach i widać to czytając właśnie jego relacje o zmartwychwstaniu. Wyraźnie skraca relacje dłuższego od niego Mateusza i momentami robi to trochę zbyt zwięźle, stąd mogą narzucać się czytającemu takie sklejki wersów, które tematycznie nie muszą być wcale powiązane ale czytający widzi je jako zazębione czasoprzestrzennie (temu złudzeniu ulega właśnie Boruszewski). W rzeczywistości wydarzenia opisane w jednym wersie mogą być bardzo odległe czasoprzestrzennie od wydarzeń opisanych w wersie następnym.


Niekonsekwencję widać też w reakcjach kobiet – w tym Marii Magdaleny – na słowa anioła/młodzieńca. U Mateusza  „Pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom” (28,8), a u Marka, u którego mamy podobno opisaną późniejszą wizytę, „uciekły od grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały” (16,8).


Odpowiedź:


    Bez problemu mogły to być dwie różne wizyty dwóch różnych grup kobiet i dlatego te różne ich reakcje w opisach. Mogła to być też podwójna wizyta tej samej grupy kobiet i stąd brałyby się również różnice w reakcjach. Żaden problem. Jedyny problem jest taki, że Boruszewski ma wciąż problemy z wyobraźnią i dlatego nie jest już w stanie na to wpaść.


Oczywiście każdemu wolno Nowy Testament przerabiać na scenariusz filmu Monty Pythona, ale w poważnych dyskusjach wszystko ma swoje granice.


Odpowiedź:


    Póki co scenariusze w stylu Monthy Pythona mamy cały czas u Boruszewskiego. Ileż to on musi się nagimnastykować żeby zlikwidować niespójności w swoich alternatywnych dywagacjach względem podstawowego scenariusza jaki znajdujemy w Ewangeliach.


Dlatego też nawet amerykańscy apologeci chrześcijańscy słynący przecież z mniej krytycznego podejścia do Biblii, przedstawiają inne wyjaśnienie. William Lane Craig, znany chrześcijański apologeta, w wywiadzie udzielonym nie mniej znanemu Lee Strobelowi, również amerykańskiemu apologecie, stwierdza, że wprawdzie widzi pewne niezgodności, ale uważa, że dotyczą spraw drugorzędnych, podstawowy przekaz jest taki sam u każdego z ewangelistów. Mało tego, Craig twierdzi, że istnienie niezgodności potwierdza prawdziwość głównego przekazu, ponieważ dowodzi istnienia wielu niezależnych źródeł wiedzy o zmartwychwstaniu Jezusa. Jest to dość zadziwiające stwierdzenie wobec faktu, że Mateusz i Łukasz korzystali z Marka i najwyraźniej go poprawiali, a nie relacjonowali znaną sobie – nie Markowi – wersję.


Odpowiedź:


    W rzeczywistości nie ma żadnych niezgodności w ewangelicznych relacjach o zmartwychwstaniu. Niezgodności istnieją tylko w nieporadnych interpretacjach tych, którzy gubią się w czasie harmonizowania tych relacji. Pokazaliśmy to już u nas na stronie w następujących tekstach:

https://www.apologetyka.info/inne-tematy/harmonie-biblijne/relacje-o-zmartwychwstaniu-uzgodnienie,1172.htm


https://www.apologetyka.info/ateizm/wyjasnienie-sprzecznosci-dotyczacych-zmartwychwstania-jezusa,1133.htm


    Polecam też pewien klasyczny tekst apologetyczny na ten temat, który co prawda zniknął już z sieci ale wciąż można przeczytać go przez Webarchive:


http://web.archive.org/web/20170824012956/http://arekwis.republika.pl/biblia/zmartwychwstanie.html


(Ewentualnie Jan korzystał z innego źródła, chociaż tu zgodności wśród uczonych nie ma, obecnie chyba większość jest zdania, że znał przynajmniej Marka.) Craigowi najwyraźniej to wyjaśnienie odpowiada, chociaż wcześniej usatysfakcjonowała go wypowiedź innego amerykańskiego badacza Nowego Testamentu, Craiga Blomberga na temat kolejności powstawania Ewangelii: pierwsza powstała Ewangelia Marka, Mateusz i Łukasz z niej korzystali. Doprawdy nie wiem, jak w takim układzie można w Ewangeliach synoptycznych widzieć trzy niezależne źródła.


Odpowiedź:


    Boruszewski podobnie jak większość ateistycznych krytykantów Biblii przyjmuje kolejność, że Ewangelista Marek pisał pierwszy i Ewangeliści Mateusz oraz Łukasz od niego kopiowali. To jednak tylko spekulacje i nie ma żadnych przekonujących dowodów na tę hipotezę, o czym pisaliśmy już na naszej stronie wiele lat temu:


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-ewangelista-mateusz-jedynie-przepisywa-z-ewangelii-marka,348.htm

 

    Polecamy też książkę pewnego biblisty, który wykazuje, że teoria o pierwszeństwie Marka jest wręcz błędna. Książka ta jest dostępna w całości w sieci w wersji pdf:

http://digital.fides.org.pl/Content/1500/Geneza_Marka.pdf


Skąd Mateusz wziął informację o świętych żydowskich zmartwychwstałych według niego wraz z Jezusem i potem ukazujących się w Jerozolimie, do której to informacji nie mieli dostępu pozostali ewangeliści? (Bo trudno przyjąć, że według nich była to sprawa nieistotna i dlatego ją pominęli w swoich tekstach. 


Odpowiedź:


    Z tego, że to pominęli nie wynika, że było to dla nich „nieistotne”. Mogło istnieć nieskończenie wiele innych powodów dla których to pominęli, na przykład nie chcieli powtarzać tego o czym pisał już Mateusz. Znowu Boruszewski argumentuje tu „z milczenia”, co jest błędne logicznie


https://www.apologetyka.info/ateizm/argument-ex-silentio-w-pracach-racjonalistow,258.htm


i co już punktowałem wyżej. 


Tak samo trudno przyjąć, by tej informacji nie zamieścili, żeby nie powtarzać tego, co już jest u Mateusza, skoro powtórzyli całą resztę. Przy takim podejściu w ogóle nie powinni byli pisać swoich Ewangelii.)


Odpowiedź:


    Wcale nie powtórzyli „całej reszty”. Boruszewski znowu wszystko upraszcza i de facto po raz kolejny zmyśla. Każdy z Ewangelistów ma własny materiał i mają oni zarazem materiał wspólny. Skoro pisali o tym samym to trudno uniknąć sytuacji, że wydają się oni powtarzać pewne kwestie. Nie ma w tym nic złego, tak samo jak nieprawdą jest również to, że każdy z nich pisze identycznie. Tak też nie jest co wcale nie oznacza, że różnice w ich relacjach to od razu jakieś rzekome sprzeczności. Nawet jak Ewangeliści piszą o tym samym to nie piszą identycznie.


Nie ma źródeł, które by o tym wspominały, a przecież zmartwychwstania nie zdarzają się codziennie, niewątpliwie spotkałyby się z mocną reakcją Żydów, co możemy wnosić po reakcjach na mniej znaczące wydarzenia. Jerzy Cięciel w książce “Palestyna w czasach Jezusa. Dzieje polityczne” opisuje, jak pewien prorok zwołał wyznawców przy górze Garizim i pokazał naczynia, które według tradycji na jej szczycie zakopał Mojżesz. Zbrojny tłum Żydów zaniepokoił Piłata i ten wysłał wojsko, w wyniku czego zginęło wielu ludzi. Innym razem ktoś zebrał swoich zwolenników w dolinie Jordanu i obiecał powtórzenie przejścia Mojżesza przez Morze Czerwone. Rzymski namiestnik wysłał oddział jazdy, proroka ścięto, także wielu innych Żydów zabito. Jerzy Cięciel opisuje też, jak pewien Żyd z Egiptu poprowadził swoich zwolenników (kilka tysięcy!) na Górę Oliwną. Obiecał zburzenie murów Jerozolimy i zdobycie miasta. Rzymianie oczywiście przerwali zgromadzenie. Jak widać nie było trudno podburzyć Żydów na tle religijnym. Ponieważ zmartwychwstanie świętych żydowskich miało mieć związek z czasami ostatecznymi, reakcja na same już pogłoski o czymś takim musiałaby być tak duża, że tylko dziwnym zbiegiem okoliczności przekazy na ten temat nie zachowałyby się do naszych czasów. O wiele wiarygodniejsze jest wyjaśnienie, że pozostali ewangeliści o ukazaniu się zmartwychwstałych świętych nie napisali, bo je Mateusz umieścił wyłącznie z powodów apologetycznych. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że właśnie w jego Ewangelii mamy nagromadzenie argumentów mających do Jezusa jako Mesjasza przekonać przede wszystkim Żydów.


Odpowiedź:


    Boruszewski zupełnie nie wziął pod uwagę tego, że relacje z I wieku, jakie dziś posiadamy, są mocno niekompletne i wybrakowane. Nawet te nieliczne dzieła pisarzy z I wieku, które przetrwały do dzisiaj, są niekompletne i fragmentaryczne. Na przykład w Rocznikach Tacyta brakuje ksiąg z lat 29-32 n.e., czyli akurat z okresu publicznej działalności Jezusa. To nie jedyna luka gdyż w tym samym dziele księga szesnasta urywa się na 66 roku n.e. Reszta dzieł z I wieku naszej ery zwyczajnie przepadła, zniszczona celowo przez uczestników tamtych wydarzeń. Wespazjan i Hadrian rozkazali zniszczyć wszystkie jerozolimskie archiwa. Natomiast rzymskie archiwa spłonęły w pożarach jakie strawiły Kapitol w latach 69-83 n.e. Na marginesie można też wspomnieć, że zniszczona została również Biblioteka Aleksandryjska, która była największym księgozbiorem świata starożytnego. Spalono i zniszczono także inne znane biblioteki starożytności, takie jak Biblioteka Królewska Bruchejonu i księgozbiory w Serapeum. Nic więc dziwnego, że badacze szacują, że z I wieku zachowało się nie więcej niż 2% źródeł. W zasadzie mamy z tego czasu tylko Flawiusza, Filona i Biblię. Pisma z Qumran są tu nieistotne ponieważ są to niemal wyłącznie kopie Starego Testamentu i dokumenty odnoszące się do reguł zakonnych hermetycznie zamkniętej wspólnoty. Nie ma więc żadnej mocy argumentacyjnej powyższy zarzut Boruszewskiego, że jakieś dokumenty nie wspominają o tym, o czym pisze Ewangelista Mateusz.


W temacie zmartwychwstania świętych w Jerozolimie też już pisaliśmy dużo na naszej stronie - odsyłam więc do tych tekstów:


https://www.apologetyka.info/ateizm/dlaczego-historycy-poganscy-w-i-wieku-milczeli-o-cudach-jezusa,843.htm


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-jezus-nie-istnia-polemika-z-fjakowskim-i-wybranczykiem,1182.htm


Kolejnym dowodem, że ewangeliści przekazali w swoich tekstach historyczną prawdę, jest według Craiga fakt, że jako pierwszych świadków wskazują kobiety, nie mężczyzn. Dobrym kontrargumentem jest wskazanie, że kobiety są zabiegiem narracyjnym mającym zaprowadzić czytelnika do właściwych świadków, czyli mężczyzn. Kobiety są tylko po to, żeby wskazać czytelnikowi pusty grób, bo do tego lepiej się nadają. Mężczyźni przecież pouciekali, Piotr trzy razy zaparł się Jezusa, więc ich pójście do grobu byłoby mniej wiarygodne. Czy ten argument można zastosować także w stosunku do Marka? Jeżeli, to nie będzie już tak mocny. W pierwotnej wersji jego tekstu kobiety nie spełniają roli, jaką wskazaliśmy u pozostałych ewangelistów, w każdym razie nie tak wyraźnie.


Odpowiedź:


    Co to znaczy „pierwotna wersja” tekstu Marka? O niczym takim nie wiadomo. Co to znaczy, że „kobiety nie spełniają u Marka już takiej roli jak u pozostałych Ewangelistów, w każdym razie nie tak wyraźnie”? Ponownie Boruszewski popuszcza wodze swej fanatzji. Jeśli Marek jest skrótem Mateusza to nie ma sensu oczekiwać, że będzie bardziej wylewny niż to co skraca. Boruszewski obraca się w tym miejscu wokół trywialnych banałów, z których po raz kolejny nie wynika nic więcej poza pustą grą słów.


Jest też u Marka fragment być może dodatkowo wskazujący na możliwość, że opisał prawdę: „Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli.” (16,6) – po co młodzieniec miałby pokazywać miejsce w pojedynczym grobie? Co innego, gdybyśmy mieli do czynienia z grobem wieloosobowym, czyli tymczasowym dla przestępców, wtedy takie słowa mają większy sens, a wyjaśnienie pasuje do praktyk grzebalnych tamtych czasów. 


Odpowiedź:


    Tylko, że opisu żadnych „praktyk grzebalnych” z tamtych czasów już w tekście Boruszewskiego nie znajdziemy, nie mówiąc już o wskazaniu na jakieś konkretne źródła starożytne. Powołuje się on wciąż jedynie na jakieś puste ogólniki lub na artykuł Janiszewskiego, który podobnie jest tylko zbiorem równie luźnych spekulacji opartych na dość swobodnych nadinterpretacjach niewielkiej ilości fragmentarycznych danych. Boruszewski pyta: po co młodzieniec miałby pokazywać miejsce w pojedynczym grobie? Po czym Boruszewski sam sobie odpowiada tak aby pasowało mu pod odgórnie przyjętą tezę. Ale młodzieniec mógł pokazać kobietom grób z miliona innych powodów. Mogło być tych powodów wręcz nieskończenie wiele. Może chciał podkreślić sprawę śmierci Zbawiciela? Sami poszukajcie sobie kolejnych możliwości. Możliwość wskazana wyżej przez Boruszewskiego jest wyłącznie jego chciejstwem i nie jest niczym więcej niż jednym z miliona możliwych powodów, wcale nie bardziej wyróżnionym niż inne.


I wszystko by się zgadzało, gdyby nie  brak straży: Marek nic o niej nie pisze, a jeśli chcemy mieć hipotezę dobrze osadzoną w realiach, to powinniśmy ją w jego opowieści mieć. Być może błędnie zinterpretowaliśmy słowa „Oto miejsce, gdzie Go złożyli” i chodzi nie o wieloosobowy grób skazańców, ale grób tymczasowy, z którego do tego dla skazańców Jezusa przeniesiono, a wtedy brak straży mamy wyjaśniony. Jeśli jednak interpretacja Mk 16,6 jest prawidłowa, to brak straży można wytłumaczyć tylko tym, że według Marka był to szczegół bez znaczenia. Trudno to jednak przyjąć, bo straż mogła w ogóle się nie zgodzić, by ktokolwiek oglądał ciała w grobie, czyli nie była nie znaczącym szczegółem. 


Odpowiedź:


    Jest jeszcze kolejna opcja, która Boruszewskiemu po raz kolejny umknęła: w tym momencie epizodu straży już nie było ponieważ uciekła i Marek postanowił tę kwestię pominąć.


Według Richarda Carriera autor pierwszej ewangelii nie pisze o straży, bo wtedy jeszcze nie zarzucano chrześcijanom, że wykradli zwłoki Jezusa, a to znaczy, że nie było pustego grobu, czyli Marek pusty grób wymyślił. Argumentem wspierającym tę tezę jest według Carriera brak jakichkolwiek śladów ścigania chrześcijan z powodu pustego grobu, a przecież zostaliby oskarżeni albo o kradzież zwłok, albo o sfingowanie śmierci Jezusa, czy też innego typu spisek. Dzieje Apostolskie opisują kilka aresztowań i przesłuchań uczniów i apostołów, ale nie ma tam mowy o oskarżenia o wykradzenie zwłok, czy też inne oszustwo, chociaż jest mowa o niechęci do chrześcijan z powodu ich wiary w zmartwychwstanie. Opis zachowań kobiet też pomija sprawę straży. Kobiety idąc do grobu nie zastanawiają się, czy strażnicy pozwolą im zająć się Jezusem, problemem dla nich jest tylko kamień (Mk 16,3). Czyżby nie wiedziały, że przy grobach skazańców wystawiane są straże? To niemożliwe, bo tak po prostu wtedy robiono, grób Jezusa nie był wyjątkiem, ludzie wówczas żyjący na pewno tę praktykę znali.


Odpowiedź:


    Cała ta argumentacja Carriera jest znowu oparta na wnioskowaniu „z milczenia”, co oznacza, że brak wzmianek o strażach możemy tłumaczyć na wiele sposobów. Skoro Marek skracał Mateusza to nie musiał wszystkiego od Mateusza przepisywać i skupiał się na tym, co istotne. Tak samo robili biografowie starożytni. Carrier i Boruszewski błędnie zakładają (a przynajmniej bezpodstawnie), że Marek pisał pierwszy więc z tego błędnego założenia wychodzi im cała masa błędnych wniosków. Ale wszystkie problemy Carriera i Boruszewskiego związane ze strażami u grobu oraz kobietami są sztuczne i znikają natychmiast po tym gdy odrzucimy błędne założenie (a przynajmniej bezpodstawne) o pierwszeństwie Marka.


Obrońcy Markowej opowieści mają jednak mocną kartę. Jest nią osoba Marii Magdaleny. Połączywszy argument, że nie wymyślono by tak słabych świadków, jak kobiety, z argumentem, że jedną z nich była ta, którą Jezus uleczył, wyganiając z niej demony, czyli osoba, w przypadku której nie zdziwi nawet sceptyków, że miała widzenia zmartwychwstałego Jezusa, otrzymujemy opowieść noszącą znamiona prawdziwej przynajmniej w jakiejś części. W jakiejś części, bo nie można wykluczyć, że prawdą jest tylko to, że miała widzenia i w jakiś sposób dała początek myśli, że zmartwychwstanie mogło się dokonać, a skoro mogło, to się stało. I tak oto mocna karta zamieniła się w blotkę.


Odpowiedź:


    Pod warunkiem, że znowu przyjmiemy arbitralne założenie Boruszewskiego, że wie on lepiej nawet od samej Marii Magdaleny co ona widziała. Czy zwątpieni uczniowie Jezusa opieraliby swe fantazje na fantazajach obłąkanej kobiety, po czym umieraliby jeszcze śmiercią męczeńską za prawdziwość tych fantazji? To jest absurd, w który musi uwierzyć Boruszewski aby tylko nie przyjąć dużo bardziej oczywistego scenariusza, że Maria Magdalena spotkała Jezusa przy grobie. Pozwólmy jednak Boruszewskiemu wierzyć w dowolny absurd. Ma do tego pełne prawo.


Jeżeli przyjmiemy, że Marek pusty grób wymyślił, to musimy wyjaśnić dlaczego i po co? Według Carriera wzorował się na różnych mitach i legendach. Za dużo tego, żeby tu o tym pisać dokładniej, ale faktem jest, że Marek rzeczywiście miał z czego czerpać inspiracje, podobieństwa nie sprawiają wrażenia przypadkowych. Jeżeli jednak wcześniej wierzono w zmartwychwstanie Jezusa bez powstania jego ciała z grobu, to pisząc o pustym grobie Marek takie hipotezie przeczy, czyli celowo z nią polemizuje. Podobieństwo historii Jezusa do pewnych mitów i legend jest więc przypadkowe, w każdym razie samo w sobie nie było głównym celem Marka.


Odpowiedź:


    Wiarygodność wymysłów Carriera jest taka sama jak wiarygodność wymysłów Boruszewskiego. Obaj chwytają się najbardziej absurdalnych i niespójnych wykrętów, robiąc to tylko po to żeby odrzucić dużo bardziej spójny scenariusz bazowy w samych Ewangeliach. Dalsze wnioski niech już każdy wyciągnie sam.


To jest dobry moment, żeby spróbować wyjaśnić zgodność niektórych fragmentów Nowego Testamentu także z 1) ówczesnymi praktykami grzebalnymi, 2) z tekstami Starego Testamentu. Co do punktu pierwszego, to może to być wynikiem przypadku, ale chyba bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie, że nowotestamentowi autorzy swoje opowieści zbudowali, jeśli nie na bazie faktycznych wydarzeń, to przynajmniej zachowując niektóre elementy wspomnianych praktyk. Nie możemy też wykluczyć, że ta zgodność – i to zdecydowanie tylko częściowa – jest jedynie wynikiem określonych interpretacji omawianych tekstów. Punkt drugi Carrier wyjaśnia tym, że ewangeliści prawie wszystko zmyślili korzystając z tekstów starotestamentowych, innymi słowy wzorowali się na znanych im opowieściach. Faktycznie związki są wyraźne, ale można je wyjaśnić też inaczej. Nie można przecież wykluczyć, że to jest tylko sposób, w jaki opisali – odpowiednio zmieniając (a może interpretując?) – prawdę. Czyli znowu mielibyśmy do czynienia z bazą w postaci faktów, które zmieniono bądź zinterpretowano tak, żeby je do czegoś dopasować, tutaj do określonych fragmentów Starego Testamentu, których szukano po to, żeby wesprzeć się jego autorytetem.


Odpowiedź:


    Skoro nawet sam Boruszewski obala tu to co pisze Carrier to nie mam nic więcej do dodania. Nadmienię tylko w tym miejscu, że znowu Boruszewski powołuje się na jakieś ogólnikowe „praktyki grzebalne” bez wcześniejszego przeprowadzenia solidnej analizy w tym zakresie. Zresztą moje sformułowanie „solidna analiza w tym zakresie” jest mocno na wyrost bo Boruszewski w zasadzie nie przeprowadza żadnej analizy w tym zakresie.


Weryfikowalność  nauki o zmartwychwstaniu Jezusa  


Następna sprawa związana z wiarygodnością nowotestamentowych relacji o zmartwychwstaniu Jezusa dotyczy rzekomej łatwości, z jaką można by zdemaskować pomyłkę/kłamstwo wyznawców Jezusa. Ten argument miałby sporą moc, gdybyśmy mogli mieć pewność, że naukę o pustym grobie zaczęto głosić krótko po pochowaniu Jezusa, tak jednak nie musiało być z uwagi na przytoczone wcześniej argumenty. Ewangelia Marka, która jako pierwsza tak naprawdę informuje o pustym grobie, powstała ponad 30 lat od śmierci Jezusa – musielibyśmy naprawdę sporo odjąć, żeby otrzymać datę, kiedy faktycznie można było coś w tej kwestii sprawdzić, a przecież wcześniej mamy Pawła z jego wizją bez ciała Jezusa, jego Listy bez pustego grobu i jego pojmowanie zmartwychwstałych ciał na pewno nie jako powstałe z grobu ciała ziemskie. 


Odpowiedź:


    Znowu Boruszewski odwołuje się do swych błędnych nadinterpretacji 1 Kor 15,44, które zdemaskowałem już wyżej. Odsyłam więc i ja ponownie do tego co tam pisałem. Jeśli zaś chodzi o pusty grób wspomniany u Marka to Boruszewskiemu nie pasuje tu 30 lat od wydarzeń jakie opisuje Marek. Marek nie jest jednak autorem tej tradycji ale jedynie jej świadkiem. Spisuje tradycję, która już krążyła. Gdy weźmiemy to pod uwagę to owo 30 lat skraca się nam niemal do zera i zarzut Boruszewskiego upada w tym momencie. Przypomnijmy też na tym miejscu argument, który Boruszewski sam podał już wyżej: św. Paweł wspomina o grobie Jezusa w swej przemowie w Dz 13,29. Było to dużo wcześniej niż czas na jaki tradycyjnie datuje się powstanie Ewangelii Marka i potwierdza to moje słowa o tym, że tradycja grobu Jezusa była chrześcijanom znana z przekazów ustnych jeszcze przed spisaniem Ewangelii. 


Do tego dołóżmy praktyki wykradania zwłok oraz wyrzucania szczątków przez ich nadzorców, a okaże się, że początkowo mocny argument, jest dość słaby.


Odpowiedź:


    To co jest dość zabawne w wywodach Boruszewskiego to ciągłe żonglowanie różnymi możliwościami i wybieranie ich sobie dość swobodnie po czym następuje przedstawianie tego czytelnikowi jako „wyjaśnienia”. Ale nie jest to niczym takim i Boruszewski wciąż nie prezentuje nam nic więcej poza dywagacjami (czytaj: wyssanymi z palca wymysłami), które mają nam jakoś zastąpić scenariusz podstawowy. 


Załóżmy jednak znowu, że kobiety (albo sama Maria Magdalena) zastają grób Jezusa pustym – czy wtedy nie mamy wyjścia, jak przyjąć, że ktoś to sprawdził, więc ta relacja musi być prawdziwa? Niekoniecznie. Otóż zgodnie z relacją Marka kobiety nic nikomu nie powiedziały (16,8). Skoro nic nikomu nie powiedziały, to skąd wiedziano o pustym grobie? Najwyraźniej problem zauważono, bo u Mateusza „pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom” (28,8). Nieco inaczej sprawę rozwiązał Łukasz, u którego wprawdzie nie wierzy się kobietom, ale w końcu Piotr biegnie do grobu (24,12). U Jana (który najprawdopodobniej znał tekst Marka) nie tylko Piotr widzi pusty grób, ale jeszcze jakiś uczeń (20,3). Na podstawie tekstu Marka można wysunąć hipotezę, że relacje o pustym grobie totalnie zlekceważono, więc nikt nie sprawdzał ich prawdziwości. Dopiero po tym, gdy już uwierzono – ale z innych powodów – dano im wiarę (albo całą sytuację zmyślono) i dołączono do argumentów mających przekonać innych. Jakie były te inne argumenty, skoro Marek nie powołuje się na żadnych świadków? Istotnie z pozoru wygląda to tak, jakby dla Marka jedynym dowodem zmartwychwstania Jezusa był pusty grób. Jest tak jednak tylko pozornie z uwagi na Mk 16,7:


„Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział».”


To prawda, że słów młodzieńca w białej szacie kobiety uczniom i apostołom nie powtórzyły (można argumentować, że nie od razu, ale po jakimś czasie już tak), ale mamy tu wyraźne wskazanie innych argumentów niż pusty grób: ukazywanie się Jezusa w Galilei.


Odpowiedź:


    Tu znowu Boruszewski mocno mataczy i manipuluje Ewangelicznymi tekstami o zmartwychwstaniu. A wystarczy te relacje przeczytać w spokoju i bez zwodniczych narzutów Boruszewskiego i zobaczymy wtedy, że wszystko tam wygląda zupełnie inaczej niż on to opisuje. Na początku kobiety bały się powiedzieć o pustym grobie ale w końcu odważyły się. Piotr pobiegł więc sprawdzić. Inni Ewangeliści uzupełniają tę informację o innych sprawdzających. Nie ma tu żadnych niespójności. Nigdzie też Marek nie sugeruje, że pusty grób Jezusa jest „dowodem” na coś. To znowu tylko bujna fantazja Boruszewskiego. Oczywiście Boruszewski wierzy w to, że uczniowie Jezusa to wszystko zmyślili po czym umarli za to o czym wiedzieli, że to zmyślili. Boruszewski może sobie wierzyć nawet w taki niespójny absurd. Ma do tego prawo i nikt mu nie zabroni. Ja jednak nie mam aż tyle wiary co Boruszewski, aby tak jak on wierzyć w dowolny absurd.


Zmartwychwstanie Jezusa a liczba 3


Na koniec czas zmartwychwstania Jezusa – dlaczego akurat trzy dni? Do tej pory zakładaliśmy, że trzeciego dnia po pochówku pojawiły się pierwsze poszlaki wskazujące wyznawcom Jezusa (przynajmniej niektórym) na to, że Jezus zmartwychwstał. Nie możemy jednak wykluczyć, że stało to się później, może nawet dużo później (i dlatego niewiele można było sprawdzić). W takim razie musimy jakoś wytłumaczyć, dlaczego nauczano, że stało to się trzeciego dnia? Przywoływany już Carrier uważa, że tak musiało być z powodu żydowskich wierzeń. Przedstawiając szereg argumentów – począwszy od cytowania Starego Testamentu, a skończywszy na Midraszach – wykazuje, że zmartwychwstanie przed trzecim dniem mogło nie być traktowane jako prawdziwe, a jedynie  – na przykład – jako zwykłe przebudzenie. Zmartwychwstanie trzeciego dnia było natomiast dowodem, że śmierć została pokonana, czyli doszło do faktycznego powstania z martwych. (potrzebny przypis) Żydzi wierzyli też – powołując się na Księgę Hioba 14,22 – że dusza po śmierci przez trzy dni unosi się nad ciałem, chcąc ponownie do niego wejść, ale po trzech dniach odchodzi. Wyznawcy Jezusa – rekrutujący się przecież z Żydów – prawdopodobnie inspirowali się też proroctwem Ozeasza: „Ożywi nas po dwóch dniach, wzbudzi nas trzeciego dnia, abyśmy mogli żyć przed nim” (6.2).


Być może trzeci dzień ma też związek ze szczególnym znaczeniem liczby trzy dla Żydów. Trudno powiedzieć jak duży i jakiego rodzaju, ale trudno uwierzyć, że mamy do czynienia jedynie z przypadkiem, skoro u Marka w 14,33 Jezus zabrał ze sobą trzech uczniów, Piotr wyparł się go trzy razy (14,72), Piłat zwrócił się z trzema apelami o uwolnienie go (15,9-14), zostaje ukrzyżowany na krzyżu trzy godziny po wschodzie słońca (15,25) i to pośrodku trzech krzyży (15,27), ciemność nastaje po trzech godzinach i trwa również trzy godziny (15,33). Na koniec Jezus umiera trzy godziny później (15,34) i trzy godziny przed zachodem słońca, do tego Marek w 15,40-41wymienia imiona trzech kobiet chociaż – jak sam zaznacza – było ich tam więcej. Wobec powyższego bardzo możliwe jest, że pierwsze poszlaki wskazujące komuś na to, że Jezus zmartwychwstał, pojawiły się stosunkowo późno, ale gdy już w to uwierzono, to wydedukowano z Pism (albo/i wzięto pod uwagę znaczenie liczby trzy), że musiało się dokonać trzeciego dnia (czego już nie można było sprawdzić).


Odpowiedź:


    To tylko numerologia Boruszewskiego i nie mam tu specjalnie z czym polemizować. Pismo jest pełne liczb i zawsze można znaleźć jakieś liczby i dopasować je pod własną odgórnie przyjętą tezę. To właśnie robi Carrier i papugujący za nim Boruszewski. Warto zauważyć, że Boruszewski robi tutaj dokładnie to samo co zarzuca uczniom Jezusa, których czepia się o to, że dopasowywali do historii Jezusa proroctwa ze Starego Testamentu. 


Nie wiedziano o tym, bo – jak napisał Marek – kobiety nic nikomu nie powiedziały (16,8), a Pisma jeszcze nie rozumiano. 


Odpowiedź:


    Długo nie wytrzymały i szybko jednak pobiegły i powiedziały. Mówi o tym ten sam Ewangelista zaledwie dwa wersy dalej (Mk 16,10) więc jest to bez znaczenia, że przez chwilę nie mówiły. Widzimy w tym momencie znowu jak na widelcu jak Boruszewski manipuluje tekstami Pisma, wykrajając sobie co mu się tylko podoba i żonglując tym do woli. Dopasowuje on teksty biblijne pod swoje fantazje i to te fantazje mają u Boruszewskiego pierwszorzędne znaczenie. Teksty biblijne służą Boruszewskiemu już tylko jako pretekst.


Ślady tego, że uwierzenie w zmartwychwstanie było procesem, a nie krótkim i szybkim aktem, mamy w zasadzie w każdej Ewangelii. W tym procesie kształtowała się nie tylko nauka o zmartwychwstaniu Jezusa, ale także sama wiara uczniów i apostołów, że się w ogóle dokonało. Jedni przyjęli to wcześniej, inni później. Jedni łatwiej, inni mieli z tym ogromne trudności. Ci, co do faktu zmartwychwstania przekonywali, stosowali najróżniejsze metody, w tym krytykowanie sceptycyzmu (Mk 16,14) i zachwalanie niedowiarstwa (J 20,29). Przekonywali nie do kłamstwa, ale do tego, w co szczerze wierzyli. Kłamstwo było jedynie środkiem do słusznego celu: tak czy inaczej, ale przekonać.


    Odpowiedź:


    To tylko fantazje Boruszewskiego, które są kompletnie niespójne i nawet przez chwilę nie trzymają się kupy. Nikt nie przekonuje do czegoś o czym wie, że jest to kłamstwem, umierając za to jeszcze na samym końcu. Po śmierci Jezusa uczniowie nie byli już zainteresowani kimś, kto był dla nich przekleństwem w oczach Boga i nie spełnił wszystkich ich nadziei. Nie było najmniejszego sensu dorabiać ideologii do ukrzyżowanego trupa i potem jeszcze rozgłaszać ten absurd kosztem narażania swego życia. Zysk z tego był zerowy. W ten absurd może wierzyć sobie Boruszewski ale jest to nadal absurd. Uczniowie Jezusa byli skrajnie sceptyczni (Mk 16,14; J 20,25) i przestraszeni (J 20,19). Wyrwać z tego mogło ich tylko coś, co nie było trupem, czyli sam Jezus zmartwychwstały. Nic innego nie było warte poświęcania się w tej ekstremalnej sytuacji bez jakichkolwiek korzyści. Dużo bardziej sensowne byłoby założyć od nowa zupełnie inną religię, która nie byłaby już w żaden sposób powiązana z Jezusem.


Wnioski końcowe


Łatwo zauważyć, że każda próba przedstawienia całościowej hipotezy dotyczącej zmartwychwstania Jezusa powstać musi poprzez wybranie z nowotestamentowych relacji jednych fragmentów i odrzucenie innych, a stanie się tak dlatego, że nie da się wszystkiego z sobą pogodzić. O ile nie wyznajemy zasady, że jeśli fakty przeczą naszym przekonaniom, tym gorzej dla faktów, to podstawowym kryterium dla nas musi być zgodność z realiami epoki. Zasadnym też będzie przyjęcie założenia, że uwierzenie w zmartwychwstanie najwcześniejszych wyznawców Jezusa nie nastąpiłoby bez widzeń Jezusa po jego śmierci – jakakolwiek była ich natura – ponieważ dokonało rewolucji w ich poglądach na temat Mesjasza. Można też założyć – ale już z mniejszą pewnością – że udział w narodzinach koncepcji zmartwychwstania miała Maria Magdalena (niekoniecznie w roli tej, która znalazła pusty grób, ale całkowicie wykluczyć tego się nie da). Kolejnym założeniem (oparte jest na dość mocnych poszlakach), może być to, że widzenia Jezusa miały charakter prywatny, niedostępny innym osobom, można im było wierzyć lub nie, ale nie można ich było sprawdzić. To wszystko ma mocne podstawy, ale jak dokładnie i naprawdę przebiegał proces uwierzenia w zmartwychwstanie Jezusa, to tego jednak już pewni być nie możemy i raczej już nigdy się nie dowiemy. Wszystkie hipotezy – włącznie z tymi przyjmującymi, że miał miejsce cud opisany w tak różny sposób przez autorów Ewangelii – będą rodzić jakiś problem, a rozwiązanie wygeneruje nowy, więc będzie niezadowalające.


Odpowiedź:


    Boruszewski w swym tekście zrobił wszystko to, co skrytykował w swych wnioskach końcowych. Wymyślił sobie najpierw, że w Ewangeliach nie da się wszystkiego pogodzić, po czym wybrał sobie tylko wygodne mu teksty, do których dorobił swe karkołomne nadinterpretacje. Nie stworzył nic oryginalnego poza zbiorem niespójnych spekulacji, spreparowanych tak aby pasowały do jego odgórnie przyjętej tezy. Tezy, która jest jednym wielkim wykrętem i powstała tylko dlatego, że Boruszewski nie jest w stanie zaakceptować tego co tekst podstawowy mówi wprost. Boruszewski nie zrobił tu nic innego niż wszyscy ateiści przed nim, którzy tworzą dokładnie takie same alternatywne fantazje, wynikające ponownie z tego, że ich twórcy nie są w stanie zaakceptować tego co Ewangelie mówią wprost.


Tekst Andrzeja Boruszewskiego, z którym polemizowałem:

https://testimonia.pl/niespojnosci-nowotestamentowych-opowiesci-o-zmartwychwstaniu-jezusa/

Verificator

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane